poniedziałek, 16 marca 2020

mpreg 85

„Bezsenne Noce


Jazda samochodem o tak wczesnej porze nastraja mnie wyjątkowo optymistycznie. Włączam muzykę. Podziwiam widoki. Zimny prysznic i mocna kawa nieźle mnie pobudziły. Jestem pełen energii. Zajmę się pracą, podpiszę co trzeba, przegadam z April nową książkę. A potem…

„Przestań oszukiwać samego siebie! Kawa ma z tym tyle wspólnego, co twoje krwawe historyjki z filmami Disneya! Bądź szczery i przyznaj, że to on tak na ciebie działa!”

Zaciskam dłonie na kierownicy. Staram się ze wszystkich sił, by nie rozmyślać o tym, co miało miejsce w nocy. Jeśli sobie na to pozwolę, to równie dobrze mogę od razu zjechać na przeciwległy pas i gnać do domu. O niczym nie marzę tak bardzo, jak o przytuleniu mojego Króliczka. Gdy wychodziłem spał, ufnie wtulony w swoją poduszkę. Zbyt piękny, by był prawdziwy…

Zerkam na deskę rozdzielczą. Dopiero ósma. Jestem pewny, że nie wstanie z łóżka przed dwunastą. Znowu nie zjemy śniadania w ogrodzie. Powinienem zrobić jakieś zakupy. Zapas owoców powoli się kończy, a to najlepsze źródło witamin. Ciągle obiecuję, że będę dla niego lepszy, a na obietnicach się kończy.

W wydawnictwie wszystko dzieje się w ekspresowym tempie. April popycha mnie od drzwi do drzwi, podtyka setki dokumentów do podpisania, umawia kolejne spotkania, dzwoni do wydawcy, do drukarni, a w przerwach (jeśli można to nazwać „przerwami”) pochłania całe akapity nowego tekstu popijając wyjątkowo mocną kawę. Czuję się przy niej jak zagubiony uczniak, który próbuje nadążyć, trzymając się kurczowo jej idealnie dopasowanej spódnicy.

- Maxwell, to jest świetne! – Kobieta nie szczędzi mi szczerych komplementów. – Wszystko wskazuje na to, że to będzie twoja najlepsza książka.

- Tak sądzisz? – Niepewnie zerkam w jej kierunku. April od samego początku zaskakuje mnie swoim wyczuciem. Nie dość, że ma nosa do najpopularniejszych trendów, to jeszcze nie szczędzi czasu, by wyszukiwać nowe „talenty”. Niestety, nie wszyscy są w stanie wytrzymać presję, jaką narzuca. Boję się, że jeśli Eli podpisze z nią kontrakt, zamieni jego spokojne życie w piekło.

- Wstąpiła w ciebie nowa energia! Piszesz zupełnie inaczej. Świetnie się to czyta!

- Dziękuję.

Czuję ulgę. Jeśli moja agentka jest zadowolona, oznacza to tylko jedno – kolejny sukces.

- Dasz radę ukończyć książkę przed narodzinami dziecka? – Zgrabnie przechodzimy do konkretów.

- Mam taką nadzieję.

- Dobrze. – April wyciąga swój telefon, by uzupełnić kalendarz. – Zamówiłam drukarnię. Za miesiąc ruszymy z reklamą.

- Nie za szybko? – Próbuję wywalczyć więcej czasu. Zbyt dobrze znam April. Jeśli zawalę terminy, zamęczy mnie telefonami. Gotowa jest na wszystko. Kilka lat temu, gdy miałem przejściowe kłopoty z ukończeniem jednej z książek straszyła, że się do mnie wprowadzi i będzie pilnować postępów. Nie znałem jej wtedy tak dobrze jak teraz, lecz podświadomie czułem, że to nie był jedynie żart rzucony w kierunku nieco nieogarniętego życiowo młodego chłopaka, który dopiero raczkował w mrocznym świecie setek niepisanych zasad, związanych z wydawaniem książek. Bałem się, że serio to zrobi, dlatego z wielką zawziętością walczyłem ze swoimi słabościami. Udało się. Teraz sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Nie popełniłbym drugi raz tych samych błędów.

- Nonsens! – Prycha na mnie, niczym rozjuszona kotka. – Zdążysz, prawda?

- Postaram się. – Sięgam po filiżankę, by za pomocą smolistej kawy pozbyć się nieprzyjemnych dreszczy, które przypominają mi o dawnych czasach.

- To świetnie! Bardzo mnie to cieszy. – April pęka z dymy, kontynuując uzupełnianie kalendarza. Oddycham z ulgą. – Rozmawiałeś już z Eli na temat okładki?

- Okładki? – Filiżanką, którą niezgrabnie odstawiam na spodeczek lekko się chwieje, zdradzając, że jestem zdenerwowany. – April, Eli jest w ciąży. Potrzebuje odpoczynku i spokoju.

- Czyli nie rozmawiałeś… - Kobieta rzuca poirytowane spojrzenie w kierunku swojego asystenta Jeffa, który zawsze jej towarzyszy i we wszystkim przytakuje. – No trudno. Sama się tym zajmę. Mam nadzieję, że uprzedziłeś go już o naszych odwiedzinach.

- April… - Nabieram powietrza do płuc, robiąc wymuszoną pauzę. Chcę, by słowa odmowy zabrzmiały jak najdelikatniej.

- Sama o wszystko zadbałam. Pamela biecała, że jeszcze dzisiaj ustali z Eli wszystkie szczegóły.

- Co?! – Tylko tyle udaje mi się wydusić. Własna matka spiskuje za moimi plecami!

- Ciąża źle na ciebie wpływa, mój drogi. Jesteś nieco rozkojarzony. Świetnie piszesz, dlatego ci wybaczam – posyła w moją stronę wyuczony uśmiech, który kryje w sobie dodatkowo wiadomość podprogową „nie waż mi się sprzeciwiać, bo pożałujesz”. – Skup się na tym, co najważniejsze. My zajmiemy się resztą, prawda Jeff?

- Tak, szefowo! – Wywołany do odpowiedzi ulubieniec spełnia swoją powinność, grzecznie przytakując.

Potrzebuję przerwy.

Jak na zawołanie, dostaję wiadomość od ukochanego. Nareszcie się obudził.

- Muszę zadzwonić. Za chwilę wrócę – uciekam na korytarz. Czekam aż siedem sekund nim Eli nawiązuje połączenie.

- Max? – W słuchawce słyszę głos nieco zaskoczonego nastolatka, który od razu poprawia mi humor.

- Spodziewałeś się kogoś innego? – Kpię drwiąco, opierając się plecami o ścianę.

- W sumie to tak. Kiedy się obudziłem, na szafce nocnej czekała na mnie wiadomość od tajemniczego nieznajomego. Niesamowite, prawda? – Nastolatek z trudem powstrzymuje śmiech.

- Tajemniczego nieznajomego? Niedobrze… - Podejmuję jego grę, która działa niczym balsam na moje skołatane nerwy.

- Też tak sobie pomyślałem. Wystarczy, że jakiś facet zerknie w moim kierunku, a ty od razu masz atak niekontrolowanej zazdrości.

- Bo jesteś mój i bardzo cię kocham – przywołuję samcze argumenty, na mocy których zyskałem prawo do niekontrolowanej zazdrości.

- Domyślam się, że nie przyjąłbyś dobrze takiego znaleziska.

- Nie sądziłem, że lubisz miłosną korespondencję. – Uśmiecham się do telefonu, chociaż wiem, że on tego nie widzi.

- Ten ktoś podpisał się jako mój „mąż”. – Eli celowo zniża głos do kuszącego szeptu. – W dodatku napisał, że bardzo mnie kocha.

- Twój opis idealnie pasuje do mnie, nie sądzisz?

- Może. – Słodki chichot odpędza pozostałości gradowych chmur, które nade mną krążyły.

- Jak się czujesz?

- Ja? Dobrze.

- A dziecko? – Waham się, czy pytać o dziecko. Eli może to źle odebrać. Nie chcę by sobie pomyślał, że znowu go odrzucę.

- Kopie. Nie jesteś zmęczony? – Bezbłędnie wyłapuję zmartwienie w tonie jego głosu.

- Nie jestem – zapewniam go. – To miłe, że się o mnie tak troszczysz, ale serio, nic mi nie jest.

- Dziwisz się? Jesteś i będziesz moim jedynym mężem.

- Kocham cię, skarbie. Bardzo.

- Jak ci idzie z April?

- Opornie. Uparła się, że przyjedzie nas odwiedzić. Wciągnęła we wszystko mamę, więc nie ma szans, że się z tego wymigamy – wzdycham smętnie.

- Wiem. Twoja mama dzwoniła do mnie w tej sprawie już godzinę temu. Powiedziałem jej to samo, co teraz powiem tobie. Bardzo się cieszę na spotkanie z April. Chcę jej osobiście podziękować za książki.

- Godzinę temu? Czyli nie dała ci pospać. – Mam wielką ochotę zbesztać nadgorliwą panią Ford.

- Nie spałem. Właśnie kończę karuzelę.

- Eli, powinieneś leżeć! Jest jeszcze wcześnie, a my…

- Troszeczkę mnie wymęczyłeś, nie twierdzę, że nie – Króliczek zaczyna się śmiać. – Trudno mi spać bez ciebie. Przyzwyczaiłem się do twojego zaborczego obejmowania.

- Skarbie… - Nie mam pojęcia, jak skomentować jego słowa.

- Kocham cię – wyznaje cichutko, ponownie przywłaszczając sobie moje serce.

- Niedługo wrócę, obiecuję. – Jestem ponownie gotowy, by pędzić do domu na złamanie karku, bo czuję, że mnie do siebie wzywa.

- Nie spiesz się. Masz ważne spawy do załatwienia, tak?

- Ty jesteś dla mnie najważniejszy!

- Max, nie szalej. Nie dzieje mi się żadna krzywda. Za jakąś godzinę skończę karuzelę. Potem przychodzą twoi rodzice.

- Przysięgam, że jak tylko wrócę zrobię co w mojej mocy, abyś odpoczął. Przez tydzień nie wypuszczę cię z łóżka.

- Przez tydzień? – Króliczek sprytnie wykorzystuje okazję. – Ciekawe co byś ze mną robił… - rozważa na głos.

- Wkrótce sam się przekonasz.

Na korytarzu pojawia się April, wskazując mi tarczę zegarka na złotej bransoletce.

- Muszę kończyć. Potem do ciebie zadzwonię.

- Baw się dobrze, mężu.

- Uważaj na siebie – kończę połączenie.

- Powinieneś pisać romanse – April posyła mi zaczepny uśmieszek. – Masz w sobie taki potencjał. Znamy się od dawna, a dopiero teraz wychodzi z ciebie ten cały romantyzm, przed którym zawsze się broniłeś.

- Przestań! – rumienię się, jak młodziutka pensjonarka. – Zakochałem się, fakt, ale nie oznacza to jeszcze, że zdradzę kryminały!

- Zakochałeś? Wiele razy widziałam cię już „zakochanego” i jakoś nigdy wcześniej nie zachowywałeś się tak jak teraz.

- Bo Eli jest wyjątkowy! – bronię się.

Właśnie, wyjątkowy – to idealne słowo.

Podążając za April na kolejne spotkanie szybki piszę wiadomość do mojej kochanej trusi.

„Obiecałem Ci prezent. Co chciałbyś dostać?”

Eli nie spieszy się z odpowiedzią. Liczę na to, że wybiera właśnie coś odpowiedniego.

„Mając Ciebie, nie potrzebuję niczego więcej. Do zobaczenia po południu, Mężu”

Po przeczytaniu tej wiadomości od razu wstępują we mnie nowe siły. Nawet April jest zdziwiona widząc mój nagły zapał. Nie byłaby sobą, gdyby nie wykorzystała tego faktu. Opuszczam wydawnictwo w ponad trzygodzinnym poślizgiem. Obiecałem też Eli, że przywiozę mu jakieś drobiazgi, które zostały w mieszkaniu. To oznacza potężne spóźnienie.

Właśnie, mieszkanie… Parkuję przed kamienicą i wysiadam z auta. Spoglądam w górę, w kierunku okien, które wychodzą na ulicę. Kiedyś uwielbiałem to miejsce, ale teraz… Z ciężkim sercem wchodzę do budynku. Wyciągam klucze. Gdy przekręcam zamek, serce dudni mi w piersi, zupełnie jakby chciało się wyrwać i jak najszybciej uciec od przykrych wspomnień.

Przekraczam próg i zamykam za sobą drzwi. W środku panuje idealna cisza i sterylny porządek. Wszystko odłożone jest na swoje miejsce. Piękne meble, eleganckie dodatki. Był czas, że czułem się tu królem świata. A potem zmusiłem przestraszonego osiemnastolatka, by ze mną zamieszkał.

Wyraźnie pamiętam jego smutne, zmęczone oczy, gdy z podwiniętymi nogami siedział zwinięty na krześle i szkicował przez długie godziny. Blady, wycieńczony ciągłymi mdłościami, niepewny przyszłości przy boku agresywnego buca.

Jak mogłem być aż tak okrutny?

Opadam na sofę i chowam twarz w dłoniach. Ciężko mi i źle. Za każdym razem, gdy tu wracam, dopadają mnie straszliwe wyrzuty sumienia, z którymi nie umiem sobie poradzić. Najchętniej wymazałbym z pamięci ten przeklęty adres, a wraz z nim okrutnika, który dopuścił się tych wszystkich okropności.

Moje ponure rozmyślania przerywa telefon. Na wyświetlaczu pojawia się wizerunek słodkiego Króliczka.

- Skarbie, wszystko w porządku? – pytam, pełen najgorszych przeczuć.

- Tak. Twoi rodzice zabierają mnie na wspólne zakupy. Wpadniemy także do pani Gertrudy, bo chciałbym obejrzeć jej cukiernię.

- Dobrze. Dziękuję, że mi to mówisz.

- Co się dzieje? – Czujny Eli od razu poważnieje. Przestaje wesoło szczebiotać. Zaniepokoiłem go. Niedobrze. Nie chcę, aby się mną przejmował.

- April zmusiła mnie, abym został dłużej. Przyjadę dopiero wieczorem.

- Nie szkodzi. Podejrzewałem, że tak właśnie będzie.

- Eli, ja… - biorę głęboki wdech. – Wiem, że to nie jest odpowiednia chwila, ale chcę ci powiedzieć, że bardzo, bardzo cię kocham. Przepraszam, że byłem dla ciebie taki okropny.

- Max, o czym ty mówisz?

- Przyjechałem do mieszkania i to wszystko do mnie wróciło – szepczę, szukając u niego pocieszenia.

- Nie myśl o tym. To już przeszłość.

- Nie dla mnie. To miejsce jest jak jeden wielki wyrzut sumienia! – Z bezsilności wyładowuję się na ozdobnych poduszkach, które rozrzucam po podłodze.

- Nigdy wcześniej nie czułem się tak bardzo kochany i szczęśliwy. Dla mnie liczy się wyłącznie to, co jest teraz. Jesteś troskliwy i dobry. Otoczyłeś mnie opieką. Liczysz się z moim zdaniem. Dbasz o nasze dziecko.

- Skarbie, zrobię co w mojej mocy, aby zawsze tak było, przysięgam!

- Nie trać czasu na bzdury i wracaj do domu. Tęsknię za tobą. – Szczere słowa ukochanego sprawiają, że czuję iskry, przebiegające wzdłuż kręgosłupa. Ramiona palą pustką.

- Muszę sprzedać to mieszkanie – decyduję impulsywnie.

- Wydawało mi się, że bardzo je lubisz.

- Ciebie lubię najbardziej, Króliczku.

- Domyślam się – kolejny zmysłowy szept drażni moje zmysły. – Chociaż minęło już kilka godzin, nadal czuję na sobie twój dotyk.

- Eli… - z mojego gardła wydobywa się niekontrolowany jęk.

- Czuję cię w sobie tak wyraźnie. Nie mogę się doczekać aż znowu mi przypomnisz, że jestem tylko twój.

- Już do ciebie jadę, najdroższy.

- Jestem pod dobrą opieką, więc nie musisz się martwić. Załatw wszystkie swoje sprawy, bo potem już cię nigdzie nie puszczę.

- Baw się dobrze, moje szczęście. Kocham cię.

- Ja ciebie też.

15 komentarzy:

  1. Oooo... Max zrobił się taki uroczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to jego urok, a może... nie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Nie straszę. Wszystko przebiega zgodnie z planem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Zrobiło się tak słodko i lukrowo że czekam aż znów Max coś odwali i znowu się pokłócą :P King jesteś mistrzem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max? On będzie grzeczny. Grzej ze mną :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ty bądż sobie jak najbardziej niegrzeczny i rozpieszczaj nas rozdziałami z szalonymi pomysłami :P

      Usuń
    3. Rozpieszczam. Nowy rozdział będzie już dzisiaj :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. wiesz może czemu w liście czytelniczej blogera pojawia mi że ponwnie dodałeś ten rodzial i to w godzinę przez 86 a wyjświetla się po nim?

      Usuń
  3. Max całkiem urobiony :D Cały czas spodziewam się katastrofy kiedy Eli w końcu dowie się o całej akcji z jego obrazami i zamówieniami i April. Ale coraz mniej potrafię sobie wyobrazić aby to jakoś trwale na nich wpłynęło. Ale na pewno szykujesz jakiś dramat, nie wierzę, że będzie tak słodko aż do końca, mimo, że bardzo mi się to podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będzie, a może nie :D Jedno jest pewne - dużo będzie się działo. Naprawdę dużo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Uggghhh nie kuś. I tak już z niecierpliwości ledwo wytrzymuję.

      Usuń

  4. Max zachowuje się cudooownie❤️
    Słodko i miło ale czuję, że coś wisi w powietrzu 🤔

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    och Max jest uroczy oby tylko nic teraz nie odpalił, że znów zrani Eli'ego, April z nią to się nie zadziera, oj naprawdę, ale oby nie wymagała bóg wie czego od Eli, bo trn już tak malował, że nie miał czasu dla siebie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń