niedziela, 29 kwietnia 2018

mpreg 35

„Bezsenne Noce


Odkąd Freddy powrócił ze strefy mroku, każdy dzień wygląda praktycznie tak samo. Wredny jaszczur przyjeżdża po Eli około południa. Jasnowłosy rzuca swoje prace i z wypiekami na twarzy wsiada do jego samochodu. Jedyny plus jest taki, że wraca przed wyznaczoną przeze mnie godziną policyjną. Nie mam pojęcia co robią. Nie pytałem. Raczej się nie nudzą, bo po powrocie Króliczek jest tak zmęczony, że ledwo udaje mu się doczłapać do łóżka. Zasypia na długo przed tym, nim jego głowa dotyka poduszki. Kilka razy dopominałem się o kontakt z dzieckiem, lecz Eli jest nieugięty. Rysuje od samego świtu, a potem znika. Gdy go nie ma, zdarza mi się podziwiać te małe arcydzieła. Być może oszalałem, lecz dostrzegam w nich głównie smutek. Są jakieś inne. Poważne. On także zrobił się bardzo poważny. Zachowuje się tak, jakby ktoś przywiązał mu do nogi wielki głaz, a potem wrzucił do jeziora. Nie, chwileczkę. Chyba się zapędziłem. W taki sposób zamierzam pozbyć się Freddiego, by jego ciało nie zostało zbyt szybko odnalezione. Mój współlokator to zupełnie inna bajka. Dzieje się z nim coś złego.
Przez pierwsze cztery dni wydawało mi się, że jest jedynie zmęczony. Jednak minęły kolejne cztery dni, a sytuacja zdaje się być coraz bardziej napięta. Na nim także odciska to swoje piętno, bo przez większość nocy wierci się niespokojnie na łóżku, a przecież nigdy się tak nie zachowywał. Chciałem z nim o tym porozmawiać, lecz wieczorem po prostu pada, a rano… Kto normalny wstaje o czwartej? Poprzedniej nocy nastawiłem budzik, jednak na niewiele się to zdało. Dla mnie to środek nocy. Nie dam rady prowadzić z nim jakiejś rzeczowej rozmowy o tak wczesnej porze.
Im bardziej Eli oddala się ode mnie, tym większą czuję pustkę. By poradzić sobie z uczuciem tęsknoty i osamotnienia, rzucam się w wir pracy. Nie wiem, czy kiedykolwiek przedtem pracowałem aż tak ciężko. Gdy rodzice zapytali, co robię, zbyłem ich mówiąc, że piszę. To nie do końca jest prawda. Tak czy inaczej, to dopiero projekt. Jest jeszcze za wcześnie, by podzielić się z nimi efektami. Przyjdzie na to czas w odpowiedniej chwili.
Nowa książka to także spore wyzwanie. Będzie zupełnie inna od tych, do których przyzwyczaiłem moich czytelników. Ostatnio wspomniałem o tym pomyśle mojej agentce, gdy zadzwoniła, by streścić mi przebieg postępów dotyczących filmu. Od czasu tamtej rozmowy bezustannie zasypuje mnie wiadomościami. Rozmawiała już w moim imieniu z wydawnictwem. Naciska, abyśmy się spotkali i omówili szczegóły.
Jak mam myśleć o takich rzeczach, skoro dwa metry ode mnie to boskie stworzenie bezustannie rzuca się po pościeli?! Dziś jest inaczej. Budzi się po północy i nieporadnie wstaje. Odkładam komputer na stolik, by w razie czego ruszyć mu na ratunek. Nigdy nie wiadomo kiedy będę potrzebny.
- Eli, wszystko w porządku? – pytam, widząc, jak półprzytomny kieruje się do wyjścia.
- Tak. Muszę się napić wody – informuje mnie, wychodząc do kuchni. Nie potrafię pohamować uśmiechu na jego widok. Zaspany, potargany, z bosymi stopami, wydaje się ucieleśnieniem wszystkich moich dotychczasowych fantazji.
- Przyniosę ci – ofiaruje się, lecz chyba tego nie usłyszał.
Gdy mija piętnaście minut, podczas których chłopak nie wraca na górę, postanawiam pójść go poszukać. Tak jak podejrzewałem, zamiast wrócić do łóżka, udał się do ogrodu. Zapalił światło w altance i okrył się kocem. Ma zamknięte powieki. Znowu śpi?
- Wiesz, nie sądziłem, że to będzie takie trudne… - mówi do dziecka. – Staram się, ale nic mi nie wychodzi. Jeśli niczego nie wymyślę, nie wiem, jak sobie poradzimy – wzdycha. – Jutro chyba odpuszczę. Jestem zmęczony. Ty też, prawda? Już dawno obiecałem, że postaram się wyspać, ale mam tyle na głowie… Och dziecinko, oddałbym wszystko, by móc cię już przytulić… - wzrusza się i zaczyna płakać. – Zazdroszczę ci. Mnie nikt nie chce przytulać – śmieje się przez łzy. - Kiedy się urodzisz, to się zmieni. Kocham cię tak bardzo, bardzo mocno. Nie sądziłem, że takie uczucie jest w ogóle możliwe – rozmarza się. - Max też cię kocha – dodaje jakby niechętnie. - Na swój sposób.
Na swój sposób?! Co to w ogóle znaczy?! Oczywiście, że kocham własne dziecko ponad wszystko! Gdybyś mi pozwolił, to udowodnił bym to dawno temu, ale nie. Musisz zgrywać upartego i ryczeć w nocy, zamiast powiedzieć, co cię trapi! Wredny jesteś, Króliczku. Gdy patrzę, jak beznadziejnie teraz wyglądasz, to serce mi się ściska z bólu.
- Chyba nie dam rady wrócić na górę… Zostaniemy tutaj, dobrze? Okryję cię kocem, żeby nie było ci zimno. Niedługo i tak musimy wstać. – Z niedowierzaniem obserwuję, jak zwija się w kłębek na ciasnej sofie. Jeśli liczył na to, że go tak zostawię, to bardzo się myli… Podchodzę bliżej i bez słowa biorę ciężarnego na ręce.
- Max, ja sam pójdę. Tylko chwilę odpocznę… - mamrocze.
- Śpij – szepczę, spoglądając na niego z góry. Jest wymęczony i ma lekko spuchnięte powieki. Zwykle w takich chwilach zaczyna się wyrywać i bronić. Tym razem jest inaczej. Przylgnął do mnie, jakby podświadomie szukał oparcia.
Układam go w swoim łóżku i szczelnie otulam ramieniem. Z początku chcę wykorzystać okazję i dotknąć dziecka, lecz dochodzę do wniosku, że to byłoby nie fair. Wielokrotnie prosił, abym tego nie robił. Chyba nadeszła pora, by zacząć słuchać, a nie kierować się swoimi wybrykami.
Po zaledwie kilku minutach fiołkowooki obraca się w moich ramionach i układa głowę na mojej klatce piersiowej.
- To nie jest moje łóżko – mruczy sennie, nie unosząc powiek.
- Tak? – udaję zaskoczonego.
- Ostatnio nie mogę spać – narzeka, jednocześnie obejmując mnie prawym ramieniem, które przerzuca przez moją klatkę piersiową. Jego palce zaciskają się na bluzie dresowej, której nie dążyłem zdjąć. Czyżby próbował zabezpieczyć się na wypadek mojej ucieczki? Mój drogi, wołami mnie stąd teraz nie ruszą.
- Nie bój się. Wszystko będzie dobrze… - Nie mam pojęcia, dlaczego wypowiadam akurat te słowa, lecz na ich dźwięk Eli wtula się we mnie jeszcze mocniej.
- Przytul mnie – domaga się czułości. Zaczynam gładzić go po głowie, przeczesując jasne pasma jego włosów. Wystarczy pięć minut, by zaczął równomiernie oddychać.
- Śpij, mój piękny… Śpij…
Leżąc w całkowitej ciemności, zastanawiam się, kiedy ostatnio czułem się tak, jak teraz? Ciepło drugiego człowieka… Czy to zawsze było aż tak intensywne doznanie? Jestem na to za stary, a jednak czuję motyle w brzuchu. Zabawne…
Gdy jest przed siódmą, tata zakrada się do naszej sypialni. Otwiera drzwi i staje w progu. Widząc wtulonego w moje ramiona blondyna, w pierwszej chwili chce mi coś powiedzieć. Po jego minie widzę, że nie będzie to nic miłego. Przykładam palec do ust i nakazuję mu, by milczał. Eli ma spać. Mężczyzna wycofuje się na korytarz, burcząc pod nosem, że jestem niepoważny. Mówi także coś na temat mojego wieku oraz tego, że kolejny raz pcham się z łapami nie tam, gdzie powinienem… Żałuję, że nie mogę wykrzyczeć mu prawdy prosto w oczy. Zresztą jakie to ma teraz znaczenie? To tylko słowa, a liczą się czyny. Tym razem zrobiłem coś dobrego i jestem z siebie zadowolony.
Na szczęście rodzice dość szybko wychodzą z domu, zostawiając nas samych sobie. Ojciec z pewnością podzielił się z mamą „porannym odkryciem” i po powrocie czeka mnie długie kazanie. Niech sobie mówią, co chcą. Nie obchodzi mnie ich zdanie. Nie obchodzi mnie niczyje zdanie!
- Która godzina? – zaspany głos Króliczka przerywa moje rozmyślania.
- Nie wiem. Chyba dziewiąta – w tej pozycji nie mogę dosięgnąć do mojego telefonu.
- Tak długo spałem? – Eli z niedowierzaniem unosi się lekko do góry. Jego włosy są w nieładzie. Ma odcisk od mojej bluzy na policzku. Nigdy nie widziałem nikogo piękniejszego…
- Skarbie, nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? - moje pytanie sprawia, że chłopak spuszcza wzrok. Unoszę wiec jego brodę do góry, a następnie przesuwam długie pasma rozpuszczonych włosów na jego ramię. Gdy mój kciuk zaznacza kontur jego dolnej wargi, chowa twarz, ponownie wtulając ją w moją klatkę piersiową.
- Nie mamy o czym – odpowiada ponuro.
- W nocy płakałeś. Jeśli Freddy zrobił ci coś złego, to… - mordercze wizje od razu pojawiają się przed moimi oczami. Widzę siebie, ciągnącego zwłoki tego padalca przez ciemny las. Dochodzę do urwiska i zrzucam je ze skarpy, śmiejąc się przy tym jak szalony.
- Max, Freddy nie ma z tym nic wspólnego – nieco zirytowany blondyn uwalnia się w moich objęć i siada na łóżku.
- Więc o co chodzi?
- O nic – obejmuje się ściśle ramionami.
- Eli... Mam dosyć tej gry w półsłówka. Mów! – rozkazuję mu.
- Nic złego się nie dzieje. Po prostu… Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć –zastanawia się na głos. – Czasami trudno jest być samotnym ojcem, rozumiesz? Pojawiają się różne trudności, przeciwności losu, z którymi trzeba się zmierzyć.
- Po pierwsze, nie jesteś samotnym ojcem, bo masz mnie. A po drugie, gdybyś mi powiedział, co to za trudności, jestem pewny, że razem znaleźlibyśmy rozwiązanie. – Zachowanie spokoju w tej chwili sporo mnie kosztuje. Ja mu dam „samotny ojciec”. A ja?! Od kiedy stałem się zbędny i przezroczysty?!
- Nieważne. Zapomnij, że cokolwiek powiedziałem – bagatelizuje sytuację i próbuje zejść z łóżka. Łapię go za ramiona i wpycham w poduszki.
- Chcę wiedzieć, o co chodzi. Nie radzę ci niczego przede mną ukrywać, jasne? – Przez dłuższą chwilę patrzymy sobie prosto w oczy. Wiem, że Eli waha się nad tym, czy powinien wtajemniczać mnie w swoje sprawy. Muszę znaleźć jakiś sposób, by się przede mną otworzył.
- Max… Puść… - odpycha mnie od siebie, lecz ja ani myślę, by się ruszyć.
- Co robiłeś z Freddym przez te dni? – Zazdrość… Nie ma to jak pozwolić pierwotnym instynktom dojść do głosu…
- Nic.
- Eli! – warczę, będąc o krok od wybuchu. Jeszcze kilka sekund i bezpowrotnie przekroczy granicę.
- Serio nic. Podwiózł mnie w kilka miejsc, a potem po mnie przyjechał. Nie wiesz, że jest środek sezonu? Freddy ma masę obowiązków w pensjonacie.
- Podwiózł cię? Dokąd? – Ten dzieciak i jego tajemnice doprowadzą mnie do szału! Czy on nie może wyjaśnić wszystkiego jak człowiek? Przecież wie, że nie jestem specjalnie domyślny.
- Szukałem mieszkania. Zanim na cokolwiek się zdecyduję, muszę sprawdzić jakie mam opcje, zapoznać się z umowami.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – Uczucie ulgi rozlewa się w moim wnętrzu. Byłem pewny, że usłyszę coś, po czym będę musiał postąpić dość radykalnie. Na przykład przykuć go do siebie kajdankami, by ciągle mieć go na widoku.
- Bo to nie ma z tobą nic wspólnego – odpowiada spokojnie.
- Jak to nie ma?! Znikasz na całe dnie. Włóczysz się z tym typem, który nie robi nic innego, jak tylko kombinowanie, jakby cię rozebrać, a ty mi mówisz, że nie mam z tym nic wspólnego?! – dyszę ciężko, ledwo nad sobą panując. – Postaw się chociaż raz w mojej sytuacji!
- Max, Freddy taki nie jest. Wbrew pozorom, dobry z niego przyjaciel. – Nie wytrzymam! Przysięgam, że nie wytrzymam! Narzucał mu się, próbował siłą wymusić pocałunek, a on go jeszcze broni?! – Zaoferował mi pomoc, a ja się zgodziłem. Jestem mu bardzo wdzięczny.
- A nie mogłeś poprosić mnie?! Przecież jestem tuż obok!
- Ciebie? – fiołkowe oczy spoglądają na mnie w taki sposób, jakbym przepoczwarzył się z człowieka w jakiegoś kosmicznego stwora.
- Co tak patrzysz? Nie udawaj zaskoczonego! – Jego wzrok bardzo mnie krępuje.
- Max… Ale ty… - przerywa w połowie zdania, jakby się bał dokończyć myśl.
- No co ja?! Co złego znowu zrobiłem?!
- Nic. Po prostu zawsze powtarzałeś, że prędzej cię piekło pochłonie, niż w czymś mi pomożesz, więc… Nie sądziłem, że mógłbyś tak się dla mnie poświęcić. Poza tym jestem dorosły i sam…
- Jesteś głupi, a nie dorosły. – Kładę się obok chłopaka i mocno go przytulam. – Przepraszam… - szepczę w jego włosy. – Naopowiadałem ci jakiś bzdur. Jak mogłeś w to uwierzyć?
- Brzmiałeś bardzo przekonywująco – droczy się ze mną. Nie jest zły. Najwidoczniej życie nauczyło go, by brać sprawy w swoje ręce i nie liczyć na czyjąkolwiek pomoc.
- Wiem. Przepraszam. Następnym razem, gdy zacznę wydziwiać, powiedz wszystko mojemu ojcu. Zapewniam cię, że on skutecznie ustawi mnie do pionu.
- Ostatnio groził, że będziesz spał w garażu. Myślisz, że mówił prawdę? – rozważa konspiracyjnie.
- Koniecznie chcesz to sprawdzić, tak? Króliczku, co ja z tobą mam… - przygarniam jego drobne ciało bliżej siebie.
- Max, milion razy tłumaczyłem ci, że nie jestem żadnym gryzoniem! – wścieka się, marszcząc ze złości swój mały nosek.
- Możesz zaprzeczać do woli, ale ja i tak wiem swoje – zaczynam się szczerze śmiać. Wizja morderstwa pozostanie jedynie niespełnioną fantazją. Masz więcej szczęścia niż rozumu, Freddy… - To co, gdzie dziś jedziemy? – pytam z nadzieją w głosie.
- Nigdzie – pada miażdżąca odpowiedź.
- Eli, rozmawialiśmy już o tym. Zawiozę cię gdziekolwiek zechcesz, wystarczy, że powiesz. – Moja propozycja ma także drugie dno. Muszę jak najszybciej ograniczyć czas, który złotowłosy spędza z Freddym. Lepiej dmuchać na zimne.
- Pan Robinson poprosił, żebym wykonał szkice pewnych obrazów. Powinienem się tym jak najszybciej zająć. No i ma padać. Nie mogę się przeziębić. To mogłoby zaszkodzić dziecku – spogląda na swój brzuszek. Żałuję, że nie wolno mi dotykać maleństwa…
- Rozumiem – robi mi się smutno. Znowu jestem zbędny. Do tego nie potrafię odkleić wzroku od tej słodkiej wypukłości, z którą on obchodzi się z takim uwielbieniem. – W każdym razie jestem do twojej dyspozycji i… - Eli bierze mnie za rękę i przykłada ją do dzidziusia. Wstrzymuję oddech, zaskoczony takim obrotem sytuacji.
- Czujesz, jak rośnie? – uśmiecha się do mnie, rozanielony.
- Mój synek… - szepczę wzruszony.
- Albo córka – przypomina mi o tej drugiej możliwości.
- Albo córka – powtarzam po nim. – Można to łatwo sprawdzić i rozwiać wszystkie wątpliwości.
- Ja nie mam żadnych wątpliwości. Kocham moje dziecko i…
- Nasze – tym razem to ja łapię ciężarnego za słowo. – Nie zapominaj o mnie. Ja też jestem tatą.
- Nie powiedziałem, że ty… - nie umiem się powstrzymać i przysuwam dłonie do jego policzków. Jestem mu taki wdzięczny za ten cud, który w sobie ma. Nie odrzucił go, choć ciąża wywróciła jego świat do góry nogami. Wszystkie jego plany, marzenia, praca, mieszkanie, nawet samochód… To wszystko przepadło. Poświęcił się dla niego i ani razu nie obejrzał wstecz.
- Max… - Te błyszczące oczy… Chciałbym, by już zawsze patrzyły tylko na mnie…
- Pocałuj mnie – błagam. Tak, właśnie tak. Ja go błagam o tę niewinną pieszczotę.
- Ja… Nie… - moja prośba ewidentnie nim wstrząsnęła. Nie tego się spodziewał. – To nie jest dobry pomysł – szybko otrząsa się z chwilowego zagubienia. Robi się poważny i znowu zaczyna trzymać mnie na dystans. W dodatku burczy mu w brzuchu. – Dzidziuś jest głodny – informuje mnie, zeskakując z łóżka i używając tego argumentu jako wymówki. Niech mu będzie. Jeszcze wrócimy do tematu pocałunków.
- Zrobię ci śniadanie. Na co masz ochotę? – Właśnie tak, Max. Bądź dla niego miły. Króliczki są z natury płochliwe, a ty chcesz go oswoić.
- Z tego co pamiętam, kiepsko gotujesz – ciężarny żartuje sobie ze mnie, wyglądając przez okno. Nad miasteczko nadciągają ciężkie, deszczowe chmury. Będzie padać przez kilka dni.
- Nie kiepsko, skarbie, lecz wcale. To istotna różnica. Mimo to doceń moje dobre chęci. Mogę ci zrobić kanapkę z dżemem i masłem orzechowym, albo z masłem orzechowym i dżemem. Wybieraj. – Eli parska śmiechem, słysząc jakie są jego opcje.
- Poproszę z samym dżemem, bez masła, dobrze? I nie mów do mnie „skarbie” – upomina mnie. – Gryzoniu też nie – dodaje pospiesznie, uprzedzając moje myśli.
- Uparciuch z ciebie, moja drogocenna trusiu. – Z trudem udaje mi się uniknąć poduszki, którą Eli we mnie cisnął.
- Ty tylko synonimy! – krzyczy za mną.
- Idealnie do ciebie pasują – odpowiadam, opierając się o zamknięte drzwi naszej sypialni.
Ale mnie wzięło… Wpadłem po same uszy…

33 komentarze:

  1. Jakie to było urocze! Nie mogę przestać się uśmiechać :D
    Dobra robota Kitsune ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Max się dopiero rozkręca. Czeka nas ciepły front atmosferyczny :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Powiem ci, że po przeczytaniu poprzednich rozdziałów, miałam nadzieję, że polubię Maxa... Ale nie, stanowcze nie. To nie na moje nerwy xD
    Co nie zmienia faktu, że czekam na następne rozdziały z niecierpliwością.
    Jeju, chciałabym już poznać zakończenie tak strasznie... No, ale jeszcze tyle atrakcji jest po drodze~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do zakończenia jeszcze sporo brakuje. W sumie jednego dnia chciałbym to skończyć, a innego pisać w nieskończoność. Zobaczymy ile wytrzymam :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Tylko niech się nie okaże, że w ostateczności porzucisz to opowiadanie... To zdarza się zbyt dużej ilości opowiadań... Moje serduszko by tego nie przeżyło ;-;

      Usuń
    3. U mnie nie ma takiej opcji. Wszystko, co zostało zaplanowane, zostanie opisane. Amen :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Trzymam cię za słowo <3

      Usuń
  3. Świetny, uroczy rozdział! Wspominka o Freddym też była śmieszna :D Końcówka rozdziału to soft strona Maxa. Genialne! :D

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz tak dlatego, bo go lubisz. Ja o tym wiem i w jakiś pokrętny sposób chcę, by było Ci miło :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Słodko! Wystarczy, że można z Tobą pisać i jakoś od razu milej się robi :)
      Ale masz rację! Każdy ma swoich ulubieńców... Maxik zasługuje na to co najlepsze :'D

      Wegi

      Usuń
  4. Coraz mniej lubię Eli. Na początku był taki uroczy a teraz zrobiła się z niego po prostu menda która nie widzi że ma przy sobie kogoś kto chce o niego walczyć i się opiekować. Max tak się stara a ten zamiast dać mu szansę naprawić to co zepsuł to broni się rękami i nogami zamiast po prostu pozwolić Maxowi się zbliżyć. Czy on nie widzi jak Max się stara? Wpuścił by to do swojego życia zamiast się i zalać że nie ma nikogo a dwa metry od niego siedzi właśnie ktoś dla kogo Eli jest ważny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to widzę zupełnie inaczej. Moim zdaniem Max za bardzo naciska. Nie potrafi zapanować nad emocjami. Wpada w skrajności w skrajność. Trudno jest przejść od niechęci do miłości, wierz mi.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. A moim zdaniem nic nie wnosi ten rozdział, tajemnica z Freddim, budownie napięcia i nie było nic zaskakującego...
    Myślę, że lisek ma za dużo różnych projektów na głowie, dlatego taki rozdział...

    Trzymam kciuki za wene!:)
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozczaruję Cię. Do wszystkich opowiadań przykładam się równie mocno. Nie każdy rozdział musi być zaskakujący. Mogłoby tak być, ale wtedy musiałbym napisać ok. 20-30 stron, a to z kolei oznacza, że czekalibyście znacznie dłużej niż teraz. Kwestia wyboru. Większość osób chce częstszych i krótszych rozdziałów i ja to rozumiem.
      Czy ten rozdział wniósł coś nowego? Trudno powiedzieć. Dla mnie wiele rzeczy jest ważnych. Przyjaźń Eli i Freddiego, nowa książka Maxa, czy fakt, iż wielki pan pisarz uczy się na błędach. No cóż, nie dam rady zadowolić wszystkich. Zawsze możesz poszukać innego opowiadania. Mpreg to popularny motyw :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Już się tak nie przejmuj, pamiętaj, że czytelnicy są różni, a takie opinie Cię wzmacniają...jesteś młody i jeszcze wiele przed Tobą...jak i również wiele opini...
      Bądź dzilny i pisz swoim rytmem:)
      Pozdrawiam...

      Usuń
  6. Cudne, choć Maz maksymalnie mnie wkurza. Wyjaśniłby wszystko, takie oswajanie króliczka może trwać latami. No nie mogę się doczekać tego ocieplenia i mam nadzieje, ze będzie słodko:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś kobietą to nie rozumiesz. My faceci nie wyjaśniamy sobie takich rzeczy. My nawet ze sobą nie rozmawiamy. Wychodzimy z założenia, że skoro ja wiem, on też wie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Maxiu Maxiu ty mój kochany przestań zabiegać o względy Eli! Bądź dla niego miły ale bez przesady. On cię itak nie zrozumie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max to kochany, ale lisek jest "małpą", tak? :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Owszem, bo nie chciałeś mi dać poczytać ^^

      Usuń
  8. Och, jak słodko. Max chyba chce za dużo rzeczy jednocześnie, a Eli wydaje się być przez to zagubiony, a może nawet na swój sposób onieśmielony...? Trzymam kciuki za chłopaków. A może nawet Max nauczy się gotować...:D
    Pozdrawiam, życzę natchnienia i odpoczynku też :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, jest słodko, ale to nie ten poziom słodkości, do której zmierzam :D Niech stanie się cukier :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Eli trusiek !!! No totalny odlot :))))) Kitsune, to było przesłodkie. Micha sama się cieszy, dobrze że człowiek uszy posiada to przynajmniej jest jakaś granica tego uśmiechu :))) MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Już niedługo przekonamy się, jak bardzo Max jest w stanie osłodzić moje opowiadanie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No to się przekonajmy :) MB

      Usuń
  10. Słoooooodkooooo *.* To teraz czekać, aż znów się coś spieprzy :P
    Wyobraziłam sobie, jak Max gotuje i coś mu wybucha w twarz xD Grunt, że posiada minimalne zdolności kulinarne i chociaż wody na herbatę nie przypali... A nie! Czekaj! To Max! On wszystko potrafi xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego ma się spieprzyć? Moim zdaniem idziemy w dobrym kierunku :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  11. Tak słodko, aż mdło. Chcę w końcu poznać powód 'nie całowania' Eli. O i dzidziuś rośnie - to dobrze, bardzo dobrze! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego powodu nie wyjawię zbyt szybko. Na razie jest dobrze tak, jak jest.

      Twój Kitsune

      Usuń
  12. Oooooooooo 😍😍 jak ta końcówka była słodka.....

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej,
    cudownie, haha Max wciąż jest impulsywny, ale widać już poprawę i taki zazdrosny o Eli...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń