sobota, 23 marca 2019

mpreg 65

„Bezsenne Noce


Eli omawia z panią Gertrudą ostatnie poprawki, których dokonuje bezpośrednio na tablecie. Zaaferowana kobieta, z wypiekami na twarzy, przygląda się jego pracy. Rozważa właśnie, jaki odcień różu będzie najlepiej korespondował z jej nowym biznesem.
Ja również nie próżnuję. Pomogłem poustawiać wszystkie meble, a teraz stoję na wprost ciężarnego, którego ani na chwilę nie spuszczam z oczu. Wyjątek stanowi kilka minut, których potrzebowałem, by przejrzeć ofertę najbliższych hoteli. Uśmiecham się do swoich myśli, gdyż zarezerwowałem naprawdę uroczy pokój. Eli będzie zadowolony. Nie odstrasza nowoczesnością, a jednocześnie w niczym nie przypomina małomiasteczkowego stylu mojej matki. No i będziemy sami, co jest największą zaletą naszego mini-wypadu.
- Skarbeczku, no doradź mi coś. Co byś wybrał na moim miejscu? – Pani Gertruda przeżywa katusze. Trochę ją rozumiem. Wygodne życie gospodyni domowej postanowiła zamienić na cukiernię. To największa rewolucja od czas śmierci jej męża, który odszedł zbyt szybko, zostawiając w banku sporo gotówki. Po sobie wiem, że posiadanie pieniędzy ułatwia pewne rzeczy, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów.
- Ten będzie idealny. – Eli wskazuje na jeden z bardziej stonowanych, pastelowych odcieni.
- A co powiesz o tym? – Zagubiona bizneswoman kieruje wzrok na dość intensywny, a zarazem krzykliwy odcień.
- Podoba się pani? – Osiemnastolatek uśmiecha się lekko, dodając kobiecie otuchy.
- Sama nie wiem… Ponoć neony są w modzie. Jest taki mocny. Aż oczy bolą.
- Na pani miejscu wybrałbym coś spokojniejszego. Proszę pamiętać, że ludzie zamawiają ciasta na różne okazje. Z doświadczenia wiem, że znacznie łatwiej będzie z neutralny logo. Przecież nie chce się pani ograniczać wyłącznie do urodzin małych dziewczynek, prawda?
- Masz rację! Moje plany są znacznie ambitniejsze! – Pani Gertruda od razu rozumie, co Eli próbuje jej przekazać. Jego fachowe porady i wsparcie są dla niej na wagę złota.
- W takim razie zmienimy kolor i zrobimy coś takiego… – Króliczek zaczyna szkicować srebrną paterę, do której dodaje elegancko udekorowane ciastka. Pracował nad nimi w domu, uciekając z łóżka. Po dzisiejszej nocy z pewnością nie ucieknie. Nie będzie w stanie…
- Genialny pomysł! – zachwyca się przyjaciółka mojej mamy. – Och, Eli… Co ja bym bez ciebie zrobiła? Jesteś takim kochanym chłopcem!
- To nic takiego, proszę mi wierzyć. – Blondyn rumieni się pod wpływem usłyszanego komplementu. Rzadko jest chwalony za swoją ciężką pracę. Za rzadko.
Czas dłuży mi się niemiłosiernie. Z poranka robi się południe, a Eli nadal coś poprawia i szkicuje. Zniecierpliwiony czekaniem, siadam obok ciężarnego. Kładę dłoń na blacie, a następnie bardzo ostrożnie przesuwam ją w kierunku narzeczonego. Króliczek uśmiecha się do mnie, gdy muskam jego palce swoimi.
- Skarbie… – próbuję zwrócić na siebie jego uwagę. – Mogę cię już porwać?
- Potrzebujesz do tego mojej zgody? – dziwi się blondyn.
- Nie. – Przejmuję władzę nad lewą ręką Króliczka. Nieco ją obracam, by łatwiej mi było wyczuć jego puls.
- Max…  – Z ust chłopaka wydobywa się ciche jęknięcie. – Proszę, nie rób tak. Rozpraszasz mnie.
- Wiem. – Eli na krótką chwilę unosi wzrok i wpatruje się we mnie. Na jego twarzy maluje się rozmarzenie. Po krótkiej chwili przygryza dolną wargę. – Doprowadzasz mnie do szaleństwa – szepczę, by tylko on mnie słyszał.
- Wiem. – Nastolatek celowo się ze mną droczy, powtarzając to samo słowo.
- Proszę, chodźmy stąd. – Coraz mocniej naciskam, by w końcu mi uległ.
- Jeszcze nie skończyłem… – żali się, zerkając w kierunku zaaferowanej pani cukiernik.
- No i co z tego? Nie mogą nas zmusić, abyśmy tu zostali.
- Obiecałem, że pomogę. Nie wypada porzucać pracy tuż przed końcem.
- Ale to tak długo trwa! – marudzę.
- Nic na to nie poradzę.
- Proszę, chodź ze mną. Potrzebuję cię bardziej niż ona.
- Przydałaby się jakaś wymówka… - Eli czeka aż coś wymyślę.
- Powiemy, że jesteś głodny i po sprawie – podpowiadam.
- Bo jestem. – Ciężarny uwalnia swoją dłoń i z czułością układa ją na brzuszku.
- Tym lepiej – cieszę się. – Co powiesz na gofry z czekoladą i lodami? – Pospiesznie wstaję ze swojego miejsca, by jak najszybciej pomóc Eli spakować rzeczy.
- Czytasz w moich myślach. – Słodki uśmiech rozjaśnia twarz mojego ukochanego. To miła niespodzianka. Spodziewałem się, że będę musiał go błagać, a tu proszę. Jestem pewny, że to dzięki naszemu synkowi tak szybko ustąpił. Dziecko ewidentnie chce być rozpieszczane. Moja w tym głowa, aby tak właśnie było.
- Gotowy? – pytam Króliczka, wyciągając jednocześnie kluczyki z kieszeni spodni.
- Tak.
Rozglądam się po otoczeniu. Pani Gertruda nadal z kimś rozmawia, a mój ojciec instruuje pracowników firmy oświetleniowej, którzy rozkładają sprzęt. Będę montować neon.
- Nie nawiązuj z nikim kontaktu wzrokowego i idź prosto do auta.
- Max, nie przesadzasz trochę? – Fiołkowooki śmieje się ze mnie, lecz szybko poważnieje, widząc moją zdeterminowaną minę. Oczami wyobraźni jestem już w hotelu, a on leży nagi na białej pościeli i tylko czeka aż zacznę go dotykać…
- Prosto do auta, zrozumiałeś? – upieram się przy swoim zdaniu.
- Zrozumiałem. – Eli z niedowierzaniem kręci głową, lecz wykonuje moje polecenie.
Otwieram drzwi od lokalu. Mój ukochany podąża krok za mną. Przyciskam guzik na pilocie, by odblokować alarm w mercedesie, od którego dzieli nas kilkanaście metrów. Łapię złotowłosego za rękę, bo wydaje mi się, że się wlecze. Osiemnastolatek prawie biegnie. Splata swoje palce z moimi, śmiejąc się pod nosem. Jest szczęśliwy, a gdy on jest szczęśliwy to…
- Max?! – Głos ojca mrozi mi krew w żyłach. – Dokąd się wybieracie?
- I co teraz? – Eli posyła mi pytające spojrzenie.
- Niedługo wrócimy – odpowiadam pewnym siebie tonem.
- Niedługo to znaczy kiedy? Obiecałeś, że pomożesz mi z wyładunkiem. – Ojciec zostawia robotników samych sobie i zmierza w naszą stronę.
- Eli potrzebuje przerwy, a dziecko drugiego śniadania. Sam rozumiesz – zgrywam bezradnego wobec potrzeb maleństwa.
- Skarbeczku, jesteś głodny? Dlaczego nic nie powiedziałeś? - Pani Gertruda żwawym krokiem zmierza w naszą stronę. – Przygotowałam dla ciebie przepyszne, bezglutenowe muffinki. Bardzo zdrowe. Bez cukru i słodzików. Chodź, chodź, mój drogi. – Kobieta dopada do biednego Króliczka i porywa go w swoje bezlitosne szpony. Ciężarny puszcza moją rękę i potulnie daje się prowadzić jak na ścięcie. – Upiekła je dzisiaj rano specjalnie dla ciebie. Mam ich całe mnóstwo. Dodałam do nich jarmuż, siemię lniane – zaczyna wyliczać, nie zważając na jego skwaszoną minę.
- A czekoladę? – Biedaczek, do ostatniej chwili nie traci nadziei.
- Żartowniś z ciebie, skarbeczku. Peter mówił, że nie możesz jeść cukru. Nie chcę ci zaszkodzić. – Przyjaciółka mamy szczypie Eli pieszczotliwie w policzek. W odpowiedzi chłopak uśmiecha się smutno.
Obserwowanie, jak pani Gertruda z mocno świecącymi oczami wpatruje się w jedzącego Eli, który z trudem przełyka poszczególne kęsy jest dla mnie sporym wyzwaniem. Powinienem ruszyć mu na ratunek, ale co mogę zrobić? Jeśli zacznę krzyczeć, że truje go tym paskudztwem, śmiertelnie się na mnie obrazi. W dodatku to najbliższa przyjaciółka rodziców. Wyklną mnie, jeśli będę dla niej niemiły. Króliczek także jest świadomy powagi sytuacji, dlatego nic nie mówi i cierpliwie znosi te kulinarne tortury.
- Już nie mogę – broni się, gdy kobieta podsuwa mu trzecią muffinkę.
- Skarbeczku, jesz jak ptaszek. Powinieneś się bardziej postarać. Dla dobra dziecka – dodaje wymownie, spoglądając w kierunku niewielkiej wypukłości. Na szczęście pojawia się ojciec i pani Gertruda wychodzi przed budynek, by zaakceptować finalny efekt przyszłej instalacji świetlnej.
Eli układa głowę na blacie.
- Źle się czujesz? – pytam, zaalarmowany jego zachowaniem.
- Zostaw mnie w spokoju – warczy, strącając moją rękę, którą położyłem na jego ramieniu.
- Skarbie, nie gniewaj się na mnie – próbuję go jakoś obłaskawić. – To nie moja wina, że…
- Nie twoja? – nastolatek parska, rozjuszony tym, co właśnie usłyszał. – Posłuchałem cię i teraz mam za swoje! – syczy.
- Przecież wiesz, że nie chciałem, by tak wyszło.
- Więc trzeba było poczekać aż skończę, albo mi pomóc, a ty nic nie zrobiłeś!
- Wynagrodzę ci to, zobaczysz. Dostaniesz tony gofrów i czekolady – obiecuję.
- Nie waż się więcej mówić o jedzeniu – ostrzega mnie. – Moje maleństwo. Już dobrze. – Chłopak skupia całą swoją uwagę na naszym synku. – Niedługo wrócimy do domu.
- Mieliśmy jechać do hotelu – przypominam mu o romantycznych planach.
- Nigdzie z tobą nie jadę. Mam dość atrakcji jak na jeden dzień. – Obrażony Eli odwraca ode mnie zdegustowany wzrok.
- Skarbie… - Podejmuję kolejną próbę przytulenia mojego ukochanego, ale nie daje się tknąć. Króliczek jest obecnie zbyt wkurzony, więc postanawiam poczekać aż przejdzie mu atak złości. Wycofuję się na tyły. Gdy nieco ochłonie będzie bardziej skory do wybaczenia. W międzyczasie idę do ojca, by przydzielił mi jakieś zajęcie. Im szybciej skończymy pracę w cukierni, tym lepiej.
- Tato? – rozglądam się za swoim staruszkiem, który bawi się właśnie telefonem, popijając przy tym colę z puszki.
- Za chwilę przyjadą kartony. – Peter Ford, jak nikt, potrafi czytać w myślach. – Rozładujesz je i jesteście wolni.
- Dziękuję. – Zadowolony z takiego obrotu spraw, w napięciu wypatruję ciężarówki. – To porcelana, prawda? – Staram się podtrzymać rozmowę, udając przy tym szczerze zatroskanego o cukierniczy biznes pani Gertrudy.
- Tak mi się wydaje. Gdzie Eli?
- W środku. Poprawia plakaty.
- Dzwoniłem do drukarni. Powiedzieli, że mamy wysłać projekty mailem, a oni do końca tygodnia powinni wszystko wydrukować.
- To dobrze – przytakuję z grzeczności.
- Też tak uważam.
- O, mama przyprowadziła pomoc. – Niedźwiedź wskazuje na kobietę, która towarzyszy mojej rodzicielce. Nieznajoma macha do nas wesoło. Mam niejasne wrażenie, że gdzieś ją już widziałem, ale gdzie?
- Max, cześć! – Platynowa piękność wita się ze mną szerokim uśmiechem, a ja czuję ciarki, biegnące wzdłuż kręgosłupa.
- Kto to jest? – szepczę do ojca, żebrząc u niego o podpowiedź.
- Nie pamiętasz Nicole? – Mężczyzna odstawia swój napój, po czym odpowiada uśmiechem na uśmiech mamy. – Nareszcie jesteście!
Nicole… Nicole… Nie kojarzę żadnej Nicole…
- Maxwell, dawno się nie widzieliśmy! – „Dawna znajoma” rzuca mi się na szyję i mocno obejmuje. Gdy jej ręka zsuwa się niebezpiecznie blisko moich pośladków, doznaję olśnienia.
Nicole to przecież Nicki, która zaproponowała, abyśmy poszli do jej domu w czasie przyjęcia mamy! Jak mogłem jej nie poznać?! Podejrzewam, że to wina nowego koloru włosów. Przedtem były znacznie ciemniejsze, a teraz są platynowe. Do tego obcisła, dopasowana sukienka w odcieniu morelowym i wysokie szpilki.
Mam poważnie przechlapane…
- Dzień dobry – dukam, łapiąc jednocześnie za nadgarstek pijawki. Molestowanie to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę.
Gdy próbuję się uwolnić z niechcianych objęć, dostrzegam drobną postać Eli, który stoi przy szybie wewnątrz cukierni, skąd obserwuje całe zajście. Po jego minie wnioskuję, że nie jest zadowolony. Moja lista przewinień zaczyna się wydłużać w zastraszającym tempie!
- Mój drogi, nie bądź taki oficjalny. Na przyjęciu tak cudownie się razem bawiliśmy, prawda? – Tleniona piękność uwiesza się na mojej szyi, a następnie soczyście całuje w oba policzki.
- Raz z panią zatańczyłem – bronię się wytrwale, lecz czuję, że powinienem powoli pogodzić się z przegraną. Nicole z pewnością nie da się zbyt łatwo spławić.
- Mój drogi, sam wiesz, że taniec był wstępem. Mieliśmy znacznie poważniejsze plany…
- Serio? – Z trudem przełykam ślinę. Doskonale wiem, do czego ona pije, ale szybciej powiem ojcu o sztucznym zapłodnieniu niż pójdę z nią do łóżka.
Rodzice i pani Gertruda chwalą się dotychczasowymi pracami. Na koniec zostawiają to, co najlepsze, czyli wielkie malowidła Eli. Wyraźnie widzę, że nastrój starszej wersji Marylin Monroe nieco się zmienia. Najpierw obdarza dość zimnym spojrzeniem ściany, a następnie kieruje wzrok w stronę autora.
- Dzień dobry. – Króliczek uśmiecha się niepewnie na widok gościa.
- Więc to ty… - Nicki z niesmakiem zerka na ledwo widoczny brzuch ciężarnego. Eli wzdycha cicho i spuszcza wzrok. Jest przyzwyczajony do podobnego traktowania. Mieszkamy w niewielkiej miejscowości, więc szczegóły naszego związku są powszechnie znane.
- Dostawa przyjechała! – Tata daje mi znać, abym zajął się kartonami z porcelaną. Wybiegam na zewnątrz jak poparzony, ciesząc się przy tym, że udało mi się uniknąć dalszego podszczypywania. Praca nie trwa długo, lecz pakunki są dość ciężkie, a na zewnątrz gorąco. Razem z dostawcami potrzebowaliśmy ponad godziny, by uporać się z zamówionymi przez panią Gertrudę rzeczami.
- Skończyłem – oświadczam dumnie ojcu, który nadal zajmuje się oświetleniem.
- To świetnie, synu. – Mężczyzna nawet na mnie nie patrzy. Przykręca właśnie obudowę metalowej skrzynki, którą musiał zdemontować, aby nie doprowadzić do spięcia.
- Potrzebujesz pomocy? – pytam, zerkając mu przez ramię.
- Nie znasz się na tym.
- Trochę się znam – odcinam się urażony jego brakiem wiary w moje umiejętności.
- Trochę… - Niedźwiedź prycha ze śmiechu, pusząc się swoją wiedzą. – Możecie jechać. Macie swoje plany, tak?
- Skąd wiesz? Eli ci powiedział? – Szczęka opada mi ze zdziwienia, słysząc jego słowa.
- Nie. On zawsze jest powściągliwy i milczący. Za to ty… - Ojciec zaczyna dźgać mnie śrubokrętem w klatkę piersiową. – Aż wibrujesz od nadmiaru emocji.
- Wcale nie! – Zawstydzony, uciekam wzrokiem, by nie chlapnąć czegoś głupiego.
- No dobrze, powiedzmy, że dałem się nabrać. No już, uciekaj, skoro tak ci się spieszy.
- Dzięki, tato. – Już mam ruszyć przed siebie, lecz coś mi się przypomina. – Nie zdziw się, jeśli nie wrócimy na noc do domu.
- Max, nie szalej. On jest w ciąży… - Ojciec ponownie grozi mi palcem.
- Wiem, że jest w ciąży. Przecież to moje dziecko. W każdym razie nie dzwoń po wojsko i FBI, ok? Porywam go tylko na trochę.
Zadowolony z siebie, wkraczam do cukierni po mojego księcia, który siedzi przy stole w towarzystwie Nicole. Mama zajęta jest rozmawianiem przez telefon, a pani Gertruda walczy właśnie z nowym ekspresem do kawy, który tata niedawno jej podłączył.
- Max, no nareszcie jesteś. Twój kolega nie jest zbyt rozmowny. – Nicki wskazuje na Eli, który uparcie wpatruje się w swoje splecione palce.
- On nie jest moim kolegą, lecz narzeczonym – poprawiam kobietę. – Skarbie? – Próbuję zmusić ukochanego, by spojrzał mi w oczy.
- Możesz… Możesz mnie zawiść do domu? Chciałbym się położyć. - Króliczek wstaje od stołu i odchodzi, nie czekając na to, czy za nim pójdę.
- Już jedziemy – wołam za nim, zabierając torbę z tabletem, o której zapomniał.
- Jaki niewychowany! – oburza się Nicole. – Nawet się nie pożegnał – komentuje w kierunku Gertrudy.
- Do zobaczenia – macham głównie do mamy, po czym wychodzę przed budynek. Eli czeka na mnie obok samochodu. Odblokowuję alarm, by mógł wsiąść do środka.
Nastolatek bez słowa zajmuje swoje miejsce, a następnie obejmuje się ściśle ramionami.
- Zapomniałeś torby – wskazuję na jego zgubę.
- Dziękuję. – Chłopak zabiera ode mnie swoją własność, lecz nadal unika mojego wzroku. – Możemy już jechać?
- Oczywiście – uśmiecham się. – Za godzinę będziemy na miejscu.
- Chcę do domu.
- A hotel? Nie masz ochoty na gofry i długą kąpiel? – Kuszę go przyjemnościami, które na nas czekają.
- Może inny razem.
- Eli, nie gniewaj się na mnie. Przecież wiesz, że gdybym powiedział prawdę o jej okropnych ciastkach, wywiązałaby się wielka awantura.
- Nie gniewam się. Chcę po prostu wrócić do domu.
- Nie bądź uparty. Zależy mi, by pobyć z tobą sam na sam.
- Poproszę twojego tatę… - Eli sięga w kierunku klamki. W ostatniej chwili udaje mi się zablokować drzwi, aby nie uciekł z auta.
- Skarbie, co się dzieje? – Wyciągam rękę w jego stronę, ale Eli ewidentnie nie chce mojego dotyku.
- Proszę, zabierz mnie do domu. – Gdy oczy chłopaka zachodzą łzami, bez słowa odpalam silnik.
Droga do domu mija nam w milczeniu. Nastolatek zapatrzony jest w okno. Dyskretnie wyciera mokre oczy. Zaciskam dłonie na kierownicy, by jakoś się opanować. Z jednej strony o niczym nie marzę tak bardzo jak o tym, by przyprzeć go do muru i zmusić, by podzielił się ze mną swoimi smutkami. Wiem jednak, że Eli nie jest zbyt wylewny. Jeśli zechce, sam o wszystkim mi opowie. Muszę jedynie uzbroić się w cierpliwość, a to cholernie trudne.
Parkuję na podjeździe. Mój kochanek prawie w biegu opuszcza mercedesa i ucieka na górę. Ściąga buty, po czym kładzie się na swoim łóżku i zwija w kłębek. Nie mam pojęcia, jak powinienem się zachować. Miotam się kilka minut, a następnie idę pod prysznic. Gdy wracam z łazienki, Eli zdążył zasnąć.

23 komentarze:

  1. No to czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś okropny, że przerywasz w takim momencie i jeszcze pojawia się ta okropna Nicole, która molestuje Maxa. Nawet ja nie jestem taka zła :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale gdzieś musi być koniec:D
      Rozdział mógłby być dłuższy, ale to już nie moja wina, a Wasza. Rozkochałyście mnie w BTS (tak, nauczyłem się ich rozpoznawać :D) i nie mam czasu na pisanie. Oglądam filmiki potwierdzające shipy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Poważnie? Bts zamiast Eli i Maxa? Jestem zawiedziona ����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że Cię zawiodłem. Nie potrafię i nie chcę skupiać się wyłącznie na pisaniu. To tylko hobby. BTS także :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Pojawiła się i wszystko zepsuła :D niczego innego się nie spodziewałam, Eli mały biedaczek :(
    Czuję się zdradzona - BTS ponad nami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamienię moich Gąsek na stado Koreańczyków. Po prostu nie mogę tylko pisać. Mam też swoje życie, a ono od zawsze pełne jest muzyki.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Spokojnie, tylko żartuję :D
      Życie nie kręci się wokół jednej rzeczy :) ja to rozumiem :3

      Usuń
  5. Ktoś lubi się znęcać i tyle:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubię tej Nicole i mam ku temu poważne powody!! Wredna małpa!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nowy rozdział lisku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś lub jutro. Mam napisane 3/4 tekstu.

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Mam nadzieję, że uda ci sie dziś wstawić ;), Lisku tak z ciekawości spytam co u Gilberta, czy ma szanse dokończyć swoją podróż? uwielbiam Maxa i króliczka, cieszę sie, że ich przygody nie zatrzymały się, jednak to obyczajowy tasiemiec a ja jestem ciekawa co w innych opowiadaniach słychać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę szczery, jak na spowiedzi - mniej piszę.
      Kolejna sprawa - od 2 miesięcy jestem mocno zaangażowany w coś, czym pochwalę się już niedługo :) Może jutro lub we wtorek. Zobaczymy. To już ostatnia prosta. Pojawiły się problemy, których nie przewidziałem. O wszystkim Wam opowiem. Proszę tylko o chwilę cierpliwości.
      Ukończę wszystkie opowiadania. Najpierw to o wampirach, bo już zacząłem pisać nowe rozdziały. Po prostu te nieoczekiwane problemy związane z moim "projektem" skutecznie podcięły mi skrzydła. Mnie także męczy ta sytuacja, chociaż przyniosła także nieoczekiwane plusy. Na przykład zakochałem się w BTS :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Piękne opowoadanie pisane już chyba 3 lata, ktoś napisze kiedy i jak się skończyło

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne opowiadanie pisane przez chyba 3 lata, nich ktoś mi napisze kiedy i jak się skończyło

    OdpowiedzUsuń
  11. wspaniały rozdział, coś mi się zdaje że Nicole coś bardzo nieprzyjemnego powiedziała Eli, no naprawdę Max mógłbyś jasno i dosadnie powiedzieć, że macie plany jak tej całej Nicole żeby się odczepiła...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń