- Przedstawisz mnie swojej wybrance, wasza wysokość?
– Drwiący ton Wilbura mrozi krew w moich żyłach.
Nefryt ukrywa się za moimi plecami nie pozwalając,
by dosięgnął go bazyliszkowaty wzrok mojego zaprzysiężonego wroga.
- Przeszkadzasz nam… – Warczę ostrzegawczo, starając
się nastraszyć przeciwnika.
- Muszę przyznać, że po raz kolejny udało ci się
mnie zaskoczyć, wasza wysokość. – Mężczyzna powolnym krokiem zbliża się w
naszym kierunku. Podejrzewam, że chce przyjrzeć się twarzy Nefryta z bliska,
lecz uniemożliwia mu to panująca ciemność oraz czarna peleryna z kapturem,
która spowija drobne ciało. – Nie sądziłem, że spędzasz noce w taki sposób –
kpi, podchodząc coraz bliżej.
- Jestem bardzo zajęty w ciągu dnia, o czym
doskonale wiesz, panie. – Zaciskam dłonie w pięści. Jeśli Wilbur zaatakuje, nie
okażę mu litości.
- Przestawisz mnie swojej wybrance? Nie wypada, aby
młoda dama była ignorowana – Wilbur zaczyna na mnie naciskać.
- Nie – ucinam temat.
- Dlaczego? – Zdrajca sili się na melodramatyczny
ton.
- Nie życzymy sobie zbędnego rozgłosu.
- Ciemna noc. Królewski ogród, do którego ma wstęp
jedynie garstka nielicznych. Musisz przyznać, panie, że okoliczności, w których
się spotkaliśmy, są dość dwuznaczne.
- Wyłącznie w twoich oczach, panie – odpieram atak.
- Czyżby? – Wilbur zachowuje się tak, jakby tylko na
to czekał. – W takim razie przedstaw mnie.
Nastaje chwila niezręcznej ciszy. Gorączkowo rozważam,
jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. Najprościej byłoby skłamać i powiedzieć, że
Nefryt jest kobietą. Jeśli to zrobię, zranię uczucia ukochanego. Stracę też
szacunek do samego siebie. Jednak w obecnej chwili nie mam innego wyjścia.
Przyznając się do związku z nieśmiertelnym, wydałbym na niego wyrok. Wolę więc
zataić prawdę. Nefryt to rozumie. Wyraźnie czuję, jak przywiera się mojego
boku, okazując mi swoje wsparcie. Norman codziennie między słowami wspomina, że
złożona przeze mnie przysięga nie zostałaby źle odebrana przez poddanych pod
warunkiem, że Nefryt nie byłby wampirem. Poddani chcą mojego szczęścia. Mogę
kochać i być kochanym, ale nie za wszelką cenę. Ostatecznie to jeden z powodów,
dla których demony nie wiążą się z nocnymi krwiopijcami.
- Nie obawiaj się, królu Cassianie. Nikomu nie
zdradzę twojego sekretu. Chcę się na własne oczy przekonać kim jest ta piękna
panna. Pokażesz mi swoją twarz, przyszła królowo? – Mężczyzna wykrzywia się w
dziwny sposób. Podejrzewam, że próbuje się uśmiechnąć na przełamanie lodów,
lecz kiepsko mu idzie. W pewnym sensie triumfuje. W pocie czoła szukał kompromitujących
mnie informacji. Tymczasem ja sam mu się podłożyłem, spacerując z Nefrytem w
środku nocy. – Damy będą wielce niepocieszone na wieść, że twoje serce jest już
zajęte – sączy swój jad, by bardziej mi dopiec.
- To jeden z powodów, dla których zdecydowałem się
trzymać nasz związek w tajemnicy. Moim priorytetem jest znalezienie mordercy
twoich krewnych, panie, a także dalszy rozwój królestwa. Gdybym ogłosił zaręczyny
poddani mogliby pomyśleć, że miłość jest dla mnie ważniejsza. Mam nadzieję, że
to rozumiesz oraz uszanujesz moją decyzję – dyplomatycznie staram się wyjść z
twarzą z tej kłopotliwej sytuacji.
- Mistrz dyskrecji… – Sarkastyczny komentarz
oznacza, że Wilbur znudził się rozmową na temat mojego życia miłosnego.
- Chronię to, co dla mnie najcenniejsze – odpowiadam
z dumą.
- Masz na myśli wampira? – Tak jak przypuszczałem,
czas wymiany uprzejmości mamy już za sobą. – Twój ojciec wielokrotnie podkreślał, że trzyma
na dworze krwiożerczą bestię, która mu usługuje. Zaprzeczysz? – Prowokuje mnie,
obrzucając Nefryta obelgami, których nie puszczę mu płazem.
- Nie jestem taki, jak mój ojciec. Nie zauważyłeś,
że w wielu kwestiach znacznie się różnimy? On działał impulsywnie i od razu
atakował swoich wrogów. Ja wolę poczekać. – Poważny ton mojego głosu brzmi
szczerze. Wilbura dopadają niechciane wątpliwości. Nie rozumie mojej postawy,
za to dobrze pojął aluzję. Z pewnością zastanawia się ile wiem i czy blefuję.
- Czyli nie wypierasz się tego, co o was mówią? Twój
ojciec i ty sprzyjacie z wampirami! Splamiliście swój honor! – Podchwytliwie
łapie mnie za słowa.
- Rozmawialiśmy już o tym, prawda? Ojciec
współpracował ze wszystkimi, którzy gotowi byli nieść pomoc królestwu. Łącznie
z wampirami – dodaję pospiesznie, by wytrącić DiMarone kolejne argumenty.
- A czy przypadkiem nie było tak, że to wampir rządził
za niego?! Podejmował decyzje, kierował wojskiem! Skazał nasz kraj na
długotrwałą, wyniszczającą wojnę! Opętał jego, a potem ciebie! I na domiar
złego zabił moich krewnych!
- Te pomówienia są równie prawdziwe, jak to, że
jesteś w posiadaniu pewnej bardzo zakazanej księgi, prawda? – Szepcze Nefryt,
zwracając na siebie jeszcze większą uwagę Wilbura.
- Wampir! – Krzyczy, tracąc resztki panowania. Jego
głos niesie się po ogrodzie, wieszcząc kolejne nieszczęścia.
- Boisz się? – Tym razem to drobny Nefryt boleśnie
drwi z naszego oponenta. Do tego wychodzi zza moich pleców i odważnie staje u
mego boku.
- Śmiej się póki możesz, morderco! Jutro całe
królestwo dowie się o twoim istnieniu. Zobaczymy, czy będziesz równie odważny w
obliczu płomieni!
- Morderco? – Ta obelga zdaje się nieco dziwić
różowowłosego, który podkreśla to lekkim uśmieszkiem, obnażając jednocześnie
swoje ostre kły. – Powinienem się obrazić, lecz biorąc pod uwagę co sam masz na
sumieniu… Może opowiesz Cassianowi o tym, jak dorobiłeś się majątku. Jestem
pewny, że nie zna tej historii. Kopalnie złota należały przecież do twojego przyrodniego
brata. Co się z nim stało? – Nefryt udaje, że zastanawia się nad szczegółami,
chociaż obydwaj dobrze wiemy, że ma perfekcyjną pamięć. – To co uznajesz za
swój największy skarb, także nie należało do ciebie. Odebrałeś to siłą i
naznaczyłeś krwią. Nawet teraz naiwnie sądzisz, że twój głupi plan ma cień
szansy na sukces? Tymczasem czeka cię jedynie potępienie. Czy taka nagroda cię
satysfakcjonuje, panie?
- Zamilcz! – Rozwścieczony Wilbur puszcza w kierunku
Nefryta wiązkę dziwnej energii, lecz wampir robi unik, odskakując w tył.
- Spudłowałeś – mój ukochany cicho chichocze,
rozpływając się w ciemności.
- Poczekaj, jeszcze cię dopadnę, bestio! – Odgraża
się Wilbur, ponownie kumulując dziwną energię, nad którą z trudem panuje. Tym razem to ja jestem szybszy i neutralizuję
jego atak.
- Tknij go palcem, a zmiażdżę cię jak robaka. To moje
pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. – Staję w obronie ukochanego, który
materializuje się na wprost mnie, tuż za plecami Wilbura.
- Widzisz, Cassianie. To właśnie w taki sposób
pozbył się kolejnych członków rodziny. Opanował kilka zaklęć i wydaje mu się,
że jest panem świata. Nieładnie. – Nefryt grozi mu palcem.
- Ta magia jest w naszej rodzinie od pokoleń! – Wilbur
zaciekle broni swojego zdania.
- Zgadzam się. Od pokoleń pozbywacie się w podobny
sposób wszystkich, którzy stają na waszej drodze, łącznie z ojcem Cassiana.
Niestety, tym razem odrobinę się przeliczyłeś. Korzystanie z zakazanych ksiąg
karane jest śmiercią. Jesteś gotowy umrzeć za dokumenty, które ukrywasz?
- Zakradłeś się do mojej komnaty?! Pewnie mnie także
chciałeś zabić! Przyznaj się, podły wampirze! Straż! Gdzie jest straż! – Wilbur
nerwowo rozgląda się po otoczeniu. Nie zauważył, że ogród otoczony jest barierą.
Dziwne. Nawet dziecko, używające mocy, wyczułoby energię, która wokół nas
krąży. Czemu więc on tego nie czuje?
- Przyznasz, że to nie było zbyt trudne, biorąc pod
uwagę stan, w jakim się znajdowałeś. – Nefryt dalej prowokuje DiMarone, śmiejąc
mu się prosto w twarz. – To alkohol czy kiepskiej jakości eliksir tak na ciebie
działa?
W ogrodzie zapada śmiertelna cisza, która wywołuje
gęsią skórkę na mojej skórze. Wilbur zamierza zaprezentować swoje możliwości? I
czemu Nefryt ani przez chwilę nie jest zdziwiony jego zachowaniem? Prawdopodobnie
już od dawna był na to przygotowany. Żałuję, że nie wtajemniczył mnie w swoje
plany i nie powiedział co robił w jego komnatach. Mężczyzna wykorzystuje swoją
moc i zrzuca kaptur z głowy nieśmiertelnego. Nefryt uśmiecha się w odpowiedzi.
- Kolejna pełnia księżyca napełni światłem dusze
wojowników. Położą oni kres nieprawości i przywrócą triumf prawdzie. Przykre
jest to, że nikt nawet nie wspomni o twojej porażce – wampir wpada w trans i
dzieli się z Wilburem wizją, która nie zapowiada się dla niego zbyt pomyślnie.
- Na twoim miejscu martwiłbym się raczej o siebie,
wampirze. – Tym razem to Wilbur zaczyna się śmiać. Jego śmiech brzmi złowrogo i
groźnie. Przeraża mnie. Chcę go uciszyć. Najlepiej na zawsze, dlatego sięgam po
miecz, którym zamierzam przeszyć serce mojego przeciwnika. Jakiś głos wewnątrz
mnie nakazuje, abym się nie wahał i zrobił to jak najszybciej. Tymczasem ten
szaleniec rzuca się na Nefryta. Szepcze jakieś stare zaklęcie. Jego ręce stają
się długie i przezroczyste. Chwyta nimi wampira za gardło i zaczyna go dusić.
- Nefrycie! – Dopadam do ukochanego, lecz zanim
udaje mi się go uwolnić, Wilbur rozpływa się w powietrzu. Srebrne ostrze tnie
jedynie ciemność, która nas otacza.
- Wracaj! – Krzyczę, próbując odciąć mu drogę ucieczki.
Ostatnie czyny Wilbura sprawiają, że coś we mnie
pęka. Przez moje serce przelewa się fala nienawiści, która musi znaleźć ujście.
Przy moim boku pojawia się Norman oraz inni żołnierze, gotowi do walki.
- Przeszukać zamek! Macie natychmiast znaleźć tego
zdrajcę! – Rozkazuję moim ludziom.
- Cassianie… – Rozdygotany Nefryt niezgrabnie
próbuje schować twarz pod kapturem. Jego dłonie dygoczą. Podchodzę do
ukochanego i chowam go w swoich ramionach.
- Nic ci nie jest, najdroższy? – Pytam, jednocześnie
próbując rozpiąć czarną pelerynę. Wolę osobiście sprawdzić, czy Wilbur nie
wyrządził Nefrytowi krzywdy.
- Panie, ja się nim zajmę. Jeśli się nie
pospieszysz, ucieknie nam! – Norman nalega, abym dołączył do poszukiwań.
Ignoruję go. Moim priorytetem jest obecnie zapewnienie bezpieczeństwa mojemu wybrakowi,
którego biorę na ręce i przenoszę do bezpiecznej sypialni. Niedługo wstanie
słońce, a siły wampira ewidentnie osłabły.
- Idź, czekają na ciebie. – Nefryt popędza mnie do
działania.
- Za chwilę. – Maksymalnie wzmacniam barierę, która
otacza naszą komnatę. Pozbywam się także przeklętej peleryny, aby móc na własne
oczy przekonać się, czy mój anioł nie ucierpiał. Widząc sino-czerwone pręgi,
które „zdobią” alabastrową skórę, mam ochotę własnoręcznie ukatrupić tego
podłego zwyrodnialca.
- Wilbur popełnił niewybaczalny błąd rzucając się na
ciebie – cedzę przez zęby.
- Nic mi nie jest – Nefryt sięga po moją dłoń, którą
badałem ślady na jego szyi i przykłada ją do swojego policzka. – Znikną zanim
się obudzę.
- Proszę, napij się – podtykam rózowowłosemu mój
nadgarstek. – Nie wiem, czy wrócę przez zmierzchem.
- Cassianie, nic mi nie jest. – Nefryt jak zwykle
bagatelizuje sytuację.
Czuję się rozdarty. Z jednej strony chcę zostać z
Nefrytem i się nim zająć, ale z drugiej… Widok Wilbura, którego wtrącam do
lochu, poprawi mi humor na bardzo, bardzo długo.
- Zobaczymy się, gdy zajdzie słońce – Nefryt uśmiecha
się do mnie czule.
- Obiecaj, że nie opuścisz naszej sypialni.
- Przecież wiesz, że w dzień nie mogę tego zrobić.
- Przysięgnij. Jesteś tu chroniony. Nie wiem co bym
zrobił, gdyby coś ci się stało.
- Będę tu na ciebie czekał, obiecuję. Nie szukaj
Wilbura, bo to strata czasu. W zamku nadal przebywa jego adwokat. Schwytaj go,
póki jest jeszcze czas. Ten mężczyzna… On ma przy sobie pewną listę… Musisz ją
zdobyć za wszelką cenę.
- Dobrze. Zrobię, jak mówisz.
- A teraz daruj. Jestem zmęczony. – Nefryt zamyka
oczy. Zmusił się do ostatniej wizji, aby mi pomóc. W takich chwilach nigdy nie
myśli o sobie.
- Mój piękny… – Gładzę wampira po włosach. – Śpij spokojnie.
***
Kolejne godziny są dla mnie wyjątkowo pracowite.
Przy pomocy Normana udaje się nam schwytać wszystkich mężczyzn, którzy
towarzyszyli Wilburowi w zamku. Z początku nie chcą z nami współpracować.
Naiwnie sądzą, że ich przywódca po nich wróci. Tymczasem nic takiego się nie
dzieje. Aby nieco zmiękczyć ich zatwardziałe serca, wtrącamy ich do
najodleglejszej części królewskiego więzienia. Mój przejaw „gościnności” nieco
ich ośmiela. Pierwszym krokiem w tym kierunku jest zdobycie listy, o której
wspominał Nefryt. Dokument podzielony jest na trzy kolumny. W pierwszej
wypisano nazwiska popleczników, w drugiej szpiegów. Natomiast trzecia kolumna,
najdłuższa, zawiera spis tych, którzy próbowali sprzeciwić się Wilburowi. Zdaniem
Normana większość z nich nie żyje.
Późnym popołudniem pokazuję ten dokument moim
ministrom, jako dowód świadczący o tym, że to DiMarone winny jest zabójstwa
barona oraz jego dzieci.
Mężczyźni szepczą między sobą, bojąc się
wypowiedzieć na głos to, o czym wszyscy doskonale wiedzą.
- Śmiało. Co powinienem zrobić? – Pytam zebranych,
czekając na ich propozycje.
- Panie, jesteśmy z tobą – odważnie oświadcza sir
Nolan, który cieszy się największym szacunkiem wśród królewskich ministrów i
przedstawicieli najznamienitszych rodów.
- Zamierzam schwytać zdrajców, stłumić bunt i
osądzić ich przywódcę, Wilbura DiMarone – dzielę się z zebranymi moimi planami.
– Kazałem zebrać wojsko. Ogłoście ludziom, by mieli się na baczności i nie
wychodzili z domów po zmroku. Normanie – zwracam się do mojego opiekuna. –
Wyznacz sowitą nagrodę w zamian za pomoc i współpracę. Może dzięki temu uda się
nam uniknąć najgorszego.
- To dobra decyzja, królu Cassianie. Masz nasze pełne
wsparcie. My także uważamy, że najwyższa pora zrobić porządek z tymi
patałachami. – Sir Nolan jest pełen wigoru. Podejrzewam, że pierwszy rzuciłby
się na pole walki, choć jego sędziwy wiek wskazuje, że powinien doglądać
wnuków.
- Nefryt powiedział, że odniesiemy zwycięstwo w
czasie najbliższej pełni księżyca – przytaczam zebranym słowa wampira.
- Nefryt? – Po sali znowu roznosi się szum szeptów. –
To wampir… Jego wysokość powinien się go pozbyć… Ponoć to on odpowiada na
śmierć barona…
Przez kilka chwil wsłuchuję się w komentarze
towarzyszących mi ministrów. Jedne z nich są agresywne, inne stonowane. Część
mężczyzn doskonale zna Nefryta, który często towarzyszył mojemu ojcu.
Ojciec… On nigdy nie przejmował się zdaniem innych.
Zawsze robił wyłącznie to co sam uważał za słuszne. Nie bał się podejmować
decyzji, bo zawsze był gotowy ponieść ich konsekwencje. Jakiś czas temu ja
także podjąłem pewną decyzję. Postanowiłem związać się z wampirem.
Wstaję ze swojego miejsca i pozbywam się czarnej
zbroi. Moje nietypowe zachowanie sprawia, że szepty i dyskusje natychmiast
milkną. Dziesiątki par oczu wpatrują się we mnie czekając na to, co chcę im
obwieścić.
- To nie Nefryt odpowiada za śmierć barona i jego
dzieci – wcielam się w rolę obrońcy. – Tak, jest wampirem. Nie potrafi
przenikać przez ściany. Nie rzuca zaklęć. Nawet gdyby chciał, nie byłby w
stanie sforsować zabezpieczeń królewskich lochów. Nie muszę wam tego tłumaczyć,
bo doskonale o tym wiecie. Ojciec od lat korzystał ze specjalnych zdolności
Nefryta i nigdy tego przed wami nie ukrywał.
- Panie, przecież to wampir! Pewnie zabił ich dla
krwi! – Odzywa się daleki kuzyn sir Nolana. To młody mężczyzna, który dopiero
od niedawna należy do ścisłego grona notabli. Przyglądam mu się przez chwilę.
Młody dziedzic wpatruje się we mnie z lekkim przestrachem.
- Nefryt nie stanowił i nie stanowi zagrożenia.
Zwłaszcza teraz. Jeśli kłamię, niech odezwie się ktoś, kto został przez niego
zaatakowany lub słyszał od innych o podobnym incydencie.
- Wasza wysokość, czy nie sądzisz, że rozsądniej byłoby
pozbyć się go z pałacu? – Tym razem głos zabiera ministr żeglugi.
- Nie mogę tego zrobić – odpowiadam zgodnie z
prawdą.
- Daruj śmiałość, królu Cassianie – wtrąca się sir
Nolan. – Wielokrotnie podkreślałeś, że twój sposób rządzenia różni się od poprzedniego
władcy. Wampir w bliskim otoczeniu króla stanowi zagrożenie. Chyba wszyscy się
ze mną zgodzą w tej kwestii. Może więc mógłbyś rozważyć odesłanie Nefryta i…
- Nie zrobię tego – wchodzę generałowi w słowo. –
Nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego? – Sir Nolan nalega, abym wyjawił powód
swojej decyzji.
- No cóż – podwijam rękaw koszuli, aby pokazać im
znamię. – Wolę, abyście dowiedzieli się ode mnie niż snuli niekończące się
domysły.
- Panie, nie rób tego! – Norman wpada w panikę i
próbuje mnie powstrzymać.
- Nie. Mam dość życia w zakłamaniu. Wymieniłem z
Nefrytem przysięgę – podnoszę rękę do góry. Nie boję się reakcji zebranych.
Wprost przeciwnie. Cieszy mnie, że nie będę musiał dłużej dźwigać tego ciężaru.
– Nefryt jest mój, a ja należy wyłącznie do niego. Kocham go. W imię tej
miłości jestem gotowy wyrzec się korony.
- Król związał się z wampirem… Oszalał! Postradał
zmysły… Król chce nas zostawić w przededniu wojny…. Biada nam wszystkim… –
Komentarze rzucane przez zebranych przybierają na sile. Ponownie nakładam na
siebie zbroję. Jestem gotowy do starcia z każdym, kto wypowie mi posłuszeństwo.
Póki co zebrani zerkają jeden na drugiego, lecz nikt nie jest na tyle odważny,
by rzucić mi wyzwanie.
- Pokochałem Nefryta zaraz po urodzeniu. Został mi
przeznaczony. Jeśli mi nie wierzycie, możecie zapytać Normana. Gwarantuję, że
potwierdzi moje słowa. Mój ojciec także o tym wiedział. Co więcej, zostawił mi
to – wyciągam z kieszeni niewielkie pudełeczko, które jakiś czas temu zabrałem
ze skarbca. – To obrączki, które wymienił z moją matką w czasie zaślubin. Były
jego najcenniejszą pamiątką. Obejrzyjcie je. Własnoręcznie naniósł na nich
nasze imiona. Moje i Nefryta. Nie zrobiłby tego, gdyby nie akceptował naszego
związku. – Podaję pudełko sir Nolanowi. – Nefryt nie wie o tym, że jestem
gotowy oddać koronę. Z pewnością próbowałby mnie powstrzymać. Część z was go
nie zna, lecz zapewniam was, że ma dobre i szlachetne serce. Dzięki niemu
jestem szczęśliwy. Nie wyrzeknę się ukochanego, nawet za cenę dziedzictwa,
którego brzemię wcale nie jest tak lekkie, jak się wam wszystkim wydaje.
***
Niespodzianka :D
Wiem, nie tego się spodziewaliście, prawda?
Zainteresowanych tematem mpreg polecam zerknąć do poprzedniego posta. Zależy mi na Waszym zdaniu.
Pozdrawiam,
Wasz Kitsune
Aaaaaaaaa😍mój dzień stał się piękniejszy! Jak ja tęskniłam za naszym wampirkiem😍
OdpowiedzUsuńJa też bardzo tęskniłem :) Cieszy mnie, że sprawiłem Ci przyjemność :) Miło jest wiedzieć, że ktoś oprócz mnie podziela tę radość.
UsuńWczoraj obejrzałem "Wywiad z wampirem" (znowu) żeby lepiej wczuć się w klimat :D Wychodzi jednak na to, że wampiry nie cieszą się popularnością. No cóż. Mówi się trudno i pisze dalej :)
Twój Kitsune
Jeju super, że jest kolejny rozdział i mam nadzieję, że będą kolejne :D Wg mnie to opowiadanie jest super, bohaterowie mimo tylu rozdziałów nadal są sobą, mają swoje charakterystyczne cechy i to jest świetne, a akcja potrafi zaskoczyć. Weny i miłego wieczoru życzę :))
OdpowiedzUsuńTak, będą kolejne rozdziały. I tak, zakończenie będzie zaskakujące :D
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czy do nich nie dociera że to Wilbura DiMarone stoi za smiercia barona i jego dzieci? ale dobrze że już nie musi ukrywać tego związku...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czy do nich nie dociera że to Wilbura DiMarone stoi za śmiercią barona i jego dzieci? ale dobrze że juz nie musi ukrywać tego związku...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czy do nich nie dociera że to Wilbura DiMarone stoi za śmiercią barona i jego dzieci? ale dobrze że już nie musi ukrywać tego związku...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia