„Bezsenne Noce”
Wibracje pod
moją poduszką oznaczają, że pora wstawać. Nie zmrużyłem oka dzisiejszej nocy.
Opracowałem plan i teraz wypada wprowadzić go w życie. Spoglądam w kierunku
blondyna. Nadal śpi. To zapewne nie potrwa już długo. Zabieram laptopa i na
palcach podchodzę do drzwi. Zdradzieckie oczy po raz kolejny sycą się jego
widokiem. Jest taki piękny… Nie, Max! Tak nie wolno! Wychodzę więc z pokoju i
zamykam za sobą drzwi.
Zostawiam
rodzicom wiadomość na stole w kuchni informując ich, że wrócę dopiero
wieczorem, bo mam coś ważnego do załatwienia. Nie sądziłem, iż doczekam chwili,
w której będę musiał uciekać z rodzinnego domu. Na szczęście mam sporo zajęć, które
nie pozwolą mi się nudzić. Pora zabrać się za książkę oraz mój tajny projekt…
Opieram dłonie na kierownicy i odpalam silnik. By dodać sobie otuchy, wspominam
wczorajsze zajścia i z ciężkim sercem odjeżdżam.
Nie musiałem
długo czekać na telefon od taty.
- Max, gdzie
jesteś? – jak zawsze pomija zbędne frazesy i przechodzi od razu do rzeczy.
-
Przepraszam, tato. Jestem bardzo zajęty – oby ta lakoniczna odpowiedź
wystarczyła, by uśpić jego czujność.
- Wczoraj
nic o tym nie mówiłeś.
- Bo nie
wiedziałem – kłamstwa ledwo przechodzą mi przez gardło.
- Co
konkretnie robisz? – ojciec nie da się zbyć byle czym.
- Muszę
napisać recenzję… - wypalam bez zastanowienia. – Poproszono mnie o to dosłownie
w ostatniej chwili.
- Nie możesz
pisać w domu? Mama i ja mamy w tym tygodniu sporo zajęć związanych z przyjęciem
– czemu jest taki nieustępliwy? Zamierza mnie rozliczać z każdej godziny poza
domem? Przecież jestem dorosłym facetem i mam prawo do swojego życia.
-
Rozmawiałem z mamą. Powiedziała, że nie potrzebuje mojej pomocy.
- A Eli? –
na samo wspomnienie jego imienia zalewa mnie kolejna fala niechcianych
wspomnień. Jeszcze kilka godzin temu tak ufnie się do mnie tulił. Tak bym
chciał porwać go w ramiona i nigdy nie wypuszczać…
- Co on ma z
tym wspólnego? – irytuję się.
- Pamela ma
dziś kilka spotkań. Wrócimy późno. Jeśli i ciebie nie będzie, chłopak spędzi
cały dzień sam – Peter Ford i ta jego zapobiegliwość…
- Tato, nie
przesadzaj. Nic mu nie będzie. Posiedzi sobie w ogrodzie, porysuje. I tak nic
innego nie robi – bagatelizuję problem.
- Max, jak
możesz być taki nieczuły? Nic cię nie obchodzi, że zostawiasz go bez opieki? –
zaczyna się… Moralizatorski ton, wzbudzanie poczucia winy… Za chwilę nastąpi
wielki finał. Przecież nie mamy ślubu, o czym z pewnością mi przypomni.
- Jak to bez
opieki? Ma telefon. Jeśli coś będzie nie tak zawsze może do mnie zadzwonić –
zaczynam nerwowo uderzać palcami w obudowę komputera, na którym próbuję
pracować.
- Po
wczorajszym dniu wydawało mi się, że między wami dużo się zmieniło – uważaj,
staruszku, uczucia to grząski temat, a ja nie należę do zbyt wylewnych.
Chętniej dzielę się z rodzicami wydarzeniami związanymi z moją pracą. O
związkach zazwyczaj milczałem i zamierzam podtrzymać tę tradycję.
- Nic mi o
tym nie wiadomo – prycham urażony. – Muszę kończyć – rozłączam się. Mija
jeszcze kilka długich minut, podczas których wpatruję się w swój telefon. Od
teraz tak będzie to wyglądało…
Jest prawie
północ, gdy wracam do domu. Samochód taty stoi przed domem. Nie kłamał mówiąc,
że wrócą późno. W przeciwnym wypadku wstawiłby auto do garażu. Chowam twarz w
dłoniach, by przygotować się do konfrontacji. Choć przez te wszystkie godziny
dawałem z siebie wszystko, nawet ukończyłem nowy rozdział, moje myśli bezustannie
krążyły wyłącznie wokół niego. Czuję się tak, jakbym tonął. Wrzucono mnie do
wody i pozbawiono tlenu. Świadomość, iż Eli znajduje się zaledwie kilka metrów
ode mnie, przywraca mi chęć do życia. Znika nieprzyjemny ucisk. Samo to, że
będziemy przebywać w jednym pomieszczeniu… Gdybym się nie kontrolował, nogi
zaniosłyby mnie do niego z prędkością światła. Biegłbym ile sił, a przecież
obiecałem sobie, że tym razem zachowam się tak, jak trzeba i dam mu spokój.
W kuchni
mama zostawiła dla mnie kolację. Nie jestem głodny. Uśmiecham się kwaśno na
widok metalowej puszki, wypełnionej po brzegi rogalikami pani Gertrudy, która również
stoi na stole. Najchętniej wyrzuciłbym jej zawartość prosto do śmietnika.
Z duszą na
ramieniu wlokę się na górę. Podświadomie wiem, że mój Króliczek powinien już
spać. Stoję przed drzwiami, prowadzącymi do naszej sypialni. No cóż, raz kozie
śmierć… Naciskam na klamkę i wstrzymuję oddech. Pierwsze co dostrzegam, to
niewielka smuga światła. Nocna lampka. Niedobrze. Robię krok do przodu. Nie
słyszę szelestu ołówka. Zaciskam palce na framudze i zaglądam do środka. Eli
leży na swoim łóżeczku, otoczony porozrzucanymi kartkami drogiego papieru.
Podchodzę bliżej, by uporządkować jego małe arcydzieła.
Żaden
szczegół tego cudownego zjawiska nie uchodzi mojej uwagi. Jestem bardziej niż
świadomy, że jego skóra promieniuje ciepłem, a oddech jest równomierny i
spokojny. Niesforne kosmyki związanych włosów opadają mu na twarz. Ma na sobie
piżamę, a w dłoni ściska ołówek. Marszczy nieco nosek, gdy ostrożnie wyciągam
mu go z ręki. Jak na zawołanie, od razu dotyka dziecka. Też chcę to zrobić. Siadam
na podłodze obok niego. Przez kilka sekund wodzę opuszkami po jego brzuszku. To
powód, dla którego nie umiem nocować w hotelu. Chcę być blisko. Za blisko…
Kolejny dzień
mojej walki rozpoczyna się dokładnie tak samo. Gdy otwieram oczy, nie ma nawet
szóstej. Za to łóżko Eli jest już pościelone. Rozglądam się po naszej sypialni.
Już wstał? To zły znak…
By nie tracić zbędnego czasu, biorę prysznic i
pośpiesznie ubieram się w pierwsze rzeczy, które wpadają mi w ręce. Muszę wyjść
z domu, zanim zostanę zauważony. Zbiegam po schodach. Za późno… Tata krząta się
po kuchni przygotowując jasnowłosemu kakao. Szlag by to trafił!
- Max! –
wita mnie szerokim uśmiechem. – Naprawdę wstałeś o tak wczesnej porze, czy też
mój zegarek się popsuł? – puka w szklaną szybkę, próbując rozbawić
towarzyszącego mu chłopaka swoim niewybrednym żartem. Dobrze, że chociaż on ma
dobry humor.
- Mam sporo
pracy – nie potrafię oderwać wzroku od nieco zmizerniałej twarzy
osiemnastolatka, który celowo unika mojego wzroku.
- Trzeba
odebrać zamówienia – przypominam mi, stawiając przez Eli parujący kubek.
- Przyjadą
dopiero po południu. Do tego czasu będę się zajmował wyłącznie pisaniem –
celowo kładę nacisk na słowo „wyłącznie”. Peter Ford mruży gniewnie oczy.
Zaciskam szczęki, odpowiadając na jego wyzwanie. Ani myślę ustąpić, więc chyba
mamy impas. Niewyspany dzieciak nie ma pojęcia, że nad jego głową rozlega się
prawdziwa walka tytanów.
- Dobre i to
– mruczy ojciec. – Napijesz się kawy? Właśnie zrobiłem – kusi mnie pełnym
dzbankiem.
- Dziękuję,
ale nie. Spieszę się.
- Dalej
zajmujesz się recenzją? – podejrzliwe spojrzenie… Zimny pot spływa mi po
plecach. Nie wolno mi nawet mrugnąć, inaczej od razu zostanę zdekonspirowany.
- Tak.
Edycja tekstu. Sam rozumiesz – ściskam kluczyki od auta. To najlepsza pora na
ewakuację.
- Eli, zjesz
rogalika? – tata przysuwa puszkę w jego stronę. – Wiem, że wolałbyś czekoladę,
ale Pamela… Nie chcę szkodzić wnukowi, więc… - ojczulek zaczyna się nerwowo
śmiać. – Proszę, nie gniewaj się.
- Nie
gniewam, proszę pana – pada cicha, przygaszona odpowiedź. – Zjem rogalika – jego
wymuszony uśmiech będzie mnie prześladować do końca dnia…
Późnym
popołudniem wcale nie jest lepiej. Wpadam do domu razem z dostawcami. Ignoruję
złotowłosego, skupiając się wyłącznie na ciężkich pudłach, które ustawiam w
pokoju. Z maniakalnym zacięciem buduję kartonowy mur, którym chciałbym się od
niego odgrodzić.
- Max… - on
już wie, że coś się zmieniło i będzie chciał o tym porozmawiać. Nie możemy tego
zrobić. Nie dzisiaj. Potrzebuję więcej czasu, by oswoić przepaść między nami.
- Idź do
ogrodu. Sam widzisz, jaki zamęt tu panuje – udaję, że pochłaniają mnie duże
wazony, które przekładam z jednego miejsca w inne tylko po to, by zyskać na
czasie.
- Unikasz
mnie… Dlaczego? – widzę swoje odbicie w jego fiołkowych oczach. Króliczku,
gdybyś tylko wiedział…
- Nie bądź
śmieszny. Mam tyle pracy, że nie wiem w co ręce włożyć – padają szorstkie
słowa, na które nie zasłużył.
- Sam
mówiłeś, że chcesz spędzać ze mną czas – tak wiele wysiłku kosztowało mnie, by
w końcu choć trochę mi zaufał, a teraz znowu go odpycham.
- Eli,
zrozum wreszcie, że nie wszystko kręci się wokół ciebie. Bądź tak dobry i idź
stąd, zanim stanie ci się jakaś krzywda! – to ostatnie zdanie jest bardzo
dwuznaczne, lecz on o tym nie wie.
-
Przepraszam… - szepcze, spuszczając wzrok. Posłusznie wykonuje moje polecenie.
Oddala się do altanki.
Jestem na
siebie bezgranicznie wściekły. Najchętniej wyżyłbym się na tych cholernych
kartonach, rozwalając je po całym domu, lecz nie mogę tego zrobić. Nic nie mogę
zrobić. Dystans jest konieczny.
Trzeciego
dnia na nas obu przychodzi jakiś kryzys. Choć udaje mi się wykraść z domu, to
kierowany jakimś dziwnym impulsem, szybko do niego wracam. Na mój widok Eli natychmiast
zbiera swoje rysunki, które miał rozłożone na kuchennym stole i ucieka na górę.
Należą mu
się jakieś wyjaśnienia, ale co mam mu powiedzieć? To, że jestem głupim palantem
wie od dawna. Gdyby się dowiedział, że jedyne o czym jestem w stanie myśleć, to
dotykanie go… Nie, to by niczego nie naprawiło. Zdenerwowałby się na mnie
jeszcze bardziej.
Noc jest
najcięższa do przeżycia. Eli obraca się do mnie plecami, choć dobrze wiem, że nie
śpi. Mamrocze coś cichutko do dziecka. W końcu wstaje i wychodzi. Wiem, że
pójdzie do ogrodu. Nauczył się poruszać w ciemnościach niczym kot. Mały
spryciarz. Nie umiem tu zostać wiedząc, że może tam marznąć. No dobrze, może
nie marznąć, bo noce są dość ciepłe, ale czuję się okradziony. To jedyny czas,
który spędzamy razem.
Ubieram się
i sięgam po moją torbę z laptopem. Wykorzystam komputer jako wymówkę. Jeśli
mnie nakryje powiem, że niedługo wrócę. To nic, że jest środek nocy. Robiłem
już dziwniejsze rzeczy.
Chowam się
za balustradą, jak mam to w zwyczaju. Jeśli nadal rozmawia z naszym synkiem,
chcę wiedzieć co mu mówi. Żali się na mnie? Ma do tego pełne prawo. Gdyby tak
silnie nie działał na moje zmysły... Co za bzdury! To nie jego wina, że wygląda
tak zniewalająco.
- Jestem
zmęczony, a ty? No tak, ty chcesz jeść… - wzdycha cicho, odgryzając niewielki
kawałek ohydnego rogalika. – Wiem, nie musisz mi nic mówić – śmieje się do
dziecka. – Niedługo wróci Freddy. Wtedy spełnię wszystkie twoje zachcianki.
Musisz wytrzymać jeszcze kilka dni. – Zachcianki? O czym on mówi? I co Freddy
ma z tym wspólnego? – Kocham cię, mój słodki aniołku… - rozczula się. - Zjem to
i wracamy na górę. Znalazłem kilka ciekawych ofert. Twój dziadek obiecał, że po
balu pojedzie razem ze mną oglądać mieszkania. Cieszysz się, że wkrótce się
stąd wyprowadzimy? – Co takiego?! Nie możesz się wyprowadzić! Przedtem
wspominał, że zrobi to dopiero po porodzie. Co on znowu kombinuje?
Czwartek
jest dniem zdecydowanie najgorszym ze wszystkich. Jestem u kresu wytrzymałości,
zwłaszcza po wczorajszej nocy. Jak mam opanować sytuację i pozwolić mu się wyprowadzić,
skoro kilka godzin rozłąki jest ponad moje siły?! Załamię się, czuję to… Chcę
go przytulić. Tak bardzo. Nie mówiąc już o tęsknocie za dzieckiem…
Miotam się z
miejsca na miejsce, aż w końcu wracam do domu. Jestem zmęczony, głodny i totalnie
wyczerpany. A on… Jest jak mój akumulator. W dodatku taki uroczy.
- Znowu nie
było cię w domu przez cały dzień? – wkurzony ojciec, w towarzystwie mamy,
wysiada ze swojego z samochodu.
- Tato, nie
zaczynaj… - gryzę się w język, żeby nie powiedzieć nic więcej.
- Ja?! Ja
zaczynam?! Trzymaj mnie, Pamelo, bo mu przyłożę! – w ten subtelny sposób szuka
wsparcia u małżonki i z pewnością je dostanie. Muszą zjednoczyć siły, by
przetrwać kolejną nawałnicę, jaką sprowadziłem nad ich głowy.
- Rozwiążcie
to między sobą, chłopcy – mama z przepraszającym wyrazem twarzy zostawia nas
samych.
- Max… -
niedźwiedź się rozjuszył. Brakuje już tylko kłębów pary, wydobywających się z
jego uszu…
- Tak? – z trudem
przełykam ślinę, bo z nerwów zaschło mi w gardle.
- Czemu
zachowujesz się tak okropnie? Czy Eli naprawdę nic dla ciebie nie znaczy?
- Tato, to
nie tak… My… To znaczy ja… - nie mam żadnych kontrargumentów.
- Nie jest
ci wstyd, że zajmujesz się wyłącznie sobą, a on całe dnie przesiaduje sam?!
- A ty i
mama? – o tak, zwal winę na innych. To rozwiąże problem.
- Ja i mama
nie widzieliśmy go od wtorku. Wiedziałbyś o tym, gdybyś chociaż do niego
zadzwonił! – gdy on wydeptuje labirynt ścieżek, ja przeżywam kolejny atak
wyrzutów sumienia. – Myślisz, że jest mu łatwo? Bez rodziny, przyjaciół?
- To
skomplikowana sytuacja i… - jak nic, skończę z podbitym okiem, bo w pełni na to
zasługuję.
-
Skomplikowana?! On jest w ciąży, jeśli to jeszcze do ciebie nie dotarło.
Odpędziłeś od niego jedynego przyjaciela, z który mógł porozmawiać. Przecież
masz świadomość, że w okolicy nie mieszka nikt w jego wieku, prawda?
- Nie
oskarżaj mnie o wszystko! Jestem twoim synem. Powinieneś chociaż spróbować postawić
się na moim miejscu! – coś we mnie pęka i nie jestem w stanie zapanować nad
słowami. – Masz pojęcie, jak jest mi ciężko? Czy chociaż przez chwilę wziąłeś
pod uwagę, co ja czuję? Nie, oczywiście, że nie. W twoich oczach jestem
draniem, bo spodziewamy się dziecka i nie mamy ślubu!
- Ślub nie
jest najważniejszy – tata stara się nieco wyhamować gorącą atmosferę, ale ja za
bardzo się nakręciłem, by odpuszczać.
- A co jest
ważne?! Staram się, ale mi nie wychodzi! I tak, masz rację, jestem
beznadziejny! Z pewnością nie tak idealny, jak ty! – czuję, że oczy zachodzą mi
łzami. – Chcę go dotykać… Dotykać mojego dziecka. Być blisko. Pomagać.
Wspierać. Chcę tego wszystkiego bardziej, niż potrafisz sobie wyobrazić… -
szepczę rozemocjonowany. – Ale to nie jest tak proste!
- Max… -
tata podchodzi bliżej i próbuje mnie objąć, lecz strącam jego dłonie.
- Możesz
sobie myśleć, co chcesz. Idę na górę, błagać o kolejną szansę. Tylko to mogę
zrobić – wchodzę do domu, głośno trzaskając drzwiami. Z sypialni wyłania się
mama, która z niepokojem zerka w moją stronę. Dostrzegam także światło w głębi
ogrodu. Eli nadal rysuje. To dobrze. Mam nadzieję, że nie słyszał naszej
awantury. Sięgam w kierunku klamki, lecz ojciec jest pierwszy.
- Synku… -
nie mam pojęcia dlaczego, lecz nagle znajduję się w jego olbrzymich ramionach. –
Przepraszam, że na ciebie naskoczyłem.
- Już
dobrze, nie gniewam się – burczę pod nosem, unikając jego wzroku. Zawstydzają
mnie rozmowy o męskich uczuciach.
- Jesteś
zbyt zdenerwowany, by teraz z nim rozmawiać. Wystraszy go i zamknie w sobie.
- Ale…
-
Potrzebujesz chwili oddechu, zaufaj mi – mężczyzna uśmiecha się do mnie łagodnie.
- Tato, to
nie może czekać. Powinienem go przeprosić. Miałeś rację. To moja wina, że Eli był
zupełnie sam. Boję się tego, co czuję w jego obecności i…
- Max, ja to
wszystko rozumiem – klepie mnie po ramieniu. – Też jestem ojcem, pamiętasz?
Każdy facet przez to przechodzi.
- Super…
Szkoda, że dopiero teraz mi o tym mówisz – ponownie szukam wzrokiem mojego
Króliczka, który wstaje z krzesła i zaczyna zbierać swoje rysunki.
- Skoro dorosłeś
do tego, by korzystać z moich porad, jedź do sklepu i kup mu czekoladę –
puszcza do mnie oko. – Tylko ani słowa mamie, ok? – dodaje znacznie ciszej.
- Dzięki,
tato. Tak właśnie zrobię – spoglądam na zegarek. Jeśli się pośpieszę, bez problemu
powinienem zdążyć. – Za chwilę jestem.
Gdy wracam
do domu, jest już dosyć późno. Nie chcieli mnie wpuścić do marketu, tłumacząc
się jakimś drobnym przestępstwem, które postawiło na nogi wszystkich
policjantów w okolicy, więc zmuszony byłem pojechać na stację benzynową. Przez
chwilę bałem się, że Eli będzie już spać, ale siedzi na łóżku i próbuje
rozczesać poplątane po prysznicu włosy. Nie odwrócił się w moją stronę, choć
wyraźnie widziałem, że wstrzymał oddech, słysząc jak wchodzę do pokoju. Nie
wiem jak zacząć rozmowę. On z pewnością mi w tym nie pomoże. Wpatruje się w
jakiś punkt na podłodze, szarpiąc niemiłosiernie mokre pukle plastikowym
grzebieniem.
- Powinieneś
mieć szczotkę – chłopak unosi na mnie fiołkowe tęczówki.
- Albo
obciąć włosy.
- Na to z
pewnością ci nie pozwolę. Daj – wyciągam rękę po grzebień. Przez kilka długich
sekund wpatruje się we mnie w taki sposób, jakby nie rozumiał, o czym mówię. Przejmuję
kontrolę nad sytuacją. Sam odbieram mu pożądany przedmiot, po czym obchodzę
łóżko i siadam za jego plecami.
- Max…
- Będę bardzo delikatny, obiecuję...
Czekam. ..
OdpowiedzUsuńMoja mała Gąsko, zapomniałem o Tobie. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego czekania :)
UsuńTwój Kitsune
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLisek juz prawie godzina minela od dodania tego postu a ja wciaz czekam ;(
OdpowiedzUsuńJaki wyrok? Może być? Warto było czekać? :D
UsuńTwój Kitsune
Będzie delikatny i czemu ten rozdział musi być zakończony w takim momencie, ale Max przynajmniej się ogarnął :)
OdpowiedzUsuńBo zaczęliście naciskać, że mam szybciej publikować, a ta scena jeszcze nie powstała. Już niedługo dowiecie się, co zboczonego chodzi Maxowi po głowie :D
UsuńTwój Kitsune
Mój Boże, od razu zboczonego. Maks od początku jest trochę w lewo, a może w prawo...
OdpowiedzUsuńKtoś komuś w końcu wyrwie serce.
Albo serce, albo... :P Zobaczymy z tym "albo" :D
UsuńTwój Kitsune
No chyba nie myślisz o pewnej delikatnej części ciała? ;-)
UsuńJa? Ależ skąd... :D
UsuńTwój Kitsune
Biedny Max :( tak mi go strasznie żal... łącze się z nim w bólu.
OdpowiedzUsuńOn nie jest biedny. Jest bogaty, wierz mi. Dorobił się fortuny na książkach :D
UsuńTwój Kitsune
Maaaax t-ty... naparstku w końcu! Yasss jak wszystko pójdzie dobrze to mam plan idealny na wasze życie. Zaplanowałam kiedy będziecie wstawać, jeść śniadania a nawet uprawiać seks :) *Yumiko założyła mały fanklubik Max x Eli* Dzięki za rozdział bo jest 4 w nocy a ja nie mg zasnąć i przynajmniej sb trochę poprawiłam chumor XD Czekam na kolejny rozdzialik tylko tam się nie przemęczaj lisie bo kto bedzie nam pisał ;-;
OdpowiedzUsuńYumiko ;*
To się dobrze składa, bo Max też ma plan i zabiera się za jego realizowanie :D Na efekty nie będzie trzeba długo czekać. Na nowy rozdział też :)
UsuńTwój Kitsune
Nie, nie, nie... Tak nie może być! Max, ty cholero, ogarnij się wreszcie. Co ty wyprawiasz? Dalsze unikanie Eli nic dobrego nie przyniesie. Zupełnie nic. Dlaczego Eli trafił na takiego drania i dupka? On przecież zasługuje na więcej. Czy Max nie wie, że Eli i dzidziuś potrzebują duuużo miłości?
OdpowiedzUsuńA.
Max? On wie wszystko! Tylko między pomysłem a realizacją dochodzi u niego do jakiegoś spięcia w obwodach i zamiast cieszyć się nowym pomysłem, sam siebie razi prądem :D
UsuńTwój Kitsune
Jemu potrzebny jest mocniejszy wstrząs. Jak straci Eli to może go to otrzeźwi, bo same dobre intencje to za mało.
OdpowiedzUsuńA.
Też tak uważam. Trzęsienie ziemi nadchodzi :D
UsuńTwój Kitsune
Czyli Eli zatrzęsie jego życiem konkretnie? Szkoda tylko, że Eli niepotrzebnie będzie to przeżywał.
UsuńA.
Jakie ‚straci Eli’? Jakie ,trzęsienie ziemi’? O nie!! Kitsu nie rób mi tego bo moje serduszko może tego nie znieść ;( Ja im życzę jak najszybszego dogadania się! Chociaż znając Ciebie i biorąc pod uwagę ze do porodu jeszcze tyle czasu.... ;( ;)
UsuńK-chan
Znając mnie...? O nie, od strony dzieci jeszcze mnie nie znacie :D A Max w pełni zasłużył na to, co się teraz stanie, wierz mi.
UsuńTwój Kitsune
Max był poprostu zagubiony i wystraszony całą tą sytuacją. Teraz pomału się oswaja i zachowuje lepiej (choć czasami jeszcze mu nie wychodzi) Ale stara się i nie zasługuje na nic złego ;)
UsuńK-chan
Max sobie zasłużył, cokolwiek się stanie (prócz oczywiście straty dzidziusia).
UsuńA.
A czym sobie zasłużył? Tym ze jak każdy człowiek ma swoje słabości i niedoskonałości ? ;) A podobno Bóg kazał wybaczać ;)
UsuńK-chan
Max, jak każdy zresztą, ma rozum i wolną wolę. To co robił, to były jego wybory i teraz poniesie tego konsekwencje. A wybaczanie wybaczaniem, ale była zbrodnia i musi być kara.
UsuńA.
Dziewczyny, nie martwcie się. Max Was zaskoczy i to bardzo :D Mnie już zaskoczył. Zrobił się jakiś taki zboczony :P
UsuńJuż prawie napisałem nowy rozdział, więc będzie się działo :)
Wasz Kitsune
Eli, wiej, póki czas!!! xD
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, na miejscu Eliego prędzej dałabym mu w zęby, niż pozwoliła się wyczesać. Max to ten irytujący typ, co to sam właściwie nie wie, czego chce, a jak już myśli, że wie, to strach go oblatuje i wszystko psuje. Ciekawe, kiedy mu się znowu odmieni, bo "jest starszy i powinien się zachowywać"...
Swoją drogą, jedna z najdurniejszych wymówek, jakie słyszałam... -.-
Max... Zawsze psujesz nastrój. A miało być tak romantycznie... Na szczęście nie jest jeszcze na tyle źle, żeby nie mogło być gorzej :P
UsuńTwój Kitsune
Czy tylko ja nienawidzę Ferddiego?
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty ;D
UsuńK-chan
Ja go lubię. Fajny jest :D
UsuńWasz Kitsune
Ja nie lubię tego freddiego on wszystko pasuję. A i zgadzam się z tym że max jest zielony w sprawach sercowych ale widać że się stara.
OdpowiedzUsuńN.P
Nie martw się, wkrótce sprawdzimy zdolności Maxa w bardziej ekstremalnych okolicznościach :D
UsuńTwój Kitsune
Max! Nie wiem co kombinujesz, ale wspieram cię duchowo. Ojczulek w końcu spróbował go zrozumieć:) Super rozdział czekam na ciąg dalszy! :D
OdpowiedzUsuńWegi
To już niedługo. Środowy wieczór sprzyja romansom jak mało co :D
UsuńTwój Kitsune
Whaa! No nareszcie !!! Max średnio przytomny... tzn i tak był daleki od rozsądku, ale teraz to zaczyna być istna komedia :D. Co też mu chodzi po tej głowie?! Szaleniec, powiadam Wam, szaleniec!!! Kitsune, on nie tylko sam siebie razi prądem. On najpierw produkuje tornado, kumuluje pioruny i....ładuje! Z każdej strony!!!
OdpowiedzUsuńWyjątkowo szybko czytało się ten rozdział, miałam wrażenie, że wszystko dzieje się w biegu, i to zgoła sprinterskim :))) Suuuuperaśne :) MB
ps A Fredek jest zgoła beznadziejny! Nie znoszę gościa i już! :( MB
UsuńPrzecież Freddy nie zrobił nic złego (jeszcze :D). Skąd taka niechęć do tak miłego chłopca?
UsuńA Max... Radzi sobie, jak umie.
Znając życie, kolejny rozdział przeczytasz jeszcze szybciej, wierz mi... :)
Twój Kitsune
[Uwaga, ten komentarz pisany pod wpływem silnych uczuć po zakończeniu czytania wszystkich rozdziałów]
OdpowiedzUsuńMATKO, CO TU SIĘ WYDARZYŁO.
Znalazłam to opowiadanie na wattpadzie już jakiś czas temu. Niby spoko, niby da się czytać, ale jakoś ogarnięcie tego odwlekało się w czasie. Nawet bardzo...
Nie wiem jaka boska siła mnie natchnęła, ale wzięłam się za to. I co? I POCHŁONĘŁAM W NIECAŁE TRZY DNI! ;-;
(tu by się przydał wirtualny znicz dla moich przyjaciółek, które niestety dopadła moja podjarka, złości oraz narzekania [*])
Ale koniec o tym. Teraz gdy jestem po tych wszystkich rozdziałach, postanowiłam, że się wypowiem. Muszę się trochę wyżyć na opowiadaniu.
Ogromnym plusem jest dla mnie to, jak straaasznie mnie wciągnęła ta historia. Czytając każdy rozdział, pragnę by trwał wiecznie, a jednocześnie już chce, żeby dzieciak się urodził.
Ale jest taki jeden minus, przez który mam wrażenie, że dużo czytelników zechce mnie zabić... Mianowicie, strasznie wkurza mnie Max. Choć bardziej powinnam powiedzieć, że go NIENAWIDZĘ. Myślałam, że z czasem to się zmieni, ale nieee... Nie potrafię go polubić! Od pierwszego rozdziału mnie drażnił, a z każdym kolejnym coraz bardziej nie chciało mi się czytać jego rozmyśleń. Tak bardzo działa mi na nerwy. Jestem pewnie wstrętna i okrutna, ale nie płakałabym, a nawet bym się cieszyła, gdyby ktoś odebrał mu Eli i dziecko oraz otoczył ich lepszą opieką.
Naprawdę, nie warto mówić, ile razy musiałam się przejść z zażenowana po pokoju lub w bólach czytałam jego wypowiedzi, bo nie chciałam później czegoś nie ogarniać.
Dobrze, to teraz cię pochwalę... Tak bardzo, jak wcześniejsza postać budzi we mnie chęć wybicia całego świata i rozwalenia telefonu, tak bardzo podoba mi się postać Eli. Głównie dla niego zostawałam tu na dłużej i nie rzuciłam czytania. Cała budowa postaci, wygląd, charakter, zainteresowania... No cud! Najchętniej nakarmiłabym go czekoladą <3 No po prostu się zakochałam i ciągle żyłam z nadzieją, że będzie mu dobrze i milutko i Max go w końcu przestanie dręczyć.
Polubiłam też postacie zepchnięte na drugi plan, ale nad nimi jakoś nie chce mi się roztrząsać.
No cóż. Podejrzewam, że i tak wszystko skończy się „słodką miłością” głównych bohaterów i nie będzie innego zakończenia.
Jednak bez względu na to, co zrobisz z bohaterami, zostanę tu, będę czekać na więcej i życzę całej masy weny!
Pozdrawiam serdecznie <3
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i miłe słowa :)
UsuńTak, Max jest wkurzający i taki właśnie ma być. Celowo wybrałem go na głównego bohatera, choć Eli znacznie bardziej by się nadawał do tej roli. Zbyt pewny siebie, wszechwiedzący, gburowaty, a do tego złośliwy i nieczuły. Jednym słowem - idealny :) Lubię jego zmagania z samym sobą oraz przeciwnościami losu, które bezustannie mnożę.
Eli jest zupełnie inny. Młody, a poukładany i wyważony. Stanowi totalne przeciwieństwo Maxa.
Pozostaje więc pytanie - co z tego wyniknie? Chciałbym zdradzić moje plany, ale nie mogę tego zrobić :D Zbyt dużo fajnych rzeczy przed nami :P W każdym razie nowe rozdziały pojawią się już niedługo. Obiecuję :)
Twój Kitsune
Może jeszcze uda mi się z nim polubić do końca opowiadania, choć mam wrażenie, że prędzej żyłka mi pęknie. xD
UsuńFajnie by było znać wszystkie sekrety od razu, ale to by zepsuło całą zabawę z czytania. Patrząc na to, co ty tu odwalasz, to w głębi serca liczę, że zdarzy się tu mnóstwo zwrotów akcji, jakich się nie domyślę i nieraz mnie zaskoczysz.
Pozostaje tylko czekać! ^^
To prawda - czekają nas wyłącznie same atrakcje :D
UsuńTwój Kitsune
Witam,
OdpowiedzUsuńagrh... jak Max mógł tak postąpić, ale chociaż się ogarnał...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia