środa, 9 października 2019

mpreg 77

„Bezsenne Noce


Jest kilka minut po szóstej rano, a mój telefon bezustannie wibruje co najmniej od pół godziny. Udaje mi się wyplątać z pościeli na tyle bezszelestnie, że nie budzę śpiącego Eli. Podchodzę do stołu i sięgam po wredne urządzenie. Mama zdążyła wysłać mi chyba pięćdziesiąt wiadomości. Otwieram jedną z nich. Oczywiście dotyczy ślubu i przyjęcia. Przewracam oczami, odkładając smartfona. Króliczek miał rację. Rodzice rzeczywiście potrzebowali chwili na przetrawienie wiadomości o zaręczynach. Gdy w końcu oswoili się z tą myślą, zwarli szyki i zamienią nasze spokojne życie w koszmar przedślubnych i przedporodowych stresów. Mogłem im nic nie mówić. Z drugiej jednak strony czy zaryzykowałbym złość Pameli Ford oświadczając, że zabrałem narzeczonego do Las Vegas?
Jestem tchórzem.
Markotny i zły udaję się pod prysznic, a potem prosto do kuchni, by nastawić ekspres. Tylko kawa jest w stanie pomóc mi przetrwać te ciężkie chwile. Wyciągam z szafki całkiem spory kubek, do którego zmuszony jestem dolać mleka roślinnego. W pierwszej chwili czuję obrzydzenie do sojowego zamiennika, w dodatku o smaku waniliowym. Zmieniam jednak zdanie, bo okazuje się dość smaczny. Powinienem się przyzwyczaić to takich rzeczy. Nic nie wskazuje na to, że Eli zrezygnuje z ulubionych produktów spożywczych.
Wracam do łóżka. Mój narzeczony nadal śpi. Jego jasne włosy rozrzucone są na poduszce. Usta wydają się wprost stworzone do całowania. Kusi mnie, by ich posmakować. Zakraść się pod kołdrę, mocno przytulić i pieścić bez końca.
Nie, tak nie wolno. Eli powinien jak najwięcej odpoczywać. Korzystam więc z chwili wolnego czasu i sięgam po komputer. W przyszłym miesiącu miałem wysłać April wstępny szkic kolejnych rozdziałów, których jeszcze nie napisałem. Nie chce mi się tego robić.
Czas płynie wolniej niż kiedykolwiek. Nudzę się. Przeraża mnie ogrom pracy, który muszę włożyć w napisanie nowej książki. Niepotrzebnie się w to wpakowałem. Trzeba było odłożyć premierę w czasie, by móc skupić się na rodzinie. W dodatku telefon nie przestaje wibrować. Mama działa na pełnych obrotach…
Kilka minut przed ósmą Eli unosi zaspane powieki. Rozgląda się niepewnie po otoczeniu. Uśmiecha się, gdy zerkam w jego stronę. Zamykam komputer i rzucam go na kołdrę. Koniec pracy na dziś.
Obracam Eli na plecy i wpijam się w jego usta. Z początku miał to był namiętny i zaborczy pocałunek, lecz dość szybko zmienia się on w czułe i delikatne muśnięcia. Bardzo uważam, by nie przygnieść ukochanego, który również tęsknił za moją bliskością.
- Dzisiejszy dzień spędzimy w łóżku – informuję chłopaka, wsuwając ręce pod jego piżamę.
- Cały dzień? – upewnia się.
- Cały dzień – potwierdzam, zabierając się za rozpinanie malutkich guziczków.
- Uważasz, że się na to zgodzę? – Seksowny gryzoń lekko mnie podpuszcza, unosząc się nieco na posłaniu, aby łatwiej mu było zdjąć górę.
- Powinieneś. Jestem głową naszej małej rodziny, więc moje zdanie jest decydujące – przechwalam się.
- Czyżby? – Eli z trudem powstrzymuje się przed parsknięciem. – W takim razie wczoraj spałem z twoim bratem-bliźniakiem, który zapewniał, że zrobi dla mnie wszystko.
- I nadal to podtrzymuję  – dotykam jego policzka, odsuwając krótkie kosmyki jasnych włosów do tyłu. – Czego sobie życzysz?
Eli udaje, że zastanawia się nad odpowiedzią. Obejmuje mnie ramionami za szyję, prowokując kolejny pocałunek.
- Jesteś na dobrej drodze, by przekonać mnie do swojego szalonego pomysłu – mruczy zmysłowo, błądząc rękoma po moich plecach.
- A jeśli powiem, że cię pragnę… Bezustannie o tobie myślę…
- Wezmę to pod uwagę.
- Ty mnie nie pożądasz? – pytam nieco zawiedzionym tonem.
- Hmm… - Złotowłosy odpycha moje ręce. – Czy ja cię pożądam? – zastanawia się na głos.
- Znęcasz się nade mną i jeszcze cię to bawi – żalę się, próbując wyswobodzić go ze spodni od piżamy.
- Chcę być na górze – zastrzega, obejmując moje biodra nogami.
- Kochanie, trzeba było tak od razu – śmieję się, wciągając go na siebie. – Zadowolony? – ściskam jego ponętne pośladki, które idealnie przylegają do moich dłoni.
- Jeszcze nie… - Eli popycha mnie na poduszki i całuje tak, jak od początku sam miałem ochotę to zrobić. Jego język ociera się o mój. Rozpuszczone włosy Króliczka łaskoczą nagą skórę. Przyspieszony oddech miesza się z moim. – Weź mnie. Teraz – jęczy w moje usta, ocierając się o mnie niczym kot.
- Skarbie… - dyszę ciężko, zsuwając z jego bioder ostatnią barierę.
- Halo? Jest pan w domu? – Czyjś głos dobiega z parteru. – Panie Ford? Jest pan tam?
- Jego samochód stoi na podjeździe – odzywa się drugi z mężczyzn.
- Może jeszcze śpi? – rozważa ten pierwszy, zaczynając wspinać się po schodach.
Przestraszony Eli rzuca mi spanikowane spojrzenie.
- To pewnie robotnicy. Przyjechali montować altankę – uspokajam mojego kochanka.
- Nie mamy drzwi w sypialni, a ja jestem nagi! – Nastolatek rzuca mi złowrogie spojrzenie.
- Spokojnie, nie denerwuj się – szepczę, próbując okryć go kołdrą.
- Łatwo ci powiedzieć! – prycha. Króliczek wie swoje i mamrocząc coś pod nosem ześlizguje się z moich kolan, po czym ucieka do łazienki.
- Panie Ford? – szef ekipy nie daje za wygraną.
- Już idę – odpowiadam, wstając z łóżka i poprawiając dresy, które mam zsunięte nisko na biodra. – Dajcie mi chwilę.

Budowlańcy wypakowują sprzęt i narzędzia. Ich szef nadzoruje dostawę gotowych elementów, z których ma powstać wybrana przeze mnie altanka. Uśmiecha się do mnie porozumiewawczo. Wydaje mi się, że raz czy dwa wspomniałem, że za jej pomocą zamierzam zdobyć serce ukochanego. To był mój plan „B” na wypadek, gdyby inne rzeczy zawiodły, a narzeczony odmówił wspólnego zamieszkania. Chyba właśnie wtedy udzieliła mu się moja ekscytacja. Może mogłem przemilczeć, że Eli jest ucieleśnieniem moich marzeń. Ciężarnym ucieleśnieniem, z którym powinienem się właśnie kochać.
- Dzień dobry – puchate stworzenie uśmiecha się przymilnie do budowlańców, mijając ich w drodze do kuchni. Nie powinni być zdziwieni jego widokiem. Uprzedzałem, że postanowiliśmy się przeprowadzić nieco wcześniej. Dlaczego więc tak uważnie lustrują go wzrokiem?
- To on? – Do moich przewrażliwionych uszu dochodzą skrawki rozmów napalonych mężczyzn. – Taki młody… Śliczny…
Godzinę później jest jeszcze gorzej! Eli podbił serca nowoprzybyłych przygotowując śniadanie i teraz każdy z nich jest nim odrobinę oczarowany. Jakoś bym to przeżył i nie szukał zbędnych problemów, bo przecież altanka sama się nie wybuduje, ale gdy przyłapuję kierowcę samochodu dostawczego i jednego z murarzy na bezczelnym gapieniu się na mojego wybranka, wpadam w furię.
- Kochanie, zostaw to – podbiegam go chłopaka i zabieram mu kuchenną ściereczkę, którą wyciera talerze.
- Już prawie skończyłem.
- Nieważne. Chodź ze mną – łapię go za rękę i próbuję nakłonić, by dobrowolnie opuścił kuchnię.
- Coś się stało? – Fiołkowooki jest dość czujny. Po jego minie widzę, że zaczyna domyślać się prawdy.
- Pomyślałem sobie, że pojedziemy do sklepu wybrać farby. Tutaj będzie się dużo działo. Hałas i te sprawy. Poza tym stolarz wspominał, że wpadnie zamontować drzwi. Sam rozumiesz. Lepiej będzie, jeśli się stąd ewakuujemy - uśmiecham się, kończąc mój bełkotliwy wywód.
- Teraz?
- Tak, teraz. Proszę, chodź ze mną – nalegam coraz mocniej.
- Za chwilę. Najpierw…
- Eli! – wydaję z siebie jęk frustracji.
- Max, co się dzieje? – Nastolatek krzyżuje ramiona na piersi, domagając się odpowiedzi.
- Nic. Chcę cię zabrać na zakupy. Zależy ci na farbach, prawda? – Farby to mój koronny argument. Jeśli nie zadziała, będę musiał porzucić subtelne rozwiązania.
- I twój nagły atak zazdrości nie ma z tym nic wspólnego?
- Eli! – nabieram głośno powietrza, udając oburzonego. – Nie jestem zazdrosny! Ja tylko chciałem…
- Wyciągnąć mnie z domu – blondyn uczynnie kończy za mnie zdanie. – Jeśli nie pójdę po dobroci, zaniesiesz mnie do auta?
- Tak – przytakuję, śmiertelnie poważny. – Chciałbym nam tego oszczędzić, dlatego…
- Pojadę z tobą, gdy wysuszę włosy.
- Dziękuję – pochylam się, aby cmoknąć go w policzek.
- Nie lubię, gdy zachowujesz się jak apodyktyczny dupek.
- Obiecałbym poprawę, ale to się raczej nie stanie.
- W co ja się wpakowałem… - wzdycha smętnie, ruszając w kierunku naszej sypialni.
Stoję oparty o łazienkową futrynę i obserwuję, jak Króliczek przeczesuje złote pasma szczotką. Wygląda tak pięknie, że w środku zaczynam się topić. Jestem wzruszony, szczęśliwy i zakochany tak bardzo, że…
- Nie – protestuję, gdy nastolatek sięga po gumkę.
- Nie? – powtarza po mnie. Jego zastygła w powietrzu dłoń przytomnieje, po czym odkłada niechcianą ozdobę z powrotem na blat. – Co jest takiego w moich włosach, że aż tak ci się podobają?
- Powiedziałbym ci, a właściwie pokazał – poprawiam się automatycznie, dając mu do zrozumienia, jak mocno go pożądam.
- Nie jesteśmy sami – upomina mnie. – Poczekaj, aż sobie pójdą.
- Staram się – cedzę przez zęby.
- Mhm… Właśnie widzę, jak się starasz – narzeczony kpi sobie ze mnie w najlepsze.
- To twoja wina! Jesteś zbyt seksowny! Nosisz kuse, obcisłe ubrania! Flirtujesz! – wylewam z siebie wszystkie żale, nie umiejąc się powstrzymać.
- Max, jest lato. Nie dam się ubrać w kożuch i śniegowce, jasne? Poza tym… - na anielskiej twarzy pojawia się złośliwy uśmieszek. – Celowo wybrałem te szorty, bo wiem, że będziesz na mnie patrzył. Cały dzień.
- Jesteś wredny – wyrokuję.
- Dziwi cię to? – Eli celowo odgarnia część włosów na plecy, by bardziej mnie sprowokować.
- Jedźmy już – chwytam go za rękę i ciągnę w kierunku auta. - Kocham cię tak bardzo, że boję się pomyśleć co by się stało, gdybym stracił nad sobą panowanie.
- Straciłeś je już dawno temu – Króliczek słodko chichocze, starając się nadążyć.
- Przypomnę ci o tym wieczorem, gdy będziesz błagał, abym przestał.
- Błagał? Nie rzucaj słów na wiatr. Nie tak dawno temu wspominałeś, że nie wyjdziemy z łóżka do wieczora…
- Altanka to najbardziej romantyczny i skomplikowany logistycznie prezent, na jaki wpadłem. Daj jej szansę!
Zbyt późno zdaję sobie sprawę, że odsłoniłem przed nim prawdziwe intencje, które kierowały mną od samego początku. Eli nic nie mówi. Po prostu się uśmiecha.
- Dziękuję – szepcze, wspinając się na palce i całując mnie w usta.
- Za mocno… Kocham cię zdecydowanie za mocno… 

***

Tak, wiem. Rozdział mógłby być dłuższy. W dodatku lepiej sprawdzony, więc z góry przepraszam za ewentualne błędy. 
Obiecałem sobie, że będę mieć czas na pisanie, tymczasem jest ciężko. Naprawdę ciężko. Zupełnie jakby minęło kilka lat, a nie dni... Może ten krótki okres wystarczył, abym zapomniał jak to się robi?  Sam już nie wiem.