- Panie, jak mogłeś?! Zaryzykowałeś utratę korony dla
wampira! – Oburzony Norman nerwowo krąży po moim gabinecie. – Wiesz co mogło
się stać?! To niesłychane! Po prostu niesłychane!
Krzyki i lamenty opiekuna nie robią na mnie żadnego
wrażenia. Nigdy więcej nie cofnę się choćby o milimetr jeśli chodzi o mój
związek. Tak, zaryzykowałem utratę korony. Byłem gotowy się jej wyrzec. Mimo to
nie znalazł się ani jeden chętny, aby pozbawić mnie władzy. Wprost przeciwnie. Nigdy
nie zapomnę serdecznych słów, które wygłosił sir Nolan, gratulując mi rychłych
zaręczyn. Za jego śladem poszli inni. Pierwszy raz poczułem się akceptowany. Zaufałem
miłości, która jest dla mnie najważniejsza. Nawet jeśli wężowe języki ohydnych
wrogów rozpowiadają właśnie okropne plotki na mój temat, nie zmienię zdania.
Gdy tylko rozprawię się z Wilburem, zamierzam zorganizować wielką ucztę dla
wszystkich mieszkańców królestwa, na której oficjalnie przedstawię poddanym
mojego wybranka.
- Nie panikuj. Wszystko dobrze się układa – próbuję uspokoić
rozdrażnionego Normana. – Pojmaliśmy prawnika oraz wszystkich wspólników
Wilbura. Jestem pewien, że gdy tylko zaznają gościnnej atmosfery, panującej w
królewskich lochach, będą bardziej skłonni do współpracy. Wystarczy, że jeden
ze złapanych przez nas ptaszków zacznie śpiewać – uśmiecham się, rozbawiony własnym
żartem. – Poza tym Nefryt powiedział, że…
- Panie, błagam cię! Przestań kpić! – Norman wchodzi
mi w słowo. – Jesteś całkowicie zaślepiony! Nie pamiętasz, jak to się wszystko
zaczęło? To Nefryt jest temu winny! Zaatakował barona i jego dzieci. Sprowokował
Wilbura. Do tego zniknął na kilka dni i do tej pory nie wiemy co wtedy robił!
- Baron i Wilbur zawsze knuli przeciwko nam.
Przyczynili się do zamordowania mojego ojca – przypominam. – Gdyby nie pomoc
Nefryta, nikczemny plan barona z pewnością by się powiódł. Nie wiem jak ty, ale
ja nie chciałbym żyć ze świadomością, że spłodziłem dziecko z obcą kobietą.
- Wampir nie urodzi dziecka. Nie będziesz miał
dziedzica – Norman złośliwie mi dogryza.
- Za to mam miłość Nefryta. Jego przyjaźń. Oddanie.
Naprawdę uważasz, że to mało?
- Uważam, że Nefryt od początku tobą manipuluje.
Wykorzystuje do swoich celów. Jest rządny wpływów i bogactwa, którym tak hojnie
go obsypujesz. Owszem, od czasu do czasu zdarza mu się bąknąć zdanie lub dwa
dotyczące przyszłości. Panie, czy jego wizje naprawdę są tego warte? Nie znam
nikogo, kto dysponowałby równie potężną mocą. Szczerze wątpię, czy kiedykolwiek
spotkasz na swojej drodze równie potężnego przeciwnika. Nie potrzebuję jego
wizji, aby stwierdzić z całą stanowczością, że pokonasz wrogów. Nawet twój
ojciec nie byłby w stanie ci dorównać.
Ojciec… Słowa Normana sprawiają, że niechętnie
wracam do przeszłości. Tak, ojciec był potężnym demonem, a ja jestem od niego
znacznie silniejszy. Opanowałem więcej zaklęć. Udało mi się zakończyć wojnę.
Wszystko to zrobiłem dla niego. On jest słaby, więc ja chciałem być silny.
Wykorzystywano go na polu bitwy, więc ja podarowałem mu pokój. Chcę, aby żył
spokojnie u mego boku, bo bardzo go kocham.
- Nie zaszedłbym tak daleko, gdyby nie Nefryt. Dobrze
o tym wiesz. Jesteś ze mną od chwili moich narodzin. Znasz mnie lepiej niż
ktokolwiek. Dlaczego nie możesz cieszyć się moim szczęściem?
- Panie… – Normanowi zaczyna brakować argumentów.
- Nefryt jest dla mnie wszystkim. Tylko w nim widzę
sens życia. Kiedy się uśmiecha lub kiedy się na mnie złości… Wszystko co robi i
mówi. Wszystko o czym marzy i czego pragnie. To wszystko jest teraz moje. Nie
rozumiesz tego? Nefryt jest całym moim światem. Czemu tego nie rozumiesz?
Brak zrozumienia ze strony Normana boli mnie równie
mocno, jak brak wiary ojca w to, że w naszym świecie można żyć bez wojen.
- Szykujmy się do drogi – rozkazuję, kończąc tym
samym rozmowę o uczuciach.
Norman widzi we mnie wyłącznie króla. W oczach
Nefryta jestem jego mężczyzną. Moja wcześniejsza radość była odrobinę
przedwczesna. Najwidoczniej nie da się pogodzić dwóch tak odrębnych ról. W sali
tronowej będę więc królem. W sypialni ukochanym. Żałuję, że nie dane mi będzie
być po prostu sobą, ale cóż. Życie nie zawsze układa się tak, jakbyśmy tego
chcieli.
***
Do późnych godzin nocnych razem z wojskiem patroluję
teren królestwa. Używając magii, przemierzamy spore odległości, pilnując granic
oraz dbając o bezpieczeństwo poddanych. Jest to także okazja, aby na własne
oczy przekonać się, czy wrogie oddziały nie szykują się do ataku. Noc jest
wyjątkowo ciepła i spokojna. Mimo to czuję w sobie lęk i niepokój. Związane są
one ze skarbem, który z taką starannością ukryłem w strzeżonej wieży. Czy
rzucone przeze mnie zaklęcia są wystarczająco silne, aby nikt nie skrzywdził
mojego Nefryta? Czy wampir nie złamie danego mi słowa? A co, jeśli jakimś cudem
wyszedł z komnat? Jeśli Wilbur ponownie go zaatakuje, kto stanie w jego
obronie? Drżę na samą myśl, że mógłby ponownie do skrzywdzić.
Czarne scenariusze. Niepokój. Setki pytań bez
odpowiedzi. Co powinienem zrobić? Czy trzymać się bliżej zamku, czy też
bardziej się od niego oddalać? Czy zostaniemy zaatakowani? A może to ja
powinienem zaatakować pierwszy? Kiedy? Gdzie? Kto jeszcze okaże się wrogo
nastawiony? Kto mnie zdradzi? Kto jest sojusznikiem? Przez chwilę mam wrażenie,
że mój mózg nie jest w stanie przetworzyć więcej informacji. Czuję jedynie
bolesne pulsowanie, które sprawia, że nie potrafię na niczym się skoncentrować.
- Wracamy! – Decyduję. Nie oglądam się za siebie.
Nie dbam o to, czy wojsko za mną podąża. Chcę do domu. Do Nefryta.
Gdy przekraczam zamkowe mury, noc nadal okrywa niebo
swoim aksamitnym kocem. Do świtu pozostały zaledwie dwie godziny. Pozostawiam
mojego ogiera samemu sobie i od razu przenoszę się do sypialni.
- Już wróciłeś? – Zaskoczony Nefryt odwraca twarz w
moją stronę.
Nic nie odpowiadam. Pozbywam się zbroi, aby móc
przytulić ukochanego, który zajęty był podziwianiem nocnej panoramy królestwa.
- Martwiłem się, że nie dotrzymasz słowa – szepczę,
bawiąc się puklem różowych włosów.
- Obiecałem, że nie opuszczę sypialni.
Oplatam Nefryta ramionami. Wampir nakrywa moje
dłonie swoimi. Zapach jego skóry. Miękkość włosów. Równy oddech. To drobiazgi,
lecz dzięki nim odzyskuję spokój i równowagę.
- Nie ufasz mi, mój panie? – Nieśmiertelny
postanawia pobawić się moim kosztem. Odchyla głowę i spogląda mi prosto w oczy.
- W obecnej sytuacji nie ufam nikomu – odpowiadam
wymijająco.
- Bariera, którą otoczyłeś nasze pokoje jest
wyjątkowo silna.
- To prawda – przytakuję. – Zależy mi na tym, aby
nikt tu nie wchodził.
- Więc chodzi o to, aby nikt nie mógł tu wejść? –
Lekko kpiący ton Nefryta silnie działa na moje zmysły.
- Twoje bezpieczeństwo to obecnie mój największy
priorytet.
- Mam spędzać czas w niewoli, podczas gdy na zamku
dzieje się tak wiele?
Błękitnooki obraca się twarzą do mnie. Jego drobne
dłonie suną po moich ramionach. Pod wpływem dotyku wampira, moje mięśnie
boleśnie się spinają. Muszę nad sobą panować, choć wymaga to ode mnie żelaznej
dyscypliny. Jeśli stracę nad sobą kontrolę, Nefryt i ja za chwilę wylądujemy w
łóżku. Nadzy.
- Zamknąłem cię tu z zupełnie innych powodów –
szepczę, wpatrując się w bladoróżowe usta.
- Za chwilę powiesz, że to dla mojego dobra… –
Nefryt dalej bawi się moim kosztem. Rozchyla wargi. Jego słodki oddech jest jak
dodatkowa porcja afrodyzjaku. Zamykam oczy. Pokusa jest zbyt silna. Nie oprę
się, jeśli dalej będzie tak robić. – Gdybym naprawdę chciał się stąd wydostać,
zrobiłbym to.
- Co?! – Słowa mojego wybranka całkowicie mnie
otrzeźwiają.
Nefryt zaczyna cicho chichotać, rozbawiony moją
reakcją. Zasłania usta dłonią, tłumiąc swój uroczy śmiech.
- Cieszę się, że tak cię to bawi, aniele. –
Naburmuszony, uwalniam wampira z uścisku. Podchodzę do fotela i opadam na
aksamitne poduszki.
Nefryt nadal jest w dobrym humorze. Uśmiecha się do
mnie słodko, odsłaniając swoje kły. Postanawiam trochę się z nim podroczyć.
Niewielka porcja mojej mocy spowija jego filigranowe ciało. Zaskoczony wampir
ulega mojej woli. Sadzam go sobie na kolanach. Na tym jednak nie poprzestaję.
Odsuwam długie pasma jego rozpuszczonych włosów do tyłu. Rozwiązuję także
fantazyjnie zawiązaną kokardę, która utrudniała mi dostęp do jego szyi.
- Co robisz, mój panie? – Ukochany pochyla się nade
mną. Opiera dłonie na mojej klatce piersiowej. Chłód bijący od jego skóry
przyprawia mnie o dreszcze. Nie jest mi zimno. Wprost przeciwnie. Cały płonę.
- Upewniam się, że Wilbur nie zostawił śladów na
twoim ciele.
Za pomocą magii rozpinam pierwsze dwa guziki wampirzej
koszuli. Jasna, alabastrowa skóra, zdaje się mienić pod wpływem blasku, który
rzuca na nią palący się w kominku ogień.
- Mówiłem ci, że znikną zanim się obudzę.
- To prawda. Mówiłeś. – Unoszę się odrobinę w górę,
by całować wampira po odsłoniętej szyi. Nefryt wzdycha, gdy odchylam jego głowę
i unieruchamiam ręce. Za pomocą magii układam je na udach wampira. Nie chcę,
aby jego dotyk mnie rozpraszał.
- Cassianie… – W błękitnych oczach dostrzegam żądzę.
- Gdybym był taki jak ty, poprosiłbyś, abym cię
ugryzł. – Skubię zębami wrażliwą skórę, napawając się przy okazji subtelną reakcją
małego krwiopijcy.
- Tak sądzisz?
Nefryt nawet nie drgnie. Spogląda na mnie spod
wachlarza gęstych rzęs. Dobrze wie, że nie zrobię niczego wbrew jego woli.
- Opowiesz mi co dziś robiłeś? – Udaję, że pomimo
mocno erotycznej atmosfery, nadal możemy swobodnie rozmawiać.
- Ponieważ wiedziałem, że nie będzie cię przy mnie,
gdy się obudzę, postanowiłem więc, że dłużej pośpię.
- Jesteś głodny? – Podsuwam wampirowi swój
nadgarstek, godząc się, aby mnie ugryzł.
- Jeszcze nie. – Nefryt subtelnie odwraca głowę. Być
może wolałby napić się z innego miejsca. Mam dylemat. Jeśli pozwolę mu wybrać,
będę musiał uwolnić go spod wpływu czarów. Nie chcę tego robić. Lubię, gdy
ulega mojej magii. To daje mi chwilowe poczucie władzy. Nie chodzi mi o to, aby
go zdominować lub udowodnić, że jestem silniejszy. Wprost przeciwnie. Chcę się
nim opiekować. Nefryt nie lubi czuć się zależny od innych. Nie lubi też, gdy
zamykam go w naszej sypialni.
- Obudziłeś się i co było dalej? – Namawiam go do
zwierzeń.
- Zewsząd docierały do mnie głosy. Miałem wrażenie,
że wszyscy mieszkańcy zamku powtarzają jedno i to samo zdanie. Ich
zaaferowanie, emocje… Nie masz pojęcia, jakie to było męczące! – Żali się.
- Moje kochanie... – Z czułością gładzę nieśmiertelnego
po policzku. – Chciałbym być przy tobie cały czas. Czuwać, aby nikt nie
zakłócał twojego odpoczynku.
- Uśmiechasz się, chociaż to ty spowodowałeś lawinę
plotek. – Nefryt marszczy brwi, okazując w ten sposób swoją dezaprobatę.
- Ja? – Udaję zdziwienie. – Nie wiem o czym mówisz.
- Miałeś wyłapać ludzi, którzy knuli przeciwko tobie
razem z Wilburem. Tymczasem zastraszyłeś ministrów. Nie przypominam sobie, aby
moja wizja dotyczyła abdykacji króla. A już z pewnością nie było w niej mowy o
zaręczynach.
W chwilach takich jak ta wolałbym, aby Nefryt
pozwolił się zaskoczyć. Nie dość, że bez przeszkód potrafi zajrzeć w
przyszłość, to na dodatek obdarzony jest wyjątkowo czułym słuchem. Starałem się
nie myśleć o zaręczynach, bo w chwili, w której zdecydowałbym się poprosić go o
rękę, on od dawna by o tym wiedział. Odkładałem więc decyzję na później, ale
dłużej nie zniosę tej udręki.
- Postanowiłem skupić się na mojej wizji
przyszłości. Zatrzymam koronę, a ty będziesz u stał u mego boku. Nikt i nic nas
nie rozdzieli.
- Naprawdę tego chcesz? – Chociaż to co za chwilę
zrobię nie jest już dla Nefryta niespodzianką, wydaje się bardzo wzruszony.
- Zawsze tego chciałem. Każdego dnia, odkąd
spojrzałem w twoje oczy.
- Jesteś pełen sprzeczności, mój panie. – Wampir ponownie
się uśmiecha. – Latami snułeś romantyczne plany, a teraz zamierzasz się
oświadczyć trzymając mnie siłą na swoich kolanach?
Nefryt ma rację. Nie tak miały wyglądać nasze
zaręczyny. Chciałem obsypać go kwiatami. Zabrać w jakieś piękne miejsce.
Uklęknąć i zadać to jakże ważne pytanie. Gdy złączyłem nasz los za pomocą
przysięgi, sceneria również nie była romantyczna. Nefryt umierał na moich
rękach. Nie chcę, aby wszystkie ważne wydarzenia w naszym życiu przebiegały
tak, jakbyśmy nie mieli na nie żadnego wpływu.
Zamykam oczy i przenoszę nas na królewską łąkę. To ulubione
miejsce mojego anioła. Odkąd zamieszkał w zamku, spędza tu naprawdę sporo
czasu. Rosną tu wyjątkowo rzadkie kwiaty, które specjalnie dla niego
wyczarowałem. Zależało mi na tym, aby kwitły w nocy, a nie w dzień. Chciałem,
aby mój ukochany mógł się nimi cieszyć niezależnie od pory dnia.
- Najdroższy… – Wyciągam z kieszeni przygotowane
wcześniej pudełko. – Nie sądziłem, że to będzie taki trudne. – Moje serce
szaleje. Łomocze tak głośno, że ledwo słyszę wypowiadane przez siebie słowa.
Nefryt zamiera. Wpatruje się we mnie szeroko
otwartymi oczami.
- Poczekaj! – Powstrzymuje mnie gdy chcę przed nim uklęknąć.
– Porozmawiajmy.
- Nie będę dłużej czekać. Chcę, abyś był mój.
Przyznaję, że nie takiej reakcji oczekiwałem.
Spodziewałem się, że Nefryt chociaż odrobinę się wzruszy. A potem rzuci mi się
w ramiona i pozwoli pocałować. Odpowie wyznaniem na moje wyznanie. Obieca, że
spędzimy razem wieczność. Co jest aż tak ważne, aby przerywać tą jakże
podniosłą chwilę?
- Cassianie, jestem twój. Wymieniliśmy przysięgę, pamiętasz?
- To nie ma nic do rzeczy. Musimy się pobrać.
- Zaręczyny to poważna sprawa. Powinniśmy się zastanowić.
Przedyskutować wszystko na spokojnie.
- Kocham cię i chcę, aby wszyscy o tym wiedzieli. To
za mało? – Zachowanie Nefryta wzbudza we mnie lęk. Czemu reaguje w taki sposób?
Nie jest mnie pewny? Nie podoba mu się biżuteria, którą dla niego wybrałem? Co
prawda nie zdążyłem otworzyć pudełka, więc szansa na to, że nie widział
pierścionka, bo nie zajrzał jeszcze w przyszłość.
- Cassianie, ja też cię kocham, ale jest rzecz,
której nie bierzesz pod uwagę. Unikanie tego tematu nie sprawi, że samoistnie
zniknie. – Nefryt bierze głęboki wdech. – Jesteś królem, a ja nie dam ci
dziedzica.
- To nie ma żadnego znaczenia – prycham gniewnie.
- Owszem, ma. Jestem wampirem. Moje ciało jest
martwe.
- Nie mów tak! – Nieświadomie unoszę głos, strasząc
przy okazji ptaki, które uciekają w popłochu.
- Cassianie, przysięga jest wieczna. Tylko śmierć
może ją zerwać.
- Wiem o tym! Wszyscy o tym wiedzą!
- Przysięga nie oznacza, że to mnie powinieneś
prosić o rękę. Mógłbyś przecież ożenić się z kimś, kto da ci dziecko.
- Oszalałeś?! Nigdy! – Jestem bezgranicznie
wściekły. Ziemia pod moimi stopami niebezpiecznie drży. Powietrze gęstnieje od
demonicznej mocy.
Wampir milczy. Pomimo szału, jaki
odczuwam, nie boi się podejść bliżej. Wyciąga rękę i dotyka mojej twarzy. Jego
dotyk koi zszargane nerwy. Zaborczo przytulam Nefryta.
- Nie mógłbym cię zdradzić, słyszysz?
Nie mógłbym...
- To nie zdrada, Cassianie. Jesteś
młody. Zafascynowany naszym związkiem, który trwa bardzo krótko. Za sto lub
dwieście lat możesz inaczej spojrzeć na przeszłość i…
- Dość! – Przerywam mu.
Odchylam głowę Nefryta do tyłu i wymuszam
namiętny pocałunek. Nie chcę być brutalny. Mimo to siłą rozsuwam jego wargi.
Nieśmiertelny przez chwilę walczy, lecz w końcu mi się poddaje.
- Jesteś mój… Tylko mój… Mając ciebie,
nie pragnę niczego więcej… Kocham cię… Kocham cię tak bardzo…
- Ja też cię kocham, mój panie. – Nefryt
w końcu się uśmiecha.
Potrzebuję chwili czasu, aby odzyskać
równowagę. Kładziemy się więc na trawie i wpatrujemy w niebo usłane gwiazdami.
Obok nas spaceruje jednorożec, który wykorzystuje okazję i wymusza na wampirze
sutą porcję ulubionych przysmaków.
- Chciałbym wiedzieć co jeszcze przede
mną ukrywasz – przerywam ciszę.
Nefryt obraca głowę. Unosi wzrok i
spogląda mi prosto w oczy.
- Pytasz o moje sekrety?
- Pytam o nas. Pytam o to, czego się
boisz. I o to, czego nigdy mi nie mówisz. Dlaczego wcześniej nie zapytałeś mnie
o dziecko?
- Nie było okazji.
- Kłamiesz. Miałeś całe mnóstwo okazji. Mimo
to nie zrobiłeś tego. Dlaczego? – Drążę temat, który chciałbym wyjaśnić zanim nadejdzie
świt.
- Moje wizje zwykle nie dotyczą bardzo
dalekiej przyszłości. Mógłbym do niej zajrzeć, gdybym chciał. Nie robię tego,
bo to mnie bardzo męczy. Gdybym zaryzykował i odkrył, że jesteś ze mną
nieszczęśliwy, złamałoby mi to serce.
- To niemożliwe.
- Cassianie, nie zrozum mnie źle. Jeśli
zapragnąłbyś dziecka, pozwoliłbym ci je mieć. Może nie teraz, gdy nasza miłość
jest jeszcze tak świeża. Nie spaliśmy jeszcze ze sobą. Oszalałbym, gdyby ktoś
obcy dotykał cię przede mną. Nasz czas jeszcze nie nastał i pewnie wydrapałbym
oczy każdemu, kto ośmieliłby się do ciebie zbliżyć. Nie nacieszyliśmy się sobą.
Łącząca nas więź nie osłabnie. Wprost przeciwnie. Dopiero gdy oswoimy wzajemne
pożądanie... Tak, dopiero wtedy mógłbyś spróbować postarać się o dziedzica. Nie
wcześniej – zastrzega.
Wierzyć mi się nie chce, że tak
dokładnie to przemyślał. Jest gotowy podzielić się mną z kimś innym tylko po
to, abym miał dziecko? To szlachetne z jego strony, bo mnie z pewnością nie będzie
stać na taki gest.
- To się nigdy nie stanie! Nigdy! –
Pewny swego sięgam po dłoń Nefryta, którą z wielką czcią całuję. – Byłeś,
jesteś i będziesz jedyny.
- Nie wiem, jak kochają demony. Wiem za
to, jak kochają wampiry. To nie jest zwykła miłość, wierz mi. Nie zawsze
będziesz rozumiał moje postępowanie. Dopiero czas… Gdy upłynie go wystarczająco
dużo… Zrozumiesz, jak bardzo cię kocham… – Oczy Nefryta zachodzą łzami.
- Nie płacz. – Scałowuję krwawe łzy. –
Błagam, nie płacz.
- Wszystko co zrobiłem i co zrobię… Tak
musi być, Cassianie… – Nefryt zaczyna szlochać. – Takie jest przeznaczenie…
Taka jest moja miłość…
- Ugryź mnie – żądam od ukochanego, aby
naznaczył moje ciało swoimi kłami. Jego krew już buzuje w moich żyłach. Pod jej
wpływem moje odczucia przybierają na sile. Kotłujące się emocje potrzebują
ujścia. Jeśli Nefryt szybko nie zareaguje, eksploduję.
Błękitnooki doskonale rozumie mój stan.
Przyciąga moją dłoń do ust, uwalniając mnie od niebezpiecznego napięcia. Po
chwili popycha mnie na trawę, rozrywa koszulę i gryzie na wysokości serca.
- Ten ślad nie zniknie tak od razu. –
Mój ukochany zmienia się we frywolną bestię, którą chciałbym poskromić. – To na
wypadek, gdybyś zapomniał do kogo należysz.
- Skoro tak chcesz się bawić… – Łapię Nefryta za biodra i zamieniam się z
nim miejscami, przyjmując wyzwanie. Długowieczny zaczyna się śmiać.
- Znowu mnie więzisz, mój panie?
- Nie chcę, abyś uciekł, gdy będę cię
prosić o rękę.
Za pomocą magii wybrany przeze mnie
klejnot pojawia się na serdecznym palcu lewej dłoni mojego anioła.
- Nefrycie – poważnieję. – Czy uczynisz
mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem?
- I już? – Mój wybranek wydaje się
odrobinę rozczarowany.
- A czego się spodziewałeś? Tego? –
Rozświetlam nocne niebo setkami srebrnych ogników, by wyglądały jak spadające
gwiazdy. – Znasz przyszłość, więc wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko. Oddałem
ci moje serce, życie i królestwo. Będę cię kochał przez wieczność. Spełnię
wszystkie twoje marzenia. Będę się przy tobie budził i przy tobie zasypiał.
- Nie o to mi chodziło. Bałem się tej
chwili, a ona jest taka…
- Idealna? – podpowiadam.
- Tak. Jest idealna.
- Więc odpowiedz. Ukróć moje męki i
powiedz, że zostaniesz moim mężem. Powiedz, że wymienisz się ze mną obrączkami,
które zostawił nam mój ojciec. Powiedz, że będziesz trwał przy moim boku.
- Tak – szczerze wzruszony Nefryt rzuca
mi się na szyję. – Tak, wyjdę za ciebie. Zostanę twoim mężem.
Mój kochany Nefryt .... w końcu się doczekałam
OdpowiedzUsuńTeż go kocham. Bardzo.
UsuńTwój Kitsune
Ej, no! Popłakałam się! Ostrzegaj na przyszłość że piszesz coś tak pięknego i wzruszającego bym nie zrobiła z siebie pośmiewiska na środku ruchliwej ulicy ;)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że się popłakałaś. W takim razie mały spoiler - nie czytaj kolejnych rozdziałów. Będą brutalne.
UsuńTwój Kitsune
Owww, jak romantycznie😍 przynajmniej na tą chwilę 🤔
OdpowiedzUsuńA chwile mają to do siebie, że są takie ulotne :D
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, och Nefryt w końcu mówi te cudowne słowa, ale Norman czemu aż tak nie chce szczęścia Cassiana... (a może sam coś mimo wszystko czuje do miego)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och Nefryt w końcu mówi te cudowne słowa, ;) ale Norman czemu aż tak nie chce szczęścia Cassiana
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika