środa, 29 kwietnia 2020

Humory króla - rozdział 16


Eryk

- Eryku, tęskniłeś za braciszkiem?

Alan wita się szczerym i radosnym uśmiechem, na widok którego krew w moich żyłach zamarza. Doskonale pamiętam wszystkie sytuacje, gdy był równie zadowolony. Wiążą się one z bólem i lękiem, których doświadczyłem podczas naszych wspólnych „zabaw”. Odosobnienie, zapach krwi, mój krzyk…

Instynkt podpowiada, że powinienem uciekać, ale nie jestem w stanie się ruszyć. Zaskoczenie i strach paraliżują mnie do tego stopnia, że przestaję oddychać. Wpatruję się w twarz mojego oprawcy. Pierwsze wrażenie bywa takie zwodnicze. Mój brat to przystojny mężczyzna o jasnych, perfekcyjnie wymodelowanych włosach. Uroda modela. Łatwość z nawiązywaniu kontaktów. To wszystko sprawia, że wieki temu okrzyknięto go ideałem księcia. Ten książę miał zostać królem. Jego korona trafiła w moje ręce. Alan uśmiecha się wyłącznie dlatego, że przyszedł mnie zabić.

- Nie spodziewałeś się, że wpadnę z wizytą? Muszę przyznać, że znalezienie twojej kryjówki nie było prostym zadaniem. Starannie zacierasz ślady. – Mój ciemiężca rozgląda się po salonie. – Ładnie się urządziłeś. Ten widok… – wskazuje na okno. – Piękny – rozmarza się, wskazując na przeszkloną ścianę.

Gdy pierwszy szok powoli mija, biorę głęboki wdech, którego moje płuca od dłuższego czasu brutalnie się domagają. Ból w klatce piersiowej nasila się do tego stopnia, że robi mi się ciemno przed oczami. Nie mogę zemdleć. Muszę uciekać!

- Milczysz? Dlaczego? – Alan brutalnie ze mnie drwi. Opiera dłonie na biodrach. Dopiero teraz zauważam, że ma na sobie czarny kombinezon oraz rękawiczki. – Pewnie zastanawiasz się, jak udało mi sforsować zabezpieczenia. Zgadłem?

Książę podchodzi do sofy i siada obok mnie. Zabiera mi komputer, który przez cały czas nieświadomie ściskałem.

- Pozwolisz, że to odłożę. Nie chcemy, żebyś go przez przypadek upuścił. – Uśmiecha się do mnie w wyuczony sposób. Udaje opiekuńczego, starszego brata. Opanował tę rolę do perfekcji. – Nad czym pracowałeś, Eryku? Kolejny wielki projekt dla królestwa?

Kulę się w sobie, próbując jakoś otrząsnąć. Apartament jest chroniony. Mamy trzy systemy zabezpieczające, które sam wybrałem. To niemożliwe, że ten psychopata po prostu sobie wszedł. Korzystał z windy? Ktoś musiał go widzieć, a jeśli tak, to wie, że Alan tu jest. Dlaczego ochrona nie reaguje?!

Nie mam przy sobie telefonu, więc nie wezwę pomocy. Vee będzie na mnie zły za to, że go nie posłuchałem. Bezustannie powtarzał, że telefon to najważniejsza rzecz, z którą pod żadnym pozorem nie wolno mi się rozstać. Dałem się zwieść, że apartament jest bezpieczny. Żadne miejsce nie jest bezpieczne. Alan wykopałby mnie z mysiej nory, gdyby naszła go na to ochota. Nie przewidział jednego szczegółu…

- Rozczarowujesz mnie – wzdycha. – Byłem pewny, że porozmawiamy sobie od serca, jak mamy w zwyczaju, a ty co? Zawsze taki niedostępny. Zamknięty w sobie. Można by rzec, że król z krwi i kości.

Pogodna i roześmiana maska powoli opada, ukazując prawdziwe oblicze Alana. Gdy mój brat przestaje się uśmiechać, a na jego twarzy pojawia się grymas wiecznego niezadowolenia, odzyskuję panowanie nad sobą. Oto prawdziwy Alan – psychopata, który uwielbia znęcać się nad innymi. Przynajmniej wiem, czego mogę się po nim spodziewać. Jest sobą. Prawdziwym sobą. Obydwaj wiemy na czym stoimy. On nie musi już silić się na odgrywanie głupiej szopki, a ja liczę się z tym, że zostanę zabity. Nie boję się śmierci. Fizycznie nie jestem w stanie w żaden sposób mu zagrozić. Zwłaszcza, że mój organizm jest osłabiony po niedawnej operacji. Jeśli to ostatnie chwile w moim życiu, nie mam już nic do stracenia. Mogę poświęcić je na rozmowę z bratem.

- Po co przyszedłeś? – Pytam, siląc się na spokojny i opanowany ton.

- Po co? Jak to po co? Chciałem ci osobiście pogratulować! Mój mały braciszek został królem. Trzeba to uczcić!

- Zabiłeś rodziców. To chyba wystarczy, nie sądzisz?

- Zabiłem? Ja? – Niebieskooki wybucha głośnym śmiechem. Rozsiada się na białej sofie i rechocze, zupełnie jakbym opowiedział mu najzabawniejszy żart. – To tylko drobne nieporozumienie. W przeciwieństwie do ciebie, ja lubiłem naszych rodziców. Na pocieszenie dodam, że sprawca tego haniebnego czynu został już przeze mnie ukarany. Pomściłem tatusia i mamusię. Cieszysz się?

- Nie musisz udawać. Nie będziesz za nimi tęsknił. Jestem pewny, że możliwość obejrzenia na żywo tak dobrego przedstawienia sprawiła ci wielką przyjemność. Ile razy obejrzałeś film z koronacji? Tysiąc? Dwa tysiące? – Kpię.

- Eryku, no proszę! Jak ty mnie dobrze znasz! – Alan wyciąga rękę w moją stronę, by pogłaskać mnie w nagrodę po głowie, lecz nie pozwalam się tknąć. Moje ciało reaguje instynktownie. Dobrze pamięta, że jego dotyk nie należy do przyjemnych.

- Boisz się mnie… – Komentuje z satysfakcją. – Król mieszkający w „Twierdzy”, a drży jak liść… Powiedz mi, Eryku, ale tak szczerze. Myślisz o mnie czasami?

Bazyliszkowaty wzrok świdruje mnie na wskroś. Książę znowu wyciąga rękę i dla odmiany dotyka mojego policzka. Robi to z czułością, która zupełnie do niego nie pasuje. Nagle bierze zamach i uderza mnie z całej siły w twarz. Siła jego ciosu sprawia, że prawie zsuwam się na podłogę.

- Odpowiedz! – Żąda.

- Dla-Dlaczego? Dlaczego miałbym o tobie myśleć? – Odpieram jego atak. – Zostałem królem, jak słusznie zauważyłeś. Mam sporo nowych obowiązków, ale co ty możesz o tym wiedzieć? Jedyne, na co cię stać, to sfingowanie własnego porwania. Swoją drogą, to było żałosne zagranie. Nie martw się. Dzięki mnie znowu trafisz na pierwsze strony gazet, gdy zostaniesz aresztowany i osądzony, jak pospolity bandyta, którym jesteś. Jak się z tym czujesz, starszy bracie? Domyślam się, że zabolało bardziej niż to uderzenie…

Celowo chcę go sprowokować. Jeśli naprawdę się na mnie zezłości, zabije mnie szybko i nie będzie się znęcał. Kiedy osiąga się poziom jego wirtuozerii w zadawaniu bólu, minuta wydaje się wiecznością, a my mamy za sobą setki wspólnie spędzonych godzin.

Nie pamiętam od czego się to wszystko zaczęło. Popychał mnie. Czasami bił lub kopał. Dopiero potem nastąpiła w nim ta dziwna zmiana. Wewnętrzne przełamanie, które wyniosło przemoc na znacznie wyższy poziom wtajemniczenia. Ogarniał go szał, nad którym nie potrafił zapanować. Czy to było wtedy, gdy zrzucił mnie ze schodów? Rodzice nazwali to „drobnym incydentem”, po którym spędziłem dziesięć dni w szpitalu. Potem było już tylko gorzej. Wielokrotnie błagałem go o śmierć. Nie słuchał. Za to „okazywał litość”. Zamiast mnie dobić, rozwiązywał więzy i wzywał pomoc twierdząc, że to był jedynie „nieszczęśliwy wypadek”.

- Zabolało? – Udaje zdziwionego. – Nie. Twoja koronacja to chwilowe nieporozumienie, które wspólnie naprawimy.

Alan nie kryje w sobie żądzy mordu. Bestia, która w nim mieszka, jest jeszcze na uwięzi, ale to nie potrwa długo. Łapie mnie za gardło i zaczyna dusić. W pierwszej chwili chwytam obiema rękami za jego nadgarstek, ale szybko rezygnuję z tego pomysłu. Niech to się już skończy. Każda droga ma swój kres, a ja zaszedłem naprawdę daleko. Jestem z siebie dumny. Osiągnąłem całkiem sporo jak na dziewiętnastolatka.

„Jest rzecz, której nie zrobiłeś, jak należy…”

To prawda.

Nie zrobiłem.

Nie powiedziałem Simonowi, że go kocham.

Nie żałuję. Być może brak mojego wyznania zasieje w nim ziarno zwątpienia i dzięki temu szybciej o mnie zapomni. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwy. Życzę mu, aby ułożył sobie życie u boku kogoś, kto go doceni. Simon zasługuje na miłość. Zasługuje na wszystko, a ja nie mogę mu tego dać. Mój świat jest zbyt mroczny. Prędzej czy później pochłonąłby jego światło.

- Ty podły smarkaczu! Nie umieraj tak szybko! – Prześladowca jest tak silny, że moje stopy nie dotykają podłogi. Ciska mną o dywan z taką łatwością, jakbym był szmacianą lalką. Na jego idealnej twarzy maluje się czyste obrzydzenie. Krztuszę się, walcząc o każdy oddech, ale nie umieram. Jeszcze nie. – Eryku… – Spogląda na mnie z góry, śmiejąc się wesoło. – Wiem, co próbujesz zrobić. To ci się nie uda . – Grozi mi palcem, po czym kuca obok mnie. – Cierpliwość nie zawsze jest moją mocną stroną, przyznaję. Jednak dla ciebie zrobię wyjątek. Zabrałeś mi koronę, a ja chcę ją odzyskać.

- N-Nie…

- Oddasz mi ją, zobaczysz. Zanim twoje nic nie warte życie dobiegnie końca, dopilnuję, abyś został ukarany za wszystkie przewinienia, których dopuściłeś się względem mnie.

- Czyż-Czyżby? – Charczę, ledwo wypowiadając to słowo.

- Najpierw podpiszesz dokument, który ze sobą przyniosłem, a potem porozmawiamy o kradzieży mojej zabawki. Z twojej winy straciłem Simona. Pomyślałem więc, że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Zastanawiałem się, jak odpłacić mu za zdradę. Na początku bardzo chciałem go zabić, ale to by było banalne rozwiązanie. Zamiast tego zmasakruję cię tak bardzo, że już zawsze, gdy nasz bohaterski ochroniarz będzie o tobie myślał, przypomni mu się moje dzieło. Podejrzewam, że po pewnym czasie sam ze sobą skończy. Nie wytrzyma presji.

Mylisz się, braciszku. Simon i jego rodzina są pod opieką Vee. On się o nich zatroszczy. Możesz mnie straszyć do woli, ale ich nie tkniesz palcem. Twoja władza nie sięga tak daleko. Znęcałeś się nade mną, bo byłem tuż obok i nie stawiałem oporu. Poza granicami naszego kraju jesteś nikim. Tracisz grunt pod nogami, bo twoi szemrani przyjaciele nie są zadowoleni z faktu, że straciłeś władzę. Do tego mały, bezbronny Eryk zgromadził tyle dowodów, że nikt cię nie wyciągnie z szamba, w którym obecnie toniesz.

- Przyniosłem ci prezent. Spójrz. – Mój brat sięga do kieszeni i wyciąga z niej fiolkę z jakimiś tabletkami. – To prototyp. Kazałem je opracować specjalnie z myślą o tobie. Domyślasz się już, jak działają?

Nie odpowiadam. Nie jestem w stanie. Nie mam siły, by mówić. Z trudem oddycham. Spoglądam w kierunku szklanego stolika, na którym leży mój zegarek. Gdybym tylko zdołał go dosięgnąć.

- Nie spodziewałeś się prezentu, co? – Alan kontynuuje swój monolog. – Naplotkowałeś na mój temat policji oraz prasie. Straciłem przez ciebie miliony. To właśnie wtedy postanowiłem, że nasze ostatnie spotkanie powinno być wyjątkowe. I będzie, widzisz? – Potrząsa fiolką, na którą ja nie zwracam najmniejszej uwagi.

Jeszcze za czasów studiów podejrzewałem, że Alan znalazł sobie nowe hobby w postaci produkcji narkotyków. Znalezienie dowodów było naprawdę trudne. Vee i ja staraliśmy się ze wszystkich sił, lecz wszystkie drogi okazywały się jedynie ślepymi uliczkami wielkiego labiryntu, po którym błądziliśmy, zwodzeni przez mojego brata. Dopiero powrót do domu i praca z dziadkiem przyniosła oczekiwane rezultaty.

Przebywając w posiadłości nie mogłem zadzwonić do Vee i powiedzieć mu o swoich ustaleniach. Udało mi się za to wysłać mu całkiem pokaźny plik ze zdjęciami. Raporty, nad którymi pracowałem, to prawdziwa kopalnia złota. Dziadek nie zwracał uwagi na takie szczegóły. Do szczęścia wystarczyły mu spore sumy pieniędzy, które zasilały jego tajne konto. Okradał nie tylko swoich przyjaciół, ale i Alana. Mój brat ma więcej oleju w głowie oraz świadomość, że mam go w garści. Jego wspólnik Siergiej już ma spore problemy, a przecież to dopiero początek. Nie wykorzystałem nawet jednego procenta ze zdobytych informacji. Vee będzie umiał zrobić z nich pożytek. Dopilnuje, aby winny ponieśli zasłużoną karę. Pomści moją śmierć. Cokolwiek Alan ze mną zrobi, warto było podjąć ryzyko. Nawet jeśli przyjdzie mi zapłacić za nie życiem.

- Nazwałem je „pigułkami szczęścia”. Ich zadanie polega na wzmacnianiu doznań. Większość osób będzie po nie sięgać, by zasmakować prawdziwej euforii lub poczuć się niczym bóg. Na ciebie zadziałają nieco inaczej. Skosztujesz?

- Nie mam ochoty – szepczę.

- Domyślam się. Chciałem je przetestować na Simonie. Uczyniłbym z niego seksualnego niewiernika, tak jak Klaudia zrobiła to z tym frajerem. Wiesz kogo mam na myśli, prawda? Minusem jest to, że bardzo szybko uzależniają. Powiedziałbym, że za szybko, dlatego nie produkujemy ich jeszcze na większą skalę. – Alan unosi buteleczkę do góry i przygląda się tabletkom. – Ty raczej nie poczujesz ich boskiego wpływu. Rozumiesz co mam na myśli, prawda? Wiem, że rozumiesz. Złote dziecko królestwa jest przecież nieprzeciętnie inteligentne.

Mężczyzna otwiera fiolkę i wysypuje zawartość na stolik. Zerka na mnie, a następnie uśmiecha się przyjaźnie.

- Przydałoby się coś do popicia – rozgląda się po pokoju. – Nie masz nic przeciwko, że się poczęstuję? – Wskazuje na barek.

Gdy książę zajęty jest przygotowaniem drinka, mobilizuję wszystkie siły, jakie mi zostały. Pełznę w kierunku stolika, na którym leży mój zegarek i od razu chowam go do kieszeni spodni. Bracie, czeka cię spora niespodzianka.

Mój tyran wraca, niosąc ze sobą dwie kryształowe szklanki. Ustawia je równiutko na stoliku tuż obok rozsypanego narkotyku.

- Jedna dla mnie. – Jasnowłosy z prawdziwą czcią sięga po swój wyrób, który od razu wkłada do ust, a następnie popija sporym haustem alkoholu. – Nie przepadam za takimi rzeczami, ale to specjalna okazja. Chcę mieć cudowne wspomnienia z naszego ostatniego wieczoru. Pora na ciebie, Eryku.

Niedoszły król ciągnie mnie na sofę, a następnie faszeruje aż pięcioma tabletkami. Wpycha mi je na siłę do ust i próbuje zmusić, abym je połknął. Najwyraźniej zapomniał, że chwilę temu próbował mnie udusić. Nie jestem w stanie zrobić tego do czego chce mnie zmusić.

- Uparciuch z ciebie. Na to też znajdzie się rada.

Wykorzystując swoją przewagę fizyczną, rzuca mnie na siedzenie. Podnosi z sofy trzy z wyplutych przeze mnie tabletek i ponownie wkłada mi je do ust. Drugą ręką zatyka mi nos i unieruchamia głowę. Otwieram usta, nabierając powietrza. Tylko na to czekał. Opróżnia szklankę, topiąc mnie w alkoholu. Szarpię się jak tylko mogę, lecz w niczym mi to nie pomaga. Wprost przeciwnie. Alanowi udaje się dopiąć swego.

- A teraz… – poprawia swoje czarne ubranie – pora na twój autograf, wasza wysokość.

Przyniesione przez niego narkotyki szybko zaczynają działać. Huczy mi w głowie. Powoli tracę kontakt z rzeczywistością. Pokój wiruje. Musze się mocno skoncentrować, by postać brata nie rozmywała się przed moimi oczami.

- Podpisz! – Krzyczy, wymachując kartką papieru. – Jeśli to zrobisz, obiecuję, że potraktuję cię odrobinę łagodniej. Spójrz co mam – podtyka mi średniej wielkości nóż, abym mógł go lepiej zobaczyć. Srebrne ostrze kontrastuje ze złotą, rzeźbioną rączką, pokrytą ornamentami. Alan wręcza mi pióro, lecz upuszczam je na ziemię. Nie potrafię skoordynować ruchów dłoni. Palce odmawiają współpracy. Rozwścieczony mężczyzna podnosi je i odkłada na stolik, obok dokumentu. – No dobrze, widzę, że potrzebujesz małej zachęty do współpracy.

Za pomocą noża rozpruwa prawy rękaw mojej koszuli i podwija materiał. Chwyta mnie mocno za przedramię, a następnie przesuwa ostrzem po skórze, nacinając ją na wysokości nadgarstka. Robi tak kilka razy. Rany nie są głębokie, ale bardzo bolesne. Jego diabelskie pigułki potęgują ból. Wydaje mi się, że ostrze rozrywa mnie na strzępy, powodując potworne cierpienie, którego się nie spodziewałem.

- Podpisz albo ci ją odetnę! Słyszałeś?! – Potrząsa mną, jak oszalały.

Napastnik pomaga mi usiąść, ponownie wciskając do ręki pióro.

- Zrób to dla Simona – podpowiada słodkim głosem.

Simon?

Coś wewnątrz mnie drży na samo wspomnienie jego imienia. „Już czas?” – Pytam samego siebie, walcząc z zamykającymi się powiekami.

- Mam dla ciebie niespo-niespodziankę – dyszę ciężko, motywując się do działania. – Nie skrzywdzisz Simona. Nikogo już nie skrzywdzisz…

Przykładam kciuk do tarczy mojego zegarka, który cudem udało mi się zabrać ze stolika kilka minut wcześniej, gdy Alan zajęty był nalewaniem alkoholu. Automatyczny zamek blokuje wszystkie drzwi oraz okna. Vee… Vee będzie wiedział co to oznacza.

- Co robisz?! Oddaj to! – Alan wyrywa mi zegarek, ale jest już za późno. Raz włączonego alarmu nie da się wyłączyć. Mój brat i ja zostaniemy uwięzieni w tym pokoju już na zawsze . – Ty podły… – Z premedytacją przejeżdża ostrzem po mojej klatce piersiowej. Opadam na sofę. Boli. Bardzo boli.

Odtwarzam w pamięci twarz Simona. Uśmiecham się widząc jego piękne, zielone oczy.

Żegnaj, mój ukochany.

28 komentarzy:

  1. Aaaaa.... Nie zabijaj Eryka!!! Tak nie wolno!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Przepraszam. Wiem, że to moja wina, ale... Nigdy nie twierdziłem, że to będzie lekkie i przyjemne opowiadania. Im dalej w las tym gorzej...

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Co nie jest fair?

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. wszystko 🤷🏻‍♀️
      1) przerwanie w takim momencie
      2) gdzie Simon?
      3) gdzie Vee?
      4) NIECH GO KTOŚ RATUJE!
      A tak poza tym to cieszę się z nowych rozdziałów 😉

      Usuń
    3. Simon i Vee pojawią się w nowym rozdziale.
      Ja też się cieszę, że mogę w końcu zająć się Erykiem tak, jak od początku to zaplanowałem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem jest dobrze. Coś się dzieje :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Pierwszy raz to powiem ale... za krótki rozdział :D Więcej, więcej więcej proszę :D Cudownie, wspaniale, tylko za mało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale tej sceny nie dało się w żaden sposób wydłużyć. Próbowałem, serio. Za to postaram się, by kolejny rozdział był dłuższy i to też będą Humory Króla.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Daj mi teraz Maxa i Króliczka! Tam przynajmniej nie ma nad czym płakać bo obaj są szczęśliwi (no chyba że im zabijesz dziecko!) :p

      Usuń
    3. Szczerze? Ciągle o tym myślę.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Woooow to byłby niesamowity ruch, nie myślałam o tym. Myślałam, że pójdziesz w bliźniaki.

      Usuń
    5. Nie, dziecko jest tylko jedno. Nie będzie bliźniaków.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. O zgrozo 😱 biedny Eryk... Simon i Vee wracajcie i ratujecie go 😭

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeejjjj Rozdział.... ale zakończenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co? Przecież jakoś musiałem zakończyć :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Teraz będę chodziła i zastanawiała się co dalej, dzięki :')

    OdpowiedzUsuń
  9. Ekhm, ja wiem, że studia, ja rozumiem, naprawdę. I tylko tak grzecznie zapytuję, Kitsune, jak tam męczenie Eryka? Kiedy się podzielisz? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka Lisku mam nadzieje że nie męczą cię bardzo na studiach (tak jak mnie, inżynierka ssie) i znajdziej jak najszybciej czas na pomęczenie Eryka ;) ... tylko nie zabardzo 😆

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejoł, Kitsune, żyjesz? Wszystko dobrze? Coś za cicho ostatni miesiąc+ :( Daj znać co u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejka,
    wspaniale, tylko ty mi tutaj Eryka nie zabijaj, tak apropo to gdzie są te patałachy z ochrony do jasnej ciasnej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, tylko mi tu Eryka nie zabijaj, tak apropo gdzie są te patałachy z ochrony do jasnej ciasnej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń