„Bezsenne Noce"
Popijając poranną
kawę przyglądam się namiotowi, który razem z tatą rozstawiliśmy w ogrodzie. Eli
był bardzo podekscytowany możliwością biwakowania pod gołym niebem. Właśnie.
Był. Już nie jest.
Po rozmowie z panią
Loren coś się w nim zmieniło. Stał się cichy. Zamknięty w sobie. W kierunku
namiotu nawet nie zerknął. Większość czasu spędza w łóżku. Bezustannie powtarza,
że jest zmęczony lub śpiący. A kiedy nie śpi, rysuje.
Jestem wściekły.
Bezsilny. Staram się, jak mogę, ale nic nie pomaga. Chowam twarz w dłoniach, po
czym biorę kilka głębokich oddechów, by opanować stres.
Boję się. Może Eli
naprawdę źle się czuje? Pytałem miliony razy, ale zawsze odpowiada, że nic mu
nie jest. Jak mam w to wierzyć? Przecież on jest w ciąży! Może z dzieckiem
dzieje się coś złego?
Mniej więcej
godzinę temu rozmawiałem z lekarką. Ona także uważa, że w opisanej przeze mnie
sytuacji dodatkowe badania rozwieją wszelkie wątpliwości. Muszę jedynie
przekonać narzeczonego, aby pojechał ze mną do szpitala.
Odkładam brudny
kubek do zmywarki i niczym skazaniec ruszam na górę. Wolę mieć pewność, że
Króliczek nie rzuci się na ciastka od razu po przebudzeniu. Powinien być na
czczo skoro mają mu pobierać krew.
Z ciężkim sercem
siadam na brzegu łóżka i przez kilka chwil przyglądam się śpiącemu blondynowi.
Wygląda tak spokojnie. Nie jest blady. Oddycha równomiernie. Mimo to nie
zaryzykuję. Tu chodzi o jego zdrowie. Jego i maleństwa.
- Skarbie? –
Ostrożnie odsuwam kołdrę. – Skarbie, obudź się.
- Max? – Zaspany
małolat próbuje otworzyć oczy. – Chce spać – mruczy, próbując ponownie wsunąć
się pod kołdrę.
- Wiem – z bólem
serca odrzucam kołdrę na bok, utrudniając Eli zwinięcie się w kokon. –
Prześpisz się w samochodzie, dobrze?
- Wyrzucasz mnie z
naszego łóżka? – Króliczek pociera oczy, chroniąc je przed porannym słońcem.
- Nie wyrzucam.
Skarbie… Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć. – Próbuję dobrać słowa w taki sposób,
by ukochany się na mnie nie obraził.
- Coś się stało? –
Zaniepokojony Eli powoli siada. Poprawia potargane włosy, które rozsypują się
na jego ramiona.
- Ostatnio nie
jesteś sobą. Bardzo dużo śpisz. Martwię się. To może być coś poważnego.
- Mówiłem ci, że
nic mi nie jest. Mam chwilowy spadek formy, ale to minie. Po śniadaniu z
pewnością poczuję się znacznie lepiej.
- Jesteś głodny. –
Robi mi się przykro na myśl, że z powodu badań śniadanie nieco się opóźni.
- Przecież wiesz,
że rano zawsze jestem głodny. – Króliczek uśmiecha się lekko, lecz jego uśmiech
powoli gaśnie. – Czemu tak mi się przyglądasz?
- Rozmawiałem z
twoją lekarką.
- Znowu? Tylko nie
to! – Eli wywraca oczami, po czym w ramach protestu opada na poduszki. – Nie
chcę jechać do szpitala. Termin badań przypada dopiero za półtora tygodnia.
- Błagam, nie
odmawiaj – głaszczę chłopaka po rozpuszczonych włosach. – Przesypiasz całe
dnie. Nie wychodzisz z domu. Ostatnio powiedziałeś, że jest ci słabo.
- Kiedy w końcu
zrozumiesz, że nic mi nie jest? Przeszkadza ci, że chciałem trochę
poleniuchować?
- Oczywiście, że
nie przeszkadza. Po prostu bardzo się o ciebie boję. Zrozum mnie. Mam
świadomość, że badania są męczące, ale… Skarbie, gdyby coś ci się stało… –
Porywam w ramiona moją małą trusię. – Kocham cię. Kocham cię tak bardzo.
Nienawidzę siebie za to, że nie daję ci spać i jeszcze narażam na
nieprzyjemności związane z badaniami. Błagam, nie gniewaj się na mnie. Muszę
mieć pewność, rozumiesz? Jesteś sensem mojego życia. Stawka jest zbyt wysoka.
Nie mogę cię stracić. Ciebie i dziecka.
Moja płomienna
przemowa sprawia, że Eli postanawia się poddać. Nic nie mówi. Nie musi. Jego
mina cierpiętnika wystarczy za tysiące słów. Uwalnia się z mojego uścisku, po
czym wstaje, poprawia włosy i pozbywa się góry od piżamy.
- Robię to tylko
dla ciebie. Pamiętaj o tym.
- Jestem ci
dozgonnie wdzięczny – kajam się, całując go w policzek.
- A ja jestem
głodny – rozjuszona bestyjka zmierza w kierunku łazienki. – Zmarnujemy pół dnia
na próżno. Badania nic nie wykażą.
- Nie szkodzi.
Lepiej dmuchać na zimne – utwierdzam blondyna w przekonaniu, że dokonał
słusznego wyboru.
- Twój ojciec to
tyran – Króliczek żali się dziecku na swój ciężki los. – Zamiast słodyczy
zapewnił nam masę atrakcji w gabinecie zabiegowym. Nici ze spania. Na seks też
pewnie nie będę miał siły.
- Nie mów dziecku
takich rzeczy! Jeszcze pomyśli sobie o nas coś gorszącego! – Robię się czerwony
z zawstydzenia. – Kupię ci coś wyjątkowego na śniadanie. Masz moje słowo.
- Tak, jasne – kpi.
- Niedaleko
szpitala otworzyli nową cukiernię. Sprawdziłem w Internecie. Ponoć sprzedają
tam gofry z dżemem malinowym i polewą czekoladową. Brzmi kusząco, prawda?
- Może – w tonie
Eli słychać wyłącznie obojętność.
- Kupię ci tonę
gofrów. Albo nie. Kupię ci całą cukiernię, tylko się na mnie nie gniewaj.
- W to nie wątpię.
– Eli przesuwa wieszaki w garderobie. Przez ostatnie dni zakładał wyłącznie
piżamy. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby pojechał do szpitala w takim stroju.
- Nie musisz się
ubierać, jeśli nie chcesz.
- Mam jechać goły?
To coś nowego. Nie będziesz zazdrosny? – Prowokuje mnie w sposób, którego
najbardziej nienawidzę.
- Opatrznie
zrozumiałeś moje słowa. Tylko ja mogę na ciebie patrzeć. I tylko mnie wolno cię
dotykać – warczę, okazując moją samczą zaborczość.
- Lekarka też
będzie mnie dotykać. Na przykład tutaj – nastolatek przesuwa dłonią po swojej
nagiej klatce piersiowej. Ma bardzo wrażliwą skórę. Reaguje na każde muśnięcie.
– Nie przeszkadza ci to, mężu?
Moja samokontrola
najwyraźniej spakowała walizki i wyjechała na długie wakacje, skoro dwie
sekundy później Króliczek zostaje schwytany. Atakuję jego miękkie usta.
Rozkoszuję się dotykiem krągłej pupy.
- Max… – Wzdycha
przeciągle, gdy nieco się od niego odsuwam.
- Po badaniach dam
ci tyle gofrów i seksu, ile tylko zechcesz. – Z całej siły staram się zapanować
nad emocjami.
- Zostańmy w domu.
Proszę – Eli chce mnie uwieść kolejnym pocałunkiem, ale udaje mi się przejrzeć
jego nieczyste zagranie.
- Nie. – Podziwiam
samego siebie za tę stanowczość. Co się ze mną dzieje? Znowu zachowuję się jak
mój własny ojciec, który nauczył mnie, że dbanie o rodzinę zawsze zajmuje
pierwsze miejsce. Jest priorytetem i nie ma od tego żadnych odstępstw.
- Jak chcesz –
Króliczek strąca moje dłonie ze swojego boskiego tyłka.
- Skarbie – skomlę.
– To dla twojego dobra.
- Dokładnie to samo
pomyślałem. Żadnego dotykania. Dla mojego dobra. – Wściekły nastolatek ucieka
do łazienki, mocno trzaskając drzwiami.
***
Szpital. Siedzę na
plastikowym krzesełku. Czekam. Jestem tak zestresowany, że w głowie mi szumi od
natłoku myśli. „A jeśli Eli jest na coś chory?”, „Na co Eli może być chory?
Przecież wyglądał na zdrowego!”, „A dziecko? Czy wszystko z nim w porządku?”,
„To moja wina, bo zareagowałem za późno!”, „Czemu to tak długo trwa?! Może
powinienem tam wejść?!”
Cierpliwość nigdy
nie była moją mocną stroną. Wstaję ze swojego miejsca. Po chwili siadam. Czuję,
jak ręce mi drżą ze strachu.
Najgorsze jest to
czekanie!
Właśnie sobie
uświadomiłem, że identyczne emocje będą mi towarzyszyć w czasie porodu. Różnica
polega na tym, że będę je musiał ostro pomnożyć. Jak ja to zniosę? Jak sobie
poradzę? I jak Eli sobie poradzi? Jest taki kruchy… Nie! Muszę przestać o tym
myśleć, bo oszaleję!
Mniej więcej po
godzinie zostaję zaproszony do gabinetu. Lekarka Eli wita nas z uśmiechem na
twarzy. Kiedy spotkaliśmy się wcześniej rzuciła w przelocie, że porozmawiamy po
badaniach. Jestem typowym panikarzem. Wymogłem, aby sprawdzono co tylko się da.
Rutynowe badania mogą być przecież mało dokładne. Chcę więc czarno na białym
zobaczyć potwierdzenie, że Eli i dziecko są zdrowi. W przeciwnym wypadku mam
przygotowany plan B. Zamierzam zabrać Eli do innego szpitala. Większego,
nowoczesnego, gdzie z pewnością przeprowadzone zostaną jeszcze dokładniejsze
badania. Na razie nie będę o tym wspominać, zwłaszcza na głos. Nie chcę
wystraszyć Króliczka.
Nogi mam jak z
galarety, gdy niepewnym krokiem podchodzę do narzeczonego, który leży już na
specjalnym łóżku. USG to z pewnością najprzyjemniejsza część wizyty w szpitalu.
Będziemy mogli zobaczyć nasze dziecko. Dostaniemy też zdjęcia, które wyślę rodzicom.
- Wszystko w
porządku? – Szepczę do nastolatka, ściskając jego drobną dłoń.
- Nadal jestem
zmęczony. I głodny – dodaje z lekkim wyrzutem.
- Wytrzymasz
jeszcze kilka minut? – Dopytuję, bawiąc się palcami ukochanego.
- Znowu dopłaciłeś
za dodatkowe badania, prawda? – Eli mierzy mnie zimnym spojrzeniem.
- Musiałem.
Powiedziałeś, że źle się czujesz – zawzięcie bronię swojej decyzji.
- Przepraszam na
chwilę – młody pielęgniarz, który pojawia się nie wiadomo skąd, każe mi się
odsunąć. – Pomogę ci się rozebrać – zwraca się do Eli.
Gdybym był wilkiem,
to byłby moment, w którym nastroszyłbym sierść i obnażył kły. Niestety, nie
jestem wilkiem! Czemu nie jestem wilkiem? I czemu nie mogę rozszarpać go na
strzępy?
Wstrzymuję oddech.
Obcy facet najpierw pomaga Eli rozpiąć koszulę, a następnie smaruje jego brzuch
żelem.
- Zaczynamy? – Głos
lekarki przywołuje mnie do rzeczywistości.
Na ekranie monitora
pojawia się nasz maluszek. Jest śliczny. Wyraźnie widzę, jak rusza rączkami i
nóżkami, zupełnie jakby do nas machał. Eli nie umie ukryć wzruszenia. Na jego
policzkach błyszczą łzy, które pospiesznie wyciera chusteczką.
- Syn czy córka? –
Wredny pielęgniarz zadaje pytanie, na które ja także chciałbym znać odpowiedź.
- Wolimy
niespodziankę – Króliczek jest nieugięty i wykazuje się refleksem.
- Skarbie, może
powinniśmy sprawdzić? – Nieśmiało wtrącam się do rozmowy. Wszystkie znaki na
niebie i ziemi jednoznacznie wskazują, że Eli urodzi syna. Ja to wiem. On
pewnie też przeczuwa, że mam rację. Czemu nie chce poznać płci dziecka?
- Nie – Eli
stanowczo kręci głową. – Obiecałeś, że nie będziesz na mnie naciskać.
- Przepraszam. To
silniejsze ode mnie – tłumaczę się pełen skruchy.
- Ja też wolałbym
wiedzieć – pielęgniarz staje po mojej stronie.
- Panowie,
spokojnie. Eli ma głos decydujący. Musicie więc uzbroić się w cierpliwość i poczekać
do rozwiązania – ginekolog puszcza oko do swojego pacjenta. Trzyma jego stronę,
a na mnie zawsze spogląda dość nieufnie. Podejrzewam, że zna prawdę o tym, jaki
byłem niedobry dla Eli na początku ciąży. Wie też, że to z mojego powodu
znalazł się w szpitalu.
- Czy z dzieckiem
wszystko w porządku? – Zadaję pytanie, które od dawna spędza mi sen z powiek.
- Tak, maluszek rozwija
się prawidłowo. Wszystkie badania są w normie. Nie ma powodu do niepokoju.
- Jest pani pewna?
Eli jest senny i na nic nie ma siły. Może powinien zostać w szpitalu na
obserwacji? – Dzielę się swoimi najczarniejszymi przemyśleniami.
- Max! – Oburzony ciężarny
piorunuje mnie wzrokiem.
- Zapewniam pana,
że nie dzieje się nic niepokojącego. Rozmawialiśmy już na temat hormonów,
prawda?
Hormony… Wszystko
tłumaczy hormonami. Przeglądałem trochę artykułów o ciąży w Internecie.
Witaminy, odpoczynek, spacery. Ja to wszystko rozumiem, ale czy ona rozumie, że
tu chodzi o Eli? On jest całym moim światem. Otoczyłbym go puchową chmurką,
gdybym tylko mógł.
Lekarka drukuje dla
nas zdjęcie. Wyznacza także termin kolejnej wizyty. Zapisuje coś na komputerze,
lecz jestem pochłonięty swoimi myślami i nie słucham uważnie wszystkich
zaleceń.
- Proszę –
pielęgniarz częstuje Eli saszetką, która zawiera mus owocowy oraz jakieś
dodatki. – Mówiłeś, że jesteś głodny.
- Dziękuję –
blondyn od razu zabiera się do jedzenia. – Max obiecał, że po badaniach zabierze
mnie na gofry.
- Powinieneś uważać
na cukier – poucza mojego narzeczonego, jednocześnie pomagając mu się ubrać. – Zdrowa
dieta jest bardzo ważna.
- Jeśli Eli chce
gofry, dostanie gofry – tym razem nie potrafię się powstrzymać. Mam dosyć
szpitala, badań oraz faceta, który maca mojego Króliczka. – Idziemy? – Odbieram
Eli saszetkę i z lubością wyrzucam ją do kosza na śmieci, który znajduje się
kilka metrów dalej.
- Niczym rasowy
koszykarz – pielęgniarz gwiżdże z wrażenia.
- Lubię sport.
Zwłaszcza walkę na pięści – uśmiecham się złośliwe na pożegnanie.
- Będę o tym
pamiętał – mój nowy wróg cofa się do swojego narożnika.
Przemierzając
szpitalny korytarz zauważam plakat szkoły rodzenia oraz kilka par, które
czekają na zajęcia.
- Może my też
powinniśmy się zapisać? Jak sądzisz? – Sięgam po jedną z ulotek, które są rozłożone
na niewielkich regałach i wręczam ją blondynowi.
- Uczestniczyłem w
kursie online – Eli zbywa temat, który wydaje mi się dość ważny.
- To może być fajna
zabawa. Dowiedzielibyśmy się różnych istotnych rzeczy – próbuje zachęcić
chłopaka do zmiany nastawienia.
- Dużo czytałem o
ciąży i porodzie. Jestem przygotowany.
- Ty tak, a co ze
mną? – Marudzę, przytrzymując szklane drzwi, aby mój ukochany mógł wydostać się
bezpiecznie na zewnątrz.
- Max, nie chcę cię
urazić, ale szkoła rodzenia to nie miejsce dla ciebie. Zacząłbyś wariować
bardziej niż teraz. Odpuść ten temat, dobrze ci radzę.
- Skarbie, nie bądź
taki. Gdzie twoja wiara w moje dobre intencje? – Odblokowuję alarm w
samochodzie. – Ja chcę się uczyć. Chcę być dla ciebie wsparciem w czasie
porodu.
- Twoim zadaniem
będzie trzymanie mnie za rękę. Niczego więcej nie oczekuję.
- W szkole rodzenia
uczą jak zająć się dzieckiem. Można też poznać nowych znajomych. Nie chcesz
mieć przyjaciół?
- Przyjaciół? – Eli
zaczyna się szczerze śmiać. – Max, pięć minut temu wyrwałeś mi mus owocowy z
ręki. Zrobiłeś to z zazdrości. Zajęcia prowadzą głównie mężczyźni. Naprawdę
chcę patrzeć na to, jak będą mnie klepać po brzuchu lub rozkładać nogi?
- Co?! Żartujesz,
tak?! – Wpadam we własną pułapkę. Eli… Mój Eli… Miałby być dotykanym przez…
Nie! Absolutnie nie!
- Trzeba też
oglądać filmy o porodzie. Zemdlejesz, gdy to zobaczysz – Króliczek kładzie mi
rękę na ramieniu, okazując wsparcie. – Zaufaj mi, to nie jest miejsce dla
ciebie.
- Pewnie masz rację
– przytakuję, zaciskając dłonie na kierownicy.
- Jedźmy już.
Jestem bardzo głodny.
Nie dobrnęliśmy
jeszcze do końca ciąży, a ja już jestem u kresu wytrzymałości. I pomyśleć, że
mamy w planach kolejne dzieci. Jak sobie poradzę, gdy nasz synek będzie już na
świecie, a Eli znowu zajdzie w ciążę? Obserwując moich znajomych wydawało mi
się, że to nic takiego. Jak mogłem być aż takim ignorantem?
Kiedy Eli zajada
się obiecanymi goframi, poświęcam czas na dokładne sprawdzenie wszystkich
zaleceń. Wydaje mi się, że robimy wszystko tak, jak powinniśmy. Mamy w domu
witaminy. Dbam o to, aby Eli odżywiał się zdrowo i regularnie. Przydałoby się
wprowadzić więcej elementów relaksacyjnych. Może uda mi się namówić go na krótki
wyjazd? Zmiana otoczenia zawsze jest pozytywna.
- Skarbie, co
powiesz na małe wakacje? Moglibyśmy wyjechać do Spa, za granicę.
- Chcesz jechać do Spa?
– Eli wydaje się zdziwiony moją propozycją. – Nie wiedziałem, że lubisz takie
rzeczy.
- Gdzie chciałbyś
pojechać? – Pełen entuzjazmu sięgam po swój telefon. – Wystarczy, że wskażesz
miejsce, a ja zarezerwuję bilety na samolot.
- Chcę do domu. To
był ciężki dzień.
- Skarbie, ja nie
żartuję. Wyjedźmy gdzieś. Będziemy spacerować po plaży, chodzić na masaże. Jeść
egzotyczne potrawy.
- Max, tu jest mi
dobrze. Naprawdę.
- Utknęliśmy na
wsi, gdzie nie ma żadnych atrakcji. Nie ma galerii sztuki, nie ma koncertów czy
eleganckich restauracji. Tymczasem świat stoi przed nami otworem. Skorzystajmy
z tego. Wybierz dowolne miejsce. – Pełen nadziei przemowie czekam na decyzję
narzeczonego.
- Dobrze mi na wsi.
Lubię nasz dom. Lubię spędzać czas z twoimi rodzicami. Jestem szczęśliwy, a ty
nie?
- Oczywiście, że
tak. Chodzi o to, że mogę dać ci znacznie więcej, rozumiesz? Nie musimy tu
siedzieć. Możemy podróżować. Pławić się w luksusie.
- A jak nazwiesz to
co robimy teraz? Siedzimy w tym miłym miejscu, gdzie możemy jeść gofry. Dziecko
jest zdrowe. W ogrodzie mamy namiot. Naprawdę uważasz, że jeśli polecimy na
drugi koniec świata, to coś się zmieni? Nadal będziemy tak samo szczęśliwi.
Gdziekolwiek będziemy, ja i tak będę cię kochał tak samo mocno.
- Wiem – odkładam telefon
na stolik.
- Skoro wiesz, to
dlaczego jesteś smutny?
- Nie jestem
smutny. Chodzi mi wyłącznie o ciebie.
- Max, ja naprawdę
jestem zmęczony. Nie mam siły, by lecieć z tobą na koniec świata.
- Rozumiem.
Zapada cisza. Eli
kończy drugiego gofra, a ja zbieram się w sobie, aby podzielić się z nim swoimi
uczuciami.
- W sumie to nie
rozumiem. Moja męska duma czuje się odrobinę urażona. Prawda jest taka, że ja
także potrzebuję zmiany. Chciałbym, aby ciąża wiązała się z miłymi
wspomnieniami, do których obydwoje będziemy mogli wracać. Jak na razie
wspominać możemy mroczny czas w moim mieszkaniu, gnieżdżenie się kątem u
rodziców, a potem trudy remontu i wmawianie sobie, że ten stary, rozwalający
się dom na zadupiu to szczyt naszych marzeń.
- Lubisz nasz dom.
- Lubię, ale co z
tego? Chcę ci dać więcej.
- To daj. – Eli
spogląda mi głęboko w oczy. – Zostańmy tu do jutra. Wynajmiemy pokój w hotelu.
Pójdziemy na kolację. Tego chcesz?
- Bardzo! – Czuję się
tak, jakby odwiedził mnie Mikołaj z workiem pełnym prezentów.
- W takim razie
śmiało, szukaj hotelu.
Łatwo powiedzieć „szukaj”.
Znacznie trudniej to zrobić. Przeglądam ofertę, lecz nie znajduję nic, na czym
warto by było zawiesić oko.
- O co chodzi? –
Eli bez trudu czyta ze mnie, jak z otwartej książki.
- Nie spędzę nocy w
pensjonacie, prowadzonym przez kogoś pokroju mojej matki. Chcę prawdziwego
hotelu, gdzie docenią naszą złotą kartę kredytową.
- Jak daleko stąd
znajduje się twój wymarzony, luksusowy hotel?
- Niedaleko –
rzucam beznamiętnym tonem. – Pojedziesz tam ze mną? Teraz?
- Tak. Kocham cię i
chcę, abyś miło wspominał ciążę.
- Pójdziemy do
kasyna i na kolację? – Upewniam się, że mój wybranej nie zmieni zdania.
- Powinniśmy wrócić
i spakować trochę ubrań. – Zdroworozsądkowy Króliczek za łatwo zapomina, że to
ma być szalona przygoda, a nie zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach
emerycki wyjazd, na który z pewnością się nie pisze.
- Chodź – biorę go
za rękę. – Od teraz mąż wszystkim się zajmie.
Eh, narobiłeś mi smaka na gofry ty niedobroto ;) zazdroszczę Eli takiego Maxa mimo że to mega zazdrośnik. I jeszcze te spontaniczne wakacje, powodzi się chłopakom ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż mam ochotę na gofry, ale nie pamiętam co zrobiłem z gorfownicą. Muszę poszukać :D
UsuńTwój Kitsune
Drogi Kitsune
OdpowiedzUsuńRozdał cudowny jak zawsze, to jak max się martwi jest tak strasznie urocze. Jednak martwi mnie nastawienie króliczka wiadomo każdy może mieć gorszy okres ale nie wygląda to dobrze...
Twoja Jelie
Max wpadł na genialny pomysł. Niech się chłopak cieszy. A potem zobaczymy :D
UsuńTwój Kitsune
Max szaleje, zaraz przedobrzy. Nie może zrozumieć że Eli ma pewnie dość atrakcji w życiu i bardzo ceni teraz spokojne i niespieszne życie. Zwłaszcza, że jest w ciąży. Króliczek ma stoicką cierpliwość.
OdpowiedzUsuńMax codziennie dokonuje pewnych wyborów. Jedne są lepsze, inne gorsze. Za wszystkie wystawię mu rachunek :D
UsuńTwój Kitsune
Uuuu, coś się szykuje....
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze coś się szykuje :D
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, wiem że nie trzeba panikowac od razu ale z drugiej strony taka ospałość wzbudza niepokój, och Max zazdrosny na calego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika