Słowa Nefryta, dotyczące barona i jego dzieci,
bezustannie brzęczą w moich uszach. „Nie są już ludźmi”? Ten dwulicowy
szantażysta siedział obok mnie na przyjęciu. Nie przypominam sobie, by jego
zachowanie wzbudziło mój niepokój. Wprost przeciwnie. Bał się. Mężczyzna
doskonale wiedział, że wystarczy, abym pstryknął palcami, a moja moc obróciłaby
jego kamienny zamek, który odziedziczył po przodkach, w żałosną kupkę pyłu. A
mimo to zaryzykował. Zaatakował mnie! Doprawił wino trucizną i próbował zmusić,
abym przespał się z jego córką! Gdyby nie interwencja mojego oblubieńca, finał
mógłby być naprawdę tragiczny. Prawo wyraźnie mówi, iż musiałbym ożenić się z
lady Zaną… Pod skórą czuję zimny dreszcz. Żona, której bym nie kochał, dziecko,
które przyszłoby na świat wyłącznie po to, by używać go jako karty przetargowej
oraz wampir…
- Cassianie, wszystko w porządku? – różowowłosy z wielką delikatnością kładzie drobną dłoń na moim ramieniu.
Natychmiast sięgam po jego rękę i całuję ją z wielką czcią.
- Aniele… - spoglądam w błękitne oczy, których
szczerość i oddanie wprawia mnie w poczucie winy. – Przysięgnij, że nigdy mnie
nie zostawisz! Gdyby nie twoja pomoc i opieka… Kocham cię, Nefrycie! Kocham cię
ponad wszystko!
- Przysięgam – wampir jest poważny i nieco
zamyślony. Przesuwa opuszkami po mojej twarzy, po czym uśmiecha się lekko. –
Nie martw się, Cassianie. Nie pozwolę, by ktokolwiek wyrządził ci krzywdę.
- Wiem – przytulam nieśmiertelnego, wdzięczy losowi
za to, że obdarował mnie kimś tak wyjątkowym.
- Gotowy? – Nefryt unosi wzrok i spogląda na mnie z
uwielbieniem.
- Co cię tak cieszy? Nie powiesz mi, że chodzi o
wyprawę do lochów… - rzucam ukochanemu pytające spojrzenie, lecz zbywa mnie
kolejnym uśmiechem.
- Nie – odpowiada, wtulając się szczelniej w moje
ramiona. – Po prostu lubię przy tobie być – dodaje nieco zawstydzony. Słysząc
tak słodkie wyznanie, nie potrafię pozostać obojętny. Pochylam się, by
pocałować mojego anioła. Nefryt pozwala mi na bardzo przelotną pieszczotę, a
następnie dość zwinnie ucieka z moich ramion.
- Wracaj! – wołam za nim, gdy znika z moich objęć.
- Wyprawa do lochów to był twój pomysł – przypomina
mi z wnętrza olbrzymiej garderoby, która wypełniona jest szczelnie drogimi
ubraniami.
- Możemy to odłożyć na później, jeśli wolisz zostać
tutaj i… - moja wyobraźnia podsyła mi tysiące możliwości. Na pierwszym planie pozostaje
kuszące, nagie ciało mojego kochanka, którym się nadal nie nasyciłem.
- Nie, Cassianie. Nie możemy – Nefryt chyba czyta w
moich myślach, bo dość szybko zostaję ograbiony ze złudzeń. – Najpierw
obowiązki, a dopiero potem przyjemności – grozi mi palcem. Wstrzymuję oddech. Jest
piękny i potrafi to podkreślić. Jednak gdy staje przede mną ubrany w idealnie
przylegają, czarną marynarkę, ozdobioną srebrnymi guzikami oraz obcisłe spodnie
i wysokie buty, krew się we mnie gotuje. – Podobam ci się? – obraca się wolno,
abym mógł obejrzeć jego strój z każdej strony.
- Bardzo. Chociaż liczyłem na to, że założysz
suknię… - kokietuję go, bo wiem, że uwielbia modę. Nie ma dnia, aby do
zamku nie spływały kartony, wypełnione nowiutkimi ubraniami, które w większości
szyte są na specjalne zamówienie.
- Suknie są na szczególne okazje – wampir mruga
zalotnie, po czym podchodzi do toaletki i siada na pufie. Sięga po szczotkę, by
za jej pomocą ułożyć i związać włosy w koński ogon. Dwa rzędy srebrnych guzików
błyszczą przy każdym jego ruchu. Wysoki kołnierz otula smukłą szyję. Dawniej
mój ojciec kazał Nefrytowi nosić mundur, zwłaszcza jeśli towarzyszył mu podczas
różnych potyczek… Nie lubię wracać do tamtych wspomnień. Wojna była ciężkim
doświadczeniem.
- Już jestem zazdrosny – mruczę, wtapiając palce w
jego długie włosy.
- Zazdrosny? – Nefryt powtarza po mnie to słowo, zamyślając
się. – Masz mnie na własność, nie pamiętasz?
- Pamiętam. Zawarcie z tobą kontraktu to najlepsza
decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłem – całuję wampira w policzek, bo nie
potrafię wytrzymać choćby chwili, nie dotykając go.
- Cassianie… - moje imię w jego ustach brzmi tak
inaczej. Mógłbym spędzić wieczność słuchając, jak je wypowiada. - Powinniśmy
już iść – Nefryt wstaje ze swojego miejsca. Strzepuje niewidzialne pyłki z
czarnego stroju, choć w rzeczywistości ucieka ode mnie wzrokiem. On także
wolałby pozostać w naszej sypialni. Zmaganie się z codziennymi problemami
królestwa to nie przelewki. Nie mówiąc już o schodzeniu do podziemi…
- Tak, wiem. Obowiązki… - wzdycham. Mój anioł
wpatruje się w przestrzeń za moimi plecami, dręczony jakąś wizją. Po chwili
wyrywa się z magicznego transu, staje na palcach, obejmuje mnie za szyję i
wpija się w moje usta, żądając pocałunku. Z prawdziwą rozkoszą spełniam jego
prośbę. Porywam Nerfyta w swoje ramiona, by całkowicie zawładnąć uległymi
ustami. Pocałunek jest namiętny, elektryzujący i pozostawia za sobą posmak
niezaspokojenia. – Co to było? – szepczę, dysząc ciężko.
- Nic – mój partner unika odpowiedzi. – Czeka nas
długa i pracowita noc, więc… - nie kończy zdania. Nie musi. Dobrze rozumiem
jego obawy. Ja także nie mam ochoty na ponowne spotkanie z rodziną barona, ale
nie mogę tak zostawić tej sprawy.
- Kochałem i będę kochać tylko ciebie. Tak było sto
lat temu i tak będzie za sto lat. I za dwieście… - ocieram się wargami o
chłodny policzek. – Trzysta… Czterysta… Do końca świata będziesz dla mnie
istniał tylko ty…
- Przenieś nas do lochu, mój panie – decyduje
różowowłosy.
Zimne mury, masa strażników oraz mieszanina strachu,
podszytego nienawiścią, przyprawiają mnie o gęsią skórkę. Od wieków zamykano tu
wrogów królestwa, by nie siali trwogi wśród poddanych. Wielu z naszych więźniów dopuściło się naprawdę haniebnych czynów. Zanim
Nefryt zawarł ze mną kontrakt, to bywalcy lochów stanowili jego główne
pożywienie. Oczywiście był to pomysł mojego ojca. Wampir nie wybrzydzał. Po
tym, jak jego ojciec rzucił się w ogień, nie chciał być sam. Pomagał, a my go
wykorzystywaliśmy…
- Otwórzcie drzwi – wydaję polecenie strażnikom.
Jeden z nich, odziany w ciężką, czarną zbroję, bardzo podobną do mojej, chwyta
swój miecz i chce wejść jako pierwszy. – To nie będzie konieczne – powstrzymuję
go.
- Ale panie… - mężczyzna waha się jak postąpić. Nie
ma w królestwie silniejszego demona ode mnie. Mimo to zbłaźniłem się pijąc
zatrute wino. Za narażenie życia króla na niebezpieczeństwo może zostać skazany
na śmierć.
- Ja go obronię – odzywa się Nefryt, który rzuca żołnierzom zimne spojrzenie i wchodzi do środka, nie oglądając się za siebie. Serce
mi rośnie, gdy widzę, ile odwagi mieszka w tym miniaturowym ciele. Podążam za
moją miłością i od razu szczelnie zamykam za nami drzwi. Wolę nie ryzykować, bo
uśpiony baron sprawił mi już dość kłopotów.
Tymczasem Nefryt podchodzi do skromnego łóżka, na
którym umieszczono zdradzieckiego DiMarone. Obok niego spoczywa jego syn.
Córkę, na wyraźne polecenie wampira, umieszczono w sąsiedniej celi. Kątem oka
dostrzegam, iż twarz mojego anioła wyraża czystą pogardę. Nie kryje się ze
swoimi emocjami.
- Gdyby nie nasza więź, z prawdziwą przyjemnością
odsączyłbym z niego krew do ostatniej kropli… - syczy wściekły, ukazując swoje
malutkie kły.
- Powiedziałeś, że on nie jest już człowiekiem –
przypominam różowowłosemu. – Aura barona nie różni się niczym szczególnym od
pozostałych ludzi – zauważam rozczarowany.
- Cassianie, to nie jest człowiek! To parszywiec,
którego powinienem był zabić, gdy miałem ku temu okazję! – irytuje się Nefryt.
– Gdyby któreś z nich było człowiekiem, trucizna już dawno załatwiłaby sprawę!
- Kiedy się obudzą?
- Mam nadzieję, że nigdy! Nawet w tej chwili ten
wstrętny gnom śni o tym, jak doprowadzić królestwo do ruiny, a ciebie pozbawić
władzy i życia! – zdenerwowany wampir szarpie za frak barona i unosi go nieco
do góry. – Na szczęście to już nie potrwa długo… Gdy nadejdzie moment jego
śmierci, przyjdę tu wyłącznie po to, by popatrzeć.
- Skarbie… - obejmuję ukochanego ramieniem, by
przestał snuć tak okrutne wizje. – Schowaj pazurki i pozwól, abym zajął się tą
sprawą.
- Nie ma się czym zajmować, Cassianie. Napoiłem ich odpowiednio.
Czas zrobi resztę. Bez jedzenia i wody, nie pociągną zbyt długo – nieśmiertelny
wtajemnicza mnie w swoje mroczne plany.
- Nigdy wcześniej nie zależało ci na tym, by
pozbawić kogoż życia – staram się postępować rozważnie, by z jednej strony nie
zranić uczuć ukochanego, a z drugiej nie narazić królestwa na
niebezpieczeństwo.
- Bo nigdy wcześniej nie byłem z kimś związany –
odpowiada pewnym siebie tonem.
- Kocham cię i doceniam, że tak się o mnie
troszczysz, ale… - wpatruję się w lazurowe oczy, które niebezpiecznie błyszczą.
- Wiem, co powiesz – wampir wzdycha niepocieszony. –
Chcesz z nim rozmawiać, dociekać prawdy... – prycha. – Prawda jest taka, iż on
cię zdradził i jeśli nie będziesz czujny, zrobi to drugi raz. Ma swoich
szpiegów w zamku, którzy śledzą każdy twój krok. Zaatakują… Są zdeterminowani i
nic ich nie powstrzyma. Brutalnie i bez skrupułów będą się starać pozbawić cię
tego, na czym najbardziej ci zależy.
- Ty jesteś wszystkim, na czym mi zależy – uśmiecham
się do mojej miłości. Nefryt odpowiada mi tym samym. Moje królestwo, korona,
wpływy… Tak naprawdę nigdy o to nie zabiegałem. To on jest dla mnie
najważniejszy i zrobię co w mojej mocy, by zapewnić mu bezpieczeństwo.
- Cassianie, jest już za późno na litość i
zrozumienie. Oni się nie zmienią. Ich serca trawi coś znacznie gorszego niż trucizna…
- mój ukochany spogląda na barona pełen trwogi. – Boję się go… - szepcze.
- Przy mnie nie musisz się bać. Nie ma na świecie
silniejszego wojownika ode mnie – przechwalam się.
- Co chcesz zrobić? – Nefryt powoli się poddaje. Nie
pała już żądzą mordu. Może więc uda mi się przekonać go do nowego pomysłu.
- Chciałbym porozmawiać z synem barona. Mógłbyś go
obudzić? – proszę.
- Nie – pada szybka odpowiedź.
- Skarbie, zrób to dla mnie. Obiecuję, że zachowam
wszelkie środki ostrożności, a jeśli młody dziedzic nie będzie zbyt chętny do
współpracy, to poszukamy innych rozwiązań, dobrze? – sięgam po jego dłoń i
całuję palce.
- Przykro mi, lecz nie mogę ci pomóc – wampir jest
nieugięty w swojej zaciekłości. A już wydawało mi się, że zrobiliśmy jakieś
postępy…
- Nefrycie, zaufaj mi. Przysięgam, że nic złego się
nie stanie. Chcę go zapytać o kilka rzeczy. To wszystko – naciskam coraz mocniej,
licząc na jego współpracę.
- Nie mogę spełnić twojej prośby. Aby oczyścić krew
tego młokosa, musiałbym się jej napić, a sam wiesz, że to niemożliwe – na samo
wspomnienie o piciu przez niego obcej krwi, wzbiera we mnie niekontrolowana
fala zazdrości.
- Masz rację! Ta opcja nie wchodzi w grę! – warczę
zaborczo.
- Wampir z pewnością zna antidotum… - podpowiada
uczynnie Norman, który pojawia się za moimi plecami, lekko się przy tym
kłaniając. Czuję, jak mój piękny anioł spina się na widok sługi, za którym
specjalnie nie przepada.
- Każ mu odejść – żąda kategorycznie, strasząc
Normana obnażonymi kłami.
- Kochany, nie sądzisz, iż pora zakończyć tę
dziecinadę? Norman będzie przy mnie do końca życia. Nie mogę się go pozbyć,
nawet gdybym chciał. Znacie się długie lata. Wiele razy udowodnił, że jest
godny zaufania, więc…- od dawna marzę o tym, by Nefryt na własnej skórze
przekonał się o tym, iż Norman w żaden sposób nie zagraża naszemu związkowi.
Wprost przeciwnie. Bywa złośliwy, nie twierdzę, że nie, lecz w tak trudnych
czasach powinniśmy starać się wypracować jakiś kompromis.
- Czas na mnie – zostaję porzucony w ułamku sekundy.
- Nefrycie! – krzyczę za wampirem. Mój głos odbija się
echem od starych murów. – Szlag by to wszystko…! – pomstuję na samego siebie.
- Nie martw się, panie. Z pewnością wróci. – Najbliższy doradca nie przejmuje się zbytnio humorami mojego kochanka. Przywykł
do porywczego temperamentu i częstych zmian nastroju nieśmiertelnego.
- Twoja postawa również mogłaby ulec zmianie –
zaczynam zrzędzić, rozdrażniony kolejnym, wymuszonym rozstaniem. To zabawne jak
wiele rzeczy ulega zmianie w „prawdziwym związku”. Przedtem często byłem
zmuszony godzić się na krótsze i dłuższe rozstania. Ojciec często zabierał
Nefryta ze sobą, gdy uczestniczył w wojennych wyprawach. Bywało też tak, iż
zostawiał mnie w zamku, pod opieką Normana, bo „pole bitwy to nieodpowiednie
miejsce do zabawy dla młodego demona”.
Gdy dorosłem i stałem się silniejszy, wampir korzystał z każdej okazji, by wyrwać się choć na trochę. Ciężka, wojenna atmosfera bardzo mu ciążyła. Ojciec wysyłał go więc w liczne podróże. Czasami wolno mi było towarzyszyć Nefrytowi. Udawaliśmy się jako emisariusze do odległych zakątków świata, a tak naprawdę potrafiliśmy przesiedzieć kilka nocy z rzędu w tym samym miejscu, wpatrując się w gwiazdy. Żadne gwiazdy nie błyszczały równie intensywnie, jak jego oczy, gdy był czymś zafascynowany…
Gdy dorosłem i stałem się silniejszy, wampir korzystał z każdej okazji, by wyrwać się choć na trochę. Ciężka, wojenna atmosfera bardzo mu ciążyła. Ojciec wysyłał go więc w liczne podróże. Czasami wolno mi było towarzyszyć Nefrytowi. Udawaliśmy się jako emisariusze do odległych zakątków świata, a tak naprawdę potrafiliśmy przesiedzieć kilka nocy z rzędu w tym samym miejscu, wpatrując się w gwiazdy. Żadne gwiazdy nie błyszczały równie intensywnie, jak jego oczy, gdy był czymś zafascynowany…
- Panie? – Norman wyrywa mnie z zamyślenia. – W sali
tronowej czekają posłańcy. O spotkanie proszą także przybyli posłowie.
- Już idę.
Trudno jest być królem. Bycie silnym także
przysparza dodatkowych obowiązków, bo zawsze znajdą się chętni, by podważyć
nasz autorytet lub błagać o pomoc, klęcząc przy tronie i zalewając się łzami.
Jednak żadna z tych rzeczy nie jest aż tak trudna, jak bycie zakochanym. Minęło
kilka naprawdę długich godzin odkąd ostatni raz widziałem ukochanego. Tęsknota
mocno daje mi się we znaki. Lubię, gdy Nefryt jest blisko mnie. Nie musi nic
robić. Po prostu sama jego obecność w jakiś magiczny sposób silnie na mnie
wpływa. Zwykle gdy pracowałem, on kręcił się po moim gabinecie. Przeglądał
katalogi z ubraniami, czytał książki. Był obok.
- Mam dość. Potrzebuję przerwy.
- Panie – Norman bez słów rozumie, iż za niecałą
godzinę wstanie słońce. Nie zamierzam tracić ani minuty więcej!
- Nefryt… - szepczę do siebie i przymykam powieki.
Moje stęsknione serce oraz czarna magia zajmują się resztą. Przenoszę się do
ogrodu. Mała pijawka buja się na huśtawce. Zaledwie kilka metrów dalej
pasie się jego jednorożec, który co pewien czas unosi swój majestatyczny łeb do
góry i próbuje wymusić na swoim właścicielu choć odrobinę zainteresowania.
Wampir pozostaje nieugięty. Z zamyślenia wyrywam go dopiero ja. Klękam przed
moją miłością. Chcę pocałować ukochanego, lecz Nefryt przykłada dłoń do
moich ust.
- Nie – zostaję odepchnięty.
- Aniele, dlaczego mnie odtrącasz? – przejęty
odmową, próbuję go chociaż przytulić, lecz Nefryt nie jest w nastroju na amory.
- Przepraszam, jestem zmęczony i chcę się położyć.
Możesz mu dać cukrowe gwiazdki? – wskazuje na swojego ulubieńca, który od razu
zmierza w moją stronę, rżąc wesoło. Zanim się orientuję wampir oddaje mi
woreczek ze słodkościami i ponownie znika.
- Nie wiesz co go ugryzło? – pytam ogiera, który nie
dba o nasze miłosne problemy i skupia się wyłącznie na jedzeniu. – Grzeczny
konik – głaszczę go przez chwilę po grzywie, a następnie wracam do zamku.
W sypialni panuje idealna cisza, przerywana jedynie
cichym dźwiękiem szczotkowanych włosów.
- Mogę? – odbieram Nefrytowi szczotkę.
- Jeśli chcesz… - odpowiada niemrawo. Przez kilka minut
bawię się we fryzjera, lecz to ponad moje siły.
- Błagam cię, powiedz mi, co się stało! – obracam
drobną postać, by zwrócona była twarzą do mnie i unoszę jego spuszczoną głowę.
– Aniele… Zrobiłem coś nie tak?
- Nie – Nefryt zaprzecza ruchem głowy, uśmiechając
się smutno. – Znasz mnie. Czasami lubię pobyć sam.
- Nie jesteś sam. Masz mnie. Zawsze będę u twego
boku – zapewniam go żarliwie, bo wiem, ile bólu i cierpienia kryje się za tymi
słowami.
- Pobędziesz ze mną do czasu aż zasnę? - pyta
wampir.
- Z prawdziwą przyjemnością – odpowiadam, po czym
biorę go na ręce i zanoszę go łóżka. Układam ukochanego na pościeli i otulam
szczelnie ramieniem.
- Myślałem dziś o tym… - Nefryt przerywa ciszę
miedzy nami, wtulając się szczelniej w moją klatkę piersiową. Po chwili
zasłania usta dłonią, ziewając. Sięga także po moją rękę i odsłania znak, który
pojawił się na moim nadgarstku w chwili zawarcia kontraktu. – Nasz związek
wiele zmienił. Przedtem mogłem spędzać sporo czasu w samotności i nawet o tym
nie myślałem, ale teraz… - urywa w połowie zdania.
- Czujesz się tak, jakbyś tęsknił całym sobą? Minuta
wydaje się trwać sto lat? Nie umiesz znaleźć sobie miejsca i bezustannie
szukasz mnie wzrokiem? – podpowiadam mu, całując wrażliwą skórę za jego uchem.
- Ty też tak masz?! – Nefryt otwiera szeroko oczy ze
zdziwienia, wpatrując się we mnie zszokowany.
- Aniele… Odkąd cię ujrzałem, bezustannie marzyłem o
tym, by móc cię przytulać, całować, spędzać z tobą czas, nie wyszukując przy
tym głupich wymówek. Moje marzenie wreszcie się spełniło. Nie masz pojęcia, jak
bardzo mnie to uszczęśliwia – dzielę się z ukochanym przemyśleniami.
- Nie sądziłem, że związek tak wygląda – Nefryt nie
pozostaje mi dłużny. On także stara się być wobec mnie otwarty. – Pierwszy raz
tak się czuję. Tęskniłem za ojcem. Gdy odszedł, pozostawił po sobie wielką
pustkę. Łączyła nas szczególna więź. – Wiem, że nadal jest mu trudno pogodzić
się z jego odejściem. Mimo to słuchanie o tym nie należy do
najprzyjemniejszych. – Jesteś zazdrosny, prawda? – różowowłosy dość szybko odkrywa mój
sekret.
- Może… - nie umiem zaprzeczyć, a przecież gdybym
potwierdził, jego uczucia… Nie, nie chcę go ranić.
- Rozumiem – bawi go moja dyplomacja. – Chciałem ci
tylko powiedzieć, że to co jest między nami, jest zupełnie inne. Dużo, dużo
głębsze – dodaje z powagą.
- Skarbie… - mruczę, prosząc o pocałunek. Wampir
nieśmiało skubie za moją dolną wargę, lecz to za mało. Dopiero gdy wpijam się w
jego usta i pozbawiam resztek tchu, czuję się usatysfakcjonowany.
- Nie masz na sobie zbroi – mój wybranek głaszcze
mnie po policzku. – Zwykle się z nią nie rozstajesz, a przy mnie…
- Przy tobie jestem sobą. Szaleńczo zakochanym
mężczyzną, a nie królem, któremu spora część poddanych z przyjemnością wbiłaby
sztylet w serce. Poza tym ty także mógłbyś nosić zbroję… - wypominam mu, bo bezpieczeństwo
tej słodkiej istotki jest moim priorytetem.
- Odmawiam! – na twarzy wampira pojawia się
zadziorny i pewny siebie uśmiech. – Pogniótłbym ubrania.
- Kocham cię – ponownie ocieram się ustami o jego
usta, lecz tym razem znacznie subtelniej. Nefryt z każdą minutą robi się coraz
bardziej senny. Powinien się zrelaksować i odpocząć.
- Nie chcę się z tobą rozstawać, wasza wysokość… Tak
mi dobrze w twoich ramionach… - mamrocze, osłaniając oczy, które drażni powolny
wschód słońca.
- Obiecuję, że gdy tylko się obudzisz, od razu będę
cię tulić. A potem…
- Poczekaj – powstrzymuje mnie kolejnym pocałunkiem.
– Nie zapytasz o antidotum? Jestem pewny, iż Norman będzie ci suszył głowę z
tego powodu - niebieskooki drwi z mojej zażyłości z najwierniejszym doradcą i
sługą.
- Nie przeczę, że sprawa barona jest ważna, ale…
- Nie mam antidotum na truciznę – Nefryt odkrywa
przede mną wszystkie karty. - Jednak Jack z pewnością przygotuje odpowiednią
odtrutkę i będziesz mógł zadręczać swoich więźniów milionami pytań, na które nie
doczekasz się szczerej odpowiedzi.
- Jack? – Dlaczego sam na to nie wpadłem?!
Ostatecznie były opiekun, a obecnie wampir-Jack jest niezastąpiony, jeśli
chodzi o eliksiry wszelkiego rodzaju.
- Wysłałem Sinowi wiadomość – moje maleństwo ziewa
przeciągle. – Masz ochotę odwiedzić naszych przyjaciół?
- Z prawdziwą przyjemnością, najdroższy – przytakuję
mu.
- Lubię, gdy tak mnie nazywasz – Nefryt powoli
przymyka ciężkie powieki.
- Ja też to lubię.
- Kocham cię, Cassianie… - szepcze ostatkiem sił, po
czym zapada w kamienny sen.
Pierwsza :)
OdpowiedzUsuńSłodki rozdzialik :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTwój Kitsune
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWszystko super, tylko nie pasuje mi to, że mówi do wampira "aniele"... myślę że np.: dabelku bardziej by pasowało, w końcu anioł jest przeciwienstwem wampirów. Tak po prostu mnie naszło ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego Cassian tak go nazywa. Dobrze zna wampirzą naturę, lecz widzi z Nefrycie coś więcej. Dostrzega, jaki jest wrażliwy i delikatny oraz ile poświęcił, by ratować królestwo. Wszyscy wokół, łącznie z Normanem, traktują wampira złowrogo, a dla króla to prawdziwy anioł :)
UsuńTwój Kitsune
Wszystko ładnie, pięknie ale wiesz z czego cieszę się najbardziej? JACK! TAK! :D
OdpowiedzUsuńWegi
Wiem, wiem. Jedziemy w gości :D Zobaczymy jak radzi sobie wampir Jack i co słychać u Sina i Henryka. No chyba, że mam napisać Bezsenne Noce. Jak sądzisz?
UsuńTwój Kitsune
Oooo tak! Bezsenne Noce! ❤❤❤
UsuńChcę wiedzieć co się dzieje u pijawek! Rzadko piszesz Romantyka :c
UsuńWegi
Bezsenne noce:)
OdpowiedzUsuńm.black
Taaak Sinnnnn i Jackkk jestem w niebie <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńLisku czekam na Bezsenne Noce :(mam nadzieje ze niedługo będą PAula :(
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Nefryt och taki zazdrosny, a Caas uroczo...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga