niedziela, 23 lipca 2017

Rozdział XXXIV

„Zdrajca


- Czego chcesz, Neal? - rzucam gniewnie, nie bawiąc się w konwenanse.
- Tristan... Myślałem, że chociaż w dniu ślubu będziesz w lepszym humorze - wzdycha do słuchawki. - Chciałbym osobiście złożyć ci życzenia. Ty co prawda nie wykazałeś się podobnym gestem, ale...
- Gdzie on jest?! - nie wytrzymuję napięcia.
- Przepraszam, ale o kim mówisz?
- Gdzie Josh?! Jeśli mi go nie oddasz, to...
- Nie wierzę! - Randal wybucha szczerym śmiechem. - Twój mały ulubieniec już dał nogę? Czym go do siebie zraziłeś?
- Ja nie żartuję. Jeśli ponownie go porwałeś...
- Dlaczego miałbym go porywać? - przerywa mi. - Mówiłem ci już, że do niczego nie jest mi potrzebny. Zadzwoniłem z imię przyjaźni, która nas kiedyś łączyła.
- Przyjaźni? Nie drwij sobie ze mnie. Dobrze wiesz, że nigdy się nie lubiliśmy.
- Mimo to kultura nakazuje, by złożyć życzenia. Zastanawiałem się nad tym, co chciałbym ci powiedzieć, ale w obecnej sytuacji nie zdziwi cię fakt, jeśli nazwę cię idiotą. Nie podpisaliście intercyzy, prawda?
- Nie twoja sprawa!
- Gdybyś potrzebował dobrego adwokata, daj mi znać. Rozwody to moja specjalność.
- Wypchaj się! - rozłączam się i siadam na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Jeśli to on go porwał, nie daruje mu.

Nie tak planowałem noc poślubną. Chciałem zabrać ukochanego męża w odległe, bajkowe miejsce, by zacząć wspólne życie w sposób wolny od trosk. Tymczasem nasi ludzie przeczesują wyspę metr po metrze, lecz na niewiele się to zdaje. Na szczęście udało się nam zataić fakt zniknięcia pana młodego przed weselnymi gośćmi. Część z nich pożegnałem osobiście, tłumacząc nieobecność Josha silnym bólem głowy. Jednak rodzina i najbliżsi przyjaciele rodziców pozostali.
Ojciec i Dennis kategorycznie zabronili mi brania udziału w poszukiwaniach. Mam zostać w domu i czekać. Dochodzi szósta rano. Za oknem jest szaro i brzydko. Za chwilę zacznie padać. Czuje się wyzuty w wszelkich uczuć. Godziny mijają, a my nadal nic nie wiemy. Chłopak przepadł jak kamień w wodę.
Moje rozpaczliwe rozmyślania przerywa telefon od Rona.
- To nie jest najlepszy moment - cedzę przez zaciśnięte zęby.
- Tristan... Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć, więc powiem prosto z mostu. Josh jest ze mną - przez kilka sekund trwa grobowa cisza. On czeka jak zareaguję, a ja... Mój mózg ma chwilowy problem, by przetrawić tak istotną informację.
- Co takiego?! Gdzie?! - krzyczę w końcu, wybiegając z pokoju.
- W twoim mieszkaniu.
- Dlaczego wcześniej nie zadzwoniłeś?! Masz pojecie co...
- Tristan, opanuj się i posłuchaj! - przerywa mi ostro. - Nie zadzwoniłem, bo nie miałem kiedy. W czasie lotu był w opłakanym stanie. Doznał jakiegoś szoku. Przynajmniej tak określił to lekarz, którego wezwałem.
- Josh potrzebował lekarza?!
- Jego wspomnienia częściowo wróciły.
- Pilnuj go. Niedługo będę!
- Nie wiem, czy to dobry pomysł... Może wstrzymaj się kilka dni.
- On jest moim mężem i potrzebuje mnie!
- Nie jestem tego taki pewny. Kazał mi przysiąc, że nic ci nie powiem, ale za dobrze cię znam i wiem, że odchodziłeś od zmysłów.
- Dziękuję, Ron. Już postanowiłem. Popilnuj go dla mnie, aż nie dotrę na miejsce, ok? - rozłączam się.
Przed domem spotykam Dennisa w towarzystwie mojego ojca.
- Josh się znalazł - informuję ich, nakładając jednocześnie swoją skórzaną kurtkę. - Jest z Ronem w apartamentowcu.
- Całe szczęście! - tata uśmiecha się do mnie, lecz poważnieje, widząc moją minę. - Daj znać, gdy będziesz na miejscu.
- Dziękuję. Za wszystko - szepczę mu do ucha, mocno obejmując.
- No już, już. Wszystko będzie dobrze - poklepuje mnie po ramieniu. - Dennis jedzie z tobą? - dopiero teraz przypominam sobie o jego obecności.
- Tak - jasnowłosy ochroniarz podejmuje za mnie decyzję.

Lot trwa zdecydowanie za długo. Pilot wykorzystuje lądowisko, znajdujące się na dachu sąsiedniego budynku, abym nie musiał tracić czasu na przebijanie się przez korki w centrum. Jestem mu za to bardzo wdzięczny.
Z mocno bijącym sercem otwieram drzwi od mojego mieszkania. Ron rozmawia z kimś przez telefon. Rozpoznaję koszulę i spodnie od garnituru, które miał na sobie w czasie ceremonii.
- Potem oddzwonię - kończy połączenie i mocno mnie ściska.
- Gdzie on jest? Muszę go zobaczyć.
- Przed chwilą wyszedł lekarz. Dał mu coś na uspokojenie, więc śpi - otwiera drzwi od naszej sypialni. Podchodzę do łóżka, na którym leży mój ukochany. Jest bardzo blady i ma podpuchnięte oczy. Odnalazł się, a to najważniejsze.
- Zostanę z nim - informuję go, siadając na skraju łóżka i przeczesując czarne pasma jego włosów.
- Mówiłem ci, że to nie jest dobry pomysł - szybciej szlag mnie trafi, niż opuszczę męża w takiej chwili.
- Zaryzykuję. On jest dla mnie wszystkim, rozumiesz?
- Wiem.
- Przez telefon powiedziałeś, że odzyskał pamięć - spoglądam na niego z nadzieją, licząc na to, że złapiemy porywacza.
- Nie ciesz się przedwcześnie. Największe problemy nadal sprawiają mu ostatnie wydarzenia. W każdym razie mnie sobie przypomniał.
- Tak? - unoszę na niego zdziwiony wzrok.
- Wyglądasz koszmarnie, może trochę odpoczniesz? - proponuje mi.
- Nie, posiedzę z nim, aż się obudzi. Muszę go przeprosić.
- Tristan... Josh bez przerwy powtarza, że nie chce cię więcej widzieć. Czuje się skrzywdzony i oszukany. To moja wina. Gdybym tak na ciebie nie naskoczył...
- To ja ponoszę całą odpowiedzialność. Ma rację, że mnie obwinia. Wyrzuciłem go z domu. Przecież wiesz.
- Daj mu trochę przestrzeni. Gdy upora się z przeszłością i nieco ochłonie, znowu zamieni się w zapatrzonego w ciebie dzieciaka, którym zawsze był.
- Obyś miał rację, przyjacielu.

Najchętniej wsunąłbym się obok Josha pod kołdrę. Rzeczywiście jestem zmęczony, lecz nie wolno mi spać. Muszę czuwać, by nie przegapić chwili, gdy odzyska przytomność. Powiedział o mnie, że od samego początku dziwnie na niego patrzyłem. To prawda. Traktowałem go z dystansem, chciałem zemsty. Tymczasem jego obecność i bliskość spowodowała, że przeszłość przestała mieć znaczenie. Chcę, by zawsze był obok mnie, by nasza przyszłość była szczęśliwa, by on był ze mną szczęśliwy...
Josh pociera zaspane oczy. Budzi się! Wstrzymuję oddech, gotowy tulić go bez końca. Unosi powieki. Widząc mnie, rzuca mi bardzo zimne spojrzenie.
- Skarbie... - wyciągam rękę w jego stronę, lecz widząc jak kuli się w sobie decyduję, że jest za wcześnie na dotyk.
- Co tu robisz? - rozgląda się po pokoju. Jego błękitno-szare tęczówki unikają mojego wzroku.
- Chciałem...
- Nie obchodzi mnie, co chciałeś. Wynoś się.
- Josh, nie mów tak do mnie. Jestem twoim mężem i ...
- Zamierzam wnieść sprawę o rozwód. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Ponoć odzyskałeś pamięć - zmieniam taktykę, by tylko przestał traktować mnie tak oschle.
- Spodziewasz się pewnie, że ci podziękuję, co? Masz rację, wspomnienia wróciły właśnie dzięki tobie i temu, co usłyszałem. Przypomniałeś mi o najgorszych chwilach mojego życia - broda zaczyna mu drżeć, lecz się nie popłacze. Dawny Josh nie pozwalał sobie na chwilę słabości. Zawsze udawał silnego i miał w tym spore doświadczenie. Lata brutalnych doświadczeń ze strony ojca i ciotki nie poszły w las...
- Kochanie, ja nie chciałem, przysięgam! Zrobię wszystko, by ci to wynagrodzić - zapewniam żarliwie, lecz on nawet na mnie nie patrzy.
- To już bez znaczenia. To przeszłość, o której znowu chcę zapomnieć, a ty jesteś na początku tej długiej listy.
- Błagam cię, wybacz mi. Sam wiesz, że bardzo cię kocham i gdybym mógł cofnąć czas, to zrobiłbym to. Nie chciałem cię skrzywdzić.
- Cofnąć czas? Po co? Spójrz na ten pokój - wskazuje na otoczenie. - Wygląda zupełnie inaczej, niż go zapamiętałem. Ty też jesteś zupełnie inny.
- Gdy odszedłeś, musiałem wszystko zmienić. Dawny wystrój... To wszystko za bardzo mi o tobie przypominało - tłumaczę się.
- Ja nie odszedłem. Wyrzuciłeś mnie. Najpierw z tego mieszkania, a potem nawet z budynku. Stałem się zbędny, jak śmieć.
- Popełniłem błąd, ale... - biorę go za rękę, lecz od razu mi ją wyszarpuje.
- Ja też popełniłem błąd. Zakochałem się w tobie aż dwa razy - zaczyna się gorzko śmiać. Nie mogę znieść tego dźwięku. Jest przerażający.
- Zrozum mnie wreszcie! Gdyby nie twoja zdrada, wszystko byłoby jak dawniej! - wybucham, nie potrafiąc zapanować nad rozpaczą.
- Zdrada? Moja zdrada? - wstaje z łóżka, nieco chwiejąc się na nogach.
- Połóż się, bo się przewrócisz - próbuję go asekurować, lecz nie daje się dotknąć.
- Tristan, ja cię nigdy nie zdradziłem. Nie wiem, skąd ci to przyszło do głowy. Wróciłem do domu, a ty mnie zaatakowałeś. Wrzeszczałeś coś jak oszalały, nie dając mi dojść do słowa. Zanim się spostrzegłem, ochrona zatrzasnęła mi bramę przed nosem, a wtedy... - przerywa gwałtownie, łapiąc się za głowę. - To boli... Tak bardzo boli... - zaczyna głośno szlochać.
- Ron! Ron chodź tu! - wołam mojego przyjaciela, jednocześnie kładąc Josha na łóżku.
- Co się dzieje? Co mu zrobiłeś? - zaalarmowany wspólnik stara się zapanować nad sytuacją.
- Nic mu nie zrobiłem! Rozmawialiśmy, aż nagle zaczął krzyczeć z bólu. Zrób coś! Zadzwoń po lekarza! - każę mu.
W przeciągu kilkunastu minut pojawia się młody mężczyzna, który rozpina swoją skórzaną torbę i przygotowuje zastrzyk. O nic nie pyta, ale też nic nie mówi. Po pewnym czasie wychodzi, obiecując, że zajrzy do nas następnego dnia. Do tego czasu mamy nie denerwować pacjenta. Nie mówi tego wprost, lecz nie wiedzieć czemu, spogląda tylko na mnie.
Siadam w fotelu i obejmuję się ściśle ramionami. Przywołuję w pamięci wspomnienia z tamtego czerwcowego popołudnia... Josh powiedział, że nigdy mnie nie zdradził. Uwierzyłem mu. Dlaczego uwierzyłem mu teraz, a nie wtedy? Przecież widziałem zdjęcia... To był jego telefon... Zostawił go w pracy, a ja wziąłem. Widziałem go z nim! Byli w łóżku! Jak może zaprzeczać? Coś mi umyka, jakiś drobny szczegół, który jest rozwiązaniem tej cholernej łamigłówki.
Do sypialni ponownie wchodzi Ron, który każe mi coś zjeść. Jestem coraz bardziej zmęczony, więc bez słowa pozwalam, by przejął dowodzenie i nieco mnie odciążył. Idę za nim do kuchni, a potem siadamy w salonie na sofie.
- Świat mi się zawalił - szepczę cicho.
- Nie martw się. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Zobaczysz, że to wszystko da się rozwiązać - pociesza mnie.
- On mi nigdy nie wybaczy. Jestem podłym draniem. To moja wina! To wszystko moja wina! - zaczynam lamentować.
- Opanuj się i weź w garść! Takie zachowanie jest do ciebie zupełnie niepodobne! - karci mnie surowo.
- Co zrobię, jeśli zażąda rozwodu?! Przecież musi być świadomy faktu, że nigdy mu go nie dam! Jest mój! Kocham go!
- Uspokój się i pomyśl przez chwilę. Josh cię kocha. Jest wściekły, lecz mu przejdzie. Nie należy do osób, które długo się gniewają. Szok związany z amnezją wkrótce minie, a wtedy z pewnością wszystko sobie wyjaśnicie i będziecie żyć, jak do tej pory.
- A jeśli nie? Nie widziałeś jego oczu, gdy kazał mi się wynosić... - dzielę się z przyjacielem najczarniejszymi wizjami.
- Kilka dni temu to samo mówił do mnie, a dziś znowu jesteśmy przyjaciółmi. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. Zdrzemnij się.
- Nie mogę spać. A co, jeśli...
- Ledwo trzymasz się na nogach. W takim stanie nie zdołasz o niego walczyć. No śmiało, zamknij oczy - zachęca mnie.
- Tylko na chwilę...

Przesypiam kilka godzin. Jest mi ciepło i dobrze. Tylko te krzyki nieco mnie irytują. To Ron wyżywa się na kimś, wrzeszcząc do telefonu.
- Do jasnej cholery! Nie chcę nawet tego słuchać. Macie go natychmiast znaleźć, jasne?!
- Co się dzieje? - ściągam z siebie koc. Dopiero teraz zauważam, iż jest już jasno. 
- Tristan... Znowu mamy kłopoty... - zaczyna ostrożnie, choć wyraźnie widzę, iż jest bardzo wzburzony.
- Mów. Gorzej już chyba nie będzie - próbuję go pocieszyć
- Będzie. Josh znowu zaginął.

24 komentarze:

  1. Ty mnie kiedyś wykończysz!!! Kiedy dowiemy się wreszcie prawdy?! Czekam i czekam na rozdział, czytam z wypiekami na twarzy, myślę, że wreszcie poznamy, kto jest zdrajcą, a tu takie zakończenie.

    Ron jest podejrzanie dobry. I nie wiem, czy to jego prawdziwą natura, czy tylko gra. Josh przypomniał sobie przeszłość, ale też nie wiem, czy czasem nie on jednak jest zdrajcą.

    Brawo Kitsune, potrafisz mieszać w głowie. Podziwiam cię za twój niezwykły pisarski talent.

    Proszę, nie każ n długo czekać na zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Droga, nie denerwuj się tak. Stres źle odbija się na zdrowiu, więc nalegam, abyś się nie denerwowała. Wszystko będzie dobrze :)

      Chciałbym, by rozdział 35 był tym ostatnim, ale wszystko zależy od tego, ile napiszę. W chwili obecnej cały wolny czas poświęcam mojej książce, którą już prawie ukończyłem :D

      Twój Kitsune

      PS Ron? To super facet. Wszyscy go lubią, prawda? :D

      Usuń
  2. Oczywiście standardowo się popłakałam, ale to pomińmy :) Nawet nikogo nie obstawiam, bo to mi nigdy nie wychodzi :P Tyle w temacie. Czekam na kolejną część.

    //Mika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego się popłakałaś? Przecież nic złego się nie stało. Jeszcze :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Dlaczego? Bo cała ta sytuacja jest cholernie smutna :(
      Mam nadzieję, że ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie, chociaż trochę.

      //Mika
      P.S. Postać Rona jest dziwna i od początku mi się nie podobała. Myślę, że to przez fandom HP i wiewióra :3

      Usuń
    3. Jak się zapewne domyślasz, ktoś będzie bardzo cierpiał. A zakończenie? Postaram się wrzucić najszybciej jak się da.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Nie chce być wredna ale ktoś tu obiecywał ze w tym tygodniu poznamy zdrajcę a tu nic z tego :(:(:( jedynie moje teorie się potwierdzają
    Może w końcu doczekam końca tego opowiadania bo robi się to już z byt zagmatwane co wskazuje ze rozwiązanie będzie banalne :(:(:(
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od samego początku pisałem, że Zdrajca nie jest opowiadaniem dla wszystkich. Tak się składa, iż ostatnio przeczytałem jeszcze raz wszystkie rozdziały. Są spójne. Jestem z siebie bardzo zadowolony. Wyszło lepiej, niż zakładałem. Oby inne opowiadania były równie dobre.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Przestań już z tymi zniknięciami Josha!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Wiem, Joleen codziennie mi to powtarza :D Wybrałem sobie idealny pseudonim.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Jeeej ale akcja! Budujesz świetne napięcie i zagadkę Nie mogę się juz doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję że to jeszcze nie koniec , a przynajmniej napiszesz jeszcze jakiś epilog. KOCHAM <3
    - Cyziowate Ciastko :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Epilog? Zależy, czy będzie do czego :D
      Epilogiem z pewnością zacznie się nowe opowiadanie. To dopiero będzie zaskoczenie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. No nie!
    Czm znowu uciekł?
    A jednak moja teoria spiskowa się nie sprawdziła ;-;
    Ja tu ciągle jestem xD

    Yumiko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może uciekł, może został porwany? Kto wie... :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Cała się trząsłam gdy to czytałam! Nigdy nie umiem obstawiać kogokolwiek pod koniec Twoich opowiadań, bo jest tam tyle zwrotów akcji, że mój mózg tego nie ogarnia!
    Jesteś moim mistrzem :o

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, jestem cudowny :) W tym tygodniu pożegnamy Zdrajcę i skupimy się na kimś innym :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Grunt to znać swoją wartość :D
      Podasz nam tytuł lisku? :) Będzie to "dotknij mnie"?

      Wegi

      Usuń
    3. Nie, to nie będzie Dotknij mnie. To opowiadanie musi poczekać na lepsze czasy.

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Ech... Josh kojarzy mi się z panią szpieg, jak jej było... Hari Matis? z "Asteriksa i Kleopatry" :) MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądałem.
      Jedno jest pewne - Josh nie jest szpiegiem, a rozwiązanie poznacie już na dniach. Skończyłem pisanie książki. Właśnie poprawiam błędy i gdy się z tym uporam, będę miał więcej czasu na prowadzenie bloga, a tyle różności przed nami :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Witam,
    jak tak można, zabijesz mnie kiedyś... Josh się odnalazł, wszystko sobie przypomniał, już z nów przyjaciele z Ronem, podejrzane to bo cały czas Ron, że Josh jest zdrajcą, nie zdradził jednak... ale te zdjęcia, czyżby fotomontaż, a ten lekarz...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń