Nasi synkowie kończą
dziś pięć miesięcy. Małe urwisy rosną jak na drożdżach. Dzieci są wymagające i
płaczliwe. Potrafią bezustannie grymasić bez powodu, bylebyśmy tylko nosili je
na rękach. Nie pamiętam już jak to jest, gdy można przespać całą noc nie będąc
kilka razy budzonym. Za każdym razem, gdy jeden z chłopców uśnie, drugi od razu
zaczyna dokazywać. I zabawa zaczyna się od nowa. Mimo to nie narzekam. Choć
bywa trudno, to za nic w świecie nie powiem tego głośno. Bliźnięta są
spełnieniem moich marzeń.
Wracając do domu kupiłem
im prezenty – wielkie pluszowe niedźwiedzie. Mają niebieskie oczy oraz czerwone
kokardy zawiązane na szyi. Wnoszę je na górę do pokoju dziecinnego. Nikogo w
nim nie ma. Zaglądam do sypialni Samuela. Oba maluchy słodko śpią, leżąc na
środku łóżka. Obok nich śpi mój ukochany. Wyciągam telefon i robię kilka zdjęć,
by uwiecznić ten rzadki widok.
Samuel nadal ma żal
zarówno do mnie, jak i do dzieci. Zwłaszcza do mnie, bo przy maluchach pomaga.
Zabiera je na spacer, karmi, przewija. Jest bardzo troskliwy. Chłopcy to czują
i częściej się do niego uśmiechają. Być może próbują wynagrodzić mu przykre
chwile, których nie poskąpili mu w czasie ciąży. Proces leczenia złamanego serca
przebiega powoli. Ciężko mi z tego powodu. Wiem, że nagrzeszyłem i nie mogę się
spodziewać, że omega z dnia na dzień zapomni o całej sprawie. Po prostu czuję,
jak odgrodził się zarówno ode mnie, jak i od naszych synków. Często bywa
zamyślony. Czasem smutny. Chociaż codziennie zapewniam go o miłości i oddaniu,
jak na razie nie wykazał chęci, aby się ze mną połączyć. Spina się, gdy próbuję
go przytulić lub pocałować. Doktor Ivette twierdzi, że to depresja poporodowa.
Mam dać mu czas, którego potrzebuje. Nie naciskać. Nie przymuszać. Cierpliwie
czekać aż odzyska równowagę i dojdzie do siebie.
Najgorsze w tym wszystkim
jest to, że serce omegi wciąż przypomina porwane strzępy. Jest niczym jątrząca
się rana, promieniująca bólem, na który nie ma lekarstwa. Gdybym mógł bardziej
się do niego zbliżyć… Gdyby mi pozwolił zaopiekować się sobą, zaufał w równym
stopniu, w jakim ja ufam jemu… Do teraz mam przed oczami roztrzęsionego Samuela,
stojącego na gzymsie dwudziestopiętrowego budynku… Ta scena często śni mi się
po nocach, powracając jako najgorszy z możliwych koszmarów. Nie potrafię o tym
zapomnieć. Zazwyczaj zrywam się z łóżka i biegnę sprawdzić, czy z moim
ukochanym wszystko w porządku.
Bez namysłu rzucam misie
na fotel, a sam kładę się przy moim skarbie i mocno go przytulam.
- Jeremy? Jak było w
pracy? – Piwnooki zadaje to pytanie zaspanym głosem. Jest rozkoszny, a ja tak
dawno nie tuliłem go w swoich ramionach.
- Dobrze. Tata cię
pozdrawia. Powiedział, że wpadną z mamą w weekend na obiad – streszczam
chłopakowi przebieg mojego dnia.
- Lubię twojego tatę.
Jest bardzo miły.
- Zauważyłem… –
Zazdrość robi swoje. Zaborczo walczę o uwagę, bo nie podoba mi się, że mój
omega tak ciepło wypowiada się o przyszłym teściu, który w dodatku ma do niego
wielką słabość. Ojczulek przejął się losem mojego wybranka. Zachowuje się tak,
jakby nagle adoptował drugiego syna. Bezustannie do niego dzwoni. Kupuje
prezenty. – Gdyby nie mama to zacząłbym podejrzewać, że coś was łączy –
komentuję sytuację lekko obrażonym tonem.
- Bardzo śmieszne –
omega prycha rozbawiony. Wykorzystuję okazję, że mnie nie odtrącił i kładę go
na plecach, by chociaż na chwilę zawładnąć miękkimi wargami.
- Kocham cię. Kocham
cię tak cholernie mocno – szepczę między delikatnymi pocałunkami, z całych sił
lgnąc do jego ciała.
Samuel nie odpowiada.
Ma zamknięte oczy i nieco przyspieszony oddech. Znowu wydaje się zimny i niedostępny.
- Błagam, nie torturuj
mnie więcej. Otwórz dla mnie swoje serce. Bądź tylko mój – proszę.
- Jeremy… – wzdycha
cichutko. Idę o zakład, że za chwilę powie coś typu „potrzebuję więcej czasu”,
albo „powinniśmy zająć się dziećmi”.
- Spójrz na mnie –
przesuwam opuszkami po jego policzku. W końcu unosi powieki, hipnotyzując mnie
swoimi niezwykłymi tęczówkami. – Zrobię dla ciebie wszystko. Dobrze wiesz, że
moje uczucia są szczere.
- Mówisz tak przez
wzgląd na maluchy.
- Nieprawda! – Jak lew
bronię swojego zdania. – Wsłuchaj się w moje serce. Ono bije tylko dla ciebie!
- Jeremy… – Oczy
blondyna zachodzą łzami. – Ja tak bardzo się boję…
- Czego się boisz,
najdroższy?
- Ciebie.
- Mnie? – dziwię się.
Przyznaję, że jego
odpowiedź jest zaskakująca, choć nie pozbawiona sensu. Na jego miejscu ja także
bym się bał. Przez całą ciążę zdany był wyłącznie na siebie. Wielokrotnie go
odtrącałem, odpychałem, szydziłem z jego uczuć. Byłem w tej roli na tyle
przekonywujący, że nasze dzieci od razu mi uwierzyły.
- Chodź do mnie – biorę
ukochanego na ręce i zamierzam zabrać gdzieś, gdzie będziemy mogli pobyć sami,
z daleka od domu i problemów.
- Bliźniaki nie mogą
zostać na łóżku! – protestuje zapobiegliwy tatuś.
- Ja się nimi zajmę –
wtrąca się Dorothy, która niespodziewanie pojawia się
w pokoju.
- Dziękuję! Jesteś
aniołem! – rzucam szybko do kobiety. – Nie wiem kiedy wrócimy – dodaję,
kierując się w stronę drzwi.
- Nie szkodzi. Proszę
się nie spieszyć i załatwić wszystko tak, jak trzeba! – Gosposia już od bardzo
dawna kibicuje naszej miłości. Przy jej udziale rozpieszczam Samuela na każdym
kroku. Podtykamy my smakołyki
i próbujemy odrobinę utuczyć. Dopiero niedawno jego anemia dała się okiełznać.
Niemniej jeszcze długo będzie musiał zażywać witaminy i poddawać się badaniom
kontrolnym. Rygorystycznie ich pilnuję, bo jego zdrowie to mój najważniejszy
priorytet.
- Owinąłeś sobie
wszystkich wokół palca – chwalę miłość mojego życia.
- Gdzie jedziemy? –
pyta piwnooki. „Porwanie” wprawia go w znacznie lepszy humor. Gdybym wiedział,
że na to czeka, już dawno wprowadziłbym odrobinę szaleństwa do naszego
codziennego życia. Starałem się postępować subtelnie, by go zbytnio nie
płoszyć. Nie podobało mi się, gdy stanowczo zażądał osobnej sypialni, do której
praktycznie codziennie próbowałem się zakradać. Nie skomentowałem jego decyzji
ani jednym słowem, czekając aż będzie gotowy na związek ze mną. Nie chciałem
seksu. Chodziło mi wyłącznie o bliskość, zapach. Trudno jest zachowywać się
powściągliwie, gdy druga osoba jest nam potrzebna do życia bardziej niż tlen.
Tak właśnie postrzegam naszą relację.
- Co powiesz na kolację
w hotelu? Z pewnego źródła wiem, że twoje ulubione ciastko podają razem z
gorącą czekoladą oraz lodami waniliowymi i bitą śmietaną – kuszę, bo sernik to wciąż
jedyna rzecz, do której ma słabość.
- To nie fair! – oburza
się, słysząc składniki tajemnego menu, które ewidentnie działa na jego zmysły.
- Skarbie, to dopiero
początek – zapewniam, szczerze się przy tym uśmiechając.
***
Apartament, który wynająłem
jest przestronny i elegancki, choć nie należy do najdroższych. Te ostatnie
znajdują się na najwyższym piętrze. Z wiadomych względów mam uraz do dużych wysokości.
Liczę, że Samuel to rozumie i nie pomyśli o mnie jak o sknerze. Luksusowe
wnętrze składa się ze sporego salonu oraz dwóch sypialni. W jednej z nich jest
kominek i to tam decydujemy się spędzić wieczór.
Omegi nie ekscytuje
wizja upojnych chwil w wielkim łożu z baldachimem. Zamiast tego rozkłada koc
tuż przy skwierczącym ogniu i wpatruje się
w czerwonawe płomienie. Kładzie się na brzuchu i podpiera głowę ręką. W jego
dwubarwnych oczach pojawia się żar, który topi moje serce.
- Masz pojęcie, jaki jesteś
piękny? – pytam chłopaka, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku. Blada skóra na
jego twarzy nabiera rumieńców. Usta są lekko rozchylone. A jego zapach… –
Odurzasz mnie…
- No trudno. –
Dwudziestolatek próbuje ukryć przede mną zdradziecki uśmieszek. – Będziesz
musiał jakoś to znieść.
- Dobrze wiesz, że nie
należę do osób cierpliwych. Nie panuję nad sobą! Proszę, pozwól mi się kochać!
Moja gorliwa przemowa
nie robi na nim żadnego wrażenia. Skubany, ma mnie w garści. Co zrobię, jeśli będzie mnie
tak zwodził jeszcze długie tygodnie?
- Gdzie sernik? Obiecałeś
mi lody i czekoladę… – Zniecierpliwiony blondyn zaczyna nawijać dłuższe kosmyki
włosów na palce. – Mam wielką ochotę na coś słodkiego – kokietuje mnie.
- Nie ma nic słodszego
od ciebie.
- Tak uważasz? – drażni
się ze mną, wykorzystując przewagę, jaką nade mną zyskał w ostatnim czasie.
- To już bezwstydny
flirt! – Czuję, jak krew w moich żyłach gotuje się
z powodu namiętności i ognia, od którego jest mi zbyt gorąco.
Gehenna trwa w
najlepsze. Omega wyjątkowo wolno delektuje się ciastkiem. Podejrzewam, że to
jego pierwszy posiłek dzisiejszego dnia.
- Pyszny. – Mruży oczy
i zmysłowo oblizuje łyżeczkę z resztek czekolady. Dłużej tego nie zniosę!
- Naprawdę? – Uśmiecham
się do niego, podnosząc ze swojego miejsca.
Potrzebuję dokładnie
dwóch i pół sekundy, by dopaść do mojej ofiary. Zanoszę chłopaka na łóżko i
rozkładam na samym środku.
- Jeremy, co robisz? –
Mój ukochany unosi się na łokciach, by obserwować, jak ściągam z siebie sweter
oraz koszulę.
- Powiedziałeś, że jest
pyszny. Pozwól, że sam to ocenię.
Usta Samuela smakują
nieziemsko. Gorzka czekolada, wanilia oraz najbardziej uzależniający na świecie
smak omegi, z którym za chwilę będę się kochać. Naśladuję powolne ruchy jego
języka, prowokując go do zabawy. Gdy z gardła mojego wybranka wydobywa się
seksowny pomruk, obejmuję go wyjątkowo mocno. Najchętniej chciałbym stopić się
z nim w jedną całość, by już zawsze był tak blisko.
- Jesteś całym moim
światem. Uwielbiam cię tak bardzo, że mógłbym cię zjeść.
- Jeremy! – Samuel
wybucha szczerym śmiechem, więc dodatkowo zaczynam go łaskotać, zostawiając
drobne pocałunki na smukłej szyi. – Kochasz mnie?
– Poważnieje na chwilę, zadając mi to pytanie.
- Bardziej niż sądzisz.
Jesteś dobry, wrażliwy, czuły. Cudowny. W dodatku nikt inny nie działa na mnie
w łóżku tak jak ty.
- W to akurat jestem skłonny
uwierzyć. – Piwnooki zmniejsza odległość między nami i muska moje wargi swoimi.
- Więc mi się poddaj.
Połącz się ze mną na zawsze. Bądź tylko mój.
- Tylko twój… – Samuel
przymyka powieki i wyjątkowo nieśmiało otwiera przede mną swoje serce. Wyraźnie
czuję niepewność oraz strach, które w sobie nosi. Tak wiele przeszedł. Jednak
ani na chwilę nie przestał mnie kochać. Jestem wzruszony i zaszczycony, że
wybrał właśnie mnie. Nasze dusze przyciągają się do siebie aż w końcu zostają
splecione w jedną całość. Oto więź, której nic nie jest w stanie zerwać.
Kilka godzin później,
gdy za oknami powoli zaczyna świtać, zmęczony i senny narzeczony mości się w
moich ramionach. Marszczy lekko czoło, zdradzając,
że intensywnie o czymś myśli.
- Już żałujesz? –
zgaduję, całując go po skroni.
- Nie. Po prostu zdałem
sobie sprawę, że robiliśmy to bez zabezpieczenia. A co, jeśli znowu zajdę w
ciążę?
- Masz rację… – pochmurnieję
na samo wspomnienie trudnych miesięcy, które za sobą mamy. Gdybym nie
zachowywał się tak okropnie, wszystko wyglądałoby inaczej. Omega nie spędziłby pół
roku w obskurnej klinice, nie nabawiłby się anemii i wyziębienia organizmu.
- Nie rozmawialiśmy
nigdy o tym, czy chcemy mieć więcej dzieci – zauważa rozsądnie.
- Jesteś mój dopiero od
kilku godzin. Pozwól mi nacieszyć się tym uczuciem. Kiedyś z pewnością wrócimy
do tego tematu, ale teraz…
- Chciałbyś mieć więcej
dzieci? – zostaję przyparty do muru. Co mam mu odpowiedzieć? Prawdę o tym, że w
mojej podświadomości od samego początku kiełkuje myśl, że może za kilka lat, gdy chłopcy będą
starsi… Jednak teraz… To chyba za wcześnie. Nie miałem okazji, by się nim
nacieszyć. Rozpieszczać. Pokazać, jaki jest dla mnie wyjątkowy i ważny. Z
drugiej jednak strony skłamałbym przyznając, że nie marzę o powiększeniu
rodziny. Bycie ojcem jest cudowne, zwłaszcza jeśli dzielę to doświadczenie z
przeznaczonym
mi mężczyzną.
- Z tobą? Zawsze! – Śmieję
się. – Możemy mieć całą drużynę piłkarską, jeśli to cię uszczęśliwi.
- Moglibyśmy również
adoptować jakiegoś maluszka… – Samuel spogląda na mnie z nadzieją. Od dawna
wiem, że jego wrażliwe serce bardzo chce zrewanżować się za to, że został
przygarnięty przez Reedów. Ostatecznie nie każdy miał tyle szczęścia. Nic w tym
dziwnego, że mój najdroższy omega pragnie przyjąć do rodziny kogoś, z kim nie
łączą nas więzi krwi.
- To bardzo dobry
pomysł, kochany.
- Naprawdę się
zgadzasz?! – Dwubarwne oczy rozświetla radość, której tak dawno u niego nie
widziałem.
- Mówiłem ci już, że
zrobię, co tylko zechcesz. – Całuję chłopaka w czubek nosa. Ma nade mną tak
silną władzę, że nie odmówiłbym mu nawet gwiazdki
z nieba.
- Wszystko co zechcę? –
Unosi do góry jedną ze swoich brwi, łapiąc mnie
za słowo. – W takim razie nie czekajmy ani chwili dłużej i zacznijmy starania
o córeczkę.
KONIEC
***
Moi Drodzy,
Dziękuję za czas, który poświęciliście na przeczytanie Wpadki. Było miło, ale się skończyło.
Nie wiem jak Wy, ale ja mam ochotę podręczyć Maxa.
Wasz Kitsune
Kitsune, WSZYSTKO co nam udostępnisz będzie przyjęte z zachwytem :) Jestem napełniona po kieliszek słodyczą po tym rozdziale, akurat przed wyjątkowo nudnym i długim spotkaniem w pracy, dziękuję! Gdyby tylko mój zespół wiedział skąd u mnie ten dobry humor.... :D
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńszkoda, że "Wpadka" dobiegła końca... bardzo mi się podoba pod względem tematyki i coś więcej chętnie bym przeczytała... Maxa można trochę pomęczyć ale i może Sama...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńo tak... od jakiegoś tygodnia tutaj zaglądam, jak na razie to tylko przeczytałam "bezsenne noce" I jestem zachwycona, przemiana Maxa wspaniałe przedstawiona, chcę po prostu więcej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Kaśka
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńLisku gdzie jesteś już tele czasu minęło od tego ostatniego postu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńLisku gdzie się podziewasz... bardzo tęsknię za Eli...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńLisku, Lisku gdzie jesteś? Bardzo tęsknię za Eli czy naszym królem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńtęsknie, zapowiedź była taka pełna nadzieji a tutaj nic...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
🤤 Uwielbiam Twoje opowiadania. Po kilku latach ponownie tu trafiłam i z zapartym tchem czytam każde opowiadanie. Mam nadzieję, że ta przerwa jest tylko chwilowa. Masz niesamowity talent 😍 Wracaj szybko z kolejną dawką słodyczy. Duuużo weny 😘
OdpowiedzUsuńZachwycona Mamomi 😋
Wróciłam tutaj po kilku latach, polecam bloga przyjaciółce... Bardzo żałuję, że od prawie roku nic już nie napisałeś, ale mam nadzieję, że wszystko u ciebie dobrze i jak będziesz miał możliwość i ochotę, to kiedyś do nas wrócisz. Nikt nie potrafi pisać tak wspaniale, jak ty <3
OdpowiedzUsuń