- Królu Cassianie, mam nadzieję, że nie przeszkadzam
– w głosie służącego wyraźnie słyszę ironię. – W jadalni przygotowałem nam
kolację.
Nie dam się nabrać na sztuczki i wyuczony spokój.
Ten przebiegły bazyliszek tylko czeka, by wykorzystać moją magię do swoich
celów.
- Wolałbym zjeść tutaj, jeśli nie masz nic przeciwko
– wskazuję na naszą sypialnię.
- Jak sobie życzysz. – Mężczyzna bez najmniejszego
problemu przenosi nakryty stół na środek pokoju, subtelnie się przy tym
uśmiechając. Przy okazji ścieli także łóżko, by prezentowało się nienagannie
oraz porządkuje kufer Nefryta, układając jego rzeczy z pedanteryjną
dokładnością.
- Cierpisz na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne,
Henryku? – wypowiadam na głos pytanie, które samo ciśnie mi się na usta.
- Nie, panie. Po prostu lubię, gdy wszystko wygląda
schludnie.
- Nie przypominam sobie, abyś przedtem tak chętnie
korzystał z magii – dogryzam długoletniemu przyjacielowi, choć dobrze wiem, że
nie powinienem. Znowu upiekł ciasto, na które mam wielką ochotę. Bez mrugnięcia
okiem wykorzystuje moje słabości przeciwko mnie.
- Mój pan wolał we mnie widzieć wyłącznie człowieka.
Jego ojciec również. Poza tym udaje mi się od czasu do czasu przemycić jakieś
drobne zaklęcie. – Henryk wyciąga rękę i gładzi labradora, który bezustannie mu
towarzyszy.
- Jack jest teraz wampirem – przypominam. – Nie
sądzę, by jakiekolwiek zaklęcie wywarło na nim większe wrażenie.
- Wasza wysokość… - służący dyskretnie parska. – Mój
pan musi się jeszcze wiele nauczyć. Na szczęście ma obok siebie panicza Sina,
który jest cierpliwym i wyrozumiałym nauczycielem.
- Skoro tak sądzisz… - Grymas na mojej twarzy trudno
odczytać jako dobry omen. Jack to wyjątkowo trudny przypadek, o czym obydwaj
zdążyliśmy się nie raz przekonać.
- Jeśli podopieczny panicza Sina okaże się zbyt
krnąbrny, przyślemy go do ciebie na korepetycje, panie.
- Do mnie? – dziwię się. – Chyba nieco przeceniasz
moje zdolności, Henryku. Nie znam zaklęcia, które sprawi, że Jack przestanie
popełniać gafy – bezradnie rozkładam ręce.
- Chodziło mi raczej o dodatkowe lekcje
cierpliwości, wasza wysokość. – Na twarzy starca ponownie pojawia się
przebiegły uśmieszek. – Jestem pewny, że wiodąc wspólne życie z paniczem
Nefrytem, możesz poszczycić się wieloma sprawdzonymi rozwiązaniami…
- Nefryt ma trudny charakter, nie twierdzę, że nie –
cedzę słowa, bo nie zamierzam kłamać. Oczerniać ukochanego za jego plecami
także nie będę. – Po ponad stu latach potrafię go sprawnie okiełznać – przechwalam
się sukcesem, który tak naprawdę jest przeze mnie ogłaszany nieco na wyrost i
Henryk doskonale o tym wie. Służący kwituje moje słowa wesołym śmiechem. Zna żywiołowość
mojego kochanka. Na własnej skórze zdążył się przekonać, że to chuchro miewa
dość ekstrawaganckie pomysły.
- Królu Cassianie, zawsze byłeś rozmarzonym
optymistą – zostaję celnie podsumowany.
- Mylisz się. Od samego początku wiedziałem, że chcę
Nefryta tylko dla siebie i w końcu go mam – puszę się, rozpierany przez męską
dumę.
- Miłość jest ważna, nie twierdzę, że nie – Henryk niemrawo
przytakuje. – Jednak nie zapominaj, że obydwaj pochodzicie z zupełnie różnych
światów. Związek między wampirami jest wyjątkowo głęboki. Więź, która ich łączy
po złożeniu obietnicy jednoczy dwie dusze w jedną całość. Oczywiście nie dzieje
się tak od razu. Zbudowanie takiej relacji wymaga czasu. – Zostaję obdarzony
kolejnym zagadkowym uśmiechem. Dobrze wiem, że ten poczciwie wyglądający
mędrzec pije do mnie oraz faktu, iż złamałem prawo.
W sumie nie złamałem. Nieco je nagiąłem do własnych
potrzeb. Gdybym tego nie zrobił, Nefryt mógł zginąć! Nie mogłem postąpić
inaczej.
- Nie znam wszystkich zasad, którymi kierują się
wampiry, lecz jedno jest pewne. Kocham Nefryta ponad wszystko. Oddam mu moją
duszę, krew, resztę życia… Dam mu wszystko, o co poprosi! – Gwałtownie wstaję
ze swojego miejsca, zbyt rozemocjonowany, by spokojnie siedzieć i wysłuchiwać
bzdur!
- Wasza wysokość, usiądź proszę. Nie poruszam z tobą
tych tematów po to, by cię zdenerwować. – Niechętnie spełniam polecenie. Nie
mam ochoty na kolejną porcję tyrad dotyczących tego, co mogłem, a czego nie.
Przeznaczenie sprawiło, że Nefryt pojawił się w moim życiu. Nie pozwolę mu
odejść. – Pamiętaj proszę, że na własne życzenie znalazłeś się w tej wyjątkowej
sytuacji. Nie ma przy tobie ojca, który udzieliłby ci rady. Nie możesz także
liczyć na wsparcie stwórcy panicza Nefryta. Za to masz mnie, a ja staram się
jak mogę, abyś wśród tysiąca ważnych spraw zapamiętał tę najważniejszą. Krew za
krew – Henryk kończy swój wywód przypominając słowa przysięgi, którą wymieniłem
z moim ukochanym.
- Nie rozumiem, co masz na myśli.
- Dla wampira liczą się tak naprawdę dwie rzeczy. Wiesz
jakie? – służący wpatruje się we mnie ze skupieniem.
- Krew? – bezbłędnie odgaduję pierwszą z nich. Nie
było to zbyt podchwytliwe z jego strony. Ostatecznie przysięga jednoznacznie wskazuje
odpowiedź.
- Owszem – mój rozmówca nagradza mnie szczerym
uśmiechem. - A druga?
O co mu znowu chodzi? Przecież krew jest
najważniejsza! Głodny wampir to nieszczęśliwy wampir. Najwyraźniej Henryk nie
pamięta już męczarni Sina, który latami był torturowany przez swoich opiekunów…
- Podpowiem ci, panie – mężczyzna wyciąga rękę i
celuje we mnie palcem.
- Masz na myśli życie w związku? – Przyznaję, że nie
brałem tego pod uwagę. Tym bardziej, że nie wszystkim wampirom udaje się
znaleźć odpowiedniego partnera. Część z nich nigdy nie decyduje się na ten
krok. Inni wolą samotność. Pod względem uczuć nieśmiertelni niewiele różnią się
od ludzi czy demonów.
- Nadal myślisz jak człowiek – zostaję wyśmiany. –
Tymczasem wampiry są inne. Uczucie, którym obdarzają swojego ukochanego to
fanatyzm w czystej postaci, który dodatkowo podkręca krew. Oblubieniec stanowi
dla nich epicentrum ich świata.
- Epicentrum… Podoba mi się… - uśmiecham się sam do
siebie. Nie ma nic przeciwko, by Nefryt pokochał mnie z taką siłą.
- Ziemia do króla Cassiana. Przestań bujać w
obłokach i skup się na naszej rozmowie, panie. W przeciwnym wypadku możesz
popaść w tarapaty – Henryk przybiera moralizatorski ton.
- Mów, proszę. Cały czas cię słucham.
- Jego krew już na ciebie działa, choć dostajesz jej
tak niewiele - starzec wzdycha, po czym powraca do swojego wykładu. – A właśnie…
Nie przeszkadza ci, że musicie się nią dzielić?
- Powiedzmy, że stopniowo się przyzwyczajam –
dyplomatycznie unikam tematu tabu.
Od zawsze wyobrażałem sobie, że nadejdzie dzień, w
którym wyznam ukochanemu miłość. Marzyłem także i tym, by móc go karmić. Mój nocny
anioł niechętnie pożywiał się innymi w moim towarzystwie. Czasami zazdrościłem
jego ofiarom. Niebieskooki wtulał się w nie, pozwalał obejmować. Trudno mi było
udawać obojętność.
Mój plan już wtedy miał jedną, lecz jakże znaczącą
lukę – nie przewidywał, że ja także będę musiał pić krew. Zasady wyraźnie mówią,
że demon nie powinien oddawać swojej krwi. Zwłaszcza wampirowi. Nie powinien
także mieszać swojej krwi z krwią wampira. A tu proszę… Cóż za niespodzianka…
- Radzisz sobie nadzwyczaj dobrze, panie. Przyznaję,
że martwiłem się o ciebie.
- O mnie? – prycham z niedowierzaniem. – Jestem
królem demonów!
- A także zakochanym młodzieńcem, który dość często
wpada w sidła zazdrości – szydzi Henryk.
- Nefryt jest piękny. Nie powinieneś się dziwić, że
tak trudno jest mi się pohamować – z zawstydzeniem obnażam swoje największe słabości.
- Panie, jesteś królem, jak uczynnie zdążyłeś
wspomnieć. Nie wypada, abym mówił ci, co masz robić – Henryk próbuje się
wycofać, choć zasiał we mnie ziarno niepewności.
- Uważasz, że należałoby odseparować Nefryta od
Sina? O to ci chodzi? – Fala niepokoju zalewa moje serce. A co jeśli Sin znowu
zacznie nalegać na ich związek?!
- Panie, przypominam ci, że więzi nie da się zerwać.
- Zerwać? – prycham ze złością. – Nie zamierzam
niczego zrywać!
- Domyślam się – Henryk mruży oczy, koncentrując na
mnie całą swoją uwagę. – Chciałbym, abyśmy jeszcze przez chwilę porozmawiali o
krwi, jeśli nie masz nic przeciwko.
- Jest ważna. Dobrze o tym wiem – komentuję
znudzonym tonem, by jak najszybciej mieć to za sobą. Co Henryk może wiedzieć o
takich rzeczach? On także nie jest wampirem, a nawet gdyby chciał nim zostać,
nie przejdzie przemiany. Jedziemy na tym samym wózku…
- Wystarczy, że zapamiętasz to, co najważniejsze.
Nikt, poza tobą ma się rozumieć, nie może napić się krwi panicza Nefryta. Wiesz
dlaczego?
- Nie. Pierwszy raz słyszę o tej zasadzie.
- Bo jako demon i człowiek nie doceniasz prawdziwej
mocy krwi. Nie mam stuprocentowej pewności jak taka sytuacja zakończyłaby się
dla ciebie, ale wampir… - Henryk zamyśla się na chwilę, by lepiej dobrać słowa.
Po jego minie widzę, że nie usłyszę niczego miłego.
- Nikomu nie pozwolę go tknąć! – Magia oraz rosnąca
z każdą chwilą tęsknota nakazują mi, abym jak najszybciej odszukał mój
różowowłosy skarb. Muszę go zobaczyć! Teraz!
- Panie, to nie żarty – Henryk poważnieje. - Związany
wampir umrze, jeśli ktoś obcy spróbuje odebrać mu bezcenną esencję życiową.
- Dość! – przerywam wywód służącego. – Nie chciałbym
być w skórze idioty, który ośmieli się wyciągnąć rękę po coś, co należy do
mnie! Nefryt…! On należy tylko do mnie, rozumiesz?! Nie pozwolę, aby…!
- Cassianie? – cichy szept mojego bóstwa, który
pojawia się u mego boku, jest jak łagodzący balsam dla zbolałej duszy. Błękitne
tęczówki wabią mój wzrok. Nieśmiertelny wyciąga rękę i splata nasze dłonie. –
Kolejny atak zazdrości, mój panie?
- Nie – pochylam się, by cmoknąć Nefryta w blady
policzek.
- Serce tak szybko ci bije… - zauważa mój wybranek.
Przyciągam go bliżej siebie, by znalazł się w moich bezpiecznych ramionach.
- To z tęsknoty za tobą – odpowiadam automatycznie,
wpatrując się jednocześnie w nieprzeniknione oblicze Henryka.
- Jesteś kiepskim kłamcą, Cassianie – wampir zaczyna
się śmiać.
- Kłamcą? – Ta niegroźna zniewaga zasługuje na
ripostę! Obracam zdobycz, która sama wpadła w moje objęcia i mocno całuję.
Nefryt otwiera szeroko oczy ze zdumienia, lecz mnie nie odpycha. Wprost
przeciwnie. Z błogim westchnieniem pozwala na mi pokaz siły. Dobry humor nie
opuszcza go nawet na chwilę. – Nie kłamałem – dyszę ciężko, przytulając moje
największe szczęście.
- Nie musisz być taki zazdrosny. Dobrze wiesz, że
kocham tylko ciebie. – Moje serce topi się jak wosk, słysząc te wyjątkowo
słodkie słowa. – Jack skończył eliksir. Prosi, abyś przyszedł na chwilę do jego
pracowni, bo musi ci wytłumaczyć, jak go użyć.
- Za chwilę przyjdę – daję Nefrytowi do zrozumienia,
by zostawił Henryka i mnie jeszcze na chwilę samych. Wampir zdaje się czytać w
moich myślach, bo znika zanim udaje mi się poprosić go o kilka minut
cierpliwości.
– Nie martw
się, przyjacielu. Wszystko jest pod kontrolą – klepię Henryka po ramieniu. –
Dziękuję za twoją troskę.
- Panie, odważyłem się podzielić z tobą moimi
przemyśleniami wyłącznie ze względu na złe przeczucia. Uważaj na panicza. Masz
licznych wrogów. Wieść o waszym związku z pewnością nie polepszy sytuacji.
- Wiem. – Jest mi przykro i uchodzi ze mnie cała radość
życia. Niedawno mój ukochany wspominał, że marzy o zwykłym, szczęśliwym życiu u
mego boku. Muszę zrobić co w mojej mocy, by ugruntować swoją pozycję i pokazać
wrogom, że nie dam się sprowokować. – Oprócz Normana, nikt więcej nie wie o
przysiędze. I nikt się nie dowie – dodaję nieco ostrzej.
- Proszę, zachowaj ostrożność i bądź bardziej
powściągliwy w okazywaniu emocji. Jestem pewny, że ta kłopotliwa sytuacja
szybko przeminie. Do tego czasu…
- Masz moje słowo – przerywam mu, by zakończyć
dyskusję. – Skorzystam z twoich rad i postaram się znaleźć rozwiązanie, które
zadowoli wszystkich. – Kieruję się w stronę wyjścia, niecierpliwie oczekując
wskazówek Jacka dotyczących eliksiru.
- Powodzenia, panie. – Moje serce przepełnia wiara w
lepszą przyszłość. Czyżby ten wiekowy senior właśnie rzucił na mnie jedno ze
swoich tajemnych zaklęć…
***
Nie uwierzycie, ale ta dłuższa niż zazwyczaj przerwa od pisania sprawiła, że prawie zapomniałem, jak się to robi :D
Dziękuję Wam za wszystkie życzenia i wiadomości dotyczące psiaka. Mały ma się już znacznie lepiej. Broi jak zwykle, choć czeka nas jeszcze zdejmowanie szwów.
Świetny rozdział Kitsune! Dawno nie było pijawek :D
OdpowiedzUsuńHenryk jest jak studnia mądrości, ale Cassian niekoniecznie chce z niej czerpać :/
Wegi
Słodkie chwile powoli odchodzą, więc nie dziw się Cassianowi, że chce się nimi rozkoszować. Dawno nikogo nie zabiłem. Pora to zmienić :D
UsuńTwój Kitsune
Jak ja teskniłam za twoimi opowiadaniami. Trochę wyleciałam z tematu i chyba jutro skorzystam z wolnego dnia i od nowa przeczytam wszystkie rozdziały. Tobie lisku życzę weny i czasu a pieskowi zdrowia ❤
OdpowiedzUsuń~ Miriam
Wena jest i ma się dobrze. Dziś wieczorem nowy rozdział :)
UsuńTwój Kitsune
To bardzo dobra forma spędzania wolnego czasu! Haha
UsuńWegi
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Henryk jest taką biblioteką wiedzy, i jaki zaborczy Cassian, ale naprawdę powiniem panować nad swoimi emocjami....
weny, weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga