poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Humory króla - rozdział 12


Simon

Miłość to dom, który buduje się kamień po kamieniu. Wymaga poświecenia, pracy, wysiłku, wzajemnego oddania oraz szacunku. Wymaga także, by przytulić ukochanego.
Leżę wtulony w szarookiego. Eryk pozwolił pogłaskać się po włosach, lecz to mi nie wystarczy. Chcę dotknąć jego skóry. Poczuć pod palcami bicie jego serca. Dopiero wtedy poczuję się usatysfakcjonowany.
Nieśmiało wsuwam rękę pod jego ubrania. Skóra Eryka jest dziś wyjątkowo ciepła i… umięśniona?
Otwieram oczy i z przerażeniem odkrywam, że leżę w łóżku razem z Vee!
- Co tu robisz?! Wynoś się! – próbuję go odepchnąć, lecz przypomina ołowiany posąg.
- Dlaczego przestałeś? Gdybyś posmyrał mnie jeszcze przez chwilę…
- To moje ostatnie ostrzeżenie! Zrób tak jeszcze raz, a przysięgam, że pożałujesz – warczę wściekle, mierząc niebieskookiego pogardliwym spojrzeniem.
- Simon, Simon, Simon… – cmoka z niezadowoleniem. – Jeśli mnie pamięć nie myli, masz zakaz macania naszego królewskiego potomka, prawda? – Mężczyzna parska cichym śmiechem po czym szybko ucieka z łóżka, unikając ciosu poduszką. – Zaproponowałbym, abyś popracował nad celnością, ale nie jesteś już osobistym ochroniarzem.
- Gdzie Eryk? – rozglądam się po obszernej sypialni, poszukując mojej słodkiej zguby. Przez chwilę boję się, że mogłem go przypadkowo przygnieść.
- Wdusiłem w niego kawałek tortu, a teraz pewnie bawi się z doktorem. Gdy skończą, pojadę po jego ciotkę. Anna i Konrad nalegają na spotkanie.
- Mogłeś mnie obudzić. Przypilnowałbym go lub pomógł ci w pracy – ściągam z siebie kołdrę i rozglądam się za telefonem. Jestem pewny, że położyłem go wczoraj na szafce przy łóżku, lecz zniknął.
- Dobrze wiesz, że niańczenie małego nie sprawia mi żadnego problemu – Vee krzyżuje ramiona na piersi przyglądając się mojej nieskładnej krzątaninie.
- Wiem – odpowiadam ponuro. Dręczy mnie myśl, że jest znacznie bardziej przydatny ode mnie. Rano zdążył pomóc Erykowi przy kąpieli i ubieraniu. Przedpołudnie także spędzili razem. Jak to możliwe, że ich nie słyszałem? – Która godzina?
- Dochodzi trzynasta – odpowiada z uśmiechem.
- Trzynasta… Świetne… – nie potrafię ukryć rozczarowania własnym postępowaniem.
- Wróciłem w samą porę, by uwolnić Eryka z twojego żelaznego uścisku. Musisz bardziej uważać – karci mnie.
- Wiem – pocieram twarz, próbując przegonić resztki snu. – Swoją drogą któryś z was mógł mnie obudzić – mam wyrzuty sumienia z powodu mojego nocnego zachowania. Nie chcę, by osoba, którą kocham najmocniej na świecie, cierpiała.
- Chciałem, wierz mi – śmieje się Vee – ale mały ciągle powtarza, że jesteś przemęczony i musisz odpocząć.
- Odpocznę, gdy on poczuje się lepiej.
- Dzięki tobie przespał kilka godzin.
- Rozmawiałeś z lekarzem? Mówił coś?
- Niewiele. Mamy pilnować, by się nie denerwował. Może być trudno. Czeka go pogrzeb rodziców, ale cóż. Coś wymyślimy.
- Nie mamy innego wyjścia – wzdycham ciężko. – Przepraszam. W niczym ci nie pomagam.
- Wystarczy, że będziesz słuchał moich poleceń. Wiesz już o ochronie? – Vee wsuwa ręce do kieszeni swoich czarnych spodni. Mierzy mnie przy tym uważnym spojrzeniem.
- Zgodziłem się. – Markotnieję na samą myśl, że jacyś obcy ludzie będą dbać o moje bezpieczeństwo. Jak dotąd to była moja praca. Eryk wspomniał, że kazał zatrudnić kilka osób. Tylko tego brakowało mi do szczęścia…
- Nie masz innego wyjścia. Moi ludzie zaczną pracę na pełen etat dopiero po pogrzebie. Do tego czasu nie możesz opuszczać apartamentu bez mojej zgody, jasne?
- Dzięki. Marzyłem o takim wyróżnieniu – nie potrafię ukryć sarkazmu. – Przekonaj go, że to bez sensu. Może ciebie posłucha. – Zmiękczenie Vee to moja jedyna szansa. On z pewnością rozumie, że ktoś taki jak ja sam potrafi o siebie zadbać.
- Przykro mi, ale nie tym razem. Uważam, że Eryk ma rację – mój partner uśmiecha się smutno.
- Więc wbijanie sobie noża w plecy nazywasz „trzymaniem się razem”, tak? – atakuję blondyna, bo mam już serdecznie dość tego, że uważa się za lepszego ode mnie. – Nie jestem żółtodziobem, do jasnej cholery!
- Ciszej. Eryk cię usłyszy – Vee podchodzi bliżej mnie. Jego lodowate spojrzenie powoduje, iż czuję nieprzyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa. – Tak się składa, że jesteś obecnie jedyną bliską mu osobą. Na twoim miejscu bezustannie przypominałbym sobie ten fakt. Niedługo się stąd przeprowadzimy. W nowym miejscu mam przygotowany specjalny pokój tortur, do którego z przyjemnością cię zamknę i będę bezustannie monitorować każdy twój oddech, jeśli tylko dzięki temu Eryk będzie spokojniejszy. Radzę ci ze mną współpracować i wykonywać polecenia. W przeciwnym wypadku mogę być bardzo, ale to bardzo nieprzyjemny…
- Ty draniu, myślisz, że pozwolę się zastraszyć?! Ja… ! – W tej samej chwili Vee wykręca mi rękę do tyłu i przypiera do jednego z okien. Dociska prawą stronę mojej twarzy do zimnej szyby i pochyla się, by szeptać mi do ucha.
- Simon, on już raz próbował się zabić, rozumiesz? Bądź grzeczny i pozwól mi działać, a wszystko będzie dobrze. – Mężczyzna, słysząc, że ktoś naciska na klamkę, od razu puszcza moją rękę i błyskawicznie obraca mnie twarzą do siebie. Spogląda w kierunku drzwi na nieco zaskoczonego Eryka. – Co tam, mały? – zagaduje króla, zostawiając mnie samemu sobie. Dyskretnie staram się rozmasować obolałe ramię. Mój ukochany lustruje wzrokiem najpierw Vee, a potem całą uwagę skupia na mnie. – Odpocznij trochę. Za dwie godziny będziemy mieli gości.
- Znowu się biliście? – Eryk bezbłędnie wychwytuje napiętą atmosferę.
- Nic z tych rzeczy. Wtajemniczam właśnie Simona w nowe obowiązki, prawda? – Vee szuka u mnie wsparcia, a ja przytakuję. – Połóż się. Każę, by pan Moor przyniósł ci herbatę.
- Dziękuję – Eryk również jest nadzwyczaj posłuszny, lecz omija nasze łóżko szerokim łukiem. Kieruje się do pokoju z fortepianem.
- Nie prowokuj go – przypomina mi Vee. – Musi jak najwięcej odpoczywać.
- Dobrze, zajmę się nim.
- Widzisz – klepie mnie po ramieniu – jak chcesz, to jednak potrafisz.
- Nie przeciągaj struny… – odpowiadam zaczepnie.
- Mam dla ciebie nowy telefon i zegarek. Pan Moor wkrótce ci je dostarczy. Gdyby coś się działo, od razu do mnie dzwoń. Jadę po naszych gości. Do tego czasu jest wyłącznie twój – mężczyzna obdarza Eryka ostatnim spojrzeniem, po czym zostawia nas samych. Od razu idę do mojego ukochanego. Wiem, że nie wolno mi go dotykać, więc siadam tuż obok niego na miękkiej sofie. Jego wysokość przegląda jakieś dokumenty, które porozrzucane się na stoliku.
- Skarbie? – zwracam się poufale do króla. – Spójrz na mnie.
- Jestem zajęty.
- A ja stęskniony… Proszę, spójrz na mnie – przymilam się.
- Prosiłem, abyś mnie nie dotykał. – Ton Eryka jest opanowany i formalistyczny. Nie pierwszy raz traktuje mnie w taki sposób. Spędziłem z nim sporo czasu. Dobrze wiem, że to tylko poza.
- Potrzebowałeś mnie – bronię się. – Nie mogłem postąpić inaczej.
- Następny razem poczekaj aż sam cię o to poproszę – upiera się przy swoim zdaniu.
- Zrobię co w mojej mocy, obiecuję.
Naszą rozmowę przerywa ciche pukanie do drzwi.
- Dzień dobry – wita się z nami pan Moor. Ma w rękach srebrną tacę, a na niej równiutko ustawione porcelanowe filiżanki, a także talerz, na którym piętrzy się piramida z kanapek. Na ich widok zaczyna mi burczeć w brzuchu. – Przespałeś śniadanie, więc pewnie jesteś głodny.
- Bardzo – przytakuję.
- Wasza wysokość, podać ciasto? – Lokaj liczy na to, że uda mu się wepchnąć w Eryka dodatkowy kawałek tortu.
- Nie, dziękuję. – Odpowiedź srebrnookiego była do przewidzenia.
- Życzę smacznego. Będę w kuchni, gdybym był potrzebny.
- Uwielbiam pana Moor’a – szepczę do króla, gdy odbiera ode mnie filiżankę.
- Vee także. Pan Moor często przygotowuje mu ulubiony makaron. Ponoć smakuje lepiej niż we Włoszech.
- Vee jest Włochem? – zgaduję.
- Nie.
Mój ukochany moczy usta w herbacie, po czym traci nią zainteresowanie i odstawia filiżankę na stolik. Opiera się o ozdobne poduszki. Zamyka oczy. Najważniejsze, że jest blisko. Opycham się kanapkami zadowolony, że mogę spędzić z nim trochę czasu.
- Zjedz chociaż jedną – proszę, licząc na to, że mi ulegnie.
- Nie jestem głodny.
- Bardzo schudłeś.
- Wydaje ci się – Eryk bagatelizuje problem.
- Skarbie…
- Nie. – Uparty monarcha lubi mieć ostatnie zdanie. Jest zdenerwowany i obolały. Na pierwszy rzut oka widać, że nie czuje się zbyt dobrze.
- Chcesz się położyć? Mogę cię zanieść do łóżka?
- Wolałbym, abyś zrobił coś innego. – Eryk unosi powieki i wpatruje się w moje oczy, hipnotyzując mnie.
- Spełnię każdą twoją zachciankę. Wystarczy, że mi o niej powiesz.
- Zadzwoń do Vee i poproś go, aby odwołał przyjazd gości.
- Myślałem, że ucieszy cię rozmowa z bliskimi… – Zaskoczony jego prośbą, nie mam pojęcia jak zareagować. Wydawało mi się, że jest blisko związany z Anną, Konradem i ich dziećmi. Sama obecność rodziny powinna podnieść go na duchu. – Idę po telefon. Odpoczywaj – podnoszę się ze swojego miejsca i podążam do kuchni, gdzie pan Moor przeciera blat lnianą ściereczką.
- Jesteś jeszcze głodny? – pyta, nie przerywając swojej pracy.
- Potrzebuję telefonu. Muszę skontaktować się z Vee.
- Jego wysokość źle się czuje? Doktor Arim jest na dole. Jego żona przyjechała. Powiadomię ochronę, by sprowadzili go z powrotem.
- Nie, nie. Proszę mu nie przeszkadzać. Chodzi o wizytę krewnych Eryka. Prosi, abyśmy ją odwołali.
- Twój telefon jest tutaj. – Mężczyzna otwiera jedną z kuchennych szafek, z której wyjmuje tak pożądane przeze mnie urządzenie. – Proszę – wręcza mi smartfona oraz nowiutki zegarek.
- Zbyt szpanerski, jak na mój gust – komentuję z niesmakiem. Nie gustuję w tego typu rzucających się w oczy „drobiazgach”.
- W środku jest nadajnik.
Niechętnie zapinam nową błyskotkę na lewym nadgarstku, po czym od razu odblokowuję ekran telefonu.
- Mamusiu, już tęsknisz? – Vee odbiera jeszcze przed pierwszym sygnałem. Jest niesamowicie szybki.
- Eryk chce odpocząć. Poproś gości, by wpadli innym razem.
- Dopiero teraz mi o tym mówisz? – Tleniony nie wydaje się zadowolony ze zmiany planów.
- Jestem tylko posłańcem – tłumaczę się.
- No dobrze. Odkręcę to – rozłącza się.
Wracam do Eryka, by przekazać mu dobre wieści. Mój ukochany leży na sofie, zwinięty w kłębek.
- Kochanie, pomogę ci się przebrać w piżamę. Będzie ci wygodniej – proponuję.
- Chcę zostać sam.
- Odtrącasz mnie? – siadam obok niego.
- Nie dotykaj – król uprzedza mój kolejny ruch, gdy próbuję położyć jego głowę na swoich kolanach.
- Żałuję, że złożyłem tak nieprzemyślaną obietnicę. To gorsze niż tortury… – żalę się.
- Zawsze możesz odejść – prowokuje mnie.
- Odejść? Ciało nie może żyć bez serca – szepczę.
- Vee niedługo wróci. Przedstawi ci twoich ochroniarzy, którzy będą cię pilnować w dzień i w nocy.
- Niech pilnują – przeciągam się leniwie. – Zrobię co zechcesz. Kocham cię. Nie dbam o to co było i co będzie. Liczy się wyłącznie to co jest teraz. A teraz chcę być przy tobie. Wspierać cię. Opiekować się tobą.
- Nie mam ochoty na rozmowę. Chcę pobyć sam.
Pomimo jego wyraźnej prośby, nie ruszam się ze swojego miejsca. Trwamy przez jakiś czas w milczeniu. Po około kwadransie dołącza do nas Vee.
- Mam dobre wieści, panie – mężczyzna podchodzi bliżej. Przysuwa sobie jeden z foteli, by być bliżej Eryka. – Samolot właśnie startuje. Będzie na miejscu za kilka godzin. – Srebrnooki unosi głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy. – Mówiłeś Simonowi?
- Jeszcze nie.
- To może powiecie mi teraz? Mam dość bezustannych sekretów! – Nieco podminowany, domagam się od dwójki spiskowców jakiś konkretów. Nienawidzę, gdy wypychają mnie poza nawias!
- Chodzi o twoją rodzinę – Vee wyłamuje się jako pierwszy. – Eryk zdecydował, że przydadzą się im wakacje.
- Moją rodzinę? – dziwię się.
- Przez swój występ w sali tronowej, stałeś się dosyć popularny – Vee puszcza do mnie oko. Zabiłem człowieka na wizji. Ta historia z pewnością jeszcze przez jakiś czas będzie przewijać się w światowych serwisach informacyjnych.
- Moja rodzina nie ma z tym nic wspólnego! – Nie wiedzieć czemu, robię się bardzo zdenerwowany. Operacja oraz pobyt mojego ukochanego w szpitalu sprawił, że nie miałem czasu na dłuższą rozmowę z mamą i tatą.
- Nie martw się. Zapewniliśmy ochronę twoim bliskim. Czekają ich rajskie wakacje, prawda? – Ochroniarz zwraca się do króla.
- Wysyłamy ich do Włoch – Eryk włącza się do dyskusji. – Będą mieszkać w naszym domu do czasu aż wszystko się uspokoi.
- I nic mi nie powiedzieliście?!
- Twoja rodzina nie ma nic przeciwko chwilowej przeprowadzce. Ponoć jeszcze nigdy nie byli we Włoszech. No i koniecznie chcą się z tobą spotkać. To był ich jedyny warunek. Ze względów bezpieczeństwa nie możemy zaprosić ich tutaj, więc…
- Chwileczkę! – przerywam Vee jego wesoły wywód. – Jak to tutaj?! I skąd wiesz o Włoszech?
- Jak to skąd? – dziwi się mój wspólnik. – Jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym.
- Co takiego?! – otwieram usta, nie wiedząc jak skomentować tak zaskakujące informacje. – Ty i moi rodzice?!
- Przemili ludzie. Bardzo ugodowi. Twój brat miał większe opory, ale doszliśmy do porozumienia. Szybko zrozumiał, że dobro dzieci…
- Dość tych bredni! – zrywam się ze swojego miejsca, nie panując nad emocjami. – Dlaczego mieszasz w to wszystko moich bliskich?!
- Tak się składa, panie Bond, że odkąd twoja facjata pojawiła się w mediach, a Alan uciekł, nikt nie jest bezpieczny. Dotarło? – Lodowate oczy Vee oraz jego zaciśnięte w wąską linię usta świadczą o tym, że żarty się skończyły. – Widziałeś co spotkało rodziców Eryka? A może chciałbyś, by ci sami psychopaci odwiedzili i twoich krewnych?
- Nie o to mi chodzi! Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?! Dlaczego o tak ważnych sprawach decydujesz za moimi plecami?! – wybucham.
- To pomysł Eryka – Vee zgrabnie przerzuca winę na mojego ukochanego.
- Skarbie? – wpatruję się w młodego monarchę, licząc na to, że jakoś mnie uspokoi.
- Prosiłem, abyś odszedł – szepcze Eryk, zapadając się głębiej w ozdobnych poduszkach.
- Nie odwracaj kota ogonem! – warczę na niego. – Byłem przy tobie cały czas! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Simon, nie krzycz – upomina mnie Vee. – Jeśli nasze tempo pracy jest dla ciebie za szybkie, może rzeczywiście powinieneś jeszcze raz przemyśleć swoją decyzję.
- Nie licz na to! – syczę, gotowy rzucić mu się do gardła.
- Twoja rodzina dotrze do królestwa jutro po południu. Ochrona zawiezie cię na lotnisko – instruuje mnie.
- Jutro? A pogrzeb? – Nie wyobrażam sobie, abym w tak trudnej chwili zostawił miłość mojego życia samemu sobie.
- Nie pojedziesz z nami – Vee ograbia mnie z marnych resztek złudzeń.
- Eryku? – zwracam się do ukochanego. – To także twój genialny pomysł?
- Przykro mi – król spuszcza głowę. Jest przytłoczony. Palce jego prawej dłoni bezwiednie krążą wokół serca. Nie wolno mi go denerwować.
- Zrobię co zechcesz – szybko zmieniam taktykę. Potulny i ugodowy ton ma za zadanie uśpić czujność uroczego władcy.
- Chciałbym poznać twoich bliskich, ale w obecnej sytuacji to niemożliwe. Z mojej winy mogłoby się im stać coś złego. – Eryk kolejny raz dotyka serca.
- Nie szkodzi. Będą inne okazje – uśmiecham się blado, choć od środka trawi mnie ogień. Mam ochotę wyżyć się na czymś lub na kimś. Tak się szczęśliwie składa, że Vee znajduje się w zasięgu mojego wzroku.
- Mam jeszcze sporo pracy, więc jeśli nie jestem ci potrzebny – Vee zerka znacząco na Eryka – to porwę Simona na chwilę, dobrze? Najwyższa pora, aby poznał swoje nowe cienie.  

5 komentarzy:

  1. Jak oni z tego się wygrzebią? Trochę patowa sytuacja, nie wyobrażam sobie żeby Eryk z dnia na dzień stał się ufny i otwarty, a bez tego nie widzę opcji dogadanie się tej pary.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja widzę kilka opcji, ale z góry uprzedzam, że nie wszystkim przypadną do gustu :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Kurcze super opowieść, ale nie kumam jednej rzeczy... Czy pierwszy rozdział jest na tej samej linii czasowej co reszta czy jest po wydarzeniach z zamachu? Czy rozdział pierwszy jest początkiem koronacji? I czemu nagle pojawia się jego kochanek w trakcie koronacji, a wcześniej w trakcie lotu samolotem go niema?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, więc po kolei. Humory księcia to pierwsze opowiadanie. Później napisałem Najlepszego. Prolog Humorów króla (czyli rozdział 1) jest nawiązaniem do Najlepszego. Dopiero od rozdziału 2 wracamy do sali tronowej i akcja idzie dalej. Mogłem to jakoś lepiej zaznaczyć. Nie musisz czytać Najlepszego, jeśli nie chcesz. To opowiadanie o Vee.
      Jeśli masz jeszcze jakieś pytania - pisz śmiało :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, no można powiedzieć, że Erick i Vee to tak jakby czytali sobie w myślach... ciekawe kim są jego cienie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń