sobota, 15 lipca 2017

Rozdział XXXIII

„Zdrajca


Powrót rodziców sprawia, iż nasze przygotowania wkraczają w decydującą fazę. Wszyscy czują presję. Radosne oczekiwanie zostaje szybko zamienione w wyścig z czasem, by ze wszystkim zdążyć, o niczym nie zapomnieć. Mam wrażenie, że najbardziej odbija się to na moim narzeczonym, który dodatkowo zmaga się z coraz silniejszymi bólami głowy. Staram się go izolować i wyciszyć, choć to trudne zadanie. Josh wymaga, abym cały czas był blisko, zupełnie jakbym był jego baterią, z której czerpie swoją siłę. Nie przeszkadza mi to. Wprost przeciwnie. Cieszę się i chciałbym, by nasze wspólne życie przebiegało w taki właśnie sposób. On należący tylko do mnie, a ja do niego.
W czwartkowy poranek przesuwam dłonią po zimnej pościeli, szukając jego ciepła. Jedyne, co znajduję, to pomięte prześcieradło i porozrzucane poduszki. Z niedowierzaniem przecieram zaspane oczy widząc, że jest zaledwie szósta. Nie chce mi się wstawać, ale muszę. Drzwi do sąsiedniego pokoju są uchylone. Czarnowłosy siedzi na dywanie i szczotkuje rude futro Cynamona, który łasi się do niego, wdzięczny za tak przyjemne pieszczoty.
- Wracaj do łóżka - warczę niezadowolony.
- Twoi rodzice niedługo tu będą. Muszę się przebrać i... - to wyjątkowo kiepskie kłamstwa.
- Masz na to kilka godzin. Skoro czas tak bardzo ci się dłuży, znajdę ci jakieś zajęcie - pochylam się nad nim i przyciągam do siebie, mocno obejmując ramionami jego szczupłe ciało.
- Tristan, przestań! - protestuje zaskoczony.
- A jeśli nie przestanę, to co mi zrobisz? - spoglądam mu prosto w oczy, stopniowo zmniejszając odległość miedzy naszymi ustami.
- To dla mnie bardzo ważne!
- To dla mnie też - całuję go powoli, czując jak stopniowo topi się w moich ramionach.
- Jesteś nieznośny i... - wciąż próbuje mnie odepchnąć.
- I? Jaki jeszcze jest twój mąż? - droczę się z nim.
- Jeszcze nie jesteś moim mężem.
- Za kilkanaście godzi to się zmieni - uśmiecham się, ponawiając atak na miękkie wargi. - Cudownie smakujesz. Muszę oduczyć cię tak wczesnego opuszczania łóżka.
- Lubię rano wstawać. Mam wtedy więcej czasu na... Tristan! - gani mnie, gdy biorę go na ręce i zanoszę do naszej sypialni.
- Jesteś zestresowany. Potrzebujesz odprężenia - wsuwam dłonie pod materiał jego szarej bluzy.
- Nie odwrócisz mojej uwagi za pomocą seksu. Twoi rodzice przyjeżdżają, a my...
- Pokochają cię równie mocno jak ja, zobaczysz - przerywam mu, głaszcząc po policzku.
- To nie jest nic pewnego. Nie znamy się, a ja niczego nie pamiętam.
- Skarbie, tak naprawdę to nie ma większego znaczenia. O co chodzi?
- Boję się... Boje się, że stanie się coś złego - wyznaje w końcu.
- Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Zatrudniłem mnóstwo ochrony. Dostęp do wyspy jest ograniczony. Nikt obcy cię nie tknie, przysięgam.
- A co, jeśli... - nabiera głęboko powietrza, bo wkładam rękę pod gumkę od jego dresów.
- Kocham cię, wiesz o tym?
- Ja też cię kocham. Bardzo - sapie.
- Udowodnij - skubię go za dolną wargę. Znam wszystkie jego słabe punkty. Wystarczy kilka chwil, by zupełnie się zatracił, zapominając o wszystkim.

Jeśli kiedykolwiek wcześniej twierdziłem, że kocham rodziców, byłem w błędzie. Tak naprawdę pokochałem ich w chwili, gdy ze względu na mnie, otworzyli serca dla kolejnego syna. Przestraszony i stremowany Josh, chowający się w moim cieniu, oswajał się z nimi powoli. Jego strach nie wynikał tylko i wyłącznie z powodu amnezji lub faktu, że wiąże się z innym mężczyzną. Prawda była znacznie bardziej skomplikowana. Chłopak nigdy nie miał rodziny. Wychowywany przez przypadkową krewną nie zaznał ciepła ani miłości. Ciotka o niego nie dbała. Nie kupowała mu prezentów, nie obchodziły ją jego urodziny, oceny w szkole, przyszłość. Był zbędny i dawała mu to odczuć na każdym kroku. Odkrycie tej bolesnej prawdy było trudnym doświadczeniem. Tak bardzo chciałem zapełnić tę pustkę w jego sercu, nauczyć go miłości. Udało mi się. Ta lekcja obnażyła bolesną prawdę i o mnie. Pierwszy raz w życiu stałem się zaborczy, a to uczucie sprawiło, iż nie potrafiłem choćby spróbować wyobrazić sobie jakiegokolwiek kompromisu, gdy o niego chodziło. Gdybym zdał sobie z tego sprawę wcześniej, być może Josh nie zostałby porwany i nie straciłby pamięci...

W nocy z piątku na sobotę nie umiem zmrużyć oka. Targają mną wyrzuty sumienia. Nie powiedziałem Joshowi wszystkiego o naszym związku, wykorzystując jego utratę pamięci jako idealną wymówkę. „Przecież go chronisz. Nie musi wiedzieć.” - tymi dwoma zdaniami zagłuszam sumienie.
Mój słodki ukochany śpi w moich ramionach, tuląc się ufnie. Ciągle mi powtarza, że to najbezpieczniejsze miejsce na świecie. Chciałbym, by tak właśnie było.
Jedząc śniadanie z rodziną uśmiechamy się do siebie ukradkiem. Każdy z nas ma swoją tajemnicę. W jego wypadku jest to silny ból głowy, który stara się od wczoraj zwalczyć potężną dawką leków. Jest nimi nieco otumaniony, ale nic nie daje po sobie poznać. Wszyscy i tak są zbytnio zaaferowani ceremonią.

- Wyglądasz niesamowicie - chwali mnie mama, gdy kończę się ubierać.
- Zawsze tak mówisz - odpowiadam, całując ją w rękę.
- Mam wyjątkowo przystojnego syna - przeczesuje moje sięgające ramion, brązowe włosy. - Gdzie Josh?
- Na tarasie. Powiedział, że musi pooddychać świeżym powietrzem.
- Zostawiłeś go samego? - dziwi się.
- Dennis go pilnuje.
- Czy mi się wydawało, czy wyglądał nieco blado?
- Przed tobą niczego się nie ukryje - wzdycham. - Znowu boli go głowa. Z dnia na dzień jest coraz gorzej, dlatego porwę go zaraz po ceremonii.
- O nie, synku. Nic z tego! Włożyłam sporo wysiłku, by wszystko było idealnie, a wy macie udawać, że tak właśnie jest.
- Mamo, proszę cię... Samolot... - nie chcę tu zostawać dłużej, niż to jest konieczne. Czeka nas rajska podróż poślubna i prywatny odrzutowiec, który zabierze nas na miejsce.
- Tata rozmawiał z Ronem, a ten z pilotem. Jeśli wyjdziesz z przyjęcia przed dwudziestą drugą, możesz się do mnie więcej nie odzywać - ostrzega mnie.
- Mamo, to niesprawiedliwe. My chcemy...
- Dwudziesta druga - powtarza z naciskiem. - Sprawdzę jak się miewa Josh.

Nasza ceremonia jawi mi się jako coś bajkowego. Miliony białych róż, które wydają cudowny zapach, błyszczące, szaro-niebieskie tęczówki ukochanego, który nie spuszcza ze mnie wzroku nawet na chwilę i ten najbardziej wyczekiwany moment, gdy wymieniamy się złotymi obrączkami.
- Nie bolało, prawda? - szepczę do mojego męża, gdy siadamy przy stole w towarzystwie najbliższej rodziny. Przeżyliśmy prawdziwe oblężenie w postaci tłumów, składających nam życzenia. Mój ojciec wzniósł toast, by goście mogli rozpocząć kolację. Josh niczego nie tknął. Dyskretnie zamieniłem się z nim talerzami, by nie robić mamie przykrości.
- Już żałujesz? - prowokuje mnie, unosząc brwi nieco w górę.
- Tak bardzo cię kocham. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A to wszystko dzięki tobie - splatam nasze palce, obserwując pary kołyszące się w takt muzyki.
- Nie zapominaj, że ja kocham cię bardziej - puszcza do mnie oko.
- Jak się czujesz?
- Zapomniałem tabletek z naszej sypialni, a przydałaby mi się jeszcze jedna porcja tego magicznego specyfiku, jeśli mamy tu spędzić kolejne dwie godziny - spogląda na zegarek. On także nie może się doczekać podróży poślubnej.
- Poczekaj tu na mnie. Przyniosę je - wstaję od stołu. Idąc w kierunku domu rozglądam się po otoczeniu. Wszyscy tu zebrani złożyli nam życzenia. Wszyscy, poza jednym wyjątkiem...
Wracając do ogrodu, zaglądam do biblioteki. Tak jak przypuszczałem, mój najlepszy przyjaciel imprezuje w samotności, sącząc złoty trunek.
- Ron, wszystko w porządku? - zagaduję go.
- Tak - odwraca się w moją stronę i unosi szklaneczkę do góry. - Napijesz się ze mną? - pyta z nadzieją w głosie.
- Josh na mnie czeka.
- Daj spokój. Tylko pięć minut. Chyba nie odmówisz jednego drinka najlepszemu przyjacielowi, co? - kusi mnie, nalewając nam bardzo szczodre porcje.
- Za co pijemy? - podchodzę bliżej niego i również spoglądam na ogród.
- Sam nie wiem.
- Nie złożyłeś mi życzeń z okazji ślubu - wypominam mu.
- Nie złożyłem i nie złożę. Małżeństwa są przereklamowane. Zwłaszcza jeśli wiążesz się z kimś, kto nie potrafi dotrzymać obietnicy...
- Ron, błagam cię. Nie dzisiaj - odstawiam szklankę na parapet, bo momentalnie przechodzi mi cała ochota na świętowanie.
- Chociaż nie jesteśmy spokrewnieni, zawsze byłeś i będziesz moim bratem. Zrobię dla ciebie wszystko. Oddam za ciebie życie, jeśli zajdzie taka potrzeba, lecz nie licz na to, że kiedykolwiek wybaczę temu zdrajcy.
- Mówisz o moim mężu, Ron. Wiesz, że kocham go ponad wszystko.
- Zdradził cię. Oszukiwał. Poniżył. Dałeś mu wszystko, a ta gnida tylko cię wykorzystywała - gorycz płynąca z jego ust zaprawiona jest sporą dawką alkoholu. Nie jestem pewny, czy ma na myśli Josha, czy raczej mówi o związku, który sam niedawno zakończył.
- To już przeszłość - ucinam temat.
- A jeśli nie? A jeśli zdradzi cię ponownie? Wpełznie do łóżka pierwszemu lepszemu. Myślałeś o tym? On nie kocha ciebie, a pieniądze. Wszyscy je kochają. W obliczu zer, zgromadzonych na naszym firmowym koncie, jesteśmy na przegranej pozycji - klepie mnie po ramieniu.
- Kocham go, a on kocha mnie. Jeśli chodzi mu o pieniądze, oddam mu je. Niech zabiera wszystkie. One nie mają dla mnie większego znaczenia.
- Kłamiesz - parska śmiechem. - A kto, jeśli nie one, pocieszyły cię po rozstaniu? Już nie pamiętasz, jak chodziłeś ze mną po nocnych klubach i sypiałeś z kim popadnie? Naprawdę uważasz, że zaliczyłbyś aż tyle osób, gdyby nie widziały w tobie nadzianego gościa?
- Przestań!
- To jest dopiero sprawiedliwość dziejowa, co? On zdradzał ciebie, a ty odbiłeś to sobie z nawiązką. Lubiłeś patrzeć na nich z góry, gdy cię zadowalali? Zawsze mnie zastanawiało, jak czujesz się z tym, że gdy on został porwany, ty beztrosko imprezowałeś, wkładając swojego... - przerywa swój wywód, pełen najgorszych plugastw.
- Skończyłeś? - sięgam po szklankę, którą mi nalał i opróżniam ją jednym tchem. - Dzięki za życzenia - ignoruję jego podły nastrój.
- Tristan...
- No tak, zapomniałeś o najważniejszym. Powinieneś dodać, że wyrzuciłem Josha z domu, prawda?
- Tristan...
- Gdy dowiedziałem się o zdradzie, po prostu otworzyłem drzwi i wystawiłem go na zewnątrz. A gdy zaczął się dobijać, kazałem portierowi usunąć go z budynku. Sądziłem, że mam go z głowy. Wyrzuciłem jego rzeczy...
- Tristan, już wystarczy... - próbuje mnie powstrzymać, lecz jest za późno. Skoro on jedzie po bandzie, to dlaczego ja nie miałbym tego zrobić?
- Nie. Od samego początku miałeś rację. Trzeba oczyścić atmosferę i zacząć nowe życie uwalniając negatywne emocje - dolewam sobie kolejną porcję whisky. - Właściwie to nie wyrzuciłem - kontynuuj przerwany wątek. - Rozszarpałem je, a potem spałem z każdym, kto tego chciał. I było mi z tym dobrze. Cieszyłem się, że mam go z głowy. Porywacz pewnie też się cieszył, bo to dzięki mnie go dopadł. To ja za to wszystko odpowiadam. Czy skoro mamy to już za sobą, możemy świętować?
- Tristan, wcale tak nie myślisz.
- Nie myślę? Przecież to wszystko prawda. Sam wiesz - bronię swojego zdania..
- Obróć się - prosi.
- Co się dzieje, Ron? Nagle masz skrupuły? Ja już dawno je straciłem - pluję jadem, choć spełniam jego polecenie. W tej samej chwili kryształowa szklanka wypada mi z reki i upada na podłogę. - Josh... Skarbie...
- Nie zbliżaj się do mnie! - krzyczy, widząc, iż robię krok w jego kierunku.
- Od jak dawna tu jesteś? - przełykam gulę w gardle, licząc na to, że nie słyszał treści naszej rozmowy.
- Ufałem ci... Jak mogłem być aż tak ślepy?! Od samego początku wydawało mi się, że traktujesz mnie z chłodną obojętnością! - po jego policzkach spływają pierwsze łzy.
- Kochanie, to nie tak, jak myślisz. Wszystko ci wytłumaczę.
- Nie będziesz mi niczego więcej tłumaczyć! Nie chcę cię nigdy więcej widzieć!
- Josh, uspokój się. Jesteś w szoku. Boli cię głowa. Mam twoje tabletki...
- Niczego od ciebie nie chcę!
- Nie mów tak. Wiesz, że cię kocham. Jesteś moim mężem i... - w tej samej chwili czarnowłosy przypomina sobie o niedawnym ślubie. Zdejmuje z ręki złoty krążek i rzuca nim we mnie na oślep.
- Potraktuj to, jako unieważnienie związku! - wybiega z biblioteki.
- Josh! - wołam za nim. Ron łapie mnie za ramię, uniemożliwiając pościg. - Puszczaj! - szarpię się.
- Zostaw go.
- Oszalałeś?! Muszę mu to wszystko wytłumaczyć!
- Daj mu chwilę. Uspokoi się, ochłonie i wtedy mu wszystko wyjaśnisz. Przecież nie ma szans, by się stąd wydostać - jego argumenty wydają mi się bardzo rozsądne. - Chodź, usiądź na chwilę - ciągnie mnie w kierunku skórzanej sofy.
- Ron, co ja zrobiłem? Co ja zrobiłem? - powtarzam gorączkowo, ukrywając twarz w dłoniach.
- Uspokój się. Trudno. Stało się i musimy zastanowić się, co dalej.
- Co dalej? No jak to co dalej? Przeprosisz i po sprawie - pociesza mnie.
- Jak dla mnie Josh nie wyglądał na ugodowo nastawionego - odpowiadam sarkastycznie.
- Nie bój się. Za godzinę będziecie w samolocie. Potem zabierzesz go do łóżka i do rana zapomni, że coś takiego w ogóle miało miejsce - podaje mi szklankę wody.
- Dłużej nie wytrzymam! - podrywam się ze swojego miejsca.
- Tristan, przepraszam. Gdybym trzymał język za zębami, to...
- To nie twoja wina. To ja ponoszę za wszystko odpowiedzialność.
- Jeśli mogę coś dla ciebie zrobić, to powiedz - kaja się.
- Trzymaj kciuki, by wszystko było dobrze.
Ręka mi się trzęsie, gdy wybieram numer do Dennisa i każę mu natychmiast odnaleźć chłopaka. Proszę także o pomoc szefa ochrony. Ich wysiłki idą na marne, bo mój mąż zapadł się pod ziemię.
- Przeszukaliśmy dom i wszystkie namioty weselne. Nasi ludzie przeglądają monitoring. Nigdzie go nie ma - informuje mnie zaniepokojony Dennis.
- Jak to nie ma?! To za co wam płacę?! Chcę natychmiast wiedzieć, gdzie on jest! - wrzeszczę.
- Tak jest, proszę pana.
Mija godzina, a poszukiwania nie dają żadnego rezultatu. Wpadam w panikę, wyobrażając sobie jak najgorsze scenariusze. Nie zapadł się pod ziemię! Musi gdzieś tu być!
- Synku, wszystko w porządku? - pyta ojciec, nie przestając się uśmiechać na mój widok.
- Tak, tato. Muszę odnaleźć Josha. Głowa go bolała i gdzieś się zaszył - wtajemniczam go w swoje sprawy.
- A ochrona?
- Szukają go od godziny.
- Znajdzie się. Pamiętaj, że stąd nie da się uciec.
- Więc gdzie on jest?
- Spokojnie, synku. Dowiemy się tego.
Ochronie udaje się ustalić, że jedynymi osobami, które opuściły wyspę, był senator Stanley, z którym ojciec blisko współpracuje oraz Ron. Szczerze wątpię, że senator wywiózłby w tajemnicy pana młodego. Ron także wydaje się poza kręgiem podejrzanych. Josh go nie cierpi. Nie poprosiłby go o pomoc, zwłaszcza po tym, co miało miejsce.
Kolejna godzina to już czarna rozpacz. Jestem gotowy, by zawiadomić policję oraz sprowadzić specjalną łódź do poszukiwań na morzu. Wbiegam do naszej sypialni i pośpiesznie ściągam z siebie frak oraz muchę. Odzywa się mój telefon, który wyciągam z kieszeni. Na wyświetlaczu pojawia się znajome imię...

30 komentarzy:

  1. MOŻE SAM WYJECHAŁ? CZY TO JEDNAK RON?! A CO JEŚLI TO JEGO BYŁA ŻONKA?! ALBO! Albo to ochrona...
    O mój boru. To pewnie Ron. Jednak nadal zastanawiam się nad motywem. To pewne, że zatrzymywał Tri specjalne! Ale dlaczego?... :c Wszystko wydaje się nie trzymać w całości. Liczę na to, że szybko dowiem się o co chodzi!
    I wiesz co? Znowu polubiłam jedną z postaci dopiero pod koniec serii. Chodzi mi o Josha. Ogarnęłam (no, próbowałam ogarnąć) jego odczucia. I pomyślałam, że jednak nie jest taki denerwujący jak wydawał mi się wcześniej :)
    Omg, jestem tak podekscytowana, że piszę "omg"! Kitsuś, masz dar Lisie!

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział wrzucę najpewniej jutro, więc będziesz musiała jeszcze troszeczkę poczekać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Nadal trzymają mnie emocje!

      Wegi

      Usuń
    3. A ja nadal nie skończyłem pisania :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Ja chcę następny rozdział ;3 ten jest idealny jak Ty potrafisz wszystko skomplikować ;o zawsze jak czytam to mam niedosyt i chcę więcej to jest w Twoim pisaniu najlepsze ;)) Tristan trochę mnie zawiódł ale można mu to wybaczyć teraz ważne by odszukał Josha i ładnie przeprosił :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł "Zdrajca" nie został przeze mnie wybrany bez powodu. Kto jest dobry, a kto zły? Czeka nas jeszcze kilka niespodzianek :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Ciekawe,czy Josh usłyszał także i to, że sam był zdrajcą, czy też właściwie, że za takiego był uważany... MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Josh... Taki samotny i opuszczony, a zły porywacz kręci się gdzieś po okolicy...

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Ty draniu!!! Kończyć w takim momencie. Ale powiem ci jedno: kocham twoje opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... Zasłużyłem :D
      Nie martw się. Do końca jeszcze sporo namieszam. Nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Właśnie za to kocham Twoje opowiadania :D

      Usuń
    3. I słusznie, bo wytrwale pracuję nad kolejnymi rozdziałami :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Powiem jedno nie ogarniam tego kompletnie :(
    Muszę chyba przeczytać jeszcze raz od początku może mi coś umknęło :/
    Pozdrawiam vip:|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego nie ogarniasz? Pomogę Ci zrozumieć.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Teraz to się zdenerwowałam mój komentarz jest wybrakowany niewiem jak to się stało??
      W każdym bądź razie Tristana i Ron mają szczęście ze są postaciami fikcyjnymi bo jak bym obu dorwała to bym wykastrowała i jeszcze kilka rzeczy bym im zrobila:/
      Pozdrawiam vip:D

      Usuń
    3. Tak? A ja chętnie przygarnąłbym Tristana. Mam wobec niego różne plany :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Ty draniu!!! Kończyć w takim momencie. Ale powiem ci jedno: kocham twoje opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazywasz mnie draniem po raz drugi? :P Aż tak Cię wkurzyłem? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. To było pozytywnie akurat :D.

      Po raz kolejny napiszę: jesteś genialny :D

      Usuń
    3. I słodki, i uroczy :) Oto cały ja :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Dlaczego mam być skromny? Nikt dobrze na tym nie wyszedł :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. O nie Josh trzymaj się i nie znikaj tak jestem tak napalona już myślałam że się dowiem kto jest zdrajcą a tu kapa ;-;
    A ty Tristan teraz to jakoś napraw bo popadne w depresje jak Josh sobie coś zrobi albo ktoś mu coś zrobi :(
    Fajny rozdzialik i czekam na więcej ;)

    Yumiko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracuje nad więcej. Nowy tydzień będzie bardzo napięty. Dowiecie się kto jest Zdrajcą, a potem pojawi się nowe opowiadanie... :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Nie mogę się doczekać zakończenia Zdrajcy. Z drugiej strony szkoda mi trochę, że się kończy

      Usuń
    3. A mi nie, bo nowe idzie :D Poza tym zamierzam zakończyć mocno dramatycznym akcentem, więc tym bardziej się cieszę :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Więc czekamy na to zakończenie i na nowe opowiadanie. Na pewno będzie genialne i nieprzewidywalne :D

      Usuń
    5. Owszem, będzie się działo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Ty też się cieszysz, że jestem draniem? :D

    Twój Kitsune

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    ślub no naprawdę pięknie wy\szedł, kiedy była to rozmowa Rona z Tristanem i to nagłe zmienienie zachowania Rona to pomyślałam, ze właśnie Josh stoi za drzwiami..., gdzie i w jaki sposób Josh zniknął? może Dennis ma coś wspólnego z tym....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń