sobota, 16 października 2021

Humory Króla - rozdział 26

 

Simon

Przybycie pana Moor’a zmienia dynamikę w naszym skromnym domostwie. Od pierwszych chwil pobytu na prowincji mężczyzna otacza Eryka troską. Młody monarcha zostaje ubrany w czarny dres, który całkiem nieźle maskuje jego nienaturalną chudość. Mężczyzna postanawia również przejąć kontrolę nad kuchnią.

- Najpierw napijemy się herbaty – zwraca się do Eryka, obdarzając go przy okazji dobrotliwym uśmiechem, a także garścią witamin oraz kanapką.

- Nie mam ochoty na herbatę. – Szarooki z niechęcią obserwuje, jak jego opiekun odkręca kran i nalewa wody do czajnika.

- Wasza wysokość… Odmawiasz herbaty?! – Pan Moor jest w szoku. Mnie także dziwi zachowanie Eryka. Odkąd go poznałem filiżanka aromatycznego naparu towarzyszyła mu praktycznie bez przerwy. Stanowiła antidotum na wszystkie problemu i smutki. Wierzyć mi się nie chce, że nagle postanowił z niej zrezygnować.

- Nie smakuje mi. – Szarooki niechętnie zerka w kierunku puszki, którą pan Moor także dość uważnie ogląda.

- Sprawdźmy co jest z nią nie tak.

Tak jak podejrzewałem, służący nie poddaje się bez walki. Ustawia na blacie porcelanowy dzbanek oraz eleganckie filiżanki.

- To moja ulubiona chińska porcelana. Skąd się tu wzięła? – Eryk przygląda się ręcznie malowanym i pewnie wyjątkowo drogim elementom zastawy.

- Ten serwis był tu cały czas, panie. Stał zamknięty w pudle, do którego nikt nie raczył zajrzeć.

- Proszę mi mówić po imieniu, panie Moor. – Prośba chłopaka brzmi bardzo nieśmiało.

- Jak sobie życzysz, Eryku. – Pan Moor ponownie uśmiecha się do króla. Wymienia także porozumiewawcze spojrzenie z Vee, który niepodziewanie pojawia się w kuchni.

- O, widzę, że herbata powraca do łask. – Blondyn siada obok Eryka. Kładzie przed nim plik dokumentów do przejrzenia. – Dobrze, że wróciłeś, staruszku – zwraca się do przyjaciela. – Chociaż muszę przyznać, że pod twoją nieobecność Simon nieźle wprawił się w gotowaniu – zostaję obdarzony komplementem. Nie spodziewałem się tego i teraz nie bardzo wiem, jak zareagować.

- Próbujesz mnie wygryźć, chłopcze? – Pan Moor traktuje słowa Vee niezwykle poważnie. Mruży groźnie oczy, zupełnie jakby rzucał mi wyzwanie. Dotąd to on sprawował władzę w kuchni. Czyżby poczuł się zagrożony?

- Skądże znowu! – Bronię się. – Proszę go nie słuchać. To nadmiar kofeiny sprawia, że mówi same głupoty.

- Głupoty? Twoja pieczeń bardzo mi smakowała. – Vee zaplata dłonie na karku. Ciemne cienie pod jego oczami oraz drobne zmarszczki, które się dzięki nim uwidoczniły zdradzają, że jest zmęczony. Mimo to dobry humor zdaje się go nie opuszczać. Ma niespożyte pokłady energii. Zazdroszczę mu. Kilkanaście minut temu marudził coś o drzemce, a teraz rzuca żartami na prawo i lewo.

- Mam trudny orzech do zgryzienia. Tylko jeden z was mówi prawdę. – Pan Moor najpierw wpatruje się w bezkresne oczy Vee, a następnie posyła w moją stronę równie uważne spojrzenie. – A jak ty uważasz, Eryku? Smakowała ci kuchnia Simona?

Zapada niezręczna cisza. Wywołany do odpowiedzi król natychmiast spuszcza wzrok. Wmuszenie kawałka chleba w tego uparciucha urosło do rangi prawdziwej sztuki. Ciekawe, czy mój najdroższy ukochany powie o mnie choć jedno dobre słowo. Nie był fanem pieczeni. Już wcześniej zauważyłem, że nie przepada za jedzeniem mięsa. Jednak w ostatnim czasie nie chodziło wyłącznie o mięso. On po prostu przestał jeść.

- Muszę się zająć pracą. – Eryk dyplomatycznie unika odpowiedzi. Zabiera przyniesione przez Vee dokumenty i oddala się do salonu.

- Jest aż tak źle? – Pan Moor śledzi wzrokiem naszego podopiecznego. Dopiero gdy ma pewność, że król go nie usłyszy, decyduje się na wyrażenie swojej opinii. – Schudł tak bardzo, że będzie trzeba zamówić nowe garnitury.

- Skup się raczej na tym, jak go podtuczyć – Vee rzuca w kierunku mężczyzny dość złośliwą uwagę.

- Przypominam ci, że to nie prosiak, tylko człowiek. Musimy wykazać się sprytem. W przeciwnym wypadku zagłodzi się na śmierć.

- Zawsze zostaje wino. – Kolejna cierpka uwaga Vee wkurza nie tylko pana Moor’a, ale i mnie.

- Eryk ma za sobą bardzo ciężki okres – cedzę przez zęby, ledwo panując nad emocjami. – Twoja wycieczka krajoznawcza nie przypadła mu do gustu. Do tego tęskni za domem.

- Twierdza to zamknięty temat. Poza tym tu nie chodzi o Twierdzę, lecz o Eryka. Niepotrzebnie otworzył drzwi do przeszłości i dlatego jest mu tak trudno. Powinien się otrząsnąć. Doskonale zdaje sobie sprawę, że sytuacja zmienia się z każdą minutą. Musi być bardziej elastyczny i wyprzedzać swoich przeciwników, tak jak to robił do tej pory. – Vee kolejny raz bawi się w psychoanalityka.

- Nie każdy jest taki, jak ty – wypominam mu.

- Taki jak ty też nie powinien być. Twój sentymentalizm nawet świętego wyprowadziłby z równowagi. – Zostaję poddany ostrej ocenie przez wszechwiedzącego Freud’a.

- Sigmunt, zadzwoń do Arima i poproś o dodatkowy etat w szpitalu. Jestem pewien, że czeka cię świetlana przyszłość. Dobrych psychiatrów nigdy dość – dogryzam mu.

- Tak się składa, że wolę chirurgię. – Vee wstaje ze swojego miejsca. – Simon usłyszał od pisklaka dwa magiczne słowa i od razu szarżuje.

- Eryk powiedział, że cię kocha? – Pan Moor prawie wypuszcza z rąk puszkę w herbatą, którą powinien wsypać do porcelanowego dzbanka.

- To nie wszystko. Znowu ze sobą sypiają. – Vee postanawia dopiec mi do żywego, zdradzając intymne szczegóły.

- Zamknij się, ty plotkarzu! – Syczę ze wściekłości. Mam wielką ochotę po prostu mu przywalić. Nie robię tego z dwóch powodów. Po pierwsze, wiem, że mi odda. Eryk z pewnością nie byłby szczęśliwy, gdybyśmy się pobili. A po drugie, ciężko się bić będąc mocno zażenowanym. Wyraźnie czuję, jak pieką mnie policzki i uszy. Pewnie wyglądam jak dorodny pomidor.

- No, teraz jesteś na bieżąco ze wszystkim – Vee puszcza oko do pana Moor’a i wychodzi z kuchni. – Idę się położyć. Jestem skonany.

- Gdybym mógł, zabiłbym go gołymi rękami – odgrażam się.

- Nie zrobiłbyś tego. Lubisz go. – Starszy ochroniarz wykłada karty na stół. – I nie musisz się mnie wstydzić. Wszystko co mamy to wzajemne zaufanie. Eryk jest z tobą szczęśliwy, chociaż jeszcze nie do końca rozszyfrował co to dokładnie znaczy.

- Też tak uważam! Z ust mi to pan wyjął! – W taki oto sposób pan Moor zaskarbia sobie mój podziw i szacunek. – Jest dokładnie tak, jak pan powiedział.

- Nie martw się, chłopcze. Wszystko się ułoży. Za kilka dni przeniesiemy się do pałacu. Prace budowlane są praktycznie na finiszu. Eryk odzyska poczucie bezpieczeństwa i spojrzy na wszystko z większym optymizmem. Wiem co mówię, bo dobrze go znam.

- Simon, praca czeka! – Vee wzywa mnie do siebie słodkim głosem. Zamiast pójść spać, zakotwiczył się w salonie. Musi na własne oczy przekonać się czy jego pisklak ulegnie namowom i wypije herbatę.

- Ja też biorę się do pracy. Ile kalorii dziennie byliście w stanie wmusić w Eryka? – Uwaga pana Moor’a sprawia, że porzucam obsesyjne myślenie o Vee i jego wiecznych gierkach.

- Niewiele – markotnieję, przypominając sobie moje wysiłki związane z gotowaniem i karmieniem.

- Przyjacielu, twój optymizm także wyparował? Na szczęście ja jestem z innego pokolenia. Lubię wyzwania. – Pan Moor uśmiecha się tajemniczo. – Za każdym razem, gdy będę proponował Erykowi herbatę, musisz ją z nim wypić i coś zjeść. Vee także będzie się stosował do tej zasady. Magia psychologii. Nie martw się. Moje metody różnią się od tych głoszonych przez naszego niebieskookiego specjalistę.

***

Przeglądanie dokumentów. Herbata. Nanoszenie poprawek w systemie bezpieczeństwa. Herbata. Sprawdzenie, czy przyjęty przeze mnie czteroetapowy program wykrywania korupcji gospodarczej sprawdzi się w przypadku mniejszych przedsiębiorstw. Herbata. Uszczelnianie systemu. Herbata. Uzupełnianie bazy danych, która pomoże mi łatwiej ustalić powiązania pomiędzy skorumpowanymi przez starego księcia wspólnikami. Herbata.

Dzisiejszy dzień obfitował w bardzo dużą ilość herbaty, za którą nigdy nie przepadałem. Mimo to nie daję tego po sobie poznać. Wprost przeciwnie. Z uśmiechem na twarzy pozwalam, aby pan Moor dolewał kolejne porcje. Do każdej filiżanki dołączona jest drobna przekąska, na którą składają się malutkie kanapki, owoce, słodycze. Z pewnością nie należę do fanów tych ostatnich. Zawsze prowadziłem zdrowy tryb życia. Dużo trenowałem. Siedzenie na sofie i podgryzanie ciastek przychodzi mi z wielkim trudem.

Ukradkiem zerkam w kierunku Vee. On także przeżywa katusze. Podobnie do mnie, woli kawę. I z pewnością nie należy do łasuchów. Dodatkowo, z jego twarzy nie idzie nic wyczytać. Robi to co musi, działając jak na autopilocie.

Wieczorem zasiadamy razem do kolacji. Pan Moor upiekł rybę, którą serwuje z warzywami. Jestem tak objedzony mini kanapeczkami, że na samą myśl o kolejnej porcji robi mi się niedobrze. Vee wykazuje się większym profesjonalizmem. Zachwala kuchnię Moor’a, a nawet prosi o dokładkę.

Jedno trzeba przyznać panu Moor’owi. Rzeczywiście zna upodobania Eryka. W przeciwieństwie do mnie, nie próbuje wciskać w niego ryby. Wprost przeciwnie. Stawia przed królem własnoręcznie upieczonego ptysia, ozdobionego kremem i truskawkami. Eryk sam z siebie sięga po widelec. Mam łzy w oczach widząc, że je ciasto z apetytem.

Po kolacji pan Moor przynosi opasłe segregatory, w których znajdują się wszystkie detale dotyczące zmian, jakie wprowadził w pałacu.

- Jak widzisz, Eryku, jestem mocno zaangażowany. Vee dał mi wolną rękę oraz nieograniczony budżet. Będziesz zadowolony z rezultatu końcowego.

- Powinien pan więcej odpoczywać. – Eryk może i zachowuje się jak dziecko, ale nigdy nie zapomina o rzeczach naprawdę ważnych. Niedawny pobyt Moor’a w szpitalu z pewnością na długo pozostanie w jego pamięci.

- Mam pomoc. Twoja asystentka, Jane, bardzo mi pomaga. Nie może się doczekać aż znowu będziecie razem pracować.

Moor ostrożnie bada teren. Tak jak przypuszczaliśmy, Eryk od razu stara się zaoponować.

- To nie jest dobry pomysł. Praca ze mną jest zbyt niebezpieczna. Jane powinna zostać przeniesiona gdzieś, gdzie nic nie będzie jej groziło.

- Nonsens – wtrąca się Vee, który od blisko godziny bezustannie rozmawia przez telefon. – Stworzyliśmy coś przełomowego. W całej Europie nie ma i nie będzie bezpieczniejszego miejsca niż nasz przytulny pałacyk.

- O Twierdzy też tak mówiłeś – rzuca gorzko Eryk. – I to tuż przed samym wybuchem.

- Wiem – Vee poważnieje. – Popełniliśmy błąd, który więcej się nie powtórzy. Masz na to moje słowo.

- Ustaliłeś, w jaki sposób Alan dostał się do środka? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – Spoglądam na blondyna z wyrzutem.

- Ta sprawa została już rozwiązana, a konsekwencje wyciągnięte. – Vee celowo unika odpowiedzi.

 Enigmatyczne wyjaśnienie sprawia, że postanawiam drążyć dalej, aby poznać prawdę.

- Zdradzisz coś więcej, czy będziesz dalej bawić się w wielką politykę? – Kpię.

- Powiedziałem ci tyle, ile mogłem.

- Przestań pieprzyć bzdury! Chcę szczegółów! – Unoszę się gniewem, bo mam już serdecznie dość jego dziwnych gierek.

- Powiedziałem ci już, że zająłem się wszystkim. Chodziło o pieniądze. Alan podpłacił naszego człowieka, który otworzył mu drzwi.

- Mam nadzieję, że prokuratura zajęła się już tą sprawą.

- Ja zająłem się tą sprawą. – Poprawia mnie Vee, dając tym samym do zrozumienia, że takie wyjaśnienie wystarczy.

Nie wiem, czy on zdaje sobie sprawę w kontekstu własnych słów. Czyżby sugerował, że zdrajca nie żyje? To dlatego nie chce pomocy prokuratury?

- Co się stało z tą osobą? – Pytam, ignorując fakt, że w pokoju przebywa z nami Eryk.

- Spędzi nieco czasu w odosobnieniu. To zwykła płotka, ale nigdy nie wiadomo, czy jeszcze się do czegoś nie przyda.

- Przetrzymujesz kogoś wbrew jego woli?!

- To chyba lepsze niż kulka w łeb, co? Przyznaj, że przed chwilą posądzałeś mnie o najgorsze. – Vee uśmiecha się szeroko, rażąc mnie blaskiem swoich nienagannych, zapewne porcelanowych zębów.

- Palant – odpowiadam, zgarniając papiery i przenosząc się do kuchni.

- Ojej, obraziłeś się o taki drobiazg? – Woła za mną, lecz postanawiam go zignorować.

Mam naprawdę sporo pracy. Zależy mi na tym, aby się wykazać. Nie tylko w oczach Vee, ale i Eryka. Mój ukochany nie wymaga, abym pracował. Podejrzewam, że nie powiedziałby ani słowa, gdybym postanowił przez resztę życia leżeć na łóżku i oglądać telewizję. Ucieszyłby się mając mnie w tej sposób bez przerwy na oku. Skoro nie mogę bezpośrednio chronić jego życia, będę musiał zaprzyjaźnić się z papierami. Muszę przyznać, że z każdą godziną idzie mi coraz lepiej. Udało mi się nawet wprowadzić kilka rozwiązań, z których jestem naprawdę dumny.

- Koniec pracy na dziś – chwalę samego siebie, przeciągając się leniwie. Najwyższa pora sprawdzić co porabia moja druga połówka.

Zgarniam dokumenty ze stołu i udaję się na górę. Mam nadzieję, że pan Moor nie wymęczył zbytnio Eryka. Segregatory, które ze sobą przywiózł są naprawdę okazałe. Przejrzenie ich zajmie wieki. Król nie ma na to czasu. Chociaż… Może w ten sposób łatwiej mu będzie oswoić się z przeprowadzką? Nie dziwię się, że wizja zamieszkania w pałacu nie sprawia mu żadnej przyjemności. Gdybym mógł zabrałbym go na wyspę, którą mi podarował. Bylibyśmy sami. Tylko on i ja.

Bardzo ostrożnie uchylam drzwi. Eryk ma bardzo lekki sen. Jeśli już śpi, wolałbym go nie budzić.

- Jeszcze nie jesteś w łóżku? – Z niedowierzaniem odkrywam, że srebrnooki siedzi na parapecie i wpatruje się w widok za oknem. Ma na sobie piżamę. Wygląda na nieco zziębniętego. To dziwne, bo dzisiejsza noc jest dość ciepła.

Ponieważ Eryk nie odpowiada, podchodzę bliżej. Kładę rękę na jego plecach. Wzdryga się pod wpływem dotyku. Do tego ma zaczerwienione oczy. Płakał?

- Skarbie, co się dzieje? – Pytam, zmartwiony jego zachowaniem.

- Źle się czuję. – Młody monarcha nieco opornie dzieli się ze mną swoim stanem. – Za dużo zjadłem. Brzuch bardzo mnie boli.

- Zawołam Vee – decyduję spontanicznie.

- Nie. – Eryk przecząco kiwa głową. – Sam jestem sobie winny. Nie chciałem robić przykrości panu Moor’owi. Włożył dużo pracy w gotowanie. Upiekł ciastko, które lubię. Zmusiłem się do jedzenia. Żałuję, że to zrobiłem.

Z żalem obserwuję, jak mój ukochany kuli się w sobie, przyciągając kolana do klatki piersiowej.

- Moje biedactwo – szepczę, całując go po skroni. – Mogę ci jakoś pomóc?

Eryk przez kilka chwil rozważa moją propozycję. Unosi wzrok, wpatrując się we mnie intensywnie.

- Zaniesiesz mnie do łóżka?

- Z przyjemnością. – Obejmuję chłopaka ramieniem, po czym bez większego problemu ściągam go z parapetu. – Nie chcę, aby to zabrzmiało brutalnie, ale miło było patrzeć, jak jesz. Ważysz tyle co piórko.

- Dzięki temu nosisz mnie na rękach.

- Będę cię nosić na rękach nawet jeśli przybierzesz dziesięć kilo – przechwalam się tężyzną fizyczną.

- Aż dziesięć? Dobrze wiesz, że to raczej nierealne.

- Gdybyś się odrobinkę bardziej postarał… Jedno dodatkowe ciasteczko dziennie nie zaszkodzi.

- Nie mówmy już o jedzeniu, dobrze? – Eryk marszczy jasne brwi. Stara się zachowywać naturalnie, by nie dać po sobie poznać, że cierpi.

- Wygodnie? – Układam go na poduszkach. Jego wysokość łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.

- Przytul mnie – szepcze tak cicho, że ledwo wyłapuję jego słowa.

Kładę się na łóżku. Eryk przylega do mnie całym ciałem. Wtula się w moją klatkę piersiową. Syczy z bólu, lecz nie zmienia pozycji. Podkładam mu pod głowę swoje ramię, a on skrzętnie zastępuje nim poduszkę.

- Kiedy byłem mały i nie mogłem zasnąć zdarzało mi się symulować ból brzucha. Wołałem wtedy mamę, która siadała obok mnie na łóżku i masowała mnie po brzuchu. – Opowiadam ukochanemu historię z mojego dzieciństwa. – Chcesz spróbować?

- To pomaga?

- Twoja mama tak nie robiła?

- Nie – poda natychmiastowa odpowiedź.

Za późno gryzę się w język. Nie powinienem pytać go o takie rzeczy. Niby wiem, że rodzice nie traktowali go jak syna, lecz jakaś część mnie nadal doszukuje się w nich chociaż okruchów człowieczeństwa.

- Przepraszam – kajam się.

- Nie masz mnie za co przepraszać.

- Nie chciałem cię zranić. Po prostu od zawsze wydawało mi się, że wszyscy rodzice zachowują się podobnie.

- Nie wszyscy.

Przez dłuższą chwilę leżymy w ciszy. Eryk przymyka powieki. Pogrąża się w myślach, uciekając w głąb siebie.

- Może spróbujemy? – Próbuję zwrócić na siebie uwagę. Długie godziny czekałem na to, by móc spędzić z nim czas tak jak teraz. Robię się zazdrosny, gdy odwraca ode mnie wzrok.

- Może…

Odpowiedź Eryka mile łechta moje ego. Dziewiętnastolatek przekręca się na bok. Nie oponuje, gdy wsuwam rękę pod jego piżamę. Delikatnie muskam jego brzuch opuszkami palców.

- Przyjemnie? – Upewniam się, że moje działania nie powiększają dyskomfortu, jaki odczuwa.

- Lubię, gdy mnie dotykasz.

- Też to lubię – uśmiecham się. – Gdybym mógł, tuliłbym cię do siebie cały czas.

- Naprawdę? – Eryk nie przestaje ze mną flirtować. Nie wiem, czy jest tego świadomy.

- Chciałem cię dziś porwać, wiesz? Zabrać gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzać. Tylko ty i ja – mruczę mu do ucha.

- Już prawie nie boli… – Senny monarcha odpręża się pod wpływem masażu.

- Kocham cię. Bardzo mocno cię kocham. – Liczę na to, że moje miłosne zaklęcia zadziałają i uda mi się sprawić, że zaśnie.

- Ja też cię kocham – słyszę w odpowiedzi.

Serce wali mi jak szalone. Uśmiech nie schodzi z twarzy. Jestem szczęśliwy. Tak bardzo szczęśliwy. Chciałbym otworzyć szeroko okna i wykrzyczeć to całemu światu. Zamiast tego okrywam króla kołdrą.

Po mniej więcej godzinie próbuję wymknąć się z łóżka. Chciałbym się rozebrać i wziąć prysznic, ale mój partner nie chce mnie puścić.

- Nie odchodź – mamrocze przez sen, obracając się do mnie twarzą.

- Pięć minut. Obiecuje.

- Nie. – Eryk obejmuje mnie ramieniem w pasie. Wsuwa nogę między moje uda. – Nie puszczę cię. Masz ze mną zostać.

Prawie parskam śmiechem, słysząc królewski rozkaz. Nie mogę się mu przeciwstawić. Ostatecznie to władca mojego serca.

8 komentarzy:

  1. Kocham Eryka i Simona <3 kocham też bohaterów wszystkich bohaterów innych twoich opowiadań, nie mogę wybrać których najbardziej ;P. Pisz o nich wszystkich jak najwięcej <3. Dziękuję za ten rozdział, zrobił mi dzień <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Piszę cały czas. Nowy rozdział już niedługo.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. ciężko się czyta jak tak skaczesz po opowiadaniach, o wampirze i demonie musiałam przeczytać jeszcze raz aby zrozumieć kontekst, piszesz super ale wolałabym byś pierw skończył jedno a dopiero potem brał się za drugie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego? Bo inni tak robią?
      Chyba Cię rozczaruję, ale w najbliższych miesiącach tak właśnie będzie. Muszę coś skończyć, aby coś zacząć. Przykro mi.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. nie chodzi o to co robią inni, tylko że jeśli jest zbyt duży odstęp pomiędzy jednym rozdziałem a drugim jest zbyt duża przerwa a do tego publikujesz coś innego można się pogubić w fabule, zapomnieć co było ważne we wcześniejszych rozdziałach, rozumiem że masz swój styl, zwróć jednak uwagę że czytelnicy nie siedzą ci w głowie i nie znają na pamięć szczegółów wszystkich otwartych przez ciebie historii przez co cięższy jest ich odbiór

      Usuń
  3. Nie ma człowieka chwilę i taka niespodzianka :D Super Kitsune, dzięki!
    Iiiiiiiii... PAN MOORE jest zdrajcą, truje Eryka herbatą, mówiłam, wiedziałam, na pewno to on!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Moor? Przecież to taki dobry człowiek.
      Napisałem już nowy rozdział. Będzie jutro :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, taki czuły Eryk w końcu pozwolił się dotknąć i tak ten rozkaz był... a Vee tak bardzo dogryza Simonowi
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń