czwartek, 27 lutego 2020

mpreg 83


„Bezsenne Noce

Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że tak się to zakończy! Metoda uczenia się na własnych błędach kolejny raz zawiodła… Trzeba było ugryźć się w język, ale nie! Zachciało mi się szczerości, to teraz mam za swoje! Eli jest wściekły i wcale mu się nie dziwię.

Jak wybrnąć z tak kłopotliwej sytuacji?

Mija kilka godzin. Mój ukochany spędza je na malowaniu. Zamknął się w pokoju dziecka. Najwidoczniej potrzebuje czasu, by ochłonąć. Ja także się nie nudzę. Dostawcy przywożą sporą partię mebli ogrodowych. Najbardziej zależy mi na tym, by zmontowali huśtawkę ogrodową. To Eli ją wybrał. I oczywiście miał rację. Nie wiem jak to możliwe, ale nowe meble sprawiają, że ogród wydaje się mniej zaniedbany. Dziko rosnące drzewa i krzewy nie rażą swoją brzydotą. Wprost przeciwnie. Aura tego miejsca zmieniła się z odstraszającej na bardziej sielską. Chcę jak najszybciej przyprowadzić tu narzeczonego, by sprawić mu choćby drobną radość. Nie czekam ani chwili. Pędzę do domu podzielić się tak ważnym odkryciem. Ku mojemu zaskoczeniu, Króliczek jest w kuchni.

- Ugotowałem obiad. – Chłopak uśmiecha się do mnie nieśmiało. – Jestem głodny, a ty?

- Tak – przytakuję.

- To dobrze. Umyj ręce.

Wspólny posiłek to z pewnością przełom. Eli raczy mnie samymi pysznościami. Chociaż niewiele ze sobą rozmawiamy, żaden z nas nie wraca do przeszłości.

- W ogrodzie pojawiły się meble, które kupiliśmy. Jest huśtawka i hamak – kuszę narzeczonego chwilą relaksu.

- I dopiero teraz mi o tym mówisz?! – Króliczek zrywa się ze swojego miejsca, by jak najszybciej znaleźć się w ogrodzie.

- Poczekaj, nie pędź tak! – Staram się utrzymać w ryzach moją trusię, ale to niemożliwe.

- Max, zobacz! Pasują idealnie! – Chłopak piszczy radośnie, oceniając moje wcześniejsze starania.

- Więc na co czekasz? Musimy je wypróbować – zachęcam Eli, by zechciał się położyć.

Złotowłosy ostrożnie siada, a następnie opiera się o miękką, kremową poduszkę. Przymyka powieki.

- Wygodnie? – dopytuję.

- Bardzo. To najlepsza rzecz, jaką kupiliśmy.

- Cieszę się, że ci się podoba.

- Tak mi dobrze. – Eli obejmuje brzuszek i nie przestaje się uśmiechać. Popołudniowe słońce przedziera się przez zielone gałęzie jabłoni, lekko muskając jego skórę. Wpatruje się w to zjawisko i nie mogę uwierzyć, że Eli jest jedynie człowiekiem. W moich oczach wygląda jak leśny elf. – Przenoszę się do ogrodu i będę spać tylko tutaj.

- Dobrze wiesz, że ci na to nie pozwolę – pozbawiam go złudzeń. Blondyn marszczy brwi, zaskoczony moją reakcją. – Komary od razu zaczęłyby na tobie ucztować. Poza tym wieczory są już znacznie chłodniejsze i…

- Zamiast wiecznie zrzędzić, powinieneś położyć się obok mnie – fiołkowooki wskazuje na wolne miejsce, które jestem zobligowany zająć. – Przyjemnie, prawda? – Eli wtula się we mnie, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Obejmuję go ramieniem. Przez kilka chwil leżymy w ciszy, rozkoszując się słońcem.

- I pomyśleć, że chciałem pozbyć się tych drzew… - mamroczę do samego siebie.

- Pokrzyżowałbyś w ten sposób moje plany. Zamierzam zatopić te wszystkie jabłka w karmelu, a jesienią rozpalić ognisko, upiec ziemniaki i biwakować, wpatrując się w gwiazdy – wtajemnicza mnie w swoje plany.

- Dokładnie to przemyślałeś – chwalę go.

- Liczyłem na to, że przyniesiemy tu koc i urządzimy sobie piknik, albo romantyczne śniadanie.

- Nic nie szkodzi na przeszkodzie, abyśmy tak nie zrobili.

- Nie możemy. – Eli odwraca głowę, by patrzeć mi prosto w oczy. – Chciałem się kochać w ogrodzie, a teraz pozostaje mi jedynie czekanie na jabłka.

- Skarbie… - Robię smutną minę. – Wiesz, że kocham cię najbardziej na świecie. Nie chcę cię ranić. Po prostu nie mogę, rozumiesz?

- Rozumiem.

Króliczek znowu się zamyśla, rysując palcem po mojej klatce piersiowej. Łapię go za rękę i całuję kostki.

- Ale spać ze mną będziesz?

- Oczywiście, że tak! – Biorę głęboki wdech, by jakoś wytłumaczyć mu swoje uczucia.

- Nie mogłem zasnąć, gdy nie było cię obok – Eli kontynuuje przerwany wątek.

- Przepraszam, skarbie.

- Było mi bardzo, bardzo smutno. Obiecaj, że więcej nie zostawisz mnie samego.

- Obiecuję. – W tej chwili zgodziłbym się na wszystko, aby tylko był szczęśliwy.

Sam już nie wiem, czy Eli w delikatny sposób próbuje mną manipulować, czy też mówi prawdę. W każdym razie chowa się w moich ramionach. Jego zachowanie przyjemnie łaskocze męskie ego. Tak, tego właśnie chcę. Jego zaufania, poczucia bezpieczeństwa i miłości.

Unoszę głowę, by łatwiej mi było pocałować ukochanego. Słodkie, miękkie usta nie stawiają żadnego oporu. Wprost przeciwnie. Nastolatek chętnie je rozchyla, by pogłębić pocałunek.

- Ojej… - mruczy zadowolony, gdy pozwalam mu nabrać powietrza. – Ktoś jest dziś wyjątkowo czuły. Ciekawe dlaczego? – droczy się ze mną.

- Bo bardzo mocno cię kocham. Zrobiłbym dla ciebie wszystko.

- Prawie wszystko. – Cwany Króliczek od razu wypomina mi fakt, że nie będziemy się kochać.

- Czemu nie postawisz się na moim miejscu? Uważasz, że nie jest mi ciężko?

- Nie zamierzam tego robić. – Eli odgarnia część swoich rozpuszczonych włosów do tyłu, by nie opadały mu na twarz.

- Jesteś upartym, puchatym i wyjątkowo złośliwym Króliczkiem! – Zaczynam łaskotać nastolatka, który zanosi się od śmiechu.

- Już wiem! – Doznaję nagłego olśnienia. – Co powiesz na prezent?

- Kupisz mi coś, by zagłuszyć wyrzuty sumienia? – Mała bestia czyta ze mnie jak z otwartej książki.

- To zabrzmiało okropnie, ale tak – przytakuję mu. – Co chciałbyś dostać?

- Hmm… To musiałoby być coś naprawdę wyjątkowego… - Eli rozważa moją propozycję. Co ciekawe, traktuje ją poważnie. Szansa na przebaczenie jest coraz bliżej.

- Pieniądze nie grają roli. Możesz dostać co zechcesz.

- Wszystko co zechcę? – Nastolatek świdruje mnie przenikliwym wzrokiem.

- Śmiało. Powiedz mi o czym marzysz. 

Pełen napięcia zastanawiam się o co mnie poprosi. Eli jest dosyć skryty. Jak do tej pory, marzył wyłącznie o albumach, które już ma. Czy poprosi o więcej książek? A może o jakieś farby? Uwielbia malować, więc to nie będzie żadne zaskoczenie.

- Tak właściwie to jest rzecz, która sprawiłaby mi przyjemność… W sumie to powinienem pomyśleć o niej znacznie wcześniej. Dziękuję, że jesteś na tyle hojny, by mi ją dać.

- Skarbie, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności. Co to jest? Jeśli książki, to już teraz powinienem zadzwonić do April. Ma liczne znajomości, więc nie powinno być problemów – przechwalam się swoją dalekowzrocznością. Eli o czymś marzy, więc to dostanie. Wszystko układa się wprost perfekcyjnie.

- Tak się składa, mężu, że tym razem obejdzie się bez pomocy April.

- Serio? – dziwię się. – To nie książki?

- Nie. – Eli przygryza dolną wargę. Robi to w tak kuszący sposób, że nie umiem oderwać od niej wzroku. Za chwilę go pocałuję. Najpierw jednak muszę uzyskać odpowiedź. To dla mnie bardzo ważne.

- Co to jest? Powiedz mi… - Nalegam.

- Chcę wibrator.

Mój mózg potrzebuje kilku długich sekund, by przetrawić usłyszaną informację. Wibrator? Po co mu wibrator?! On chyba nie zamierza…!

- Eli… - Nabieram głośno powietrza do płuc. Poliki zaczynają mnie palić. Krew krąży coraz szybciej. Z miny chłopaka nie potrafię wyczytać, czy mówi poważnie, czy tylko sobie ze mnie żartuje.

- Max, jesteś taki zabawny! – Ciężarny zanosi się od śmiechu. – Żałuję, że nie mam przy sobie telefonu. Zrobiłeś taką minę – wyśmiewa się ze mnie w najlepsze.

- Czy ty koniecznie chcesz, abym dostał przez ciebie zawału?!

- To znaczy, że nie dostanę prezentu? – Eli próbuje udawać rozczarowanego, ale nie przestaje chichotać.

- Oczywiście, że nie dostaniesz! Nie pozwolę ci na coś takiego! Nie i koniec! – Unoszę się gniewem. Dopiekł mi do żywego. Jak on może proponować mi coś takiego? Najpierw bezustannie wypominał, że nie potrafię go zaspokoić, a teraz wibrator?! Chyba kompletnie oszalał! Idę o zakład, że to wyuzdane stworzenie nie zawahało by się ani chwili, by używać go na moich oczach. Mały bezwstydnik!

Osiemnastolatek wstaje z huśtawki i powoli się przeciąga. Obserwuję go uważnie, zastanawiając się, czy wygłosić jakieś „kazanie”, czy raczej przełożyć go przez kolano i…

- Zimno mi – narzeka.

- Trzeba się było cieplej ubrać, a nie paradować w obcisłych szortach! – Daję upust emocjom, nad którymi straciłem kontrolę.

- Lubię obcisłe szorty. Ty też je lubisz. Dobrze w nich wyglądam.

- Jesteś niemożliwy! – karcę go, jednocześnie przyznając mu rację.

- Max, jak będziesz jutro w swoim mieszkaniu, przywieź mi ubrania, które tam zostały, dobrze? Przydały by mi się.

- Dobrze – przytakuję automatycznie.

- Pośmialiśmy się, ale pora wracać do pracy. Chcę jak najszybciej ukończyć karuzelę. A ty co będziesz robić?

- Ustawię resztę mebli w ogrodzie, a potem zacznę skręcać te, które kupiliśmy na werandę.

- Tylko nie przeginaj. Jutro masz przed sobą długą podróż. Nie chcę, abyś był zmęczony.

- Teraz ci na mnie zależy, a przed chwilą prawie mnie dobiłeś! – żalę się.

- Nie przesadzaj. To był tylko niewinny żarcik. Gdybym serio potrzebował wibratora, już dawno bym go zamówił. I nie pytał cię o zdanie – dodaje, grożąc mi palcem.

- Nie wytrzymam z tobą! – złoszczę się.

- Rzucasz mnie?

- Eli! – Ciśnienie skacze mi naprawdę wysoko. – Jeszcze jedno słowo i…

- Nic mi nie zrobisz. Przecież dziecko nas podsłuchuje, pamiętasz?

Małolat zostawia mnie samego i wraca do domu, by bazgrać po ścianach. A ja? Liczę do tysiąca i głęboko oddycham, przechadzając się po ogrodzie.

- Poczekaj, ty mała paskudo… Jak tylko urodzisz, przywiążę cię do łóżka i będę tak długo wykorzystywać, aż znowu będziesz w ciąży…


***


Pochłonięty snuciem zemsty oraz skręcaniem mebli nawet nie zauważam, gdy robi się ciemno. Eli także jest zmęczony. Pomagam mu przygotować kolację. Chłopak grzebie widelcem w sałatce, od czasu do czasu ziewając.

- Idź się położyć, bo zaśniesz przy stole.

- Trzeba posprzątać.

- Ja to zrobię. No już – pomagam mu wstać. – Zanieść cię na górę?

- Nie musisz. Poradzę sobie.

- Na pewno?

- Tak. – Nastolatek posłusznie wlecze się na górę. – Max, ale przyjdziesz? Obiecałeś, że mnie więcej nie zostawisz.

- Oczywiście, że przyjdę. Włożę naczynia do zmywarki i za pięć minut jestem.

- Mam nadzieję.

Kocham mojego zaborczego Króliczka.

Zanim udaje mi się dotrzeć do sypialni, rozmawiam jeszcze chwilę z April, która upewnia się, że mam przygotowane wszystkie dokumenty. W tym czasie Eli zdążył się umyć, wysuszyć włosy i położyć do łóżka. Ostatkiem sił smaruje brzuch ulubionym olejkiem.

- Długo kazałeś na siebie czekać. – Złotowłosy od progu okazuje swoje niezadowolenie.

- Byłem obejrzeć karuzelę. Jest piękna.

- Twoi rodzice wpadną około czternastej. Są ciekawi efektu końcowego. Mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się nałożyć wszystkie warstwy brokatu.

- Skarbie, dobrze wiesz, że nie powinieneś się nadwyrężać. Najważniejszy jest…

- Odpoczynek. – Eli kończy za mnie zdanie. – Powtarzasz mi to setki razy.

- Awansowałem na starą zrzędę? – Obchodzę łóżko i siadam obok Eli, by gładzić go po włosach.

- Jestem zmęczony. Przytul mnie, gdy się już położysz.

- Jeśli wolisz, abym z tobą został, wystarczy jedno słowo – przypominam swoją wcześniejszą propozycję.

- Jedź ostrożnie i nie szalej.

- Nie martw się. Po południu będziesz mnie miał z powrotem – całuję chłopaka w policzek.

- Nie kładziesz się?

- Chcę jeszcze raz sprawdzić rozdział, zanim trafi do April.

- Dobranoc – szepcze mój skarb.

Okrywam ukochanego kołdrą i gaszę nocną lampkę. Biorę prysznic, a następnie zabieram komputer do łóżka i zaczynam czytać wstępny szkic. Praca tak mnie pochłania, że dopiero kilka minut przed pierwszą jestem usatysfakcjonowany efektem.

Eli porusza się nerwowo. Zwykle śpi bardzo spokojnie, ale dzisiaj nie może się ułożyć. Trzeci raz rozkopuje kołdrę, przekręcając się z boku na bok. Podejrzewam, że to wina naszego synka. Pewnie się rusza i dlatego Króliczkowi nie jest zbyt wygodnie. Wstaję z łóżka. Odkładam komputer do torby, a następnie zakradam się do narzeczonego i poprawiam jego pościel. Nie chcę, by było mu zimno. Wieczory i poranki są obecnie znacznie chłodniejsze. Poza tym Eli nie lubi zimna. Jego dłonie i stopy od razu robią się lodowate. Otulam więc szczelnie ciężarnego. Rozważam także, czy nie powinienem dodatkowo użyć koca. Rozglądam się po pokoju, lecz nigdzie go nie widzę.

- Jak zwykle. Znika, gdy jest najbardziej potrzebny – pomstuję na zgubę. – Wiedziałem, że mamy ich za mało. Jak tylko wrócę do domu, wykupię wszystkie koce, jakie będą w sklepie.

- Max? – Mój ukochany unosi powieki. – Już rano?

- Nie, skarbie. Śpij.

Eli kolejny raz walczy z pościelą. W końcu wyciąga rękę i zapala lampkę. Dodatkowe źródło światła sprawia, że od razu udaje mi się znaleźć koc, którego od dłuższej chwili szukałem. Okrywam nim ukochanego, a następnie wracam do łóżka i zamykam oczy.

Rozbudzony nastolatek układa się na prawym boku. Wzdycha cicho.

- Nie chcesz się przytulić? – pytam, rozkoszując się ciepłem, jakie wydziela jego skóra.

- Gorąco mi.

- Rano mówiłbyś coś innego.

- Mhm.

Mija kilka minut, lecz Eli nie zasypia. Chociaż mam zamknięte oczy, czuję na sobie spojrzenie jego fiołkowych oczu.

- Skarbie…? – Unoszę głowę, by sprawdzić co się dzieje. W taki oto sposób popełniam jeden z największych błędów mojego dotychczasowego życia.

poniedziałek, 24 lutego 2020

mpreg 82

„Bezsenne Noce




Nabuzowany i zły krążę po salonie. Nie umiem znaleźć sobie miejsca. Nadal czuję ciepło jego skóry oraz zapach olejku, którym go masowałem. Boję się wrócić do sypialni, dlatego sięgam po komputer i zaczynam pisać. Co prawda miałem inne plany, lecz zaczynam nowy rozdział od krwawej zbrodni, która będzie wymagała wyjaśnienia. Policja będzie podejrzewała żonę ofiary, ale to nie ona w bestialski sposób poderżnie gardło spokojnemu pracownikowi biurowemu, z którym miała zjeść kolację z ulubionej restauracji…

Dwadzieścia trzy strony później dopada mnie zmęczenie. Komputer zsuwa się z moich kolan na podłogę. Nie dbam co się z nim stanie. Specjalne oprogramowanie chroni tekst, by nie uległ skasowaniu. Jest mi zimno i niewygodnie. Liczy się jednak wyłącznie to, że mogę chociaż na chwilę odciąć się od problemów. Zamykam umęczone oczy i odpływam.

Kilkugodzinny sen nie przynosi żadnego ukojenia. Wprost przeciwnie. Poranek witam silnym bólem głowy. Czuję się tak, jakbym ostro wczoraj zabalował. W sumie żałuję, że tego nie zrobiłem. Może byłoby mi chociaż odrobinę lżej. Nie pomaga fakt, że gdy spałem, Eli zadbał o mój komfort. Zasłonił rolety, okrył mnie kocem, nastawił ekspres. Jest dla mnie zbyt dobry. Nie zasłużyłem na niego.

Przeciągam się, by jakoś przegonić senność i rozluźnić spięte mięśnie. Nalewam sobie duży kubek kawy, a następnie nasłuchuję co robi Króliczek. Podejrzewam, że zabarykadował się w sypialni maleństwa, by ukończyć karuzelę. Mam szczerą nadzieję, że tak właśnie zrobił. Jestem w rozsypce. Potrzebuję prysznica i paracetamolu.

Zakradam się na górę. Eli zdążył pościelić łóżko i przykrył je kapą. Idę więc do łazienki i zamykam za sobą szczelnie drzwi. Biorę głęboki oddech. Potrzebuję jeszcze kilku minut, by zebrać myśli. Nie wiem jeszcze co mu powiem. Odstawiam kubek z kawą na blacie. Od razu zauważam znajomo wyglądającą butelkę, która jest jak wyrzut sumienia.

- Świetnie, tylko tego było mi trzeba – mamroczę do odbicia w lustrze.

Zimna woda i czyste ubrania niewiele zmieniają. Mimo to decyduję się na konfrontację. Kilka sekund czaję się na korytarzu aż w końcu wyciągam rękę i muskam klamkę, która od razu odskakuje. Drewniane drzwi skrzypią, zdradzając moje położenie. Biorę jeszcze jeden głęboki wdech i wchodzę do środka.

Tak jak przypuszczałem, Eli jest w swoim żywiole. Siedzi na stołku, który przyniósł z kuchni. W prawej ręce trzyma pędzel, którym nanosi złote detale, a w lewej niewielką miseczkę w farbą. Podejrzewam, że dosypał do niej perłowych pigmentów, bo sam także cały się mieni od drobno zmielonego proszku.

- Nie śpisz już? – Króliczek odzywa się jako pierwszy. Dobrze wie, że stoję za jego plecami. Mimo to nie odwraca głowy, skupiony na malowaniu.

- Skarbie, to jest niesamowite! – Podchodzę bliżej, by przyjrzeć się karuzeli. Kontury nie są zbyt ostre. Powiedziałbym, że nieco rozmazane, co niewątpliwie ma swój urok. Pastelowe kolory przywodzą na myśl marzenia senne lub odległe wspomnienia z dzieciństwa. Są także idealnym tłem dla misternych detali, które powolutku zapełniają wolną przestrzeń. Pysznią się złotem oraz głębokim odcieniem kobaltu, który skradł serce mojego wybranka.

- Przyznaję, że wyszło nawet lepiej niż zakładałem. Najważniejsze, żeby podobało się dziecku.

- Będzie zachwycone, zapewniam cię!

- Mam nadzieję.

Chłopak odsuwa się nieco od ściany, by łatwiej mu było ocenić postępy. Dopiero teraz zauważam, że ma ubrane ulubione szorty oraz gołe stopy. Gdy porusza głową, część niesfornych kosmyków przesuwa się do przodu.

- Powinienem był związać włosy. – Wierzchem dłoni próbuje zagarnąć je za ucho.

- Uważaj, bo się pobrudzisz – ruszam mu na ratunek.

- Za późno. Już jestem cały w brokacie. Widzisz? – Ukochany pokazuje mi swoje przedramię. Jego skóra mieni się niczym masa perłowa. – Pomożesz mi? W kieszeni mam gumkę.

- Oczywiście.

Eli wstaje ze swojego miejsca. Unosi wzrok. Patrzy mi prosto w oczy, czekając aż uporam się ze swoim zadaniem. Wyciągam rękę i pewnym ruchem przesuwam palcami po jego pośladku, wsuwając palce do niewielkiej kieszeni obcisłych szortów. Ten prosty gest od razu podnosi mi ciśnienie. Nastolatek udaje, że tego nie zauważa. Obraca się do mnie tyłem, ukrywając złośliwy uśmieszek, który pojawia się na jego twarzy.

- Tylko nie za mocno – instruuje mnie.

- Może być? – Pytam, nieporadnie wywiązując się ze swojej misji. Zazwyczaj nalegam, by je rozpuścił, a nie związywał.

- Tak, dziękuję. Jeśli pokleją się od farby, będę je musiał obciąć, a tego być nie chciał, prawda?

- Nigdy ci na to nie pozwolę.

- Nigdy? – dziwi się. – Rosną takim tempem, że jeszcze trochę, a będą sięgać ziemi. Tego chcesz?

- Nie miałbym nic przeciwko. Uwielbiam twoje włosy.

Atmosfera między nami dość szybko się zmienia. Nerwowe napięcie znika. Wypiera je niewinny flirt. Jeszcze chwilę, a skończy się tak, jak wczorajszej nocy…

- Jadłeś śniadanie? – Szybko zmieniam temat.

- Tylko ciastka – mały łakomczuch lubi igrać z moimi nerwami. Słodycze nie zastąpią prawdziwego jedzenia.

- Ciastka... – wzdycham ciężko. – W takim razie najwyższa pora, abym przejął dowodzenie.

- Będziesz gotować? – Eli udaje zdziwionego, chociaż niewiele brakuje, aby parsknął śmiechem.

- Może za jakiś czas. Najpierw musiałbyś udzielić mi kilku lekcji. – Otwieram szeroko drzwi, puszczając go przodem.

- Zastanowię się nad tym.

Przygotowując śniadanie cięgle zastanawiam się co powinienem mu powiedzieć. Wiem, że Eli czeka na jakieś wyjaśnienie. Ma do tego prawo. Zraniłem go.

- Na co masz ochotę? – zagaduję blondyna, który umył ręce i zaczyna bawić się swoim telefonem.

- Nie jestem głodny – zbywa mnie, pisząc jednocześnie wiadomość do Jo.

Ja jestem głody i to bardzo. Niestety, w dzisiejszym menu nie ma Króliczków…

- Herbatniki nie mają żadnych witamin – delikatnie go upominam, by zechciał zwrócić na mnie uwagę.

- Potem przygotuję obiad. Poza tym dziecko chce to – wskazuje na szklany słój pełen lizaków, który ode mnie dostał. – Lizaka też mi odmówisz? – Jego przytyk ma dość dwuznaczny wydźwięk. Nic nie mówię. Zamiast tego zdejmuję szklane wieko, by spełnić jego zachciankę.

- Proszę – wręczam Eli upragnionego lizaka.

- Dziękuję. – Zadowolony nastolatek od razu wkłada różową kulkę do ust. – Taki pyszny… – mruczy zmysłowo. Ciekawe, czy jest świadomy, jak to na mnie działa?

Gdy Eli koresponduje ze swoim „przyjacielem”, przygotowuję sobie kolejną porcję kawy oraz tosta, na którego tak naprawdę nie mam ochoty. Jak mam jeść, skoro grunt pod moimi stopami jest tak niepewny? Opieram głowę na splecionych dłoniach i wpatruję się w narzeczonego.

- Jo serdecznie cię pozdrawia. Pisze, że nie może się doczekać odwiedzin. Tak się cieszę, że w końcu go zobaczę! – Radosny szczebiot ukochanego wprawia mnie w jeszcze bardziej ponury nastrój. Do tego mój telefon zaczyna wibrować. Zerkam na wyświetlacz. Dzwoni April. Ignoruję połączenie.

- Nie odbierzesz? – Eli wyciąga z ust lizaka i unosi na mnie wzrok.

- April chce mi jedynie przypomnieć o jutrzejszym spotkaniu.

- Zapomniałem, że wyjeżdżasz. – Wspomnienie o April gasi uśmiech mojego aniołka.

- Źle się czujesz? Nie muszę tam jechać. Jeśli chcesz, żebym z tobą został, to powiedz.

- Nic mi nie jest. Po prostu nie lubię się z tobą rozstawać.

- Ja też tego nie lubię, skarbie. Obiecuję, że to ostatni raz. Nie będzie mnie tylko kilka godzin. Wyruszę wcześnie rano i po południu będę z powrotem w domu.

- Max, nie o to mi chodzi. Zresztą nieważne. Wiem, że szybko wrócisz.

Między nami zapada kolejna chwila niezręcznej ciszy. Wyczerpaliśmy bezpieczne tematu. Co teraz?

By zająć czymś ręce przysuwam do siebie kubek z kawą. Czuję na sobie uważne spojrzenie błyszczących, fiołkowych oczu. By go uniknąć, pociągam spory łyk gorzkiego, aromatycznego i ratującego życie naparu.

- Max, uważasz, że jestem gruby?

- Co?! – Zaczynam kaszleć, krztusząc się kawą.

- Wczoraj, gdy dotknąłeś mojego brzucha, uciekłeś jak poparzony. To dlatego, że utyłem? Już ci się nie podobam?

- Eli! To nie tak!

Sam już nie wiem, co zrobić. Czy biec po ścierkę, by powycierać zalany blat, czy też potrząsnąć tym puchatym stworzeniem, bo najwidoczniej coś mu się w głowie poprzestawiało.

- Bądź ze mną szczery i powiedz prawdę. Nie podobam ci się?

- Bardzo mi się podobasz! Twoja waga nie ma z tym nic wspólnego!

- To dlaczego nie chcesz mnie dotykać? – Nieustępliwy małolat za nic się nie podda. Będzie drążył temat tak długo aż uzyska odpowiedź.

- Chcę cię dotykać! Bardzo! Nie zdajesz sobie sprawy, jak mocno cię pożądam! – zapewniam go żarliwie.

- Czyżby? – Jasnowłosy prycha złośliwie, nie wierząc w moje zapewnienia. – Ani razu mnie dzisiaj nie przytuliłeś. Jesteś spięty i robisz takie miny…

- To nieprawda! – bronię się zaciekle, przerywając jego wywód. – Kocham cię!

- Udowodnij.

Eli krzyżuje ramiona na piersi i cierpliwie czeka. Mijają długie sekundy. Zbyt długie…

- Kochanie, wbijasz mi nóż w serce – celowo gram zranionego, by zyskać odrobinę na czasie. – Jesteś dla mnie najważniejszy. Zrobię wszystko, by ci to udowodnić, dlatego…

- Wszystko? – spryciarz od razy łapie mnie za słowo. – Skoro tak to kochaj się ze mną. Teraz.

- Kochanie, ale dziecko… - Waham się, jakich słów użyć, by wytłumaczyć mu swoje obawy związane z maleństwem. – Ono się rusza, rozumiesz?

- Nie bardzo. – Krnąbrny karzełek nie idzie mi na rękę.

- Nie możemy. Dziecko nas słyszy.

- Nagle zacząłeś się wstydzić własnego dziecka? Max, ono nie weźmie cię na dywanik i nie wypomni takich rzeczy, bo najzwyczajniej w świecie nie będzie o nich pamiętało.

- Być może masz rację. Mimo to uważam, że…

- Dobra, nie było tematu – rozjuszony ciężarny zeskakuje z krzesła i wychodzi, zostawiając mnie samego.

niedziela, 23 lutego 2020

mpreg 81

„Bezsenne Noce



- Właśnie się dowiedziałem, że jutro pożegnamy budowlańców – zagaduję fiołkowookiego, który zajęty jest mieszaniem farb.

- Jutro? Szybko się uwinęli. – W głosie Eli nie słychać entuzjazmu.

- Myślałem, że się ucieszysz – markotnieję. – Co prawda oznacza to kolejne zakupy, bo będzie ją trzeba urządzić… Skarbie, wszystko w porządku? – Ponownie próbuję zwrócić na siebie jego uwagę.

Narzeczone zaszczyca mnie swoim zamyślonym spojrzeniem, z którego tradycyjnie nie umiem nic wyczytać. Jest jak chodząca enigma bez możliwości rozszyfrowania! Milczący i niedostępny.

- Cieszę się. – Na twarzy Eli pojawia się cień wymuszonego uśmiechu. Nie nazwałbym go radosnym.

- Nie jesteś zmęczony? – Trochę na siłę podtrzymuję pustą konwersację.

- Podoba ci się? – Wskazuje na ścianę, na której widnieje zarys karuzeli.

- Przecież wiesz, że tak.

- Nie mogę zdecydować, czy bardziej podoba mi się ten ciemny granat, czy też nieco go rozjaśnić? Ze złotym mam podobny dylemat… – wzdycha, bawiąc się pędzlem.

- Czyżby? – Podchodzę bliżej ściany, by wyraźnie przyjrzeć się malowidłu. – Jeszcze przed wizytą w sklepie z farbami byłeś pewny tego, jak to wszystko ma wyglądać. Dlaczego teraz się wahasz?

- Nie waham się.

- Nie kłam. Chcesz tego intensywnego błękitu – wskazuję na niewielką próbkę, którą Eli rozmazał na samym środku.

- A tobie się podoba? – Króliczek dotyka swojego brzucha. – Myślisz wyłącznie o jedzeniu – zaczyna się śmiać, delikatnie strofując dziecko. – Moja mała kruszynka…

- Nasza – poprawiam go automatycznie. – Dzidziuś jest głodny, bo na śniadanie zjadłeś tylko kilka ciastek.

- Mieliśmy na nie ochotę.

Złotowłosy nie przestaje uśmiechać się do dziecka. Głaszcze swój brzuszek. Robię się zazdrosny. To głupie, ale nic na to nie poradzę. Tęsknię za jego czułością. Za dotykiem. Przez ostatnie dwa dni sytuacja między nami stała się dość niezręczna. Odkąd nasze maleństwo zaczęło się ruszać, odsunąłem się od Eli. Nie ignoruję go. Po prostu wyciszyłem namiętność. Jestem miły. Pomocny. Całuję go, jeśli nadarza się sprzyjająca okazja. Bezustannie zapewniam o nieskończonej miłości. Jednak na tym koniec.

Króliczek dość szybko załapał nowe reguły gry, bo ani razu nie nalegał na zbliżenie. Wieczorem po prostu kładzie się do łóżka, szepcze „dobranoc” i zasypia.

Byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że to tylko iluzja… Między nami znowu powstaje mur. Zimny, gruby rozrastający się w zatrważającym tempie. Nie chcę tego, ale co mam zrobić? Nie umiem się przemóc. Rozmowa też nie wchodzi z grę. Eli wyśmieje moje argumenty. Usłyszę, że zależy mi wyłącznie na dziecku. Gdyby zechciał chociaż na chwilę postawić się na moim miejscu…

***

Wypełniony licznymi obowiązkami dzień powoli dobiega końca. Mój narzeczony mości się między poduszkami. Zerka w moją stronę, lecz widząc, że przynoszę do łóżka komputer, cicho wzdycha.

- Jeśli tego nie skończę, April zmusi mnie, abym został dłużej niż kilka godzin. Nie chcesz tego, prawda? – Tłumaczę swoje nagłe zaangażowanie w „pracę”, która posłuży mi jako kolejna wymówka, by zachować dystans.

- Wiem. Pisz, skoro musisz.

Nastolatek gasi lampkę po swojej stronie łóżka, po czym odwraca się do mnie plecami i szczelnie okrywa kołdrą.

„Powinien zasypiać w moich ramionach” – to pierwsza z gnębiących mnie myśli, które skutecznie zatruwają umysł. Szybko ją zagłuszam, skupiając się wyłącznie na dokumentach, które obecnie przeglądam.

„Wynagrodzę mu to w inny sposób. Nie wiem jeszcze jak, ale to zrobię.”

Kilka minut po drugiej kończę zabawę w pisarza. Zrobiłem znacznie więcej niż planowałem. Pozostaje jedynie stworzyć kilka nowych rozdziałów, lecz nie bardzo mam na to ochotę. Znużony, odkładam komputer na nocny stolik i rozkoszuję chwilą ciszy. Całą swoją uwagę koncentruję wyłącznie na spokojnym, równym oddechu śpiącego Króliczka.

Ciężko mi.

Czas wlecze się w nieskończoność. Nie mogę zasnąć. Tak wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Remont w domu nadal nie jest ukończony. Nie kupiliśmy nic dla dziecka. Ogród wymaga sporo pracy. Do tego wyjazd, na który absolutnie nie mam ochoty.

Problemy. Same problemy. Jeden gorszy od drugiego…

***

Zmęczony i podminowany żegnam ekipę budowlańców, którzy około południa pakują swój sprzęt. Moja reakcja na ukończoną budowlę nieco ich dziwi. Ekscytowałem się na samą myśl o tym projekcie. Dopytywałem o każdy szczegół. Planowałem, przeglądałem wstępne szkice architekta. Tymczasem efekt końcowy wieńczę obojętnym wyrazem twarzy, którego nie udaje mi się ukryć. Na szczęście Eli nadrabia moje braki. Dziękuje mężczyznom za ich trud oraz zaangażowanie. Częstuje kawą i ciasteczkami. Ignoruje moją chwilową alienację dzięki czemu odwraca ode mnie uwagę tych natrętów.

Gdy samochody ekipy znikają z naszego podjazdu w mojej głowie od razu zapala się alarm. Zostaliśmy sami. Co powinienem zrobić? Może zadzwonić po rodziców? W ich obecności czułbym się znacznie pewniej. Wykorzystam altankę jako pretekst. Może pani Gertruda wpadnie razem z nimi? Im więcej ludzi, tym weselej. Rozglądam się za swoim telefonem, by nie tracić cennego czasu.

- Kochanie, widziałeś mój telefon? –Zwracam się do ukochanego. – Chcę zadzwonić po rodziców. Obiecałem, że dam im znać, gdy wszystko będzie już gotowe. Tacie bardzo zależało, by obejrzeć z bliska gotową konstrukcję.

- Może najpierw tu posprzątamy? Powinniśmy umyć podłogę i przetrzeć szyby.

- To może zaczekać. Mama i tata nie będą zwracać uwagi na takie szczegóły – bagatelizuję konieczność porządków.

- Jest śliczna, prawda? – Zachwycony złotowłosy rozgląda się po nowym pomieszczeniu.

- I pusta. Jedźmy do sklepu po nowe meble.

- Teraz? – Eli nie kryje zdziwienia. Trudno mu nadążyć za moim tokiem myślenia. Nie dziwię mu się. Ja też nie do końca ogarniam to co się ze mną dzieje.

- Tak – przytakuję. – Jesteś gotowy?

- A twoi rodzice? Sądziłem, że…

- Potem do nich zadzwonię – przerywam mu. – Zakupy są znacznie ważniejsze. – „I bardziej czasochłonne” – dodaję w myślach.

Tak jak przypuszczałem, wybór dodatkowych mebli i akcesoriów nie należy do łatwych. Odwiedzamy w tym celu kilka sklepów. Co prawda samo wybieranie przebiega znacznie sprawniej niż ostatnio, lecz nie zmienia to faktu, że jest męczące i trwa w nieskończoność. Do tego dochodzi obowiązkowa przerwa na obiad. Nie mogę pozwolić, by Eli jadł wyłącznie słodycze.

Rozpakowanie samochodu, ogarnięcie kuchni i wspólne sprzątanie zajmuje nam większość popołudnia i wieczoru.

- Chciałem dziś skończyć karuzelę – mój mały artysta ze smutkiem spogląda na zegarek.

- Mogłeś mi wcześniej powiedzieć. Sam ogarnąłbym ten bajzel.

- Lubię spędzać z tobą czas. – Fiołkowooki uśmiecha się radośnie. Jego oczy… Tak łatwo wyczytać z nich wszystkie niewypowiedziane słowa. Zwłaszcza miłość. – Dzidziuś pyta, czy masz ochotę na kolację?

- Pomogę ci.

Jestem jak ta głupia ćma, która koniecznie musi krążyć wokół żarówki. Choćbym nie wiem co robił, nie potrafię zachować dystansu. Zadowalają mnie drobiazgi, jak choćby stanie blisko i podziwianie mojej malutkiej trusi.

- Na co masz ochotę? Bo dziecko waha się między sałatką, a porcją lodów. A najlepiej, gdyby te rzeczy można było ze sobą połączyć.

Króliczek wybucha śmiechem. Kolejny raz obejmuje brzuch. Ja też chciałbym go przytulić. Potrzebuję tego.

- Przyniosę warzywa – rzucam się w kierunku spiżarni, by jak najszybciej zająć czymś ręce.

Po posiłku Eli bierze prysznic, a ja po raz tysięczny obiecuję sobie, że będę silny i choćby nie wiem co, nie dołączę do niego.

- Dzisiaj także będziesz pracować? – Spostrzegawczy nastolatek wdrapuje się na łóżko. Przynosi ze sobą butelkę jakiegoś olejku oraz szczotkę do włosów.

- April mnie rozszarpie, jeśli nawalę.

- Tak, wiem. Tłumaczyłeś mi to wczoraj. Po prostu martwię się, że wziąłeś na siebie za dużo obowiązków.

- Serio? Większość czasu malujesz jak szalony, a jesteś w ciąży.

- Bardzo to lubię. Nie mógłbym bez tego żyć.

- A ja nie lubię papirologii, którą April bezustannie mnie zarzuca, a muszę uporządkować wszystkie sprawyy, aby przez najbliższe pół roku nikt nam nie przeszkadzał.

- Max, jesteś naiwny. Naprawdę sądzisz, że twoja agentka pozwoli ci na tak długi urlop? – chichocze.

- Jeśli wywiążę się ze wszystkich zobowiązań, mam na to sporą szansę – rozważam na głos.

Pewnie prędzej piekło zamarznie niż April zgodzi się na taki układ, ale Eli nie musi zaprzątać sobie głowy takimi drobiazgami. Poskromienie nadgorliwej agentki to mój problem.

- Idę pracować do kuchni. – Zagarniam komputer, gratulując sobie tak genialnego pomysłu, jakim jest ewakuacja z sypialni bez wzbudzania niepotrzebnych podejrzeń.

- Zostawiasz mnie? – Eli posyła mi nieco obrażone spojrzenie.

- Jesteś zmęczony. Nie zaśniesz przy zapalonym świetle. Chyba nie muszę ci przypominać jak ważny jest odpoczynek, prawda?

- Masz rację. Jestem troszeczkę zmęczony. – Jasnowłosy niespodziewanie przyznaje mi rację. – Zanim pójdziesz, mógłbyś coś dla mnie zrobić? – pyta nieśmiało, nadal się uśmiechając.

- Co takiego?

- Pomasujesz mi plecy? Wczoraj i dzisiaj sporo malowałem, a ściana jest naprawdę duża i…

- Oczywiście, kochanie – nieco zawstydzony, od razu odkładam komputer i sięgam po butelkę z olejkiem. Dobrze pamiętam, że kilka dni temu, gdy jeszcze mieszkaliśmy z rodzicami, Eli narzekał na ból.

- Naprawdę mógłbyś? – Ukochany wpatruje się we mnie z niedowierzaniem. Na palcach jednej ręki bez trudu zliczyłbym wszystkie jego prośby. Ten mały uparciuch niezbyt chętnie prosi. Zazwyczaj siedzi cicho lub stara się poradzić sobie sam. To wielki przełom. Nie mogę nawalić w takiej chwili.

- Skarbie, mówiłem ci wiele razy, że zrobię dla ciebie wszystko, tak? Chodź do mnie? A może wolisz się położyć? – proponuję.

- Dziecku byłoby niewygodnie.

Wstrzymuję oddech, gdy Eli pozbywa się góry od piżamy. Obraca się do mnie tyłem, sadowiąc między moimi nogami. Ciepło jego skóry przyprawia mnie o dreszcze. Jest taki piękny.

- Dużo ci jeszcze zostało? – Króliczek wypytuje o moją pracę. Tak mi się przynajmniej wydaje. Mam spory problem, by skupić się na czymś innym niż jego nagie plecy. Chłopak przesuwa swoje rozpuszczone włosy na bok, by nie przeszkadzały w czasie masażu. W przeciwieństwie do mnie, nie jest spięty. Wprost przeciwnie. Stara się zrelaksować. Moje słodkie maleństwo…

- Trochę się tego nazbierało – dukam. Przechodzę ciężki kryzys, a jeszcze go nawet nie dotknąłem!

- Przepraszam, że ci przeszkadzam.

- Jeśli ktoś powinien przepraszać, to wyłącznie ja. Chociaż jesteś tak blisko, nadal nie umiem zadbać o ciebie tak, jak należy.

Sięgam po butelkę i odkręcam korek. Od razu wyczuwam subtelny, słodki zapach, który będzie mnie prześladował przez długie godziny.

Nalewam odrobinę na ręce, a następnie ostrożnie dotykam jego pleców.

- Powiedz, gdyby bolało.

- Zawsze jesteś wobec mnie bardzo delikatny – szepcze.

Gdy moje palce uciskają spięte mięśnie na jego ramionach, Eli mimowolnie odchyla się do tyłu, zmniejszając tym samym odległość między naszymi ciałami.

- Nie za mocno? – Zaczynam się stresować całą tą sytuacją.

- Nie.

- Na pewno?

- Nie sądziłem, że to takie przyjemne. Czytałem w książkach, że masaż pomaga… – Ciężarny układa dłonie na moich udach i lekko zaciska palce. Po moim ciele rozchodzi się fala niechcianego gorąca.

- Gdybyś mi powiedział, to…

- Teraz ci mówię. Uwielbiam, gdy mnie dotykasz.

Eli napiera na moją klatkę piersiową, wtulając się. Odchyla głowę i całuje mnie po żuchwie. Nawet nie próbuję przeciwstawić się jego zachciankom. Obejmuję go ramionami, wpijając się w słodkie usta. Jestem za to nagrodzony pomrukiem satysfakcji, który przyprawia mnie o szybsze bicie serca.

- Kocham cię, mężu – wzdycha w moje usta, przymykając ociężałe powieki.

Śliskie od olejku dłonie zaczynają pieścić jego klatkę piersiową, nie czekając na moje pozwolenie. Chcą się nim nasycić po tej wymuszonej abstynencji. Nie dziwię im się. Sam nie robię nic innego, jak tylko fantazjowanie o tym boskim stworzeniu.

- Pragnę cię… – Eli nabiera głośno powietrza, gdy przesuwam palcami po jego zaokrąglonym brzuchu. W tej samej chwili przypominam sobie o dziecku. Jest tam. Słyszy nas i pewnie wie, że jego własny ojciec dopuszcza się właśnie tych zakazanych lubieżności.

„To miał być wyłącznie masaż!” – karcę samego siebie.

Odsuwam głowę, przerywając pocałunek.

- Pora spać. – Pospiesznie odsuwam się od Eli.

- Spać? – Powtarza po mnie, jakby próbował się upewnić, czy dobrze zrozumiał to co przed chwilą powiedziałem.

- Pomogę ci się ubrać. – Sięgam po górę od króliczek piżamy i nieporadnie chowam pod nią ponętne ciało mojego wybranka.

- Ale dlaczego? – Niepocieszony złotowłosy nie kryje rozczarowania.

- Jest późno, a to był ciężki dzień.

- Nic mi nie jest. Max… – Rzuca w moją stronę spojrzenie pełne wyrzutu. – Kochaj się ze mną.

- Nie mogę – odpowiadam enigmatycznie, popychając Króliczka na poduszki.

- Nie możesz, czy nie chcesz? – Cierpki ton zdradza, że mój ukochany właśnie się na mnie obraził.

- Muszę skończyć pracę. Śpij.

- Max, ja nie chcę spać. Proszę, kochaj się ze mną.

Czuję obrzydzenie do samego siebie słysząc jego żebrzący ton.

- Skarbie, bądź grzeczny. – Spacyfikowanie zszokowanego Króliczka przebiega bez większych problemów. Chłopak jest w lekkim szoku, że został odrzucony. Wpatruje się we mnie z niedowierzaniem i złością. Oby tylko nie zaczął płakać. Nie zniósłbym widoku jego łez. – Dobranoc. – Chwytam mój komputer i wybiegam z sypialni, zamykając za sobą drzwi.
***

Kochani, bardzo Wam dziękuję za wypełnienie ankiety. Chętni, którzy chcieliby to zrobić mogą się cofnąć do poprzedniego postu. 
Przed Wami Bezsenne Noce, które jeszcze dzisiaj będę kontynuować. Miałem trochę rzeczy do ogarnięcia (na przykład odgruzowanie mieszkania, co zajęło mi tylko 4 dni...). Za to mogę się pochwalić, że zdałem wszystkie egzaminy :) Było ciężko, naprawdę ciężko. Nowy semestr ma być lepszy. Zobaczymy. 
Miłej niedzieli :)

Wasz Kitsune 

poniedziałek, 17 lutego 2020

wypełniamy ankietę

Moi Drodzy :)

Mam już ferie i pracuję nad nowymi rozdziałami. Zanim wrzucę Bezsenne Noce proszę, abyście pomogli koleżance i wypełnili anonimową ankietę. Pytania są proste i krótkie. Liczę na Was:)
   
https://forms.gle/n2wCDNZfvmKhbsiV6  

Wasz Kitsune 

piątek, 14 lutego 2020

Studniówka - Prolog



Jest piękna.
Naprawdę piękna.
Mężczyźni już teraz oglądają się za nią na ulicach, a ma dopiero osiemnaście lat. Strach pomyśleć co będzie, gdy w pełni rozkwitnie.
Mógłbym przytoczyć wiele faktów dotyczących jej podłego charakteru, przypomnieć niecne występki, drobne kłamstewka i manipulacje, lecz gdy na nią patrzę… „Zjawiskowa” – to pierwsze słowo, które brutalnie ciśnie mi się na usta żądając, abym ją komplementował.
Zasługuje na komplementy. Zasługuje na wszystko, co najlepsze.
Nie ma faceta, który przeszedłby obojętnie, nie rzucając choćby okiem na długie, błyszczące loki, smukłą talię, zaróżowione policzki. To klejnot. Istny klejnot, o który bezustannie walczą. Uśmiecha się niewinnie, roztaczając wokół siebie boski blask.
Muszę przyznać, choć robię to bardzo niechętnie, że ja także bezustannie się w nią wpatruję. Podziwiam, doceniam, czasami wymieniamy grzecznościowe uśmiechy. Jednak w chwili, gdy na jej porcelanowym obliczu jaśnieje radość, zmuszony jestem odwrócić wzrok. Paraliżuje mnie ból, który trawi wnętrze, utrudniając oddychanie. Najchętniej zwinąłbym się w kłębek  niczym wierny piesek, łasił się u jej stóp o odrobinę litości. Nie mogę spać. Nie mogę jeść. Widzę ją w dzień i w nocy. Jest jak mój cień. Przyczepiła się do mnie i nie chcę odpuścić. Z chirurgiczną precyzją odszukała najczulszy punkt, by zacząć go bezlitośnie atakować.
Czemu nie walczę? Czemu się nie bronię? Jestem silnym mężczyzną. Sidła kokietki w żadnym wypadku nie powinny mnie zniewolić!
A jednak to zrobiły.
Przegrywam.
Nie, ja już przegrałem.
Przegrałem na samym początku, dawno, dawno temu… Na długo przed tym, gdy to wszystko się zaczęło…

***

Moi Drodzy!
Przyjmijcie, proszę, najszczersze życzenia gorącej miłości do końca świata od Waszego lisa :)
Tak, żyję, lecz co to za życie...
Kochani, zanim zaczniecie lincz, że to, co dziś wrzucam jest wyjątkowo krótkie i dość enigmatyczne, pozwólcie, że się wytłumaczę. Zostały mi 4 egzaminy. Nauki jest tyle, że nie da się pisać w trakcie. Trzeba poczekać do "ferii", które powinienem zacząć już w niedzielę. Wtedy też zacznę dalszą pracę nad "Studniówką". Mam nadzieję, że mój szalony pomysł przypadnie Wam do gustu. 
Ściskam Was mocno.

Wasz Kitsune