Simon
„Jesteś jak Alan… Boję się ciebie… Boję się…”
Zaciskam mocno pięści i mam ochotę walić nimi w
ścianę z bezsilności. Czy on nie rozumie, że ratowałem mu życie? Zabiłbym
wszystkich obecnych w sali tronowej, aby tylko był bezpieczny. To moja praca.
Chronię tych, którzy są narażeni na niebezpieczeństwo. Nawet gdybym umiał
cofnąć czas, nie zawahałbym się ani sekundy. Zrobiłbym to jeszcze milion razy,
gdyby zaszła taka potrzeba.
Spoglądam na Eryka, który niedawno się obudził.
Wygląda koszmarnie. Jest przestraszony, zbolały, ale przede wszystkim –
samotny. Doktor Arim za chwilę przyjdzie, by dotrzymać mu towarzystwa. Sam z
przyjemnością bym z nim posiedział, ale po ataku paniki, nie chcę go narażać na
dodatkowe przykrości.
Mija kilka długich godzin, podczas których Eryk
bezustannie wpatruje się w swoje dłonie. Nawet nie zerknie w moim kierunku.
Pielęgniarka kilka razy zanosiła mu herbatę, a także kolację, lecz jedyna
rzecz, o jaką poprosił, to szybki powrót Vee. Dzwoniłem do niego kilka razy w
tej sprawie, lecz zbywał mnie powtarzając, że jest zajęty i niedługo wróci.
Tymczasem ordynator usypia króla, podając mu kolejną porcję środków
uspokajających. Dopiero wtedy decyduję się do niego podejść.
Siadam w swoim fotelu i sięgam po drobną dłoń, w
którą Eryk wpatrywał się przez tyle godzin. Jest zimna. Otulam więc jego
zmarznięte palce swoimi, by nieco je rozgrzać.
- Simon… - wyraźnie słyszę, jak wypowiada moje imię.
Marszczy przy tym czoło, jakby sprawiało mu to dotkliwy ból.
- Kocham cię. Kocham cię ponad wszystko. Wytrzymaj
jeszcze troszeczkę. Gdy tylko zrobi się spokojniej, zabiorę cię stąd,
przysięgam. Pojedziemy daleko, tylko ty i ja… - całuję śpiącego chłopaka w
policzek.
- Nie zapominaj o mnie – odzywa się Vee.
- Czy ty zawsze musisz podsłuchiwać? – naskakuję na
niego, zawstydzony tym, że znowu nakrył mnie na tak osobistych wyznaniach.
- Im szybciej przyzwyczaisz się do mojej obecności,
tym lepiej – tleniony przynosi ze sobą jakieś papiery, które nieśpiesznie
przegląda. – Jak mały? Był grzeczny? Pilnowałeś, żeby coś zjadł?
- Musimy porozmawiać – niechętnie puszczam rękę
ukochanego i kieruję się w stronę dodatkowego pokoju. Zdziwiony Vee odkłada
plik kartek na niewielki stolik i podąża za mną.
- Co zrobiłeś? – pyta, gdy zamykam za nami drzwi.
- Mógłbyś spędzać z Erykiem więcej czasu? Bardzo się
denerwuje, gdy wychodzisz.
- Simon… Przecież wiesz, że nie obijam się po
kątach. Umówiliśmy się, że ty będziesz tutaj, a ja…
- W takim razie chętnie cię odciążę. Proszę. Zrób to
dla niego chociaż do czasu pogrzebu – spoglądam Vee prosto w oczy. Magnetyzuje
mnie ich głęboki błękit, choć nie wykluczam, iż to jedynie soczewki.
- Znowu cię wyrzuca, tak? – mężczyzna zaczyna
pocierać swoje skronie. - Rozmawialiśmy
już o tym. Znasz Eryka. Niepotrzebnie panikuje. Obejrzał filmy z koronacji i
porwania. To normalne, że się boi.
- Ty nic nie rozumiesz! – ostro wchodzę mu w słowo.
– Tu nie chodzi o jego rodzinę, a o mnie! Zabiłem człowieka! To z mojej winy
drży jak liść za każdym razem, gdy na niego spojrzę!
- Stary, brałeś coś? – Vee z niedowierzaniem parska
śmiechem. – Czyżby i ciebie poczciwy Arim poczęstował jakąś niewielką
tableteczką?
- Ja mówię poważnie! To moja wina! Eryk powiedział
mi dzisiaj… Powiedział, że… - samo powtórzenie tych okropnych słów sprawia mi
wielką przykrość. Dlaczego porównał mnie do tego podłego gada?
- Co ci powiedział nasz mały Eryczek? – tleniony
siada na skraju krzesła, na którym odchyla się nieco do tyły, by łatwiej mu
było mnie obserwować.
- Zobaczył, jak zabijam człowieka. Najwyraźniej był
to dla niego zbyt silny szok.
- Simon… - mój przyjaciel zaczyna się szczerze
śmiać. – Nie powiesz mi, że nabrałeś się na taki numer… Przecież on to robi
specjalnie. Chce, abyś odszedł. Odkąd odzyskał przytomność, obsesyjnie stara
się zapewnić ci bezpieczeństwo – tłumaczy mi.
- Wiem o tym! Jednak tym razem jest inaczej! Eryk
powiedział, że się mnie boi. Jak mam się nim zajmować w takiej sytuacji?! –
wybucham.
- On kłamie – Vee dość szybko podsumowuje mój wywód.
– Mieszkał ze mną. Sporo podróżowaliśmy. Nie zawsze było spokojnie.
- A usłyszałeś od niego, że jesteś taki sam, jak
Alan? – syczę gniewnie, ledwo nad sobą panując.
- Kochasz go? – doskonale wie, jak uderzyć w
najczulszy punkt. Za to go nie lubię.
- Nie drażnij mnie, ok? – prycham.
- Pytam poważnie. Kochasz czy nie? – Vee już się nie
śmieje. Płynnie przechodzi z roli ochroniarza do roli starszego brata, którym
tak naprawdę jest dla mojego srebrnookiego.
- Bardziej, niż możesz to sobie wyobrazić. Zrobiłbym
dla niego wszystko.
- W takim razie masz dwie opcje. Albo tu zostaniesz
i przestaniesz zachowywać się jak rozkapryszona panienka, albo mi go oddasz –
mężczyzna wyciąga przed siebie nogi, jakby rozmowa na tak życiowe tematy go
relaksowała.
- Oszalałeś?! Nigdy ci go nie oddam! Eryk jest mój!
Słyszysz?! – szarpię Vee za marynarkę i unoszę do góry. Chyba tylko na to
czekał, bo sprytnie robi unik, chwyta mnie za ramię i obraca, wykręcając boleśnie
rękę.
- To moje ostatnie ostrzeżenie – mruczy mi do ucha,
jakby się bał, że ktoś jeszcze mógłby nas usłyszeć. – Jeśli jeszcze raz
zwątpisz w uczucia Eryka, odbiorę ci go. Uwiodę, a potem uzależnię od siebie
tak mocno, że o tobie zapomni – przechwala się. Intuicja podpowiada mi, że jest
w tych ziarno prawdy. Tym bardziej nie mogę pozwolić, by relacja tej dwójki
zacieśniała się. Muszę działać! W przeciwnym wypadku stracę ukochanego.
- Kłamiesz! Nie zrobiłbyś tego. Eryk nigdy nie
spojrzy na ciebie inaczej, niż…
- Masz rację – przerywa mi, sącząc słodkie, jadowite
słowa, skierowane do wnętrza mej duszy. – Jest dla mnie niczym braciszek, lecz
jeśli będę musiał, poświęcę się dla niego. Krok po kroku, nauczy się mnie kochać.
- Ty gnoju! – żądza mordu i nagły przypływ
adrenaliny sprawiają, że wyrywam się z jego uścisku i rzucam przed siebie,
wymierzając mu prawy sierpowy. Vee jest naprawdę szybki i zręczny. Uchyla się
przed uderzeniem, które blokuje dłonią. Zaciska palce na mojej pięści, a potem
popycha mnie do tyłu. Upadam na plecy, ciągnąc go za sobą.
- Chłopcy! Co wy robicie! Natychmiast przestańcie! –
doktor Arim odważnie wkracza między naszą dwójkę, starając się nas rozdzielić. Popsuł
zabawę w najlepszym momencie… Obydwaj pamiętamy, iż jego zdolne ręce to
prawdziwy skarb, dlatego przestajemy się szarpać. Ordynator oddycha ciężko.
Opiera dłonie na kolanach, jakby przebiegł maraton. – Co w was wstąpiło?! –
karci nas swoim ojcowskim spojrzeniem.
- To on zaczął – Vee poprawia podniszczone ubranie,
rzucając mi jednocześnie mordercze spojrzenie. – Powiedziałem mu jedno zdanie
prawdy, które mu się nie spodobało.
- Żebyś wiedział, że mi się nie spodobało, ty
przebiegły szczurze! Jeśli go dotkniesz, przysięgam, że…! – nawet na sekundę
nie pozostaję mu dłużny. Nie dam sobie odebrać Eryka. Jeśli serio go chce,
będzie mnie musiał zabić.
- Simon! Uspokój się! – po raz pierwszy słyszę
podniesiony głos Arima. – Ty i ja pójdziemy na spacer, a ty – zwraca się do Vee
– posiedź przy Eryku.
- Nic z tego, doktorku. Mam pogrzeb do
zorganizowania – odpowiada mu zaczepnie blondyn. – Wrócę wieczorem. Do tego
czasu chcę znać twoją ostateczną odpowiedź – ostrzega mnie.
- Nigdzie się stąd nie ruszę, słyszysz?! – wołam za
nieformalnym opiekunem króla. Jestem pewny swoich uczuć. Wiem także, co Eryk do
mnie czuje.
- Simon, spokojnie – wkurzony Arim chwyta mnie za
ramiona i nieco potrząsa. – Myślałem, że się przyjaźnicie. Czemu zaczęliście
się bić?
- Bo Vee to palant! Powiedział, że mi go odbierze!
Po moim trupie! – krzyczę jeszcze głośniej, bo wiem, iż tleniony nadal czeka na
windę i z pewnością mnie słyszy.
- Obudzisz Eryka – strofuje mnie ortopeda. – Dobrze
wiesz, że powinien jak najwięcej odpoczywać. Tym bardziej, że za kilka dni
skupią się na nim oczy wszystkich mieszkańców ziemi. Pogrzeb pary książęcej
będzie transmitowany na cały świat. Młody władca już teraz budzi szalone
zainteresowanie…
- Wiem. Przepraszam – cedzę przez zęby, by nie
powiedzieć czegoś, co za chwilę obróci się przeciwko mnie.
- No dobrze – Arim wypuszcza powietrze z płuc,
okazując przy tym odczuwaną ulgę. – Idź się przebrać. Masz podartą koszulę.
- Popilnuje pan Eryka? Za chwilę wrócę – niechętnie
proszę lekarza o pomoc.
- Oczywiście – uśmiecha się do mnie, po czym znika
za drzwiami szpitalnej sali. Przez chwilę obserwuję, jak sprawdza zapis
monitora oraz zakłada stetoskop, który z wielką uwagą i ostrożnością przykłada
do wątłej klatki piersiowej mojego ukochanego.
Biorę szybki prysznic, by odzyskać równowagę.
Powinienem także ułożyć jakiś plan działania, lecz nie mam pojęcia, co
powiedzieć Erykowi. Jak mam go do siebie przekonać? Pełen obaw oraz rozterek
wracam na swoją wartę. Arim pastwi się nad jego wysokością, wpychając w niego
tosta, którego monarcha przełyka z wielkim trudem. To musi być okropne uczucia,
gdy każdy nasz ruch, a nawet to co jemy i pijemy, jest tak ściśle monitorowane.
Gdy lekarz wraca do swoich zajęć, rozsiadam się na
brzegu łóżka, lecz nie patrzę na chorego, a na idealnie położone kafle
podłogowe. Eryk także ignoruje moją obecność. Za chwilę pójdzie spać, bo Arim
dolał mu jakiegoś magicznego środka do kroplówki. Obracam głowę. Kątem oka
dostrzegam, jak mój ukochany walczy z zamykającymi się powiekami. Pochylam się
nad nim. Nasze twarze dzielą od siebie centymetry. Dostrzegam reszki
błyszczących iskierek, które kiedyś tak cudownie rozświetlały spojrzenie mojego
małego kusiciela. Nie mogę pozwolić, by zgasły.
- Kocham cię zdecydowanie za mocno – mamroczę pod
nosem, unosząc jednocześnie jego brodę do góry. Po chwili łączę nasze wargi w
bardzo czułym pocałunku. Eryk zamiera. Zaskoczyłem go do tego stopnia, że nie
wie, co ma zrobić. Rozchylam mu wargi językiem i obejmuję zaborczo. Jego język
nieśmiało ociera się o mój. Uczucie ciepła i spełnienia rozlewa się wewnątrz
mojej klatki piersiowej. – Wiem, że ty kochasz mnie. Czujesz się zagubiony, ale
mnie kochasz. A nawet jeśli mnie nie kochasz – dodaję z uśmiechem - nie oddam
cię nikomu – gładzę go po policzku, jednocześnie pieszcząc kciukiem jego lekko
nabrzmiałą, dolną wargę.
- Simon…
- Nie jestem Alanem – kontynuuję. – Nie jestem też
Vee. Jestem twoim mężczyzną. Jedynym, którego masz na własność. Nie dbam o to,
co się ze mną stanie. Chcę być z tobą. Cieszyć się każdą chwilą, jaką
zdecydujesz mi się dać. Będę cię rozpieszczać, troszczyć się o ciebie, ale
przede wszystkim będę cię chronić, mój słodki… Dlatego nie proś więcej, abym
odszedł, bo to przy tobie jest mój dom. Doskonale wiem, co teraz czujesz. Ze
mną jest tak samo. Gdy tracę cię z oczy choćby na chwilę, wszystko traci sens.
Pojawia się niepewność. Nie bój się mnie, Eryku. Oswoimy te nowe uczucia razem.
A teraz pocałuj mnie jeszcze raz…
- Nie… - pada natychmiastowa odpowiedź. Nie? Tak
chcesz mnie powstrzymać? Wolne żarty…
- W takim razie ja pocałuję ciebie. A później cię
przytulę, a ty spokojnie zaśniesz, bo jesteś zestresowany i zmęczony, tak?
- Simon… - blade policzki pokrywa lekki rumieniec.
Oddech mu przyspiesza, a oczy? Nic nie może się równać w tymi srebrno-szarymi
klejnotami. I ten głos. Cichy szept, który spijam z jego ust, razem z
niewiarygodnie odurzającym westchnieniem. Wydaje je z siebie, gdy mój język
ponownie zakrada się do wnętrza jego ust. Tym razem jestem znacznie bardziej
wstrzemięźliwy. Hołubię i nęcę, lecz nie wymagam uległości. Wprost przeciwnie.
Przytulam mój najcenniejszy skarb, a potem gładzę po włosach tak długo, aż
głęboko zasypia.
- Wszystko się ułoży, skarbie. Zobaczysz. Jeszcze
tylko troszeczkę cierpliwości…
Owwwww Simon rządzisz ^^ Ale Vee i tak bije cię na głowę ^^
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak. Vee jest lepszy we wszystkim :D
UsuńTwój Kitsune
Nie mam pojęcia co tu się właśnie stało, ale czuję się tak źle jak chyba jeszcze nigdy. Skomentuję to rano, bo bez komentarza tego nie zostawię!
OdpowiedzUsuńWegi
Czujesz się źle? Martwię się...
UsuńTwój Kitsune
Nie martw się Bejbe, bo będzie mi smutno. Wszystkio wyjaśnię ci w e-mailu, ale najpierw muszę nadrobić lekcje :*
UsuńWegi
Ps. Nadal nie wiem jak zareagować na ten rozdział więc poprostu zjadłam płatki czekoladowe :')
A ja granolę orzechową i nie jest mi z tym łatwiej :)
UsuńTwój Kitsune
Nadal jem płatki i nadal jestem niepewna mojej reakcji. I co teraz? Czy to jakaś nowa choroba? Będę jadła płatki czekoladowe do końca życia zastanawiając się jak zareagować? Będę gruba i nikt mnie nie zechce? A potem nie dostanę pracy bo nie zdam studiów po tym jak się na nie nie dostanę bo wyrzucą mnie z liceum gdy 24/7 będę jadła płatki czekoladowe?
UsuńKitsuś pomocy ;-;
Wegi
Nie martw się Wegi, płatki kiedyś się skończą, a wtedy za żadne skarby nie kupuj nowego opakowania :D To taka przyjacielska rada osoby, która woli granolę :P Poza tym mam skitrane w szafce 3 duże paczki wyjątkowo chrupiących, ale mało słodkich czekoladowych, więc w razie czego masz moje namiary :)
UsuńTwój Kitsune
Granola jest pyszna ;-; Właśnie zjadłam końcówkę tych czekoladowych. Dobrze, że mi napisałeś żebym nie kupowała następnych, bo już miałam się ubierać. Ale jak poczuję chęć na chrupiące, to lepiej szykuj kuriera :D
UsuńWegi
Kiedy będą bezsenne noce?
OdpowiedzUsuńNie wiem. Jak napiszę, to opublikuję :)
UsuńTwój Kitsune
Kiiitsunee... *złowrogi głos unosi się w powietrzu* ..jesteś taki okropny! Jeden rozdział potrafisz zakończyć tak niepokojąco, a kolejny następny tak spokojnie. Nic się nie zmieniłeś, stęskniłam się za tym opowiadaniem i muszę przyznać, że przez dwa ostatnie dni nadrabiałam pierwszą część. Nie powiem, szło mi na początku opornie, bo w końcu nie mogłam się doczekać aby przeczytać kolejną część, ale musiałam wszystko sobie przypomnieć. Nie no cofam. Pierwsze jak i drugie mimo iż dopiero zaczęte, jest przecudowne. Kocham Eryka i Simona,poprawiają mi humorek w ostatnie dni przepełnione wszechobecnym przygnębieniem.
OdpowiedzUsuńNie mogę nadziwić się twoim talentem manipulowania naszymi emocjami. Chyba jednak masz coś z tego Alana, hehe...
Z wielkim wstydem muszę przyznać, że zapomniałam o tobie na dość długi czas.. Powodem jest oczywiście życie, które co chwilę daje mi się we znaki. Dopiero teraz, gdy odpaliłam swojego staruszka lapka, zobaczyłam kartę z twoim blogiem. Nawet nie wiesz jak szybko w nią kliknęłam. Od czasu mojej nieobecności, na poczekaniu na nowe rozdziały, MUSZĘ nadrobić twoją twórczość, która zdążyła się już nagromadzić na tym blogu.
Przesyłam dużo weny i zaległe uściski!
Witaj zagubiona Gąsko :)
UsuńJestem "jak Alan", ale i tak za mną tęskniłaś? Bezpowrotnie straciłem nadzieję, iż kiedykolwiek ogarnę kobiety... Zły lis, dobry lis... Chyba najlepiej będzie, jeśli schowam się pod kołdrą i będę pisać dalej :D
Twój Kitsune
Kiedy możemy się spodziewać bezsenych nocy?
OdpowiedzUsuńWłasnie Lisku, czekamy z niecierpliwością! <3
OdpowiedzUsuńA tu cisza, nie ma nic do czytania:(((
OdpowiedzUsuńNawet z okazji dnia dziecka???
Smutne to:((((
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, o tak Vee pięknie pokazane Saimonowi co sie stanie jak odejdze... ale tak Vee, Eryka traktuje jak braciszka, wyobrażam sobie słowa Vee jak go tylko skrzywdzisz to...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza