piątek, 24 kwietnia 2020

mpreg 90

„Bezsenne Noce"


- Możesz otworzyć oczy, kochanie.

W napięciu obserwuję reakcję Eli na widok pluszowego króliczka, którego mu podsuwam. Zaskoczony nastolatek uśmiecha się na jego widok.

- Śliczny – wyciąga ręce, by dotknąć dziecięcej zabawki.

- Jest całe stado – wręczam mu jedną z papierowych toreb, w której ukrytych jest jeszcze kilka podobnych pluszaków.

- A reszta? – Eli z niedowierzaniem przygląda się otaczającym go podarunkom.

- To właśnie twój prezent – uśmiecham się do niego przymilnie.

- Żartujesz, prawda? – Nastolatek robi skwaszoną minę. Nie skacze z radości, na co najbardziej liczyłem. Spokojnie, tylko spokojnie. Jakoś ogarnę sytuację.

- Wpadłem na chwilę do domu towarowego i kupiłem kilka drobiazgów. Pomagał mi bliski przyjaciel. Jest dyrektorem działu mody męskiej. Wspólnymi siłami wybraliśmy dla ciebie trochę nowych ubrań.

- Trochę?! To nazywasz trochę?! – Wzburzony Eli wymachuje rękami.

- Skarbie, obiecałeś, że nie będziesz mi robić wymówek – przypominam mu o naszym łazienkowym pakcie.

- Wykupiłeś cały sklep?!

- Cały? Nie. Sporo zostało. – Zaczynam się śmiać, lecz równie szybko poważnieję. – Wydaje ci się, że jest tego dużo, ale zmienisz zdanie. To niezbędne…

- Max, tu jest tona ubrań!

- Nawet nie wiesz co jest w środku, a już marudzisz – cmokam z niezadowoleniem. – Może zaczniemy od tego? – Wręczam mu wypchaną po brzegi torbę pełną swetrów.

Mój narzeczony odkłada pluszaka na swoje kolana i sięga po jasnoniebieski, rozpinany blezer, który znajduje się na samej górze równiutko ułożonego stosiku.

- Podoba ci się? – dopytuję.

- Bardzo ładny.

- Cieszę się. Śmiało, oglądaj dalej – zachęcam, przysuwając mu kolejne torby. Liczę na to, że przełamię jego niechęć. Byłoby miło, gdyby się ucieszył. – Kazałem wybrać Harrisowi wyłącznie takie, które są mięciutkie i ciepłe.

- Max, jeden w zupełności by wystarczył. – Ciężarny kolejny raz patrzy na mnie z wyrzutem.

- Dziecko rośnie. Poza tym prosiłeś, abym przywiózł ci ubrania, prawda? – Klękam obok fotela, by łatwiej mi było patrzeć mu prosto w oczy. Być może naginam nieco rzeczywistość, ale robię to w słusznym celu.

- Chodziło mi o ubrania, które zostały w twoim mieszkaniu!

- Nie podobały mi się, więc postarałem się o nowe. Dlaczego się z nich nie cieszysz?

- Max… – Nastolatek załamuje ręce. – Nie prosiłem, abyś mi cokolwiek kupował. Zwłaszcza w ilościach hurtowych.

- Zgodziłeś się przyjąć prezent – uparcie bronię swojego zdania.

- Bo spodziewałem się czegoś drobnego, jak to! – Wymachuje mi przed oczami pluszowym królikiem.

- To są drobne rzeczy. Po prostu jest ich dużo – pokrętnie się tłumaczę. – Proszę, nie gniewaj się. Zrobiłem to, by sprawić ci przyjemność.

- Ja nie potrzebuję aż tylu ubrań. Mam nadzieję, że uda się je odesłać.

- Odesłać? Nie będziemy niczego odsyłać! – Zdenerwowany sięgam po pierwszą torbę i wysypuję jej zawartość na dywan. – Masz to nosić! Nie chcę, aby było ci zimno!

- Max, tu są tony ciuchów!

- Nie przesadzaj. To tutaj, to jedynie najpotrzebniejsze drobiazgi. Resztę przywiezie kurier.

- Jest tego więcej?! – Zszokowany Eli opada na fotel.

- Oczywiście, że jest tego więcej! Co najmniej dwa razy tyle czeka w samochodzie. Nie mogłem zabrać wszystkiego, dlatego Harris obiecał, że zorganizuje dostawę tak szybko, jak się da. – Spoglądam na zbolałą minę osiemnastolatka. – Czemu się nie cieszysz? Mógłbyś chociaż raz docenić moje starania – żalę się.

- Doceniam wszystko, co dla mnie robisz.

- Uśmiechnij się i przyjmij mój prezent.

- Tu są setki… Nie, tysiące prezentów…

- No i co z tego? Kocham cię i chcę cię rozpieszczać – puszę się dumnie.

- To nie jest rozpieszczanie! – Eli macha rękami, wskazując na otaczające go ze wszystkich stron prezenty.

- A jak inaczej byś to nazwał?

- Stratą pieniędzy – mamrocze pod nosem. – Proszę, odeślijmy to. Jestem pewny, że wydałeś fortunę.

- Rozmawialiśmy już na temat pieniędzy. Dużo zarobiłem, a wszystko wskazuje na to, że będzie tego jeszcze więcej – puszczam do niego oko.

Pieniądze to grząski temat. W przeszłości zdarzało się, że potrafiłem wykrzyczeć mu prosto w twarz, że niczego ode mnie nie dostanie. Byłem pewny, że jest jedynie zwykłym naciągaczem, który wykorzysta nieplanowaną ciążę, aby mnie oskubać. Czasami boję się, że mi to wypomni. Myliłem się względem niego i teraz chcę mu to wynagrodzić. Czemu zawsze reaguje tak nerwowo?

- Idę po kolejną partię. Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś, co ci się spodoba.

- Max… – Nieszczęśliwy fiołkowooki robi zbolałą minę.

- Za chwile wracam. Najwyższa pora pomyśleć o śniadaniu.

Przedpołudnie w naszym domu przebiega w dość grobowej atmosferze. Eli robi mi na złość i zakłada swoje stare ubrania. Nie obejrzał tych, które dla niego wybrałem. Nawet ich nie dotknął. Torby z logo domu towarowego zajęły prawie całe wolne miejsce w naszej sypialni. Ciężko mi pogodzić się w porażką. Tracę apetyt, widząc jego smutną twarz. On także je raczej z przymusu. Dzidziuś nie może być głodny.

Po śniadaniu jest jeszcze gorzej. Eli zostawia mnie samego i idzie rozpakowywać rzeczy do altanki. Jego milczenie zabija mnie od środka. Nie rozumiem go! Czemu jest taki krnąbrny i uparty? Korona by mu z głowy nie spadła, gdyby się uśmiechnął i mnie pocałował. Na nic więcej nie liczyłem. Nie musi dziękować. Niech się po prostu cieszy!

Krążę po salonie niczym zły duch. Co mam zrobić? Jak przełamać ten impas?

Idę do altanki i opieram się o framugę. Eli jest świadomy mojej obecności. Siedzi na podłodze, odwrócony do mnie plecami. Wokół niego leżą ozdobne poduszki i cały stosik poszewek. Podejrzewam, że sklepowe kolekcje nie przypadły mu do gustu i postanowił zmienić jakieś detale, kierując się swoim gustem. Chcę z nim porozmawiać, ale pojawia się kurier.

- Tylko tego mi brakowało… – wzdycham smętnie.

Harris poszedł na całość. Wysłał specjalny samochód dostawczy, opatrzony logo domu towarowego. W dodatku wypchany w podobny sposób, jak mój mercedes. Razem z kierowcą potrzebujemy prawie pół godziny, by uporać się z całym zamówieniem.

- Proszę podpisać – mężczyzna wręcza mi spory plik kartek oraz rachunek, na który celowo nie patrzę. Nie chcę wiedzieć, jaka kwota poróżniła mnie z Eli. Jedno jest pewne. Nie skończę z prezentami.

Gdy samochód kuriera znika za horyzontem, idę do kuchni i nalewam sobie szklankę zimnej wody. Otwieram lodówkę i wyciągam z niej sok dla Króliczka, który wydaje się idealnym pretekstem do rozpoczęcia rozmowy. Muszę jeszcze przedrzeć się przez zawalony pakunkami korytarz, a potem salon. Moja mała trusia nadal porządkuje altankę.

- Proszę – podaję mu szklankę.

Nastolatek unosi głowę i patrzy mi prosto w oczy.

- Dziękuję.

- Skarbie, to tylko głupie ubrania! – Nie wytrzymuję napięcia, które targa mną od środka. – Proszę, nie gniewaj się na mnie!

- Nie gniewam się na ciebie – odpowiada ze spokojem.

- Czemu więc zachowujesz się w taki sposób?! Porozmawiaj ze mną! Nie wiem o czym myślisz i co czujesz. Nie odcinaj się ode mnie!

- Max, ale co jeszcze mam ci powiedzieć? Nie chcesz mnie słuchać. Wykupiłeś pół miasta. Jeśli dalej będziesz tak robić, będziemy musieli wyciąć drzewa w ogrodzie i postawić wieżowiec, by jakoś pomieścić twoje prezenty.

Dobry jest! Naprawdę dobry! Może rzeczywiście odrobinę mnie poniosło, ale przecież są tu też zabawki, ubrania dla dzidziusia i dla mamy.

Odstawiam szklankę z wodą na stolik. Mając wolne ręce, łapię Eli za ramiona i pomagam mu wstać z podłogi.

- Daj – zabieram mu sok, na który wcale nie miał ochoty.

- Co robisz?! – Irytuje się, gdy biorę go na ręce.

- Wracamy do łóżka – decyduję spontanicznie.

- Teraz?!

- Tak, teraz.

Dyskretnie odsuwam papierowe torby. Jest ich tyle, że muszę się przez nie przedzierać, jak przez jakiś labirynt.

- Prawie jak domowa siłownia – żartuję. – Rano biegałem do auta, teraz tor przeszkód i dźwiganie ciężarów – uśmiecham się czule do mojego wybranka.

- Puść mnie, to ciężary będziesz miał z głowy.

- Nigdy! – Udaję urażonego jego aluzją.

W sypialni panuje cisza i spokój. Kładę Eli na łóżku i od razu mocno obejmuję, aby mi nie uciekł.

- Jak dobrze – wzdycham, zatapiając twarz w jego rozpuszczonych włosach. – Wygodnie ci?

- Tak.

- Nie ściskam cię zbyt mocno?

- I co teraz? – Eli opiera głowę na moim ramieniu. – Będziemy się kochać?

- Może – całuję go w nos. – Mamy cudowne łóżko, zauważyłeś? Kiedy leżę obok ciebie, problemy po prostu znikają.

- Wydaje się duże, ale czasami odnoszę wrażenie, że niczym nie różni się od tego, na którym spałem w domu twoich rodziców.

- Skąd taki pomysł? – żartuję, doskonale rozumiejąc jego aluzję. – Nie umiem wyzbyć się lęku, że cię stracę. Dlatego wolę, gdy jesteś blisko. Lubię czuć twój zapach, dotyk twojej skóry. I mogę cię całować bez przeszkód.

- Kocham cię. Dlaczego miałbyś mnie stracić? – Nastolatek nieśmiało spogląda mi prosto w oczy.

- Bo nie umiem się z tobą obchodzić. Jesteś inny niż wszyscy, których znam. Minie trochę czasu, zanim się ciebie nauczę.

- Ja też jeszcze się ciebie uczę.

Króliczek dotyka mojego policzka. Wodzi kciukiem po kości jarzmowej, wywołując przyjemne dreszcze.

- Kocham cię. Nie wiem co robić, gdy się na mnie gniewasz.

- Max, ja się nie gniewam. Przytłoczyła mnie skala twojej szczodrości, rozumiesz?

- No właśnie nie – wyznaję szczerze. – Byłem w wielu związkach i one nauczyły mnie, że druga strona zawsze chce, abym jej coś dawał. Lubię to. Bardzo to lubię. Tymczasem ty… – przewracam oczami. – Czemu niczego ode mnie nie chcesz? I jeszcze bronisz się tak zaciekle, choć moim celem jest jedynie uszczęśliwienie mojego najsłodszego Króliczka.

- Twoim zdaniem jak powinienem zareagować na to wszystko, co mi dziś dałeś?

- Liczyłem na to, że się uśmiechniesz.

- Przepraszam – Eli spuszcza wzrok, wpatrując się w moją szyję. – Doceniam to, że o mnie dbasz. Bardzo to doceniam. Powiedziałeś, że przywiozłeś mi jakiś drobiazg.

- Skarbie, w moich oczach to serio drobiazg. Zaledwie kilka ubrań.

- Kilka?

- Masz puste półki w szafie. Ostatnio powiedziałeś, że jest ci zimno. Moim obowiązkiem jest zatroszczyć się o ciebie i o maleństwo.

- Mogłeś mi kupić jeden sweter, a nie tysiące.

- Nie mogłem, ok? Mówiłem ci już. Nigdy o nic nie prosisz. Podczas urządzania domu każdą rzecz analizowałeś bez końca. Nadarzyła się sprzyjająca okazja. Uznałem więc, że muszę to sobie jakoś zrekompensować.

- Bo nie przywykłem do rozrzutności.

- Ale ja tak. Zarabiam tyle, że bez mrugnięcia okiem mogę ci przywieźć jeszcze kilka ton ubrań i nawet tego nie odczuję.

- Proszę, nie kupuj już nic więcej.

- Widzisz, właśnie o tym mówię! Czemu nie powiesz, „Max, chcę sportowego auta, albo góry brylantów”?!

- Bo ich nie potrzebuję. Mam ciebie. Dałeś mi dom. To znacznie więcej niż kiedykolwiek marzyłem.

- Ten stary rupieć? – prycham. – To nie jest dom, którego jesteś godny. Zbudowanie nowego trwałoby zdecydowanie za długo, a sam widziałeś, że na wsi moje możliwości są dość mocno ograniczone. Jak tylko nasz synek nieco podrośnie, wyprowadzimy się stąd i kupimy prawdziwy dom. Z basenem.

- Max… – Eli z niedowierzaniem kręci głową. – Mi jest tu bardzo dobrze. Dziecku także – z czułością dotyka brzuszka.

- Zasługujesz na wiele, wiele więcej. I ja ci to dam. Jesteś spełnieniem moich marzeń, dlatego ja spełnię wszystkie twoje marzenia. Te o domu, i te o malowaniu.

- Dlaczego tak trudno ci zrozumieć, że najszczęśliwszy jestem tutaj, w twoich ramionach? I nie potrzebuję do tego basenów, diamentów i drogich ubrań.

- A właśnie. Ubrania zostają. Nie licz na to, że je odeślemy. Masz je nosić.

- Dobrze – Króliczek szepcze cichutko.

- Zgadzasz się? – Jestem wniebowzięty, że udało mi się go przekonać.

- Tak.

- To dobrze – uśmiecham się przewrotnie, wyswobadzając z jego uścisku. – Rozbieraj się.

- Mam się rozebrać? – Eli opatrznie rozumie moje słowa. Uważa, że chodzi mi o seks, a to nieprawda.

- Najwyższa pora, abyś coś przymierzył. – Wstaję z łóżka i ruszam w kierunku pasm górskich, utworzonych z moheru, akrylu i bawełny. Nie mam pojęcia w czym najpierw chciałbym go zobaczyć. Może w pastelowym błękicie? Pasowałby do jego pięknych, fiołkowych oczu. A może w pudrowym różu albo czerwieni?

- Max? – Kuszący głos nastolatka wabi moje zmysły. Odwracam się w jego kierunku. Eli leży nagi na środku łóżka i uśmiecha się do mnie. – Nie wolałbyś zostawić to na później i dla odmiany zająć się wyłącznie mną? Stęskniłem się…

Jasna skóra silnie kontrastuje z kobaltową kapą. Do tego te złote włosy i rozchylone usta. Ile godzin minęło, odkąd ostatni raz dane mi było skosztować ich wyrafinowanego smaku?

- Skarbie, zabijesz mnie kiedyś, zobaczysz…

- Sam się rozbierzesz, czy mam ci pomóc?

- Nie ruszaj się – nakazuje mu, by został na swoim miejscu.

Eli uśmiecha się niczym kot. Właśnie zyskał nade mną sporą przewagę i z pewnością ją wykorzysta. Fiołkowe oczy wodzą po mojej klatce piersiowej. Chłopak bezwiednie oblizuje usta, a ja od razu robię się twardy.

- Kiedy tak na mnie patrzysz odnoszę wrażenie, że nie kochaliśmy się całe wieki.

- Bo to prawda. Musimy nadrobić stracony czas – kokietuje mnie, podpierając się na łokciach. – Pozbądź się reszty ubrań – ponagla mnie.

- Mieliśmy pójść na spacer – przypominam mu.

- Plany się zmieniły.

- Mówiłeś, że masz wielką ochotę na spacer.

- Mam ochotę na ciebie. W ciąży trzeba być elastycznym.

- A gdybym cię teraz zostawił, co byś zrobił? – Droczę się, by odrobinkę go powkurzać. Jest wtedy znacznie bardziej namiętny.

- Przeprowadziłbym się do twoich rodziców – zaskakuje mnie swoją pomysłowością.

- Nie zrobiłbyś tego!

- Konieczni chcesz to sprawdzić, prawda? – Blondyn zaczyna chichotać. Targają mną wątpliwości. Jest nieobliczalny. Co bym zrobił, gdyby spełnił swoją groźbę?

- Tego samego dnia przyniósłbym cię tu z powrotem.

- I zaryglował drzwi? – Czyta mi w myślach.

- Albo wsadził do samochodu i wywiózł gdzieś daleko. A potem kochałbym się z tobą tak długo aż zmieniłbyś zdanie. Nie możesz mnie zostawić. Nigdy!

- Nie zamierzam. Nasz ślub odbędzie się za kilka miesięcy, ale ja już uważam cię za mojego męża. Na dobre i na złe. W zdrowiu i w chorobie.

- Eli…

Stoję jak wryty. Zalewa mnie fala miłości, która zdaje się promieniować od mojego Króliczka. Kocham mnie… Uważa za męża… Już dawno nie byłem tak szczęśliwy.

- Chodź tu do mnie. – Narzeczony wskazuje mi miejsce przy swoim boku. Pędzę do niego, jak na skrzydłach.

Kładę się na łóżku i zaborczo obejmuję ukochanego. Eli obraca głowę i spogląda na mnie zakochanym wzrokiem.

- Cześć, mężu – szepcze.

- Cześć, Króliczku.

- Już zawsze będę Króliczkiem?

Mój wybranek dotyka mojej twarzy. Oblizuje suche usta. Pragnie pocałunku? Tak jak w przypadku nowych ubrań, nie zamierzam się ograniczać. Nie pocałuję go raz, a miliony razy.

- Jesteś moim Króliczkiem. – Muskam jego wargi swoimi. – Moim pięknym, najukochańszym, najcenniejszym Króliczkiem, dla którego zrobię wszystko.

- Wszystko? – Wymagająca bestyjka od razu łapie mnie za słowo.

- Wszystko.

- Wejdź we mnie.

- Za chwilę. Najpierw…

- Teraz – upiera się, przysuwając swoją kształtną pupę do mojego członka. – Teraz – powtarza.

Staram się panować nad żądzami. Kochaliśmy się zaledwie kilka godzin temu. Co on w sobie takiego ma, że za każdym razem, gdy mam go tak blisko, wydaje mi się, że to pierwszy raz? Jego ciało, smak, zapach, reakcje – chcę je wszystkie na nowo poznawać. Zatracić się w przyjemności. Oddychać powietrzem, którym on oddycha. Dotykać i być dotykanym.

Eli łapie mnie za rękę i splata nasze palce. Nie przestaję go całować, patrząc mu przy tym bezustannie w oczy.

- Kocham cię.

- Ja też cię kocham, mój skarbie.

Jestem blisko spełnienia. On chyba też. Jego oddech się rwie. Powieki są coraz cięższe… Orgazm wydaje mi się dopełnieniem tej perfekcyjnej chwili, którą dzielę z moim ideałem.

Eli obraca się w moją stronę i układa głowę w swoim ulubionym miejscu. Gładzę go po włosach tak długo aż zasypia. Chcę mu zrobić niespodziankę, więc uwalniam się z miłosnego uścisku z silnym postanowieniem odgruzowania sypialni. Zakładam spodnie i zabieram się do pracy. Zgarniam część rozrzuconych ubrań i wieszam je na wieszakach w garderobie. Uśmiecham się do siebie, widząc rządki kolorowych, mięciutkich tkanin.

Udało mi się. Króliczek przyjął mój prezent. To chyba oznacza, że mogę dalej kupować, prawda?

31 komentarzy:

  1. PiErwSZa
    Wybacz musiałam
    Jakąś wewnętrzna satysfakcja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem :) Uważam, że to słodkie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. hihihi az sie boje dalszych zakupow Maxa :P genialny rozdzial, niecierpliwie czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Teraz już na milion procent napiszę Humory Króla, więc to opowiadanie chwilę zaczeka.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. No, elegancko, ładnie Maks wybrnął. Króliczek taki słodki oooow :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Mam pytanie tak w ogóle, w którym miesiącu jest Eli? Trochę się pogubiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uwierzysz, ale ja nadal ogarniam ciążę :D Dla mnie kwestia czasu jest oczywista, choć rzadko o niej wspominam. Jest końcówka sierpnia, więc to 6 miesiąc. Dziecko ma się urodzić na początku grudnia.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ale jak ogarniasz? W sensie nie wiesz co się wydarzy?

      Usuń
    3. No wiesz, jeśli chodzi o samą ciążę, to nie mam doświadczenia. Muszę poczytać, żeby napisać. Reszta fabuły ma się dobrze. Nie dla wszystkich, oczywiście :D Niestety tak to już jest, że szczęście jednego bohatera wiąże się z tragedią kogoś innego.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Masz może zaplanowany mniej więcej poród? Będzie naturalny?

      Usuń
    5. Kitsune ty lisie diabłem podszyty :D Specjalnie podrzucasz takie niby "smaczki" żeby drażnić! Jaka tragedia? Co ty planujesz? Nie waż się zabijać Eliego przy porodzie!!!

      Usuń
    6. Hahahahaha :D
      Poród jest zaplanowany.
      I to, co wydarzy się przed porodem.
      I to, co wydarzy się po.
      Jedno jest pewne - to będzie szok! Dla Was, bo z pewnością nie spodziewacie się tego, co czeka bohaterów. I dla mnie, bo jeszcze nie wiem, jak to przeżyję.

      Wasz Kitsune

      Usuń
    7. Mam niejasne wrażanie, że nie przeżyjesz -.- Z drugiej strony, jeśli się nie spodziewamy, to znaczy, że Eli nie umrze bo tego się zaczęłam spodziewać. Czekaj a może... Dziecko będzie miało czarny kolor skóry, bo lekarz się pomylił dwa razy? :D

      Usuń
    8. Max ojcem czarnego dziecka? Świetny pomysł :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Omg, on sie nigdy nie nauczy z tymi prezentami xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max to Max. Każdy ma jakieś słabsze strony :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. No nie... Max... Nie można tyle kupować na raz! 😂😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowo nie dbam o Maxa. W moim świecie Eryk bawi się z Alanem. To się dopiero nazywa "akcja" :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. I dobrze!!! A kiedy Vee pobawi się z Simonem?

      Usuń
  7. O matko, pisarz, bogaty a taki tępy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, to potwierdza regułę, że nie można mieć wszystkiego.

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Czy tylko mi się wydaję, że Max z każdym rozdziałem jakby traci osobowość i zamienia się w tzw. ciepłą kluchę i w zasadzie jego główne zajęcie to planowanie, jak coś zrobić, żeby nie obrazić Króliczka? I jasne to słodkie, ale przy takim nadmiarze, to już bardziej groteskowe. Ostatni raz Max miał charakter i był bardziej sobą w rozdziale 85 (ta ich rozmowa na koniec, to przykład, że może być słodko, ale bohaterowie mają nadal swoje cechy) i w rozdziale 86, potem to już się naprawdę zrobił z niego ktoś zupełnie inny, jakby zatracił wszystkie swoje cechy. Czytam wszystkie Twoje opowiadania od kilku lat i zawsze są super, więc mam nadzieję, że się nie obrazisz :)) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy się nie obrażam. Serio. Należę do osób, które cenią sobie szczerość. Można śmiało pisać i krytykować. To jest wprost wskazane.
      Owszem, Max jest ostatnio bardziej słodki, ale czy już taki zostanie? Nie wiem, nie wiem :D Nie będę uprzedzał wydarzeń :D Zakochanie to specyficzny stan. W życiu bohaterów nadeszły spore zmiany. Max kupił dom. Musiał się jakoś poprzymilać, aby Eli zechciał z nim zamieszkać. Skoro to mu się udało, możemy działać dalej :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Czytam tak po cichu i czytam ale coś za słodko i kolorowo czy tylko ja mam wrażenie że niedługo coś się stanie? ��

    OdpowiedzUsuń
  10. Drogi Lisku dlaczego każesz tak długo czekać nam na nowy rozdział? Czyżbyś miał kryzys twórczy? Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest kryzys czasowy, a nie twórczy. Ciągle egzaminy i prace domowe. Postaram się wrzucić rozdział jak najszybciej (jutro, najpóźniej w poniedziałek).

      Twój Kitsune

      Usuń
  11. no jeju jeju.... całe cztery dni zajęło mi przeczytanie tego! naprawdę mi się podoba to, jak piszesz, w dodatku jestem ucieszony z obrotu spraw i nie żałuję tego czasu, który spędziłem na czytanie.
    postaram się wziąć za resztę o ile będzie to możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg wczoraj przez przypadek znalazłam twój profil właśnie skończyłam bezsenne noce nie moge sie doczekać co bedzie dalej, ja na zyciowym zakręcie mam nadzieje na happy end ale ostatnio nic po mojej myśli nie idzie wiec czekam na dalszy ciąg a ja zabieram sie za kolejną Twoją powieść, pytanko jak często są jest dodawany rozdział? Właśnie zostałam Twoja fanką 😉

    OdpowiedzUsuń
  13. Cały czas odświeżam i nic. Nie mogę się doczekać na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejka,
    wspaniały rozdział, Max ty to lepiej jak na razie to nic nie kupuj... bo jak długo trwała ta batalia tylko o te "drobiazgi", ach Max kupiłeś wózek dla dziecka, i fotelik do samochodu? na pytanie Eli czy zrobi wszystko dla niego, to nie myslalam o "wejdź we mnie", tylko odeślijmy te wszystkie rzeczy ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Monika

    OdpowiedzUsuń