„Są inni, gotowi wysłuchać mej historii…”
Kolejny idiota i jego tanie sztuczki! Mam wielką
ochotę kiwnąć palcem i obrócić go w garstkę prochu! Zamiast tego z całej siły
zaciskam dłonie na rzeźbionych oparciach królewskiego fotela. Drewno zaczyna
lekko trzeszczeć. Już czuję, jak niewielkie drzazgi wbijają się w moje palce.
Mroczna energia wewnątrz mnie powoli gęstnieje. Jeden ruch i ten wredny wąż
zniknąłby z powierzchni ziemi…
- Wasza wysokość… - Mój najwierniejszy doradca
niepewnie układa dłoń na moim prawym ramieniu. – Nie wato brudzić dywanu –
bezbłędnie odczytuje moje myśli.
- Skoro tak… – wzdycham ciężko, uwalniając antyczny
mebel z żelaznego uścisku. – Nie zmienia to jednak faktu, że mam na to wielką
ochotę… - Dzielę się z nim chwilowymi słabostkami. – Widziałeś Nefryta? W zamku
roi się od szpiegów i oszustów. Wolałbym wiedzieć, co ten szaleniec znowu
kombinuje.
- Panie, wampir dał mi ostatnio jasno do
zrozumienia, że jeśli znowu każę naszym ludziom, by go pilnowali, zamieni moje
życie w koszmar. Wiem, że nie żartował. - Norman doskonale orientuje się w
sytuacji.
- Nie obchodzi mnie to! Wiesz, jaki jest dla mnie
cenny?! Gdyby coś by mu się stało… - Fala lodowatego mroku otula moje serce.
Jeśli ktokolwiek byłby na tyle głupi, by tknąć mego ukochanego… Nie, nie chcę
nawet o tym myśleć!
- Kręci się wśród gości. Damy bezustannie plotkują o
jego sukni oraz diamentowej kolii, którą chyba widziałem na twoim biurku… - Na
twarzy mego doradcy pojawia się delikatny uśmiech.
Norman
towarzyszy mi od dnia urodzin i będzie przy moim boku aż do samej śmierci. Z
racji łączącej nas więzi, nie udało mi się ukryć mojego związku. Chociaż byłem
wyjątkowo ostrożny, czas spędzony u boku śpiącego długie tygodnie wampira od razu
zwrócił jego uwagę. Przesiadywanie w komnacie jeszcze by mi wybaczył. Jednak
gdy Nefryt w końcu się obudził… Byłem tak szczęśliwy, że wystarczyło jedno
spojrzenie, by wyciągnąć ze mnie prawdę.
- To tylko kilka błyszczących paciorków –
bagatelizuję sytuację.
- Doprawdy? Twój wampir, panie, jest najbardziej
wymagającym stworzeniem, jakie w życiu widziałem. Kapryśny, humorzasty, złośliwy…
- wylicza bez tchu.
- Nefryt jest cudowny i kocham go ponad wszystko –
ucinam temat.
Nie lubię rozmawiać o uczuciach. W moim świecie
miłość oznacza słabość. Gdyby moi wrogowie dowiedzieli się, że związałem się w
wampirem, jestem pewny, że poruszyliby niebo i ziemię, aby skrzywdzić mojego
anioła. Nie mogę być przy nim cały czas. Mam liczne obowiązki, a on nie pomaga
mi w ich wypełnianiu. Wprost przeciwnie. Zawsze chodzi swoimi ścieżkami.
To wina ojca, bo wykorzystywał go do tropienia
szpiegów. Ja również wiele razy prosiłem go o pomoc. Wiedziałem, że cierpi,
lecz tłumaczyłem to sobie dobrem królestwa. Gdyby nie on, tysiące ludzi
straciłoby życie. Jednak teraz to się zmieni. Po wielu latach sporów, udało się
wypracować pokój, a ja zyskałem moc o wiele silniejszą od tej, którą dysponował
poprzedni król. Nie muszę już eksploatować ukochanego. Wprost przeciwnie. Chcę,
by był przy mnie szczęśliwy. Spełnię każdą jego zachciankę i nie pozwolę, by
osoby takie, jak baron, zasmucały jego piękne oblicze.
Problemem jest jednak fakt, iż Nefryt, delikatnie
rzecz ujmując, nie przepada za Normanem. Nie ufa mu i jest o niego bardzo
zazdrosny. Ubzdurał sobie, że łączy nas coś „głębszego”. Rozumiem, skąd w nim
ta obawa. Utracił wszystkie ludzkie wspomnienia, a jego wampirzy ojciec rzucił
się w ogień. Jeśli doliczyć do tego setki lat samotności… Tak długo był obok, a
ja nie mogłem go przytulić, więc tym bardziej powinien zrozumieć, że ochronię go za
wszelką cenę! A Norman mi w tym pomoże, czy to się Nefrytowi podoba, czy nie.
- Panie, czy spotkasz się z baronem? – Mój doradca
wyrywa mnie z chwilowego zamyślenia.
- A mam inny wybór? – Odpowiadam pytaniem na jego
pytanie. – Nie mogę sobie pozwolić na kolejny bunt. Arystokracja, prędzej czy
później, przestanie mnie atakować, lecz zanim to nastąpi, muszę uzbroić się w cierpliwość.
– Na potwierdzenie własnych słów, zaczynam śledzić wskazówki zegara, który
nieśpiesznie odlicza czas.
- Póki to nastąpi, będą cię szarpać z każdej strony,
próbując wyrwać choć odrobinę władzy.
- Niech próbują.
- Powinieneś poprosić wampira o pomoc. Uporałby się
w tym problemem w przeciągu chwili.
- Nie! – przerywam mu ostro. – Poradzimy sobie bez
niego! To moje ostatnie słowo w tej kwestii! – Kończę dyskusję, wstając z
fotela. Moje gwałtowne zachowanie od razu zostaje skomentowane. Damy uśmiechają
się pobłażliwie, zasłaniając twarze wachlarzami z pawich piór, by móc swobodnie
wymienić między sobą drobne złośliwości. Norman kłania się sztywno i odchodzi.
Postanawiam spędzić chwilę w ogrodzie. Muszę się przewietrzyć przed starciem z
prawdziwym przeciwnikiem.
Powietrze dzisiejszej nocy jest chłodne i orzeźwiające.
Biorę kilka głębszych oddechów, by uspokoić nerwy i odzyskać panowanie nad
sobą. Chciałbym jak najszybciej znaleźć ukochanego, zabrać go do naszej
sypialni i poszukać ukojenia w kochających ramionach. Położyłbym głowę na jego
klatce piersiowej i pozwolił, by drobne dłonie głaskały mnie po włosach.
Potrzebuję go…
Najpierw obowiązki, a potem przyjemności – karcę samego
siebie, oddalając się w kierunku mojego gabinetu. Tak jak podejrzewałem,
przebiegły baron jest już na miejscu. Towarzysz mu córka, z którą próbował mnie
zeswatać oraz młodszy syn. Obydwoje mają ciemnobrązowe włosy.
- Długo kazałeś na siebie czekać, panie. – Chłodne powitanie
to z pewnością dopiero początek atrakcji, które dla mnie przygotował.
- Mów, czego chcesz. Nie mam czasu na bzdury.
Mógłbym rozegrać to inaczej. Udawać miłego i chętnego do współpracy, lecz czas mnie goni. Czuję się jak pospolity złodziej, który okrada Nefryta ze wspólnych minut. Noc niedługo dobiegnie końca i będę musiał odczekać kilkanaście godzin, zanim anioł łaskawie się obudzi.
Mógłbym rozegrać to inaczej. Udawać miłego i chętnego do współpracy, lecz czas mnie goni. Czuję się jak pospolity złodziej, który okrada Nefryta ze wspólnych minut. Noc niedługo dobiegnie końca i będę musiał odczekać kilkanaście godzin, zanim anioł łaskawie się obudzi.
- Panie… Nie denerwuj się tak… - Baron daje popis
swych oślizgłych manier. - Przybyłem do zamku osobiście, bo wszyscy dobrze znają
twoje pokojowe usposobienie. Zechciej więc napić się z nami wina. – Gestem przywołuje
syna, by nas obsłużył.
Przez chwilę przyglądam się nieco przestraszonemu
chłopakowi. Ma nie więcej niż czternaście lat. Ubrany jest z ciemnozielony
frak, który ozdabiają złote ornamenty. Identyczne zdobienia wyszyte są na sukni
jego siostry. Gdy podaje mi królewski kielich, jego dłoń lekko drży, zdradzając
niepewność.
- Wasza wysokość… - Szept młodzieńca jest prawie
bezgłośny.
- Dziękuję. – Odbieram od niego naczynie i przez
chwilę wpatruję się w jego zawartość. Słodkie wino ma intensywny, szkarłatny
kolor, który przypomina mi ostatni pocałunek Nefryta…
- Wypijmy za twoje zdrowie i długie lata panowania,
królu Cassianie! – DiMarone wznosi toast, uśmiechając się fałszywie. Nie mam
ochoty na wino, lecz nie wolno mi odmówić. Im szybciej będę miał go z głowy,
tym lepiej.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi, czy dalej
będziesz się zgrywać? – Odstawiam kryształowy puchar na stół, dając mu do
zrozumienia, że nuży mnie jego obecność.
- Królu, widzę, że to prawda, co o tobie mówią. – Mój
rozmówca śmieje się sztucznie. – Dobrze więc – chrząka. – Moja propozycja jest
następująca. Oddaję ci w prezencie moją córkę oraz syna. Możesz z nimi zrobić,
co tylko zechcesz. W zamian za to, obdarzysz moją rodzinę wpływami. Uczynisz
mnie namiestnikiem północy, a jeśli doczekasz się syna, uczynisz go prawowitym
następcą tronu. – Drobiazgowo przemyślał swoje żądania… No cóż, mam nadzieję, że
jest także gotowy na równie imponujące rozczarowanie.
- Coś jeszcze? – udaję, że zastanawiam się nad jego
szczodrą ofertą, każąc młodemu nalać sobie kolejny kieliszek wina. Liczę na to,
że alkohol podziała na mnie relaksująco i nie zabiję barona wiązką czarnej
energii w przeciągu kolejnych kilku minut.
- Tak, jest jeszcze jedna rzecz, który nie daje
nam spokoju. Mówiąc nam, mam na myśli większość arystokracji… - Mężczyzna
poważnieje. Z jego twarzy opada fałszywa maska, pod którą się dotąd chował. –
Żądamy, abyś pozbył się wampira.
- Rozumiem. – Unoszę wzrok i spoglądam mu prosto w
oczy. Dobrze wiem, że się mnie boi. Jestem potężnym demonem, a on jedynie
człowiekiem. Być może w lochach jego dworu przetrzymywane są jakieś zakazane
stworzenia, dzięki którym wymusza posłuszeństwo wśród podobnych sobie szczurów,
lecz ze mną nie pójdzie mu tak łatwo. Zwłaszcza, jeśli spróbuje wmieszać w całą
sprawę mojego ukochanego anioła.
- Jak już wspominałem, w zamian za twe ustępstwa,
wspomożemy cię w pilnowaniu granic. Gwarantujemy także, iż przeciągniemy na
twoją stronę jak najwięcej rodów, które nadal się wahają w udzieleniu ci
poparcia, a także… - Baron robi pauzę, by jego słowa zabrzmiały bardziej
dobitnie. – Zdradzę ci nazwisko osoby, która rozpętała bunt przeciwko twojemu
ojcu.
- Zabawne, że o tym wspominasz, drogi przyjacielu,
lecz wydaje mi się, że ukarałem już wszystkich zdrajców w królestwie. – Nie przestaję
wpatrywać się w jego oczy. Prędzej czy później popełni jakiś błąd, a wtedy…
Ten wieczór nie należy do zbyt udanych. Zaczyna mi lekko szumieć w głowie. Wypiłem zdecydowanie za dużo wina.
- Źle się czujesz, panie? – Odzywa się lady Zana, która
od razu każe bratu, by przysunął mi krzesło, na które bezradnie opadam.
- Nie… Ja tylko… - Przedmioty wokół mnie zaczynają
wirować. Nie wiem, czy to jedynie halucynacje, czy też straciłem czujność i
pozwoliłem mojej mocy odreagować napięcie. Nie mogę tego robić przy Nefrycie.
Boi się, że mógłbym z pomocą czarnej magii ponownie spróbować… Nie, obiecałem,
że więcej go nie zmuszę. Poczekam.
Głowa zaczyna mnie bardzo boleć.
- Panie? – Lady Zana dotyka mojego policzka. Jej
palce są takie ciepłe. Zupełnie różne od…
- Przestań… – Próbuję ją odepchnąć, gdy z pomocą
brata zaczyna mnie rozbierać.
- Nie martw się, panie. Długo się do tego przygotowywaliśmy.
– DiMarine wyciąga z kieszeni cienki łańcuszek, którym stara się związać moje
dłonie. - Gdy moja córka zajdzie w
ciążę, staniemy się rodziną. Jeszcze mi podziękujesz za taką zapobiegliwość,
zobaczysz…
Nie mogę się ruszyć. Moje ciało jest zupełnie
bezwładne. Nie jestem w stanie wydobyć z siebie głosu, by zawołać Normana lub
kogoś z królewskich strażników. Jednak
najbardziej drażnią mnie obce dłonie, które dotykają mojego ciała. Zakradają
się pod koszulę… Odpinają spodnie… Nie… Przestań… Tylko Nefryt może…
- Bądź dobrym królem i daj mi syna… - Kobieta pochyla
się nade mną i zmusza do pocałunku. Zamieram, czując jak jej język rozchyla
moje wargi. Jej usta smakują winem oraz trucizną…
- Cassian… - do moich uszu dociera znajomy szept. Z
wielkim wysiłkiem unoszę powieki. Wybacz mi, ukochany… Nie chciałem…
Zapadam w sen, który przerywają krzyki, dochodzące
gdzieś z oddali. Znamię, łączące mnie wieczną przysięgą z Nefrytem, pali
niemiłosiernie mocno. A potem nastaje jedynie błoga cisza…
Otwieram oczy, widząc przed sobą niekończący się
ocean. Białe fale rozbijają się o siebie, tonąc w blasku księżyca. Czuję zapach
morskiej bryzy, a także słodki smak wody… Stada ptaków nawołują się do wspólnego
lotu… Ich rozpostarte, stalowoszare skrzydła trzepoczą tuż obok mnie… Chciałbym
ich dotknąć. Wyciągam rękę, chcą więcej…
Ponownie otwieram oczy, lecz tym razem nie ma już
oceanu. Są za to kwiaty… Setki tysięcy czerwonych tulipanów, które toną w
strugach deszczu. Nieprzyjemne, zimne krople spływają po moim ciele. Drżę z
zimna… Deszcz spływa strugami po mojej twarzy. Unoszę głowę nieco do tyłu.
Płacz nieba… Dziwne, że smakuje tak samo, jak ocean… Jest równie słodki i taki…
- Nefryt…
- Śpij… Śpij, mój najdroższy… - odpowiada cicho,
pieszcząc mnie po twarzy. Unoszę powieki. Wampir pochyla się nade mną. Dopiero
teraz zauważam, że przytknął mi do ust swój lewy nadgarstek, w który poprzednio
mocno się ugryzł. Jego święta krew buzuje w moich żyłach, napełniając mnie nowym
życiem…
Otulam mojego anioła ramionami i przyciągam do
siebie.
- Kocham cię. Kocham… - powtarzam bez końca, nie
chcąc nawet na chwilę wypuścić go ze swych objęć.
- Ja też cię kocham, Cassianie. Lepiej się czujesz?
- Tak. Miałem takie dziwne sny… - żalę się mojemu
kochankowi, gdy ten mości się w moich ramionach.
- Jutro mi opowiesz. Dziś jestem już zmęczony.
- Zmęczony? – dziwię się, rozglądając uważnie
wokoło. – Jest noc. Do rana jeszcze kilka godzin. Czemu więc… Skarbie? –
potrząsam lekko wampirem, który nawet nie drgnie. – Proszę, nie zasypiaj… -
Dosięgam dłonią do nocnej lampki, którą od razu zapalam. Jestem nagi, a Nefryt
ma na sobie suknię, którą założył na przyjęcie. W dodatku jest dziwnie blady, a
jego oczy mocno podkrążone. Za to ręce… Na obu nadgarstkach widać ślady po
ugryzieniach. Nie zagoiły się jeszcze, co oznacza, że oddał mi dużo swojej
krwi.
Zrywam się z łóżka. Wystarczy, że pomyślę o
ubraniach i zbroi, a już mam je na sobie. Przed wyjściem przykrywam Nefryta
kołdrą, a także upewniam się, że okna są właściwie zabezpieczone. Dopiero
zadbawszy o komfort ukochanego, decyduję się odszukać Normana.
- Wasza wysokość! Nareszcie! – Mężczyzna podbiega do
mnie pośpiesznie, gdy materializuję się za jego plecami. – Jak się czujesz,
panie? Bardzo się o ciebie martwiliśmy.
- Czy możesz mi powiedzieć, o co w tym wszystkim
chodzi? Próbowałem wyciągnąć coś z Nefryta, ale zasnął! I gdzie jest baron?!
- Panie, spokojnie. Usiądź, proszę.– Doradca popycha
mnie w kierunku fotela. – Za chwilę wszystko ci opowiem. Jednak najpierw
chciałbym wiedzieć, co pamiętasz ze spotkania w twoim gabinecie?
- Baron oraz jego dzieci złożyli mi jakąś niedorzeczną
ofertę. Zanim udało mi się odmówić, zrobiło mi się słabo i… - Niechętnie wracam
myślami do chwili, gdy lady Zana oraz jej brat przeszli od gróźb do czynów. W
dodatku nie skończyło się jedynie na słowach. Ona mnie pocałowała! Zakrywam
usta dłonią, jakby to wystarczyło, by zmazać ten niecny występek. Pocałunek… Tak bardzo różny od ust Nefryta. – Zabije mnie, gdy dowie się prawdy…
- mruczę sam do siebie.
- On wie, panie. Pojawił się w twoim gabinecie
dosłownie w ostatniej chwili. Wszystko widziałem, bo wbiegłem do środka tuż za
nim.
- Co widziałeś? – cedzę przez zęby, próbując
zapanować nad wściekłością.
- Widziałem, jak leżałeś nagi na podłodze, a lady… -
Mój sługa przerywa swą opowieść, wahając się, czy powinien mówić dalej.
- Masz mi wszystko powiedzieć! Inaczej nie ręczę za
siebie! – odgrażam mu się, oddychając z coraz większym trudem.
- Lady Zana siedziała na tobie. Roznegliżowana. I
całowała cię. – Norman rumieni się lekko, spuszczając wzrok.
- I? – Naciskam na niego coraz mocniej, by nie
porcjował mi tych odrażających szczegółów.
- Wampir… Bardzo się zirytował. Chwycił ją za gardło
i rzucił na ścianę. A potem podbiegł do ciebie i używając swoich diabelskich
sztuczek, zabrał cię gdzieś. Nie wiem, co było dalej. Razem z żołnierzami
pojmaliśmy barona i jego dzieci. Umieściliśmy ich w lochach.
- Dobrze. Porozmawiam z nimi. – Gdy mam się już
przenieść do podziemia, Norman łapie mnie za ramię.
- To jeszcze nie koniec, panie. Godzinę przed świtem
Nefryt zjawił się w lochu. Miał ze sobą truciznę, którą ci podano. Próbowałem
go powstrzymać, ale nie chciał słuchać, przysięgam!
- Nie chcieli mu podać antidotum, prawda? – zgaduję.
- Nie wiem, panie. Zamknął się z tą kobietą w celi.
Słuchać było jej krzyk i błaganie, a potem ciszę. Prawdopodobnie podał jej taką
samą porcję, jak ona tobie. Wpadła w śpiączkę. Nadworny zielarz nie umie jej
wybudzić.
- A baron i jego syn?
- Nie wiemy, co się z nim stało. Nefryt zablokował
drzwi do lochów. Nie potrafimy tam wejść.
- Zajmę się tym. Chodź ze mną. Pomożesz mi.
- Panie, nie wiem, czy nie jest już za późno. Minęło
dziesięć dni, a wampir…
- Dziesięć dni?! Byłem nieprzytomny dziesięć dni, a
ty mówisz mi o tym dopiero teraz?! – irytuje się, jednocześnie przenosząc nas
obu do zamkowego więzienia.
Strażnicy, pełniący wartę, szepczą między sobą na
mów widok. Odsuwają się od drzwi, gdy przykładam dłoń do zamka, by je
odblokować. W środku spodziewają się zapewne krwawej jatki. Tymczasem zarówno
baron, jak i jego syn, leżą obok siebie na podłodze. Mają rozpięte koszule. Na
ich klatkach piersiowych nie dostrzegam żadnych śladów. Nefryt nie mógłby ich
ugryźć. Od czasu przysięgi, tylko ja mogę go karmić.
Norman klęka obok syna barona i sprawdza jego puls.
- Wygląda, jakby spał – informuje mnie. – Mam wezwać
medyka?
- Tak, proszę. – Wracam do swojego
gabinetu, a następnie z powrotem do sypialni.
Dlaczego Nefryt zaatakował rodzinę DiMarone? I dlaczego użył
trucizny? Co przede mną ukrywasz, ukochany?
***
Moje Gąski!
Co powiecie na chwilowy powrót do mrocznego świata wampirów i demonów?
Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
Ostatnio dużo myślałem o Nefrycie i chyba bardziej rozwinę to opowiadanie. Nie wykluczam także, że podzielę je na części lub zmienię tytuł. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość :D
Miłej niedzieli :)
Wasz Kitsune
Witam:)
OdpowiedzUsuńTo całkiem interesujące i zachęcające :) Demony i wampiry to coś, co lubię. Jestem za!
Pozdrawiam, miłego wieczoru.
Czasami potrzebna mi jest odskocznia. Jednak za jakiś czas, gdy zobaczycie, co wymyśliłem... :D To dopiero będzie niespodzianka :D
UsuńTwój Kitsune
Ocho, różowy laluś wraca :D
OdpowiedzUsuńZabawnie do nich wrócić, podoba mi się twój pomysł!
Wegi
To mój ulubiony wampir :) Moje pastelowe dziecko nocy :) Nie zostawię go bez opieki.
UsuńTwój Kitsune
Ależ on ma już opiekę! Czy Cassian nie podoła? :D
UsuńWegi
A nie wiem, nie wiem. Wpakowałem go w ten układ z przysięgą, ale w planach mam coś znacznie gorszego :D
UsuńTwój Kitsune
Oj tak tak ^^ Nefryt <3 Rozwiń je!! Jestem za! :D Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńWięcej i więcej... A mi się pisać nie chce :D
UsuńTwój Kitsune
Kochany mój skąd ja to znam ^^ Mam ten sam problem:/ Napisałam dzisiaj prawie pół strony
UsuńA ja już prawie kończę i dziś prawdopodobnie wrzucę nowy rozdział :)
UsuńTwój Kitsune
Ja jestem nie tylko za chwilowym powrotem do wampirów i demonów ;D jestem za dłuższym powrotem ;D Czekam na dalsze części :)))
OdpowiedzUsuńK-chan
Uwaga, będę straszyć :D - tak, powstaną kolejne części. Mam taki kaprys, bo Nefryt poszedł wybraną przeze mnie ścieżką :)
UsuńTwój Kitsune
Słodkie to było i popieram przedmówców, ale też miło by było dowiedzieć się jak powodzi się naszej wampirzej parze z "GRZECHU".
OdpowiedzUsuńA tak po za tym jak praca nad z szarganiem Nerwów i resztek spokojnego życia Maxa, ELI jest wielki.
A co do niemocy tak twórczej jak i innej "CUKIER KRZEPI" 2 Kg "MICHAŁKÓW" dobra herbatka (oczywiście słodka) mogą zdziałać cuda.
A więc LISKU nasz jedyny aby energii i chęci ci starczył tego nam czytelnikom i TOBIE ŻYCZĘ.
A tak na marginesie jak tam ELF który jakiś miesiąc temu błąkał się w okolicy w twoim towarzystwie.
Jest tylko jeden problem, no w sumie dwa. Zacznijmy od Bezsennych Nocy - napisałem trzy strony. To za mało, by opublikować.
UsuńDrugi problem jest z natury tych słodkich - nie mogę jeść Michałków. Nie są wegańskie :D
Elf musi poczekać. Nie mam obecnie czasu na nowe opowiadanie.
Twój Kitsune
NEFRYT GÓRĄ!!!! :)))) znalazł się na miejscu! YYYYEEESSSS!!!! Aż mi tchu zabrakło z nerwów!!! MB
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam. Nefryt z pewnością zamiesza :D
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, czemu był taki nieostrożny i pił to wino, w zasadzie wyjaśniło się czemu Nefryt taki był blady....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga