niedziela, 10 października 2021

Prawdziwy Romantyk, część XIX

 

- Przedstawisz mnie swojej wybrance, wasza wysokość? – Drwiący ton Wilbura mrozi krew w moich żyłach.

Nefryt ukrywa się za moimi plecami nie pozwalając, by dosięgnął go bazyliszkowaty wzrok mojego zaprzysiężonego wroga.

- Przeszkadzasz nam… – Warczę ostrzegawczo, starając się nastraszyć przeciwnika.

- Muszę przyznać, że po raz kolejny udało ci się mnie zaskoczyć, wasza wysokość. – Mężczyzna powolnym krokiem zbliża się w naszym kierunku. Podejrzewam, że chce przyjrzeć się twarzy Nefryta z bliska, lecz uniemożliwia mu to panująca ciemność oraz czarna peleryna z kapturem, która spowija drobne ciało. – Nie sądziłem, że spędzasz noce w taki sposób – kpi, podchodząc coraz bliżej.

- Jestem bardzo zajęty w ciągu dnia, o czym doskonale wiesz, panie. – Zaciskam dłonie w pięści. Jeśli Wilbur zaatakuje, nie okażę mu litości.

- Przestawisz mnie swojej wybrance? Nie wypada, aby młoda dama była ignorowana – Wilbur zaczyna na mnie naciskać.

- Nie – ucinam temat.

- Dlaczego? – Zdrajca sili się na melodramatyczny ton.

- Nie życzymy sobie zbędnego rozgłosu.

- Ciemna noc. Królewski ogród, do którego ma wstęp jedynie garstka nielicznych. Musisz przyznać, panie, że okoliczności, w których się spotkaliśmy, są dość dwuznaczne.

- Wyłącznie w twoich oczach, panie – odpieram atak.

- Czyżby? – Wilbur zachowuje się tak, jakby tylko na to czekał. – W takim razie przedstaw mnie.

Nastaje chwila niezręcznej ciszy. Gorączkowo rozważam, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. Najprościej byłoby skłamać i powiedzieć, że Nefryt jest kobietą. Jeśli to zrobię, zranię uczucia ukochanego. Stracę też szacunek do samego siebie. Jednak w obecnej chwili nie mam innego wyjścia. Przyznając się do związku z nieśmiertelnym, wydałbym na niego wyrok. Wolę więc zataić prawdę. Nefryt to rozumie. Wyraźnie czuję, jak przywiera się mojego boku, okazując mi swoje wsparcie. Norman codziennie między słowami wspomina, że złożona przeze mnie przysięga nie zostałaby źle odebrana przez poddanych pod warunkiem, że Nefryt nie byłby wampirem. Poddani chcą mojego szczęścia. Mogę kochać i być kochanym, ale nie za wszelką cenę. Ostatecznie to jeden z powodów, dla których demony nie wiążą się z nocnymi krwiopijcami.

- Nie obawiaj się, królu Cassianie. Nikomu nie zdradzę twojego sekretu. Chcę się na własne oczy przekonać kim jest ta piękna panna. Pokażesz mi swoją twarz, przyszła królowo? – Mężczyzna wykrzywia się w dziwny sposób. Podejrzewam, że próbuje się uśmiechnąć na przełamanie lodów, lecz kiepsko mu idzie. W pewnym sensie triumfuje. W pocie czoła szukał kompromitujących mnie informacji. Tymczasem ja sam mu się podłożyłem, spacerując z Nefrytem w środku nocy. – Damy będą wielce niepocieszone na wieść, że twoje serce jest już zajęte – sączy swój jad, by bardziej mi dopiec.  

- To jeden z powodów, dla których zdecydowałem się trzymać nasz związek w tajemnicy. Moim priorytetem jest znalezienie mordercy twoich krewnych, panie, a także dalszy rozwój królestwa. Gdybym ogłosił zaręczyny poddani mogliby pomyśleć, że miłość jest dla mnie ważniejsza. Mam nadzieję, że to rozumiesz oraz uszanujesz moją decyzję – dyplomatycznie staram się wyjść z twarzą z tej kłopotliwej sytuacji.

- Mistrz dyskrecji… – Sarkastyczny komentarz oznacza, że Wilbur znudził się rozmową na temat mojego życia miłosnego.

- Chronię to, co dla mnie najcenniejsze – odpowiadam z dumą.

- Masz na myśli wampira? – Tak jak przypuszczałem, czas wymiany uprzejmości mamy już za sobą. –  Twój ojciec wielokrotnie podkreślał, że trzyma na dworze krwiożerczą bestię, która mu usługuje. Zaprzeczysz? – Prowokuje mnie, obrzucając Nefryta obelgami, których nie puszczę mu płazem.

- Nie jestem taki, jak mój ojciec. Nie zauważyłeś, że w wielu kwestiach znacznie się różnimy? On działał impulsywnie i od razu atakował swoich wrogów. Ja wolę poczekać. – Poważny ton mojego głosu brzmi szczerze. Wilbura dopadają niechciane wątpliwości. Nie rozumie mojej postawy, za to dobrze pojął aluzję. Z pewnością zastanawia się ile wiem i czy blefuję.

- Czyli nie wypierasz się tego, co o was mówią? Twój ojciec i ty sprzyjacie z wampirami! Splamiliście swój honor! – Podchwytliwie łapie mnie za słowa.

- Rozmawialiśmy już o tym, prawda? Ojciec współpracował ze wszystkimi, którzy gotowi byli nieść pomoc królestwu. Łącznie z wampirami – dodaję pospiesznie, by wytrącić DiMarone kolejne argumenty.

- A czy przypadkiem nie było tak, że to wampir rządził za niego?! Podejmował decyzje, kierował wojskiem! Skazał nasz kraj na długotrwałą, wyniszczającą wojnę! Opętał jego, a potem ciebie! I na domiar złego zabił moich krewnych!

- Te pomówienia są równie prawdziwe, jak to, że jesteś w posiadaniu pewnej bardzo zakazanej księgi, prawda? – Szepcze Nefryt, zwracając na siebie jeszcze większą uwagę Wilbura.

- Wampir! – Krzyczy, tracąc resztki panowania. Jego głos niesie się po ogrodzie, wieszcząc kolejne nieszczęścia.

- Boisz się? – Tym razem to drobny Nefryt boleśnie drwi z naszego oponenta. Do tego wychodzi zza moich pleców i odważnie staje u mego boku.

- Śmiej się póki możesz, morderco! Jutro całe królestwo dowie się o twoim istnieniu. Zobaczymy, czy będziesz równie odważny w obliczu płomieni!

- Morderco? – Ta obelga zdaje się nieco dziwić różowowłosego, który podkreśla to lekkim uśmieszkiem, obnażając jednocześnie swoje ostre kły. – Powinienem się obrazić, lecz biorąc pod uwagę co sam masz na sumieniu… Może opowiesz Cassianowi o tym, jak dorobiłeś się majątku. Jestem pewny, że nie zna tej historii. Kopalnie złota należały przecież do twojego przyrodniego brata. Co się z nim stało? – Nefryt udaje, że zastanawia się nad szczegółami, chociaż obydwaj dobrze wiemy, że ma perfekcyjną pamięć. – To co uznajesz za swój największy skarb, także nie należało do ciebie. Odebrałeś to siłą i naznaczyłeś krwią. Nawet teraz naiwnie sądzisz, że twój głupi plan ma cień szansy na sukces? Tymczasem czeka cię jedynie potępienie. Czy taka nagroda cię satysfakcjonuje, panie?

- Zamilcz! – Rozwścieczony Wilbur puszcza w kierunku Nefryta wiązkę dziwnej energii, lecz wampir robi unik, odskakując w tył.

- Spudłowałeś – mój ukochany cicho chichocze, rozpływając się w ciemności.

- Poczekaj, jeszcze cię dopadnę, bestio! – Odgraża się Wilbur, ponownie kumulując dziwną energię, nad którą z trudem panuje.  Tym razem to ja jestem szybszy i neutralizuję jego atak.

- Tknij go palcem, a zmiażdżę cię jak robaka. To moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. – Staję w obronie ukochanego, który materializuje się na wprost mnie, tuż za plecami Wilbura.

- Widzisz, Cassianie. To właśnie w taki sposób pozbył się kolejnych członków rodziny. Opanował kilka zaklęć i wydaje mu się, że jest panem świata. Nieładnie. – Nefryt grozi mu palcem.

- Ta magia jest w naszej rodzinie od pokoleń! – Wilbur zaciekle broni swojego zdania.

- Zgadzam się. Od pokoleń pozbywacie się w podobny sposób wszystkich, którzy stają na waszej drodze, łącznie z ojcem Cassiana. Niestety, tym razem odrobinę się przeliczyłeś. Korzystanie z zakazanych ksiąg karane jest śmiercią. Jesteś gotowy umrzeć za dokumenty, które ukrywasz?

- Zakradłeś się do mojej komnaty?! Pewnie mnie także chciałeś zabić! Przyznaj się, podły wampirze! Straż! Gdzie jest straż! – Wilbur nerwowo rozgląda się po otoczeniu. Nie zauważył, że ogród otoczony jest barierą. Dziwne. Nawet dziecko, używające mocy, wyczułoby energię, która wokół nas krąży. Czemu więc on tego nie czuje?

- Przyznasz, że to nie było zbyt trudne, biorąc pod uwagę stan, w jakim się znajdowałeś. – Nefryt dalej prowokuje DiMarone, śmiejąc mu się prosto w twarz. – To alkohol czy kiepskiej jakości eliksir tak na ciebie działa?

W ogrodzie zapada śmiertelna cisza, która wywołuje gęsią skórkę na mojej skórze. Wilbur zamierza zaprezentować swoje możliwości? I czemu Nefryt ani przez chwilę nie jest zdziwiony jego zachowaniem? Prawdopodobnie już od dawna był na to przygotowany. Żałuję, że nie wtajemniczył mnie w swoje plany i nie powiedział co robił w jego komnatach. Mężczyzna wykorzystuje swoją moc i zrzuca kaptur z głowy nieśmiertelnego. Nefryt uśmiecha się w odpowiedzi.

- Kolejna pełnia księżyca napełni światłem dusze wojowników. Położą oni kres nieprawości i przywrócą triumf prawdzie. Przykre jest to, że nikt nawet nie wspomni o twojej porażce – wampir wpada w trans i dzieli się z Wilburem wizją, która nie zapowiada się dla niego zbyt pomyślnie.

- Na twoim miejscu martwiłbym się raczej o siebie, wampirze. – Tym razem to Wilbur zaczyna się śmiać. Jego śmiech brzmi złowrogo i groźnie. Przeraża mnie. Chcę go uciszyć. Najlepiej na zawsze, dlatego sięgam po miecz, którym zamierzam przeszyć serce mojego przeciwnika. Jakiś głos wewnątrz mnie nakazuje, abym się nie wahał i zrobił to jak najszybciej. Tymczasem ten szaleniec rzuca się na Nefryta. Szepcze jakieś stare zaklęcie. Jego ręce stają się długie i przezroczyste. Chwyta nimi wampira za gardło i zaczyna go dusić.

- Nefrycie! – Dopadam do ukochanego, lecz zanim udaje mi się go uwolnić, Wilbur rozpływa się w powietrzu. Srebrne ostrze tnie jedynie ciemność, która nas otacza.

- Wracaj! – Krzyczę, próbując odciąć  mu drogę ucieczki.

Ostatnie czyny Wilbura sprawiają, że coś we mnie pęka. Przez moje serce przelewa się fala nienawiści, która musi znaleźć ujście. Przy moim boku pojawia się Norman oraz inni żołnierze, gotowi do walki.

- Przeszukać zamek! Macie natychmiast znaleźć tego zdrajcę! – Rozkazuję moim ludziom.

- Cassianie… – Rozdygotany Nefryt niezgrabnie próbuje schować twarz pod kapturem. Jego dłonie dygoczą. Podchodzę do ukochanego i chowam go w swoich ramionach.

- Nic ci nie jest, najdroższy? – Pytam, jednocześnie próbując rozpiąć czarną pelerynę. Wolę osobiście sprawdzić, czy Wilbur nie wyrządził Nefrytowi krzywdy.

- Panie, ja się nim zajmę. Jeśli się nie pospieszysz, ucieknie nam! – Norman nalega, abym dołączył do poszukiwań. Ignoruję go. Moim priorytetem jest obecnie zapewnienie bezpieczeństwa mojemu wybrakowi, którego biorę na ręce i przenoszę do bezpiecznej sypialni. Niedługo wstanie słońce, a siły wampira ewidentnie osłabły.

- Idź, czekają na ciebie. – Nefryt popędza mnie do działania.

- Za chwilę. – Maksymalnie wzmacniam barierę, która otacza naszą komnatę. Pozbywam się także przeklętej peleryny, aby móc na własne oczy przekonać się, czy mój anioł nie ucierpiał. Widząc sino-czerwone pręgi, które „zdobią” alabastrową skórę, mam ochotę własnoręcznie ukatrupić tego podłego zwyrodnialca.

- Wilbur popełnił niewybaczalny błąd rzucając się na ciebie – cedzę przez zęby.

- Nic mi nie jest – Nefryt sięga po moją dłoń, którą badałem ślady na jego szyi i przykłada ją do swojego policzka. – Znikną zanim się obudzę.

- Proszę, napij się – podtykam rózowowłosemu mój nadgarstek. – Nie wiem, czy wrócę przez zmierzchem.

- Cassianie, nic mi nie jest. – Nefryt jak zwykle bagatelizuje sytuację.

Czuję się rozdarty. Z jednej strony chcę zostać z Nefrytem i się nim zająć, ale z drugiej… Widok Wilbura, którego wtrącam do lochu, poprawi mi humor na bardzo, bardzo długo.

- Zobaczymy się, gdy zajdzie słońce – Nefryt uśmiecha się do mnie czule.

- Obiecaj, że nie opuścisz naszej sypialni.

- Przecież wiesz, że w dzień nie mogę tego zrobić.

- Przysięgnij. Jesteś tu chroniony. Nie wiem co bym zrobił, gdyby coś ci się stało.

- Będę tu na ciebie czekał, obiecuję. Nie szukaj Wilbura, bo to strata czasu. W zamku nadal przebywa jego adwokat. Schwytaj go, póki jest jeszcze czas. Ten mężczyzna… On ma przy sobie pewną listę… Musisz ją zdobyć za wszelką cenę.

- Dobrze. Zrobię, jak mówisz.

- A teraz daruj. Jestem zmęczony. – Nefryt zamyka oczy. Zmusił się do ostatniej wizji, aby mi pomóc. W takich chwilach nigdy nie myśli o sobie.

- Mój piękny… – Gładzę wampira po włosach. – Śpij spokojnie.

***

Kolejne godziny są dla mnie wyjątkowo pracowite. Przy pomocy Normana udaje się nam schwytać wszystkich mężczyzn, którzy towarzyszyli Wilburowi w zamku. Z początku nie chcą z nami współpracować. Naiwnie sądzą, że ich przywódca po nich wróci. Tymczasem nic takiego się nie dzieje. Aby nieco zmiękczyć ich zatwardziałe serca, wtrącamy ich do najodleglejszej części królewskiego więzienia. Mój przejaw „gościnności” nieco ich ośmiela. Pierwszym krokiem w tym kierunku jest zdobycie listy, o której wspominał Nefryt. Dokument podzielony jest na trzy kolumny. W pierwszej wypisano nazwiska popleczników, w drugiej szpiegów. Natomiast trzecia kolumna, najdłuższa, zawiera spis tych, którzy próbowali sprzeciwić się Wilburowi. Zdaniem Normana większość z nich nie żyje.

Późnym popołudniem pokazuję ten dokument moim ministrom, jako dowód świadczący o tym, że to DiMarone winny jest zabójstwa barona oraz jego dzieci.

Mężczyźni szepczą między sobą, bojąc się wypowiedzieć na głos to, o czym wszyscy doskonale wiedzą.

- Śmiało. Co powinienem zrobić? – Pytam zebranych, czekając na ich propozycje.

- Panie, jesteśmy z tobą – odważnie oświadcza sir Nolan, który cieszy się największym szacunkiem wśród królewskich ministrów i przedstawicieli najznamienitszych rodów.

- Zamierzam schwytać zdrajców, stłumić bunt i osądzić ich przywódcę, Wilbura DiMarone – dzielę się z zebranymi moimi planami. – Kazałem zebrać wojsko. Ogłoście ludziom, by mieli się na baczności i nie wychodzili z domów po zmroku. Normanie – zwracam się do mojego opiekuna. – Wyznacz sowitą nagrodę w zamian za pomoc i współpracę. Może dzięki temu uda się nam uniknąć najgorszego.

- To dobra decyzja, królu Cassianie. Masz nasze pełne wsparcie. My także uważamy, że najwyższa pora zrobić porządek z tymi patałachami. – Sir Nolan jest pełen wigoru. Podejrzewam, że pierwszy rzuciłby się na pole walki, choć jego sędziwy wiek wskazuje, że powinien doglądać wnuków.

- Nefryt powiedział, że odniesiemy zwycięstwo w czasie najbliższej pełni księżyca – przytaczam zebranym słowa wampira.

- Nefryt? – Po sali znowu roznosi się szum szeptów. – To wampir… Jego wysokość powinien się go pozbyć… Ponoć to on odpowiada na śmierć barona…

Przez kilka chwil wsłuchuję się w komentarze towarzyszących mi ministrów. Jedne z nich są agresywne, inne stonowane. Część mężczyzn doskonale zna Nefryta, który często towarzyszył mojemu ojcu.

Ojciec… On nigdy nie przejmował się zdaniem innych. Zawsze robił wyłącznie to co sam uważał za słuszne. Nie bał się podejmować decyzji, bo zawsze był gotowy ponieść ich konsekwencje. Jakiś czas temu ja także podjąłem pewną decyzję. Postanowiłem związać się z wampirem.

Wstaję ze swojego miejsca i pozbywam się czarnej zbroi. Moje nietypowe zachowanie sprawia, że szepty i dyskusje natychmiast milkną. Dziesiątki par oczu wpatrują się we mnie czekając na to, co chcę im obwieścić.

- To nie Nefryt odpowiada za śmierć barona i jego dzieci – wcielam się w rolę obrońcy. – Tak, jest wampirem. Nie potrafi przenikać przez ściany. Nie rzuca zaklęć. Nawet gdyby chciał, nie byłby w stanie sforsować zabezpieczeń królewskich lochów. Nie muszę wam tego tłumaczyć, bo doskonale o tym wiecie. Ojciec od lat korzystał ze specjalnych zdolności Nefryta i nigdy tego przed wami nie ukrywał.

- Panie, przecież to wampir! Pewnie zabił ich dla krwi! – Odzywa się daleki kuzyn sir Nolana. To młody mężczyzna, który dopiero od niedawna należy do ścisłego grona notabli. Przyglądam mu się przez chwilę. Młody dziedzic wpatruje się we mnie z lekkim przestrachem.

- Nefryt nie stanowił i nie stanowi zagrożenia. Zwłaszcza teraz. Jeśli kłamię, niech odezwie się ktoś, kto został przez niego zaatakowany lub słyszał od innych o podobnym incydencie.

- Wasza wysokość, czy nie sądzisz, że rozsądniej byłoby pozbyć się go z pałacu? – Tym razem głos zabiera ministr żeglugi.

- Nie mogę tego zrobić – odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Daruj śmiałość, królu Cassianie – wtrąca się sir Nolan. – Wielokrotnie podkreślałeś, że twój sposób rządzenia różni się od poprzedniego władcy. Wampir w bliskim otoczeniu króla stanowi zagrożenie. Chyba wszyscy się ze mną zgodzą w tej kwestii. Może więc mógłbyś rozważyć odesłanie Nefryta i…

- Nie zrobię tego – wchodzę generałowi w słowo. – Nie mogę tego zrobić.

- Dlaczego? – Sir Nolan nalega, abym wyjawił powód swojej decyzji.

- No cóż – podwijam rękaw koszuli, aby pokazać im znamię. – Wolę, abyście dowiedzieli się ode mnie niż snuli niekończące się domysły.

- Panie, nie rób tego! – Norman wpada w panikę i próbuje mnie powstrzymać.

- Nie. Mam dość życia w zakłamaniu. Wymieniłem z Nefrytem przysięgę – podnoszę rękę do góry. Nie boję się reakcji zebranych. Wprost przeciwnie. Cieszy mnie, że nie będę musiał dłużej dźwigać tego ciężaru. – Nefryt jest mój, a ja należy wyłącznie do niego. Kocham go. W imię tej miłości jestem gotowy wyrzec się korony.

- Król związał się z wampirem… Oszalał! Postradał zmysły… Król chce nas zostawić w przededniu wojny…. Biada nam wszystkim… – Komentarze rzucane przez zebranych przybierają na sile. Ponownie nakładam na siebie zbroję. Jestem gotowy do starcia z każdym, kto wypowie mi posłuszeństwo. Póki co zebrani zerkają jeden na drugiego, lecz nikt nie jest na tyle odważny, by rzucić mi wyzwanie.

- Pokochałem Nefryta zaraz po urodzeniu. Został mi przeznaczony. Jeśli mi nie wierzycie, możecie zapytać Normana. Gwarantuję, że potwierdzi moje słowa. Mój ojciec także o tym wiedział. Co więcej, zostawił mi to – wyciągam z kieszeni niewielkie pudełeczko, które jakiś czas temu zabrałem ze skarbca. – To obrączki, które wymienił z moją matką w czasie zaślubin. Były jego najcenniejszą pamiątką. Obejrzyjcie je. Własnoręcznie naniósł na nich nasze imiona. Moje i Nefryta. Nie zrobiłby tego, gdyby nie akceptował naszego związku. – Podaję pudełko sir Nolanowi. – Nefryt nie wie o tym, że jestem gotowy oddać koronę. Z pewnością próbowałby mnie powstrzymać. Część z was go nie zna, lecz zapewniam was, że ma dobre i szlachetne serce. Dzięki niemu jestem szczęśliwy. Nie wyrzeknę się ukochanego, nawet za cenę dziedzictwa, którego brzemię wcale nie jest tak lekkie, jak się wam wszystkim wydaje.


***

Niespodzianka :D

Wiem, nie tego się spodziewaliście, prawda? 

Zainteresowanych tematem mpreg polecam zerknąć do poprzedniego posta. Zależy mi na Waszym zdaniu. 

Pozdrawiam,

Wasz Kitsune 

6 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaa😍mój dzień stał się piękniejszy! Jak ja tęskniłam za naszym wampirkiem😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo tęskniłem :) Cieszy mnie, że sprawiłem Ci przyjemność :) Miło jest wiedzieć, że ktoś oprócz mnie podziela tę radość.
      Wczoraj obejrzałem "Wywiad z wampirem" (znowu) żeby lepiej wczuć się w klimat :D Wychodzi jednak na to, że wampiry nie cieszą się popularnością. No cóż. Mówi się trudno i pisze dalej :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Jeju super, że jest kolejny rozdział i mam nadzieję, że będą kolejne :D Wg mnie to opowiadanie jest super, bohaterowie mimo tylu rozdziałów nadal są sobą, mają swoje charakterystyczne cechy i to jest świetne, a akcja potrafi zaskoczyć. Weny i miłego wieczoru życzę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, będą kolejne rozdziały. I tak, zakończenie będzie zaskakujące :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, czy do nich nie dociera że to Wilbura DiMarone stoi za smiercia barona i jego dzieci? ale dobrze że już nie musi ukrywać tego związku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, czy do nich nie dociera że to Wilbura DiMarone stoi za śmiercią barona i jego dzieci? ale dobrze że juz nie musi ukrywać tego związku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń