niedziela, 18 marca 2018

Humory króla - rozdział 3


Simon

Zapaść…
Eryk ma zapaść..
Robi mi się ciemno przed oczami. Przez chwilę mam wrażenie, że moje nogi są jak z waty i nie utrzymają ciężaru ciała. Doktor Arim znika za drzwiami, które niczym żelazna bariera, odgradzają mnie od mojego serca. Gdy zamykam oczy wyraźnie czuję, jak słabo bije, jak walczy o każde uderzenie… Nie możesz mi tego zrobić, Eryku. Za bardzo cię kocham. Walcz! Nie poddawaj się!
- Simon! – Vee szarpie mnie za ramiona. – Weź się w garść! – żąda kategorycznie.
- Co? – jego słowa docierają do mnie jakby z oddali. Czuję się tak, jakbym przebywał pod wodą, tonął, a on wołał do mnie z…
- Nie waż się mdleć! – spogląda mi prosto w oczy, mierząc lodowatym spojrzeniem. – Mówiłem ci, że mamy tylko siebie – dodaje znacznie ciszej.
- Przepraszam – szepczę.
- W porządku? – upewnia się jeszcze, zanim decyduje się puścić mnie wolno. Kiwam głową w odpowiedzi.
Znowu musimy czekać. Tym razem sytuacja jest znacznie poważniejsza. Czuję ciężar każdej upływającej sekundy. Ponownie wracam do wszystkich chwil, które spędziłem w towarzystwie mojego ukochanego. Z początku dzielił nas dystans, ale potem... Otworzył się przede mną. Zaufał mi. To dopiero początek naszej wspólnej drogi. Eryk przetrwał już gorsze rzeczy. Da sobie radę. Będę do wspierać, by szybko wyzdrowiał. Dojdzie do siebie, odzyska ziły i wszystko będzie jak dawniej.
Tak jak podejrzewałem, doktor Arim spisuje się na medal. Po ponad godzinie ponowie otwiera elektroniczny zamek, lecz tym razem wita nas bladym uśmiechem. Prawda jest taka, że Vee i ja nie jesteśmy w stanie odwzajemnić tego gestu. Spoglądamy sobie porozumiewawczo w oczy, napawając się ulgą.
- Chłopcy, chodźcie ze mną. – Mężczyzna zabiera nas do odizolowanych pomieszczeń. Wszystkie one wydają mi się nienaturalnie białe oraz naszpikowane najnowocześniejszym sprzętem medycznym, jaki w życiu widziałem. Kierujemy się do windy i zjeżdżamy dwa piętra w dół. Doktor przykłada dłoń do specjalnego panelu, abyśmy mogli przejść. Zabezpieczenia godne króla… - Załóżcie to – wręcza nam błękitne ubrania ochronne.
- Ani mi się śni – prycha gniewnie Vee, podchodząc do czytnika, który skanuje plastikową kartę. Wyciągnął ją z kieszeni. Zawsze perfekcyjnie przygotowany na każdą ewentualność. Zazdroszczę mu. Z jej pomocą może bez przeszkód poruszać się po całym budynku. Gdybym to ja posiadał taką kartę, już dawno byłbym przy Eryku.
Jasnowłosy wchodzi pierwszy do najbardziej strzeżonego pomieszczenia, a Arim i ja podążamy za nim. Bolą mnie oczy od dziwnego, jasnofioletowego światła, które odbija się od białych ścian, podłogi, a nawet sufitu. Rozglądam się dyskretnie. Przypomina to raczej stację kosmiczną, a nie szpital. Vee wyciąga swój telefon i wprowadza jakiś kod. Za jego pomocą jedna ze ścian unosi się do góry, odsłaniając przeszkloną przestrzeń. Znajduje się za nią niewielki pokój, w którym ustawiono biurko oraz sporych rozmiarów fotel, a także kilka monitorów. Ktokolwiek projektował to wnętrze, pomyślał dosłownie o wszystkim.
Doktor Arim przedstawia nam dwóch lekarzy w średnim wieku oraz towarzysząca im pielęgniarkę, którzy razem z nim będą sprawować opiekę nad nieprzytomnym królem. Jestem tak rozkojarzony, że nie zwracam na to zbytniej uwagi. Nie zapamiętuję ich nazwisk. Nie wiem jak wyglądają. Widząc ordynatora, który przejmuje nad wszystkim dowodzenie, obcy szybko odchodzą, zostawiają nas samych.
Boję się.
Sterylna czystość. Dziwny zapach i to ciche pikanie, oznaczające pracę respiratora oraz innych urządzeń, do których jest podłączony. Przed oczami pojawiają się spychane przeze mnie w najodleglejszy kąt wydarzenia ostatnich godzin. Zwłaszcza to, gdy Eryk traci przytomność, tonąc w morzy własnej krwi. Zatrzymuję się wiec w połowie drogi prowadzącej do łóżka, na którym leży i uparcie wpatruję w podłogę.
Vee jest znacznie odważniejszy. Podchodzi bardzo blisko i pochyla się nad śpiącym władną. Coś do niego szepcze, po czym klepie Arima po ramieniu i wychodzi na zewnątrz. Zachowuje się jakby nic nie było w stanie go ruszyć. Cholerny twardziel.
- Simon… Możesz podejść bliżej – zachęca mnie lekarz, rozsiadając się na jednym ze skórzanych foteli. Jest bardzo zmęczony. Z prawdziwą przyjemnością przymyka powieki, pozwalając sobie na pierwszą od dawna chwilę wytchnienia. Fotel po drugiej stronie chorego zdaje się wołać moje imię. Zaciskam dłonie w pięści i ruszam naprzód.
Moje oczy z wielkim oporem wykonują polecenie. Z podłogi przesuwają się nieco wyżej, podziwiając dziwną konstrukcję łóżka. Potem przychodzi kolej na plastikowe wężyki kroplówek. Uciekając od nich wzrokiem natrafiam na smukłą dłoń, której tak bardzo pragnę dotknąć… Jeszcze kilka godzin temu ściskałem ją, by dodać mu otuchy, gdy bał się wyjść z hotelu.
- Eryku…
Równie blady jak prześcieradło… Taki drobniutki, ale przede wszystkim obwiązany specjalnymi bandażami po przebytej operacji. Nagie ramiona chłopaka wydają się nienaturalnie chude. Włosy potargane. A jego twarz…
- Eryku…
- Wyjdzie z tego – unoszę wzrok wyżej, słysząc ciche słowa przysypiającego doktora. – Zobaczysz, że z tego wyjdzie… Musi tylko odpoczywać i nie robić mi więcej głupich numerów… Gdy tylko odzyska przytomność, zamierzam solidnie na niego nakrzyczeć. Zapaść… W moim wieku? Każę zmienić kwotę swojego ubezpieczenia… Sam ledwo uniknąłem zapaści…
Po twarzy płyną mi łzy. Przygryzam mocno wargi, by nie zacząć szlochać. Przysuwam skórzany fotel jak najbliżej łóżka i delikatnie ściskam zimną dłoń mojej miłości.
Po pewnym czasie wraca Vee. On także jest zmęczony. Każe swoim ludziom przynieść jeszcze jeden fotel. Wycisza telefon i przez kilka minut wpatruje się w nieprzytomnego króla. Nic nie mówi. Chciałbym go zapytać o to, czy dowiedział się czegoś nowego, lecz w gruncie rzeczy niewiele mnie to obchodzi. Dobrze wiem kto stoi za próbą morderstwa. Pozwolę Alanowi pożyć jeszcze przez jakiś czas. Nie mogę stąd wyjść. Eryk mnie potrzebuje. Jednak gdy tylko poczuje się lepiej…
- Nie licz na to. Jest mój.
- Słucham? – odwracam głowę, by spojrzeć na towarzyszącego mi mężczyznę.
- Słyszałeś, co powiedziałem. Zajmę się nim w odpowiednim czasie – na jego twarzy przez kilka sekund pojawia się cień uśmiechu. Nie otwiera oczu. Czyżby rozkoszował się wizją zemsty?
- To jeszcze nie jest przesądzone. – Zaciskam mocniej palce na dłoni mego ukochanego. Nie chcę, by Eryk był światkiem naszego kolejnego starcia. Zwłaszcza, gdy próbujemy dojść do porozumienia w kwestii zemsty na jego bracie.
- Jest. Zawarłem z królem pewną umowę. – Te ich sekrety… Znowu ma nade mną przewagę.
- Jaką? – Nie da mi to spokoju, jeśli się tego nie dowiem.
- Pilnuj go. Muszę się chwilę zdrzemnąć. – Typowe. Nigdy nic mi nie mówią… Zresztą nieważne.
Równo po godzinie Vee wraca do swoich zajęć. Całe królestwo jest teraz na jego głowie. Wiem, że bardzo tego potrzebuje. Nie potrafi usiedzieć bezczynnie na miejscu. Woli działać. Ja jestem inny. Nie ma takiej siły na ziemi, która zmusiłaby mnie, abym zostawił go teraz samego. Nawet Arim to dostrzega.
Personel medyczny praktycznie co kilkanaście minut przeprowadza na Eryku różne badania. Wiem, że w tak ciężkim stanie nie mamy szans na szybką poprawę, ale nie przestaję modlić się o cud. Chcę ujrzeć uśmiech na jego twarzy. Tylko to się dla mnie liczy.
- Simon, powinieneś odpocząć. Siedzisz tu od kilku godzin. – Doktor dyskretnie próbuje wsunąć w moją rękę szklankę soku pomarańczowego. Minęło kilka godzin? Nie zauważyłem. To dlatego, że w tej sali nie ma okien.
- Nie jestem zmęczony – odpowiadam.
- Chłopcze, nie dyskutuj ze mną. Jadłeś coś? – kontynuuje przesłuchanie.
- Nie jestem głodny. – Z niesmakiem spoglądam nawet na sok.
- Jeden bezcenny pacjent naprawdę mi wystarczy. Chyba wiesz jak Eryk zareaguje, jeśli coś ci się stanie, prawda? – mężczyzna używa najcięższej artylerii. Czy on naprawdę niczego nie rozumie?
- Mam tu wszystko, czego potrzebuję do życia – uśmiecham się smutno do nieprzytomnego króla.
- Simon, nie zmuszaj mnie, żebym poprosił Vee o interwencję – doktor zerka w kierunku przeszklonej ściany, za którą tleniony urządził swoje centrum dowodzenia. Ja również poświęcam chwilę, by sprawdzić co robi. Pewnie rozstawia swoich ludzi po kątach. Niechętnie spoglądam na zegarek. Jest jedenasta.
- Nic mi nie jest – mamroczę. – To noc, czy dzień? – zastanawiam się na głos.
- Noc – podpowiadam ordynator. – Za jakieś dwanaście godzin powinien odzyskać przytomność.
Dwanaście godzin… Tylko tyle dzieli mnie od chwili, gdy ponownie spojrzysz mi w oczy…
- Chłopcze, połóż się. Ten fotel jest rozkładany. Widzisz? – Lekarz podchodzi bliżej i zwalnia blokadę. Nie chcę się kłaść. Odpocznę, gdy Eryk poczuje się lepiej. – Jeśli nie wykonasz mojego polecenia, Vee wyprosi cię na zewnątrz.
- Nie wierzę, że zrobiłby pan cos tak podłego… - szukam w oczach Arima resztek zrozumienia, którego ewidentnie mi odmawia. – On jest dla mnie…
- Wiem, że się kochacie – mężczyzna uśmiecha się dobrotliwie. – Eryk dużo mi o tobie opowiadał.  
- Mówił panu… O nas? – Jestem zszokowany, że cichy i zamknięty w sobie szarooki zdobył się na takie wyznanie.
- Zarumieniłeś się.
- Niech pan nie opowiada bzdur – odwracam głowę zawstydzony.
- Wypij to i odpocznij. Jego wysokość będzie potrzebować sporo wsparcia, by dojść do siebie po koronacji. Biedaczek… - wzdycha. – To nie będzie dla niego łatwe.
To dla nikogo nie będzie łatwe…
Przesuwam palcem wskazującym po wierzchu chłodnej dłoni Eryka. Chłopak nic nie wie o śmierci rodziców. Jak mu o tym powiemy? Nie kochał ich, ale dobrze wiem, że to będzie kolejny cios, przed którym nie będę umiał go obronić.

- Jak on się czuje? – cichy szept Vee przerywa moją drzemkę. Nie jest mi zbyt wygodnie, bo oparłem głowę na łóżku Eryka. Zależy mi na tym, by czuł mój dotyk. Wiem, jak bardzo nie lubi szpitali.
- Stan jest stabilny. Leki działają – rozpoznaję głos Arima.
- A Simon? Poradzi sobie? – Ledwo przymknąłem oczy, a już obgadują mnie za plecami…
- Martwisz się także o Simona? To do ciebie niepodobne – żartuje lekarz. Najwidoczniej zarówno on, jak i samozwańczy „tatuś” znają się już od dawna. Vee jest z Erykiem od trzech lat. Ja zaledwie od kilku miesięcy. W dodatku obydwaj milczą jak zaklęci jeśli chodzi o przeszłość. Ukłucie zazdrości jest jak uwierający cierń. Dlaczego nie chcą mi nic powiedzieć? Nie ufają mi?
- Eryk jest szczęśliwy – odpowiada beztrosko. - Zanim pojechaliśmy na koronację powiedział mi, że… Przepraszam, muszę odebrać – Vee wstaje z fotela i wraca do swojego gabinetu. Ogarnia mnie frustracja. Unoszę powieki, lecz celowo unikam wzroku ordynatora. Nie zniosę więcej sekretów!
Całą uwagę poświęcam ukochanemu. Wygląda równie blado i mizernie, jak kilka godzin temu. Splatam nasze palce i całuję go w rękę. Wszystko będzie dobrze. Jeszcze tylko troszeczkę…
- Na przyszłość radziłby ci nie podsłuchiwać – śmieje się Arim. Mierzę go lodowatym spojrzeniem. Nadal jest przemęczony, za to wrócił mu dobry humor. Najwidoczniej stan Eryka zaczyna się poprawiać. Inaczej nie reagowałby entuzjastycznie. Ignoruję jego zaczepkę. Nie chcą mi nic mówić, niech nie mówią. Nie jestem tu dla nich. – Król ma się dziś znacznie lepiej. Nie cieszysz się?
- Cieszę – ton mojego głosu brzmi dziwnie. Nie ma w nim smutku, czy radości. Jestem jak cyborg. Nic nie czuję.
- Chłopcze, prosiłem, żebyś odpoczął, prawda? Wyglądasz koszmarnie – wyrokuje.
- Nic mi nie jest. – Naprawdę nic mi nie jest. Czuję się dobrze. Przeszkadza mi jedynie brak okien. Mam nieco pogniecione ubranie i być może powinienem się ogolić, ale to szczegóły. Vee przynosi mi kawę, po czym znika. Jeśli Arim ma rację i z Erykiem jest lepiej nie mógłbym życzyć sobie niczego więcej.
Kolejne godziny w tym ukrytym miejscu dłużą mi się niemiłosiernie. Cały czas czekamy aż młody monarcha łaskawie raczy otworzyć oczy. Osobiście uważam, że lepiej będzie, jeśli jeszcze sobie pośpi. Gdy się obudzi, zwali się na niego lawina problemów, przed którą nie zdołamy go uratować.
Tleniony włącza telewizję. Mimowolnie kieruję wzrok w stronę wielkiego ekranu, na którym widać reporterów oraz policję, broniącą dostępu do prywatnej kliniki, w której się znajdujemy. Kobieta ubrana w czarny płaszcz przekazuje informacje o żałobie narodowej. Pojawiają się urywki sprzed pałacu królewskiego. Poprzedni król kazał opuścić flagi. Ludzie znoszą tony kwiatów oraz zniczy. Na ekranie pojawia się także stary książę. Mężczyzna mocno się postarzał przez ostatnie kilkanaście godzin. Strata syna oraz synowej jest dla niego sporym szokiem. Razem z Alanem hańbili rodzinę. Poddani szybko im tego nie zapomną. Mimo to w obliczu rodzinnej tragedii wykazują się wsparciem i współczuciem.
Kolejna scena mocno wryje się w moją pamięć. Telewizja przypomina moment koronacji. Ból, który odczuwam, jest nie do opisania. Zaskoczony wyborem poprzedniego króla jasnowłosy książę składa przysięgę, a potem… Na szczęście oszczędzono widzom najbrutalniejszej części tego wydarzenia.
Vee gasi ekran i przeczesuje włosy prawą dłonią. Ma na sobie wyłącznie białą koszulę oraz szelki, do których przypiął broń. Ja także mam przy sobie pistolet, z którego zastrzeliłem człowieka. Zrobiłbym to jeszcze raz, byleby zapewnić bezpieczeństwo srebrnookiemu.
 Pozwalam sobie na chwilę słabości i chowam twarz w dłoniach. Doktor Arim rozmawia ściszonym głosem z jednym z lekarzy, którego wcześniej mi przedstawiał. Porównują wyniki badań. To czekanie mnie dobija.
- Idź się ogarnij, a ja z nim zostanę – Vee kładzie mi rękę na ramieniu.
- Nie mów mi, co mam robić – odgryzam się.
- Od tego właśnie jestem – powtarza znacznie ostrzej. Zauważyłem, że im bardziej jest zdenerwowany, tym mniej panuje nad emocjami. Staje się oschły i nieprzejednany, jakby zapominał o nałożeniu maski, pod którą szczelnie chowa wszystkie uczucia. – Łazienka jest tam – wskazuje na przeszklony gabinet. Masz – wyciąga z kieszeni plastikową kartę, którą wciska mi do ręki. – Tylko nie zgub, bo nie dam ci drugiej.
- Nie chcę stąd wychodzić. Poczekam, aż się obudzi – protestuję przeciwko traktowaniu mnie w taki sposób. Znam siebie i wiem, kiedy następuje kres moich granic. Mogę siedzieć przy Eryku jeszcze długie godziny.
- Simon… Nie kłóć się ze mną, ok? – mężczyzna łapie mnie za ramiona i pomaga wstać. - Gdyby cię teraz zobaczył, wpadnie w panikę i zacznie się o wszystko oskarżać – szepcze ściszonym głosem. – Chyba nie chcesz, by ponownie miał zapaść, prawda? – klepie mnie po policzku. – Masz się uśmiechać i wyglądać jak spod igły. Dobrze ci radzę – siada na moim miejscu i spogląda na mnie wymownie.
Wkurzony godzę się na jego warunki. Głupi Vee. Myśli, że nie wiem o co mu chodzi? Chce wykorzystać moment, gdy Arim jest zajęty i pobyć z Erykiem sam na sam. Może powie mu o czymś, czego się dowiedział? A może przekona, by odpoczywał i się nie budził? Tak czy inaczej, wykonuję jego polecenie.
Moje odbicie w lustrze upewnia mnie w przekonaniu, że być może miał cień racji. Siedzimy tu chyba trzeci dzień. Przez ten czas piłem wyłącznie kawę. Nie przypominam siebie. Jestem zmęczony. Nieprzespane godziny i zamartwianie się o zdrowie mojego aniołka uwydatniło zmarszczki na mojej twarzy. Biorę prysznic. Gorąca woda przynosi chwilową ulgę napiętym mięśniom.
Wykonywanie poleceń Vee doprowadza mnie do furii. Robię co on chce, ubieram co mi każe, a nawet zmuszam się do jedzenia.
- Jesteś wrednym, egoistycznym dupkiem – podsumowuję jego starania, wypędzając go ze swojego miejsca.
- Tak mi dziękujesz za to, że się tobą opiekuję? – z zadowoleniem siada po drugiej stronie łóżka i zaplata dłonie na karku.
- Mam gdzieś twoją opiekę! – warczę.
- Simon, Simon, Simon… Podziękuj i po sprawie. Gdy Eryk… - urywa w połowie zdania. – Chyba się budzi.
Mój najdroższy porusza palcami, zaciskając je nieśmiało na moich.
- Skarbie… – głaszczę króla po policzku. – Kocham cię…

23 komentarze:

  1. Trzeci rozdział mija,
    a ja niczyja :D
    ...
    Ee, znaczy... Jesteśmy już po 3-cim a Eryczek słowa jeszcze ku nam nie wypowiedział ;c
    O to mi chodziło ;v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Droga,

      Eryk jest królem. Potrzebuje wielkiego wejścia, tiulu, brokatu i kto wie czego jeszcze. Skromny lisem ma mało czasu na pisanie, więc trzeba się zadowolić Simonem.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Dziękuję, że w końcu mi powiedziałeś co tam słychać u Eryka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kira, Eryk jest mój. Nie będę się nim z nikim dzielić :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ależ ja wole Maxa ^^ Ertka sobie zatrzymaj ^^ ja wolę starszych panów :) Max jest mój ^^

      Usuń
    3. Z takiej strony Cię nie znałem :D A Max... Wiesz co on teraz zrobi?

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. No właśnie nie wiem! musisz mnie oświecić :D

      Usuń
    5. Chciałby, ale nie mogę. Nie będę psuć niespodzianek :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Cieszę się że go nie uśmierciłeś kitsune ;-; Simoooon... a ty... ty jesteś cudowny c nie? Jeszcze na dodatek otwierają w sobote w Katowicach nową Yatte *^* Ale ok zdrowiej orzeszku a ja idem na herbatke XD
    Fajny rozdział i czekam na kolejny

    Yumiko ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nowy rozdział już niedługo.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Wreszcie nowy rozdział. Zatęskniłam za nimi, tylko już się boję co im zgotujesz, bo w to, że ich romans będzie rozwijać się bez przeszkód to nie wierzę. Amnezja odpada więc co? Nie znęcaj się nad nimi za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja i znęcanie? Ja? Chyba mylisz mnie z jakimś innym, wrednym lisem :D
      Nowy rozdział już się pisze, a po nim wrócimy do Bezsennych Nocy.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Jakoś za szybko chyba czytam ;P Ledwo zacznę a tu już koniec i muszę czekać do następnego rozdziału :( i to nie wiadomo ile :( Mam nadzieje ze Eryk wyjdzie bez szwanku z tego... I czekam kiedy mój Vee zacznie swoją zemstę ;D Wgl mam nadzieje ze będzie teraz tez sporo o Vee w rozdziałach ;> On jest cudowny... Zdecydowanie mój faworyt z Twoich opowiadań ;) Weny i więcej czasu Kitsune!

    Ostatnio w moich szalonych chorobowych snach byłam u Ciebie i u Joleen Xd Tzn. Wy byliście studentami z akademika w którym i ja miałam wynajmować pokój ;D I dostałam od Ciebie jakiś zeszyt z rysunkami na karteczkach. Ale nie przypominam sobie nic szczególnego z tych rysunków ;( Za dużo na bloga chyba zaglądam skoro już takie sny mam ;D

    K-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dostałaś ode mnie jakiekolwiek rysunki, to musiał być sen :D Jestem beztalenciem. Nawet prosta kreska to wyzwanie.

      Nowy rozdział już się pisze i zamierzam wrzucić go jutro, bo potem Max ma randkę z koleżankami mamy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. No tak, Max się zabawi jak nigdy Xd Pewnie w przerwie na odpoczynek zniknie i zjawi się w domu ;D

    No właśnie te rysunki nic nie przypominały Xd Ale pamietam ze byles bardzo miły ;D

    K-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max? Sądzisz, że Eli aż tak go sprowokował? Zobaczymy :D

      Zawsze jestem miły. I słodki. I uroczy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No Max na bank będzie myślał tylko o tym jak się wyrwać do Eli’ego ;D

      Teraz już wierzę ze jesteś słodki i uroczy ;D

      Ja chce już jutro i kolejny rozdział ! ;D

      K-chan

      Usuń
    3. Ja też chciałbym już opublikować nowy rozdział, ale trzeba dopisać 2 strony i sprawdzić tekst...

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Cieszę się że pojawił się nowy rozdział o naszym ulubionym królu już tęskniłam za tą parką. Mam nadzieję, że Eryk szybko dojdzie do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam nadzieję, że będę szybciej pisać, bo tak wiele się zdarzy :D
      Tymczasem nowy rozdział pojawi się już jutro.

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Zamierzasz wszystkie rozdziały w tym opowiadaniu kończyć w takich momentach?

    Zemsta Vee bardzo mnie ciekawi :D
    Ale pewnie na nią trochę sobie poczekam.

    Weny! I czasu na pisanie, bo mnie ciekawość zje (:
    Miki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie momenty to jeszcze nic :D Poczekaj na inne hehehe :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Hejeczka,
    cudnie, obaj martwią się, ale właśnie Vee potrafi zachować zimną krew w takich sytuacjach, działa, szuka żąda wyjaśnień, a Simon rozpacza...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń