Nadwornemu medykowi i zielarzowi nie udaje się ocucić barona oraz jego dzieci. Nie mamy ani
kropli tej dziwnej substancji, którą wlano do mojego wina, stąd nie wiemy, czy
istnieje jakieś antidotum. Oto problem, z którym muszę się pilnie zmierzyć.
- Panie, ty także wypiłeś truciznę, a mimo to nic ci
nie jest – zauważa medyk, jednocześnie bacznie mi się przyglądając.
- Król jest przede wszystkim demonem, stary głupcze!
Potrzeba czegoś więcej, niż taniej trucizny, by zrobić mu krzywdę – wtrąca się
Norman, który za wszelką cenę chce uniknąć skandalu. Nie dbam o to, co pomyślą
o mnie inni, gdy dowiedzą się, że jestem związany z wampirem. Moja pozycja jest
zbyt silna. Nawet gdyby moi wrogowie wywołali kolejną wojnę, pokonałbym ich
wojska w pojedynkę. Jednak Nefryt… Boję się, że nie zabrakłoby śmiałków,
gotowych zapolować na mojego ukochanego. Dlatego gryzę się w język i nie
komentuje sprawy.
- Wybacz, panie… - starzec kłania mi się
pospiesznie, po czym wraca do doglądania nieprzytomnych więźniów. Zaniepokojony
zielarz spieszy mu z pomocą. Szepczą między sobą, posyłając mi złowrogie
spojrzenia.
- Nie powinieneś ich prowokować. Odejdą z zamku i będziemy
musieli poszukać kogoś na ich miejsce – karcę Normana, gdy wracamy do mojego
gabinetu.
- Królu, szczerze wątpię, by ktokolwiek za nimi
tęsknił – mój doradca prycha gniewnie. - Poza tym zdążyłem już znaleźć
odpowiednich zastępców.
- Dziękuję. To pierwsza dobra wiadomość dzisiejszego
dnia – cieszę się.
- Panie, czy mogę być z tobą szczery?
- Oczywiście! Nie musisz mnie pytać o takie rzeczy!
– irytuję się. – Masz mi zawsze mówić, co myślisz! Zawsze – celowo podkreślam
ostatnie słowo.
- Rozmawiałeś z Nefrytem? – mój opiekun nie potrafi
ukryć napięcia.
- Nie zdążyłem. Zasnął na długo przed świtem. –
Czuję bolesne ukłucie w sercu na samo wspomnienie tej sceny. Biedactwo, pewnie
bardzo się męczy. Jest głodny, a ja tak długo byłem nieprzytomny.
- Panie… Gdybyś go widział… - zaaferowany mężczyzna
relacjonuje przebieg zajścia, które miało miejsce w lochach. - Zaatakował córkę
barona z taką złością. Dziwię się, że lady jeszcze żyje. Jego oczy… Wpadł w
furię!
- Nie przesadzasz? – drwię z przeżyć Normana. – Nefryt
bywa porywczy, to prawda, ale…
- Nie, panie! – przerywa mi. – Pamiętasz, gdy
zaatakowano twojego ojca? Wtedy też rzucił się na spiskowców i…
- Dość! – uderzam pięścią w blat biurka,
znajdującego się w moim gabinecie.
- Ale panie… - Norman zaczyna się miotać, by znaleźć
jakieś argumenty.
- Powiadom mnie, gdyby któryś z więźniów odzyskał
przytomność – kończę dyskusję, pochylając się nad dokumentami, które muszę
przejrzeć. Oburzony służący zostawia mnie samego.
Po jego wyjściu w pierwszej kolejności zamykam
powieki i przenoszę się do sypialni. Podchodzę do łóżka i sprawdzam, jak się
czuje mój anioł. Siadam obok niego i dotykam chłodnego policzka.
- Najcenniejszy… - szepczę, poprawiając jego
okrycie. – Odpoczywaj… Wszystkim się zajmę.
Ciemne cienie pod oczami szpecą cudowne oblicze. Nefryt źle znosi głód. Męczy się znacznie bardziej, niż inne
wampiry. Jest od nich słabszy. Gdyby był na miejscu Sina, opiekun taki jak
Jack, wykończyłby go w przeciągu kilku miesięcy. Na szczęście ma mnie, a ja
nigdy nie odmówię mu swojej krwi.
Nastaje wieczór. Zaglądam do Nefryta jeszcze kilka
razy. Dopiero tuż przed północą otwiera oczy i przeciąga się leniwie. Rozgląda
się po naszej sypialni, ignorując fakt, iż leżę obok niego na łóżku.
- Długo spałeś… - próbuję pocałować go w policzek. Nieśmiertelny odsuwa się w ostatniej chwili, po czym odpycha mnie od siebie i znika w
garderobie. Z impetem zatrzaskuje za sobą białe drzwi, pokryte złoceniami.
Wzdycham głośno i bez problemu przenoszę się
do sąsiedniego pomieszczenia. Nefryt zdążył już pozbyć się swej sukni. Jest
nagi. Odwraca się ode mnie plecami. Drobne dłonie wampira sięgają do zapięcia diamentowej kolii.
- Nie zdejmuj jej. Pasuje do… - chciałem dodać
„ciebie”, lecz nie zdążyłem. Błyskotka trafia mnie prosto w klatkę piersiową. – Skarbie… - wyciągam rękę w kierunku ukochanego. Ponownie
znika mi z oczu.
Udaje mi się dopaść go w chwili, gdy ubrany cały na
czarno siada na pufie przed lustrem, by rozczesać swoje olśniewające włosy.
Czarny golf podkreśla głód wampira. Podchodzę bliżej i obejmuję go ramionami.
- Odejdź – syczy, niczym mały kotek. – Nie
życzę sobie, abyś mnie dotykał!
- Nie jestem w stanie się powstrzymać – szepczę mu
wprost do ucha, po czym chowam twarz w zagłębieniu jego szyi. Pachnie tak
słodko…
- Pocałowałeś ją, zdrajco! – Nefryt wyrywa mi się, lecz
moja moc pomaga mi zapanować na jego atakiem wściekłości.
- Kochanie… - uśmiecham się smutno. – Nie miałem
pojęcia, co się dzieje. Dobrze wiesz, że…
- Jesteś podły! Nie dotykaj mnie! – mój wybranek szarpie
się wyjątkowo mocno. Nie chcę go skrzywdzić, więc nieco zwalniam uścisk. To był błąd. Wampir odpycha mnie z ogromną siłą. Dyszy ciężko, bo taka ofensywa z
pewnością sporo go kosztował.
- Chodź do mnie. Jesteś głodny. Potrzebujesz krwi –
otwieram ramiona pewny, że skorzysta z tej okazji i się do mnie przytuli. Ten
plan także nie działa. Mój waleczny oblubieniec odgarnia swoje potargane włosy
na plecy, po czym krzyżuje ramiona na piersi.
- Nie chcę krwi od zdrajcy, oszusta, podłego,
dwulicowego, obłudnego…
- Skarbie, proszę cię. Nie bądź dla mnie taki
niesprawiedliwy – cierpliwie czekam, aż się uspokoi. Między Nefrytem i mną już
dawniej dochodziło do lekkich spięć. Spędziłem z nim mnóstwo czasu, więc wiem,
że to nie potrwa długo. Pokrzyczy, potrzaska drzwiami, a potem pozwoli się
przeprosić. Nie jest pamiętliwy.
- Jesteś podstępnym, fałszywym, wrednym, złośliwym,
diabelskim łotrem! – wylicza bez tchu.
Pocałunek z lady może stanowić wyjątek od tej
reguły…
- Kocham cię! Tylko ciebie! – krzyczę, bo doprowadził
mnie do ostateczności. Pastelowy anioł obdarza mnie ostatnim, rozzłoszczonym
spojrzeniem, po którym broda zaczyna mu się trząść. Tak kończyły się wszystkie
nasze awantury. Wybuchał płaczem, ja go tuliłem. Uzyskiwałem przebaczenie, a
potem dawałem mu jakiś obrzydliwie drogi prezent. Dzisiejszej nocy Nefryt nie
ma ochoty na przytulanie. Rozpływa się w ciemności, zostawiając mnie samego.
W pierwszej chwili chcę za nim biec, lecz to nie
byłby dobry pomysł. Jestem zbyt wzburzony, a muszę w pełni nad sobą
panować. Wiem, że uciekł do ogrodu. Zawsze tam ucieka. Choć jest mi ciężko,
walczę z pokusą i postanawiam pokonać tę drogę piechotą.
Spacer zajmuje około dwudziestu minut. Liczyłem
na to, iż wysyłek fizyczny pozwoli mi nieco ochłonąć. Poukładać myśli.
Tymczasem efekt jest tak, że tęsknota rozsadza mnie od środka. Chcę go
zobaczyć! Być przy nim! Nie mogę znieść myśli, że się na mnie gniewa. Jego
zranione uczucia bolę mnie podwójnie. Skrzywdzony Nefryt, to nieszczęśliwy
Nefryt. Moja rola w naszym związku polega na czymś innym…
Tak jak się spodziewałem, moja słodka pijawka siedzi
na jednej z ogrodowych huśtawek. Na tle rozgwieżdżonego nieba wygląda
nadzwyczaj kusząco. Podchodzę bliżej i ostrożnie biorę go na ręce. Od razu zarzuca
mi ramiona na szyję i łkając cicho, wtula twarz w moją klatkę piersiową.
- Błagam… Zniosę wszystko, tylko nie płacz… - mruczę
mu do ucha, jednocześnie gładząc go dłonią po plecach. – Gdybym umiał cofnąć
czas, zrobiłbym to. Wiesz, że kocham cię jak szalony. Za nic na świecie nie
chciałby wyrządzić ci jakiejkolwiek krzywdy.
- Nakrzyczałeś na mnie – Nefryt unosi głowę i wlepia we
mnie swoje lazurowe tęczówki.
- Przepraszam – scałowuję szkarłatne łzy z jego
policzków. – Kocham cię. Jesteś tym jedynym, wymarzonym, zniewalającym, zjawiskowym…
- Rozebrała cię i całowała! Nigdy tego nie zapomnę! – wampir nie kryje urazy.
- Kochanie, dobrze wiesz, że poza tobą, nie istnieje
dla mnie nikt inny. Gdyby nie trucizna, którą wlali mi do wina… Uratowałeś mi
życie – przypominam sobie. – Skoro aż tak bardzo cię zraniłem, trzeba było
pozwolić mi umrzeć.
- Nigdy! – Nefryt obejmuje mnie naprawdę mocno, a
jego filigranowym ciałem wstrząsają kolejne dreszcze. – Zrobiłbym dla ciebie
wszystko, choć w tej chwili jest mi tak źle… Nie sądziłem, że
zdrada może być aż tak bolesna…
- Nie zdradziłem cię – pełen skruchy spoglądam mu prosto
w oczy. – Nie mógłbym żyć z tą myślą. Dobrze wiesz, jak wiele dla mnie znaczysz.
Jestem twój. Tylko twój… - próbuję pocałować go w usta, lecz znowu mnie dręczy,
odmawiając ten niewinnej pieszczoty.
- To nie była zdrada, tak? Więc co powiesz na to, że
zahipnotyzuję Normana i każę mu się rozebrać… - Zahipnotyzuje?! Nie, nie
mógłby… - A gdy będę już nagi, a jego dłonie zaczną błądzić po moim ciele… - za
pomocą swoich mocy zmusza mnie, abym to zobaczył. Obce ręce tulą sens mojego
życia. Obce usta wymuszają pocałunek…
- Nie! Proszę! Przestań! – Jestem tak zdenerwowany,
że ze złości robi mi się ciemno przed oczami. Zaborczo zagarniam nocne
stworzenie w swoje ramiona. Gdyby Norman… Nie… Jest mi wierny… Jednak Nefryt
jest wampirem, a hipnoza to jedna z jego ulubionych sztuczek. Jest w tym
znacznie lepszy, niż Sin.
- Chciałbyś widzieć, jak się całujemy?
- Zabiłbym go… - warczę.
- To tylko wizja, Cassianie – ukochany uwalnia mnie
spod wpływu swoich czarów. - Nie
rozumiesz mnie, bo nie widziałeś czegoś takiego na własne oczy…
- Nie widziałem i nigdy nie zobaczę! – wstaję ze
swojego miejsca i przenoszę nas bezpośrednio do łóżka. – Pij – podtykam mu do
ust swój nadgarstek. – Jesteś głodny. – Nefryt układa się wygodnie w moich
ramionach. Przymyka powieki, po czym przesuwa językiem po mojej skórze.
- Przytul mnie – żąda stanowczo, zatapiając swoje
białe kły w mojej skórze.
Mmm… Uwielbiam to uczucie… Każda kropla krwi, którą
między sobą wymieniamy, pogłębia więź. Nieokiełznana miłość wypełnia moje
serce. Jest mi tak dobrze… Lekko…
- Kocham cię – szepczę bez końca.
Zmysły mojego wybranka powoli przejmują kontrolę nad
jego ciałem. Krew wprawia go w oszołomienie. Wykorzystuję ten moment i za
pomocą mojej czarnej mocy pozbywam się jego ubrań. Nie zauważył. Uśmiecham się do
siebie i odsuwam nadgarstek od jego spragnionych ust.
- Ugryź mnie tutaj – odsłaniam szyję. To miejsce
jest znacznie bardziej intymne. Udowadniam mu w ten sposób, że w pełni go
akceptuję. Może ze mną zrobić, co tylko zechce. W dodatku jest mocno wygłodniały.
To chyba pierwszy raz, gdy naprawdę pije moją krew, zamiast raczyć się
wyłącznie kilkoma kropelkami…
Upojony i nieco zdezorientowany nieśmiertelny dość szybko przerywa
swoje słodkie tortury. Sapie ciężko, łaskocząc chłodnym oddechem moją rozgrzaną
skórę. Obserwuję go bardzo uważnie. Gdy wsuwa palec wskazujący do swoich ust,
by zlikwidować rany na moim ciele, powstrzymuję go.
- Dlaczego? – dziwi się, gdy ssę jego palec.
- Bo chcę, aby zostały.
- Cassianie… To nie jest dobry pomysł. Ktoś może
zauważyć... Jesteś królem. Nie powinniśmy aż tak ryzykować.
- Nie dbam o to – zaczynam się cicho śmiać,
zadowolony i dumny z nowego pomysłu. – Mój ukochany naznaczył moje ciało. Nie
mógłbym być szczęśliwszy.
- Tak nie wolno! – oburza się Nefryt.
- A tak wolno? – popycham go na poduszki i próbuję
pocałować. Odwraca głowę.
- Jeszcze ci nie wybaczyłem – burczy pod nosem, wydymając
swoje idealne usta.
- Wiem. Zrobię co zechcesz, by odzyskać twoje
zaufanie. Wierzysz mi? – sięgam po jego dłoń i przykładam do swojej klatki
piersiowej.
- Nie wiem…
- W takim razie powinienem pokazać ci, jak
nieskończona jest moja miłość względem ciebie, prawda mój aniele?
- Cassian… - Nefryt spogląda na mnie nieśmiało. I
dla niego, i dla mnie, to zupełnie nowa lekcja miłości. Ta chwilowa burza nie
zmąci tego, co jest między nami. Wprost przeciwnie…
Długie rzęsy mojego kochanka rzucają delikatny cień
na jego policzek. Półprzymknięte powieki, skrywające błogość w jego oczach…
Pochylam się nad nim i całuję go w nosek. Pachnie kwiatami. Omamił mnie bez
reszty… Muskam wargami jego policzki. Nefryt zamyka oczy i
odchyla głowę. Więc tego chcesz? Dobrze…
Szyja wampira jest wyjątkowo wrażliwa. Gdybym mógł
przejść przemianę, to było by miejsce, z którego chciałbym napić się jego krwi.
Z tego samego powodu Nefryt tak bardzo je lubi. W tej chwili będą musiały zaspokoić
go inne atrakcje.
Ukochany wplata prawą dłoń w moje czarne włosy, by
przyciągnąć mnie jeszcze bliżej. Zazwyczaj, gdy staję się tak nachalny, zaczyna
się bronić lub ucieka. Dziś jest inaczej. Chce mnie. Chce mojego dotyku.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś wyjątkowo seksowny? –
droczę się z nim, zaznaczając językiem jego wystający obojczyk.
- Mówiono o mnie różne rzeczy – chichocze. Jego
śmiech jest niczym miód. Rozpływa się tuż pod moją skórą.
- Na przykład jakie? – korzystam z okazji, by
pociągnąć go za język.
- Na przykład… Ach… - drażnię koniuszkiem języka
malutki, różowy sutek.
- Na przykład? – jestem nieustępliwy i nie chcę, by
się dekoncentrował.
- Że jestem… Jestem… - odgina się do tyłu, gdy
atakuję drugi sutek kciukiem. – Nie mogę myśleć, gdy tak robisz… - żali się.
- To dlatego, że brakuje ci doświadczenia. Gdybyś
pozwolił mi częściej…
- Pozwalam ci teraz – prowokuje mnie. – Ale na
niezbyt dużo – zastrzega od razu. – Słysząc jego słowa, zaczynam się głośno
śmiać.
- Nefrycie, jesteś niemożliwy! – żartuję, nie
przestając całować jego klatki piersiowej.
- A ty mnie przerażasz… - wampir wyznaje cichutko.
- Przerażam? – unoszę głowę, by spojrzeć w jego
błyszczące oczy.
- Boję się tego, co przy tobie czuję. Boję się
uczuć, które we mnie wywołujesz. Kiedy zobaczyłem cię z tą kobietą… Gdybym nie
był martwy, moje serce pękłoby na miliony kawałków.
- Skarbie, rozmawialiśmy już o tym. Co mam zrobić,
abyś mi wybaczył? Zrobię wszystko, przysięgam.
- Nie pij więcej wina – żąda od razu.
- Dobrze. Masz moje słowo. Co jeszcze? –
Zrezygnowanie z ulubionego trunku nie wydaje mi się żadnym wyrzeczeniem. Dla
Nefryta gotowy jestem na dużo więcej.
- Musisz bardziej na siebie uważać. Wiem, że jesteś
niezwykle silny, ale twoi wrogowie szykują jakąś zasadzkę. Gdyby nie ich
ohydne, plugawe myśli, którymi tak się cieszyli, nie byłbym w stanie cię
uratować. Straciłbym cię, Cassianie… - dotyka mojego policzka z wielką
łagodnością.
- Wybacz. Nie chciałem cię ranić. Obiecuję, że od
tej pory…
- Od tej pory będę ci bezustannie towarzyszyć! –
decyduje.
- Miło mi to słyszeć – rozkoszuję się zadziornością
mojego partnera. – Będziesz przy mnie cały czas? W dzień, i w nocy?
- W dzień nie… - Nefryt robi się smutny. – Nie mam
tyle siły, by pokonać promienie słońca… Lecz gdybyś spał razem ze mną… - moje
maleństwo chce ze mnie zrobić demona-wampira? To urocze.
- Nie, mój piękny. Dobrze wiesz, że to niemożliwe –
pozbywam go złudzeń. - Jednak gdy tylko otworzysz oczy, będę wyłącznie twój.
- Nie podoba mi się ten pomysł – różowowłosy markotnieje.
- A mi tak. Gdy ty będziesz odpoczywać, zajmę się
nudnymi obowiązkami. A potem spędzimy długie godziny razem… - skubię jego sutek
ustami, na co reaguje okrzykiem rozkoszy. – Rozkazuj mi, a zrobię
wszystko, aby cię uszczęśliwić.
- Cassian… - szepcze płaczliwie. – Ja… Ja chcę…
- Wiem, czego chcesz i właśnie to dostaniesz –
zostawiam drobne pocałunki, kierując się w stronę jego płaskiego brzuszka.
- Nie…
I znowu to samo. Czy on się nigdy nie zmieni?
- Ufasz mi? – unoszę się do góry i łapie go za
brodę, by nie uciekał wzrokiem.
- Tak – przytakuje prawie bezgłośnie.
- To okaż mi to. Pozwól, abym cię dotykał. Całował.
Oszaleję, jeśli będziesz mnie w dalszym ciągu torturował. – Jestem szczery.
Nefryta to szokuje, bo w swoim długim życiu trzymał wszystkich na dystans. W
dodatku seks jest mu zupełnie obcy.
- Wykorzystujesz sytuację! Rozebrałeś mnie i
myślisz, że wszystko ci wolno! Miałeś poczekać, aż ja…
- Poczekam – cmokam go w policzek. – Poczekam tyle,
ile będziesz chciał. Tylko już mnie nie odpychaj… - układam głowę na jego
klatce piersiowej.
Leżymy w ciszy, zasłuchani we własne oddechy.
Magiczne światło wypełnia naszą sypialnię perłowym blaskiem. Jasna, prawie
biała skóra Nefryta, zdaje się żarzyć. Wampir sięga po moją dłoń, po której
powoli przesuwa opuszkami. Uśmiecham się, czując jego dotyk. Mój kochany bawi
się w taki sposób dłuższą chwilę, po czym kieruje nasze splecione palce na
swoje żebra.
- Możesz mnie tu dotykać, jeśli chcesz – komentuje
sytuację. Jest nieco zamyślony, jakby sondował, co wyniknie z tak śmiałego
posunięcia.
Nie jestem nachalny, więc wyłącznie łaskoczę wampira we
wskazanym miejscu.
- Tak dobrze? – pytam, zaznaczając każde z jego
żeber.
- Hmm… - Nefryt zamyka oczy, odprężając się.
- Mogę tutaj? – przenoszę się przez zagłębienie jego
talii aż na biodro.
- Tak… - wzdycha. – Gdy jesteś taki opiekuńczy i łagodny,
twój dotyk sprawia mi wielką przyjemność.
- Zawsze taki jestem – odpowiadam tkliwie.
- Nieprawda. Czasami… Czasami twoja wrażliwość
gdzieś się ulatnia. A na jej miejsce pojawia się coś, czego się boję i… -
zaalarmowany tym, że moje opuszki dobrnęły aż do jego uda, próbuje się
podnieść.
- I? – popycham go z powrotem na poduszki. – Powiedz
mi, czego się boisz – rozsuwam jego nogi, by sprawdzić, czy ich wewnętrzna
część jest równie miękka, jak zapamiętałem.
- Jesteś jak energia, która cię otacza – Nefryt ponownie
zamyka oczy. – Nieopanowany, gwałtowny… Okazujesz to nawet wtedy, gdy się
całujemy. Przyciągasz mnie do siebie, a potem… Tracę zmysły i… Cassian! – różowowłosy
gwałtownie unosi powieki, czując mój język na swojej męskości.
- Taka właśnie jest miłość, kochany – szepczę między
pocałunkami.
- Boję się tego uczucia… I boję się ciebie, gdy
działasz na mnie tak, jak teraz…
- Jest tylko jeden sposób, abyś przekonał się, że w
moich ramionach nie spotka cię nic złego. Wiesz jaki?
- Nie – oddycha płytko, walcząc z samym sobą.
- Poddaj mi się…
W każdej chwili mogę zostać odepchnięty. Dla kogoś
tak szybkiego i zwinnego jak Nefryt, wydostanie się w moich objęć nie stanowi
żadnej przeszkody. Mimo to woli zostać, a skoro tak, nie mogę go zawieść…
Nie spieszę się. Obydwaj potrzebujemy czasu, by
nacieszyć się wzajemną bliskością. Jego jęki przyprawiają mnie o gęsią skórkę.
Cudownie reaguje, pozwalając mi całkowicie sobą zawładnąć. Sprawię, że nie
pożałuje tej decyzji.
- Cassian… - skomle moje imię, ale to za mało. Chcę
więcej… - Nie dręcz mnie już… Proszę, przestań… Cassian…
Nie przestanę. Nie mogę. Mógłbym ukrócić jego
cierpienia, lecz nie chcę tego robić. Dopiero drugi raz zezwolił na to, abym go
smakował. Zamierzam się rozkoszować każdą sekundą…
Spazmatyczny oddech kochanka daje mi do zrozumienia,
że za chwilę dojdzie, lecz zanim to się stanie, chcę spróbować jeszcze jednej
rzeczy. Znacznie bardziej erotycznej… Rozchylam szerzej jego nogi i przesuwam
palcem po dziewiczym wejściu. Wampir od razu się spina. Jego oczy robią się
wielkie, niczym dwa spodki. Mruga kilka razy, przestając oddychać. Przestraszył
się? A może powinienem zrobić tak jeszcze raz?
Oparty na łokciach, patrzy na mnie bezradnie,
błagając o więcej. Jeszcze wrócimy do tego miejsca. Nie odpuszczę ci tak łatwo.
Będziesz mój. Cały mój. To tylko i wyłącznie kwestia czasu… Choć nie powiem –
naszą obecną zabawę uważam za równie satysfakcjonującą.
Moje usta zaciskają się na główce jego członka.
- Ach…! – krzyczy, po czym przygryza dolną wargę
zębami. To było takie łatwe…
- Zadowolony? – pytam, kładąc się obok niego i
obejmując ramieniem. Lubię, gdy jest tak blisko. Mogę go całować po ramieniu
lub nawijać długie pasma pastelowych włosów na swoje palce.
- Ja… - Brakuje mu słów? Jak miło…
- Jeszcze raz? – Chciałbym umieć odgadnąć jego
myśli.
- Nie. Chyba nie… - Nefryt chowa twarz w zagłębieniu mojej
szyi.
- Jesteś pewny? Nadal mamy przed sobą kilka godzin.
Moglibyśmy…
- Jestem pewny – przerywa mi. – To uczucie… Jest dla
mnie zupełnie nowe. Nie chciałbym, by spowszedniało mi zbyt szybko. Poza tym
peszy mnie rozmawianie o tym.
- Powiesz mi, jeśli zmienisz zdanie?
- Nie! Cassianie! Jak możesz sądzić, że dobrowolnie
poprosiłbym cię…! Nie! Nie ma takiej opcji! – rozdrażniony wampir okrywa się
szczelnie kołdrą.
- Szkoda… Jesteś tak słodki, że mógłbym to robić
cały czas – śmieję się, pieszcząc go po karku.
- A chcesz, żebym ja… - rzuca mi pytające spojrzenie.
- Nie, skarbie. Powiedziałem ci, że poczekam.
- Dziękuję. – Nefryt przytula się do mnie, szukając
sobie wygodnej pozycji do spania.
- Nie zostawiaj mnie jeszcze – chyba setny już raz
staram się o to, by mnie pocałował, ale on jest nieugięty.
- Nie, Cassianie. Nie wybaczyłem ci jeszcze – odwraca
się do mnie plecami.
- A kiedy mi wybaczysz, mój najsłodszy aniołku? –
całuję go po karku, bo tylko tam udaje mi się dosięgnąć.
- Nie wiem. Zastanowię się. Pierwszy raz jestem
zakochany, a to co zrobiłeś, nadal mnie boli.
- Mój ukochany, piękny, wrażliwy aniołek… - staram się ukołysać go do snu. Wampir niespodziewanie wyślizguje się z moich
objęć. Zostaję popchnięty na plecy. – Jednak zmieniłeś zdanie? – zgaduję.
- Spójrz mi w oczy, Cassianie – domaga się,
pochylając nade mną. Po jego ramionach spływają bujne, różowe pasma. Wyczuwam
też intensywny zapach róż. Unoszę powieki, licząc na to, że to wyłącznie gra.
Tymczasem mój niepokorny wybranek hipnotyzuje mnie swoim diabelskim wzrokiem. –
Śpij… - szepcze.
Zaskoczył mnie. Nie jestem w stanie obronić się przed
tak przebiegłym atakiem… Nefrycie, co ty znowu kombinujesz?
Uwielbiam twoje opowiadania, Lisku błagam nie przestawaj pisać, rozwijaj swoj piękny talent! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Na razie nigdzie się stąd nie wybieram. Niedługo pojawią się kolejne rozdziały :)
UsuńTwój Kitsune
Oj Nefryt cóż ty kombinujesz hmm?
OdpowiedzUsuńMówiłem, że będzie niespodzianka :D
UsuńTwój Kitsune
Mam wrażenie, że Nefryt wcale nie jest taki niewinny jak się Cassianowi wydaje :D
OdpowiedzUsuńI nie wiem co on kombinuje. Może chce dobić więźniów? Albo ucieknie na chwilę? Bo czemu nie? Dobry bunt nie jest zły.
Wegi
Ps. Prawie zapomniałam, że Nefryt, to różowa, rozpieszczona pijawka z okresem:D Dzięki za przypomnienie:DDD
Cassian od zawsze był nieco zaślepiony, więc wcale mu się nie dziwię :D
UsuńBejbe, rozmawialiśmy o tym wiele razy - Nefryn z pewnością nie ma okresu. Możesz mi wierzyć na słowo.
Twój Kitsune
"Nieco"?! Trochę za mało powiedziane mój drogi:D
UsuńPrzepraszam. Wiem, że nie lubisz jak się tak o nim mówi, ale w tamtym momencie przypominał mi moją koleżankę i tak wyszło :D Wybacz ♥
Wegi
"Nieco", bo jak sama wiesz, mam słabość wyłącznie do tych facetów, którzy potrafią kochać. A Cassian z pewnością to potrafi. Musi tylko okiełznać to różowe cudo :D
UsuńNigdy się na Ciebie nie gniewam. Dobrze wiesz :)
Twój Kitsune
Różowo pastelowe :D Jak już mówy o kolorach, to ostatnio myślałam o przefarbowaniu włosów na błękitno-mięrowe, ale słyszę sprzeciw rodziców. Muszę coś wymyślić, bo nie odpuszczę! :)
UsuńTo tworzymy niezły duet, bo na ciebie też nie da się gniewać lisku-demonie ;)
Wegi
Bejbe, popieram rodziców. Błękitno-miętowy do Ciebie nie pasuje. Serio.
UsuńPoza tym nie jesteś w stanie udowodnić, że jestem demonem :D A ja do niczego się nie przyznam :D
Twój Kitsune
Hmm... będzie aż tak źle? A byłam taka podekscytowana (musiałam sprawdzić w słowniku synonimów bo że stresu zapominam słów) na ten kolor :/ A jak myślisz, jaki by mi pasował? (Bo ja nadal pragnę błękit ;-;)
UsuńJak to nie! Pamiętam jak kiedyś się przyznawałeś. To było chyba rok temu :D
Wegi
Wegi, a co mówi regulamin o niszczeniu włosów? :D
UsuńTo było dawno, dawno temu. Nikt już o tym nie pamięta. Poza Tobą :)
Twój Kitsune
A-Ale.. Ale!.. Ugh, kurde, masz mnie:O A jak bym dbała o nie, to moooożeee... Kurde, nie wiem, jeszcze się zastanowię :D
UsuńCzuję się jak dinozaur! Haha :D Pamiętam nadal jak biegałam po pokoju bojąc się opublikować pierwszy komentarz! I te rozmowy o 3 w komentarzach! Jak to sONsiad mówi "k**łaa, kiedyś to było" :D
Wegi
*Wegizaur
UsuńA co ja mam powiedzieć? Zasiedziałem się tu. Korzenie zacząłem zapuszczać. Dziecko mam w drodze. Stary i głupi :D
UsuńTwój Kitsune
Na moje to Ty nawet jabłonkę tu wypuszczaj! Dla mnie lepiej, zawsze chciałam własną huśtawkę :D
UsuńTo już nie słodki i uroczy? Oho, coś się zmienia:D
Wegi
Nie bujałaś się nigdy na jabłonce? Trzeba uważać, gdy owoce spadają :D
UsuńMasz rację. Coś się zmienia.
Twój Kitsune
Nie, nigdy. Ale wspinałam się na drzewa kiedyś! A co do spadających jabłek, to Newton coś o tym wie :D
Usuń"We never change, do we? No,no
We never learn, do we?" (Coldplay)
Zawsze będziesz sUodki i uroczy:D
Wegi
Wiem :) A skoro jestem słodki i uroczy, to muszę wrzucić Bezsenne Noce, prawda? :D
UsuńTwój Kitsune
Sam to powiedziałeś słodziaku :D
UsuńWegi
Ja jestem za! :D
OdpowiedzUsuńK-chan
Może wrzucę, a może nie :D
UsuńTwój Kitsune
Kitsune...chcemy więcej...nie dręcz nas już dłużej...
OdpowiedzUsuń:D
K-chan
Czy ktoś oprócz mnie ubolewa nad charakterystyką na egzaminie z polskiego?
OdpowiedzUsuńWegi
Ja ubolewanie nad egzaminami wszelakimi mam już daaawno za sobą ;D patrząc z perspektywy czasu to chciałabym teraz poubolewac z powodu egzaminu jakiegoś a nie z powodu ludzi którzy mnie dobijają w pracy ;))
OdpowiedzUsuńAle wspieram Cię duchowo Wegi! :*
K-chan
Dziękuję K-chan! Egzaminy to zło, ale zawsze lepiej siedzieć na tyłku i słuchać, a nie pracować:D
UsuńWegi
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńoch biedny Casian, nefryt taki obrażony, ej co on kombinuje takiego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, biedny Casian, Nefryt taki obrażony, ej co on takiego kombinuje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia