środa, 27 października 2021

Prawdziwy Romantyk, część XX

 

- Panie, jak mogłeś?! Zaryzykowałeś utratę korony dla wampira! – Oburzony Norman nerwowo krąży po moim gabinecie. – Wiesz co mogło się stać?! To niesłychane! Po prostu niesłychane!

Krzyki i lamenty opiekuna nie robią na mnie żadnego wrażenia. Nigdy więcej nie cofnę się choćby o milimetr jeśli chodzi o mój związek. Tak, zaryzykowałem utratę korony. Byłem gotowy się jej wyrzec. Mimo to nie znalazł się ani jeden chętny, aby pozbawić mnie władzy. Wprost przeciwnie. Nigdy nie zapomnę serdecznych słów, które wygłosił sir Nolan, gratulując mi rychłych zaręczyn. Za jego śladem poszli inni. Pierwszy raz poczułem się akceptowany. Zaufałem miłości, która jest dla mnie najważniejsza. Nawet jeśli wężowe języki ohydnych wrogów rozpowiadają właśnie okropne plotki na mój temat, nie zmienię zdania. Gdy tylko rozprawię się z Wilburem, zamierzam zorganizować wielką ucztę dla wszystkich mieszkańców królestwa, na której oficjalnie przedstawię poddanym mojego wybranka.

- Nie panikuj. Wszystko dobrze się układa – próbuję uspokoić rozdrażnionego Normana. – Pojmaliśmy prawnika oraz wszystkich wspólników Wilbura. Jestem pewien, że gdy tylko zaznają gościnnej atmosfery, panującej w królewskich lochach, będą bardziej skłonni do współpracy. Wystarczy, że jeden ze złapanych przez nas ptaszków zacznie śpiewać – uśmiecham się, rozbawiony własnym żartem. – Poza tym Nefryt powiedział, że…

- Panie, błagam cię! Przestań kpić! – Norman wchodzi mi w słowo. – Jesteś całkowicie zaślepiony! Nie pamiętasz, jak to się wszystko zaczęło? To Nefryt jest temu winny! Zaatakował barona i jego dzieci. Sprowokował Wilbura. Do tego zniknął na kilka dni i do tej pory nie wiemy co wtedy robił!

- Baron i Wilbur zawsze knuli przeciwko nam. Przyczynili się do zamordowania mojego ojca – przypominam. – Gdyby nie pomoc Nefryta, nikczemny plan barona z pewnością by się powiódł. Nie wiem jak ty, ale ja nie chciałbym żyć ze świadomością, że spłodziłem dziecko z obcą kobietą.

- Wampir nie urodzi dziecka. Nie będziesz miał dziedzica – Norman złośliwie mi dogryza.

- Za to mam miłość Nefryta. Jego przyjaźń. Oddanie. Naprawdę uważasz, że to mało?

- Uważam, że Nefryt od początku tobą manipuluje. Wykorzystuje do swoich celów. Jest rządny wpływów i bogactwa, którym tak hojnie go obsypujesz. Owszem, od czasu do czasu zdarza mu się bąknąć zdanie lub dwa dotyczące przyszłości. Panie, czy jego wizje naprawdę są tego warte? Nie znam nikogo, kto dysponowałby równie potężną mocą. Szczerze wątpię, czy kiedykolwiek spotkasz na swojej drodze równie potężnego przeciwnika. Nie potrzebuję jego wizji, aby stwierdzić z całą stanowczością, że pokonasz wrogów. Nawet twój ojciec nie byłby w stanie ci dorównać.

Ojciec… Słowa Normana sprawiają, że niechętnie wracam do przeszłości. Tak, ojciec był potężnym demonem, a ja jestem od niego znacznie silniejszy. Opanowałem więcej zaklęć. Udało mi się zakończyć wojnę. Wszystko to zrobiłem dla niego. On jest słaby, więc ja chciałem być silny. Wykorzystywano go na polu bitwy, więc ja podarowałem mu pokój. Chcę, aby żył spokojnie u mego boku, bo bardzo go kocham.

- Nie zaszedłbym tak daleko, gdyby nie Nefryt. Dobrze o tym wiesz. Jesteś ze mną od chwili moich narodzin. Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek. Dlaczego nie możesz cieszyć się moim szczęściem?

- Panie… – Normanowi zaczyna brakować argumentów.

- Nefryt jest dla mnie wszystkim. Tylko w nim widzę sens życia. Kiedy się uśmiecha lub kiedy się na mnie złości… Wszystko co robi i mówi. Wszystko o czym marzy i czego pragnie. To wszystko jest teraz moje. Nie rozumiesz tego? Nefryt jest całym moim światem. Czemu tego nie rozumiesz?

Brak zrozumienia ze strony Normana boli mnie równie mocno, jak brak wiary ojca w to, że w naszym świecie można żyć bez wojen.

- Szykujmy się do drogi – rozkazuję, kończąc tym samym rozmowę o uczuciach.

Norman widzi we mnie wyłącznie króla. W oczach Nefryta jestem jego mężczyzną. Moja wcześniejsza radość była odrobinę przedwczesna. Najwidoczniej nie da się pogodzić dwóch tak odrębnych ról. W sali tronowej będę więc królem. W sypialni ukochanym. Żałuję, że nie dane mi będzie być po prostu sobą, ale cóż. Życie nie zawsze układa się tak, jakbyśmy tego chcieli.

***

Do późnych godzin nocnych razem z wojskiem patroluję teren królestwa. Używając magii, przemierzamy spore odległości, pilnując granic oraz dbając o bezpieczeństwo poddanych. Jest to także okazja, aby na własne oczy przekonać się, czy wrogie oddziały nie szykują się do ataku. Noc jest wyjątkowo ciepła i spokojna. Mimo to czuję w sobie lęk i niepokój. Związane są one ze skarbem, który z taką starannością ukryłem w strzeżonej wieży. Czy rzucone przeze mnie zaklęcia są wystarczająco silne, aby nikt nie skrzywdził mojego Nefryta? Czy wampir nie złamie danego mi słowa? A co, jeśli jakimś cudem wyszedł z komnat? Jeśli Wilbur ponownie go zaatakuje, kto stanie w jego obronie? Drżę na samą myśl, że mógłby ponownie do skrzywdzić.

Czarne scenariusze. Niepokój. Setki pytań bez odpowiedzi. Co powinienem zrobić? Czy trzymać się bliżej zamku, czy też bardziej się od niego oddalać? Czy zostaniemy zaatakowani? A może to ja powinienem zaatakować pierwszy? Kiedy? Gdzie? Kto jeszcze okaże się wrogo nastawiony? Kto mnie zdradzi? Kto jest sojusznikiem? Przez chwilę mam wrażenie, że mój mózg nie jest w stanie przetworzyć więcej informacji. Czuję jedynie bolesne pulsowanie, które sprawia, że nie potrafię na niczym się skoncentrować.

- Wracamy! – Decyduję. Nie oglądam się za siebie. Nie dbam o to, czy wojsko za mną podąża. Chcę do domu. Do Nefryta.

Gdy przekraczam zamkowe mury, noc nadal okrywa niebo swoim aksamitnym kocem. Do świtu pozostały zaledwie dwie godziny. Pozostawiam mojego ogiera samemu sobie i od razu przenoszę się do sypialni.

- Już wróciłeś? – Zaskoczony Nefryt odwraca twarz w moją stronę.

Nic nie odpowiadam. Pozbywam się zbroi, aby móc przytulić ukochanego, który zajęty był podziwianiem nocnej panoramy królestwa.

- Martwiłem się, że nie dotrzymasz słowa – szepczę, bawiąc się puklem różowych włosów.

- Obiecałem, że nie opuszczę sypialni.

Oplatam Nefryta ramionami. Wampir nakrywa moje dłonie swoimi. Zapach jego skóry. Miękkość włosów. Równy oddech. To drobiazgi, lecz dzięki nim odzyskuję spokój i równowagę.

- Nie ufasz mi, mój panie? – Nieśmiertelny postanawia pobawić się moim kosztem. Odchyla głowę i spogląda mi prosto w oczy.

- W obecnej sytuacji nie ufam nikomu – odpowiadam wymijająco.

- Bariera, którą otoczyłeś nasze pokoje jest wyjątkowo silna.

- To prawda – przytakuję. – Zależy mi na tym, aby nikt tu nie wchodził.

- Więc chodzi o to, aby nikt nie mógł tu wejść? – Lekko kpiący ton Nefryta silnie działa na moje zmysły.

- Twoje bezpieczeństwo to obecnie mój największy priorytet.

- Mam spędzać czas w niewoli, podczas gdy na zamku dzieje się tak wiele?

Błękitnooki obraca się twarzą do mnie. Jego drobne dłonie suną po moich ramionach. Pod wpływem dotyku wampira, moje mięśnie boleśnie się spinają. Muszę nad sobą panować, choć wymaga to ode mnie żelaznej dyscypliny. Jeśli stracę nad sobą kontrolę, Nefryt i ja za chwilę wylądujemy w łóżku. Nadzy.

- Zamknąłem cię tu z zupełnie innych powodów – szepczę, wpatrując się w bladoróżowe usta.

- Za chwilę powiesz, że to dla mojego dobra… – Nefryt dalej bawi się moim kosztem. Rozchyla wargi. Jego słodki oddech jest jak dodatkowa porcja afrodyzjaku. Zamykam oczy. Pokusa jest zbyt silna. Nie oprę się, jeśli dalej będzie tak robić. – Gdybym naprawdę chciał się stąd wydostać, zrobiłbym to.

- Co?! – Słowa mojego wybranka całkowicie mnie otrzeźwiają.

Nefryt zaczyna cicho chichotać, rozbawiony moją reakcją. Zasłania usta dłonią, tłumiąc swój uroczy śmiech.

- Cieszę się, że tak cię to bawi, aniele. – Naburmuszony, uwalniam wampira z uścisku. Podchodzę do fotela i opadam na aksamitne poduszki.

Nefryt nadal jest w dobrym humorze. Uśmiecha się do mnie słodko, odsłaniając swoje kły. Postanawiam trochę się z nim podroczyć. Niewielka porcja mojej mocy spowija jego filigranowe ciało. Zaskoczony wampir ulega mojej woli. Sadzam go sobie na kolanach. Na tym jednak nie poprzestaję. Odsuwam długie pasma jego rozpuszczonych włosów do tyłu. Rozwiązuję także fantazyjnie zawiązaną kokardę, która utrudniała mi dostęp do jego szyi.

- Co robisz, mój panie? – Ukochany pochyla się nade mną. Opiera dłonie na mojej klatce piersiowej. Chłód bijący od jego skóry przyprawia mnie o dreszcze. Nie jest mi zimno. Wprost przeciwnie. Cały płonę.

- Upewniam się, że Wilbur nie zostawił śladów na twoim ciele.

Za pomocą magii rozpinam pierwsze dwa guziki wampirzej koszuli. Jasna, alabastrowa skóra, zdaje się mienić pod wpływem blasku, który rzuca na nią palący się w kominku ogień.

- Mówiłem ci, że znikną zanim się obudzę.

- To prawda. Mówiłeś. – Unoszę się odrobinę w górę, by całować wampira po odsłoniętej szyi. Nefryt wzdycha, gdy odchylam jego głowę i unieruchamiam ręce. Za pomocą magii układam je na udach wampira. Nie chcę, aby jego dotyk mnie rozpraszał.

- Cassianie… – W błękitnych oczach dostrzegam żądzę.

- Gdybym był taki jak ty, poprosiłbyś, abym cię ugryzł. – Skubię zębami wrażliwą skórę, napawając się przy okazji subtelną reakcją małego krwiopijcy.

- Tak sądzisz?

Nefryt nawet nie drgnie. Spogląda na mnie spod wachlarza gęstych rzęs. Dobrze wie, że nie zrobię niczego wbrew jego woli.

- Opowiesz mi co dziś robiłeś? – Udaję, że pomimo mocno erotycznej atmosfery, nadal możemy swobodnie rozmawiać.

- Ponieważ wiedziałem, że nie będzie cię przy mnie, gdy się obudzę, postanowiłem więc, że dłużej pośpię.

- Jesteś głodny? – Podsuwam wampirowi swój nadgarstek, godząc się, aby mnie ugryzł.

- Jeszcze nie. – Nefryt subtelnie odwraca głowę. Być może wolałby napić się z innego miejsca. Mam dylemat. Jeśli pozwolę mu wybrać, będę musiał uwolnić go spod wpływu czarów. Nie chcę tego robić. Lubię, gdy ulega mojej magii. To daje mi chwilowe poczucie władzy. Nie chodzi mi o to, aby go zdominować lub udowodnić, że jestem silniejszy. Wprost przeciwnie. Chcę się nim opiekować. Nefryt nie lubi czuć się zależny od innych. Nie lubi też, gdy zamykam go w naszej sypialni.

- Obudziłeś się i co było dalej? – Namawiam go do zwierzeń.

- Zewsząd docierały do mnie głosy. Miałem wrażenie, że wszyscy mieszkańcy zamku powtarzają jedno i to samo zdanie. Ich zaaferowanie, emocje… Nie masz pojęcia, jakie to było męczące! – Żali się.

- Moje kochanie... – Z czułością gładzę nieśmiertelnego po policzku. – Chciałbym być przy tobie cały czas. Czuwać, aby nikt nie zakłócał twojego odpoczynku.

- Uśmiechasz się, chociaż to ty spowodowałeś lawinę plotek. – Nefryt marszczy brwi, okazując w ten sposób swoją dezaprobatę.

- Ja? – Udaję zdziwienie. – Nie wiem o czym mówisz.

- Miałeś wyłapać ludzi, którzy knuli przeciwko tobie razem z Wilburem. Tymczasem zastraszyłeś ministrów. Nie przypominam sobie, aby moja wizja dotyczyła abdykacji króla. A już z pewnością nie było w niej mowy o zaręczynach.

W chwilach takich jak ta wolałbym, aby Nefryt pozwolił się zaskoczyć. Nie dość, że bez przeszkód potrafi zajrzeć w przyszłość, to na dodatek obdarzony jest wyjątkowo czułym słuchem. Starałem się nie myśleć o zaręczynach, bo w chwili, w której zdecydowałbym się poprosić go o rękę, on od dawna by o tym wiedział. Odkładałem więc decyzję na później, ale dłużej nie zniosę tej udręki.

- Postanowiłem skupić się na mojej wizji przyszłości. Zatrzymam koronę, a ty będziesz u stał u mego boku. Nikt i nic nas nie rozdzieli.

- Naprawdę tego chcesz? – Chociaż to co za chwilę zrobię nie jest już dla Nefryta niespodzianką, wydaje się bardzo wzruszony.

- Zawsze tego chciałem. Każdego dnia, odkąd spojrzałem w twoje oczy.

- Jesteś pełen sprzeczności, mój panie. – Wampir ponownie się uśmiecha. – Latami snułeś romantyczne plany, a teraz zamierzasz się oświadczyć trzymając mnie siłą na swoich kolanach?

Nefryt ma rację. Nie tak miały wyglądać nasze zaręczyny. Chciałem obsypać go kwiatami. Zabrać w jakieś piękne miejsce. Uklęknąć i zadać to jakże ważne pytanie. Gdy złączyłem nasz los za pomocą przysięgi, sceneria również nie była romantyczna. Nefryt umierał na moich rękach. Nie chcę, aby wszystkie ważne wydarzenia w naszym życiu przebiegały tak, jakbyśmy nie mieli na nie żadnego wpływu.

Zamykam oczy i przenoszę nas na królewską łąkę. To ulubione miejsce mojego anioła. Odkąd zamieszkał w zamku, spędza tu naprawdę sporo czasu. Rosną tu wyjątkowo rzadkie kwiaty, które specjalnie dla niego wyczarowałem. Zależało mi na tym, aby kwitły w nocy, a nie w dzień. Chciałem, aby mój ukochany mógł się nimi cieszyć niezależnie od pory dnia.

- Najdroższy… – Wyciągam z kieszeni przygotowane wcześniej pudełko. – Nie sądziłem, że to będzie taki trudne. – Moje serce szaleje. Łomocze tak głośno, że ledwo słyszę wypowiadane przez siebie słowa.

Nefryt zamiera. Wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczami.

- Poczekaj! – Powstrzymuje mnie gdy chcę przed nim uklęknąć. – Porozmawiajmy.

- Nie będę dłużej czekać. Chcę, abyś był mój.

Przyznaję, że nie takiej reakcji oczekiwałem. Spodziewałem się, że Nefryt chociaż odrobinę się wzruszy. A potem rzuci mi się w ramiona i pozwoli pocałować. Odpowie wyznaniem na moje wyznanie. Obieca, że spędzimy razem wieczność. Co jest aż tak ważne, aby przerywać tą jakże podniosłą chwilę?  

- Cassianie, jestem twój. Wymieniliśmy przysięgę, pamiętasz?

- To nie ma nic do rzeczy. Musimy się pobrać.

- Zaręczyny to poważna sprawa. Powinniśmy się zastanowić. Przedyskutować wszystko na spokojnie.

- Kocham cię i chcę, aby wszyscy o tym wiedzieli. To za mało? – Zachowanie Nefryta wzbudza we mnie lęk. Czemu reaguje w taki sposób? Nie jest mnie pewny? Nie podoba mu się biżuteria, którą dla niego wybrałem? Co prawda nie zdążyłem otworzyć pudełka, więc szansa na to, że nie widział pierścionka, bo nie zajrzał jeszcze w przyszłość.

- Cassianie, ja też cię kocham, ale jest rzecz, której nie bierzesz pod uwagę. Unikanie tego tematu nie sprawi, że samoistnie zniknie. – Nefryt bierze głęboki wdech. – Jesteś królem, a ja nie dam ci dziedzica.

- To nie ma żadnego znaczenia – prycham gniewnie.

- Owszem, ma. Jestem wampirem. Moje ciało jest martwe.

- Nie mów tak! – Nieświadomie unoszę głos, strasząc przy okazji ptaki, które uciekają w popłochu.

- Cassianie, przysięga jest wieczna. Tylko śmierć może ją zerwać.

- Wiem o tym! Wszyscy o tym wiedzą!

- Przysięga nie oznacza, że to mnie powinieneś prosić o rękę. Mógłbyś przecież ożenić się z kimś, kto da ci dziecko.

- Oszalałeś?! Nigdy! – Jestem bezgranicznie wściekły. Ziemia pod moimi stopami niebezpiecznie drży. Powietrze gęstnieje od demonicznej mocy.

Wampir milczy. Pomimo szału, jaki odczuwam, nie boi się podejść bliżej. Wyciąga rękę i dotyka mojej twarzy. Jego dotyk koi zszargane nerwy. Zaborczo przytulam Nefryta.

- Nie mógłbym cię zdradzić, słyszysz? Nie mógłbym...

- To nie zdrada, Cassianie. Jesteś młody. Zafascynowany naszym związkiem, który trwa bardzo krótko. Za sto lub dwieście lat możesz inaczej spojrzeć na przeszłość i…

- Dość! – Przerywam mu.

Odchylam głowę Nefryta do tyłu i wymuszam namiętny pocałunek. Nie chcę być brutalny. Mimo to siłą rozsuwam jego wargi. Nieśmiertelny przez chwilę walczy, lecz w końcu mi się poddaje.

- Jesteś mój… Tylko mój… Mając ciebie, nie pragnę niczego więcej… Kocham cię… Kocham cię tak bardzo…

- Ja też cię kocham, mój panie. – Nefryt w końcu się uśmiecha.

Potrzebuję chwili czasu, aby odzyskać równowagę. Kładziemy się więc na trawie i wpatrujemy w niebo usłane gwiazdami. Obok nas spaceruje jednorożec, który wykorzystuje okazję i wymusza na wampirze sutą porcję ulubionych przysmaków.

- Chciałbym wiedzieć co jeszcze przede mną ukrywasz – przerywam ciszę.

Nefryt obraca głowę. Unosi wzrok i spogląda mi prosto w oczy.

- Pytasz o moje sekrety?

- Pytam o nas. Pytam o to, czego się boisz. I o to, czego nigdy mi nie mówisz. Dlaczego wcześniej nie zapytałeś mnie o dziecko?

- Nie było okazji.

- Kłamiesz. Miałeś całe mnóstwo okazji. Mimo to nie zrobiłeś tego. Dlaczego? – Drążę temat, który chciałbym wyjaśnić zanim nadejdzie świt.

- Moje wizje zwykle nie dotyczą bardzo dalekiej przyszłości. Mógłbym do niej zajrzeć, gdybym chciał. Nie robię tego, bo to mnie bardzo męczy. Gdybym zaryzykował i odkrył, że jesteś ze mną nieszczęśliwy, złamałoby mi to serce.

- To niemożliwe.

- Cassianie, nie zrozum mnie źle. Jeśli zapragnąłbyś dziecka, pozwoliłbym ci je mieć. Może nie teraz, gdy nasza miłość jest jeszcze tak świeża. Nie spaliśmy jeszcze ze sobą. Oszalałbym, gdyby ktoś obcy dotykał cię przede mną. Nasz czas jeszcze nie nastał i pewnie wydrapałbym oczy każdemu, kto ośmieliłby się do ciebie zbliżyć. Nie nacieszyliśmy się sobą. Łącząca nas więź nie osłabnie. Wprost przeciwnie. Dopiero gdy oswoimy wzajemne pożądanie... Tak, dopiero wtedy mógłbyś spróbować postarać się o dziedzica. Nie wcześniej – zastrzega.

Wierzyć mi się nie chce, że tak dokładnie to przemyślał. Jest gotowy podzielić się mną z kimś innym tylko po to, abym miał dziecko? To szlachetne z jego strony, bo mnie z pewnością nie będzie stać na taki gest.

- To się nigdy nie stanie! Nigdy! – Pewny swego sięgam po dłoń Nefryta, którą z wielką czcią całuję. – Byłeś, jesteś i będziesz jedyny.

- Nie wiem, jak kochają demony. Wiem za to, jak kochają wampiry. To nie jest zwykła miłość, wierz mi. Nie zawsze będziesz rozumiał moje postępowanie. Dopiero czas… Gdy upłynie go wystarczająco dużo… Zrozumiesz, jak bardzo cię kocham… – Oczy Nefryta zachodzą łzami.

- Nie płacz. – Scałowuję krwawe łzy. – Błagam, nie płacz.

- Wszystko co zrobiłem i co zrobię… Tak musi być, Cassianie… – Nefryt zaczyna szlochać. – Takie jest przeznaczenie… Taka jest moja miłość…

- Ugryź mnie – żądam od ukochanego, aby naznaczył moje ciało swoimi kłami. Jego krew już buzuje w moich żyłach. Pod jej wpływem moje odczucia przybierają na sile. Kotłujące się emocje potrzebują ujścia. Jeśli Nefryt szybko nie zareaguje, eksploduję.

Błękitnooki doskonale rozumie mój stan. Przyciąga moją dłoń do ust, uwalniając mnie od niebezpiecznego napięcia. Po chwili popycha mnie na trawę, rozrywa koszulę i gryzie na wysokości serca.

- Ten ślad nie zniknie tak od razu. – Mój ukochany zmienia się we frywolną bestię, którą chciałbym poskromić. – To na wypadek, gdybyś zapomniał do kogo należysz.

- Skoro tak chcesz się bawić…  – Łapię Nefryta za biodra i zamieniam się z nim miejscami, przyjmując wyzwanie. Długowieczny zaczyna się śmiać.

- Znowu mnie więzisz, mój panie?

- Nie chcę, abyś uciekł, gdy będę cię prosić o rękę.

Za pomocą magii wybrany przeze mnie klejnot pojawia się na serdecznym palcu lewej dłoni mojego anioła.

- Nefrycie – poważnieję. – Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem?

- I już? – Mój wybranek wydaje się odrobinę rozczarowany.

- A czego się spodziewałeś? Tego? – Rozświetlam nocne niebo setkami srebrnych ogników, by wyglądały jak spadające gwiazdy. – Znasz przyszłość, więc wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko. Oddałem ci moje serce, życie i królestwo. Będę cię kochał przez wieczność. Spełnię wszystkie twoje marzenia. Będę się przy tobie budził i przy tobie zasypiał.

- Nie o to mi chodziło. Bałem się tej chwili, a ona jest taka…

- Idealna? – podpowiadam.

- Tak. Jest idealna.

- Więc odpowiedz. Ukróć moje męki i powiedz, że zostaniesz moim mężem. Powiedz, że wymienisz się ze mną obrączkami, które zostawił nam mój ojciec. Powiedz, że będziesz trwał przy moim boku.

- Tak – szczerze wzruszony Nefryt rzuca mi się na szyję. – Tak, wyjdę za ciebie. Zostanę twoim mężem.

8 komentarzy:

  1. Mój kochany Nefryt .... w końcu się doczekałam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, no! Popłakałam się! Ostrzegaj na przyszłość że piszesz coś tak pięknego i wzruszającego bym nie zrobiła z siebie pośmiewiska na środku ruchliwej ulicy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że się popłakałaś. W takim razie mały spoiler - nie czytaj kolejnych rozdziałów. Będą brutalne.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Owww, jak romantycznie😍 przynajmniej na tą chwilę 🤔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A chwile mają to do siebie, że są takie ulotne :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Hejeczka,
    cudnie, och Nefryt w końcu mówi te cudowne słowa, ale Norman czemu aż tak nie chce szczęścia Cassiana... (a może sam coś mimo wszystko czuje do miego)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, och Nefryt w końcu mówi te cudowne słowa, ;) ale Norman czemu aż tak nie chce szczęścia Cassiana
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń