piątek, 1 lutego 2019

mpreg 59

„Bezsenne Noce


Obserwowanie śpiącego Króliczka pochłania mnie bez reszty. Mógłbym spędzić wieczność na podziwianiu jego anielskich rysów twarz – długich, wywiniętych rzęs, perfekcyjnych brwi i miękko wykrojonych ust, których tak bardzo pragnę posmakować.
Niechętnie spoglądam na zegarek. Dochodzi trzynasta. Obsługa niedługo przyniesie zamówione przeze mnie śniadanie, choć biorąc pod uwagę późną porę, to powinien być już raczej obiad.
Gdy ciężarny odpoczywał, odbyłem kilka rozmów z moją agentką. April zarezerwowała mi bilet na samolot. Mam wracać, by dopełnić formalności. To obowiązek, przed którym nie ucieknę. Tylko co mam zrobić z Eli? Zabrać go ze sobą? A może przenieść do innego hotelu? Moi rodzice wybrali perfekcyjny moment na pozbycie się ciężarnego z domu. Widać życie nigdy nie jest na tyle skomplikowane, by nie mogło być jeszcze gorzej…
Ciche pukanie odrywa mnie od moich myśli. Otwieram drzwi. Młoda pokojówka uśmiecha się do przymilnie.
- Dzień dobry. Przywiozłam pańskie zamówienie – wskazuje na wózek, na którym znajdują się wybrane przeze mnie dania.
- Dziękuję. Poradzę sobie – wciskam jej do ręki napiwek i nie pozwalam, by weszła do środka. Tylko ja mogę oglądać nagie ciało mojego ukochanego.
Zapach jedzenia uświadamia mi, że jestem głodny jak wilk. Kochanie się z tym małym futrzakiem pochłonęło masę energii. A dziecko? Ono także musi być już głodne. Biedactwo. Jak ma zdrowo rosnąć, skoro Eli pochłania jedynie lizaki?
- Skarbie… - szepczę blondynowi do ucha, całując go przy tym w policzek.
- Hmm?
- Pora wstawać. Wiem, że jesteś zmęczony, ale…
- Coś słodko pachnie… - mamrocze Eli, nie unosząc powiek. Przeciąga się przy tym jak kot. Szlafrok, który nadal ma ubrany, zsuwa się z jego prawego ramienia. Mam wielką ochotę wtulić twarz w zagłębienie jego szyi, a potem pieścić go i całować tak długo, aż kolejny raz całkowicie mi się podda…
- Nic nie jest równie słodkie jak ty – zapewniam chłopaka, który obdarza mnie ledwo dostrzegalnym uśmiechem.
Chcę go…
Nie, Max! Przestań myśleć wyłącznie o sobie! Jeszcze przyjdzie czas na twoje amory!
- Obudź się, bo gofry wystygną – kuszę nastolatka za pomocą ulubionego posiłku.
- Gofry… - rozmarzony Eli w końcu otwiera oczy. – Ty też chcesz już jeść – zwraca się do dziecka, które z czułością obejmuje. – Moje kochane maleństwo.
- Lepiej bym tego nie ujął. – Ostatni raz cmokam Eli w policzek i idę po tacę. Gdy wracam z nią do łóżka, jasnowłosy obdarza mnie pytającym spojrzeniem. Poprawia swój szlafrok. Zakłada luźne pasma włosów za uszy, a potem patrzy na mnie tak, jakby wwiercał się w moją duszę. – O co chodzi? – Podaję mu szklankę soku pomarańczowego, ukrywając przy tym niepewność, jaką odczuwam wyłącznie w jego towarzystwie.
- O nic.
Czy on nigdy nie na uczy porozumiewać się ze mną pełnymi zdaniami?!
- Dobrze się czujesz? - Drążę temat, który najbardziej mnie niepokoi. Przyznaję, że wydarzenia dzisiejszego poranka nieco wymknęły się spod kontroli.
- Bardzo dobrze. – Uśmiech Eli odbiera mi mowę.
- Jesteś pewny? Bo wiesz… My… To znaczy ja… - Brakuje mi słów, by jakoś ogarnąć myśli. – Nie umiem się skupić, gdy tak na mnie patrzysz! – żalę się, na co mój wybranek od razu zaczyna chichotać. – Przestań się śmiać i zacznij jeść – podsuwam mu tacę, na której kucharz ułożył prawdziwą piramidę z gofrów, syropu i owoców.
Króliczek sięga po niewielki wafelek. Odgryza kęs, po czym wydaje z siebie pomruk zadowolenia. Czy wszystko co robi, musi być przepełnione erotyzmem? Pospiesznie wstaję z łóżka, by nalać sobie kawy.
- Uciekasz ode mnie? – dziwi się Eli, sięgając po malutki dzbanuszek wypełniony słodkim, złocistym syropem, który z premedytacją opróżnia. – Pyszne… - oblizuje palce, celowo mnie przy tym rozpalając. Znajome iskry rozchodzą się wzdłuż mojego kręgosłupa powodując, iż krew zaczyna krążyć znacznie szybciej.
- Jedz, bo musimy poważnie porozmawiać – spoglądam na zegarek, upewniając się przy tym, że nie zabraknie nam czasu.
- Coś się stało? – Króliczek marszczy czoło, zaniepokojony moją odpowiedzią.
- Stało – wzdycham smutno. – Jeszcze dzisiaj muszę wrócić do wydawnictwa.
- Ach tak… - Eli najwyraźniej nie podoba się ten pomysł. Nie dziwię mu się. Praca to ostania rzecz, na którą mam obecnie ochotę.
- April, moja agentka – pokazuję nastolatkowi ekran telefonu, na którym bezustannie przybywa powiadomień o nieprzeczytanych wiadomościach. – Urocza kobieta, ale za mocno wczuwa się w swoją rolę – zniechęcony zerkam na wyświetlacz. – Nawet bilet na samolot zdążyła już kupić… - z niedowierzaniem kręcę głową.
- Nie możesz mieć jej tego za złe. Dba o swoją gwiazdę. – Króliczek odkłada niedojedzonego gofra z powrotem na talerz. – Co cię martwi? – Skubany, czyta ze mnie jak z książki.
- Ty mnie martwisz.
- Ja? Dlaczego?
Chłopak wygląda na szczerze zdziwionego. Nie bierze pod uwagę, że nie mam się nim jak zaopiekować? Samemu sobie także nie mogę go zostawić. Czemu to wszystko jest takie trudne?!
- Bo nie wiem, co mam z tobą zrobić, rozumiesz?
- Max… - Eli zbywa moje troski za pomocą uśmiechu. - Nie musisz się o mnie martwić. Poradzę sobie.
- W hotelu nie mają wolnych pokoi, więc jedyne rozwiązanie jest takie, że pojedziesz razem ze mną.
- Nie.
- Dlaczego nie? – coraz bardziej zdenerwowany, zaczynam krążyć po apartamencie.
- Bo musisz skupić się na pracy, a ja bym ci tylko przeszkadzał.
- To nieprawda! – protestuję.
- Nie kłóć się ze mną.
- Więc co chcesz zrobić? Z góry ostrzegam, że powrót do Freddiego nie wchodzi w grę, jasne?
- Max, spokojnie. Nie denerwuj się. Ty pojedziesz załatwiać swoje sprawy, a ja wrócę do domu i wszyscy będą szczęśliwi.
- Do domu? – prycham gniewnie na samo wspomnienie podłego zachowania moich rodziców.
- Twój tata dzwonił do mnie rano, kiedy spałeś. Chciał po mnie przyjechać, bo ciągle pada, ale powiedziałem mu, żeby się nie martwił, bo jestem z tobą.
- Z tatą porozmawiam sobie po powrocie – odgrażam się w myślach staruszkowi.
- Max… - Eli opuszcza ciepłe posłanie. Popycha mnie z powrotem na fotel, a następnie sadowi się na moich kolanach. Obejmuję go szczelnie ramionami, by odzyskać potrzebny mi spokój.
- Moi rodzice nie nadają się na twoich opiekunów. Bardzo się na nich zawiodłem.
Króliczek mnie nie słucha. Układa głowę na mojej klatce piersiowej i cieszy się z bliskości między nami. Sięga po moją rękę i przykłada ją do swojego brzuszka.
- Twoi rodzice są najukochańszymi osobami, jakie znam. Zabraniam ci mówić o nich w taki sposób.
- Wyekspediowali cię do lasu z Freddym! Nigdy im tego nie wybaczę!
- O której masz lot? – Eli szybko zmienia temat.
- Za półtorej godziny. Poza tym nigdzie nie lecę. Zostaję z tobą – marudzę, przytulając ukochanego.  
- Skoro jest tak jak mówisz, nie powinieneś robić mi na przekór. – Sprytne stworzenie kolejny raz zamierza owinąć mnie sobie wokół palca. I robi to z coraz większą wprawą. – Dam znać twojemu tacie i po kłopocie.
- Nie – nadal nadąsany, wpadam na znacznie lepszy pomysł. – Wrócisz do domu moim samochodem. Jest znacznie bezpieczniejszy niż auto ojca i ma lepsze poduszki powietrzne.
- Jeśli dzięki temu przestaniesz się denerwować… - nastolatek spogląda na mnie z powątpiewaniem.
- Przestanę się denerwować w poniedziałek wieczorem, gdy zakończę załatwiać wszystkie formalności i nie będę musiał więcej się z tobą rozstawać.
Nieposłuszne dłonie zakradają się pod puchaty szlafrok, by móc gładzić aksamitną skórę Eli. Mój dotyk go odpręża. Sam także od tego nie stroni. Wodzi palcem wskazującym po moim przedramieniu, jakby się wahał, czy wolno mu tak robić.
Czas płynie jakby w zwolnionym tempie. Za oknami szaro i mokro, za to aura między nami aż iskrzy od niewypowiedzianych słów i emocji.
- Śniadanie… - przypominam sobie o przerwanym posiłku, który ledwo tknął. – Nic nie zjadłeś.
- Już nie jestem głodny.
- Nawet tak nie żartuj… - warczę ostrzegawczo. Obejmuję Eli odrobinę mocniej i wstaję z fotela. Niosę moje szczęście z powrotem do łóżka i układam na poduszkach. – Pokarmię cię.
- Wolałbym, abyś zrobił dla mnie coś innego.
- Zrobię wszystko, przecież wiesz. – Sięgam po widelczyk, na który nakłuwam cząstkę ananasa.
- Znalazłbyś chwilę czasu, by zawieźć dokumenty do galerii? Panu Robinsonowi bardzo zależy na czasie.
- Oczywiście, skarbie. To żaden problem – uśmiecham się. – Co to za dokumenty?
- Pan Robinson poprosił mnie, abym zrzekł się praw do obrazków, które namalowałem. Niedługo wystawa Edmunda – przypomina mi. – Pewnie się boi, że sprawię mu problemy.
- Oddajesz mu swoje obrazy?! – Na samą myśl, że ten wstrętny starzec tak podle traktuje Eli, aż mnie skręca ze złości. Młody malarz nie wydaje się zbytnio poruszony. Chyba pogodził się z tym, że pupilek szefa zgarnie pochwały, na które nie zasłużył.
- Nie oddaję. Sprzedaję. Dostałem spory przelew na otarcie łez. Poza tym sam wiesz, że czasami trzeba coś poświecić. Takie jest życie.
Poświęcić? Odnoszę wrażenie, że przez ostatnie osiemnaście lat to on głównie poświęcał siebie i nie wyszedł na tym zbyt dobrze. Koniec z tym! Trafił pod moje skrzydła, a ja nikomu nie pozwolę go skrzywdzić!
- Jedz – podtykam Eli kawałek truskawki.
- Już nie mogę. Może nie zauważyłeś, ale zjadłem aż dwa gofry.
- Doprawdy? – droczę się z nim, posyłając nieufne spojrzenie. – A dziecko?
- Proszę, nie męcz mnie.
Ten niewinny głosik, oczy jak u przestraszonego szczeniaczka…
Nie wytrzymam, naprawdę nie wytrzymam!
- Założymy się, że nie zjesz więcej ode mnie? – Eli rzuca mi wyzwanie, na które oczywiście muszę jakoś zareagować.
- Pewnie. – Gorączkowo myślę nad tym, jaka nagroda uszczęśliwiłaby mnie najbardziej. Na ślub pewnie się nie zgodzi… Więc może…
- Teraz ja pokarmię ciebie, dobrze? – Mój mały flirciarz przejmuje widelec. Odkrawa kawałek gofra, a następnie pilnuje, by utopić go w słodkim syropie. W końcu pozwala mi go zjeść.
- Za słodki… - Z trudem udaje mi się przełknąć zabójczą dawkę cukru.
- Jedz, żebyś nie opadł z sił – wredny futrzak robi aluzję do naszych porannych igraszek.
- Nie prowokuj mnie. Została nam jeszcze godzina i jeśli o mnie chodzi, z przyjemnością spędzę ją nagi.
- Lubię cię prowokować. – Eli wpycha we mnie kolejne kawałki gofra. – Zanim stąd wyjdziemy wolałbym się umyć i ubrać, więc swoje plany będziesz musiał odłożyć w czasie.
- Tak bardzo nie chcę się z tobą rozstawać… - kolejny już raz zaczynam pomstować na swój ciężki los. – To niesprawiedliwe, że nie możemy spędzić reszty weekendu w hotelu.
- To tylko dwa dni. Dokończysz pracę, podpiszesz dokumenty i po kłopocie – komentuje mój prawie mąż, częstując kolejnym kawałkiem swojego przysmaku. Wywraca przy tym oczami. Zwalczam w sobie palącą chęć, by jak najszybciej go pocałować.
- Może dla ciebie to nic nie znaczy, ale dla mnie… - wzdycham smętnie. – Wieczność trwa równie długo…
- Po prostu przyznaj, że chodzi o samochód. Boisz się, że go porysuję lub rozbiję… - Eli brutalnie ze mnie drwi.
- Bardziej boję się o to, że odjedziesz i nigdy nie wrócisz – szczerze obnażam swoje lęki.
- Max, no coś ty… Naprawdę sądzisz, że zrobiłbym ci coś takiego? Przecież mamy wspólne dziecko. Nie mógłbym odseparować go od ciebie! To byłoby okropne! – Króliczek najwyraźniej mocno się przejął. Choć wielokrotnie zraniłem jego uczucia, ani myśli, by się na mnie odegrać.
- Nie zasłużyłem na ciebie i nasze dziecko – sięgam po prawą dłoń chłopaka, którą zaczynam z namaszczeniem całować. Eli upuszcza widelec, którym mnie karmił. Jego palce lepią się od syropu. Biorę je do ust i zaczynam ssać.
- Max, nie! – Moja nowa zabawka zostaje mi brutalnie odebrana. – Bądź grzeczny. Niedługo wychodzimy.
- Następnym razem nie odpuszczę ci tak łatwo. Nie pójdziesz spać, aż nie będę usatysfakcjonowany – odrażam się. Króliczek już wie, że nie rzucam słów na wiatr.
- Serio uważasz, że ci na to pozwolę? – Poważny wyraz jego twarzy sprawia, że tracę rezon. Miałem rację?! Może powinienem był poczekać do porodu? Co prawda Eli nie wygląda na obolałego czy chorego. Nadal jest cholernie seksowny i gdyby nie te głupie zobowiązania, to pokazałbym mu, jak silnie na mnie działa.
- Nie wiem! – wpadam w panikę. A co, jeśli naprawdę mu się nie podobało i nie będzie chciał ponownie się ze mną kochać?! To kruszynka. Nie trzeba wiele, by uszkodzić tak wydelikacone ciało, a ja…? Nie uważałem na niego tak, jak powinienem!
- Max, oddychaj. – Króliczek z rozbawieniem odstawia talerz, a następnie wstaje z łóżka. – Idę wziąć prysznic. Chcesz do mnie dołączyć? – pyta z rozbawieniem.
- W żadnym wypadku!
- No cóż… Skoro nie chcesz… - zrzuca pomięty szlafrok, ukazując pełnię swoich wdzięków. Biorę głęboki wdech, po którym  nakazuję sobie odwrócić wzrok.
Obserwowanie Eli podczas zwykłych czynności, takich jak ubieranie się lub czesanie włosów, powinno być surowo zakazane. Na samo wspomnienie, że zaledwie kilka godzin wcześniej leżał pode mną w ekstazie, robi mi się gorąco. Kolejne czterdzieści osiem godzin będzie naprawdę ciężkim wyzwaniem…
Opuszczamy hotel. Zamykając za sobą drzwi od pokoju dziwnie się czuję. Niby nie ma się czym podniecać – ostatecznie to nie jest mój pierwszy romans. Najpierw wszystko jest nowe i ekscytujące. Dopiero później banalne sprawy, takie jak randka czy spędzanie razem czasu, nabierają głębszego znaczenia. Przy Eli wszystko jest inne. Tysiąc razy mocniejsze. Czuję się tak, jakby każdy krok nieodwracalnie cementował naszą relację.
- Ty prowadzisz – oddaję blondynowi kluczyki od mercedesa.
- Dlaczego ja?
- Bo przez ciebie jestem zbyt rozkojarzony – otwieram sobie drzwi od strony pasażera.
- Twoja decyzja nie ma nic wspólnego z faktem, że wolisz się upewnić, czy dam radę dojechać do domu? – Podejrzliwy Króliczek lubi dopiec mi do żywego. – Mówiłem ci już, że jestem dobrym kierowcą i nie rozbiję twojego auta.
- A ja ci mówiłem, że możesz je oddać na złom, gdy już bezpiecznie dojedziesz do domu.
Drogę na lotnisko pokonujemy w ciszy. Na szczęście o tej porze ruch nie jest jeszcze zbyt wielki, a Eli naprawdę dobrze sobie radzi za kółkiem. Potrafi okiełznać zagranicznego potwora i robi to z wielką gracją. Zresztą jak wszystko.
- Jesteśmy. – Blondyn parkuje w wyznaczonym miejscu, po czym wlepia we mnie fiołkowe spojrzenie. Bawi go, że zachowuję się irracjonalnie, ale co z tego?
- Zadzwonisz do mnie od razu po przyjeździe do domu, tak? – Upewniam się, że ukróci moje męki i nie pozwoli, abym niepotrzebnie się zadręczał.
- Obiecałem ci to miliony razy. Nie zapomnę. Od razu zadzwonię.
- W bagażniku masz tonę ciastek na wypadek, gdybyś zgłodniał. – Na samo wspomnienie o słodyczach przypomina mi się nasza cudowna randka. Koniecznie musimy to powtórzyć…
- Max, nic mi nie będzie. Nie panikuj i skup się na pracy.
- Łatwo ci powiedzieć… Już za tobą tęsknię… - szepczę pod nosem niepocieszony z faktu, iż nadeszła pora powtórnego rozstania.
- Zobaczymy się po jutrze. Wytrzymasz – Eli kładzie swoją drobną dłoń na moim udzie w geście wsparcia.
- Dbaj o siebie, mój Króliczku.
- Ty o siebie też – odpowiada chłopak, uśmiechając się pokrzepiająco. Pochylam się nieco do przodu i cmokam go w policzek.
- Do zobaczenia.
- Pa, Max –  macha mi na pożegnanie.
To najbardziej traumatyczne rozstanie w całym moim dotychczasowym życiu. Nie przypominam sobie, bo moje serce kiedykolwiek wcześniej znajdowało się podobnym stanie. Czterdzieści osiem godzin… Gdy tylko wrócę do domu, drugie tyle spędzimy w łóżku! Ta myśl znacznie poprawia mi humor.

25 komentarzy:

  1. słodko..... ale czuję podstęp. Lisku przyznaj sie chcesz żebyśmy poczuli, że max i króliczek będą oki a wtedy rzucisz bombę... czy króliczek pojedzie grzecznie do domu? Wątpię. Coś on za grzeczny, jak na mój gust. W końcu musi cos zmalować i to nie będzie byle co, a wtedy biedny max sie załamie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max nie jest biedny! A ja nie jestem podstępny! A Eli... Za dużo chciałabyś wiedzieć :D Przykro mi, ale dopiero kolejne rozdziały rzucą nieco światła na relację naszych bohaterów.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. A ja się boje, że króliczkowi coś się stanie... teraz będę żyć w niezdrowym stresie o życie naszego uroczego chłopca.
    Lisku obiecaj, że go nie zabijesz... już jest tak dobrze...
    Dzidzia też niech żyje, proooosze
    ~ Miriam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież nikogo nie zabiłem. Wszyscy mają się dobrze :) Obiecuję, że Eli wróci do domu, a Max grzecznie do niego dołączy.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Słodkie obietnice, biedny Maks, myślę, że Króliczkowi nawet palec nie potrzebny do owijania. Powinien napisać podręcznik dla króliczków jak wytresować złego wilka i nie dać się zjeść.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza książka Króliczka... Aż się wzruszyłem :D Moje maleństwo rozwinie skrzydełka i zacznie latać.
      A tak na poważnie, to wydaje mi się, że to coś więcej niż obietnice. Coś się zmieni i to już niedługo. Poznamy więcej sekretów i zobaczymy, jak ułoży się przyszłość.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Króliczkowi trzeba założyć biblioteczkę:-)

      Usuń
    3. Być może :) Sądzisz, że jeśli kupię mu regał, to zmotywuje mnie to do pisania? Brakuje mi weny na kolejny rozdział.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. No nie wiem,regał powinien mieć dwie półki. Jedna dla Króliczka druga dla Maxa.Każdy musiał by mieć odpowiednie poradniki. W sumie to możesz ogłosić konkurs na tytuły takich poradników i zapełnić obie półki:-)

      Usuń
  4. Eli jest taki tajemniczy, króliczki nie są aż tak skryte :D
    Poznanie jego sekretów bardzo mnie ciekawi już od samego początku :)
    Trzymam cię z słowo, że w końcu znaczniej je zdradzać :D coś za dużo milczysz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to jest z prawdziwą miłością - nie wszystko mamy podane na tacy. O niektóre rzeczy trzeba ostro walczyć. Czy Max zawalczy? Zobaczymy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Przecież Max zrobi wszystko dla Eli :D

      Usuń
    3. Bo nie zna jego przeszłości.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Czyli jak pozna jego przeszłość, to co Max go zostawi? Przestanie się nim interesować?
      Zaczynam obawiać się przeszłości Eli, co on takiego zrobił..

      Usuń
    5. Nic nie powiem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. No nie wytrzymam. Co takiego Eli wyczyniał, że Max może nie chcieć walczyć o niego?! Natychmiast wpadło mi do głowy - zupełnie bez mojego świadomego udziału- kilka pomysłów i w efekcie moja fryzura wygląda jak zjeżony mop!!! Uff! To ja może lepiej poczekam, herbatki się napiję, czy coś... :) MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa przy okazji. Masz może jakąś wiedzę - jako autor - na temat postępu przenosin Beezara? Chciałam dokompletować Twoje ebooki i nie mogę :( MB

      Usuń
    2. Szczerze? Zadaję to pytanie administratorowi od września 2018r, czyli od chwili, w której ich "serwer padł". Pomimo moich licznych interwencji, nie jestem w stanie doprosić się odpowiedzi. Nie wiem, co mam Ci powiedzieć. Złożyłem reklamację i czekam na odpowiedź. Jeszcze sąd mi został. Nie wykluczam tej opcji.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Oh wow, co za character development.
    Nie było mnie tylko chwilę, a Eli już się klei do Maxa. Przysięgam tylko mrugnęłam! A tu już prawie 60 Bezsennych Nocy stuknęło. I widzę, że nie tylko :o
    Mam wrażenie jakby minął miesiąc, a to już kilka lat! Ale ja nie zapominam o takich perełkach jak Twój talent Lisku ;) Czas nadrobić wszystkie te cuda które stworzyłeś kiedy mnie nie było.

    Long time no see Kitsuś <3
    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suzy, tęskniłem :) Już myślałem, że o mnie zapomniałaś :P
      Oj na blogu dużo się dzieje, a już niedługo będę miał dwa :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Dwa?! Kitsuś rozpieszczasz nas. Cieszę się, że pomysłów Ci nie brakuje <3 Zdradzisz jakieś szczegóły?

      I wszystkim Lisom niech będą dzięki, że biedny Eryczek zmartwychwstał. Jakim cudem udało się zabić rodziców Eryka a dziadziusia nie? Napastnik chyba musiał być bardzo słaby w swojej branży, tak pomylić cele?

      ~Suzy

      Usuń
  7. Lisie kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie skomemtowałam tego?!!!!!!!😲Przepraszam lisku!! To się więcej nie powtórzy! Tylko nie mów, że przez moją sklerozę nie ma kolejnego rozdziału?![pomarzyć zawsze można]

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie ma rozdziałów, bo nie mam kiedy ich pisać. Może w weekend coś podziałam, ale nie obiecuję. W każdym razie Max wczoraj zażądał ode mnie pewnej rzeczy i chyba się ugnę :D

    Wasz Kitsune

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka,
    fantastycznie, jak miło Max pamiętał, że króliczek chciał gofry... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń