sobota, 26 lutego 2022

mpreg 112

 

„Bezsenne Noce"

Popijając poranną kawę przyglądam się namiotowi, który razem z tatą rozstawiliśmy w ogrodzie. Eli był bardzo podekscytowany możliwością biwakowania pod gołym niebem. Właśnie. Był. Już nie jest.

Po rozmowie z panią Loren coś się w nim zmieniło. Stał się cichy. Zamknięty w sobie. W kierunku namiotu nawet nie zerknął. Większość czasu spędza w łóżku. Bezustannie powtarza, że jest zmęczony lub śpiący. A kiedy nie śpi, rysuje.

Jestem wściekły. Bezsilny. Staram się, jak mogę, ale nic nie pomaga. Chowam twarz w dłoniach, po czym biorę kilka głębokich oddechów, by opanować stres.

Boję się. Może Eli naprawdę źle się czuje? Pytałem miliony razy, ale zawsze odpowiada, że nic mu nie jest. Jak mam w to wierzyć? Przecież on jest w ciąży! Może z dzieckiem dzieje się coś złego?

Mniej więcej godzinę temu rozmawiałem z lekarką. Ona także uważa, że w opisanej przeze mnie sytuacji dodatkowe badania rozwieją wszelkie wątpliwości. Muszę jedynie przekonać narzeczonego, aby pojechał ze mną do szpitala.

Odkładam brudny kubek do zmywarki i niczym skazaniec ruszam na górę. Wolę mieć pewność, że Króliczek nie rzuci się na ciastka od razu po przebudzeniu. Powinien być na czczo skoro mają mu pobierać krew.

Z ciężkim sercem siadam na brzegu łóżka i przez kilka chwil przyglądam się śpiącemu blondynowi. Wygląda tak spokojnie. Nie jest blady. Oddycha równomiernie. Mimo to nie zaryzykuję. Tu chodzi o jego zdrowie. Jego i maleństwa.

- Skarbie? – Ostrożnie odsuwam kołdrę. – Skarbie, obudź się.

- Max? – Zaspany małolat próbuje otworzyć oczy. – Chce spać – mruczy, próbując ponownie wsunąć się pod kołdrę.

- Wiem – z bólem serca odrzucam kołdrę na bok, utrudniając Eli zwinięcie się w kokon. – Prześpisz się w samochodzie, dobrze?

- Wyrzucasz mnie z naszego łóżka? – Króliczek pociera oczy, chroniąc je przed porannym słońcem.

- Nie wyrzucam. Skarbie… Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć. – Próbuję dobrać słowa w taki sposób, by ukochany się na mnie nie obraził.

- Coś się stało? – Zaniepokojony Eli powoli siada. Poprawia potargane włosy, które rozsypują się na jego ramiona.

- Ostatnio nie jesteś sobą. Bardzo dużo śpisz. Martwię się. To może być coś poważnego.

- Mówiłem ci, że nic mi nie jest. Mam chwilowy spadek formy, ale to minie. Po śniadaniu z pewnością poczuję się znacznie lepiej.

- Jesteś głodny. – Robi mi się przykro na myśl, że z powodu badań śniadanie nieco się opóźni.

- Przecież wiesz, że rano zawsze jestem głodny. – Króliczek uśmiecha się lekko, lecz jego uśmiech powoli gaśnie. – Czemu tak mi się przyglądasz?

- Rozmawiałem z twoją lekarką.

- Znowu? Tylko nie to! – Eli wywraca oczami, po czym w ramach protestu opada na poduszki. – Nie chcę jechać do szpitala. Termin badań przypada dopiero za półtora tygodnia.

- Błagam, nie odmawiaj – głaszczę chłopaka po rozpuszczonych włosach. – Przesypiasz całe dnie. Nie wychodzisz z domu. Ostatnio powiedziałeś, że jest ci słabo.

- Kiedy w końcu zrozumiesz, że nic mi nie jest? Przeszkadza ci, że chciałem trochę poleniuchować?

- Oczywiście, że nie przeszkadza. Po prostu bardzo się o ciebie boję. Zrozum mnie. Mam świadomość, że badania są męczące, ale… Skarbie, gdyby coś ci się stało… – Porywam w ramiona moją małą trusię. – Kocham cię. Kocham cię tak bardzo. Nienawidzę siebie za to, że nie daję ci spać i jeszcze narażam na nieprzyjemności związane z badaniami. Błagam, nie gniewaj się na mnie. Muszę mieć pewność, rozumiesz? Jesteś sensem mojego życia. Stawka jest zbyt wysoka. Nie mogę cię stracić. Ciebie i dziecka.

Moja płomienna przemowa sprawia, że Eli postanawia się poddać. Nic nie mówi. Nie musi. Jego mina cierpiętnika wystarczy za tysiące słów. Uwalnia się z mojego uścisku, po czym wstaje, poprawia włosy i pozbywa się góry od piżamy.

- Robię to tylko dla ciebie. Pamiętaj o tym.

- Jestem ci dozgonnie wdzięczny – kajam się, całując go w policzek.

- A ja jestem głodny – rozjuszona bestyjka zmierza w kierunku łazienki. – Zmarnujemy pół dnia na próżno. Badania nic nie wykażą.

- Nie szkodzi. Lepiej dmuchać na zimne – utwierdzam blondyna w przekonaniu, że dokonał słusznego wyboru.

- Twój ojciec to tyran – Króliczek żali się dziecku na swój ciężki los. – Zamiast słodyczy zapewnił nam masę atrakcji w gabinecie zabiegowym. Nici ze spania. Na seks też pewnie nie będę miał siły.

- Nie mów dziecku takich rzeczy! Jeszcze pomyśli sobie o nas coś gorszącego! – Robię się czerwony z zawstydzenia. – Kupię ci coś wyjątkowego na śniadanie. Masz moje słowo.

- Tak, jasne – kpi.

- Niedaleko szpitala otworzyli nową cukiernię. Sprawdziłem w Internecie. Ponoć sprzedają tam gofry z dżemem malinowym i polewą czekoladową. Brzmi kusząco, prawda?

- Może – w tonie Eli słychać wyłącznie obojętność.

- Kupię ci tonę gofrów. Albo nie. Kupię ci całą cukiernię, tylko się na mnie nie gniewaj.

- W to nie wątpię. – Eli przesuwa wieszaki w garderobie. Przez ostatnie dni zakładał wyłącznie piżamy. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby pojechał do szpitala w takim stroju.

- Nie musisz się ubierać, jeśli nie chcesz.

- Mam jechać goły? To coś nowego. Nie będziesz zazdrosny? – Prowokuje mnie w sposób, którego najbardziej nienawidzę.

- Opatrznie zrozumiałeś moje słowa. Tylko ja mogę na ciebie patrzeć. I tylko mnie wolno cię dotykać – warczę, okazując moją samczą zaborczość.

- Lekarka też będzie mnie dotykać. Na przykład tutaj – nastolatek przesuwa dłonią po swojej nagiej klatce piersiowej. Ma bardzo wrażliwą skórę. Reaguje na każde muśnięcie. – Nie przeszkadza ci to, mężu?

Moja samokontrola najwyraźniej spakowała walizki i wyjechała na długie wakacje, skoro dwie sekundy później Króliczek zostaje schwytany. Atakuję jego miękkie usta. Rozkoszuję się dotykiem krągłej pupy.

- Max… – Wzdycha przeciągle, gdy nieco się od niego odsuwam.

- Po badaniach dam ci tyle gofrów i seksu, ile tylko zechcesz. – Z całej siły staram się zapanować nad emocjami.

- Zostańmy w domu. Proszę – Eli chce mnie uwieść kolejnym pocałunkiem, ale udaje mi się przejrzeć jego nieczyste zagranie.

- Nie. – Podziwiam samego siebie za tę stanowczość. Co się ze mną dzieje? Znowu zachowuję się jak mój własny ojciec, który nauczył mnie, że dbanie o rodzinę zawsze zajmuje pierwsze miejsce. Jest priorytetem i nie ma od tego żadnych odstępstw.

- Jak chcesz – Króliczek strąca moje dłonie ze swojego boskiego tyłka.

- Skarbie – skomlę. – To dla twojego dobra.

- Dokładnie to samo pomyślałem. Żadnego dotykania. Dla mojego dobra. – Wściekły nastolatek ucieka do łazienki, mocno trzaskając drzwiami.

***

Szpital. Siedzę na plastikowym krzesełku. Czekam. Jestem tak zestresowany, że w głowie mi szumi od natłoku myśli. „A jeśli Eli jest na coś chory?”, „Na co Eli może być chory? Przecież wyglądał na zdrowego!”, „A dziecko? Czy wszystko z nim w porządku?”, „To moja wina, bo zareagowałem za późno!”, „Czemu to tak długo trwa?! Może powinienem tam wejść?!”

Cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną. Wstaję ze swojego miejsca. Po chwili siadam. Czuję, jak ręce mi drżą ze strachu.

Najgorsze jest to czekanie!

Właśnie sobie uświadomiłem, że identyczne emocje będą mi towarzyszyć w czasie porodu. Różnica polega na tym, że będę je musiał ostro pomnożyć. Jak ja to zniosę? Jak sobie poradzę? I jak Eli sobie poradzi? Jest taki kruchy… Nie! Muszę przestać o tym myśleć, bo oszaleję!

Mniej więcej po godzinie zostaję zaproszony do gabinetu. Lekarka Eli wita nas z uśmiechem na twarzy. Kiedy spotkaliśmy się wcześniej rzuciła w przelocie, że porozmawiamy po badaniach. Jestem typowym panikarzem. Wymogłem, aby sprawdzono co tylko się da. Rutynowe badania mogą być przecież mało dokładne. Chcę więc czarno na białym zobaczyć potwierdzenie, że Eli i dziecko są zdrowi. W przeciwnym wypadku mam przygotowany plan B. Zamierzam zabrać Eli do innego szpitala. Większego, nowoczesnego, gdzie z pewnością przeprowadzone zostaną jeszcze dokładniejsze badania. Na razie nie będę o tym wspominać, zwłaszcza na głos. Nie chcę wystraszyć Króliczka.

Nogi mam jak z galarety, gdy niepewnym krokiem podchodzę do narzeczonego, który leży już na specjalnym łóżku. USG to z pewnością najprzyjemniejsza część wizyty w szpitalu. Będziemy mogli zobaczyć nasze dziecko. Dostaniemy też zdjęcia, które wyślę rodzicom.

- Wszystko w porządku? – Szepczę do nastolatka, ściskając jego drobną dłoń.

- Nadal jestem zmęczony. I głodny – dodaje z lekkim wyrzutem.

- Wytrzymasz jeszcze kilka minut? – Dopytuję, bawiąc się palcami ukochanego.

- Znowu dopłaciłeś za dodatkowe badania, prawda? – Eli mierzy mnie zimnym spojrzeniem.

- Musiałem. Powiedziałeś, że źle się czujesz – zawzięcie bronię swojej decyzji.

- Przepraszam na chwilę – młody pielęgniarz, który pojawia się nie wiadomo skąd, każe mi się odsunąć. – Pomogę ci się rozebrać – zwraca się do Eli.

Gdybym był wilkiem, to byłby moment, w którym nastroszyłbym sierść i obnażył kły. Niestety, nie jestem wilkiem! Czemu nie jestem wilkiem? I czemu nie mogę rozszarpać go na strzępy?

Wstrzymuję oddech. Obcy facet najpierw pomaga Eli rozpiąć koszulę, a następnie smaruje jego brzuch żelem.

- Zaczynamy? – Głos lekarki przywołuje mnie do rzeczywistości.

Na ekranie monitora pojawia się nasz maluszek. Jest śliczny. Wyraźnie widzę, jak rusza rączkami i nóżkami, zupełnie jakby do nas machał. Eli nie umie ukryć wzruszenia. Na jego policzkach błyszczą łzy, które pospiesznie wyciera chusteczką.

- Syn czy córka? – Wredny pielęgniarz zadaje pytanie, na które ja także chciałbym znać odpowiedź.

- Wolimy niespodziankę – Króliczek jest nieugięty i wykazuje się refleksem.

- Skarbie, może powinniśmy sprawdzić? – Nieśmiało wtrącam się do rozmowy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi jednoznacznie wskazują, że Eli urodzi syna. Ja to wiem. On pewnie też przeczuwa, że mam rację. Czemu nie chce poznać płci dziecka?

- Nie – Eli stanowczo kręci głową. – Obiecałeś, że nie będziesz na mnie naciskać.

- Przepraszam. To silniejsze ode mnie – tłumaczę się pełen skruchy.

- Ja też wolałbym wiedzieć – pielęgniarz staje po mojej stronie.

- Panowie, spokojnie. Eli ma głos decydujący. Musicie więc uzbroić się w cierpliwość i poczekać do rozwiązania – ginekolog puszcza oko do swojego pacjenta. Trzyma jego stronę, a na mnie zawsze spogląda dość nieufnie. Podejrzewam, że zna prawdę o tym, jaki byłem niedobry dla Eli na początku ciąży. Wie też, że to z mojego powodu znalazł się w szpitalu.

- Czy z dzieckiem wszystko w porządku? – Zadaję pytanie, które od dawna spędza mi sen z powiek.

- Tak, maluszek rozwija się prawidłowo. Wszystkie badania są w normie. Nie ma powodu do niepokoju.

- Jest pani pewna? Eli jest senny i na nic nie ma siły. Może powinien zostać w szpitalu na obserwacji? – Dzielę się swoimi najczarniejszymi przemyśleniami.

- Max! – Oburzony ciężarny piorunuje mnie wzrokiem.

- Zapewniam pana, że nie dzieje się nic niepokojącego. Rozmawialiśmy już na temat hormonów, prawda?

Hormony… Wszystko tłumaczy hormonami. Przeglądałem trochę artykułów o ciąży w Internecie. Witaminy, odpoczynek, spacery. Ja to wszystko rozumiem, ale czy ona rozumie, że tu chodzi o Eli? On jest całym moim światem. Otoczyłbym go puchową chmurką, gdybym tylko mógł.

Lekarka drukuje dla nas zdjęcie. Wyznacza także termin kolejnej wizyty. Zapisuje coś na komputerze, lecz jestem pochłonięty swoimi myślami i nie słucham uważnie wszystkich zaleceń.

- Proszę – pielęgniarz częstuje Eli saszetką, która zawiera mus owocowy oraz jakieś dodatki. – Mówiłeś, że jesteś głodny.

- Dziękuję – blondyn od razu zabiera się do jedzenia. – Max obiecał, że po badaniach zabierze mnie na gofry.

- Powinieneś uważać na cukier – poucza mojego narzeczonego, jednocześnie pomagając mu się ubrać. – Zdrowa dieta jest bardzo ważna.

- Jeśli Eli chce gofry, dostanie gofry – tym razem nie potrafię się powstrzymać. Mam dosyć szpitala, badań oraz faceta, który maca mojego Króliczka. – Idziemy? – Odbieram Eli saszetkę i z lubością wyrzucam ją do kosza na śmieci, który znajduje się kilka metrów dalej.

- Niczym rasowy koszykarz – pielęgniarz gwiżdże z wrażenia.

- Lubię sport. Zwłaszcza walkę na pięści – uśmiecham się złośliwe na pożegnanie.

- Będę o tym pamiętał – mój nowy wróg cofa się do swojego narożnika.

Przemierzając szpitalny korytarz zauważam plakat szkoły rodzenia oraz kilka par, które czekają na zajęcia.

- Może my też powinniśmy się zapisać? Jak sądzisz? – Sięgam po jedną z ulotek, które są rozłożone na niewielkich regałach i wręczam ją blondynowi.

- Uczestniczyłem w kursie online – Eli zbywa temat, który wydaje mi się dość ważny.

- To może być fajna zabawa. Dowiedzielibyśmy się różnych istotnych rzeczy – próbuje zachęcić chłopaka do zmiany nastawienia.

- Dużo czytałem o ciąży i porodzie. Jestem przygotowany.

- Ty tak, a co ze mną? – Marudzę, przytrzymując szklane drzwi, aby mój ukochany mógł wydostać się bezpiecznie na zewnątrz.

- Max, nie chcę cię urazić, ale szkoła rodzenia to nie miejsce dla ciebie. Zacząłbyś wariować bardziej niż teraz. Odpuść ten temat, dobrze ci radzę.

- Skarbie, nie bądź taki. Gdzie twoja wiara w moje dobre intencje? – Odblokowuję alarm w samochodzie. – Ja chcę się uczyć. Chcę być dla ciebie wsparciem w czasie porodu.

- Twoim zadaniem będzie trzymanie mnie za rękę. Niczego więcej nie oczekuję.

- W szkole rodzenia uczą jak zająć się dzieckiem. Można też poznać nowych znajomych. Nie chcesz mieć przyjaciół?

- Przyjaciół? – Eli zaczyna się szczerze śmiać. – Max, pięć minut temu wyrwałeś mi mus owocowy z ręki. Zrobiłeś to z zazdrości. Zajęcia prowadzą głównie mężczyźni. Naprawdę chcę patrzeć na to, jak będą mnie klepać po brzuchu lub rozkładać nogi?

- Co?! Żartujesz, tak?! – Wpadam we własną pułapkę. Eli… Mój Eli… Miałby być dotykanym przez… Nie! Absolutnie nie!

- Trzeba też oglądać filmy o porodzie. Zemdlejesz, gdy to zobaczysz – Króliczek kładzie mi rękę na ramieniu, okazując wsparcie. – Zaufaj mi, to nie jest miejsce dla ciebie.

- Pewnie masz rację – przytakuję, zaciskając dłonie na kierownicy.

- Jedźmy już. Jestem bardzo głodny.

Nie dobrnęliśmy jeszcze do końca ciąży, a ja już jestem u kresu wytrzymałości. I pomyśleć, że mamy w planach kolejne dzieci. Jak sobie poradzę, gdy nasz synek będzie już na świecie, a Eli znowu zajdzie w ciążę? Obserwując moich znajomych wydawało mi się, że to nic takiego. Jak mogłem być aż takim ignorantem?

Kiedy Eli zajada się obiecanymi goframi, poświęcam czas na dokładne sprawdzenie wszystkich zaleceń. Wydaje mi się, że robimy wszystko tak, jak powinniśmy. Mamy w domu witaminy. Dbam o to, aby Eli odżywiał się zdrowo i regularnie. Przydałoby się wprowadzić więcej elementów relaksacyjnych. Może uda mi się namówić go na krótki wyjazd? Zmiana otoczenia zawsze jest pozytywna.

- Skarbie, co powiesz na małe wakacje? Moglibyśmy wyjechać do Spa, za granicę.

- Chcesz jechać do Spa? – Eli wydaje się zdziwiony moją propozycją. – Nie wiedziałem, że lubisz takie rzeczy.

- Gdzie chciałbyś pojechać? – Pełen entuzjazmu sięgam po swój telefon. – Wystarczy, że wskażesz miejsce, a ja zarezerwuję bilety na samolot.

- Chcę do domu. To był ciężki dzień.

- Skarbie, ja nie żartuję. Wyjedźmy gdzieś. Będziemy spacerować po plaży, chodzić na masaże. Jeść egzotyczne potrawy.

- Max, tu jest mi dobrze. Naprawdę.

- Utknęliśmy na wsi, gdzie nie ma żadnych atrakcji. Nie ma galerii sztuki, nie ma koncertów czy eleganckich restauracji. Tymczasem świat stoi przed nami otworem. Skorzystajmy z tego. Wybierz dowolne miejsce. – Pełen nadziei przemowie czekam na decyzję narzeczonego.

- Dobrze mi na wsi. Lubię nasz dom. Lubię spędzać czas z twoimi rodzicami. Jestem szczęśliwy, a ty nie?

- Oczywiście, że tak. Chodzi o to, że mogę dać ci znacznie więcej, rozumiesz? Nie musimy tu siedzieć. Możemy podróżować. Pławić się w luksusie.

- A jak nazwiesz to co robimy teraz? Siedzimy w tym miłym miejscu, gdzie możemy jeść gofry. Dziecko jest zdrowe. W ogrodzie mamy namiot. Naprawdę uważasz, że jeśli polecimy na drugi koniec świata, to coś się zmieni? Nadal będziemy tak samo szczęśliwi. Gdziekolwiek będziemy, ja i tak będę cię kochał tak samo mocno.

- Wiem – odkładam telefon na stolik.

- Skoro wiesz, to dlaczego jesteś smutny?

- Nie jestem smutny. Chodzi mi wyłącznie o ciebie.

- Max, ja naprawdę jestem zmęczony. Nie mam siły, by lecieć z tobą na koniec świata.

- Rozumiem.

Zapada cisza. Eli kończy drugiego gofra, a ja zbieram się w sobie, aby podzielić się z nim swoimi uczuciami.

- W sumie to nie rozumiem. Moja męska duma czuje się odrobinę urażona. Prawda jest taka, że ja także potrzebuję zmiany. Chciałbym, aby ciąża wiązała się z miłymi wspomnieniami, do których obydwoje będziemy mogli wracać. Jak na razie wspominać możemy mroczny czas w moim mieszkaniu, gnieżdżenie się kątem u rodziców, a potem trudy remontu i wmawianie sobie, że ten stary, rozwalający się dom na zadupiu to szczyt naszych marzeń.

- Lubisz nasz dom.

- Lubię, ale co z tego? Chcę ci dać więcej.

- To daj. – Eli spogląda mi głęboko w oczy. – Zostańmy tu do jutra. Wynajmiemy pokój w hotelu. Pójdziemy na kolację. Tego chcesz?

- Bardzo! – Czuję się tak, jakby odwiedził mnie Mikołaj z workiem pełnym prezentów.

- W takim razie śmiało, szukaj hotelu.

Łatwo powiedzieć „szukaj”. Znacznie trudniej to zrobić. Przeglądam ofertę, lecz nie znajduję nic, na czym warto by było zawiesić oko.

- O co chodzi? – Eli bez trudu czyta ze mnie, jak z otwartej książki.

- Nie spędzę nocy w pensjonacie, prowadzonym przez kogoś pokroju mojej matki. Chcę prawdziwego hotelu, gdzie docenią naszą złotą kartę kredytową.

- Jak daleko stąd znajduje się twój wymarzony, luksusowy hotel?

- Niedaleko – rzucam beznamiętnym tonem. – Pojedziesz tam ze mną? Teraz?

- Tak. Kocham cię i chcę, abyś miło wspominał ciążę.

- Pójdziemy do kasyna i na kolację? – Upewniam się, że mój wybranej nie zmieni zdania.

- Powinniśmy wrócić i spakować trochę ubrań. – Zdroworozsądkowy Króliczek za łatwo zapomina, że to ma być szalona przygoda, a nie zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach emerycki wyjazd, na który z pewnością się nie pisze.

- Chodź – biorę go za rękę. – Od teraz mąż wszystkim się zajmie.


8 komentarzy:

  1. Eh, narobiłeś mi smaka na gofry ty niedobroto ;) zazdroszczę Eli takiego Maxa mimo że to mega zazdrośnik. I jeszcze te spontaniczne wakacje, powodzi się chłopakom ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam ochotę na gofry, ale nie pamiętam co zrobiłem z gorfownicą. Muszę poszukać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Drogi Kitsune
    Rozdał cudowny jak zawsze, to jak max się martwi jest tak strasznie urocze. Jednak martwi mnie nastawienie króliczka wiadomo każdy może mieć gorszy okres ale nie wygląda to dobrze...
    Twoja Jelie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max wpadł na genialny pomysł. Niech się chłopak cieszy. A potem zobaczymy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Max szaleje, zaraz przedobrzy. Nie może zrozumieć że Eli ma pewnie dość atrakcji w życiu i bardzo ceni teraz spokojne i niespieszne życie. Zwłaszcza, że jest w ciąży. Króliczek ma stoicką cierpliwość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max codziennie dokonuje pewnych wyborów. Jedne są lepsze, inne gorsze. Za wszystkie wystawię mu rachunek :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Uuuu, coś się szykuje....

    OdpowiedzUsuń