Eryk
- Skarbie…
Ten głos… Simon… Gdzie jesteś? Boję się…
- Kocham cię…
Tylko mój… Kocham… Chciałem ci powiedzieć, ale… O
nie! Uciekaj! On cię zabije! Strzelił!
Boli… Wszystko mnie boli… Najbardziej w miejscu,
które jest mocno ściśnięte… Może to Alan? Jeśli mnie złapał, nie wyjdę z tego
żywy. Nie obronię się. Nie mam siły walczyć. Nawet powiek nie jestem w stanie
unieść, a tak bardzo chciałbym… Tak chciałbym spojrzeć jeszcze raz w twoje oczy…
Utopić się w ich zieleni. Cieple…
Chciałbym, by Simon mnie przytulił. Znowu jestem sam…
Umieram, to dlatego słyszę jego głos. Woła mnie do siebie… Nie chcę już
cierpieć…
- Eryku…
Jasne światło razi mnie w oczy. Próbuję osłonić się
przed nim, ale moja ręka jest jak z ołowiu. Nawet nie drgnie. Pewnie Alan
wrócił i celowo je włączył. Musi mieć lepszy widok na masakrę, którą specjalnie
dla mnie zaaranżuje. Oby szybko ze mną skończył…
- Bardzo cię kocham. Wszystko będzie dobrze,
zobaczysz…
- Daj mu spać, skoro jest zmęczony –
zniecierpliwiony Vee? On i Simon zawsze się kłócą.
- Idź sobie i zostaw nas samych! – żąda kategorycznie
mój mężczyzna. Nie, Vee nie może odejść. Obiecał mi, że ochroni…
- Vee – szepczę, próbując go zatrzymać.
- Jestem tutaj. Niczym się nie przejmuj… - Ufam mu.
Ufam jego słowom. Nigdy nie kłamie. Zadba o Simona. Alan nie zrobi mu żadnej
krzywdy.
- Eryku… - Dlaczego mój ukochany jest taki smutny?
Nie mam siły, by go o to zapytać. Za to czuję jego dotyk. Trzyma mnie za rękę i
nie puści… - Doktorze, co się dzieje?
- Spokojnie. Król potrzebuje jeszcze chwili
odpoczynku. – Znam ten głos… Arim… On też tu jest? Nie umrę w samotności…
Ściskam palce Simona. Ogarnia mnie spokój. Już się nie boję, nawet jeśli będzie
bolało. Alan nie zna litości. Zawsze bije najmocniej jak się da, ale to już
nieważne. Nic nie jest już ważne… Jestem zmęczony. Taki zmęczony…
W życiu miewałem już różne sny. Niektóre z nich były
przerażające. Ten sen jest zupełnie inny. Simon bezustannie powtarza, że bardzo
mnie kocha. I głaszcze mnie po włosach. Lubię, gdy to robi. Nikt nigdy nie
dotykał mnie tak, jak on. A nawet jeśli to robił, to musiało być dawno, bardzo
dawno temu. Jego czułość łagodzi ból, który bezustannie odczuwam.
- Eryku… Tęsknię za tobą. Wróć do mnie.
Wrócić? Chciałbym do niego wrócić. Schować się w
jego bezpiecznych ramionach. Zobaczyć go, nawet jeśli to będzie ostatni raz…
- Kocham cię… Kocham cię najmocniej na świecie i
nigdy nie przestanę…
Podążam za jego głosem, który z każdą sekundą jest
coraz bardziej wyraźny. Zupełnie jakby był obok, na wyciągnięcie ręki. Gdzie
jesteś?
Próbuję się poruszyć, lecz nie mam na to
najmniejszych szans. Z wysiłkiem odwracam głowę, podążając za czułym szeptem.
- Eryku, obudziłeś się… - słowa Simona sprawiają, iż
przypominam sobie chwilę, gdy słyszałem go po raz ostatni. Ktoś chciał go
zabić, a ja…
- Gdzie… - tylko tyle udaje mi się wychrypieć.
- Jesteśmy w szpitalu – podpowiada mi. – Musiałeś
przejść operację. – Mrugam kilka razy, by przegonić senność. Operacja?
- Boli… - wyznaję szczerze, próbując dostrzec Vee.
- Zawołam doktora – odzywa się blondyn. Jest tutaj.
To najważniejsze. Mogę jeszcze przez chwilę wpatrywać się w mojego ukochanego.
Dziwnie wygląda. Jego twarz jest smutna i wesoła, a do tego wydaje się równie
obolały jak i ja. A jeśli nie zdążyłem i ktoś wyrządził mu jakąś krzywdę?
Zdenerwowany od razu próbuję się podnieść, lecz jego silne dłonie przytrzymują
mnie na łóżku.
- Nie wstawaj. Leż spokojnie – głaszcze mnie po
policzku. Tym razem sam jego dotyk nie pomaga. Boli. Boli znacznie bardziej,
niż na początku.
- Wasza wysokość, witaj z powrotem – doktor Arim
spogląda mi prosto w oczy. Zmaterializował się przy moim łóżku? Przecież przed
chwilą jeszcze go nie było… Rozmawia o czymś z Simonem i Vee. A może mówi do
mnie? Nie jestem w stanie nadążyć za tym, co się dzieje. Za szybko...
- Jestem zmęczony - mamroczę, niemal natychmiast
zasypiając.
To dziwne światło kolejny raz razi mnie w oczy. Moja
prawa dłoń spleciona jest palcami Simona. Wszędzie poznałbym dotyk jego skóry. Mężczyzna
wstaje ze swojego miejsca, lecz nie puszcza mnie nawet na chwilę. Przyciska coś
na panelu nad łóżkiem.
- Dziękuję.
- To ja dziękuję. Nie mogłem się doczekać tej chwili
– jego czułość, jak zawsze, roztapiają moje serce. Jest taki dobry i kochany.
Mogłem go bezpowrotnie stracić. Taka sytuacja nie ma prawa ponownie się
powtórzyć.
- Skarbie, napijesz się wody? – mężczyzna przytyka słomkę
do moich ust. Nie jestem spragniony. Pomimo otaczającego nas mroku, rozglądam
się uważnie po otoczeniu.
- Gdzie jest Vee?
- Ja ci nie wystarczę? – Zielonooki odstawia
plastikowe kubeczek i ponownie splata nasze palce. Zaskoczyłem go swoim
pytaniem. Będzie zazdrosny, a przecież nie ma powodu.
- To ważne. Powiedz mi, gdzie on jest? – domagam się
natychmiastowej odpowiedzi.
- Co się dzieje, Eryku? Źle się czujesz? – mój ochroniarz
bardzo przejmuje się moim zdrowiem, które dla mnie zeszło na dość odległy plan.
Czy on nie rozumie, że są rzeczy ważne i ważniejsze?
- Muszę porozmawiać z Vee. Poproś, żeby tu przyszedł.
Teraz. – Ogarnia mnie coraz silniejsze zdenerwowanie. Nie mam czasu do
stracenia. Pora zacząć działać!
Simon ponownie uważnie mi się przygląda. Ranię go.
Widzę po sposobie, w jaki marszczy czoło. Wygląda na przybitego i zmęczonego.
Powinien odpocząć. Nie mam pojęcia jak długo tu przebywam, lecz wiem, że przez
ten czas nie zostawił mnie nawet na chwilę. Słyszałem, jak szeptał, że mnie
kocha, albo jak bezustannie trzymał mnie za rękę. Nie zasłużyłem na to, by
okazywał mi aż tyle serca. Nie zadbałem o niego należycie, a przecież jest
sensem mojego życia. Teraz to się zmieni. Wszystko się zmieni.
Jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki, pojawia się
mój najwierniejszy przyjaciel. Wita mnie uśmiechem. Staje przy łóżku i
nonszalancko wkłada ręce do kieszeni ciemnoszarych spodni. Jego biała koszula
silnie kontrastuje z bronią, z którą bezczelnie się obnosi.
- Jak tam, królu? Lepiej się czujesz? – zaczepka
brzmi lekko, ale oczy… Mnie nie oszukasz, Vee. Za długo się znamy. Tobie także przysporzyłem
zmartwień.
- Musimy porozmawiać. Na osobności. – Liczę na to, że mój opiekun zrozumie aluzję
i wyprosi Simona chociażby na chwilę.
- Idź po kawę – zwraca się do mojego kochanka, nie
odwracając ode mnie swoich jasnoniebieskich oczu.
- Nie wyjdę stąd – broni się Simon. Vee jest
nieugięty. Mięśnie jego twarzy tężeją. Gdy przybiera tak zdeterminowaną pozę,
lepiej mu się nie sprzeciwiać. – Dwie minuty – zaznacza z góry, pozwalając nam
na chwilę prywatności. Jego sprężyste kroki odbijają się posadzki. Pomyśli, że
mu nie ufam, choć to nieprawda.
- Królu… - Vee wyrywa mnie z zamyślenia.
- Eryku – automatycznie poprawiam jasnowłosego. –
Miałeś mi mówić po imieniu, pamiętasz?
- A czy ty pamiętasz, że ten wierny piesek skoczyłby
za tobą w ogień? – celnie odbija piłkę. – Co się dzieje, mały? Czemu go
wyrzuciłeś?
- Musisz go strzec, Vee. Zapewnić mu bezpieczeństwo.
Chcę, aby to on stał się twoim podopiecznym – wyjawiam mu mój sekretny plan.
Mężczyzna parska śmiechem, szczerze rozbawiony.
- Dobrze wiesz, że pracuję w trybie jeden na jeden.
Mam już ciebie, więc…
- On jest ważniejszy – przerywam mu. – Jest dla mnie
wszystkim. Nie dbam o to, co się ze mną stanie. Mam gdzieś królestwo i
konsorcjum. Simon to priorytet, rozumiesz?
- Simon to duży chłopiec, który sam potrafi o siebie
zadbać – niebieskooki siada na brzegu łóżka i zaczyna się bawić jakimś kablem,
do którego podpięty jest jeden ze sprzętów. – Wiem, że go kochasz i chcesz
zapewnić mu bezpieczeństwo, ale…
- Błagam cię, Vee. Nie odmawiaj – lata bliskiej
współpracy i przyjaźni pozwoliły mi poznać go z nieco bliższej strony. Dobrze
wiem w jaki sposób mogę do niego dotrzeć i zrobię to. Dla Simona zrobię
wszystko.
- Eryku… Pomijając absurdalność twojej prośby, chyba
zdajesz sobie sprawę, że w obecnej sytuacji nikt, kto znajduje się w twoim
otoczeniu, nie jest bezpieczny. – Swoimi argumentami zmusza mnie, abym wyjawił
mu dalszą część planu.
- W takim razie Simon nie może dłużej znajdować się w
moim otoczeniu – szepczę.
- Ty chyba postradałeś rozum! – mój przyjaciel
zeskakuje ze szpitalnego łóżka i zaczyna nerwowo krążyć po pomieszczeniu. – Nie
możemy z niego zrezygnować! Jest nam potrzebny! Nie zapewnię ci ochrony w
pojedynkę!
- Jak długo tu jestem?
- Trzy dni. Prawie cztery – zerka na swój zegarek.
- I te trzy dni wystarczyły, abyś zmienił się w jego
adwokata? – kpię.
- On cię kocha! Nie rozumiesz tego?! – Jego ostre słowa
są jak noże. Odbijają się od białych ścian, atakując moje serce precyzyjnymi
cięciami. Boli. Znowu boli.
- Powiedz, żeby odszedł – żądam ostatkiem sił.
- Sam mu to powiedz, jeśli zdołasz – mocno poirytowany
wychodzi z pokoju, mijając się z Simonem w wejściu. Nabieram powietrza do płuc,
sycząc z bólu.
- Skarbie… Mam wezwać lekarza? –To spojrzenie… Znowu
go zraniłem… Nie chcę, by się o mnie martwił, ale prawdy też mu nie powiem. Co
mam zrobić?
Doktor Arim bada mnie bardzo dokładnie, po czym
zwiększa dawkę leków przeciwbólowych, po których robię się nieco otępiały.
Dlaczego moje życie układa się w taki sposób? Odkąd pamiętam chciałem stąd
uciec. Wyjechać i nigdy nie wracać. Zacząć wszystko od zera. Słuchać muzyki,
czytać książki, podróżować. Tymczasem wszystkie moje plany kończą się w ten
sam, przewidywalny sposób – szpital, ból, leki.
- Nie – odsuwam dłoń, by Simon nie mógł jej ponownie
zawłaszczyć. Muszę go odzwyczaić od dotykania mnie. W nagrodę spogląda na mnie
w tak smutny sposób, jakby był porzuconym szczeniaczkiem. Przysuwa swój fotel
do łóżka i kładzie się tak blisko, jakbyśmy znowu byli w apartamencie… Zaznałem
tak niewiele szczęścia i to także zostanie mi odebrane…
- Wiem co próbujesz zrobić, Eryku – mruczy cicho,
odsuwając rozpuszczone pasma włosów z mojego policzka. – Nie mam pojęcia kto
podsunął ci ten głupi pomysł, lecz już teraz wybij to sobie ze swojej ślicznej
główki – uśmiecha się do mnie, wodząc opuszkami po wrażliwej skórze.
- Nie wiem o czym mówisz – odpowiadam sennie.
- Dobrze wiesz. Jesteś piekielnie inteligentny –
chichocze, ocierając się nosem o moje ucho. – Kocham cię.
- Simon… - nie jestem w stanie się odsunąć. Powstrzymuje
mnie nie tylko obolałe ciało, ale i ta wewnętrzna potrzeba, by mieć go zawsze
blisko.
- Jeśli to Vee naopowiadał ci jakichś bzdur, to…
- Mnie w to nie mieszajcie. Mam dość swoich
problemów – naburmuszony jasnowłosy rozsiada się wygodnie z drugiej strony. –
Skończ te wygłupy i daj mu spać – przywołuje Simona do porządku.
- To jego wina. Spójrz, jaki jest słodki – mój
ochroniarz żartuje sobie ze mnie, po czym ponownie przeczesuje moje włosy
palcami. – Śpij, piękny. Niczym się nie martw i śpij. Im więcej będziesz
odpoczywać, tym szybciej wrócimy do domu…
Dom… Vee ma rację. Simon nas nie posłucha. Nie
odejdzie z własnej woli. Musiałbym mu powiedzieć coś naprawdę strasznego. Coś,
co za żadne skarby nie przejdzie mi przez gardło.
Gdybym go stracił… Gdybym nie zdążył… Ta gorzka myśl
sprawia, iż robi mi się zimno. W dodatku silnie potęguje ból w klatce
piersiowej… Jestem egoistą. Podłym egoistą… Przymykam powieki i łaszę się do
jego dłoni, bo tylko w ten sposób jestem w stanie zasnąć. Po powiekami pieką
mnie łzy, które mój ukochany dyskretnie ściera z moich policzków. Nie poradzę
sobie sam… Nie teraz…
Klinika jest obecnie najbezpieczniejszym miejscem w
całym królestwie. Tak długo jak jest obok mnie, nikt go nie skrzywdzi. To marne
pocieszenie… Gdy tylko poczuję się lepiej, każę Vee poszukać nowego domu dla
Simona. Wyślemy go gdzieś, gdzie będzie szczęśliwy…
Moje serce krwawi. Zakochani na zabój ludzie są naprawdę bardzo samolubni. Nie liczą się z niczym, by tylko zapewnić swojej połówce bezpieczeństwo i szczęście, nawet z ich uczuciami. I takie chytre lisy jak ty Kitsune wykorzystujecie ten motyw nagminnie, a ja nadal tak samo na niego reaguje...
OdpowiedzUsuńPoza tym rozdział niezwykły. To przejście ze snu na jawę wyszło cudnie. Trochę się z tym pogmatwałam, ale jak już ponownie Czytałam fragment, nadążałam za fabuła itd.
Pozdrawiam!!!
~Emy
Wredny lis... To dopiero początek opowiadania, a ja już jestem doceniony :D Dzięki, Emy :)
UsuńNie martw się. Za dzień lub dwa - wszystko zależy od tego, ile uda mi się dzisiaj napisać, wrzucę prawdziwą bombę w postaci Bezsennych Nocy i wtedy wszystkie Gąski będą mnie kochać :D
Twój Kitsune
Ciężko ciebie nie docenić, po zaserwowaniu takiego rozdziału. Na nic innego nie można było czekać. Można się spodziewać niespodziewanego XD Po kilku latach już zdążyłam przywyknąć do tego.
UsuńWyczuwam kolejne znęcanie się nad biednym Maxem xD przy króliczku zachowuje się jak nastolatka w połączeniu z kotką w rui. Jednym słowem "��". Czyżby miało (w końcu) do czegoś pomiędzy tymi zagubionymi szczeniakami??
"Wszystkie Gąski będą mnie kochać". Wydaje mi się, że jest tak już teraz. Mniej lub bardziej, ale jednak.
~Emy
Coś nie poszło i te znaki zapytania w rombach miały być emotikonem, ale nie wyszło xDD
Usuń~Emy
Mylisz się, Emy. Gąski nie kochają mnie wystarczająco mocno. Na szczęście wiem co zrobić, by to zmienić. Wierz mi :D
UsuńMax... On zawsze znajduje zaskakujące wyjście z każdej sytuacji :) Tym razem także nie zawiedzie :)
Twój Kitsune
Ja cię kocham i bez tych prawdziwych bomb :P aczkolwiek bardzo je lubię :)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem napisz mi że coś wstawiłeś! Nie wyświetlał mi się ten rozdział!
Eryk... Eryk...Eryk... Coś ty znowu wymyślił!
Eryk został królem. To wszystko zmienia. Wiesz jak ciężko być królem? A jeszcze ciężej kochać króla...
UsuńNapiszę, obiecuję :)
Twój Kitsune
Czekam na tą bombę z niecierpliwością ;D Bezsennych Nocy nigdy za wiele ;D
OdpowiedzUsuńAle rozdzialik z Eryczkiem tez bardzo fajny. Chociaż Eryk to chyba się przy upadku walnął w głowę i oszalał! Niech On już lepiej za dużo nie myśli bo tylko mi mojego Vee denerwuje!
Przecież My Cię Kitsune wszystkie kochamy ;D Możemy Ci to powtarzać tak często jak Simon w tym rozdziale Eryczkowi ;) Pamiętaj o tym zawsze! :D
Może jak teraz zasnę to mi się po tym rozdziale Vee przyśni tym razem ;D
K-chan
Miłość... Ach ta miłość... Jestem zaborczy i chcę jej więcej :D
UsuńZacząłem pisać Bezsenne Noce, ale mam dopiero 3 strony. To za mało, prawda?
Twój Kitsune
Jeszcze więcej miłości?? ;D jejku, to nie wiem czy wszystkie Gąski razem wzięte podołają...
UsuńTo zawsze 3 strony do przodu! Chociaż Mi to zawsze mało ;( No ale wole chwilkę dłużej poczekać i mieć potem więcej do czytania ;D
K-chan
Miłość jest najważniejsza! Jeśli Gąski nie będą mnie kochać tak, jak na to zasługuję, wyślę Maxa na Księżyc :D
UsuńStron musi być więcej. Co najmniej 8.
Twój Kitsune
Kitsune! Proszę się natychmiast opanować i zostawić Maxa w spokoju! To już nie zaborczość! To już tyrania! ;P
Usuń8 stron...No to jeszcze troszeczkę :) wspieram Cię duchowo :)
K-chan
Zamierzam go dręczyć, aż padnie na zawał :D
UsuńJuż tylko 4 strony. Publikacja coraz bliżej...
Twój Kitsune
Pewnie jesteś zazdrosny i dlatego chcesz Go tak dręczyć! Biedny Max... ;P
UsuńK-chan
Biedny Max?! A pamiętasz czasy, gdy był grupowo nienawidzony? Bo ja tak :D
UsuńMogę mu jedynie zazdrościć zainteresowania ze strony Eli. Mogę go też zabić i wskoczyć na jego miejsce :D
Twój Kitsune
Oj tam odrazu na Maxa miejsce ;) Lepiej napisz opowiadanie ze sobą w roli głównej ;D to mogłoby być ciekawe ;D A widzieliśmy ze pieknie Ci to wychodzi, po krótkim wpisie o sobie i Księciu Elfów ;D
UsuńK-chan
Nie, o sobie nie będę pisać. Ciężko się uwodzi samego siebie :D
UsuńTwój Kitsune
Wiec to dobre wyzwanie ;D
UsuńK-chan
Obecnie mam znacznie lepsze wyzwanie, wierz mi :D Ale o tym poczytasz dopiero za jakiś czas, gdy poczuję się bardziej kochany :)
UsuńTwój Kitsune
Ładnie opisane wybudzenie. Uznam, że Eryk uderzył się w głowę, stąd ten głupi pomysł odsunięcia Simona (;
OdpowiedzUsuńWątpię też, czy Simon pozwoliłby się oddelegować gdziekolwiek. Chyba, że zwiążą go i zamkną w jakiejś piwnicy (;
Czekam na Bezsenne Noce:D
Weny!
Miki
W piwnicy... Niezły plan :D Niestety, jest już zajęta przez innego bohatera :D On jeszcze tam posiedzi, bo czasu brak na nowe opowiadanie.
UsuńA co zrobi Eryk? I czy Simon mu na to pozwoli? Przekonacie się już niedługo :)
Twój Kitsune
Szok i niedowierzanie! Eryk znowu próbuje odsunąć od siebie Simona. Przecież to nie zadziała! Vee tak bardzo polubił nasze Słoneczko, że aż mnie to zdziwiło :D
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział genialny. Eryś ma tylko jakieś głupie pomysły...
Ach ty Lisie :D
Wegi
Wegi, poczekaj na sceny z dziadziusiem :D Twój ulubieniec aż się pali, by nieco poszaleć :D
UsuńTwój Kitsune
PS Tęsknię
:'( Wiem Kitsuś, wiem... Ja też... Nagle zalała mnie fala przygotowań do egzaminów. Gdy miałam już do ciebie pisać (muszę to robić na komputerze) poprostu zasypiałam... Już nie umiem wytrzymać do tej trzeciej hehe
UsuńAle jest weekend! CZAS WOLNY, JA, E-MAILE, KLAWIATURA I KITSUŚ!!
Wegi
Muszę iść teraz do kościoła po podpis, ale wracam i nadrobimy ten stracony czas!
UsuńBejbe, bez spiny. Odpoczywaj. Ja nie ucieknę :D Nadrobimy później, albo w wakacje :)
UsuńTwój Kitsune
Ja ja chcę! Haha pierwszy raz słyszę od ciebie "bez spiny" zabawnie to brzmi :D
UsuńWegi
Ryczę, proszę, nie wiem , czytam to całe opowiadanie od bitych 7 godzin, kimkolwiek jesteś, zaklinam cie proszę, nie możesz im tego zrobić!nigdy nie czułam takiego wewnętrznego rozdarcia po prostu nie możesz! Oni muszą być razem, proszę nie dręcz tak ich miłości! Oni obaj zasługują na prawdziwe szczęście obok siebie, tyle wycierpieli, i ile ran? Ciągle szpital, szantaż , życie bez wolności! on ciągle cierpi- Serce rozbija się na kawałki. Piszę to zalana łzami, człowieku ty jako autor opowiadania masz jako jedyna osoba napisać prawdziwe i jedyne zakończenie, błagam, nie pozwól im umrzeć, to nie może tak się skończyć, proszę daj im prawdziwe szczęście alby zawsze mogli być razem, żeby już nigdy nie musieli się martwić, płakać, proszę, nie wytrzymam po prostu nie, Oni zasługują na happy end!
OdpowiedzUsuńProszę, nie płacz. Cieszę się, że opowiadanie tak Cię wciągnęło, ale nie chcę, by przysparzało Ci niepotrzebnego cierpienia. Poza tym to dopiero 4 rozdział drugiej części. Wiele może się zdarzyć :)
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, a to przejście ze snu na jawę wspaniale po prostu wyszło... Erick, Saimon nawet nie myśli o zostawieniu ciebie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza