poniedziałek, 14 czerwca 2021

mpreg 103

 

„Bezsenne Noce"

Budzi mnie wibrujący dźwięk telefonu, którego zapomniałem wyłączyć. Wygrzebuję się z pościeli i spoglądam na wyświetlacz. April dzwoniła pięć razy, czyli nie jest źle. Oznacza to mniej więcej tyle, że musimy pogadać, ale nie grozi nam żaden kataklizm. A skoro tak, to mogę odłożyć rozmowę na później.

Przeciągam się leniwie. Jest dziesiąta. Już dawno nie spało mi się tak dobrze. Zwłaszcza, że położyliśmy się dość późno. Znaczy ja się położyłem. Eli zasnął. W pierwszej chwili wydawało mi się, że zemdlał. Osunął się na poduszki bezwolny niczym lalka. Biedactwo.

Spoglądam w kierunku blondyna, który śpi obok mnie. Otuliłem go szczelnie kołdrą. W podobny sposób niektórzy rodzice postępują z noworodkami, zapewniając im komfort. W sprawie noworodków nie mogę się jeszcze wypowiedzieć. Za to w przypadku Króliczka ta metoda naprawdę działa. Podejrzewam, że jeszcze długo nie otworzy swoich pięknych oczu. Chyba nieco przedobrzyłem pozbawiając go zasobów energii, które i tak są ograniczone, bo dzieli się nimi z dzieckiem.

Pomijając szczegóły, to gdyby nie to, że on jest już w ciąży, po tej nocy z pewnością bym go zapłodnił. Dzięki niemu odkrywam w sobie pokłady czułości, które przedtem były mi zupełnie obce. Uwielbiam go dotykać. Pieścić. Całować. To małe chuchro wyzwala we mnie silny płomień pożądania. Nie znałem siebie od tej strony. Przecież to nie jest mój pierwszy związek. Mam doświadczenie. Bogate doświadczenie. A mimo to potrafię zaskoczyć samego siebie. Ciekawe.

Około trzynastej odbieram telefon od mamy.

- Synku, o której przyjedziecie? Przygotowuję obiad. Ostatnio znalazłam niesamowity przepis na zapiekankę z warzyw.

- Mamo  – z trudem udaje mi się wtrącić w jej wesoły wywód. – Eli jeszcze śpi, więc…

- Śpi? O tej porze? – Do rozmowy włącza się ojciec. – I ty tak spokojnie o tym mówisz? Dzwoniłeś do lekarza? Powinieneś jak najszybciej zawieźć go do szpitala. Może z dzieckiem jest coś nie tak! To może być cukrzyca ciążowa! – Niedźwiedź z każdą chwilą coraz bardziej się nakręca.

- Nie panikuj. Nic mu nie jest. – Jako jedyny próbuję zachować spokój.

- Pamelo, trzymaj mnie, bo wyjdę z siebie! Słyszałaś co on powiedział?!

- Peter, Max jest odpowiedzialny. Gdyby Eli naprawdę źle się czuł to jestem pewna, że od razu podejmie odpowiednie kroki. – Mama nieśmiało staje w mojej obronie.

- Nie zachowuj się jak polityk, tylko mnie wesprzyj! Tu chodzi o naszego wnuka!

Odsuwam słuchawkę od ucha, bo krzyki rodziców pogłębiają poczucie winy, które nagle przybiera na sile.

- To twoja wina, prawda? To ty mu coś zrobiłeś! Mów natychmiast! – Ojciec niespodziewanie łączy fakty lub czyta w moich myślach.

- Nic mu nie zrobiłem – wzdycham ciężko.

- I ja mam w to uwierzyć?! Masz mnie za naiwnego?!

- Tato, Eli jest przemęczony, więc odpoczywa. Ostatnio miał problemy ze spaniem. – Próbuję oględnie wytłumaczyć sytuację, lecz podejrzewam, że to i tak nic nie da.

- Jedziemy do was! Pamelo, jesteś gotowa?

- Nie, nie jedziecie! – Tym razem to ja podnoszę głos. – Nie pozwolę na to, abyś stresował Eli swoimi podejrzeniami lub próbował na nim wymóc dodatkową wizytę u lekarza.

- Ktoś musi wziąć ster w swoje ręce, skoro ty nie potrafisz – ojciec celnie mi dogryza.

- Tak trudno ci zrozumieć, że są sprawy, na które nie masz i nie będziesz miał wpływu? Potrafię się zatroszczyć o moją rodzinę.

- Za łatwo zapominasz, że mama i ja także stanowimy część tej rodziny. Naszym obowiązkiem jest troska o naszego drugiego syna i wasze dziecko.

- Wiem – przytakuję. – I bardzo to doceniam. Doceniałbym jeszcze bardziej, gdybyś okazał mi odrobinę więcej zaufania. Nie martw się, tato. Gdy Eli się obudzi, poproszę go, aby do was zadzwonił. Jeśli będzie się czuł na siłach, wpadniemy do was wieczorem. Może być?

- Może – niepocieszony niedźwiedź w końcu kapituluje.

Przez kilka kolejnych minut rozmawiam wyłącznie z mamą. W tle wyraźnie słyszę mroczne pomruki ojca, lecz staram się je ignorować. Staruszek ma dobre intencje. Denerwuje się. A przez niego ja też zaczynam się denerwować. Kończę połączenie i wracam do sypialni. Eli nie ruszył się nawet o centymetr. Kładę się obok niego. Muszę się wyciszyć i nie dać zwariować.

Czas płynie powoli. Co chwilę zerkam na zegarek, tracąc nadzieję. Nie wytrzymam dłużej tego napięcia!

- Skarbie – szepczę, gładząc ukochanego po głowie. – Obudź się.

- Mhm…

- Skarbie, proszę. Otwórz oczy. – Muszę być stanowczy, skoro zdecydowałem się na tak desperacki krok.

- Nie chcę.

Mały uparciuch! Ciekawe czy jemu byłoby do śmiechu w takiej sytuacji.

Zmieniam taktykę. Wsuwam rękę pod kołdrę i dotykam brzucha ciężarnego. Pod palcami czuję wesołe harce maleństwa. Dzidziuś już nie śpi. Pewnie zastanawia się co ze śniadaniem. Mnie też to zastanawia.

- Eli… Proszę, obudź się. Nasz synek jest głodny.

- Idź sobie.

Króliczek próbuje obrócić się na drugi bok, lecz puchowy kokon utrudnia mu to zadanie. Postanawiam troszeczkę mu pomóc. Odsuwam część okrycia, obnażając nagie ciało mojego narzeczonego, który w końcu otwiera oczy i patrzy na mnie z dezaprobatą.

- Celowo robisz mi na złość? – Piorunuje mnie wzrokiem.

- Martwię się o ciebie. Zrobiło się późno. Zwykle wstajesz dużo wcześniej.

- To twoja wina. Idź sobie i daj mi spać.

- Jest po trzeciej. Nie musisz wstawać, jeśli nie chcesz. Uważam jednak, że powinieneś coś zjeść.

- Która jest godzina?! – Ta informacja przegania resztki snu z króliczej twarzy. – Dopiero teraz mi o tym mówisz?!

Gdybym był złośliwy, to powiedziałbym, że ktoś tu wstał lewą nogą. Problem polega na tym, że on nie chce wstać. Nie chce też na mnie patrzeć, bo odwraca się plecami. Obejmuje dziecko, coś do niego szepcząc.

- Skarbie? – Walczę o odrobinę uwagi. – Nie bądź zły. Nie zrobiłbym tego, gdybym się o ciebie nie martwił.

- Martwił? Pewnie zaraz zaciągniesz mnie na ostry dyżur, zgadłem?

Zabolało.

Eli zwykle nie zwraca się do mnie w taki sposób. Czemu jest taki rozgniewany? Przecież to nie pierwszy raz, gdy go obudziłem. Nigdy wcześniej nie był wobec mnie aż tak agresywny.

- Schowaj pazurki i powiedz mi wprost o co chodzi.

- Nie chcę o tym rozmawiać.

Tego już za wiele. Łapię rozjuszonego futrzaka za ramię i obraca go na plecy. Jeśli ma się na mnie wściekać, niech się wścieka. I patrzy mi prosto w oczy.

- Dobrze wiesz, że w ten sposób do niczego nie dojdziemy. Jeśli nie powiesz mi co się stało, nie będę w stanie tego naprawić, rozumiesz? Więc przestań zachowywać się jak rozkapryszony dzieciak i bądź ze mną szczery.

- Nie mam siły wstać z łóżka! Nie mam siły się umyć! Chciałem pojechać do rodziców i też nic z tego nie będzie! Domu przed przyjazdem Jo też nie posprzątam! Przecież zrobiliśmy to tylko kilka razy. Czemu jestem taki słaby? – Wybucha niespodziewanie.

- Kochanie… – Uśmiecham się ze zrozumieniem, chowając Eli w ramionach. – Już dobrze. Nie denerwuj się.

- Nie masz pojęcia jak to jest. Kocham nasze dziecko, ale czasami bycie w ciąży podcina mi skrzydła.

Eli jest bliski łez. Obejmuję go ramieniem i przyciągam blisko siebie.

- Rozmawiałem z rodzicami. Jeśli chcesz, zaprosimy ich na wieczór. Jestem pewny, że w przyjemnością nas odwiedzą. Przygotuję ci kąpiel. Posprzątam w domu. Zrobię co zechcesz, tylko się na mnie nie gniewaj.

- Nie gniewam się na ciebie, lecz na siebie. Nie lubię być zależny od innych.

- Skarbie, ty nie jesteś zależny od innych. Masz męża, na którym zawsze możesz polegać.

- Nie chcę być dla ciebie ciężarem.

- Nie jesteś! – Zapewniam żarliwie. – Nie rozumiesz, że ja tylko czekam, aby sprawić ci przyjemność lub w czymś pomóc? To moja życiowa misja.

- Zawsze wiesz co powiedzieć, abym poczuł się lepiej.

- Od tego jestem.

- Nic mi nie jest, więc nie patrz tak, jakbym miał się rozpaść na kawałki. Odpocznę i wszystko wróci do normy.

- Gdybym wiedział…– Pełen skruchy wracam wspomnieniami do wczorajszej nocy. – Żałuję, że tak się to skończyło.

- Żałujesz? – Eli wydaje się zdziwiony. – Było magicznie.

- To prawda. Było. – Całuję go w policzek. – Byłoby bardziej magicznie, gdybyś teraz nie cierpiał. Przegiąłem. Powinienem dać ci spokój po pierwszym razie, gdy próbowałeś mnie powstrzymać.

- Ale cię nie powstrzymałem. Dobrze wiesz, że lubię się z tobą kochać.

Na policzkach Eli ponownie pojawia się uroczy rumieniec. Czuję satysfakcję, bo wiem, że on także wspomina te słodkie chwile, które miały miejsce nie tak dawno temu.

- Sprowokowałeś mnie. Następnym razem, gdy założysz na siebie coś seksownego, pamiętaj o konsekwencjach.

- A właśnie. Obiecałeś, że nie zniszczysz mojej bielizny. Podobała mi się.

- Mi także. I to bardzo. – Ocieram się policzkiem o policzek Eli. – Zwłaszcza, gdy zostały z niej jedynie strzępy, a ja mogłem wreszcie w ciebie wejść. – Szepczę, całując go po szyi.

- Zboczeniec – odpowiada – odchylając głowę. – Na nic nie licz. Dziś z pewnością nie będziemy się kochać. Jutro też nie.

- A pojutrze?

- Pojutrze przyjedzie Jo – przypomina mi o gościu, którego w żaden sposób nie będę mógł spławić.

- Jo…  – Wypowiadam jego imię jak soczyste przekleństwo, wywołując wesoły śmiech u mojego najdroższego oblubieńca.

- Wspominałeś o kartonie wypełnionym niespodziankami – szybko zmieniam temat na bardziej frywolny. – Nie mogę się doczekać aż zaprezentujesz mi resztę.

- Nic z tego. Nie chcę, abyś ją zniszczył.

- Nie zniszczę. Tylko trochę pomacam. Podotykam.

- A potem rozszarpiesz na strzępy? – Eli domyśla się prawdy.

- No dobrze. Przyznaję. Może i tak się stanie, ale spójrz na to z mojej perspektywy. Ten drobny szczegół nakręca mnie tak bardzo, że… – Właśnie. Jeśli szybko nie przestanę, za chwilę nie będę miał problem, z którym będę się musiał udać do łazienki. – Znajdź mi jakieś zajęcie, dobrze? – Odsuwam się od chłopaka, aby nie kusić losu.

- Możesz zacząć od śniadania. Dziecko jest bardzo głodne.

- Na co masz ochotę, Króliczku? – Uciekam z łóżka, zostawiając narzeczonego samego.

- Na sok pomarańczowy i tosty z miodem.

- A nasz synek? – Eli powinien zjeść więcej niż tylko jednego tosta.

- Hmm… Może sałatka ze szpinakiem i malinami? Możesz ją dla mnie zrobić?

- Mogę. Daj mi pięć minut.

***

Późne śniadanie w łóżku. Potem długa kąpiel w pachnącej pianie. Proste rzeczy. Mimo to bez wahania mogę postawić znak równości między nimi i seksem. Mam wrażenie, że moje serce przepełnione jest miłością tylko dlatego, że pomagam Eli umyć włosy lub karmię go malinami zanurzonymi w miodzie.

- Posmaruję cię olejkiem. – Motyle z moim brzuchu podrywają się do lotu na samą myśl, że za chwilę znowu będę dotykać jego ciała. Uśmiecham się do samego siebie. Bycie singlem ma swoje zalety. Nie twierdzę, że nie. Jednak bycie w związku jest o niebo lepsze.

- Nie posmarujesz.

- Nie chcesz? – Nie spodziewałem się odmowy. Eli smaruje brzuszek praktycznie od początku ciąży. To jego rytuał.

- Chcę, ale nie mam już olejku. Skończył się.

- To może zrobimy tak. Ty złożysz zamówienie, a ja w tym czasie zacznę sprzątać salon, ok?

- Nie chcę tkwić tu sam. – Smutna minka Króliczka sprawia, że ja także nie wyobrażam sobie zostawiać go samego choćby na chwilę.

- Zaniosę cię na dół.

- A pomożesz mi się ubrać?

- Tak.

Przerabiam sofę w salonie na miękkie gniazdo, złożone w puchatych koców oraz poduszek. Mój ukochany spędza czas rozmawiając z rodzicami przez telefon. Bardzo oględnie tłumaczy im, że wolałby odłożyć spotkanie do jutra. Rodzice zasypują go gradem dobrych rad, proponując wizytę u lekarza, odpoczynek, a nawet próbują namówić na zamówienie masażu.

Wizyta wykwalifikowanego masażysty to z pewnością dobry pomysł. W duchu gratuluję rodzicom, że wykazali się taką inicjatywą. Po chwili w mojej głowie zapala się czerwona lampka. Początkowy entuzjazm zmienia się w totalną niechęć, gdy okazuje się, że polecany przez nich specjalista to mężczyzna. Eli bezbłędnie odczytuje mój ponury nastrój. Dyplomatycznie oświadcza, że przemyśli propozycję i da znać.

- Masaż to w sumie dobry pomysł – rozważa na głos. – Musiałbym się rozebrać do naga, prawda?

- Moja odpowiedź brzmi NIE – oświadczam kategorycznie, walcząc z odkurzaczem.

- Dlaczego nie? To może być bardzo przyjemne doświadczenie.

- Jeśli tak ci zależy na masażu, ja chętnie się tobą zajmę.

- Z tobą jest inaczej. Dotykasz mnie w bardzo specyficzny sposób. – Robi pauzę. – Ciekawe czy ten specjalista zna jakieś techniki relaksacyjne dla ciężarnych. Jak sądzisz?

- NIE! – Warczę, broniąc swojego terytorium. – Kup olejek – przypominam mu o obowiązkach.

- Właśnie szukam czegoś odpowiedniego. – Króliczek wpatruje się w ekran komputera, przeglądając oferty sklepów internetowych.

- Czemu nie zamówisz tego, którego dotąd używałeś? Lubisz go.

- To prawda, ale… – Waha się.

- Ale co?

- Jest drogi i słabo wydajny.

- Drogi?! Żartujesz, tak? – Powoli tracę nad sobą panowanie.

Podchodzę do sofy i zabieram mu laptopa. Wpisuję w wyszukiwarce adres domu towarowego, w którym pracuje Harris.

- Tu masz robić zakupy, widzisz? – Loguję się na stronę. – Harris założył ci specjalny profil. Jeśli potrzebujesz pomocy, dzwonisz pod ten numer. Masz przydzielonego osobistego konsultanta, który w każdej chwili może ci doradzić. Kupisz olejek. Taki, jaki lubisz. Nie będziesz się więcej kierować jego ceną. Zamówisz dużo butelek, bo sam wiesz, że ten zapach idealnie współgra z twoją skórą. Dodasz też do koszyka wszystko to, co wyda ci się chociaż odrobinę interesujące. Czy wyrażam się jasno, czy też mam ci pokazać, że nie żartuję?

Spoglądam wymownie we fiołkowe oczy. Blondyn przez kilka chwil rozważa moje słowa, po czym kapituluje.

- Myślisz, że mają tu poduszkę ciążową? Przydałaby mi się.

- To na co czekasz? Poszukaj – oddaję mu sprzęt.

- Dobrze, dziękuję.

- Nie dziękuj. I przestań przejmować się pieniędzmi. Możesz wydawać na co zechcesz.

- Mogę kupić płótna i farby? Mam wielką ochotę namalować naszego dzidziusia w ramach prezentu dla rodziców. Drugi namalowałbym dla nas. Co sądzisz o moim pomyśle?

- Proszę, nie pytaj mnie o takie rzeczy – przyciągam do siebie ukochanego i namiętnie całuję. – Portret naszego synka do cudowny pomysł. Oczywiście pod warunkiem, że nie będzie to dla ciebie zbyt męczące.

- Przecież odpoczywam.

Zakupy przypominają mi, że ja także mam dla Eli prezent. Kupiłem mu przecież bransoletki! Jak mogłem o nich zapomnieć? W dodatku teraz jest idealny moment, aby mu je dać.

- Za chwilę wracam – rzucam enigmatycznie, biegnąc po mój podarek.

Gdy wracam do salonu, osiemnastolatek wydaje się nieco zdezorientowany. Nie wie co myśleć o moim dziwacznym zachowaniu. Zna mnie. Cichy głosik słusznie podpowiada, że mąż znowu wpadł na jakiś szalony pomysł, który zdążył zrealizować, nie dzieląc się szczegółami.

Za to ja rozpływam się ze szczęścia. Ściskam obie bransoletki w dłoni, którą chowam za plecami.

- Zamknij oczy i wyciągnij ręce – proszę przymilnie.

- Max…

- Zaufaj mi. Bardzo cię kocham i chcę ci to okazać. No już – zachęcam małolata do współpracy. – Zamknij oczy – mruczę zmysłowo, klękając na dywanie.

Eli przygryza dolną wargę. Przesuwa laptopa, po czym pełen wątpliwości decyduje się ulec.

- Nie podglądaj – zastrzegam z góry.

- Nie zamierzam.

Delikatnie przesuwam opuszkami po wrażliwej skórze na jego ręce, a następnie odpinam pierwszą z bransoletek i owijam ją wokół króliczego nadgarstka.  

- Już? – Eli zaczyna się niecierpliwić. Puls od razu mu przyspiesza.

- Jeszcze nie. Teraz druga.

- Max…

- To zajmie dostawnie kilka sekund. Nie otwieraj oczu. – Próbuję się uporać z drugim zapięciem. Nie jest to łatwe, bo napięcie sięga zenitu. Wiedziałem, że tak będzie.

- Mam nadzieję, że to nie kajdanki.

- W sumie coś w tym jest – żartuję. – Możesz otworzyć oczy.


czwartek, 10 czerwca 2021

mpreg 102

 

„Bezsenne Noce"

Gdy otwieram wiadomość ze zdjęciem, które przysłał mi Eli, na kilka chwil tracę kontakt z otaczającą rzeczywistością. Jak zahipnotyzowany wpatruję się w prawie nagiego narzeczonego, który postanowił przetestować możliwości aparatu w nowym telefonie. Wykorzystał też duże lustro w łazience. Postanawiam poświęcić dłuższą chwilę, aby nacieszyć oczy tym niesamowitym widokiem.

Króliczek lekko się uśmiecha. Nie zwyczajnie. Jego uśmiech rzuca mi wyzwanie. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ta prowokacja z pewnością mu się opłaci. Złote, nieco zmierzwione włosy chłopaka spływają po jego plecach w taki sposób, że mam ochotę bardziej je potargać. Jednak nie to jest najgorsze. Eli ma na sobie wyłącznie skąpo wycięte, koronkowe majtki, które z dumą mi prezentuje. Czarny materiał opina się na jego pośladkach kusząc do czegoś więcej niż tylko podziwiania.

Biorę kilka głębokich wdechów i postanawiam sprawdzić co robi moja trusia. Zakradam się po schodach na górę. Z mocno bijącym sercem popycham uchylone drzwi prowadzące do sypialni.

- Max, skończyłeś pracę?

Mały puchacz jakby nigdy nic siedzi sobie na bujanym fotelu. Ponętne wdzięki schował pod kusym, satynowym szlafroczkiem. Głęboka czerń wydobywa piękno jego niezwykłych oczu. Podkreśla brzoskwiniowy odcień skóry. To już nie jest słodki Eli. To drapieżnik, który precyzyjnie celuje w swoją ofiarę. Uwodzi. Mami zmysły. Rozpala do granic wytrzymałości.

- Twoja wiadomość… – Chrząkam, bo trudno mi zebrać myśli. – Twoja wiadomość sprawiła, że postanowiłem zrobić sobie przerwę. Bardzo długą przerwę.

- Naprawdę? – Chłopak nadal udaje zdziwionego.

- Naprawdę – odpowiadam znacznie spokojniejszym tonem.

- Udało mi się uporządkować naszą garderobę – mój ukochany chwali się swoim sukcesem.

- Bardzo się cieszę, skarbie. A teraz bądź grzecznym Króliczkiem i zdejmij szlafrok – proszę.

- Dlaczego?

- Jeśli tego nie zrobisz, zaniosę cię do łóżka i sam się go pozbędę – ostrzegam.

- Więc o to chodzi – Eli uśmiecha się chytrze. – Chcesz się na własne oczy przekonać, czy mój tyłek dobrze wygląda w koronkach.

- Dokładnie tak – przytakuję.

- Nie sądziłem, że kręcą cię takie rzeczy, mężu.

- Ty mnie kręcisz i to bardzo.

- Czy to nie dziwne, że twój przyjaciel przysłał cały karton seksownej bielizny? – Eli przedłuża moją agonię, dzieląc się ze mną swoimi przemyśleniami.

Przyznaję, że jest mi trudno za nim nadążyć. Całą moją uwagę pochłania ten cholerny szlafrok, którego bardzo, ale to bardzo chcę się pozbyć.

- Żałuję, że wcześniej o tym nie pomyślałem – mamroczę pod nosem.

- Czyli podobała ci się moja wiadomość? – Wredny gryzoń skubie palcami jedwabny pasek.

- Torturujesz mnie… – warczę, powoli zbliżając się do bujanego fotela.

- I tak mnie kochasz. – Jasnowłosy żartowniś zaczyna chichotać.

- Kocham – przyznaję, klękając tuż przy jego nogach. – Pozwól, że ci pomogę – odsuwam drobne dłonie i przejmuję władzę nad utrudniającym mi życie paskiem. Teraz wystarczy poluzować supeł i…

- Max…

- Tak? – Unoszę wzrok, bo spojrzeć we fiołkowe oczy. Jeszcze przed chwilą były wesołe i roześmiane, lecz teraz… Teraz przepełnia je pożądanie.

- Nie pozwoliłem na rozbieranie.

- Co mam zrobić, abyś zmienił zdanie?

- Zastanawiam się nad tym.

- Nie mógłbyś robić tego nieco szybciej? – Pytam, przesuwając palcem po jego lewym kolanie.

- Gdzie się podziały twoje pokłady cierpliwości? – Króliczek od razu ze mnie drwi.

- Zostawiłem je za drzwiami. Kochanie – postanawiam zmienić temat. – Błagam cię, pozwól to z siebie zdjąć.

- Pozwolę, jeśli… – Eli wstrzymuje oddech i przygryza dolną wargę. Chociaż muskam go jedynie opuszkami po udzie, mój dotyk intensywnie działa na jego zmysły.

Nie umiem dłużej walczyć z pokusą. Rzucam się na moją trusię i namiętnie ją całuję. Ciężarny od razu mocno mnie obejmuje. Mruczy przy tym zmysłowo. Rozsuwam mu nogi i zmuszam, aby owinął je wokół moich bioder. W taki sposób łatwiej jest mi wziąć go na ręce i zanieść do łóżka. Nie mówiąc już o tym, że mogę bezkarnie złapać go za pośladki. Gdy pomyślę, że pod cienką warstwą zbędnego materiału kryje się koronkowa niespodzianka, krew się we mnie gotuje.

Układam Eli na łóżku i przez chwilę podziwiam, jaki jest piękny. Walczę z pokusą, by nie porwać na strzępy tej zbędnej szmatki, pod którą się chowa, ale… Nie, Max. Musisz być cierpliwy. Rozkoszować się każdą sekundą.

Mój Króliczek czyta w moich myślach, bo sięga do paska i powolutku go rozwiązuje. Wstrzymuję oddech. Ciśnienie szumi mi w uszach, zmieszane z szelestem jedwabiu, który sunie po jego skórze.

- Masz pojęcie, jak niesamowicie wyglądasz?

- Podobam ci się? – Mały flirciarz koniecznie chce jeszcze bardziej podgrzać atmosferę.

- Podobasz? Skarbie, ty mną owładnąłeś. Nie umiem oderwać od ciebie wzroku. Obojętne, czy masz na sobie piżamę, dres czy to całkowicie zbędne wdzianko.

- Nie kłam. Myślisz, że nie widzę, jak zerkasz w dół?

- Przyłapałeś mnie na gorącym uczynku – uśmiecham się nieco skruszony.

- Skoro tak, to może chcesz przyjrzeć się bliżej?

Jego propozycja sprawia, że czuję iskry w powietrzu. Czy chcę? Nie, ja MUSZĘ to zrobić. A potem go posiądę. Nie raz. Wiele razy aż zacznie błagać, abym przestał. Nie przestanę. Będę się z nim kochać choćby do rana.

- Obróć się – proszę.

- Więc o to ci chodzi?

Eli unosi się na łokciach. Czarny szlafrok praktycznie się z niego zsuwa. Nie mam pojęcia, czy robi to celowo, czy przez przypadek, lecz osiąga swój kolejny cel. Ma mnie jak na widelcu.

- Skarbie, przestań ze mną igrać. Odkąd wysłałeś mi to zdjęcie, nie jestem w stanie myśleć o niczym innym, jak o twojej idealnej pupie i tych koronkowych majtkach.

- Jeśli je zniszczysz, pogniewam się.

- Zniszczę? – Prycham, przeczesując włosy palcami. Nie, nie zniszczę. Po prostu dopełni się ich przeznaczenie, gdy zostaną z nich jedynie malutkie strzępy.

- Podobają mi się. – Eli siada na pościeli i pozbywa się szlafroka, który odrzuca gdzieś na bok. – Nie zamierzasz się rozebrać?

- Za chwilę.

Nie będę tracić cennego czasu na pozbywanie się własnych ubrań. To boskie stworzenie zwinnie przekręca się na pościeli. Wypina zgrabny tyłeczek dając mi pozwolenie na spełnienie moich licznych fantazji. Długo na to czekałem. Pochylam się nad nim i z prawdziwą czcią zaczynam całować wzdłuż satynowej tasiemki, która odgradza jasną skórę od czarnej koronki. Skóra Eli jest ciepła i miękka w dotyku. W dodatku pachnie ulubionym olejkiem, którym codziennie się smaruje. Czy on zdaje sobie sprawę, że kompozycja zapachowa, znajdująca się w szklanej buteleczce otacza go chmurą aromatu, przypominającą feromony?

- Wygodnie ci? Może potrzebujesz dodatkowej poduszki? – Zabawa zabawą, lecz zabezpieczenie brzuszka to priorytet.

- Dotykaj mnie, mężu.

I jak tu go nie kochać?

Łatwo powiedzieć „dotykaj”, lecz mój plan jest odrobinę bardziej wysublimowany. Wodzę palcami po koronce. Jest miękka. Biorąc pod uwagę, że Harris osobiście nadzorował moje zakupy, z pewnością była droga.

Eli nerwowo kołysze biodrami. Łaskoczę go? Jest bardzo wrażliwy. Właśnie to w nim uwielbiam.

- Spokojnie. Nie będę tak robić, jeśli to ci przeszkadza – obiecuję.

- A co będziesz robić? – Jasnowłosy obraca głowę i rzuca w moją stronę zniecierpliwione spojrzenie. Prowokuje mnie. Ciągle mnie prowokuje. Wydaje mu się, że zdobył przewagę, bo jestem w niego zapatrzony. Oj skarbie, musisz się jeszcze sporo nauczyć o swoim zboczonym mężu.

Odsuwam się od niego i sięgam po jedną z poduszek, którą podsuwam mu pod brzuch. Nie byłbym sobą, gdybym nie pomyślał o dziecku. A skoro ono ma się dobrze, pora skupić się wyłącznie na roznegliżowanym kochanku.

Króliczek rozkosznie drży, gdy przesuwam językiem po koronce, zdobiącej jego prawy pośladek. Właśnie tak, skarbie. Poddaj mi się. Pokaż, że należysz wyłącznie do mnie.

Eli wie, że mam wielką słabość do jego krągłej pupy. Nie protestuje, gdy nieco ją ugniatam, a następnie całuję i ssę. „Bądź delikatny!” – strofuję samego siebie. Z jednej strony mam wielką ochotę zostawić na nim swoje ślady, ale ciąża… Trudno być jednocześnie kochankiem i przyszłym ojcem. Te dwie role wzajemnie się wykluczają, a bez siebie nie istnieją.

Kiedy mój język wsuwa się między królicze pośladki i próbuje dosięgnąć jego wejścia, mój ukochany nieświadomie się ode mnie odsuwa.

- Nie uciekaj – karcę go, przytrzymując za biodra.

- Nie rób tak! – Dla pobudzonego Króliczka tego typu pieszczoty są w tej chwili odrobinę zbyt intensywnym doznaniem.

- Skarbie, przecież od początku wiedziałeś co z tobą zrobię, prawda? Już za późno. Nie powstrzymasz mnie – ponawiam swój intymny atak.

Z gardła nastolatka wyrywa się cichy jęk, który tłumiony jest ściskaną przez niego poduszką.

- Proszę, przestań… Nie chcę… Słyszysz? Max!

- Nie chcesz? – Dziwię się. – Twoje ciało jest innego zdania.  – Przesuwam rękę, by dodatkowo drażnić go też z przodu. – Jesteś mokry i nie chcesz? Nieładnie kłamać. – Pobudzam jego członka ręką.

- Max… – Umęczony Eli jest bardzo blisko spełnienia.

- Nie, skarbie – cofam dłoń. – Jeszcze nie.

- Okrutnik. – Króliczek obdarza mnie czułym komplementem, na który w pełni zasłużyłem.

Zmieni zdanie, gdy w niego wejdę. Mógłbym jeszcze trochę go pomęczyć, lecz po co czekać? Jeśli szybko nie znajdę się w jego wnętrzu, dojdę od samego słuchania jego westchnień i jęków.

Łapię za biodra narzeczonego i przyciągam je bliżej siebie. Rozpinam spodnie. Eli odwraca głowę. Chyba się obraził, bo nie chce na mnie patrzeć. Czasami bywa bardzo drażliwy. Jak zareaguje, gdy bardziej uprzykrzę mu życie?

Moja męskość jest twarda niczym skała, a mimo to nie potrafię odmówić sobie drobnej przyjemności i pocieram nią malutką dziurkę, która tylko czeka by mnie wchłonąć. Zamykam oczy. Palce wczepiają się pod cienki materiał. Teraz wystarczy odrobinkę pociągnąć…

- Obiecałeś! – Eli karci mnie wzrokiem, gdy jego bielizna zostaje podarta na strzępy.

- Kupię ci nowe. Przysięgam.

- Nie musisz. Nie będę ich nosić. – Sarkazm z ust mojego słodziaka? Ciekawe czym jeszcze mnie dzisiaj zaskoczy.

- Będziesz – zapewniam go. – Zrobisz to dla mnie. Najchętniej wyrzuciłbym wszystkie twoje ubrania tylko po to, abyś już zawsze nosił jedynie seksowne koronki.

- Czyżby? Pozwolisz mi wyjść w nich z domu? Dobrze wiesz, że nie miałbym nic przeciwko.

- Oszalałeś?! Ten widok przeznaczony jest jedynie dla męża! – Pieklę się.

Kładę dłoń na jego biodrze, które jednocześnie gładzę kciukiem. Moja trusia musi się rozluźnić. W przeciwnym wypadku poczuje ból, którego za wszelką cenę chcę mu oszczędzić.

- Kto jest twoim ukochanym mężem? – Pytam, powoli wsuwając się w ciasne i gorące wnętrze.

Eli nie odpowiada. Jego oddech robi się ciężki. Kolejny raz chowa twarz w poduszce.

- Kto jest twoim mężem? – Powtarzam pytanie. Jeszcze kilka centymetrów. Znam jego ciało. Wiem, gdzie ukryty jest słodki punkt. Wiem też, że lekko rozdrażniony nie zadowoli się zwyczajnym orgazmem. Przynajmniej nie za pierwszym razem. Mnie zresztą też nie. Chcę czegoś specjalnego, co upije nas bardziej niż szampan i sprawi, że długo nie zapomnimy o dzisiejszej nocy.

- Mmm… – Z ust blondyna wydobywa się pojedyncze jęknięcie.

- Tego chcesz? – Mocnym pchnięciem wsuwam się w niego do końca.

Króliczek cały sztywnieje i unosi głowę.

- Max…

Granica między bólem i prawdziwą ekstazą jest wyjątkowo cienka. Osiemnastolatek po praz ostatni próbuje ze mną walczyć. Znowu chce mi uciec. Nie może się ruszyć, bo unieruchomiłem jego biodra. Powinien się poddać, lecz nie wie jak to zrobić. Nie szkodzi. Nauczę go. Od tego tu jestem.

- Już dobrze – pocieszam go, niepewnie zwalniając uścisk.

- Tak? – Zerka na mnie niepewnie, jakby szukał potwierdzenia.

- Tak – szepczę, powoli się poruszając.

- Nie… Nie tak wolno… – Zachłanny narzeczony życzy sobie większego zaangażowania z mojej strony.

- Lubisz powoli – droczę się z nim. Ponownie sięgam ręką w kierunku jego podbrzusza. Skoro on może doprowadzać mnie do szaleństwa, dlaczego ja miałbym być gorszy?

- Max… Tak… Właśnie tak… – Jęczy przeciągle, zadowolony z faktu, że postanowiłem go popieścić.

- Jeszcze nie – cofam rękę, pozostawiając jego członka samemu sobie.

- Max! Jak możesz?!

Moja trusia jest na mnie maksymalnie wściekła. Fiołkowe oczy płoną ogniem, który pojawia się wyłącznie w czasie seksu.

Tymczasem ja dalej robię swoje. Podoba mi się nudne, powolne tempo, które sprawia, że Eli prawie szlocha.

- Bardzo cię kocham, ale teraz równie mocno nienawidzę! – Żali się.

Z trudem udaje mi się powstrzymać parsknięcie. Gdybym się zaśmiał, zabiłby mnie. Mógłbym też zostać skazany na samotną noc w salonie. Na szczęście nie zamierzam posuwać się aż tak daleko.

- Do kogo należysz? – Warczę, żądając odpowiedzi. Moje biodra poruszają się teraz odrobinę szybciej, co mylnie interpretuje jako ustępstwo z mojej strony.

- Ja? Należę? Nie wiem.

Eli szybko adaptuje się do nowych zasad naszej miłosnej gry. Udaje zagubionego, choć marzy o tym, by odzyskać nade mną władzę.

- Wiesz. Zapewniam cię, że wiesz. – Łapię go za ramiona i podciągam w górę.

Fiołkowooki opiera się o mnie plecami. Przymyka powieki i rozchyla usta. Nasz pocałunek smakuje pożądaniem i tęsknotą. Mam wrażenie, że minęły wieki od chwili, gdy ostatni raz pozwolił się pocałować w taki sposób.

- Nie rób tak. – Jedną ręką obejmuję go w pasie, a drugą przytrzymuję niesforne  ręce, które zakradają się w zakazanym kierunku. Nie chcę, aby się dotykał. Ja także nie zamierzam tego robić. Jeśli chce dojść, musi się bardziej skoncentrować.

- Już nie mogę. To boli – żebrze o odrobinę zrozumienia.

- A teraz? – Odpycham go od siebie. Wykręcam mu ręce do tyłu, splatam szczupłe nadgarstki i przytrzymuję na wysokości lędźwi.

- Max! – Krzyczy, nabijając się na mnie naprawdę mocno.

- Teraz dojdziesz bez problemu – szepczę mu do ucha, jednocześnie odsuwając na bok część rozpuszczonych włosów.

Z gardła Eli wydobywa się cała kakofonia różnych dźwięków. Jego ciało zdaje się falować, nie umiejąc poradzić sobie ze zbyt skumulowaną dawką napięcia, przed którym wciąż się broni.

- Poddaj się – ponownie szepczę mu do ucha.

Króliczek w końcu ulega, osiągając suchy orgazm. Jego wnętrze napina się i kurczy. Spojrzenie staje się całkowicie zamglone. Bezwolnie opada w moje ramiona, oddychając spazmatycznie.

- Już dobrze – powtarzam bez końca.

Układam moją miłość na poduszkach. Pozbywam się resztek podartej bielizny. Odgarniam mu z twarzy niesforne kosmyki, które przykleiły się do zroszonego potem czoła. Dbam o to, aby było mu dobrze i wygodnie. Przez krótką chwilę bałem się, że zemdleje. Tymczasem zniósł to lepiej niż sądziłem.

- Co mi zrobiłeś? – Eli po dłuższej chwili przerywa ciszę, której obydwaj potrzebowaliśmy. Z trudem unosi powieki. Oczekuje odpowiedzi, lecz co mam mu powiedzieć? Że miłość ma różne kolory, a ja chcę mu pokazać każdy z możliwych odcieni tęczy, którą próbuję namalować na naszym wspólnym niebie? Brzmi banalnie, choć to szczera prawda.

- Podobało ci się?

- Nie. To było zbyt intensywne. Bałem się. – Zawstydzony nastolatek spuszcza wzrok. Jego policzki stają się zaróżowione. Unika mojego wzroku. Zachowuje się dziecinnie, co również mocno w nim kocham.

- Czułeś wyłącznie strach?

- Nie. Czułem się… Jeszcze nigdy nie doszedłem aż tak mocno.

- Następnym razem postaram się, aby to trwało dłużej – puszczam do niego oko. – Poza tym ja czułem dokładnie to samo, gdy zobaczyłem cię z tych kusych majteczkach.

- Zniszczyłeś je – przypomina mi o złamanej obietnicy/

- Mówiłem ci już, że kupimy inne.

- A ja ci mówiłem, że więcej nie założę czegoś co sprawia, że robisz mi takie rzeczy.

- W takim razie przez resztę nocy będę robił wyłącznie takie rzeczy, które już znasz. Dzięki temu odzyskasz wiarę i zaufanie do swojego męża – dzielę się z nim moim genialnym pomysłem.

- Co? – Oszołomiony Eli ma lekko spóźniony refleks. Nie reaguje dostatecznie szybko, a ja zyskuję dodatkowe kilka sekund, podczas których moszczę się między jego rozłożonymi nogami. – Max! – Łapie mnie za włosy w chwili, gdy wkładam jego męskość głęboko do ust.

- Skarbie… – przerywam na chwilę te jakże przyjemne czynności. – Mówiłem ci, że dziś nie będzie spania. No i nie miałeś wytrysku. Lepiej będzie, jeśli będziesz go miał. Najpierw postaramy się, abyś doszedł w taki sposób, a potem… – Dmucham zaróżowioną i mokrą od śliny główkę. – Potem wymyślimy coś innego. Odpręż się i zdaj na męża, który wszystkim się zajmie.