Simon
Przybycie pana Moor’a zmienia dynamikę w naszym
skromnym domostwie. Od pierwszych chwil pobytu na prowincji mężczyzna otacza
Eryka troską. Młody monarcha zostaje ubrany w czarny dres, który całkiem nieźle
maskuje jego nienaturalną chudość. Mężczyzna postanawia również przejąć
kontrolę nad kuchnią.
- Najpierw napijemy się herbaty – zwraca się do
Eryka, obdarzając go przy okazji dobrotliwym uśmiechem, a także garścią witamin
oraz kanapką.
- Nie mam ochoty na herbatę. – Szarooki z niechęcią
obserwuje, jak jego opiekun odkręca kran i nalewa wody do czajnika.
- Wasza wysokość… Odmawiasz herbaty?! – Pan Moor
jest w szoku. Mnie także dziwi zachowanie Eryka. Odkąd go poznałem filiżanka
aromatycznego naparu towarzyszyła mu praktycznie bez przerwy. Stanowiła
antidotum na wszystkie problemu i smutki. Wierzyć mi się nie chce, że nagle
postanowił z niej zrezygnować.
- Nie smakuje mi. – Szarooki niechętnie zerka w
kierunku puszki, którą pan Moor także dość uważnie ogląda.
- Sprawdźmy co jest z nią nie tak.
Tak jak podejrzewałem, służący nie poddaje się bez
walki. Ustawia na blacie porcelanowy dzbanek oraz eleganckie filiżanki.
- To moja ulubiona chińska porcelana. Skąd się tu
wzięła? – Eryk przygląda się ręcznie malowanym i pewnie wyjątkowo drogim
elementom zastawy.
- Ten serwis był tu cały czas, panie. Stał zamknięty
w pudle, do którego nikt nie raczył zajrzeć.
- Proszę mi mówić po imieniu, panie Moor. – Prośba
chłopaka brzmi bardzo nieśmiało.
- Jak sobie życzysz, Eryku. – Pan Moor ponownie
uśmiecha się do króla. Wymienia także porozumiewawcze spojrzenie z Vee, który
niepodziewanie pojawia się w kuchni.
- O, widzę, że herbata powraca do łask. – Blondyn
siada obok Eryka. Kładzie przed nim plik dokumentów do przejrzenia. – Dobrze,
że wróciłeś, staruszku – zwraca się do przyjaciela. – Chociaż muszę przyznać,
że pod twoją nieobecność Simon nieźle wprawił się w gotowaniu – zostaję
obdarzony komplementem. Nie spodziewałem się tego i teraz nie bardzo wiem, jak
zareagować.
- Próbujesz mnie wygryźć, chłopcze? – Pan Moor
traktuje słowa Vee niezwykle poważnie. Mruży groźnie oczy, zupełnie jakby
rzucał mi wyzwanie. Dotąd to on sprawował władzę w kuchni. Czyżby poczuł się
zagrożony?
- Skądże znowu! – Bronię się. – Proszę go nie
słuchać. To nadmiar kofeiny sprawia, że mówi same głupoty.
- Głupoty? Twoja pieczeń bardzo mi smakowała. – Vee
zaplata dłonie na karku. Ciemne cienie pod jego oczami oraz drobne zmarszczki,
które się dzięki nim uwidoczniły zdradzają, że jest zmęczony. Mimo to dobry
humor zdaje się go nie opuszczać. Ma niespożyte pokłady energii. Zazdroszczę
mu. Kilkanaście minut temu marudził coś o drzemce, a teraz rzuca żartami na
prawo i lewo.
- Mam trudny orzech do zgryzienia. Tylko jeden z was
mówi prawdę. – Pan Moor najpierw wpatruje się w bezkresne oczy Vee, a następnie
posyła w moją stronę równie uważne spojrzenie. – A jak ty uważasz, Eryku?
Smakowała ci kuchnia Simona?
Zapada niezręczna cisza. Wywołany do odpowiedzi król
natychmiast spuszcza wzrok. Wmuszenie kawałka chleba w tego uparciucha urosło
do rangi prawdziwej sztuki. Ciekawe, czy mój najdroższy ukochany powie o mnie
choć jedno dobre słowo. Nie był fanem pieczeni. Już wcześniej zauważyłem, że
nie przepada za jedzeniem mięsa. Jednak w ostatnim czasie nie chodziło
wyłącznie o mięso. On po prostu przestał jeść.
- Muszę się zająć pracą. – Eryk dyplomatycznie unika
odpowiedzi. Zabiera przyniesione przez Vee dokumenty i oddala się do salonu.
- Jest aż tak źle? – Pan Moor śledzi wzrokiem
naszego podopiecznego. Dopiero gdy ma pewność, że król go nie usłyszy, decyduje
się na wyrażenie swojej opinii. – Schudł tak bardzo, że będzie trzeba zamówić
nowe garnitury.
- Skup się raczej na tym, jak go podtuczyć – Vee
rzuca w kierunku mężczyzny dość złośliwą uwagę.
- Przypominam ci, że to nie prosiak, tylko człowiek.
Musimy wykazać się sprytem. W przeciwnym wypadku zagłodzi się na śmierć.
- Zawsze zostaje wino. – Kolejna cierpka uwaga Vee
wkurza nie tylko pana Moor’a, ale i mnie.
- Eryk ma za sobą bardzo ciężki okres – cedzę przez
zęby, ledwo panując nad emocjami. – Twoja wycieczka krajoznawcza nie przypadła
mu do gustu. Do tego tęskni za domem.
- Twierdza to zamknięty temat. Poza tym tu nie
chodzi o Twierdzę, lecz o Eryka. Niepotrzebnie otworzył drzwi do przeszłości i
dlatego jest mu tak trudno. Powinien się otrząsnąć. Doskonale zdaje sobie
sprawę, że sytuacja zmienia się z każdą minutą. Musi być bardziej elastyczny i
wyprzedzać swoich przeciwników, tak jak to robił do tej pory. – Vee kolejny raz
bawi się w psychoanalityka.
- Nie każdy jest taki, jak ty – wypominam mu.
- Taki jak ty też nie powinien być. Twój
sentymentalizm nawet świętego wyprowadziłby z równowagi. – Zostaję poddany
ostrej ocenie przez wszechwiedzącego Freud’a.
- Sigmunt, zadzwoń do Arima i poproś o dodatkowy
etat w szpitalu. Jestem pewien, że czeka cię świetlana przyszłość. Dobrych
psychiatrów nigdy dość – dogryzam mu.
- Tak się składa, że wolę chirurgię. – Vee wstaje ze
swojego miejsca. – Simon usłyszał od pisklaka dwa magiczne słowa i od razu
szarżuje.
- Eryk powiedział, że cię kocha? – Pan Moor prawie
wypuszcza z rąk puszkę w herbatą, którą powinien wsypać do porcelanowego
dzbanka.
- To nie wszystko. Znowu ze sobą sypiają. – Vee
postanawia dopiec mi do żywego, zdradzając intymne szczegóły.
- Zamknij się, ty plotkarzu! – Syczę ze wściekłości.
Mam wielką ochotę po prostu mu przywalić. Nie robię tego z dwóch powodów. Po
pierwsze, wiem, że mi odda. Eryk z pewnością nie byłby szczęśliwy, gdybyśmy się
pobili. A po drugie, ciężko się bić będąc mocno zażenowanym. Wyraźnie czuję,
jak pieką mnie policzki i uszy. Pewnie wyglądam jak dorodny pomidor.
- No, teraz jesteś na bieżąco ze wszystkim – Vee
puszcza oko do pana Moor’a i wychodzi z kuchni. – Idę się położyć. Jestem
skonany.
- Gdybym mógł, zabiłbym go gołymi rękami – odgrażam
się.
- Nie zrobiłbyś tego. Lubisz go. – Starszy
ochroniarz wykłada karty na stół. – I nie musisz się mnie wstydzić. Wszystko co
mamy to wzajemne zaufanie. Eryk jest z tobą szczęśliwy, chociaż jeszcze nie do
końca rozszyfrował co to dokładnie znaczy.
- Też tak uważam! Z ust mi to pan wyjął! – W taki
oto sposób pan Moor zaskarbia sobie mój podziw i szacunek. – Jest dokładnie
tak, jak pan powiedział.
- Nie martw się, chłopcze. Wszystko się ułoży. Za
kilka dni przeniesiemy się do pałacu. Prace budowlane są praktycznie na
finiszu. Eryk odzyska poczucie bezpieczeństwa i spojrzy na wszystko z większym
optymizmem. Wiem co mówię, bo dobrze go znam.
- Simon, praca czeka! – Vee wzywa mnie do siebie
słodkim głosem. Zamiast pójść spać, zakotwiczył się w salonie. Musi na własne
oczy przekonać się czy jego pisklak ulegnie namowom i wypije herbatę.
- Ja też biorę się do pracy. Ile kalorii dziennie
byliście w stanie wmusić w Eryka? – Uwaga pana Moor’a sprawia, że porzucam obsesyjne
myślenie o Vee i jego wiecznych gierkach.
- Niewiele – markotnieję, przypominając sobie moje
wysiłki związane z gotowaniem i karmieniem.
- Przyjacielu, twój optymizm także wyparował? Na
szczęście ja jestem z innego pokolenia. Lubię wyzwania. – Pan Moor uśmiecha się
tajemniczo. – Za każdym razem, gdy będę proponował Erykowi herbatę, musisz ją z
nim wypić i coś zjeść. Vee także będzie się stosował do tej zasady. Magia
psychologii. Nie martw się. Moje metody różnią się od tych głoszonych przez
naszego niebieskookiego specjalistę.
***
Przeglądanie dokumentów. Herbata. Nanoszenie
poprawek w systemie bezpieczeństwa. Herbata. Sprawdzenie, czy przyjęty przeze
mnie czteroetapowy program wykrywania korupcji gospodarczej sprawdzi się w
przypadku mniejszych przedsiębiorstw. Herbata. Uszczelnianie systemu. Herbata.
Uzupełnianie bazy danych, która pomoże mi łatwiej ustalić powiązania pomiędzy
skorumpowanymi przez starego księcia wspólnikami. Herbata.
Dzisiejszy dzień obfitował w bardzo dużą ilość
herbaty, za którą nigdy nie przepadałem. Mimo to nie daję tego po sobie poznać.
Wprost przeciwnie. Z uśmiechem na twarzy pozwalam, aby pan Moor dolewał kolejne
porcje. Do każdej filiżanki dołączona jest drobna przekąska, na którą składają
się malutkie kanapki, owoce, słodycze. Z pewnością nie należę do fanów tych
ostatnich. Zawsze prowadziłem zdrowy tryb życia. Dużo trenowałem. Siedzenie na
sofie i podgryzanie ciastek przychodzi mi z wielkim trudem.
Ukradkiem zerkam w kierunku Vee. On także przeżywa
katusze. Podobnie do mnie, woli kawę. I z pewnością nie należy do łasuchów.
Dodatkowo, z jego twarzy nie idzie nic wyczytać. Robi to co musi, działając jak
na autopilocie.
Wieczorem zasiadamy razem do kolacji. Pan Moor
upiekł rybę, którą serwuje z warzywami. Jestem tak objedzony mini kanapeczkami,
że na samą myśl o kolejnej porcji robi mi się niedobrze. Vee wykazuje się
większym profesjonalizmem. Zachwala kuchnię Moor’a, a nawet prosi o dokładkę.
Jedno trzeba przyznać panu Moor’owi. Rzeczywiście
zna upodobania Eryka. W przeciwieństwie do mnie, nie próbuje wciskać w niego
ryby. Wprost przeciwnie. Stawia przed królem własnoręcznie upieczonego ptysia,
ozdobionego kremem i truskawkami. Eryk sam z siebie sięga po widelec. Mam łzy w
oczach widząc, że je ciasto z apetytem.
Po kolacji pan Moor przynosi opasłe segregatory, w
których znajdują się wszystkie detale dotyczące zmian, jakie wprowadził w
pałacu.
- Jak widzisz, Eryku, jestem mocno zaangażowany. Vee
dał mi wolną rękę oraz nieograniczony budżet. Będziesz zadowolony z rezultatu
końcowego.
- Powinien pan więcej odpoczywać. – Eryk może i zachowuje
się jak dziecko, ale nigdy nie zapomina o rzeczach naprawdę ważnych. Niedawny
pobyt Moor’a w szpitalu z pewnością na długo pozostanie w jego pamięci.
- Mam pomoc. Twoja asystentka, Jane, bardzo mi
pomaga. Nie może się doczekać aż znowu będziecie razem pracować.
Moor ostrożnie bada teren. Tak jak przypuszczaliśmy,
Eryk od razu stara się zaoponować.
- To nie jest dobry pomysł. Praca ze mną jest zbyt
niebezpieczna. Jane powinna zostać przeniesiona gdzieś, gdzie nic nie będzie
jej groziło.
- Nonsens – wtrąca się Vee, który od blisko godziny
bezustannie rozmawia przez telefon. – Stworzyliśmy coś przełomowego. W całej
Europie nie ma i nie będzie bezpieczniejszego miejsca niż nasz przytulny
pałacyk.
- O Twierdzy też tak mówiłeś – rzuca gorzko Eryk. –
I to tuż przed samym wybuchem.
- Wiem – Vee poważnieje. – Popełniliśmy błąd, który
więcej się nie powtórzy. Masz na to moje słowo.
- Ustaliłeś, w jaki sposób Alan dostał się do
środka? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – Spoglądam na blondyna z wyrzutem.
- Ta sprawa została już rozwiązana, a konsekwencje
wyciągnięte. – Vee celowo unika odpowiedzi.
Enigmatyczne
wyjaśnienie sprawia, że postanawiam drążyć dalej, aby poznać prawdę.
- Zdradzisz coś więcej, czy będziesz dalej bawić się
w wielką politykę? – Kpię.
- Powiedziałem ci tyle, ile mogłem.
- Przestań pieprzyć bzdury! Chcę szczegółów! –
Unoszę się gniewem, bo mam już serdecznie dość jego dziwnych gierek.
- Powiedziałem ci już, że zająłem się wszystkim.
Chodziło o pieniądze. Alan podpłacił naszego człowieka, który otworzył mu
drzwi.
- Mam nadzieję, że prokuratura zajęła się już tą
sprawą.
- Ja zająłem się tą sprawą. – Poprawia mnie Vee,
dając tym samym do zrozumienia, że takie wyjaśnienie wystarczy.
Nie wiem, czy on zdaje sobie sprawę w kontekstu
własnych słów. Czyżby sugerował, że zdrajca nie żyje? To dlatego nie chce
pomocy prokuratury?
- Co się stało z tą osobą? – Pytam, ignorując fakt,
że w pokoju przebywa z nami Eryk.
- Spędzi nieco czasu w odosobnieniu. To zwykła
płotka, ale nigdy nie wiadomo, czy jeszcze się do czegoś nie przyda.
- Przetrzymujesz kogoś wbrew jego woli?!
- To chyba lepsze niż kulka w łeb, co? Przyznaj, że
przed chwilą posądzałeś mnie o najgorsze. – Vee uśmiecha się szeroko, rażąc
mnie blaskiem swoich nienagannych, zapewne porcelanowych zębów.
- Palant – odpowiadam, zgarniając papiery i
przenosząc się do kuchni.
- Ojej, obraziłeś się o taki drobiazg? – Woła za
mną, lecz postanawiam go zignorować.
Mam naprawdę sporo pracy. Zależy mi na tym, aby się
wykazać. Nie tylko w oczach Vee, ale i Eryka. Mój ukochany nie wymaga, abym
pracował. Podejrzewam, że nie powiedziałby ani słowa, gdybym postanowił przez
resztę życia leżeć na łóżku i oglądać telewizję. Ucieszyłby się mając mnie w
tej sposób bez przerwy na oku. Skoro nie mogę bezpośrednio chronić jego życia,
będę musiał zaprzyjaźnić się z papierami. Muszę przyznać, że z każdą godziną
idzie mi coraz lepiej. Udało mi się nawet wprowadzić kilka rozwiązań, z których
jestem naprawdę dumny.
- Koniec pracy na dziś – chwalę samego siebie,
przeciągając się leniwie. Najwyższa pora sprawdzić co porabia moja druga
połówka.
Zgarniam dokumenty ze stołu i udaję się na górę. Mam
nadzieję, że pan Moor nie wymęczył zbytnio Eryka. Segregatory, które ze sobą
przywiózł są naprawdę okazałe. Przejrzenie ich zajmie wieki. Król nie ma na to
czasu. Chociaż… Może w ten sposób łatwiej mu będzie oswoić się z przeprowadzką?
Nie dziwię się, że wizja zamieszkania w pałacu nie sprawia mu żadnej
przyjemności. Gdybym mógł zabrałbym go na wyspę, którą mi podarował. Bylibyśmy
sami. Tylko on i ja.
Bardzo ostrożnie uchylam drzwi. Eryk ma bardzo lekki
sen. Jeśli już śpi, wolałbym go nie budzić.
- Jeszcze nie jesteś w łóżku? – Z niedowierzaniem
odkrywam, że srebrnooki siedzi na parapecie i wpatruje się w widok za oknem. Ma
na sobie piżamę. Wygląda na nieco zziębniętego. To dziwne, bo dzisiejsza noc
jest dość ciepła.
Ponieważ Eryk nie odpowiada, podchodzę bliżej. Kładę
rękę na jego plecach. Wzdryga się pod wpływem dotyku. Do tego ma zaczerwienione
oczy. Płakał?
- Skarbie, co się dzieje? – Pytam, zmartwiony jego
zachowaniem.
- Źle się czuję. – Młody monarcha nieco opornie
dzieli się ze mną swoim stanem. – Za dużo zjadłem. Brzuch bardzo mnie boli.
- Zawołam Vee – decyduję spontanicznie.
- Nie. – Eryk przecząco kiwa głową. – Sam jestem
sobie winny. Nie chciałem robić przykrości panu Moor’owi. Włożył dużo pracy w
gotowanie. Upiekł ciastko, które lubię. Zmusiłem się do jedzenia. Żałuję, że to
zrobiłem.
Z żalem obserwuję, jak mój ukochany kuli się w
sobie, przyciągając kolana do klatki piersiowej.
- Moje biedactwo – szepczę, całując go po skroni. –
Mogę ci jakoś pomóc?
Eryk przez kilka chwil rozważa moją propozycję.
Unosi wzrok, wpatrując się we mnie intensywnie.
- Zaniesiesz mnie do łóżka?
- Z przyjemnością. – Obejmuję chłopaka ramieniem, po
czym bez większego problemu ściągam go z parapetu. – Nie chcę, aby to
zabrzmiało brutalnie, ale miło było patrzeć, jak jesz. Ważysz tyle co piórko.
- Dzięki temu nosisz mnie na rękach.
- Będę cię nosić na rękach nawet jeśli przybierzesz
dziesięć kilo – przechwalam się tężyzną fizyczną.
- Aż dziesięć? Dobrze wiesz, że to raczej nierealne.
- Gdybyś się odrobinkę bardziej postarał… Jedno
dodatkowe ciasteczko dziennie nie zaszkodzi.
- Nie mówmy już o jedzeniu, dobrze? – Eryk marszczy
jasne brwi. Stara się zachowywać naturalnie, by nie dać po sobie poznać, że
cierpi.
- Wygodnie? – Układam go na poduszkach. Jego
wysokość łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.
- Przytul mnie – szepcze tak cicho, że ledwo
wyłapuję jego słowa.
Kładę się na łóżku. Eryk przylega do mnie całym
ciałem. Wtula się w moją klatkę piersiową. Syczy z bólu, lecz nie zmienia
pozycji. Podkładam mu pod głowę swoje ramię, a on skrzętnie zastępuje nim
poduszkę.
- Kiedy byłem mały i nie mogłem zasnąć zdarzało mi
się symulować ból brzucha. Wołałem wtedy mamę, która siadała obok mnie na łóżku
i masowała mnie po brzuchu. – Opowiadam ukochanemu historię z mojego
dzieciństwa. – Chcesz spróbować?
- To pomaga?
- Twoja mama tak nie robiła?
- Nie – poda natychmiastowa odpowiedź.
Za późno gryzę się w język. Nie powinienem pytać go
o takie rzeczy. Niby wiem, że rodzice nie traktowali go jak syna, lecz jakaś
część mnie nadal doszukuje się w nich chociaż okruchów człowieczeństwa.
- Przepraszam – kajam się.
- Nie masz mnie za co przepraszać.
- Nie chciałem cię zranić. Po prostu od zawsze
wydawało mi się, że wszyscy rodzice zachowują się podobnie.
- Nie wszyscy.
Przez dłuższą chwilę leżymy w ciszy. Eryk przymyka
powieki. Pogrąża się w myślach, uciekając w głąb siebie.
- Może spróbujemy? – Próbuję zwrócić na siebie
uwagę. Długie godziny czekałem na to, by móc spędzić z nim czas tak jak teraz.
Robię się zazdrosny, gdy odwraca ode mnie wzrok.
- Może…
Odpowiedź Eryka mile łechta moje ego.
Dziewiętnastolatek przekręca się na bok. Nie oponuje, gdy wsuwam rękę pod jego
piżamę. Delikatnie muskam jego brzuch opuszkami palców.
- Przyjemnie? – Upewniam się, że moje działania nie
powiększają dyskomfortu, jaki odczuwa.
- Lubię, gdy mnie dotykasz.
- Też to lubię – uśmiecham się. – Gdybym mógł,
tuliłbym cię do siebie cały czas.
- Naprawdę? – Eryk nie przestaje ze mną flirtować.
Nie wiem, czy jest tego świadomy.
- Chciałem cię dziś porwać, wiesz? Zabrać gdzieś,
gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzać. Tylko ty i ja – mruczę mu do ucha.
- Już prawie nie boli… – Senny monarcha odpręża się
pod wpływem masażu.
- Kocham cię. Bardzo mocno cię kocham. – Liczę na
to, że moje miłosne zaklęcia zadziałają i uda mi się sprawić, że zaśnie.
- Ja też cię kocham – słyszę w odpowiedzi.
Serce wali mi jak szalone. Uśmiech nie schodzi z
twarzy. Jestem szczęśliwy. Tak bardzo szczęśliwy. Chciałbym otworzyć szeroko
okna i wykrzyczeć to całemu światu. Zamiast tego okrywam króla kołdrą.
Po mniej więcej godzinie próbuję wymknąć się z
łóżka. Chciałbym się rozebrać i wziąć prysznic, ale mój partner nie chce mnie
puścić.
- Nie odchodź – mamrocze przez sen, obracając się do
mnie twarzą.
- Pięć minut. Obiecuje.
- Nie. – Eryk obejmuje mnie ramieniem w pasie. Wsuwa
nogę między moje uda. – Nie puszczę cię. Masz ze mną zostać.
Prawie parskam śmiechem, słysząc królewski rozkaz.
Nie mogę się mu przeciwstawić. Ostatecznie to władca mojego serca.
Kocham Eryka i Simona <3 kocham też bohaterów wszystkich bohaterów innych twoich opowiadań, nie mogę wybrać których najbardziej ;P. Pisz o nich wszystkich jak najwięcej <3. Dziękuję za ten rozdział, zrobił mi dzień <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPiszę cały czas. Nowy rozdział już niedługo.
Twój Kitsune
ciężko się czyta jak tak skaczesz po opowiadaniach, o wampirze i demonie musiałam przeczytać jeszcze raz aby zrozumieć kontekst, piszesz super ale wolałabym byś pierw skończył jedno a dopiero potem brał się za drugie
OdpowiedzUsuńDlaczego? Bo inni tak robią?
UsuńChyba Cię rozczaruję, ale w najbliższych miesiącach tak właśnie będzie. Muszę coś skończyć, aby coś zacząć. Przykro mi.
Twój Kitsune
nie chodzi o to co robią inni, tylko że jeśli jest zbyt duży odstęp pomiędzy jednym rozdziałem a drugim jest zbyt duża przerwa a do tego publikujesz coś innego można się pogubić w fabule, zapomnieć co było ważne we wcześniejszych rozdziałach, rozumiem że masz swój styl, zwróć jednak uwagę że czytelnicy nie siedzą ci w głowie i nie znają na pamięć szczegółów wszystkich otwartych przez ciebie historii przez co cięższy jest ich odbiór
UsuńNie ma człowieka chwilę i taka niespodzianka :D Super Kitsune, dzięki!
OdpowiedzUsuńIiiiiiiii... PAN MOORE jest zdrajcą, truje Eryka herbatą, mówiłam, wiedziałam, na pewno to on!!!
Pan Moor? Przecież to taki dobry człowiek.
UsuńNapisałem już nowy rozdział. Będzie jutro :D
Twój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, taki czuły Eryk w końcu pozwolił się dotknąć i tak ten rozkaz był... a Vee tak bardzo dogryza Simonowi
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika