sobota, 2 października 2021

mpreg 108


„Bezsenne Noce"

Jeszcze raz. Jeszcze. I jeszcze.

Nie umiem przestać go całować. Lekko. Delikatnie. Tak jak tego oczekuje.

Eli układa się na plecach i odsuwa część kołdry, którą ciasno go opatuliłem. Wyciąga rękę, którą przykłada do mojego policzka. Wodzi opuszkami po mojej twarzy. Nasze oddechy mieszają się ze sobą.

- Mówiłeś, że jesteś zmęczony – przypominam. Nastolatek wydaje się nieco urażony moim stwierdzeniem. Unosi ociężałe powieki.

- Bo jestem, ale nie mogę zasnąć. Pomóż mi, Max. Pomóż mi zasnąć.

Zasnąć? Jego prośba kryje w sobie podwójne dno. Zwłaszcza, że moja pobudzona wyobraźnia widzi tylko jedno rozwiązanie tego problemu. Jeśli wcielę mój plan w życie żaden z nas nie zmruży oka aż do rana.

Głos rozsądku podpowiada, abym zgasił światło, zamknął oczy i zostawił chłopaka w spokoju. Tylko kto w takich okolicznościach bierze rozsądek pod uwagę? Pozbywam się kołdry, którą odsuwam na bok. Eli zdaje się tego nie zauważać. Bezustannie wpatruje się w moje oczy. Splata dłonie, układając je na swoim brzuszku. Wygląda tak słodko i niewinnie.

- Rozepnij guziki – szepczę, by nie psuć intymnego nastroju.

Króliczek rozważa moje słowa. Niecierpliwię się. Skoro musi przemyśleć moją propozycję to znaczy, że droga do wybaczenia będzie długa i wyboista.

- Nadal się na mnie gniewasz. – Tym razem to ja czytam w jego myślach. – Powiesz mi o co chodzi?

- Upiłeś się i wylądowałeś w łóżku z innym mężczyzną.

- Twój przyjaciel wie, że wykorzystujesz go jako zasłonę dymną, by trochę się na mnie powściekać?

Eli robi zdziwioną minę. Tak, skarbie. Gramy w otwarte karty. Trudny z ciebie przeciwnik, a stawka jest naprawdę wysoka. Chociaż masz mnie w garści, nie przegram tego starcia. Nie tym razem.

- Tak sądzisz? W takim razie dziś ja będę spać z Jo. Z prawdziwą przyjemnością przyjrzę się twojej minie, gdy będę sobie beztrosko leżeć, ciasno w niego wtulony.

- Nie przegnaj – warczę ostrzegawczo.

- Dlaczego tobie ma być wolno więcej? Czy związek nie powinien opierać się na równouprawnieniu?

Króliczek oczekuje wyjaśnień. Igra z ogniem. Nie mogę dać się sprowokować. Zaciskam zęby i ze wszystkich sił staram stłumić narastającą falę zazdrości, z którą przyszło mi się zmierzyć.

- Chcesz wiedzieć na czym opiera się prawdziwy związek? Dobrze. Powiem ci. – Biorę głęboki wdech. – Powinniśmy się sobą opiekować. Wspierać. Szanować. Kochać do szaleństwa. Spędzać wspólnie czas.

- Niczym mnie nie zaskoczyłeś. – Na twarzy jasnowłosego pojawia się grymas znudzenia.

- Ujmę to inaczej. Chciałbym, abyś bardziej na mnie polegał. I bardziej mi ufał.

- Ufam ci.

- Więc czemu się na mnie gniewasz? Nie wierzysz w moje słowa? Przysięgam, że między Jo i mną do niczego nie doszło. To głupie nieporozumienie, za które odpowiada alkohol i męska duma. Nie chciałem cię zranić. Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy. Gdybym mógł cofnąć czas, z pewnością bym to zrobił. Nie sądziłem, że rozczarowanie w twoich oczach będzie aż tak bolało.

- Nie chcę cię ranić. – Wrażliwe serce Eli od razu reaguje na moje słowa. – I nie jestem tobą rozczarowany. W sumie to sam siebie nie rozumiem. – Nastolatek wygrzebuje się z pościeli. Siada, obejmując brzuch.

- Hormony? – Zgaduję.

- Nie wiem. Po części pewnie tak. Ciężko mi. W zaledwie kilka godzin przeszedłem od euforii do depresji. Nie umiem sobie poradzić.

- Moje biedactwo – obejmuję Króliczka ramieniem.

- Max, ja wiem, że mnie nie zdradziłeś i wiem też, że nie masz takiego zamiaru. Mimo to poczułem się tak, jakbym stracił grunt pod nogami. Żyłem w różowej bańce i nagle okazało się, że wystarczy chwila, abym wszystko stracił.

- Skabie, nikt i nic nie zniszczy naszego sielankowego życia. Nad naszą bańką zawisły ciemne chmury, ale szybko je przegonimy.

- Tak sądzisz? – Narzeczony wpatruje się we mnie fiołkowymi oczami. – Ja nie jestem już taki pewny.

Nie sądziłem, że on traktuje to wszystko tak poważnie. Szczeniacki wybryk – tak zakwalifikowałbym wczorajsze wydarzenia. Kiedyś dużo imprezowałem. Znacznie więcej piłem. Zdarzało się, że po niektórych imprezach znajomi odwozili mnie do domu lub streszczali to czego nie pamiętałem.

Eli ma osiemnaście lat. Ja w jego wieku mieszkałem w campusie i szalałem na potęgę. Tymczasem on jest w ciąży. Od zawsze zdany na siebie i przyzwyczajony do odpowiedzialności, wywiązywania się z terminów, ciężkiej pracy. Za chwilę zostanie ojcem, a to oznacza, że ominą go doświadczenia podobne do moich. Nawet jeśli opłacę mu studia na najbardziej prestiżowym uniwersytecie, po zajęciach będzie wracać do domu, do męża i dziecka. Życie rodzinne a życie studenckie różnią się diametralnie.

Wzdycham ciężko. Jest jeszcze tyle rzeczy, których musimy się o sobie nauczyć.

- Kocham cię. To się nigdy nie zmieni – zapewniam moją trusię.

- Ja też cię kocham. Bardzo. I boję się, gdy pomyślę co się stanie, jeśli mnie zostawisz.

- Skarbie, coś takiego nigdy się nie stanie. Wierz mi. – Całuję chłopaka po skroni.

- Jasne. – Eli nieco ze mnie kpi.

- Nie wierzysz mi? Ok. – Odsuwam się, aby móc patrzeć blondynowi prosto w oczy. – Co mam zrobić, abyś mi wybaczył?

- Nic.

- Nic? – Jego spokój i opanowanie coraz intensywniej działają mi na nerwy. – Zrobię co zechcesz, abyś mi wybaczył. Cena nie gra roli. – Pełen determinacji czekam na rozkazy.

Eli ma jednak inne zdanie na ten temat. Przez kilka sekund poddaje analizie to co usłyszał po czym spuszcza głowę.

- Jestem zmęczony – ucieka od tematu.

- Kłamiesz – wyrokuję.

- Nie kłamię.

- Kłamiesz – twardo trzymam się swojego zdania. – Zasłaniasz się nieprzespaną nocą.

- Proszę, nie męcz mnie – próbuje się ode mnie odsunąć i wrócić pod kołdrę. Nie zgadzam się na takie rozwiązanie. Musimy się pogodzić zanim pójdzie spać. Nie zniosę kolejnego dnia wymuszonej ciszy i alienacji. – Max, proszę…

- Wybacz mi. Zobaczysz, że dzięki temu od razu poczujesz się lepiej.

- Nie muszę ci wybaczać, bo już się na ciebie nie gniewam.

- Nadal kłamiesz. Głęboko w środku czujesz się mocno zraniony.

- Przejdzie mi.

- Proszę, pozwól mi to naprawić – nalegam i nalegam.

Moja determinacja sprawia, że Króliczek wpada na jakiś przebiegły pomysł. Przez kilka chwil rozważa różne opcje. Zerka na mnie ukradkiem raz, potem drugi. Na jego twarzy pojawia się przebiegły uśmieszek.

- Wszystko? Serio zrobisz wszystko o co poproszę?

- Kiedy tak na mnie patrzysz, zaczynam się ciebie bać – dzielę się swoimi obawami.

- Więc jak będzie, mężu? – Nastolatek klęka obok mnie i zarzuca mi ramiona na szyję. – Spełnisz moje zachcianki w ramach zadośćuczynienia? – Słodki, przymilny głosik, wesołe ogniki, które rozświetlają jego cudowne oczy… Podświadomość kolejny raz podpowiada jakieś rozwiązanie, ale serce wie swoje. Wyrywa się do niego. Ramiona owijają drobne ciało niczym bluszcz. Jego ciepło i zapach mamią zmysły. W oddali słyszę wyjące syreny. Ostrzegają, że to pułapka. A nawet jeśli to trudno. Jestem gotowy.

- Wszystko co zechcesz – powtarzam, przypieczętowując swój los.

- Chcę, abyś pozował do mojego obrazu. Nago. Zrobisz to?

Ogarnia mnie chwila zwątpienia, a dreszcz grozy mrozi krew w żyłach. Eli specjalizuje się w aktach. Namówiłem go, aby kupił płótna i farby. Nic dziwnego, że chce je wypróbować. Zapewne minęły wieki od chwili, gdy malował wyłącznie dla przyjemności. Jednak czy ta przyjemność musi być aż tak ekstremalna? Nie wstydzę się swojego ciała, ale to…

- Tak – szepczę. – Kocham cię tak bardzo, że nie zaoponuję, jeśli ozdobisz każdą ścianę naszego domu moim nagim tyłkiem – dodaję, by wmówić samemu sobie, że ogarnę temat pozowania z wysoko podniesioną głową.

Moja uwaga sprawia, że ciężarny zaczyna się śmiać. Udało mi się przepędzić jego smutek.

- Nie martw się na zapas. Obiecuję, że nie będzie tak źle.

- Skoro tak twierdzisz – wzdycham smętnie.

- Jesteś bardzo przystojny, mój mężu. Naprawdę bardzo przystojny – Eli zniża głos. Czy zdaje sobie sprawę, jak erotycznie zabrzmiały wypowiedziane przez niego słowa? Pewnie tak.

- To może zamiast pozowania pozwolisz, abym obsypał cię diamentami? – Chwytam się tego tematu jak tonący brzytwy.

- Nie pozwolę. – Nastolatek postępuje ze mną w sposób wyjątkowo stanowczy. – Możemy pójść na ustępstwo. Pragnę tego obrazu. W zamian za to…

- Przyjmiesz wszystkie prezenty, które zamierzam ci kupić – przerywam mu szybko, by wynegocjować jak najkorzystniejsze warunki ugody, którą właśnie zawieramy. – Nie będziesz oponować, gdy zatrudnię profesjonalistę, który przemieni nasz ślub w prawdziwie królewskie wydarzenie. Oddasz mi paszport, abym mógł cię zaskoczyć najbardziej romantyczną podróżą poślubną w historii. Zaczniemy poszukiwania nowego, większego domu w jakimś odległym zakątku świata. I nie będziesz się na mnie wściekać, gdy zedrę z ciebie setki tysięcy par najbardziej seksownych majtek, jakie tylko uda mi się kupić – jednym tchem wymieniam wszystkie roszczenia, które w tej chwili wydają mi się najważniejsze.

- Wysoko się cenisz.

- Bo wiem, że twój obraz jest tego wart.

Pewny siebie, wyciągam prawą rękę w stronę mojej miłości. Eli unosi jedną brew. Nadal kalkuluje zyski i straty. Łapię go za ramiona i namiętnie całuję. Zaskoczony chłopak osuwa się wprost na moje kolana.

- Nie myśl tyle – szepczę. – Po prostu się zgódź.

- Zgadzam się – mruczy, wtulając się w moją klatkę piersiową. – A spędzisz ze mną noc w ogrodzie?

- Tak. Mogę ci też kupić kucyka albo stado pawi. Masz ochotę?

- Może jutro – blondyn ziewa sennie. – Oczy same mi się zamykają. A mój paszport leży z szufladzie, o tam – wskazuje na komodę, w której trzyma wszystkie dokumenty.

- Zabieram go.

- Dobrze. Możesz go zabrać. I tak nie jest mi potrzebny.

- Ale będzie. Moja niespodzianka zwali cię z nóg – przechwalam się.

- Już teraz odbywam najbardziej niesamowitą podróż. Z tobą. Przez życie. – Eli zamyka oczy. Po chwili z trudem je otwiera. – Nie pozwól mi spać.

- Dlaczego?

- Bo seks na zgodę jest najlepszy, a ja czuję, że odpływam.

- Nic nie szkodzi.

- Nie chcesz się ze mną kochać? – Zawiedziony osiemnastolatek robi smutną minkę.

- Chcę. Zawsze chcę. Powstrzymuje mnie poranna wizyta u ojca, który wiercił mi dziurę z brzuchu, próbując ustalić co tym razem przeskrobałem. No i… – gryzę się z język, by nie powiedzieć zbyt wiele.

- O co chodzi? – Króliczek nie daje się spławić byle czym.

- Chciałbym, abyś zamiast piżamy miał na sobie coś innego. – Wracam pamięcią do scen, które miały niedawno miejsce w naszej łazience.

- Podglądałeś mnie, prawda? – Króliczek lubi bawić się moim kosztem.

- Nie podglądałem! – Bronię się. – Wiedziałeś i widziałeś, że na ciebie patrzę!

- To prawda. Wiedziałem. – Na jego sennej twarzy pojawia się sekretny uśmieszek, który na nowo rozbudza moje zmysły. – Lubię, gdy na mnie patrzysz. Właściwie to nie patrzysz. Pożerasz mnie wzrokiem.

- Śpij! – Okrywam rozbestwionego małolata kołdrą.

- Rano znalazłem w kartonie coś co z pewnością ci się spodoba. Jeśli ładnie poprosisz, to może znowu pozwolę ci na siebie popatrzeć…

Jak on to robi, że tak silnie rozbudza we mnie ciekawość?! Jestem gotowy przekopać całą szafę, by tylko odnaleźć wyuzdany karton i zmusić Eli, aby zgodził się coś przymierzyć.

- Będę mógł tylko patrzeć? – Ciągnę go za język, by jeszcze przez chwilę móc rozkoszować się tym wieczornym flirtem.

- To już zależy wyłącznie od ciebie, mężu… Możesz patrzeć… Możesz dotykać… – Króliczek układa głowę na mojej klatce piersiowej. Wplatam palce w jego rozpuszczone włosy. Głaskanie po głowie sprawia, że szybciej się relaksuje i jeszcze szybciej zasypia.

- Jutro z pewnością będę cię dotykać. I pieścić. I całować. Jednak zanim to nastąpi zadbam o ciebie. Dopilnuję, abyście się wyspali. Ty i nasze maleństwo. A potem nakarmię cię czymś dobrym. Postaram się także, abyś był w lepszym humorze. I znowu uwierzył w naszą różową bańkę.

***

Ostatni dzień pobytu Jo na prowincji zaczyna się rano. Wcześnie rano. Kilka minut przed siódmą nasz gość specjalny dobija się do sypialni.

- Max, śpisz? – Szepcze, uchylając drzwi i zaglądając do środka.

- Nie śpię – odpowiadam zgodnie z prawdą. Obudziłem się ponad godzinę temu. – Pracuję – wskazuję na komputer.

- Za to Eli śpi… – Baker nie jest zadowolony.

- Musi odreagować emocje, które mu zgotowaliśmy. – Uśmiecham się, zerkając na wtulonego w pościel ukochanego.

- Twój tata dzwonił do mnie z samego rana. Czeka na nas. – Trudno mu ukryć ekscytację. Podobnie jak mój ojciec, to zagorzały fan sportu. Nic dziwnego, że aż się pali, aby obejrzeć kolekcję medali i pucharów, które staruszek tak ochoczo pucował.

- Nie wyrobimy się przed jedenastą. – Ponownie zerkam na Eli. Tym razem robię to celowo, bo chcę się trochę odegrać za wczoraj.

- Co?! – Ta informacja nieco szokuje Jo. – Jak to przed jedenastą?! Nie mogę tak długo czekać. Czeka mnie jeszcze czterogodzinna podróż do domu.

- To może zrobimy tak. Weź mój samochód i jedź do domu rodziców. To niedaleko, więc z pewnością nie zabłądzisz. Dołączymy do was, jak tylko Eli się obudzi, ok? Będziesz mógł napić się z ojcem kawy oraz ze spokojem obejrzeć albumy. Poproś go też, aby usmażył kiełbaski na śniadanie. A mamę poproś o naleśniki. – Bezwstydnie roztaczam przed tym biedakiem wizję, za którą wkrótce mi podziękuje. – No na co czekasz? – Popędzam go do działania. – Kawa stygnie.

Moja propozycja wydaje się spełniać oczekiwania Jo, gdyż niecałe trzy minuty później opuszcza garaż z piskiem opon.

- Co to było? – Zaspany Eli obraca się na drugi bok.

- Jo pognał w odwiedziny do Peta i Pam.

- O tej porze? Jeszcze wcześnie. Nie boisz się, że rozbij twój samochód?

- Niech go sobie weźmie i nie wraca – żartuję, odkładając komputer na nocny stolik.

- Pisałeś? – Spostrzegawczy Króliczek żywo interesuje się nową książką. – Przeczytasz mi kawałek?

- Nie. Musisz poczekać aż skończę.

- Proszę. Tylko malutki fragment.

- Nie patrz tak na mnie, bo i tak nic nie wskórasz.

- Max… – Blondyn celowo przysuwa się bliżej. – Nie bądź taki. Tylko kilka zdań. Proszę.

Waham się. Zwykle tylko April zna treść książki przed publikacją. Przesyłam jej poszczególne rozdziały wyłącznie dlatego, że na ich podstawie planuje strategię marketingową, zatrudnia odpowiednie osoby, organizuje kampanię, zdjęcia. Kiedyś, dawno temu, przesyłałem je także ojcu. Zrezygnowałem z tego, bo zaczął wywierać na mnie presję. Co prawda nie tak silną jak żebrzący Eli, ale koniec końców źle się to na mnie odbiło. Zamiast realizować plan, zacząłem zmieniać różne rzeczy pod jego dyktando. Opinia ojca nadal jest dla mnie ważna, dlatego zawsze jest moim pierwszym, oficjalnym czytelnikiem.

Eli nadal nie zna moich książek. Za każdym razem, gdy sięga po którąś z półki od razu mu ją odbieram i odkładam na miejsce. Samo to, że stanowią one jego własność jest dość stresujące. Przeczytanie fragmentu nowej powieści i to na głos wydaje mi się dość kontrowersyjne.  

- Skarbie, nie mogę. Boję się, że twoja opinia podkopie cały projekt i będę musiał zaczynać od nowa.

- To przeczytaj mi coś innego. Dziecko lubi słuchać twojego głosu. Może dzięki temu pośpimy jeszcze przez godzinę. Bo wiesz, kocham twoich rodziców, ale nie mam ochoty wstawać z łóżka o siódmej. Zwłaszcza, gdy leżysz obok mnie.

Czarodziejski uśmiech sprawia, że wpadam na ciekawy pomysł.

- Powinienem napisać bajki dla naszego dziecka.

- O smokach, rycerzach i pięknych księżniczkach?

- Jeśli tego sobie życzysz – uśmiecham się, bo mój Króliczek idealnie pasowałby do roli słodkiej księżniczki, która zawróciła w głowie zagubionemu księciu.

- Naprawdę to zrobisz? – Dopytuje.

- Z prawdziwą przyjemnością, skarbie. Zwłaszcza, że to ty zostaniesz głównym bohaterem. Oczarujesz księcia, który rzuci ci pod nogi cały świat.

- Nie nadaję się do tej roli. Gdybyś chciał pisać o mnie, jak poradziłbyś sobie z pożądaniem, które wywoływałbym u księcia? Uwodziłbym go i mamił jego zmysły aż w końcu książę byłby tylko mój. Poprosiłby mnie o rękę, a potem żylibyśmy długo i szczęśliwie.

- Od kiedy zacząłeś mnie świadomie uwodzić? – Szybko zmieniam temat.

- Nie wiesz? – Eli udaje zdziwionego. – W takim razie może ja też powinienem napisać książkę?

- Pomogę ci.

- Dziękuję, mężu. Twoje porady z pewnością okażą się na wagę złota. Od czego powinienem zacząć? Od tytułu?

- Moim zdaniem powinniśmy najpierw popracować nad fabułą. – Wykorzystuję rozbawienie Króliczka, by odwrócić jego uwagę. Dzięki temu mogę wsunąć dłonie pod jego piżamę. Najpierw wodzę palcami wzdłuż krzywizny kręgosłupa, by po chwili złapać go za jędrny tyłek. – Jesteśmy sami, wiesz?

- O której mamy być u twoich rodziców?

- Nakłamałem Jo, że wstaniesz przed jedenastą. Dobrze zrobiłem?

- Bardzo dobrze. – Zadowolony małolat przyciąga mnie do siebie. – Mam sporo pomysłów, które mógłbyś potem opisać. Zdążymy je zrealizować przed jedenastą? – Zastanawia się na głos, rozbierając mnie.

- Przekonajmy się.


18 komentarzy:

  1. Ta książka to jedyne na co czekam w tym marnym życiu ��❤����

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu się doczekałam ^_^:-P super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochani, bardzo Wam dziękuję za wsparcie i komentarze :)
    Cieszy mnie, że opowiadanie nadal się Wam podoba. To wiele dla mnie znaczy.

    Wasz Kitsune

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosh ale ja nie moge sie doczekać. Od tej książkiucze sie szukać chłopa (póki co jestem na fazie kochania sie w randomach z szkolnego korytarza i boje sie do jakiegokolwiek faceta odezwać ale napewno jakiegoś znajdę) ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z miłością jest tak, że czasami naprawdę lepiej jest poczekać na kogoś wyjątkowego, niż tracić czas na bezwartościowe relacje z przypadkowymi osobami. Więc głowa do góry i wypatruj księcia z bajki. Cała reszta nie jest warta zachodu. Serio.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Kitsune zdradź ile planujesz jeszcze rozdziałów w bezsennych nocach 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Nigdy nie planuję takich rzeczy. W każdym razie w tym roku raczej nie uda mi się dobrnąć do końca. za to z pewnością skończę Prawdziwego Romantyka.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Czekam z niecierpliwością 🤗😊💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od piątku do jutra wieczorem okupuję uczelnię, ale od poniedziałku ruszam z pisaniem.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że na uczelni wszystko dobrze i będziesz miał choć trochę czasu na kolejne rozdziały, bo święta tuż, tuż... Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. Uwielbiam to opowiadanie. Sposób, w który piszesz i to, co przedstawiasz. Jest pięknie, trochę bajkowo ��

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, Eli bardzo kusi, ale widać ma obawy... ta scenka jaką zobaczył pokazała mu że wszystko, ta bajka może szybko się skoczyć, Jo taki ranny ptaszek, ale co się dziwić ma szansę zobaczyć trofea Petera...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń