sobota, 11 kwietnia 2020

mpreg 88


„Bezsenne Noce"


Eli krząta się po kuchni. Jest wesoły, uśmiechnięty. Okoliczności są sprzyjające. Pora obsypać ukochanego prezentami.

- Skarbie, chciałbym…

- Mamy gości – przerywa mi, wskazując na samochód ojca, który pojawia się na horyzoncie.

- Świetnie – mamroczę pod nosem, dusząc w sobie siarczyste przekleństwo.

- Dobrze, że przygotowałem dużą porcję sałatki. Twój tata z pewnością doceni wersję z czekoladą.

- Nie wątpię. Możesz go nakarmić trucizną, a on jeszcze ci za to podziękuje.

- Jesteś okropny! Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego twojemu tacie! Uwielbiam go. – Króliczek rozczula się nad ojczulkiem, a mnie dopada mała fala zazdrości.

- Owinąłeś go wokół palca i teraz zrobi dla ciebie wszystko.

- I kto to mówi… – Eli rzuca w moją stronę ponętne spojrzenie, pod wpływem którego zatracam poczucie czasu i miejsca.

- Twoja mama też przyjechała. – Blondyn odwraca się od okna. Jego fiołkowe oczy błądzą po moim nagim torsie. – Powinieneś się ubrać.

- Co? – Tracę wątek naszej rozmowy, wpatrując się jedynie w jego usta.

- Skup się, Max. Goście są za drzwiami, a ty jesteś prawie nagi.

- Teraz mi to mówisz?! – Wpadam w panikę, biegnąc w kierunku schodów. Ojciec nie przepuści takiej okazji. Będzie mi dokuczał przez kilka dni. Ostatnią rzeczą, jakiej obecnie potrzebuje są jego aluzje dotyczące naszego życia intymnego. Wisienką na torcie byłby szkic Eli, nad którym pracował, gdy jeszcze spałem. Muszę jak najszybciej schować to „dzieło”, by nikt go nie znalazł.

Myję się i ubieram w ekspresowym tempie. Udaje mi się także upchnąć szkicownik na najwyższą półkę w szafie. Teraz nikt go nie znajdzie. I nie wyśmieje mojego nagiego tyłka. Taka drobna rzecz, a jak cieszy.

Schodzę na dół, by przywitać się z rodzicami. Eli zdążył już nakryć do stołu. Serwuje tosty z czekoladowym szpinakiem.

- Synu, ty sobie śpisz, a my jemy same pyszności! – Peret Ford odgryza spory kęs, nie przestając mruczeć z zachwytu. – Eli, jesteś niesamowity!

- Dziękuję, tato. Zjesz jeszcze jednego?

- Bardzo chętnie. Tak dobrze gotujesz. Mówiłem Pameli, że powinniśmy cię porwać na jakiś czas.

- Nie ma takiej opcji! – Wtrącam się do rozmowy, stając w obronie mojej trusi. – On jest tylko mój. Nikomu go nie oddam.

- Nie słuchaj go, tato. Znowu wypił zbyt dużo kawy. – Ukochany uwielbia bawić się moim kosztem. Dla niego to jedynie żarty, ale dla mnie? Nie wyobrażam sobie życia bez niego! I z pewnością nie pozwolę, by ktoś go porwał! – Jeśli chodzi o gotowanie, to zawsze możesz na mnie liczyć, tato. Z prawdziwą przyjemnością poczęstuję cię czymś smacznym. – Eli nadal rozprawia o kulinariach, a ja mam ochotę przytulić go bardzo mocno i nigdy nie puszczać.

- To jest takie dobre! – Ojciec pałaszuje kolejnego tosta. Łakomczuch… Jest wniebowzięty. Mama też wydaje się zadowolona. Czy tylko ja nie potrafię przejść do porządku dziennego nad jego nowym daniem?

- Znowu zazdrość? – Szept Eli wyrywa mnie z zamyślenia.

- Żebyś wiedział – odpowiadam równie konspiracyjnie. – Widziałeś go? Udaje miłego, starszego pana, już prawie dziadka. Nie ma wstydu! Chce z ciebie zrobić kuchennego niewolnika! – Dyszę ciężko, wyrażając oburzenie.

- Pozwolisz mu na to? – Blondyn wpatruje się we mnie z uwagą, odgryzając jednocześnie niewielki kawałek czerwonej papryki, którą trzyma w ręku.

- Nigdy! – zapewniam go żarliwie.

- O czym tam gruchacie, gołąbeczki? – Ojciec koniecznie chce mnie dzisiaj zdenerwować. Podchodzi do Eli i wyciąga rękę w kierunku jego brzucha. – Czy mi się wydaje, czy też zaokrągliłeś się odrobinę bardziej? Widziałaś, Pamelo?

- Dzidziuś rośnie – ciężarny zaczyna się śmiać. Robi to w ten niezwykły sposób, który zarezerwowany jest wyłącznie dla dziecka. Jego śmiech brzmi zupełnie inaczej. Zdradza całą paletę uczuć. Miłość oraz niezwykłą kruchość. – A jak się rusza. – Mój ukochany przesuwa dłoń ojca, by ten mógł poczuć kopnięcia dziecka.

- Mój wnuk… – Niedźwiedź prawie się rozkleja. Jest tak wzruszony, że z trudem hamuje potok łez.

- Ojej… – Króliczek także się wzrusza. Po jego policzkach spływają łzy, które natychmiast wycieram.

- Zadowolony? – warczę, chowając ciężarnego w ramionach, by odseparować go od ojca. – Nie płacz, kochanie.

- Nie płaczę. – Eli szybko się otrząsa. – To hormony.

- Widzisz, jaki jest wrażliwy? – zwracam się do niedźwiedzia, nie szczędząc mu kolejnych wyrzutów.

- Pamelo, ktoś nam podmienił syna. Powinniśmy chyba zadzwonić po policję. – Senior Ford układa dłonie na swoich biodrach. Do tego gapi się na mnie, jakby mi nagle wyrosła dodatkowa głowa.

- Bardzo zabawne – prycham, nie przestając ściskać ukochanego.

- Peter, nie drażnij Maxa. Przecież widzisz, jak silnie wszystko przeżywa. – Mama jak zawsze próbuje załagodzić konflikt.

- Zawsze zgrywał twardziela, a teraz proszę… Nie sądziłem, że doczekam takiej chwili. Mój własny syn na zabój zakochany.

Wyjątkowo przyznaję rację mojemu staruszkowi. Tak, uważałem się na macho. Twardziel, który z każdej sytuacji potrafi wyjść zwycięsko. Obojętne, czy chodziło o pracę, czy związki. Nie przepadam za kompromisem. Dopiero gdy to małe chucherko spojrzało na mnie fiołkowymi oczami…

- Przestań go tak miętosić, synu. Eli jest mi potrzebny. Za chwilę przyjedzie ogrodnik.

Niechętnie wypuszczam narzeczonego z żelaznego uścisku. Wystarczy kilka sekund, a ja już tęsknię za jego ciepłem.

- Jesteś gotowy? Podejmiemy dziś strategiczne decyzje. Opracowałem plan. Musimy go przejrzeć. Potem mama pomoże ci wybrać kwiaty.

- Dziękuję. – Eli uśmiecha się radośnie.

- Drobiazg, kochanie. – Kobieta odwzajemnia uśmiech. – Peter, pokaż mu swój szkic.

- Trochę się wstydzę. – Ojciec niepewnie odbiera od mamy plik kartek, który ta wyciągnęła ze swojej torebki. – Nie będzie wyglądać tak profesjonalnie jak twój – czerwieni się, rozkładając projekt. – Wspólnymi siłami przerobimy ten dziki gąszcz za waszym domem.

- Dziękuję, tato! – Eli z wdzięcznością wpatruje się w ojca. Jego oczy kolejny raz zachodzą łzami.

- Nie płacz – ostrzega chłopaka – bo Max znowu wygłosi jakiś pouczający wykład.

- To może chodźmy od razu do ogrodu – proponuje mu Eli.

- Idę z wami. – Mama również wstaje od stołu.

- A ja? – Zostaję porzucony na środku kuchni.

- Nie lubisz pracy w ogrodzie – Eli robi smutną minkę.

- Ty tu posprzątasz i poczekasz na dostawcę. Dziś mają przywieźć resztę waszych mebli, prawda? – Tata przydziela mi nowe zadania.

- Tak – przytakuję zaskoczony, że jest o wszystkim tak dobrze poinformowany.

- Pospiesz się, mój drogi. Musimy zdążyć przed deszczem. – Mama wygania ich na zewnątrz, by nie tracili czasu. Przez chwilę obserwuję moją rodzinę przez okno.

- Chłopie, jesteś prawdziwym szczęściarzem – mruczę do samego siebie.

*** 

Wizyta rodziców przeciąga się w nieskończoność. Eli, tata oraz ogrodnik szaleją w ogrodzie. Pogoda im sprzyja. Ciężkie, deszczowe chmury wiszą nad miastem. Z pewnością będzie padało. Deszcz zdaje się czekać aż Króliczek upora się ze swoim zadaniem.

Mama, która z początku pomagała Eli, postanawia zająć się obiadem. Ciągnie mnie ze sobą do kuchni licząc na to, że będę jej pomagać.

- Przecież wiesz, że nie umiem gotować – bronię się zawzięcie.

- Najwyższa pora, abyś zaczął się uczyć.

- Nauczysz mnie? – Zapala się we mnie dawny entuzjazm, który przepadł razem z przypalonymi garnkami. – Najbardziej zależy mi na gofrach, bo Eli je uwielbia.

- Oczywiście, synku. – Mama wręcza mi fartuszek. – To bardzo proste danie. Powinieneś dać sobie radę.

- Raz już próbowałem. To była katastrofa. Eli przerobił gofry na naleśniki, ale to nie to samo. Możesz mi pokazać jak się je robi?

- Teraz? A co z obiadem? – dziwi się.

- Gofry to jego wymarzony obiad! Proszę, naucz mnie, jak się je robi!

Determinacja w dążeniu do celu, jakim jest spełnianie zachcianek ukochanego, ostatecznie przekonuje mamę. Krok po kroku uczy mnie sekretnych tajników, dzięki którym mam przyrządzić najpyszniejsze i najbardziej złote pieczone wafelki. Uważnie obserwuję cały proces, by następnym razem nie popełnić żadnego błędu. Jak się okazuje, mama miała rację. Trzeba dokładnie odmierzyć składniki oraz uważać, aby nie wlać zbyt dużo ciasta do urządzenia. Pod jej czujnym okiem cała operacja przebiega bez zbędnych tragedii.

- Coś ładnie pachnie. – Uśmiechnięty Eli wpada do domu niczym małe tornado.

- Dobrze, że jesteś. Za chwilę będzie obiad. – Pękam z dumy, nie mogąc się doczekać niespodzianki, którą przygotowaliśmy. – Gdzie tata? – pytam chłopaka.

- Poszedł odprowadzić ogrodnika do samochodu. Co będziemy jeść? – Niecierpliwy nastolatek próbuje zajrzeć do kuchni.

- To niespodzianka – droczę się z nim. – Nie uwierzysz, ale prawie sam to przygotowałem.

- Już wiem. To będzie kanapka z masłem orzechowym! – Blondyn zaczyna wesoło chichotać.

- Nie, to coś znacznie lepszego. Zwłaszcza jeśli poleje się je syropem – rzucam mu malutką podpowiedź.

- Gofry! – Oczy Eli natychmiast rozbłyskają. Zaczynam się śmiać, widząc jego szczerą reakcję.

- Widzisz, mamo. Mówiłem, że gofry lubi najbardziej, a ty nie chciałaś mi uwierzyć.

- Max bardzo się starał. Nie lubi gotować, ale dla ciebie zrobi wszystko. – Pamela Ford od razu zdradza przebieg naszej wcześniejszej rozmowy.

- Dziękuję. – Eli staje na palcach, aby cmoknąć mnie w policzek.

- Nie ma rzeczy, której dla ciebie nie zrobię, mój Króliczku.

*** 

Późnym popołudniem żegnamy rodziców, którzy wybierają się w odwiedziny do pani Gertrudy. Cieszę się, że spędziliśmy razem czas. Z drugiej jednak strony wreszcie mam Eli tylko dla siebie. Przy rodzicach trochę się wstydzę okazywać mu uczucia. Odnoszę wrażenie, że minęły wieki odkąd ostatni raz pocałowałem narzeczonego. Postanawiam więc nadrobić straty.

Eli siedzi na sofie w salonie. Ma przymknięte powieki. Przytula do siebie jedną z ozdobnych poduszek.

- Jesteś zmęczony – stwierdzam, siadając obok niego.

- Trochę jestem. Obeszliśmy ogród kilka razy, a potem najadłem się gofrów. Dzidziuś mówi, że musimy się chwilę zdrzemnąć.

Uśmiecham się widząc, jak próbuje znaleźć sobie wygodniejszą pozycję.

- Zaniosę cię do łóżka – decyduję, biorąc go ostrożnie na ręce.

- Nie musisz. Ja tylko chwilę… – Fiołkowooki układa głowę na moim ramieniu i wzdycha z ulgą.

- Odpoczywaj, skarbie – szepczę, niosąc go na górę.

Układam Eli na łóżku. Zdejmuję mu buty. Okrywam. Aktywny dzień oraz kiepska pogoda mocno dały mu się we znaki, skoro nasz synek zarządził drzemkę.

W przeciwieństwie do mojej trusi, ja nie jestem zmęczony. Przynoszę więc swój komputer i kładę się obok narzeczonego. Przeglądam tekst, który ostatnio napisałem. Całkiem nieźle mi poszło. Nie chcę pisać o krwawych zbrodniach w naszym łóżku. Zaczynam więc rozbudowywać wątek romansowy. Najpierw opisuję przepiękną brunetkę, którą główny bohater pozna podczas wieczornego przyjęcia. Za oknem wreszcie zaczyna padać. Ciężkie krople deszczu rozbijają się o szyby. Idealny klimat, by budować napięcie.

Jestem mniej więcej w połowie opisywania przyjęcia, gdy Eli zaczyna płakać przez sen. Od razu odkładam komputem i przytulam chlipiącego narzeczonego.

- Skarbie, spokojnie – gładzę go po plecach. – To tylko sen.

- Nie chcę! Nie chcę! – Eli szarpie się w moich ramionach. – Nie dotykaj mnie! – Serce tak szybko mu bije. Jest przerażony.

- Obudź się – potrząsam nim delikatnie. – Kochanie, jesteś w domu. Bezpieczny. Nikt cię nie skrzywdzi. – Przytulam zapłakanego chłopaka, który w końcu się budzi.

- Max? – Unosi wzrok i patrzy mi prosto w oczy.

- Już dobrze. – Kciukiem ścieram ślady łez.

Eli układa głowę na mojej klatce piersiowej. Roztrzęsiony i smutny, nie umie sobie poradzić. Co gorsze, nie jest to pierwszy raz.

Cierpliwie czekam kilka minut, by odzyskał panowanie nad sobą. Rytm jego serca wraca do normy. Gładzę go po głowie. Całuję. Robię co w mojej mocy, aby poczuł się bezpiecznie.

- Opowiesz mi, co ci się śniło? – pytam, licząc na to, że otworzy się przede mną.

- Kiedyś… Kiedyś ci opowiem.

- A czemu nie teraz?

- Teraz? – Eli zamyśla się na chwilę. Cokolwiek przede mną ukrywa, bardzo go to boli.

Rozważam najczarniejsze scenariusze. Jest na tyle silny, że nie może chodzić o coś błahego. Sprawa jest poważna.

- Zaufaj mi. Przecież wiesz, że bardzo cię kocham. Nie mogę patrzeć jak cierpisz. A jeśli ktoś wyrządził ci coś złego… Jeśli Edmund… – Gryzę się w język, bo nie umiem dokończyć tego zdania.

- Edmund nie ma z tym nic wspólnego. – Eli szybko rozwiewa moje najczarniejsze podejrzenia. Gdyby ten padalec posunął się o krok za daleko…

- Skarbie, mówiłem ci już. Możesz mi zaufać i powiedzieć o co chodzi. Nie zabiję Edmunda – biorę głęboki wdech – tak od razu – dodaję po chwili.

- Edmund mnie nie zgwałcił, jasne? Nie chcę o nim rozmawiać.

- Nie denerwuj się.

- Próbujesz uspokoić mnie, czy siebie? – Mała trusia celnie mi dogryza.

- To bez znaczenie. Najważniejsze, żeby zadziałało. Bardzo cię kocham. Nie chcę, abyś się męczył. – Ponownie namawiam ukochanego do zwierzeń.

- Nie mam wpływu na to, co mi się śni. Czasami śnię o obrazach, czasami o dziecku. – Na twarzy Eli pojawia się cień uśmiechu. – A czasami o tobie. Te sny lubię najbardziej.

- Tak? Dlaczego? – Udaję zdziwionego.

- Pierwszy raz śniłem o tobie w dniu, w którym się poznaliśmy.

- Teraz już wiem, skąd te koszmary.

- Tamten sen nie był koszmarem. – Eli podpiera się ręką i spogląda na mnie w góry. Ma nieco zaczerwienione oczy. Jego rozpuszczone włosy wiją się wokół twarzy, rozsypując na ramiona. Jest taki piękny. Pochyla się nade mną. Przymyka powieki i całuje.

Słodka przyjemność dość szybko przybiera na sile. Mój mały zwierzaczek pewnie przekłada nogę przez moje biodra. Lubi być na górze. Jego pocałunki parzą moją szyję. Drobne dłonie próbują zakraść się pod ubranie. Każdego innego dnia bez mrugnięcia okiem pozwoliłbym mu na wszystko, ale nie dzisiaj.

- Skarbie, przestań, proszę – łapię Eli za nadgarstki.

- No nie wierzę! Znowu mnie odpychasz? – Urażony małolat od razu daje upust swojej wściekłości. Odrzuca jasne włosy do tyłu i gniewnie marszczy brwi.

- Chcesz się ze mną kochać? – odpowiadam pytaniem na jego pytanie. – A może próbujesz w ten sposób odwrócić moją uwagę, abym nie drążył tematu?

Oczy Eli momentalnie robią się wielkie niczym spodki. Mam cię, ty mała, wredna bestio!

- Skarbie, będę twoim mężem. Osobą, z którą spędzisz resztę życia. Jeśli nie chcesz mi o czymś powiedzieć, nie rób tego. Nie zamierzam na ciebie naciskać.

- Ale… Ale… – Króliczek spuszcza wzrok.

- Pożądam cię, jak nikogo innego. Nie oznacza to jednak, że jesteś ślepy. Nie pozwolę, abyś wykorzystywał to seksowne ciało w taki sposób, jasne? – Unoszę jego brodę w górę. – Spójrz na mnie – proszę.

Eli niechętnie spełnia polecenie. Milcz przez dłuższą chwilę.

- Nie jestem gotowy na rozmowę o przeszłości – wyznaje w końcu. – Zwłaszcza teraz. To za bardzo mnie boli.

- Skarbie, ja wcale nie wymagam, abyś cokolwiek mi mówił. Jeśli potrzebujesz czasu, dam ci go tyle, ile zapragniesz. Dla mnie najważniejsze jest to, abyś czuł się przy mnie dobrze. Chcę, abyś mi ufał.

- Dzię-Dziękuję… – szepcze. Broda zaczyna my się trząść.

- Nie płacz – grożę mu palcem. – Rozmawialiśmy już o tym, tak?

- Bardzo cię kocham, Max. – Chłopak przytula się do mnie, a ja go mocno obejmuję.

- Ja też cię kocham, skarbie.

Splatam palce naszych dłoni i układam je na ciążowym brzuszku.

- Kąpiel? – Moja propozycja chyba przypadła dziecku do gustu, bo czuję lekki ruch, który wyraża aprobatę.

- Najpierw gofry. Teraz kąpiel. Czytasz w moich myślach?

- Nie – śmieję się. – Im dłużej razem jesteśmy, tym lepiej cię poznaję. Masz za sobą męczący dzień. Pora na odrobinę relaksu. – Opuszczam ciepłe łóżko, by pójść do łazienki i nalać wody do wanny. – W samochodzie mam dla ciebie małą niespodziankę. – Przypominam sobie o prezentach. Może za ich pomocą uda mi się poprawić Eli humor.

- Nie odchodź. – Błagalny ton daje mi jasno do zrozumienia, że nie jest to odpowiedni czas na nowe ubrania.

- Niespodzianką zajmiemy się jutro.

Lawendowy aromat olejku do kąpieli sprawia, że Eli powoli się odpręża. Nic nie mówi. Chowa się w moich ramionach. Jest tak głęboko pochłonięty swoimi myślami, że chyba nie zauważa, gdy myję mu włosy i wyciągam z wanny.

- Jestem zmęczony. Bardzo zmęczony – mamrocze cichutko, siedząc na pufie. Jego słowa mają ukryty sens. Dobrze wiem, że nie chodzi mu jedynie o wyczerpanie fizyczne. Powoli dojrzewa w nim myśl, że znalazł osobę, przed którą wreszcie się otworzy.

- Pomogę ci założyć piżamę.

- Nie chcę. Przytulisz mnie? – spogląda na mnie z nadzieją.

- Przytulę.

- Zanieś mnie do łóżka.

Króliczek potrzebuje mniej więcej dwóch minut, by zasnąć. Jest bardziej skonany niż po kilkugodzinnym przybywaniu na świeżym powietrzu. Za to ja jestem o krok bliżej od poznania jego tajemnicy.

Cierpliwość. Muszę być cierpliwy. I przycisnąć Jo, gdy wpadnie do nas w odwiedziny.

***

Kochani!

Życzę Wam wszystkiego dobrego na nadchodzące święta. Musicie przyznać, że pod wieloma względami są one szczególne. Z pewnością skłaniają do przemyśleń. Ważne, by wyjść z tego doświadczenia zdrowym.

Wasz Kitsune

20 komentarzy:

  1. Dla ciebie też,spędzić te świata jak najlepiej w miłości szczęściu i zdrowiu 😊😚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta są super! Mam nadzieję, że Ty także dobrze się bawisz :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. W oczekiwaniu na nowy rozdział zaczęłam czytać od nowa, a tu taka niespodzianka haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz będą Humory Króla.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Yeeeey :D Kiedy, kiedy?

      Usuń
    3. Dziś zacznę pisać, więc trudno powiedzieć. Przy dobrych wiatrach jutro. Jeśli nie wyrobię się przed piątkiem (od piątku do niedzieli mam zajęcia online), to zostaje przyszły tydzień.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Dzięki za nowy rozdział, zdrowych i spokojnych świąt Wielkanocnych!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh jak cudownie z rana znaleźć nowy rozdział :) Bardzo mi się podoba, Maks w końcu zaczyna się nieco ogarniać i daje Króliczkowi przestrzeń :) Dzięki Kitsune i wesołych świąt :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skończyłam Wybierz mnie! Kiedy druga część? Zajebiste :D

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję :)
      Nie wiem kiedy będzie druga część. Chciałbym to napisać jeszcze w tym roku. Mam rozgrzebane 2 nowe ebooki. Jeden prawie jest już skończony. A co potem? Zobaczymy.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Jak słodko i romantycznie. Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kitku... Blogger zjadł mój komentarz...
    Zacznę jeszcze raz xD
    Ten okres jest ciężki nie tylko z uwagi na święta, ale też na ogólną sytuację polityczno-socjalną. Jesteśmy zamknięci w klatce, otoczeni zakazami pozbawionymi konsekwencji. Jednak masz rację- ten okres daje nam dużo do myślenia. Mam nadzieję, że oprócz rozwodów po kwarantannie( ;P ), ludzie dojdą do wniosku, że szkoda jest marnować czas na głupoty, skupią się na swoich przyjemnościach, chwytaniu życia pełnymi garściami, spotkaniami z rodziną i znajomymi- bo kto wie, co będzie za parę lat? Może będziemy wszędzie musieli sobie łatwić przepustki i pełną gamme badań w obawie o kolejną pandemię? Mam nadzieję, że nie bo chcę zwiedzić trochę świata ;D

    Bardzo się cieszę że chłopaki w końcu zaczęli się otwierać tak prawdziwie na swój związek. W końcu widać ich zaufanie, ciepło i jak starają się. Cieszy mnie też, że bardzo irytujący mnie Peter Ford w końcu odsuwa się z tego trójkątu. Utożsamiam się non stop z Maxem gdy tem się irytował na ojca za wtrynianie nosa w ich sprawy :D Zamartwianie zamartwianiem, ale chłopowi ewidentnie brak zajęcia. Czekam więc na kolejny rozdział, bo cieszy mnie bardzo postęp w związku chłopaków i jestem go bardzo głodna :D

    Korzystając z okazji, stanę się chwilowo pasożytem i pytam na bezczela- czy możesz polecić jakieś interesujące i pochłaniające opowiadania BL?( Mpreg mile widziany ;p )Dawniej, gdy miałam jeszcze naście lat i rumieniec towarzyszył każdej pikantnej scenie, miałam całą listę takich genialnych blogów ;D Niestety zmiana telefonu skutecznie wykasowała tą listę z mojego życia, a pamiętam tylko Luanę, Leśnego Ptaka i ShikatTales xd
    Pozdrawiam, lovki i mokrego dyngusa! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, podłączam się do pytania o blogi, próbowałam coś znaleźć, ale tylko Twój mi przypadł do gustu. Może masz jakieś namiary?

      Usuń
    2. Dziękuję za miłe słowa :)
      Przykro mi, ale nie pomogę. Poza kilkoma blogami (w większości są to osoby, z którymi się przyjaźnię lub odwiedzam z sentymentu), nie czytałem i czytam opowiadań yaoi. Mam na koncie 2 przeczytane mpregi. Pierwszy autorstwa Luany. Drugi napisała moja przyjaciółka. Niestety, nie ukończyła tekstu. Czasami kupuję ebooki na Beezar lub Bucketbook, I to by było na tyle.
      Może inni pomogą?

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. No szkoda w takim razie :) Widocznie będę musiała jakoś wybłądzić do ciekawych blogów pasożytując na kimś innym ;P Te kupuję na Bucketbook( Beezar teraz coś się zepsuł i zauważyłam, że ludzie go zostawiają dla bucket)-głównie Luanę co prawda, ale nadal mało jest tam tak "żywych" postaci :c

      Dobrej nocy w każdym razie :)

      Usuń
  7. Hej,
    zastanawiam się jak króliczek zareaguje ba prezenty a zwłaszcza ba ich ilość, Max gofry, to następnym razem już sobie poradzisz ze śniadaniem do łóżka... Max bardzo się zmienił w stosunku do dawnego siebie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń