piątek, 26 października 2018

Prawdziwy Romantyk, część XI


- Wasza wysokość… - Norman raczy mnie lekko rozczarowanym spojrzeniem, po czym wskazuje na biurko. Piętrzą się na nim stosy nieprzeczytanej korespondencji.
- Nie było mnie dwa dni… - wzdycham ciężko. – Nie mogłeś jakoś tego posegregować?
- Posegregowałem – zapewnia mnie mój zaufany doradca. – Stos po prawej to dość pilne sprawy, którymi powinieneś był zająć się wczoraj. Natomiast ten po lewej to równie pilne sprawy, ale jestem pewny, że do rana nic złego się nie stanie.
- Do rana? Nie wyjdę stąd przez tydzień… - Rozsiadam się w swoim fotelu i sięgam po pierwszy list, po którym pobieżnie przesuwam wzrokiem. – Brzmi jak zawoalowana groźba. – Przyglądam się pieczęci, która znajduje się na pergaminie. – I to nie od byle kogo… Syn jednego z najwierniejszych przyjaciół ojca grozi mi wypowiedzeniem posłuszeństwa!
- Większość tych listów napisana jest w taki właśnie tonie. Szlachta domaga się uwolnienia barona DiMarone oraz jego dzieci.
- Mogą mi grozić ile tylko chcą. Barona czeka sprawiedliwy proces – rozdrażniony pocieram obolałe skronie.
- Źle się czujesz, panie? – Norman od razu pojawia się przy moim boku, gotowy by mi służyć, jeśli wyrażę takie życzenie.
- Jestem po prostu zmęczony – odpowiadam zgodnie z prawdą. - Nie martw się. Poproszę Nefryta o kroplę jego krwi. To z pewnością od razu postawi mnie na nogi – uśmiecham się blado, by jakoś obłaskawić wiecznie niezadowolonego opiekuna.
- Panie… - Norman koniecznie chce zapytać o antidotum, lecz się waha. By ukrócić jego męki, wyciągam z kieszeni niewielką fiolkę z lekko różowawą cieczą.
- Jack powiedział, że mogę go użyć dopiero wtedy, gdy kolorem będzie przypominał wino. – Ustawiam flakonik na biurku, by móc go przez chwilę poobserwować.
- Ile to potrwa?
- Zdaniem Jacka trzy dni, lecz Sin uważa, że dłużej – wpatruję się w mętny płyn, za pomocą którego pozbędę się trucizny z ciała zdrajcy.
- Nie mamy tyle czasu! Królestwo jest zagrożone!
- Nie popadaj w melodramatyzm – karcę przyjaciela. – Nic złego się nie dzieje. A nawet gdyby… - celowo daję mu do zrozumienia, że wszystko mam pod kontrolą – nie dorównują mi siłą. Niech próbują, jeśli życie im niemiłe.
- To wszystko wina wampira! – Norman nie kryje się ze swoimi antypatiami. No i oczywiście zdążył znaleźć winnego. – Nefryt jest obcy! Nie zależy mu na utrzymaniu spokoju! Nie zdziwiłbym się, gdyby rozkochał cię w sobie wyłącznie po to, by nas szpiegować!
- Dość! – ostro przerywam mężczyźnie jego plugawy wywód. – Skończ pleść to bzdury, bo słuchanie ich doprowadza mnie do szału! – z całych sił zaciskam dłonie w pięści.
- Ale panie… Pozwól, że… - Norman dalej próbuje mi wytłumaczyć swój punkt widzenia, jednak nie zamierzam brać w tym udział. Za pomocą magii zmiatam z blatu większą część korespondencji i wrzucam ją do ognia.
- Nie dam się szantażować! – kończę temat, kierując się w stronę drzwi.
- Wychodzisz? – dziwi się mój służący. – Idziesz do niego, prawda?
- Im szybciej dotrze do ciebie fakt, że Nefryt jest miłością mojego życia, tym lepiej!
Wystarczy ułamek sekundy i przenoszę się do sypialni na górze. Zamykam oczy i biorę kilka głębokich oddechów, by odzyskać panowanie nad sobą. W środku cały się trzęsę ze złości. Dlaczego wszyscy są przeciwko mnie?! Kłamliwi zdrajcy!
Zaciskam mocniej szczęki i koncentruję się wyłącznie na tym, by przez przypadek nie zamienić własnego zamku w popiół.
Na policzku czuję chłodny dotyk ust. Nefryt wtula się we mnie, żądając abym przygarnął go w swoje ramiona. Nie przeszkadza mu nawet żelazna zbroja, która chroni moje ciało przez atakami wrogów. Żałuję, że w ten sam sposób nie da się ochronić serca…
- Co cię martwi, mój panie? – zmysłowy szept wampira w cudowny sposób koi moje zszargane nerwy. – Nadal przeżywasz fakt, że eliksir nie jest w pełni gotowy?
- Nie… - pozbywam się zbroi, by przytulić moje pastelowe szczęście. – Czasami przerasta mnie bycie królem… - zwierzam się ukochanemu.
- Cassianie, to od zawsze było twoim przeznaczeniem – Nefryt uśmiecha się tajemniczo, by po chwili zniknąć z moich ramion. Zaczynam szukać go wzrokiem po sypialni. Nieśmiertelny materializuje się na samym środku naszego łóżka. – Chcesz, abym ci opowiedział o przyszłości? – pyta. Ton jego głosu jest lekki i uwodzicielski.
- Nie – odpowiadam uśmiechem na jego uśmiech. – Chcę cię jedynie przytulić. Mogę?
- Będzie mi bardzo miło – zapewnia mnie wampir.
Układam się na poduszkach. Nie jest mi wygodnie. Nie pomaga nawet to, że Nefryt trzyma głowę na mojej klatce piersiowej.
Niepokój. Frustracja. Gniew. Bezsilność. Słodki smak ust…
- Cassianie? – mój najdroższy wybranek rzuca mi kolejne zagadkowe spojrzenie. – Zdradzasz mnie… Twoje myśli aż krzyczą imię Normana… - wampir okazuje mi swoje niezadowolenie wydymając lekko usta.
- Przepraszam, aniele. Nie chciałem – składam pocałunek na jego skroni.
- Nie przejmuj się nim. Mówi ci te wszystkie przykre rzeczy wyłącznie dlatego, że mnie nie lubi. A poza tym… - Nefryt unosi głowę, by patrzeć mi prosto w oczy. – Nie zapominaj, że znam przyszłość. Twoje panowanie sprawi, że w królestwie znowu zapanuje ład i porządek. Zaufaj moim słowom.
- Ufam ci i kocham bezgranicznie mocno – wtulam się w drobne ciało.
Pomimo całej mojej siły i doświadczenia, tak bardzo łaknę, by Nefryt był blisko. Potrzebuję go… Jest dla mnie wszystkim…
Mój wybranek mruży oczy niczym kot, ciesząc się z subtelnych pieszczot. Przez dłuższą chwilę obydwaj milczymy.
- Miałem rację… - różowowłosy sięga po moją dłoń. Jego opuszki rysują jakieś niewidoczne wzory na mojej skórze.
- W jakiej sprawie? – mruczę, wplatając palce drugiej ręki w jego puszyste włosy.
- Kąpieli – Nefryt zaczyna chichotać. Obraca twarz w moją stronę, a następnie przesuwa kciukiem po mojej dolnej wardze. Dreszcz pożądania, o którym zdążyłem zupełnie zapomnieć, powraca ze zdwojoną siłą. „On nadal ma na sobie koronkową bluzkę, którą pragniesz z niego zdjąć…” podpowiada cichy głosik, który pojawia się wyłącznie wtedy, gdy jesteśmy sami. – Marzyły mi się płatki róż i… - Brutalnym pocałunkiem, w który wkładam wszystkie emocje dzisiejszego dnia, przerywam wywód mojego ukochanego.
- Nie musimy z niczego rezygnować… - szepczę, uwalniając nieco zmaltretowane, chłodne wargi. – Jedno twoje słowo i przez resztę nocy nie wyjdziemy z wody – obiecuję mu.
- Nie możemy. Norman wkrótce po ciebie przyjdzie. Poza tym jestem zmęczony… - Niebieskooki ziewa przeciągle. Przemieszczanie się z jednego miejsca w drugie za pomocą magii zawsze pozbawia go energii i wymusza więcej odpoczynku.
- A ja chcę cię przytulać tak długo aż zaśniesz. – Moje wyznanie przepełnia troska. Erotyzm gdzieś się ulatnia.
- Mówiłem ci już, że jesteś najwspanialszym mężczyzną na świecie? – na twarzy Nefryta pojawia się uśmiech, którym obdarzają się wyłącznie zakochani z długoletnim stażem.
- A czy ja ci już mówiłem o tym, że nadałeś sens mojemu życiu? Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił – dzielę się z tym pięknym stworzeniem swoimi najskrytszymi przemyśleniami.
- Byłbyś znacznie spokojniejszy – odpowiada Nefryt, ponownie moszcząc się w moich ramionach.
- Tak sądzisz? – droczę się z nim. – Może to również jest część mojego przeznaczenia? – rozważam na głos.
- Twoje przeznaczenie zostało złączone z moim, choć nic na to nie wskazywało.
- Nie widziałeś mnie w swoich wizjach? – dopytuję, bo nie miałem jeszcze okazji, by zrobić to wcześniej. Zanim połączyła nas przysięga, mój anioł jak ognia unikał rozmowy na takie „osobiste” tematy.
- Nie widziałem. To się zmieniło w chwili, gdy pochyliłem się nad twoją kołyską i wtedy wszystko stało się jasne – Nefryt uśmiecha się do swoich wspomnień.
- Przez ponad sto lat trzymałeś mnie w niepewności – żalę się.
- Cassianie, to nie moja wina. Sam wiesz, że związek wampira i demona należy do rzadkości. Poza tym skąd mogłem wiedzieć, że czujesz do mnie coś więcej?
- Skąd?! – oburzam się. – Nie widziałeś, jak na ciebie patrzę?! Byłem gotowy zrobić dla ciebie wszystko! Wystarczyło, abyś kiwnął palcem.
- Naprawdę? – wampir udaje zdziwionego. – Sam wiesz, co do ciebie czułem – Nefryt spuszcza wzrok z zawstydzeniem. – Czasami… Czasami wydawało mi się, że może… Och, Cassianie… - wzdycha. – Bezustannie wmawiałem sobie, że to tylko moja wyobraźnia. Przepełniały mnie nieodwzajemnione uczucia, o których powinienem był zapomnieć wieki temu. Starałem się to zrobić, wierz mi. Walczyłem z tym. Wiele razy próbowałem odejść… Życie obok ciebie było trudne, lecz życie bez ciebie… - oczy mojego ukochanego zachodzą łzami.
- Gdy wyjechałeś w odwiedziny do Sina poprzysięgłem sobie, że po twoim powrocie wszystko się zmieni. Byłem tak bliski zakończenia wojny… Potem rozpoczęły się pertraktacje… Niekończące się godziny rozmów – tym razem to ja niechętnie zagłębiam się w przeszłości. – Nigdy ci tego nie mówiłem, aniele, lecz po twoim powrocie planowałem ci się oświadczyć.
- Co takiego?! – zszokowany Nefryt siada na łóżku. – Cassian! – podnosi na mnie głos.
- Zaplanowałem wszystko z najdrobniejszymi szczegółami – chwalę się.
- To dlatego ukrywałeś jednorożca w ogrodzie? – Nefryt krzyżuje ramiona na piersi i wpatruje się we mnie podejrzliwie.
- Może… - kradnę kolejny, zakazany pocałunek, a następnie zmuszam ukochanego, by ponownie położył się obok mnie. - Skarbie, tak właściwie to jak to się stało, że pojawiłeś się w zamku akurat wtedy, gdy się urodziłem?
- Nie wiem… - nieśmiertelny unika odpowiedzi na moje pytanie.
- Teraz, gdy jesteśmy razem, chyba możesz mi powiedzieć czyj to był pomysł, prawda? – nalegam na niego, by uchylił rąbka tajemnicy.
- To żaden sekret, mój panie. Ja… - Nefrytowi brakuje słów. – Ojciec powiedział, że pojedziemy w podróż. Podszedłem do kołyski, w której leżałeś. Zwykle unikałem dzieci. Zawsze płakały na nasz widok, ale wtedy… Spojrzałem na ojca, a on skinął głową… - wampir przygryza dolną wargę, walcząc w przeszłością.
- Nadal nie pogodziłeś się z jego utratą, prawda? – bezbłędnie odczytuję emocje z jego urodziwej twarzy.
- Był dla mnie wszystkim. Spędziłem setki lat przy jego boku. Uczył mnie. Troszczył się o mnie. Był dobry. Taki dobry… - po policzku Nefryta spływa krwawa łza.
- Zdradzisz mi, jak miał na imię? – Z czułością scałowują szkarłatne ślady z bladego policzka, czekając jednocześnie na jego odpowiedź.
- Ojciec? – Nefryt spogląda na mnie z zatrwożeniem. – On… Nazywał się… - zapada chwila ciszy, podczas której wampir miota się wśród swoich wspomnień. – Ojciec… Ja nie wiem… Nie pamiętam!
- Spokojnie, mój śliczny. Nie denerwuj się. Jestem pewny, że…
- Nie! – Nefryt wyrywa mi się i ucieka z łóżka. – Nie wiem! Nie pamiętam, jak on miał na imię! – krzyczy, obejmując się drżącymi ramionami i zanosząc od płaczu.
- Aniele… - wygrzebuję się z pościeli i staram się bardzo powoli zbliżyć do ukochanego. – Aniele – powtarzam cicho – chodź do mnie.
- Ja nie pamiętam! Dlaczego o tym zapomniałem?! Jak mogłem?! Przecież spędziliśmy ze sobą tyle czasu! On był moim ojcem! Cassianie! Ja nie pamiętam!
- Skarbie… - prawie siłą zagarniam niebieskookiego w moje ramiona i mocno go obejmuję. Wampir łka, szukając u mnie pocieszenia. – Już dobrze… - szepczę w jego włosy. – Przypomnisz sobie… Jego odejście było dla ciebie szokiem. Nic więc dziwnego, że…
- Nie! Mam perfekcyjną pamięć! Znam treść wszystkich książek, które przeczytałem, dokumentów, map… Pamiętam każde słowo, które do mnie wypowiedziałeś, a nie mogę sobie przypomnieć imienia własnego ojca! Cassianie! Pomóż mi! – Nefryt popada w prawdziwą histerię. Mija ponad godzina zanim udaje mi się go uspokoić.
- Nie płacz, proszę – pocieszam nieszczęśliwego ukochanego, który nadal chlipie. - Każę Normanowi sprawdzić wszystkie dokumenty. Przepytam wszystkich mieszkańców królestwa. Obiecuję, że…
- On zrobił to celowo… Rzucił na mnie zaklęcie… - Nefryt ponownie zalewa się łzami. – Jak mogłem nie zauważyć? Zapomnieć? Przecież to mój ojciec!
- Aniele… Błagam, uspokój się… - serce mi się kraje, gdy widzę go w takim stanie.
- Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego pamiętam jedynie krótkie chwile? To niesprawiedliwe… Niesprawiedliwe…
Łzy wkrótce się kończą, bo wymęczony wrażeniami dzisiejszej nocy wampir dość szybko zasypia. Pozbywam się jego ubrań i otulam go ciepłą kołdrą, by mógł spokojnie odpocząć.
Nie tak dawno temu wydawało mi się, że gorzej być nie może…
- Mamy siebie. Razem pokonamy wszystkie trudności – szepczę do nieśmiertelnego ucha, po czym nakładam zbroję i opuszczam naszą sypialnię. Demoniczny instynkt odpowiada mi, że to dopiero początek problemów…

środa, 24 października 2018

Prawdziwy Romantyk, część X


- Królu Cassianie, mam nadzieję, że nie przeszkadzam – w głosie służącego wyraźnie słyszę ironię. – W jadalni przygotowałem nam kolację.
Nie dam się nabrać na sztuczki i wyuczony spokój. Ten przebiegły bazyliszek tylko czeka, by wykorzystać moją magię do swoich celów.
- Wolałbym zjeść tutaj, jeśli nie masz nic przeciwko – wskazuję na naszą sypialnię.
- Jak sobie życzysz. – Mężczyzna bez najmniejszego problemu przenosi nakryty stół na środek pokoju, subtelnie się przy tym uśmiechając. Przy okazji ścieli także łóżko, by prezentowało się nienagannie oraz porządkuje kufer Nefryta, układając jego rzeczy z pedanteryjną dokładnością.
- Cierpisz na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, Henryku? – wypowiadam na głos pytanie, które samo ciśnie mi się na usta.
- Nie, panie. Po prostu lubię, gdy wszystko wygląda schludnie.
- Nie przypominam sobie, abyś przedtem tak chętnie korzystał z magii – dogryzam długoletniemu przyjacielowi, choć dobrze wiem, że nie powinienem. Znowu upiekł ciasto, na które mam wielką ochotę. Bez mrugnięcia okiem wykorzystuje moje słabości przeciwko mnie.
- Mój pan wolał we mnie widzieć wyłącznie człowieka. Jego ojciec również. Poza tym udaje mi się od czasu do czasu przemycić jakieś drobne zaklęcie. – Henryk wyciąga rękę i gładzi labradora, który bezustannie mu towarzyszy.
- Jack jest teraz wampirem – przypominam. – Nie sądzę, by jakiekolwiek zaklęcie wywarło na nim większe wrażenie.
- Wasza wysokość… - służący dyskretnie parska. – Mój pan musi się jeszcze wiele nauczyć. Na szczęście ma obok siebie panicza Sina, który jest cierpliwym i wyrozumiałym nauczycielem.
- Skoro tak sądzisz… - Grymas na mojej twarzy trudno odczytać jako dobry omen. Jack to wyjątkowo trudny przypadek, o czym obydwaj zdążyliśmy się nie raz przekonać.
- Jeśli podopieczny panicza Sina okaże się zbyt krnąbrny, przyślemy go do ciebie na korepetycje, panie.
- Do mnie? – dziwię się. – Chyba nieco przeceniasz moje zdolności, Henryku. Nie znam zaklęcia, które sprawi, że Jack przestanie popełniać gafy – bezradnie rozkładam ręce.
- Chodziło mi raczej o dodatkowe lekcje cierpliwości, wasza wysokość. – Na twarzy starca ponownie pojawia się przebiegły uśmieszek. – Jestem pewny, że wiodąc wspólne życie z paniczem Nefrytem, możesz poszczycić się wieloma sprawdzonymi rozwiązaniami…
- Nefryt ma trudny charakter, nie twierdzę, że nie – cedzę słowa, bo nie zamierzam kłamać. Oczerniać ukochanego za jego plecami także nie będę. – Po ponad stu latach potrafię go sprawnie okiełznać – przechwalam się sukcesem, który tak naprawdę jest przeze mnie ogłaszany nieco na wyrost i Henryk doskonale o tym wie. Służący kwituje moje słowa wesołym śmiechem. Zna żywiołowość mojego kochanka. Na własnej skórze zdążył się przekonać, że to chuchro miewa dość ekstrawaganckie pomysły.
- Królu Cassianie, zawsze byłeś rozmarzonym optymistą – zostaję celnie podsumowany.
- Mylisz się. Od samego początku wiedziałem, że chcę Nefryta tylko dla siebie i w końcu go mam – puszę się, rozpierany przez męską dumę.
- Miłość jest ważna, nie twierdzę, że nie – Henryk niemrawo przytakuje. – Jednak nie zapominaj, że obydwaj pochodzicie z zupełnie różnych światów. Związek między wampirami jest wyjątkowo głęboki. Więź, która ich łączy po złożeniu obietnicy jednoczy dwie dusze w jedną całość. Oczywiście nie dzieje się tak od razu. Zbudowanie takiej relacji wymaga czasu. – Zostaję obdarzony kolejnym zagadkowym uśmiechem. Dobrze wiem, że ten poczciwie wyglądający mędrzec pije do mnie oraz faktu, iż złamałem prawo.
W sumie nie złamałem. Nieco je nagiąłem do własnych potrzeb. Gdybym tego nie zrobił, Nefryt mógł zginąć! Nie mogłem postąpić inaczej.
- Nie znam wszystkich zasad, którymi kierują się wampiry, lecz jedno jest pewne. Kocham Nefryta ponad wszystko. Oddam mu moją duszę, krew, resztę życia… Dam mu wszystko, o co poprosi! – Gwałtownie wstaję ze swojego miejsca, zbyt rozemocjonowany, by spokojnie siedzieć i wysłuchiwać bzdur!
- Wasza wysokość, usiądź proszę. Nie poruszam z tobą tych tematów po to, by cię zdenerwować. – Niechętnie spełniam polecenie. Nie mam ochoty na kolejną porcję tyrad dotyczących tego, co mogłem, a czego nie. Przeznaczenie sprawiło, że Nefryt pojawił się w moim życiu. Nie pozwolę mu odejść. – Pamiętaj proszę, że na własne życzenie znalazłeś się w tej wyjątkowej sytuacji. Nie ma przy tobie ojca, który udzieliłby ci rady. Nie możesz także liczyć na wsparcie stwórcy panicza Nefryta. Za to masz mnie, a ja staram się jak mogę, abyś wśród tysiąca ważnych spraw zapamiętał tę najważniejszą. Krew za krew – Henryk kończy swój wywód przypominając słowa przysięgi, którą wymieniłem z moim ukochanym.
- Nie rozumiem, co masz na myśli.
- Dla wampira liczą się tak naprawdę dwie rzeczy. Wiesz jakie? – służący wpatruje się we mnie ze skupieniem.
- Krew? – bezbłędnie odgaduję pierwszą z nich. Nie było to zbyt podchwytliwe z jego strony. Ostatecznie przysięga jednoznacznie wskazuje odpowiedź.
- Owszem – mój rozmówca nagradza mnie szczerym uśmiechem. - A druga?
O co mu znowu chodzi? Przecież krew jest najważniejsza! Głodny wampir to nieszczęśliwy wampir. Najwyraźniej Henryk nie pamięta już męczarni Sina, który latami był torturowany przez swoich opiekunów…
- Podpowiem ci, panie – mężczyzna wyciąga rękę i celuje we mnie palcem.
- Masz na myśli życie w związku? – Przyznaję, że nie brałem tego pod uwagę. Tym bardziej, że nie wszystkim wampirom udaje się znaleźć odpowiedniego partnera. Część z nich nigdy nie decyduje się na ten krok. Inni wolą samotność. Pod względem uczuć nieśmiertelni niewiele różnią się od ludzi czy demonów.
- Nadal myślisz jak człowiek – zostaję wyśmiany. – Tymczasem wampiry są inne. Uczucie, którym obdarzają swojego ukochanego to fanatyzm w czystej postaci, który dodatkowo podkręca krew. Oblubieniec stanowi dla nich epicentrum ich świata.
- Epicentrum… Podoba mi się… - uśmiecham się sam do siebie. Nie ma nic przeciwko, by Nefryt pokochał mnie z taką siłą.
- Ziemia do króla Cassiana. Przestań bujać w obłokach i skup się na naszej rozmowie, panie. W przeciwnym wypadku możesz popaść w tarapaty – Henryk przybiera moralizatorski ton.
- Mów, proszę. Cały czas cię słucham.
- Jego krew już na ciebie działa, choć dostajesz jej tak niewiele - starzec wzdycha, po czym powraca do swojego wykładu. – A właśnie… Nie przeszkadza ci, że musicie się nią dzielić?
- Powiedzmy, że stopniowo się przyzwyczajam – dyplomatycznie unikam tematu tabu.
Od zawsze wyobrażałem sobie, że nadejdzie dzień, w którym wyznam ukochanemu miłość. Marzyłem także i tym, by móc go karmić. Mój nocny anioł niechętnie pożywiał się innymi w moim towarzystwie. Czasami zazdrościłem jego ofiarom. Niebieskooki wtulał się w nie, pozwalał obejmować. Trudno mi było udawać obojętność.  
Mój plan już wtedy miał jedną, lecz jakże znaczącą lukę – nie przewidywał, że ja także będę musiał pić krew. Zasady wyraźnie mówią, że demon nie powinien oddawać swojej krwi. Zwłaszcza wampirowi. Nie powinien także mieszać swojej krwi z krwią wampira. A tu proszę… Cóż za niespodzianka…
- Radzisz sobie nadzwyczaj dobrze, panie. Przyznaję, że martwiłem się o ciebie.
- O mnie? – prycham z niedowierzaniem. – Jestem królem demonów!
- A także zakochanym młodzieńcem, który dość często wpada w sidła zazdrości – szydzi Henryk.
- Nefryt jest piękny. Nie powinieneś się dziwić, że tak trudno jest mi się pohamować – z zawstydzeniem obnażam swoje największe słabości.
- Panie, jesteś królem, jak uczynnie zdążyłeś wspomnieć. Nie wypada, abym mówił ci, co masz robić – Henryk próbuje się wycofać, choć zasiał we mnie ziarno niepewności.
- Uważasz, że należałoby odseparować Nefryta od Sina? O to ci chodzi? – Fala niepokoju zalewa moje serce. A co jeśli Sin znowu zacznie nalegać na ich związek?!
- Panie, przypominam ci, że więzi nie da się zerwać.
- Zerwać? – prycham ze złością. – Nie zamierzam niczego zrywać!
- Domyślam się – Henryk mruży oczy, koncentrując na mnie całą swoją uwagę. – Chciałbym, abyśmy jeszcze przez chwilę porozmawiali o krwi, jeśli nie masz nic przeciwko.
- Jest ważna. Dobrze o tym wiem – komentuję znudzonym tonem, by jak najszybciej mieć to za sobą. Co Henryk może wiedzieć o takich rzeczach? On także nie jest wampirem, a nawet gdyby chciał nim zostać, nie przejdzie przemiany. Jedziemy na tym samym wózku…
- Wystarczy, że zapamiętasz to, co najważniejsze. Nikt, poza tobą ma się rozumieć, nie może napić się krwi panicza Nefryta. Wiesz dlaczego?
- Nie. Pierwszy raz słyszę o tej zasadzie.
- Bo jako demon i człowiek nie doceniasz prawdziwej mocy krwi. Nie mam stuprocentowej pewności jak taka sytuacja zakończyłaby się dla ciebie, ale wampir… - Henryk zamyśla się na chwilę, by lepiej dobrać słowa. Po jego minie widzę, że nie usłyszę niczego miłego.
- Nikomu nie pozwolę go tknąć! – Magia oraz rosnąca z każdą chwilą tęsknota nakazują mi, abym jak najszybciej odszukał mój różowowłosy skarb. Muszę go zobaczyć! Teraz!
- Panie, to nie żarty – Henryk poważnieje. - Związany wampir umrze, jeśli ktoś obcy spróbuje odebrać mu bezcenną esencję życiową.
- Dość! – przerywam wywód służącego. – Nie chciałbym być w skórze idioty, który ośmieli się wyciągnąć rękę po coś, co należy do mnie! Nefryt…! On należy tylko do mnie, rozumiesz?! Nie pozwolę, aby…!
- Cassianie? – cichy szept mojego bóstwa, który pojawia się u mego boku, jest jak łagodzący balsam dla zbolałej duszy. Błękitne tęczówki wabią mój wzrok. Nieśmiertelny wyciąga rękę i splata nasze dłonie. – Kolejny atak zazdrości, mój panie?
- Nie – pochylam się, by cmoknąć Nefryta w blady policzek.
- Serce tak szybko ci bije… - zauważa mój wybranek. Przyciągam go bliżej siebie, by znalazł się w moich bezpiecznych ramionach.
- To z tęsknoty za tobą – odpowiadam automatycznie, wpatrując się jednocześnie w nieprzeniknione oblicze Henryka.
- Jesteś kiepskim kłamcą, Cassianie – wampir zaczyna się śmiać.
- Kłamcą? – Ta niegroźna zniewaga zasługuje na ripostę! Obracam zdobycz, która sama wpadła w moje objęcia i mocno całuję. Nefryt otwiera szeroko oczy ze zdumienia, lecz mnie nie odpycha. Wprost przeciwnie. Z błogim westchnieniem pozwala na mi pokaz siły. Dobry humor nie opuszcza go nawet na chwilę. – Nie kłamałem – dyszę ciężko, przytulając moje największe szczęście.
- Nie musisz być taki zazdrosny. Dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie. – Moje serce topi się jak wosk, słysząc te wyjątkowo słodkie słowa. – Jack skończył eliksir. Prosi, abyś przyszedł na chwilę do jego pracowni, bo musi ci wytłumaczyć, jak go użyć.
- Za chwilę przyjdę – daję Nefrytowi do zrozumienia, by zostawił Henryka i mnie jeszcze na chwilę samych. Wampir zdaje się czytać w moich myślach, bo znika zanim udaje mi się poprosić go o kilka minut cierpliwości.
 – Nie martw się, przyjacielu. Wszystko jest pod kontrolą – klepię Henryka po ramieniu. – Dziękuję za twoją troskę.
- Panie, odważyłem się podzielić z tobą moimi przemyśleniami wyłącznie ze względu na złe przeczucia. Uważaj na panicza. Masz licznych wrogów. Wieść o waszym związku z pewnością nie polepszy sytuacji.
- Wiem. – Jest mi przykro i uchodzi ze mnie cała radość życia. Niedawno mój ukochany wspominał, że marzy o zwykłym, szczęśliwym życiu u mego boku. Muszę zrobić co w mojej mocy, by ugruntować swoją pozycję i pokazać wrogom, że nie dam się sprowokować. – Oprócz Normana, nikt więcej nie wie o przysiędze. I nikt się nie dowie – dodaję nieco ostrzej.
- Proszę, zachowaj ostrożność i bądź bardziej powściągliwy w okazywaniu emocji. Jestem pewny, że ta kłopotliwa sytuacja szybko przeminie. Do tego czasu…
- Masz moje słowo – przerywam mu, by zakończyć dyskusję. – Skorzystam z twoich rad i postaram się znaleźć rozwiązanie, które zadowoli wszystkich. – Kieruję się w stronę wyjścia, niecierpliwie oczekując wskazówek Jacka dotyczących eliksiru.
- Powodzenia, panie. – Moje serce przepełnia wiara w lepszą przyszłość. Czyżby ten wiekowy senior właśnie rzucił na mnie jedno ze swoich tajemnych zaklęć…

***

Nie uwierzycie, ale ta dłuższa niż zazwyczaj przerwa od pisania sprawiła, że prawie zapomniałem, jak się to robi :D
Dziękuję Wam za wszystkie życzenia i wiadomości dotyczące psiaka. Mały ma się już znacznie lepiej. Broi jak zwykle, choć czeka nas jeszcze zdejmowanie szwów. 

sobota, 20 października 2018

Kitsuś wraca! :P

Moje Najdroższe :)

Tak, to prawda - żyję. Nie uciekłem, nie porzuciłem bloga.

Pewnie zastanawiacie się, gdzie byłem i co się działo? Po pierwsze, musieliśmy ukończyć remont. Gdy wydawało mi się, że już prawie kończymy, mama zdecydowała, że trzeba dokupić mebli... Nie napiszę, jak bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość, bo pewnie same się domyślacie.
Ogarnięcie mieszkania, rozpakowanie wszystkiego i zadomowienie się w nowym pokoju zajęło mi chwilę. Jednak zamiast rozsiąść się w nowym fotelu i rozkoszować herbatą, musiałem stawić czoła kolejnej przeciwności losu - pies się rozchorował. Biedaczek miał dwa różne zabiegi, po których potrzebował, i nadal potrzebuje, sporo uwagi i troski.
Wiem, że czekacie na nowe rozdziały. Pojawią się one już niedługo. Obiecuję. Muszę tylko przypomnieć sobie fabułę własnych opowiadań :D Trzymajcie za mnie kciuki :)

Wasz stęskniony Kitsune