wtorek, 14 grudnia 2021

mpreg 110

 

„Bezsenne Noce"

- Naprawdę? Mógłbyś?

Budzi mnie podekscytowany głos Króliczka, który rozmawia z kimś przez telefon. Podejrzewam, że to Jo. Eli nadal przeżywa jego wyjazd. Zarzeka się, że to z winy hormonów. Wierzę mu. Wczoraj nie mógł przestać płakać. Ze wszystkich sił starałem się go uspokoić. Na chwilę nawet mi się udało. Potem wzruszyła go kolacja oraz fakt, że koc jest ciepły i miękki. Zasypiając miał spuchnięte, czerwone oczy. Wyglądał trochę jak królik, ale nie odważyłem pisnąć choćby słowa w tym temacie.

- Bardzo dziękuję. Jesteś kochany.

No tego już za wiele! Wyskakuję z łóżka zaalarmowany słowem „kochany”, które mój narzeczony skierował do innego mężczyzny. A jeśli to nie Jo tylko jakiś obcy typ, którego chce zatrudnić? Zdążył poznać idealnego kandydata? Już się zaprzyjaźnili? Nie mogę bezczynnie leżeć i czekać na rozwój wypadków. Muszę działać. I to natychmiast! Zwinny niczym pantera przemierzam korytarz by w końcu odnaleźć moją zgubę w pokoju dziecięcym.

- Skarbie? Z kim rozmawiasz?

- Max? Przestraszyłeś mnie. – Nastolatek z wrażenia upuszcza telefon. Podchodzę bliżej i schylam się po jego smartfona.

- Przepraszam. Nie chciałem. Z kim rozmawiałeś? – Ponawiam pytanie.

- Z twoim tatą. Poprosiłem go o małą przysługę.

- Mogłeś mnie poprosić. Przecież wiesz, że z przyjemnością spełnię wszystkie twoje zachcianki. – Nieco obrażony, oddaję Eli telefon.

- Nie mogłem, bo wiem jak zareagujesz. Tymczasem tata…

- Wykorzystujesz go, bo ma do ciebie słabość – kończę za niego zdanie.

- Nie wykorzystuję. Chociaż może? – Eli robi tajemniczą minę. – Nie patrz tak na mnie. Za jakiś czas o wszystkim się dowiesz i dopiero wtedy będziesz mógł się wściekać.

- Dlaczego z góry zakładasz, że będę się wściekać? I czemu nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi. Nie lubię tajemnic.

- To nie tajemnica, a niespodzianka. – Eli mierzy mnie przenikliwym wzrokiem. – Nie będę miał ci za złe jeśli odmówisz.

- Odmówię czego? Powiedz mi o co chodzi – domagam się wyjaśnień.

- Nie – pada natychmiastowa odpowiedź.

- Eli… – Warczę, zbliżając się do mojej trusi. – Żarty się skończyły. Jeśli natychmiast nie powiesz mi co knujesz to…

- To co? – Rozbestwiony małolat rzuca mi wyzwanie? No cóż, sam tego chciał.

Biorę chłopaka na ręce i niosę w kierunku sypialni. Początkowo tylko się śmieje, ale po chwili zmienia zdanie.

- Proszę, puść mnie. Około trzynastej wpadnie do nas kandydatka twojego taty. Powinniśmy posprzątać salon.

Nie reaguję. Ostrożnie stawiam moją zdobycz obok łóżka i zaczynam rozbierać z piżamy.

- Max… – Ten wątły głosik wszystko na co go stać?

- Daję ci ostatnią szansę. Jeśli mi nie powiesz, nie opuścisz łóżka przez długie godziny.

- Nie możesz zaczekać aż…

Nie słucham dalszych wyjaśnień. Wplatam palce w jego rozpuszczone włosy i wymuszam, aby odchylił głowę. Pocałunek smakuje słodko, choć jest też odrobinę brutalny. Dokładnie taki, jak lubi. Małolat mruczy z zadowolenia. Oplata moją szyję ramionami. Jego upór szybko topnieje. Lubię, gdy mi się poddaje. Pozbywam się dolnej części jego piżamy i z dziką satysfakcją łapię go za nagie pośladki.

- Zaznaczasz terytorium? – Niewybredny żart Króliczka trafia w samo sedno. Tak, jestem zazdrosny. Wizyta Jo. Wizja obcego faceta, który ma nam pomagać w domu. A teraz tajemnice i knucie za moimi plecami. Mam dosyć tych gierek. Chcę się kochać.

Siadam na łóżku, ciągnąc za sobą drobnego ukochanego, który opada na moje kolana. Uśmiecham się do siebie, zadowolony z takiego rozwiązania. Mogę się dalej bawić jego seksowną pupą, którą znowu zaczynam namiętnie ugniatać.

- Zazdrośnik – Eli szuka moich ust.

- Twój zazdrośnik – poprawiam go.

- Mój. – Króliczek otwiera oczy i dotyka mojej twarzy z wielkim uczuciem.

Nie chcę psuć nastroju, lecz chyba nie mam innego wyjścia. Jak zahipnotyzowany obserwuję jego zaskoczoną twarz, gdy wsuwam dwa palce w jego ciasną dziurkę. Jasnowłosy nabiera gwałtownie powietrza i przez kilka sekund wstrzymuje oddech, próbując oswoić się z tym doznaniem.

- Gdyby nie dziecko, już dawno bym cię miał. Leżałbyś pode mną nagi i skomlał z rozkoszy.

- Tak sądzisz? – Przebiegłe stworzenie mruga kilka razy, po czym kąsa mnie w dolną wargę, cicho przy tym mrucząc.

Powolnie poruszam palcami. Nie chcę zrobić mu krzywdy. Mając go tak blisko, trudno trzymać żądze na wodzy. Pragnę go. Natychmiast.

Wredny gryzoń czyta w moich myślach. Jego wzrok staje się zamglony. Rozchyla usta. Smukłe dłonie błądzą najpierw po mojej klatce piersiowej, a następnie kierują się niżej.

Wpijam się w słodkie usta w tej samej chwili, gdy palce ciężarnego masują mojego członka z wielką wprawą. Eli krok po kroku zyskuje nade mną przewagę. Euforia i chęć spełnienia nie przysłania zdrowego rozsądku. W mojej głowie zapala się ostrzegawcze światełko, które każe mi przestać zabawiać się z puchatą pupą. Układam ręce na biodrach narzeczonego, by przypadkiem nie zsunął się z moich kolan i nie wylądował na podłodze. Dywan nie zamortyzuje bolesnego upadku.

- Puść. – Najwyraźniej Eli na swój własny plan, bo próbuje się uwolnić z żelaznego uścisku.

- Co chcesz zrobić? – Pytam, bo mam już dość tajemnic jak na jeden dzień.

- Dobrze wiesz czego chcę. – Eli zmysłowo oblizuje usta.

Jedno jest pewne. W tej chwili dałbym mu wszystko. Jednak to… Nie, nie możemy. Nie jestem na to gotowy. To zbyt wiele. Mam zbyt zszargane nerwy, aby…

Zacięta dyskusja z podświadomością sprawia, że nie zauważam sprytnego postępowania małego Króliczka, który zdążył zsunąć się na ziemię i wygodnie usadowić między moimi nogami.

- Nie możesz – ostatkiem sił próbuję go powstrzymać.

Eli unosi w górę jasne brwi. Odrzuca rozpuszczone włosy na bok. Przeszywa mnie rozpalonym wzrokiem. Jego oczy zdają się płonąć, a ja topię się w tym ogniu.

Nie mam pojęcia, czy to jest mój pomysł, czy też jedynie wykonuję polecenia. Moje dłonie dotykają jego twarzy. Eli wysuwa język i drażni stęsknioną uwagi główkę. Oddycham ciężko i głośno. Nastolatek przymyka powieki, skupiając się na pieszczotach, które z każdą chwilą przybierają na intensywności.

- Patrz na mnie – żądam.

Eli zdaje się tylko na to czekać. Otwiera szerzej usta i wsuwa mojego członka głęboko aż do gardła prowokując mnie jeszcze bardziej. Klnę pod nosem. Mój rozpustnik znowu się uśmiecha. Jego zęby zahaczają o napiętą skórę, przyprawiając mnie o dreszcze. Nie wytrzymam długo, jeśli będzie kontynuował torturowanie mnie. Jeśli szybko dojdę, uzna to za swój sukces. Nie mogę mu na to pozwolić.

Odpycham blondyna nieco do tyłu. Mruży wściekle oczy, gdy pozbawiam go ulubionej „zabawki”. Zanim zaczyna protestować podciągam go do góry. Gdy Eli ponownie siedzi na moich kolanach, kładę się na łóżku. Tym razem to on nakierowuje moje dłonie na swoje pośladki. Nie tracę czasu. Rozchylam je na tyle szeroko, aby móc od razu w niego wejść. Chłopak pochyla się nieco do przodu. Prawą dłoń opiera na mojej klatce piersiowej. Lewą na moim ramieniu.

- Pocałuj mnie – szepcze.

Nie reaguję. Jestem zbyt pochłonięty niezwykłym uczuciem, jakie daje mi możliwość zagłębiania się w jego ciasnym wnętrzu. To ja poruszam jego biodrami, za każdym razem wchodząc odrobinę głębiej.

Eli przygryza usta i zaciska dłonie w pięści. Troszeczkę się męczy, lecz nie na tyle by kazać mi przestać.

- Max… – Nie mam pojęcia, czy wypowiada moje imię, bo jest mu dobrze, czy też ma coś innego na myśli. Nie pytam. Rozkoszuję się jego reakcjami. Zwłaszcza sposobem, w jaki na mnie patrzy. Jego oczy wyrażają szczerą miłość i oddanie.

Uczucia sprawiają, że coś wewnątrz nie chce już dzikiej dominacji. Wprost przeciwnie. Marzę o tym, by przytulić mojego Króliczka. Schować go w swoich ramionach i tulić bez końca. Wybrałem do tego złą pozycję. Eli pewnie też nie jest zbyt wygodnie. Nie mogę na to pozwolić. Obejmuję ciężarnego ramionami i układam na materacu, aby znalazł się pode mną.

- Nie… Ja… – Od razu manifestuje swoje niezadowolenie. Tamuję potok jego słów serią pocałunków, dzięki którym znowu się zatraca.

- Kocham – odwzajemniam miłość, którą wyraża w każdym geście. – Kocham cię ponad wszystko.

Jakiś czas później, gdy leżymy w łóżku otoczeni sponiewierana pościelą, Eli nie przestaje się uśmiechać. Opiera głowę na moim ramieniu, używając go jako poduszki. Wodzę opuszkami po jego twarzy. Znalazłem najczulsze miejsce, a przynajmniej tak mi się wydaje. Znajduje się ono tuż nad kością jarzmową.

- Która godzina? – Pyta sennym głosem.

- Nie mam pojęcia.

- Nie pozwól mi zasnąć. Mamy ważne spotkanie.

- Możemy je przełożyć – proponuję. – Nie ruszę się stąd ani o centymetr. – Na potwierdzenie moich słów, przytulam moje maleństwo z jeszcze większą zaborczością.

- Mi też jest dobrze. Za dobrze.

- Zawsze może być lepiej.

- Twoje dziecko jest głodne. Znowu.

- Jadłeś śniadanie? – Wpadam w popłoch. Czyżbym pozbawił syna posiłku?

- Jadłem. Zrobiłem sobie kanapkę, gdy spałeś. Nasz dzidziuś twierdzi, że porcja była za mała i chce jeszcze.

- Nie wstawaj. Przyniosę wam śniadanie do łóżka. Wystarczy, że powiesz na co masz ochotę.

- Chcę gofry.

Gofry? To było do przewidzenia. Mama dała mi kilka wskazówek, lecz nie miałem jeszcze okazji potrenować. Poza tym to było wieki temu. Eli dawno nie prosił o gofry. No trudno, słowo się rzekło. Zrobię co w mojej mocy. Zmobilizuję siły i…

- Wyglądasz na przerażonego – ukochany zaczyna ze mnie żartować.

- Nieprawda! Zapisałem najważniejsze wskazówki mamy, więc dam sobie radę.

- Z przyjemnością ci pomogę – próbuje wyplątać się z pościeli.

- Nie. Zostaniesz tutaj i odpoczniesz.

- Nie jestem zmęczony. Seks z mężem do czysta przyjemność.

- Ja też tak uważam, kochanie – cmokam Króliczka w policzek. – Daj mi piętnaście minut. Jeśli do tego czasu nie wrócę, będziesz mógł ruszyć mi na pomoc, ok?

- Dobrze, mężu. Poczekam na ciebie.

Oddalam się samotnie do kuchni. Najpierw wyjmuję z szafki mąkę, cukier oraz mleko. Potem przychodzi pora na gofrownicę. Jej przerażające, kwadratowe zębiska śmieją mi się w twarz.

Nie wiem czemu oszukuję samego siebie, że kiedyś nauczę się gotować. Mąka spada mi na podłogę. Mleko się wylewa. Źle zabezpieczam miskę od robota kuchennego, który bryzga na wszystkie strony zbyt gęstą masą. Przypomina to raczej serię z karabinu maszynowego. Powinienem poszukać bezpiecznej kryjówki. Schować się w okopach przed wrogiem, który jest wobec mnie bezlitosny.

- Max! – W tonie Eli wyraźnie słyszę rozczarowanie i lęk. – Proszę, wyłącz to!

Pojawienie się Króliczka może przechylić szalę zwycięstwa na moją stonę. Z wielką ulgą rzucam się w kierunku dźwigni, która powinna wyłączyć robota. Niestety, pogarszam jedynie sprawę zwiększając obroty. Gdy udaje mi się naprawię mój błąd, kuchnia wygląda jak jedno wielkie pobojowisko.

- Nie wierzę… Po prostu nie wierzę… – Eli nakrywa usta dłonią, oceniając szkody. Podłoga, szafki, blaty, a nawet okna wymagają natychmiastowego mycia.

- Wybacz, skarbie. Za chwilę to posprzątam.

- Za chwilę przyjedzie do nas pani Loren! – Fiołkowooki wpada w panikę. Chwyta ścierkę kuchenną. Siła rażenia robota była tak duża, że ciężko stwierdzić co wymaga czyszczenia w pierwszej kolejności.

- Odsuń się, bo się pobrudzisz. Ja to zrobię.

- Odrobinę na to za późno, nie sądzisz? – Rzucam przelotne spojrzenie w kierunku blondyna. Jego kremowy sweter, legginsy, a nawet twarz ubrudzone są od ciasta. Atak robota był na tyle skuteczny, że Eli będzie musiał umyć lub porządnie wyszczotkować swoje długie włosy. Podejrzewam, że ja wcale nie wyglądam lepiej.

Mój ukochany wyciera ściereczką moją twarz. Niespodziewanie staje na palcach i kradnie mi zmysłowy pocałunek.

- Pamiętaj, że cię kocham – komentuję skruszony. – A jeśli chodzi o śniadanie, to co powiesz na kanapkę z masłem orzechowym?

- Lubię twoje kanapki – odpowiada z uśmiechem. – Są najlepsze.

- Przepraszam. Nie mam pojęcia co poszło nie tak. To ich wina – wskazuję na złowrogie sprzęty. – Zmówiły się przeciwko mnie i zaatakowały! Przysięgam!

- Muszą cię naprawdę nie lubić, bo wybrały najmniej odpowiedni moment. Zwłaszcza, że za chwilę będziemy mieli gościa.

- Powinieneś się przebrać – wskazuję Eli na zniszczony sweter.

- Później. Najpierw muszę coś zjeść, bo robi mi się słabo.

- Natychmiast usiądź! – Biegnę po krzesło. – I nie mdlej! – Dodaję spanikowany, kręcąc się po zrujnowanej kuchni. – Powiedz mi co mam robić! – błagam Króliczka o wskazówki.

- Max, spokojnie. Nie trać głowy. Mamy wszystko pod kontrolą.

Pukanie do drzwi przypieczętowuje najgorszą z możliwych opcji.


poniedziałek, 6 grudnia 2021

mrper 109

 

„Bezsenne Noce"

Tak jak podejrzewałem, Eli budzi się dość późno. Z jednej strony chciałby spędzić jak najwięcej czasu z przyjacielem, a z drugiej nie odmawia śniadania w łóżku, a także wspólnej kąpieli.

- Uśmiechasz się – zagaduję ukochanego, który susząc swoje blond włosy, rzuca mi jednocześnie dość ponętne spojrzenia.

- Tak? – Nastolatek wyłącza suszarkę i odkłada ją do szuflady.

- Zdradzisz mi co sprawiło, że jesteś taki szczęśliwy? – Dopytuję, powoli osaczając moją małą zdobycz.

- Wydaje mi się, że dobrze wiesz – odpowiada tajemniczo.

- Nie wiem. Powiedz mi – droczę się, zakradając się coraz bliżej.

- Muszę się ubrać. – Zwinny małolat ucieka, zanim udaje mi się go dopaść.

- Moim zdaniem wyglądasz naprawdę pięknie.

- Mam wyjść z domu w szlafroku? – Fiołkowooki posyła mi pytające spojrzenie. – Nie będziesz zazdrosny, jeśli to zrobię?

- Skarbie… – Wzdycham ciężko odsuwając od siebie wizję prawie nagiego narzeczonego, który próbuje przekroczyć próg domu. – Tylko ja mogę podziwiać twoje ciało. To mój przywilej. Tylko mój – dodaję z naciskiem.

- W takim razie pójdę się ubrać. Intuicja podpowiada mi, że jeśli szybko tego nie zrobię, zaciągniesz mnie do łóżka i nie wypuścisz.

- Nie lubię, gdy czytasz w moich myślach – komentuję, podążając wzrokiem za ukochanym.

- Twoje myśli są tak głośne, że połowa miasteczka z pewnością je słyszała.

- Tak sądzisz? – Na mojej twarzy pojawia się uśmiech pełen samczej dominacji.

- Jesteś niemożliwy! – Eli wywraca oczami i znika w garderobie.

- Pozwolisz, abym to ja coś dla ciebie wybrał? – Składam ciężarnemu dość nietypową propozycję.

- Nie.

- Dlaczego? – Zaskoczony odmową zaczynam drążyć temat.

- Bo jesteś zazdrosny. Każesz mi założyć połowę szafy, zgadłem?

- No cóż… Aż tak dobrze mnie znasz? – Zaczynam się wesoło śmiać. – A jeśli obiecam, że będę grzeczny, pozwolisz mi coś wybrać?

- Może…

Frywolny nastrój. Uśmiechy. Tęskniłem za naszą domową „normalnością”. Jeden głupi wybryk sprawił, że Eli odsunął się ode mnie. Upicie się do nieprzytomności i spanie w łóżku z obcym facetem zasługiwały na reakcję. Nie twierdzę, że nie. Jednak konsekwencje… Nie sądziłem, że tak mną to wstrząśnie.

Podchodzę do ukochanego i mocno go obejmuję.

- Max? Co robisz? – Ufny ciężarny pozwala mi zawładnąć swoim drobnym ciałem.

- Bardzo cię kocham, Króliczku. Bardzo. Bardzo mocno – szepczę w jego włosy.

- Ja też cię kocham. I nie, nie założę trzech swetrów, jeśli o to ci chodzi.

- Nie zasłużyłem na ciebie. Wybaczyłeś mi tak wiele…

- Mężu, proszę cię. Nie rozmawiajmy już o tym. – Mały dyplomata nie chce rozdrapywać ran.

Zraniłem go. Znowu. A mimo to wybaczył mi kolejny już raz. Tak dłużej być nie może. Muszę się ogarnąć. Nie chcę stanowić źródła problemów.

- Jeśli się nie pospieszymy noc nas tu zastanie i Jo wyjedzie. – Eli dyskretnie przypomina mi o obowiązkach.

- Wiem. – Niechętnie uwalniam go z objęć. – Poczekaj na mnie w sypialni, dobrze? Poszukam dla ciebie czegoś wyjątkowego.

Nie wiem, jak mi się to udało, ale zyskałem kolejny kredyt zaufania. Przeglądam wieszaki, na których znajduje się pokaźna kolekcja markowych ubrań, których mój słodziak nie miał okazji nawet przymierzyć. Tak, jest ich dużo, ale co z tego? Króliczek zasługuje na wszystko co najlepsze.

- Może to? – Sięgam po elegancką koszulę w odcieniu butelkowej zieleni. Ten śmiały kolor idealnie podkreśli fioletowe refleksy jego oczu. – Skoro górę już mam, to pora na dół. Co wybrać? – Prowadzę dialog z samym sobą.

Eli zazwyczaj nosi legginsy. To jego ulubiona alternatywa dla obcisłych szortów, na które jest już odrobinkę za zimno. Tęsknię za jego szortami. Uwielbiam, gdy elastyczny materiał podkreśla jego kształtne krągłości. Na szczęście mój przyjaciel z domu towarowego zna się na rzeczy. Bez problemu odnajduję parę idealnych, szarych jeansów, które z pewnością sprawią, że nie będę mógł oderwać od niego wzroku. Powinienem też poprosić, aby rozpuścił włosy.

Najgorsze męki przeżywam zaglądając do szuflady z bielizną. Celowo położył na samym wierzch majtki, które będą mi się śnić po nocach?

Zabieram wybrane przeze mnie ubrania i wkraczam do sypialni. Potulny Eli siedzi na idealnie pościelonym łóżku.

- Misja zakończona sukcesem? – Żartuje sobie ze mnie, bawiąc się paskiem od szlafroka.

- Kochanie, wątpisz we mnie? – Udaję urażonego. – Zobacz co dla ciebie mam – dumnie prezentuję moje łowy.

- No dobrze. Pokaż co przyniosłeś.

Króliczek podnosi się ze swojego miejsca. Wstrzymuję oddech, gdy poluzowuje supeł i pozwala, aby miękki, frotowy materiał ześlizgnął się z niego wprost na podłogę.

- Mogę? – Przebiegłe stworzenie wyciąga rękę, aby odebrać ode mnie bieliznę. Mam wrażenie, że wypalę dziury w jego skórze gapiąc się jak wygłodniały na ten jakże kuszący kąsek. – Pasują idealnie, prawda? – Obraca się do mnie tyłem, aby zaprezentować, jak cienka koronka przylega do atłasowej skóry. – Podobam ci się?

- Poczekam… Poczekam w salonie. Zejdź na dół, gdy będziesz już gotowy. – Uciekam z sypialni, nie czekając na jego komentarz. Serce wali mi jak oszalałe. Szczęściarz ze mnie. Cholerny szczęściarz.

***

Kilkanaście minut później parkuję pod domem rodziców. Wysiadam z samochodu, aby otworzyć Eli drzwi.

- Pozwól – wyciągam rękę, aby asekurować Króliczka.

- Dziękuję.

- Mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz?

- Coś wspominałeś, jakieś piętnaście sekund temu.

- Muszę to częściej powtarzać – łapię chłopaka za krągły tyłek.

- Max, zachowuj się! – Zostaję zganiony przez małolata.

Naciskam na klamkę, lecz zanim udaje mi się otworzyć drzwi, mój ukochany strąca moją rękę ze swojej ponętnej pupy.

- Obiecałeś, że będziesz grzeczny – wypomina mi moje zachowanie.

- A ty obiecałeś, że nie piśniesz złego słowa, gdy zerwę z ciebie to co na sobie masz – przypominam o naszym cichym porozumieniu, które zawarliśmy przed wyjściem z domu.

- Dopiero, gdy zostaniemy sami i…

- Nareszcie jesteście! – Uradowana mama szeroko otwiera drzwi, przerywając naszą intymną konwersację. – Jak się masz, skarbeczku? Wyglądasz dziś znacznie lepiej niż wczoraj.

- Bo lepiej się czuję. Przepraszam, że nie przyjechaliśmy wcześniej. – Złotowłosy oględnie tłumaczy nasze spóźnienie.

- Powinieneś jak najwięcej odpoczywać. Odpoczywasz? – Pamela Ford skanuje Eli swoim matczynym wzrokiem.

- Staram się – nastolatek duka cicho odpowiedź. Nie lubi być w centrum uwagi rodziców. Nie bardzo wie, jak się zachować, gdy się o niego martwią. Nie jest przyzwyczajony do troski, jaką mu okazują.

- Mam nadzieję. Co prawda Peter uważa, że to wszystko wina Maxa, który powinien lepiej o ciebie dbać.

- Mamo, błagam cię – cedzę przez zęby. – Pod moją opieką nie dzieje mu się żadna krzywda. Pospał dłużej i jest jak nowo narodzony, prawda skarbie? – Szukam wsparcia u mojej połówki.

- Mam nadzieje, że mówisz prawdę, synku. W przeciwnym wypadku tata się tobą zajmie.

- Pamelo? – Jak na zawołanie pojawia się przyszły dziadek, gotowy bronić swojego ulubieńca w dzień i w nocy przez złem. Czyli przede mną. – Eli, nareszcie jesteś! I bardzo ładnie wyglądasz! Dobrze ci w zielonym. – Tata zachwyca się strojem, który z wielką starannością wybrałem.

- To zasługa Maxa. On… – Blondyn urywa w połowie zdania. Wstydzi się przyznać, że to ja go ubrałem? Jakie to słodkie.

- Pokazałeś Jo wszystkie puchary i nagrody? Był pod wrażeniem? – Zmieniam temat rozmowy na bardziej neutralny.

- No ba! Jesteśmy w trakcie małego seansu filmowego. Powiem wam w zaufaniu, że Jo odrobinę się wzruszył. Nie sądziłem, że tak emocjonalnie do tego podchodzi. – Niedźwiedź znalazł uznanie w oczach nowego fana.

- Zupełnie mnie to nie dziwi. Jesteś prawdziwą legendą. – Chwalę ojca, który rośnie w oczach.

- Max, przestań się wygłupiać. – Staruszek klepie mnie po plecach z siłą, która wgniotłaby Eli w ziemię. Mam nadzieję, że w podobny sposób nie potraktuje wątłego Króliczka. Wolę dmuchać na zimne i na wszelki wypadek chowam drobnego ukochanego za swoimi plecami. – Mam też dobrą wiadomość. Znalazłem idealną kandydatkę, która chce dla was pracować. Ma doświadczenie w zajmowaniu się domem oraz dziećmi. Wpadnie do was jutro około południa.

- Dziękuję, tato. To bardzo miłe z twojej strony. – Staram się nie zaogniać sytuacji i doceniać starania ojczulka. Zwłaszcza, że pomoc w domu jest nam naprawdę potrzebna.

- Ja też kogoś znalazłam – mama włącza się do rozmowy. – Wnuczka mojej koleżanki szuka dorywczej pracy. Od razu pomyślałam o was. Dałam jej twój numer telefonu synku.

- Pamelo, nic mi o tym nie mówiłaś. – Tata nie jest zadowolony. Chciał wyjść na bohatera. Tymczasem jego sukces zawisnął na włosku.

Rodzice rozpoczynają dyskusję na temat tego, którą z pań powinniśmy wybrać. Eli i ja wymieniamy między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Musimy zachować ostrożność. Jeden fałszywy ruch jest w stanie wywołać spory konflikt pomiędzy zaangażowanymi dziadkami.

- Eli! Max! – Pojawia się nasz wybawca. – Widzieliście filmy Peter’a? Albo jego medale? Są niesamowite!

- Nie, ona jest za młoda. Nie ma doświadczenia z niemowlętami. – Z kuchni dochodzą strzępy dyskusji, która z każdą chwilą nabiera rozpędu.

- Chodźmy obejrzeć medale ojca – biorę Eli za rękę i odciągam go na bok.

- Twoja mama jest na dobrej drodze, aby przejąć choć połowę tytułów. Myślisz, że znokautuje tatę? – Żart Króliczka sprawia, że parskam śmiechem.

- Może lepiej schowajmy się w altance. Widziałeś kwiaty, które Eli namalował? Są niesamowite. – Zwracam się do Jo.

Nasz trójka ucieka do ogrodu. Rozsiadamy się na fotelach ogrodowych i z oddali obserwujemy, jak rozwinie się konflikt.

- Ojciec będzie tego żałować. Wkroczył na zakazany teren – niczym rasowy komentator, staram się podsumować porażkę, której będziemy świadkami. – Mama i jej koleżanki z pewnością przedyskutowały problem i wyselekcjonowały idealną kandydatkę. Zawsze tak robią.

- Obydwoje wybrali kobiety. Wolałbym, abyśmy zatrudnili mężczyznę. – Uwaga Eli od razu podnosi mi ciśnienie.

- Mężczyznę? – Warczę pod nosem, uderzając jednocześnie opuszkami palców o blat stołu. – To chyba nie jest dobry pomysł.

- Dlaczego? Nie dyskryminuj naszej płci. Panuje równouprawnienie. Uważam, że mężczyźni świetnie sobie radzą jeśli chodzi o organizację domu.  Poza tym przeglądałem ogłoszenia i kilku kandydatów wydało mi się bardzo interesujących.

- Co?! Jakie znowu ogłoszenia?! – Tracę grunt pod nogami.

- Max jest zazdrosny – Jo wchodzi Eli w słowo, bawiąc się przy tym moim kosztem.

- Będzie to musiał jakoś przeboleć. Zwłaszcza, że to był jego pomysł.

- Spotkamy się z obiema kandydatkami rodziców. Jestem pewny, że któraś z nich przypadnie ci do gustu. – Znowu jestem zmuszony załagodzić sytuację.

- Nie chcę, aby po naszym domu kręciła się starsza kobieta, która wszystko wie najlepiej i będzie mnie na każdym kroku pouczać. Młodej nie ufam. Za chwilę pojawi się dziecko. Nie zostawię maluszka pod opieką kogoś, kto nie ma doświadczenia. – Argumenty Eli niebezpiecznie zmierzają w stronę zatrudnienia faceta, na co ja absolutnie nie wyrażę zgody.

- Skarbie, powinniśmy się zdać na wybór rodziców, skoro tak bardzo się zaangażowali.

- Ty serio jesteś zazdrosny! – Eli robi wielkie oczy.

- I to jak. Aż go nosi – zadowolony z siebie Jo wyciąga się na fotelu.

- Nie zostawię cię samego w domu z obcym mężczyzną! To absolutnie wykluczone! – Jako pan domu stawiam sprawę na ostrzu noża.

- Mężu, nawet nie przejrzałeś ogłoszeń. Nie nastawiaj się tak negatywnie, bo jeszcze nie wybraliśmy nikogo konkretnego.

- To nie będzie facet! Nie i koniec!

***

Pełen najgorszych obaw, przyglądam się Eli przez resztę dnia. Boję się. Serio się boję. Czy chęć zatrudnienia jakiegoś obcego mężczyzny to jego sposób, aby się na mnie odegrać? Jeśli tak, to bardziej nie mógł mi dopiec. Zazdrość jest jak trujący jad, który rozprzestrzenia się po całym moim ciele. Atakuje ze zdwojoną siłą, bo on i ja nie jesteśmy jednomyślni.

Co ciekawe, ta sytuacja nie dotyczy moich rodziców. Szalona dwójka szybko dochodzi do porozumienia. Ich zdaniem sami powinniśmy dokonać wyboru odpowiedniej pomocy domowej. Nie zamierzają się wtrącać. Wprost przeciwnie. Gruchają sobie w najlepsze, uśmiechając się do siebie. Czemu my tak nie możemy?

- Pora się zbierać – słowa Jo działają jak kubeł zimnej wody.

Zapomniałem o najgorszym. Mój sojusznik wyjeżdża.

Wiem, że to dziwne, ale wspólny czas z Bakerem bardzo nas do siebie zbliżył. Okazało się, że wiele nas łączy. I nie mam na myśli spania w jednym łóżku. Jo stanął po mojej stronie. On także uważa, że nie powinniśmy zatrudniać facetów. Za to całym sercem kibicuje wybrance mamy. Ma nadzieję, że ta młoda dziewczyna okaże się miłością jego życia, którą porwie przy pierwszej nadarzającej się okazji.

- Jeszcze wcześnie – próbuję odsunąć w czasie to co nieuniknione.

- Mam przed sobą kawałek drogi. Chciałbym wrócić do domu zanim się ściemni.

Mój nowy przyjaciel przytacza racjonalny argument. Ma rację, ale co z tego? Jestem wściekły i smutny. Na domiar złego nie chcę być jeszcze racjonalny. W sumie sam nie wiem czego chcę. Nie pociesza mnie obietnica rychłego spotkania. Jo obiecuje, że będziemy codziennie rozmawiać przez telefon. To nie to samo.

- Wolałbym, abyś przeprowadził się bliżej nas. Potrzebuję wsparcia psychicznego.

- Max, dasz sobie radę. Jak do tej pory świetnie sobie radziłeś w ujarzmianiu Króliczka. Czemu nagle zacząłeś w siebie wątpić?

- Nie wiem – przyznaję szczerze. Serio nie wiem.

Ciężko mi patrzeć, jak Jo żegna się z rodzicami. Pete i Pam są z nim bardzo zżyci. Znają go dłużej i bardzo lubią. Dla nich to już część rodziny. Dla mnie chyba już też.

- Dziękuję… Dziękuję za wszystko...  – Eli całkowicie się rozkleja.

- Nie płacz, bo Max patrzy na mnie, jak na okrutnego złoczyńcę.

- Będę tęsknić. Bardzo. Chciałbym, abyś dłużej z nami został.

- Przecież niedługo znowu przyjadę. Spędzimy razem święta i nowy rok. Tylko tym razem będę mieszkał u rodziców. Pete obiecał, że będziemy razem trenować. Ja i mistrz, rozumiesz to?! – Twarz Bakera rozjaśnia niesamowity uśmiech szczęścia. Dobrze, że mama tego nie widzi. Mogłaby poczuć się zazdrosna.

- Trzymamy cię za słowo. – Odbieram zapłakanego narzeczonego, który wtula się w moje ramiona. – Zadzwoń, gdy dojedziesz na miejsce.

- Zadzwonię.

Po raz ostatni uściskamy sobie dłonie, po czym Jo wsiada do swojej furgonetki i odpala silnik.

- Trzymajcie się. Do szybkiego zobaczenia.


***

Kochani, nie gniewajcie się, że publikuję to dopiero teraz. Szybciej się nie dało. To chyba jakaś klątwa, bo za każdym razem, jak pochwalę się, że będzie rozdział, rozdziału nie ma i to z przyczyn niezależnych ode mnie. 

Mam też nadzieję, że Wszyscy byli grzeczni i dostali prezenty od Mikołaja. Ja nie byłem grzeczny, a dostałem piżamę. W lisy :D 

Życzę Wam udanego wieczoru :)

Wasz Kitsune