- Jack czeka na nas w domu – Sin wskazuje dłonią na
posiadłość. – Zapraszam.
- Jak wam idzie odbudowa? – pytam, bo nadal mam w
pamięci reakcję Henryka na wieść o wymuszonym remoncie. Był wściekły i przez
jakiś czas miał wielki żal do swojego podopiecznego. Na szczęście Jack był już
po przemianie, a Sin obiecał, że osobiście wszystkiego dopilnuje. W przeciwnym
wypadku nie zdziwiłbym się, gdyby służący użył swoich sekretnych mocy i dał ostro
popalić opiekunowi-wampirowi.
- Bardzo dobrze. Zrobiliśmy spore postępy. Za kilka
miesięcy wszystko powinno wyglądać tak, jak dawniej – zapewnia mnie Sin.
- Gdybyście potrzebowali pomocy, daj mi znać. Jeden z
moich dawnych uczniów specjalizuje się w dużych projektach. Z przyjemnością
pomoże – ponawiam moją propozycję przysłania do posiadłości demona, którego
pasją jest architektura.
- Dziękuję, Cassianie, ale sam wiesz, że nic z tego.
Henryk zabronił nam korzystania z magii – czerwonowłosy wydaje się mocno
zatroskany dobrem swojego przyjaciela. Fakt, czarna magia i budownictwo to z
pewnością innowacyjne rozwiązanie, ale trzeba iść z duchem czasu.
- Porozmawiam z Henrykiem. Może uda mi się go
przekonać – szepczę cicho, bo nie chcę, by starszy mężczyzna przejrzał mój
sprytny plan.
- Dziękuję – szczery uśmiech rozświetla twarz Sina.
Muszę przyznać, że chyba pierwszy raz widzę go tak szczęśliwym. Jest pogodny i
zrelaksowany, ale co ważniejsze, nie cierpi z powodu głodu. – Byłbym ci bardzo
wdzięczny, gdybyś… - wampir kładzie dłoń na moim ramieniu. Ma zamiar podzielić
się ze mną jakąś ważną uwagą, lecz nie jest mu to dane. Jakaś dziwna siła
odpycha go do tyłu. Na szczęście nie upada. Od razu łapie równowagę, po
czym krzyżuje ramiona na piersi. – Źle! – ocenia starania swojego partnera. – Tyle
razy ci mówiłem, że nie możesz poruszać się po domu z taką samą szybkością, jak
na zewnątrz, bo zrobisz komuś krzywdę.
- Przepraszam. Nadal mam problemy z hamowaniem –
posępny ton, przepraszający uśmiech...
- Wampir Jack… - z prawdziwą przyjemnością
przyglądam się nowemu obliczu mojego długoletniego przyjaciela. Jego skóra ma
teraz ten niezwykły, blady odcień i z pewnością jest równie chłodna, jak skóra
Nefryta. Za to oczy zyskały na wyrazistości. – Wyprzystojniałeś.
- Raczej niezdara-Jack, bo do wampira jeszcze mu
daleko – Nefryt się nie szczypie. W dodatku dość krytycznie ocenia
nowoprzemienionego. Jack również z wielką intensywnością wpatruje się z
Nefryta. Zachowuje się tak, jakby go widział po raz pierwszy w życiu.
- Jesteś piękny… - szepcze oniemiały, podziwiając
niezwykłą urodę mojego ukochanego.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem – prycha Nefryt,
któremu najwyraźniej spodobał się ten komplement.
- Ja mówię poważnie – rozentuzjazmowany Jack zaczyna
krążyć wokół mojego anioła. – Masz w sobie coś takiego… Wcześniej też to
widziałem, ale teraz, gdy mam wampirzy wzrok… Sin, ty też to widzisz? – zwraca się
do swojego partnera. – On jest zupełnie inny niż ty!
- Od zawsze ci mówiłem, że uroda Nefryta zapiera
dech w piersiach – na twarzy Sina nie widać nawet krztyny zazdrości. Za to ja…
Mam ochotę odgrodzić Jacka od mojego największego skarbu! Drażnią mnie jego
komentarze oraz sposób, w jaki lustruje różowowłosego.
- Bije od niego taki blask… Jego skóra wydaje się być
pokryta masą perłową, a oczy… - Jack wyciąga rękę z zamiarem pogładzenia
Nefryta po twarzy. Nie mogę na to pozwolić!
- Dość! – zasłaniam wampira swoim ciałem, dając
przyjacielowi do zrozumienia, że ma się trzymać od niego z
daleka. W przeciwnym wypadku będzie miał ze mną do czynienia.
- Cassianie, nie denerwuj się tak. Nie miałem nic
złego na myśli… - były opiekun zaczyna się gęsto tłumaczyć, lecz ja pozostaję
głuchy na jego argumenty.
- Nefryt jest mój! – warczę groźnie, a wokół mnie
pojawia się czarna chmura mocy, nad którą ledwo panuję.
- Chodź, Sin. Niech skaczą sobie do oczu bez naszego
udziału – znudzony ukochany rzuca mi przelotne spojrzenie, po czym chwyta
czerwonowłosego za rękę. Zanim udaje mi się zareagować, znika z nim z pokoju,
który obecnie służy za salon.
- Nie sądziłem, że jesteś aż tak zazdrosny – Jack
wskazuje mi niewielką sofę, a sam zajmuje miejsce na ustawionym tuż obok niej
fotelu.
- Wierz mi, ja też nie – pojednawczo klepię go po
ramieniu, a następnie rozsiadam się wygodnie. Muszę mieć się na baczności, by
nie palnąć kolejnego głupstwa.
- Zawsze podejrzewałem, że łączy was coś więcej, niż
tylko przyjaźń. Nie sądziłem jednak, że posuniesz się do tego, by zawierać z
nim kontrakt – Jack nadal wpatruje się w otwarte drzwi, zupełnie jakby nie potrafił
oderwać od nich wzroku.
- Sam wiesz, że nie miałem innego wyjścia –
niechętnie wracam myślami do przykrych wspomnień. – Pewnie się domyślasz, że
plan był nieco inny. Chciałem poczekać do zakończenia wojny i wtedy wyznać mu
miłość.
- Drzemie w tobie aż taki romantyk? – wampir z uwagą kiwa głową, po czym obydwaj zaczynamy się szczerze śmiać.
- Nie zdradzaj nikomu mojego sekretu, dobrze? To nie
moja wina, że los chciał inaczej. Zamierzałem rozkochać w sobie Nefryta. Gdy miałbym pewność, że on czuje to samo co ja...
- wzdycham. - Teraz nie ma innego wyjścia.
- Cassianie… Planowałeś przekonywać Nefryta? Wybacz,
że to powiem, lecz jest on najbardziej upartym i kapryśnym stworzeniem, jakie
kiedykolwiek spotkałem!
No proszę… Mój przyjaciel idealnie rozszyfrował
charakter mojego anioła. Wiem, że Nefryt nie jest taki jak Sin, przy którym
wydaje się zaledwie próżny i roztrzepany. Jednak jego serce… I te skomplikowane
ścieżki, które do niego prowadzą… Przecież to one tak naprawdę mnie uwiodły.
- Powiem ci prawdę. Czasami wydaje mi się, że Nefryt
ma mi za złe, że nie zapytałem go o zdanie. Wbrew zasadom, trzyma mnie na
dystans. Bawi się mną i jest humorzasty, lecz z drugiej strony jego uczucia są
szczere. Dlatego zawsze zrobię co zechce. Zniosę wszystko, by tylko był
szczęśliwy.
- Masochista - podsumowuje mnie Jack.
- I kto to
mówi? – wypominam mu. - Nieźle wyglądasz jako wampir – uśmiecham się kwaśno, by
pokazać mu, że nie tylko ja wpadłem po same uszy. – Mógłbym przysiąc, że
jeszcze kilka miesięcy temu dostawałeś ataku wścieklizny, gdy ktoś choćby
słówkiem wspominał przy tobie o nocnych krwiopijcach… - unoszę znacząco brew, ciekaw
jego reakcji.
- Cicho bądź! Nie mów takich rzeczy, bo jeszcze Sin
usłyszy! – Jack wpada w panikę. Najwyraźniej nie chce urazić swojego wybranka
dawnymi obelgami, których przedtem mu nie szczędził.
- Nie bądź taki skromny. Opowiedz mi, jak to jest? Przecież
wiesz, że ja nie mam możliwości, by przejść przemianę – ciekawość bierze nade
mną górę.
- Dziwnie. I strasznie! Głód jest straszny! Otwierasz
oczy i jedyne o czym jesteś w stanie myśleć, to krew.
- To rzeczywiście nie brzmi najlepiej. – Chciałbym
go czymś pocieszyć, ale nie bardzo wiem, co powiedzieć.
- Sin mówi, że to za jakiś czas przejdzie… -
Wampir wypowiada to zdanie jakby wbrew sobie.
- Kara musi być… - do pokoju wchodzi Henryk, który
spogląda na swojego podopiecznego z wyrzutem. – Proszę go nie słuchać, wasza
wysokość. On w pełni zasłużył na wszystko, co go spotkało. Maltretował panicza
Sina, wyzywając go od najgorszych, a teraz musi się zmagać z konsekwencjami.
- Jesteś dla mnie bardzo surowy, Henryku! Przecież
wiesz, że staram się jak tylko mogę. To nie moja wina, że bycie wampirem jest
tak cholernie trudne! - Jack zaciska
dłonie w pięści z bezsilności. – Po prostu potrzebuję więcej czasu.
- Bycie wampirem jest trudne? – włączam się do
dyskusji, jednocześnie odbierając od Henryka talerzyk z wielkim kawałkiem
szarlotki. – Dziękuję – uśmiecham się na widok ciasta.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakowało, wasza
wysokość. Odkąd kuchnia została doszczętnie zniszczona, mam spory problem z
gotowaniem… - służący rzuca oziębłe spojrzenie w kierunku Jacka.
- Przepraszałem cię za to z milion razy! Poza tym
nie musisz już gotować. Wampiry nie jedzą ludzkiego jedzenia – irytuje się Jack,
który zbyt mocno opiera się o poręcze fotela i niechcący je niszczy. Henryk szepcze
coś pod nosem, po czym wyciąga z kieszeni niewielki notesik oraz wieczne pióro
i dopisuje fotel do listy zakupów.
- Takim tempem odbudujemy posiadłość za milion lat…
- nie szczędzi uszczypliwości w kierunku młodego wampira. By nie pogarszać
napiętej sytuacji między nimi, korzystam ze swojej magii i naprawiam zniszczony
sprzęt.
- To nic nie da, wasza wysokość. On non stop coś psuje lub rozwala. – Henryk z
wyższością chowa wieczne pióro, po czym siada obok mnie przy stole.
- Sam widzisz, że moje obawy przed przemianą były
uzasadnione. Nie radzę sobie w tym nowym ciele. Jest za szybkie, za zwinne… W
jednej chwili o czymś myślę, a w kolejnej… - Jack załamuje ręce.
- Rozmawiałeś z Sinem? Będzie wiedział, jak ci pomóc.
– Moje myśli automatycznie zmierzają w kierunku Nefryta. Czy gdybym to ja był
na miejscu Jacka, mógłbym liczyć na nieskończone pokłady cierpliwości z jego strony?
- Powiedział tylko tyle, że to wkrótce minie… - na
twarzy mojego przyjaciela trudno doszukać się entuzjazmu. Naprawdę musi być mu
trudno.
- Podziwiam twoje dobre nastawienie, panie. Sto lat
z pewnością minie w mgnieniu oka – Henryk sięga po widelczyk i raczy się
ciastem. Boczy się na Jacka, ale prawda jest taka, że już dawno mu wybaczył.
Może w ten sposób stara się zmotywować go do większych starań?
- Nie licz na to! Sto lat absolutnie nie wchodzi w
grę! – rozemocjonowany wampir ponownie niszczy swój fotel. Henryk parska
śmiechem. Podsuwa mi także talerzyk z ciastem.
- Radził bym szybko zjeść, wasza wysokość. Poza tym
to także resztki naszej zastawy… - starszy mężczyzna bawi się naprawdę przednio.
Ja również nie potrafię ukryć uśmiechu.
- Bardzo dobre – chwalę umiejętności Henryka.
- Śmiejcie się ile chcecie! – odgraża się młody
wampir. – Za jakiś czas udowodnię wam, że to tylko chwilowe! Zamierzam dać z
siebie wszystko. Codziennie ćwiczę i już widzę znaczące postępy – Jack przechwala się swoimi zdolnościami,
choć jego słowa mają gorzki posmak.
- Ja także. Nie ma dnia, abym nie musiał kupować
nowych mebli… - zgryźliwy Henryk proponuje mi kolejny kawałem szarlotki. W
sumie nie jestem głodny, lecz nie umiem mu się przeciwstawić.
- Przestań we mnie wątpić, Henryku! Z pewnością
przyjdzie taki dzień, w którym powiesz, że jesteś ze mnie dumny! – nieśmiertelny jest
pewny swego. Najwyraźniej bardzo się przejmuje bezustannymi docinkami.
- Ja już jestem z ciebie dumny – odzywa się Sin,
który pojawia się u boku swojego partnera. Uśmiecha się do niego w taki sposób,
że aż muszę odwrócić wzrok.
- Dziękuję, najdroższy – Jack odwdzięcza się swojej
drugiej połówce delikatnym pocałunkiem. – Nie zawiodę cię.
- Mam pomysł – ożywia się Sin. – Nefrycie, mógłbyś
zerknąć w jego przyszłość?
- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, Sin – Nefryt ewidentnie
próbuje uniknąć tematu, lecz po minie Jacka widzę, że niewiele wskóra.
- Potrafisz to zrobić?! Powiesz mi, jak długo będę
musiał znosić te niedogodności, zanim uda mi się zapanować nad wszystkimi
zmysłami?! – niezdarny twórca eliksirów podbiega do różowowłosego i sięga po jego dłonie.
- To nic trudnego – Nefryt z pewnością zirytuje się
na fakt, iż Jack nie traktuje go poważnie. Może nie jest wojownikiem, lecz
przyszłość nie ma przed nim żadnych tajemnic.
- Świetnie! Zróbmy to! – młody wampir z każdą
sekundą nakręca się coraz bardziej.
- Znasz konsekwencje, prawda? – Nefryt odgarnia
swoje rozpuszczone włosy do tyłu, a następnie krzyżuje ramiona na piersi,
czekając na odpowiedź.
- Konsekwencje? Co masz na myśli? – dopytuje Jack.
- Nie będę cię pocieszać, gdy zaczniesz płakać. Nie
przyjmuję także żadnych reklamacji – zastrzega z góry mój anioł, po czym siada
na fotelu, który Sin usłużnie mu przysuwa. – Gotowy?
- Chyba tak… - pada niezbyt przekonywująca
odpowiedź.
Jack niepewnie zerka w kierunku Sina. Na jego
miejscu ja również czułbym się nieco skołowany. Doskonale pamiętam dzień, gdy
jako bardzo młody chłopak poprosiłem Nefryta o podobną przysługę. Najpierw
długo odmawiał, tłumacząc się zmęczeniem lub innymi zobowiązaniami. Czasami
celowo chował się przede mną, zmuszając, abym szukał go po całym zamku. Jednak
nadszedł czas, gdy nie mógł się już niczym wyłgać. Posadził mnie na
wprost siebie, by po chwili ostrzec przed wielką wojną, która mocno podzieliła
królestwo. Nie przejąłem się tą informacją. Bardziej interesował mnie, że
jesteśmy sami – tylko on i ja…
- Większość wizji ma charakter ostateczny. Nie
liczyłbym więc na to, że nagle zdarzy się cud i wszystko magicznie się ułoży –
Nefryt próbuje się skoncentrować. – Cassianie, odsuń się – prosi niespodziewanie.
– Nie chcę cię przypadkowo zahipnotyzować – cień uśmiechu pojawia się na twarzy
mojego ukochanego. Bez słowa spełniam jego polecenie. – A teraz… Spójrz mi w
oczy, Jack…
W pokoju zapada głucha cisza. Oczy Nefryta zmieniają
się. Ich błękit przypomina obecnie bezkresną głębię, która pochlania wszystko
wokół, zwłaszcza Jacka. Niedawno przemieniony wampir przez chwilę walczy. Nie
chce wpuścić Nefryta do środka. Każdy reaguje w taki sposób. Jednak mój
ukochany potrafi temu zaradzić. To drobne ciało ma w sobie potężnego ducha,
który nie ma sobie równych w hipnotyzowaniu innych. Nasz przyjaciel przegrywa
nierówną walkę w przeciągu kilku sekund.
Twarz Nefryta tężeje, a oczy wydają się zapełniać
łzami, które natychmiast przegania. Jack powoli osuwa się w fotelu. Będzie
potrzebował kilku minut, by dojść do siebie. Dziwi mnie natomiast, iż w
Nefrycie również zachodzi pewna zmiana. Nie zaczyna się śmiać, jak ma to w
zwyczaju. Wprost przeciwnie. Jest nadal skupiony i poważny, jakby do tej pory
analizował całą sytuację.
- Czy… Czy to zadziałało? Widziałeś przyszłość? –
Jack bardzo szybko otrząsa się z transu.
- Tak. Mam dla ciebie bardzo dobre wieści. Nie
spędzisz kolejnych stu lat jako oferma, przynosząca wstyd rodzinie – obwieszcza. – Najbliższe miesiące przyniosą przełom.
- Wiedziałem! – Jack ma powody do świętowania. Sin
rzuca mu się na szyję i namiętnie całuje. Nawet Henryk wydaje się zadowolony.
- Skarbie, coś się stało? – podchodzę do ukochanego
i kładę dłoń na jego ramieniu. Nefryt unosi na mnie wzrok, po czym wpatruje się
we mnie tak, jakby samym spojrzeniem próbował pokazać mi, jak wiele dla niego
znaczę i jak bardzo mnie kocha. To nie wróży nam nic dobrego.
- Nic – zbywa mnie, uśmiechając się w nieco
wymuszony sposób.
- Dziękuję! – Jack materializuje się przed nami i
porywa Nefryta w swoje ramiona. Ściska go z całych sił, okazując w ten sposób,
jak bardzo jest szczęśliwy. – Mój drogi, pastelowy ulubieńcu! Nie wiem, jak to
robisz, ale chwała ci za to!
- Drobiazg – odpowiada Nefryt, którego zaskakuje tak
żywa reakcja ze strony dawnego opiekuna.
- Nie masz pojęcia, co właśnie dla mnie uczyniłeś! – Czy on próbuje utopić mojego anioła w komplementach? Nie powinien. Dotykać
także go nie powinien. Nefryt należy wyłącznie do mnie. – Przywróciłeś mi wiarę
w przyszłość! – kontynuuje swój wywód. – Nie ukrywam, że
jest mi bardzo ciężko. Jednak jeśli ty uważasz, że to tylko kwestia czasu…
Nefrycie, jesteś cudowny! – wypowiadając te słowa Jack unosi drobnego wampira
do góry i całuje w oba policzki.
- Dość! – czarna magia wypełnia pomieszczenie.
Otulam nią mój największy skarb i chowam w swoich ramionach. Nefryt zaczyna
chichotać.
- Cassianie… - Jack nie potrafi wyjść z podziwu,
widząc moją zbyt emocjonalną reakcję. – Nie sądziłem, że taki z ciebie zazdrośnik.
- Bo on się dobrze maskuje – tłumacz mnie ukochany,
który pozwala, abym objął go ramieniem. Lubię mieć go blisko. Bardzo blisko…
- No dobrze, pośmialiście się ze mnie, a teraz pora
przejść do interesów. Potrzebujemy od was eliksiru – nie wypuszczając Nefryta z
objęć, staram się przypomnieć zebranym o głównym celu naszej wizyty.
- Nefryt wspominał, że lepiej by było, gdyby twój
więzień pozostał uśpiony – odzywa się Sin. – Czemu go nie posłuchasz i nie
pozwolisz, by trucizna zrobiła resztę?
- Bo jestem królem. Gdybym poił trucizną wszystkich,
którzy mi zagrażają, wyludniłbym połowę królestwa… - wzdycham ciężko. – Barona czeka
przesłuchanie, a potem sprawiedliwy proces. Prawo mówi, że resztę życia
spędzi w więzieniu.
Sin bez wątpienia trzyma stronę Nefryta. Nie podoba
mu się pomysł z antidotum. Wolałby sam wymierzyć sprawiedliwość, jak na prawdziwego
wojownika przystało. Jako mężczyzna, zgadzam się z nim. Jako król… Muszę
przestrzegać zasad. Jeśli nie będę dawać dobrego przykładu, może to przynieść
opłakane konsekwencje.
- Czym napoiłeś tego nieszczęśnika? – pyta Jack,
zacierając ręce. Pali się do pracy, by w tej sposób odwdzięczyć się
różowowłosemu.
- Pamiętasz ten krzew, którego kwiaty zmieniały w
nocy barwę? Za dnia były białe, a nocą czarne. Widzieliśmy je wspinając się po
górskich stokach, gdy sprawdzaliśmy autentyczność mapy, która rzekomo należała
do Satiela… - Nefryt ma na myśli jedną z podróży, które odbył w towarzystwie
Sina, a na którą mnie nie zabrali. Pamiętam to jak dziś. Przygotowywał się do
niej w pośpiechu, a potem powiedział mojemu ojcu, że nie mogę im towarzyszyć,
bo to zbyt niebezpieczne. Długie tygodnie szalałem z niepokoju, czy jeszcze do
mnie wróci.
- Twoi wrogowie, Cassianie, nie żartują. Oczywiście
możemy przygotować antidotum, lecz to wymaga czasu – Sin podchodzi do regału i
otwiera jedną z rozpadających się książek, by pokazać Jackowi roślinę, z której
wykonano truciznę.
- Nigdy o niej nie słyszałem – jego partner jest
nieco zszokowany. – Jeden z poprzednich opiekunów wspomina, że wystarczy jedna
kropla, by zabić nią człowieka – odczytuje zaszyfrowany napis.
- To prawda – Nefryt nie jest zaskoczony tym
odkryciem. – Cassianowi podali dwadzieścia pięć kropli, bo jest demonem, lecz moja krew go uleczyła. Gdybym
pojawił się kilka sekund później, nie byłoby dla niego ratunku.
- A baron? Ile trucizny wypił? – Jack chce
zaspokoić swoją ciekawość. Ja również pragnę wyciągnąć od ukochanego tak cenną
informację.
- Ile? – Nefryt wzrusza ramionami. – Nie wiem. Nie
liczyłem. Zahipnotyzowałem ich, a oni wyciągnęli butelkę, więc kazałem im wypić
zawartość. Podejrzewam, że na moim miejscu postąpiłbyś podobnie.
- Pewnie tak – przytakuje mu Sin. – Przygotowanie
mikstury, która oczyści ich ciała z toksyn, jest pracochłonna. Ukończymy ją
dopiero jutro. Henryk przygotował dla was pokój.
- Chwileczkę – wtrącam się do rozmowy. – Nie możemy
tu zostać aż do jutra.
- Nie martw się, Cassianie. Norman wszystkim się
zajmie – Nefryt ziewa przeciągle. Jest środek nocy. Dlaczego jest już zmęczony?
- Wróćmy do zamku – nalegam na ukochanego, który
najwidoczniej podjął już decyzję i nie ma na to najmniejszej ochoty.
- Jeśli chcesz, to wracaj. Ja tu zostanę – Nefryt uśmiecha
się słodko do naszych przyjaciół. – Dobranoc – cmoka mnie w policzek. – Sam znajdę
drogę do pokoju – uprzedza słowa Henryka, po czym rozpływa się w powietrzu.
- Nefrycie! – wołam za nim, lecz na próżno.
- Wasza wysokość… Coś mi się wydaje, że nie tylko ja
mam problemy… - Jack zaczyna żartować ze sposobu, w jaki zostałem potraktowany.
– Ujarzmienie dzikiej bestii nie przebiega tak różowo i pomyślnie, jak ci się z
początku wydawało…
- To moja bestia i moje problemy! – mamroczę w
odpowiedzi.
- Cassianie, musisz okazać mu więcej zrozumienia –
Sin staje w obronie mojego maleństwa. – Już na samym początku waszego związku prawie
cię stracił.
- Wiem – przytakuję mu niechętnie.
- Nie mówiąc już o zdradzie, której się dopuściłeś…
- Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że Nefryt od razu na mnie naskarży!
- Chciałeś zdradzić?! – Jack otwiera szeroko usta ze
zdziwienia.
- Nie chciałem! To nieporozumienie! – wściekam się,
choć powinienem być zły wyłącznie na siebie. – I nie – uprzedzam kolejne
oskarżenie – Norman i ja nie mamy romansu.
- Pozwól, że coś ci poradzę – Sin spogląda mi prosto
w oczy. – W przeciwieństwie do nas, nie jesteś wampirem. Gdy Jack był
człowiekiem, nasz związek wyglądał zupełnie inaczej. Wbrew pozorom, przysięga i
przemiana wiele zmieniają. Zyskuje się pewność, której nie dają wyłącznie
słowa.
- Sugerujesz, że nie kocham Nefryta?! Oszalałeś?! –
jestem bliski wybuchu.
- Nie, głuptasie. Chodzi mi o to, że wasza sytuacja
jest wyjątkowa i musi minąć trochę czasu, zanim obydwaj przyzwyczaicie się do
bycia razem – czerwonowłosy zdaje się utwierdzać mnie w przekonaniu, że mój
anioł ma rację i nie powinienem na niego naciskać w żadnej kwestii.
- A moim zdaniem jesteście w błędzie. Tu nie chodzi
o to, że Cassian nie jest wampirem – wtrąca się Jack. – Po prostu Nefryt różni
się od innych wampirów. Nie jest taki jak ty i ja – zwraca się do Sina. –
Bliżej mu do Satiela… Bije od niego bardzo podobna aura… Zupełnie, jakby był
poziom wyżej, rozumiesz?
- Poziom wyżej? – Sin zamyśla się na chwilę. – Nigdy
nie poznałem mojego ojca, więc sam nie wiem… Nefryt to Nefryt. Z pewnością jest
ode mnie starszy i być może dlatego zachowuje się tak, a nie inaczej – kwituje swoją
wypowiedź uśmiechem. – Weźmy się do pracy.
- Zostajesz, czy wracasz do zamku, królu? – Henryk próbuje
skusić mnie do pozostania kolejną porcją swojej fenomenalnej szarlotki, o
której zdążyłem zapomnieć.
- Zostaję. – Nie wyobrażam sobie, abym mógł spędzić
noc z dala od mojej miłości.
Podczas gdy moi przyjaciele znoszą różne fiolki,
potrzebne im do przyrządzenia antidotum, ja przenoszę się na górę. Zatrzymuję
się przed drewnianymi drzwiami, prowadzącymi do sypialni dla gości i delikatnie
pukam.
- Proszę – z wnętrza pomieszczenia dobiega cichy
głos.
- To ja. Twój niewierny ukochany – wstrzymuję oddech,
gotowy na to, że zostanę wyrzucony przez cudowną istotę, która siedzi na łóżku
dokładnie na wprost mnie. – Nie jestem wampirem. Dałem się podejść jak dziecko
i głupio zaryzykowałem własnym życiem. Jestem też zaborczy, zazdrosny i
niecierpliwy, ale kocham cię ponad wszystko – kończę swoją wypowiedź.
- Żaden z nas nie jest idealny – odpowiada Nefryt,
który zaczyna nawijać na palce pasmo swoich długich włosów. – Powinieneś się
zbierać, jeśli chcesz wrócić do zamku przed świtem.
- Bez ciebie? To absolutnie wykluczone… - uśmiecham
się, jednocześnie pozbywając mojej zbroi, która znika z mojego ciała.
- Obiecałeś mi, że się zmienisz… – Nefryt przygryza
delikatnie dolną wargę.
- Obiecałem – powoli podchodzę bliżej łóżka. – Co mam
zrobić, abyś mi uwierzył?
- Hmm… Może zaczniesz od dotrzymywania obietnic? – mały
flirciarz wstaje ze swojego miejsca, po czym obraca się do mnie plecami.
Odgarnia swoje długie, puszyste włosy do przodu, ukazując rząd niewielkich,
czarnych, aksamitnych kokardek, które ciągną się wzdłuż jego kręgosłupa. –
Miałeś mnie rozebrać przed snem, pamiętasz? – spogląda na mnie przez ramię, nie
przestając się uśmiechać.
- Pamiętam – przyciągam wampira blisko siebie i
owijam ramię wokół jego szczupłej talii. – Dotrzymam każdej obietnicy –
przesuwam palcami po nieskazitelnym policzku. - Czy jeśli obiecam, że będę
grzeczny, zasłużę choć na jeden pocałunek?
- Tylko na jeden? – Nefryt drażni się ze mną,
ocierając ustami o moje usta. Nie potrafię mu się oprzeć. To silniejsze ode mnie…
- Jesteś zmęczony, a mimo to czekałeś na mnie.
Dziękuję – ponownie całuję chłodne wargi mojego kochanka.
- Lubię, gdy jesteś wobec mnie czuły i delikatny.
Przysięgnij, że zawsze taki będziesz – Nefryt unosi wzrok i wpatruje się we
mnie intensywnie, czekając na odpowiedź.
- Przysięgam – szepczę, czując, że moje słowa mają
dla niego jakieś ukryte znaczenie. Uśmiech Nefryta po raz tysięczny kradnie
moje serce. Ukochany obraca się w moich ramionach, a następnie przytula, kładąc
głowę na mojej klatce piersiowej. - Opowiesz mi o swojej wizji? – zmieniam temat,
by wydobyć z niego dodatkowe informacje.
- Dotyczyła wyłącznie Jacka. On i Sin będę ze sobą
bardzo szczęśliwi.
- Bardziej niż ty i ja z pewnością nie będą – dąsam się,
bo nie chcę, by jego myśli zaprzątał inny wampir.
- Znowu zazdrość, mój panie? – Nefryt staje na
palcach, by dosięgnąć do moich ust.
- Jak mógłbym nie być o ciebie zazdrosnym? Jesteś
taki piękny… - rozmarzam się.
- I zmęczony. Ktoś musi mnie rozebrać. I przytulić...
I pocałować, o tutaj – niebieskooki wskazuje na swoją klatkę piersiową, którą zdobi znak
nierozerwalnej więzi, która nas połączyła.
- Mówiłem ci już, że zrobię wszystko, czego sobie
zażyczysz, prawda? – w przeciągu sekundy układam nagiego wampira na poduszkach.
Jego powieki powoli się zamykają. Mimo to nie przestaje się do mnie uśmiechać.
- Pewnego dnia… Pewnego dnia, Cassianie… - Nefryt
zasypia, a we mnie rodzi się niepokój. Mam nieodparte wrażenie, że chciał powiedzieć coś ważnego, lecz w ostatniej chwili zrezygnował. Czy to oznacza, że Sin ma
rację i tylko jako wampir zdołam go w pełni zrozumieć?
Miałam zły dzień i stwierdziłam, że zobaczę czy czegoś nie dodałeś. Wchodzę, patrzę... i widzę nową część! :D Taki promyczek słońca w deszczowym dniu (σ゚∀゚)σ
OdpowiedzUsuń~ Asuna
Cieszę się, że Cię nie zawiodłem :)
UsuńTwój Kitsune
Nefryt za dużo ukrywa. Powinien być bardziej szczery z Cassianem :)
OdpowiedzUsuńSzczerość jest przereklamowana, wierz mi.
UsuńTwój Kitsune
Ja tam lubię być szczera ^^ Czasami aż do bólu ^^ Pewnie dlatego nie mam zbyt wielu znajomych ^^
UsuńJest! Codzień nie sprawdzałam po kilka razy czy nie ma rozdziału u w końcu jest!Niezdara-Jack rozwalił mi system XD Ale zachowanie Nefryta mnie zaniepokoiło. Czyżby szykował się jakaś katastrofa?
OdpowiedzUsuńKatastrofa? No nie wiem, nie wiem (znaczy wiem, ale nie powiem :D). Dużo będzie się działo.
UsuńTwój Kitsune
Jack wyprzystojniał? Da się bardziej? :D I chyba coś mu się w głowie poprzewracało! Przeczytał 1001 komplementów i chciał je wypróbować czy co? hahahah
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czego dotyczyła wizja. Bo różowy na pewno coś ukrywa. Na pewno!
Wegi
Ps. Byłam na weselu i wytrzymałam 9 godzin w szpilkach. Za to powinni rozdawać medale!
No, najlepiej z tuzin, żeby na zapas było tych medali... i pod warunkiem, ze można je przyjąć w adidasach !!! :)
UsuńKitsune, boję się, że coś się stanie chłopakom. Niepokoi mnie wizja Nefryta. Nie wiem co w niej było i się denerwuję !!!! MB
Już widzę tę gablotkę w moim pokoju :D Będę miała gdzie postawić pucharek (którego nie mam ale może kiedyś dostanę :D)
UsuńMiło cię widzieć MB :)
Wegi
Wegi, polecam Ci meble z Ikea. Jeśli wybierzesz odpowiedni komplet, zmieścisz całą masę pucharów, nie mówiąc już o nowych parach szpilek :D
UsuńMB... Gniewam się na Ciebie. Jak mogłaś mnie zostawić?!
Mnie... Swojego najdroższego, najukochańszego liska... Nikomu nie można już ufać...
Wasz Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Jack nawet sobie radzi, choć troche zniszczeń jest, a Casian jaki zazdrosny o Nefryta ale zastanawiam się co zobaczył w tej wizji przyszłości...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Jack nawet sobie radzi, choć trochę zniszczeń jest, a Casian jaki jest zazdrosny o Nefryta, ale zastanawiam się co zobaczył w tej wizji przyszłości...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia