poniedziałek, 3 lipca 2017

mpreg 12

„Bezsenne Noce


Pierwszą rzeczą, jaką odnotowują moje zmysły zaraz po przebudzeniu jest fakt, iż czegoś brakuje. Zniknęło źródło ciepła, do którego tak uporczywie tuliłem się w nocy. Nie ma także miękkich pasm długich włosów, w których schowałem twarz. Za to poduszka nadal pachnie tak jak on. Był tutaj. To wcale mi się nie śniło, a to z kolei oznacza, że...
Otwieram oczy i siadam na łóżku. Przebrany i umyty Eli siedzi przy stole i z pasją oddaje się swojej sztuce. Zegar pokazuje szóstą. Czyżby wszystko wracało do normy?
- Nawet nie poczułem, jak wstałeś - rzucam się z powrotem na łóżko i naciągam na siebie kołdrę.
- To dobrze. Nie chciałem cię budzić.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.
- To może dzisiaj pojedziemy do szpitala? - silny stres mógł się odbić na dziecku.
- Nic mi nie jest. - Najwyraźniej on także nie przepada za lekarzami. - Miałeś rację. Przespałem się i wszystko wróciło do normy.
- Polecam się na przyszłość - uśmiecham się, licząc na to, że on również to zrobi.
- Masz spuchnięte ręce.
- Bo dawno nikt ode mnie nie oberwał - z dumą oglądam odniesione „rany”.
- Max, dziękuję...
- No coś ty - przerywam mu, nieco zmieszany. - Było, minęło - zaczynam się śmiać. Sam sposób, w jaki wymówił słowo „dziękuję” coś we mnie roztopiło.
Niestety mój dobry humor okazuje się nieco przedwczesny. Mija kilka dni, a Eli ani myśli o tym, by wyjść z domu. Całe dnie przesiaduje rysując albo w salonie albo w naszej sypialni. Pomimo drobnych sugestii, odmawia wyjścia nawet do ogrodu. Nie przeszkadza mi, że nagle stał się domatorem, ale odrobina świeżego powietrza z pewnością by mu nie zaszkodziła. Tym bardziej, że napastnik wciąż przesiaduje w areszcie i nieprędko go wypuszczą. Policja od dawna miała go na swojej czarnej liście. Poza tym, by nie poszerzono listy jego przewinień, ten cholerny drań stwierdził, że uległ „nieszczęśliwemu wypadkowi”. Szkoda... Liczyłem na to, że pognębię go swoimi zeznaniami.
Siedzę naprzeciwko Eli przy stole i od dłuższego czasu bezczelnie się w niego wpatruję. Początkowo robiłem tak po to, by go sprowokować, a teraz czekam aż dostrzeże moją obecność. Na nic więcej nie mogę liczyć. No dobrze, dosyć tego.
- Pójdziemy na spacer? - zagaduje go.
- Hmm? - pewnie nie wie o co zapytałem, tak bardzo pochłania go praca.
- Eli?
- Tak?
- Zgadzasz się? Bardzo się cieszę. Dokąd chcesz pójść?
- Ja? - w końcu unosi na mnie wzrok. - Tu mi dobrze, dziękuję.
- Ale mi jest źle.
- To idź - odpowiada beznamiętnie.
- Nie chcę iść sam. Chodź ze mną.
- Przepraszam Max, mam dużo pracy.
- Nie kłam. Boisz się wyjść z domu? Nie musisz, Mówiłem ci już, że on spędzi w areszcie ładnych kilka lat.
- Nie o to chodzi.
- A o co? Co się nagle takiego stało, że nawet w ogrodzie nie byłeś od kilku dni?
- Nic - zbywa mnie.
- Właśnie o tym mówię - wstaję ze swojego miejsca i obchodzę stół, by stanąć tuż za nim. - Zostaw to - wyciągam mu ołówek z ręki. - Wychodzimy.
- Nie chcę!
- Nie bój się. Pójdę z tobą - ponownie spoglądam mu w oczy, by wyczytać z nich prawdę, lecz to trudniejsze niż sądziłem.
- Nie boję się - odgryza mi się. - Po południu miało padać. Nie chcę zmoknąć - to prawda, pogoda jest dziś dość pochmurna, ale to i lepiej. Dzięki temu mam pewność, że nie nabawi się udaru od upałów.
- Idziemy - ostrożnie odsuwam jego krzesło.
- Nie chcę. Proszę, daj mi pracować - broni się jak może, wpijając się drobnymi palcami w rant stołu.
- Jeśli ze mną nie pójdziesz, wezmę cię na ręce i wyniosę.
- Nie zrobiłbyś tego... - poważnieje, oceniając czy mówię prawdę, czy tylko blefuję.
- Założymy się? - uśmiecham się chytrze, przekonany o swojej wygranej.
- Nie mam ochoty spacerować... Jestem zmęczony i mam masę pracy - narzeka, gdy otwieram drzwi od pokoju.
- Więc wolisz, abym cię wyniósł? - upewniam się.
- Nie - powolnie wstaje od stołu. - Mówił ci ktoś, że jesteś wredny i uparty?
- Ty. Wiele razy - uśmiecham się słodko, przepuszczając go przodem.
- Więc powiem jeszcze raz. Jesteś wredny, uparty, złośliwy, apodyktyczny... - wylicza bez wytchnienia.
- Śmiało, stać cię na więcej - dopinguję go, gdy zatrzymuje się przed drzwiami wyjściowymi, odgradzającymi go od świata zewnętrznego.
- Nie chcę... - szepcze.
- Chcesz. Spójrz, jakie to łatwe - popycham go nieco do przodu, a gdy jesteśmy na zewnątrz, blokuję je, by nie miał jak wrócić.
- Źle się czuję. Wolałbym się położyć.
- Za piętnaście minut wrócimy, obiecuję. Pójdziemy do końca ulicy i z powrotem, dobrze? - pytam z nadzieją w głosie.
- Do końca ulicy... - ocenia ten dystans bardzo dokładnie. Pewnie wydaje mu się, że to dość daleko, zwłaszcza po ostatnich przeżyciach.
- Mogę cię potrzymać za rękę, jeśli chcesz.
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie - prycha, lecz nie rusza się z miejsca.
- O co znowu chodzi?
- O nic - obejmuje brzuch i robi kilka kroków do przodu. Dostosowuję się do jego prędkości. Chciałbym, by odzyskał poczucie bezpieczeństwa.
Mija kilkanaście długich minut zanim udaje się nam dotrzeć do skrzyżowania.
- Widzisz, nic złego się nie dzieje. To spokojna okolica.
- Może dla ciebie - mruczy pod nosem.
- Pójdziemy nad jezioro? - celowo proponuję ten kierunek, bo wiem, że lubi spędzać tam czas.
- Jeśli chcesz... - udaje obojętnego. Mnie nie oszuka. W tym mikroskopijnym ciałku zagnieździł się strach, którego muszę się jak najszybciej pozbyć.
- Chcę - przyznaję z rozbrajającą szczerością, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
- Eli! Eli! - odwracam się słysząc złowróżbny krzyk oraz dzikie trąbienie, dochodzące ze znajomo wyglądającego samochodu.
- Freddy?! - oczy blondyna rozpromieniają się. Hotelarski dziedzic parkuje swój samochód na poboczu i wyskakuje z niego jeszcze w biegu.
- Ślicznie wyglądasz. Ciąża bardzo ci służy - próbuje pocałować złotowłosego w policzek. Chłopak nie jest zadowolony. Peszy go entuzjastyczne okazywanie uczuć. Odsuń się, szczeniaku, albo ja cię odsunę...
- Dzień dobry - w końcu dostrzega i moją obecność.
- Co tu robisz, Freddy? - ukrywam pogardę, wypowiadając jego imię.
- Eli, znalazłem dla ciebie idealne mieszkanie. Jeśli chcesz, możemy pojechać i je obejrzeć - proponuje mu.
- Teraz? Nie wiem... - waha się, spoglądając w moją stronę.
- Mówiłem ci, że ciężko o coś konkretnego w tej okolicy. Dziadek zna właścicieli, dlatego zgodzili się poczekać do jutra, zanim dadzą ogłoszenie do gazety. Nie ma czasu do stracenia! - łapie go za rękę i ciągnie w stronę swojego auta. - Odwiozę go wieczorem do domu - informuje mnie.
- Przepraszam, Max... - chłopak chciałby mi coś jeszcze powiedzieć, lecz jego porywaczowi bardzo się śpieszy. Zostaję sam.
Na podjeździe spotykam ojca, który wybiera się do miasteczka, sprawdzić jak przebiega wymiana wykładziny.
- Gdzie Eli? - od razu zauważa, że brakuje jego ulubieńca.
- Pojechał z Freddym oglądać jakieś mieszkanie.
- Freddy już wrócił? - dziwi się, by po chwili przywołać na usta uśmieszek zadowolenia.
- Czemu tak się cieszysz? - zaplatam ramiona na klatce piersiowej, coraz bardziej rozdrażniony.
- Bez powodu. Freddy to naprawdę dobry przyjaciel.
- Jeśli chcesz znać moje zdanie, to...
- Nie, Max, nie chcę. Eli jest zadowolony i tylko to się liczy, a ty masz im nie przeszkadzać, jasne? - niby jest spokojny, lecz jawnie mi grozi.
- Jak słońce - odpowiadam, wchodząc do domu. Idę prosto na górę i głośno trzaskam drzwiami. Cholerny Freddy! Zupełnie o nim zapomniałem! Jak on śmie! Przyjeżdża bez zapowiedzi, całuje Eli, nie zwracając uwagi na jego niechęć. Musi być taki wylewny? Nie wystarczyłoby, gdyby uścisnął mu dłoń? W dodatku wmusza mu jakieś mieszkanie nie wiadomo gdzie. Może to ja powinienem mu pomóc poszukać czegoś odpowiedniego? Przecież nasz dom jest tak mały, że nawet na łóżeczko dla dziecka nie ma miejsca. Ojciec wspominał, że chłopak chce tu zostać, bo ceny są znacznie przystępniejsze, a poza tym rodzice nie odmówią mu pomocy. Nie wyobrażam sobie tego. Dziecko ma mieszkać tu, ja oddalony o kilka godzin drogi... Do tego Freddy, plączący się miedzy nogami... A było już tak dobrze!
Sięgam po swój komputer i zaczynam przeglądać nieruchomości, lecz szybko się poddaję. Wszystkie domy są stare lub małe. Pozostają też inne nierozwiązane kwestie, takie jak praca, czy szkoła. Przecież mój synek zasługuje na coś lepszego niż miejscowa podstawówka. Edukacja jest taka ważna. Nie chcę, by skończył jak Eli. Swoją drogą co to za rodzice, którzy oddają dziecko córce i znikają? Nie interesował ich jego los? Nie chcieli wiedzieć jak wygląda, czy jest zdrowy, czy siostra dobrze się o niego troszczy? A może celowo wciska mi te historyjki, abym łagodniej go traktował? Wszystkich wokół owinął sobie wokół palca - moich rodziców, pana Robinsona, Freddiego, a teraz próbuje zrobić to ze mną. Tylko po co? Jaki ma w tym cel? Chce pieniędzy? O to mu chodzi? Próbuje wybadać, ile jestem w stanie zapłacić za dziecko? Może dlatego odstawia szopkę z poszukiwaniem mieszkania? Gdy wyciągnąłem go z domu, był przerażony, ale gdy pojawił się Freddy, od razu wsiadł do auta. Powinienem go bacznie obserwować, taka jest prawda.

Późnym popołudniem zabieram laptopa i przenoszę się na dół. Chcę być na miejscu, gdy Eli wróci do domu i usłyszeć co mówi o mieszkaniu. Mama i tata siedzą w kuchni przy stole i omawiają przyjęcie, za które nowa pani koordynator jest odpowiedzialna. Zaproszeni zostaną wszyscy dygnitarze z okolicy, a także mieszkańcy. To ma być wielki, rodzinny festyn, połączony w promowaniem naszego regionu. Mama liczy na to, że kolorowe stragany przyciągną rzeszę turystów w te piękne, choć nieco zapomniane okolice. Ja zajmuję się poprawkami do scenariusza, który wkrótce muszę oddać. Obiecałem reżyserowi oraz ludziom z wytwórni filmowej, że się z nimi spotkam. Kilkudniowy wyjazd nie jest mi obecnie na rękę. Wolałbym zostać i upewnić się, że Freddy trzyma swoje lepkie łapska z daleka od mojego synka. Gdy pomyślę, że mógłby nimi dotykać chłopaka, albo jego brzucha, zbiera mi się na wymioty.
Około dwudziestej zmęczony jasnowłosy w końcu wraca. Towarzyszy mu Freddy który mizdrzy się do moich rodziców, wręczając mamie materiały, które mają jej pomóc w przygotowaniu ulotek.
- Długo was nie było - nie wierzę! Czyżby tata w końcu dostrzegł zagrożenie ze strony tego fałszywie merdającego ogonkiem kundla?
- Dziadek koniecznie chciał, żebym przywiózł Eli na obiad, a potem pokazywałem mu mój studencki projekt, nad którym pracuje - tłumaczy się Freddy.
- A jak mieszkanie? - dopytuje mama.
- Właściciel nam go nie pokazał. Z początku był bardzo miły, bo myślał, że Freddy jest ojcem dziecka, lecz później uznał, że to nie wypada, abym mieszkał tam sam. Mógłbym mieć zły wpływ na innych wynajmujących.
- Witaj na wsi - komentuję słowa Eli, nie przerywając pracy.
- Jeśli chcesz, mogę z nim porozmawiać - tata ochoczo zaciera ręce, licząc na jakąś rozróbę.
- Nie trzeba, panie Ford. Poszukam czegoś innego.
- A ja z przyjemnością ci pomogę - dodaje Freddy. Jeszcze chwilę i ja też mu pomogę, znaleźć drogę do drzwi. Już późno. Niech wraca do domu...
- Dziękuję - we fiołkowych tęczówkach dostrzegam cień ulgi. Jak to możliwe, że jest mu wdzięczny? Przecież nic dla niego nie zrobił!
- Ty też mi pomagasz. Wpadnę jutro i pokażę ci to, nad czym obecnie pracuję. Liczę na to, że coś mi podpowiesz, bo chciałbym zaimponować profesorowi. - Zaimponować profesorowi? O czym on mówi? Co Eli ma dla niego zrobić? - W sumie mógłbyś mi też pomóc przy ulepszeniu strony internetowej. Znasz się na tym?
- Troszeczkę. Wszystko zależy od tego, jaki masz program graficzny.
- To może ulotki też byś zrobił, co? - organizuje Eli więcej pracy. Jak tak dalej pójdzie, to przekaże mu pensjonat.
- Dziękuję! Mam tyle na głowie, że nie wiem za co się zabrać - to się dopiero nazywa „przyjaciel”...
- Dlaczego mu nie odmówiłeś? - atakuję go, gdy widzę z jaką uwagą przegląda zgromadzone materiały, które porozkładał na swoim łóżku.
- To nic takiego, Max. Lubię pomagać.
- Pomagać? Spycha na ciebie rzeczy, których sam nie chce zrobić. Wyręcza się tobą - prycham gniewnie.
- Ma wiele obowiązków. Kończy studia i prowadzi rodzinny biznes.
- Ty też masz obowiązki. Jeśli zaniedbasz swoją pracę, wyrzucą cię z galerii. Z czego będziesz wtedy żyć?
- Nie musisz się o mnie martwić. Poradzę sobie.
- Ciągle to powtarzasz, a nie dalej jak kilka dni temu obydwaj widzieliśmy, jak sobie radziłeś.
- Podziękowałem ci. Czego jeszcze oczekujesz? - denerwuje się.
- Chcę, żebyś przestał zadawać się z Freddym. Mam wobec niego złe przeczucia.
- Nie możesz mnie o to prosić - zaczyna go bronić.
- Ja nie proszę, a żądam! Freddy się dla ciebie nie nadaje.
- Mylisz się. Jest dobry i troskliwy. Nie mam tu innych przyjaciół.
- A ja? - w końcu wykładam kawę na ławę.
- Max... Nie jesteś moim przyjacielem...
- Nie zaczynaj znowu tych bzdur! Nosisz moje dziecko i...
- Wiem, że dzidziuś jest dla ciebie ważny. Jednak musisz zrozumieć, że ja też bardzo go kocham.
- Akurat - wymyka mi się ta malutka drwina.
- Przyjaciele to partnerzy, rozumiesz? - zmienia taktykę.
- Nie - przyznaję lekko skołowany jego dziwnym rozumowaniem.
- Nie traktujesz mnie jak partnera. Jestem tylko przeszkodą, a skoro nie możesz mnie ominąć, próbujesz staranować siłą. Nie udawaj więc, że nagle mnie polubiłeś, bo to nieprawda.
- Freddy też cię nie lubi! Zależy mu na tym, by cię wykorzystać, a od tego jeden krok, by dobrać się do twoich majtek. Masz tego świadomość? - jasnowłosy mruga kilka razy a po chwili zaczyna się śmiać. - Przestań! Rozmawiamy o poważnych sprawach!
- Moje majtki to ostatnia rzecz, którą powinieneś się interesować.
- Nie będziesz sypiać z kim popadnie, jasne?!
- Dlaczego?
- Trudno zerwać ze starymi przyzwyczajeniami, co? - nie potrafię uwolnić się od sarkazmu.
- Max, przecież sam wielokrotnie powtarzałeś, że jestem tak brzydki, iż nikt mnie nie zechce. Od tamtej pory niewiele się zmieniło. Przytyłem, więc tym bardziej powinieneś być zadowolony. Przed Freddym drzwi do kariery stoją otworem. Odziedziczy pensjonat, skończy dobrą szkołę. Sądzisz, że spojrzałby na mnie przychylnym wzrokiem? Ciężarny biedak, bez stałej pracy... Nawet gdybym chciał by się do mnie dobierał, moje szanse są równe zeru. Tak naprawdę niewiele was różni. Osoby z dobrych domów nie lubią komplikować sobie życia, a ja jestem tylko problemem. A jeśli pan Robinson mnie zwolni, postaram się o inną pracę. Od piętnastego roku życia mieszkam sam, a wszystko posypało się w chwili, w której poznałem ciebie.
- Czyli nie zaprzeczasz, że chcesz z nim pójść do łóżka?! - to szokujące, że tak spokojnie o tym mówi.
- Jestem dorosły. Nie masz prawa mówić mi z kim wolno mi spać, a z kim nie.
- To przekaż ode mnie temu kundlowi, że jeśli tknie cię palcem, pożałuje.
- Zamierzasz grozić wszystkim moim przyjaciołom?
- Zamierzam troszczyć się o dobro mojego syna!
- A moje dobro? Wiesz, że ranisz moje uczucia?
- Uczucia? Gdybyś miał w sobie jakiekolwiek uczucia, zgodziłbyś się oddać mi dziecko, by nie musiało cierpieć u twego boku.
- Masz, weź je sobie, jeśli potrafisz! - zrywa się z łóżka i zdejmuje bluzę, którą rzuca na podłogę. Jego oczy zachodzą łzami. - No, na co czekasz?! To jedyna taka okazja! Zabierz swoje bezcenne dziecko, ty podły draniu! - znowu posunąłem się za daleko...
- Eli...
- Zabierz je! U ciebie będzie mu lepiej!
- Przecież wiesz, że nie mogę - dopiero teraz zdaje sobie w pełni sprawę z beznadziejności tej sytuacji.
- Skazujesz dziecko na cierpienie... - szydzi sobie ze mnie, używając tych samych słów.
- To nieprawda, dobrze o tym wiesz. Przepraszam. Więcej tak nie powiem, przysięgam - chłopak mnie nie słucha. Ucieka do łazienki.
Wyrzuty sumienia nie dają mi spać. Idę do kuchni i siadam przy stole. Wyciągam z kieszeni rysunek, który mu zabrałem. Muszę wszystko przemyśleć, nabrać dystansu. Od mojego przyjazdu żyję w ciągłym stresie. Nie wolno mi wyładowywać swoich frustracji na Eli, ale z drugiej strony... Miałem jasno sprecyzowane plany. Chciałem namówić go, by oddał mi dziecko. W naszych relacjach zaszła pewna subtelna zmiana. Z początku widziałem w nim tylko narzędzie. Zbędny element, który odgradza mnie od dziecka. Wmawiałem sobie, że jest wyłącznie moje, lecz to nieprawda. I choć sam przed sobą nie chcę się do tego przyznać, to wspólne mieszkanie wymusiło na mnie dostrzeżenie Eli - chłopaka o wielkim talencie i tajemniczej przeszłości, który kocha dziecko ponad wszystko. Coraz częściej łapię się na tym, iż zacząłem postrzegać mojego synka jako naszą, a nie tylko moją latorośl. Najdziwniejsze jest to, że zupełnie mi to nie przeszkadza. Oswoiłem tę myśl i nie wiem co dalej.

33 komentarze:

  1. A ja już się nakręciłam na kolejny rozdział "Zdrajcy"
    * tne się telefonem xD *

    Yyumiko ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomniałem o Zdrajcy. Wkrótce wrzucę nowy rozdział.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. boziu jak ja kocham to opowiadanie <3
    chcę więcej *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam obecnie fazę na Bezsenne Noce, stąd więcej rozdziałów :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ty dobry człowieku za ten czas zdąrzyłam przeczytać całą "Czekoladę" i "Kei'a" (ale dobiłeś mnie tym zakończeniem w Kei'u nigdy nie czytałam takiego wyciskacza łez) więc sobie już na razie odpuszcze czytanie kolejnego opowiadania bo zamiast spać to rano skończe je czytać ale no Kitsune czekam na następny rozdzialik

      Yumiko :*

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Kai nie był wyciskaczem łez. To opowiadanie jak wszystkie inne :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Atmosfera się zagęszcza!!! YES YES YES!!!!!!! Kitsune, jesteś po prostu słodki :) MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko słodki, ale i uroczy. Nie zapominaj o tym :D
      Owszem, dzieje się i dziać się będzie, ale to dopiero za pewien czas. Teraz skupię się na tym, by dokończyć Zdrajcę.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Witam :D
    Przybyłam i przeczytałam jak zawsze sie zakochałam w rozdziale :D
    Max zaczyna mięknąć i dobrze :)
    Pozdrawiam vip:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... Miłość czuć w powietrzu :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Max mnie irytuje, ale jego ojciec bardziej D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja go uwielbiam :D Lubię, gdy się miota, a tatuś go dołuje. Zasłużył na więcej :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Niech Eli poroni bo ten bobas urodzi się niemiły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego dzidziuś urodzi się niemiły? Nie rozumiem.

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Oni w końcu ogarną się? Może jakiś kompromis w końcu? Świetnie Max, że rozumiesz dziecko nie jest tylko twoje, ale wasze :)
    Nie mogę się doczekać kolejnych dialogów :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oni są bardzo ogarnięci, serio :D
      Nowy rozdział Bezsennych Nocy pojawi się dopiero wtedy, gdy zakończę Zdrajcę.

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Koooooooocham i chce wincyj 😂😂😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba :) To dla mnie bardzo ważne :) Więcej już niedługo, obiecuję :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Gratuluję pomysłów na opowiadania!
    Jest szansa, że mogę przesłać ci gdzieś fragment własnego autorstwa i powiesz mi, co myślisz ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje :)
      Jeśli masz ochotę, pisz :) To mój mail :

      kitsunedefox@gmail.com

      Z góry uprzedzam, że obecnie mam bardzo ciężki okres, więc może się zdarzyć, że przeczytanie Twojego fragmentu zajmie mi kilka dni.

      Twój Kitsune

      Usuń
  11. Kitsune, mam dosyć tych rozwydrzonych pannic, które nazywasz "Gąskami". Pora je pogonić. W jednym z komentarzy napisałeś o sobie, że jesteś uke. To się dobrze składa, bo ja stanę się Twoim seme. Podoba mi się Twoja osobowość i sposób myślenia. Szukałem kogoś takiego jak Ty. Zapraszam Cię na randkę i liczę na to, że się zgodzisz.

    Seme

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Seme :)
      To miłe, że tak uważnie czytasz komentarze. Niestety obecnie mam sporo rzeczy na głowie i czas na randki został ograniczony do zera. Wybacz.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. To nie było miłe :C Dlaczego nie lubisz Gąsek?

      Wegi

      Usuń
  12. Powiem Ci Kitsune, że wygrałeś i to tak na 1000%!Wcześniej mówiłam temu opowiadaniu nie, a teraz nie mogę się od niego oderwać! :o Jak ty to robisz? Coś pięknego!
    + Max, lubię Cię, ale jak czasem coś powiesz *głęboko wzdycha*

    PS. Wakacjuję (stworzyłam nowe słowo :D) sobie chwilkę, wchodzę na bloga, a tam co? Chcą gonić Gąski i podrywają Kitsusia! No nie wierzę! MB, tak pilnujesz? Nie miałaś być zastępczynią? :D

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
  13. Super portal randkowy :D
    Ale dlaczego my (Gąski)jesteśmy niby rozwydrzone??
    A tak to kiedy można się spodziewać rozdział jakiegoś??
    Pozdrawiam vip:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o tym pisałem. Już próbujecie mącić, ale nic z tego. Wasze szarogęszenie na tym blogu dobiegło końca.
      Kitsune napisał wyżej, że "ma ciężki okres", więc to logiczne, że rozdziały pojawią się wtedy, gdy będzie miał czas i ochotę na pisanie.
      Pisz sobie spokojnie, mój Lisie.

      Seme

      Usuń
    2. Możesz być sobie seme ale nie obrażaj Gąsek. Kitsune kiedyś napisał, że po części tego bloga tworzą czytelnicy w tym my, Gąski. Nie próbuj nas przeganiać zjawiając się nie wiadomo skąd i myśląc, że cokolwiek zmącisz.

      Wegi

      Usuń
  14. Przepraszam mam się bać czy jak?
    Zabawny jesteś hahahahaha :D

    OdpowiedzUsuń
  15. A pozatym pisał raczej do ciebie że nie ma czasu na randki
    O nas rozwydrzonych i szarogęsząco sie nic nie pisał czytaj uważne i nie wypowiadaj się w czyimś imieniu
    Pozdrawiam vip:D

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam,
    o tak niech właśnie Max myśli cały czas o Elim, to on powinien być na pierwszym miejscu...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  17. Hejeczka,
    cudnie, niech właśnie Max myśli przez cały czas o Eli, to on właśnie powinien być na pierwszym miejscu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń