wtorek, 25 kwietnia 2017

Rozdział XIX

„Zdrajca


- No i co powiesz? Może być? - uważnie przyglądam się twarzy Josha, by wyczytać z niej jego emocje.
- Tu jest pięknie! - zachwyca się różanym ogrodem mojej mamy.
- Cieszę się, że ci się podoba - przytulam się do jego pleców, by szeptać mu na ucho. - Tam postawimy namioty dla gości, a tutaj girlandy z białych kwiatów. Róże będą się idealnie nadawały, nie sądzisz?
- Nie wiem. Nigdy wcześniej nie brałem ślubu - odwraca głowę, hipnotyzując mnie jasnym błękitem swoich tęczówek.
- I nigdy więcej nie weźmiesz. Tylko ten jeden jedyny raz. Ze mną.
- Skąd wiesz, że szybko się sobie nie znudzimy? A może poznasz kogoś innego albo...
- Dość - przerywam mu, całując lekko w policzek. - Po prostu wiem. Ty także to wiesz, prawda?
- Tak - przyznaje nieśmiało. - Bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też, dlatego namioty, kwiaty, balony, białe gołębie, płatki róż, kwiatowa altanka... - wyliczam.
- Nie sądzisz, że to trochę za dużo?
- No dobrze, bez gołębi, ok? To moje jedyne ustępstwo - zaczynam się śmiać, biorąc go za rękę i kontynuując zwiedzanie ogrodu. - W podróż poślubną pojedziemy zwiedzać Polinezję Francuską.
- Wszystko już zaplanowałeś?
- Tylko te ważne rzeczy. Drobiazgami zajmą się profesjonaliści. Mama znalazła odpowiednie osoby.
- Nie powinniśmy tego jeszcze przedyskutować?
- Nie ma czego. Wszystkim się zajmę. Ty masz tylko powiedzieć „tak”.
- Nadal nie powiedziałeś mi dlaczego tu jesteśmy - wraca do niewygodnego tematu.
- Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta - spoglądam mu prosto w oczy - bo cię kocham. Niedługo przyjadą moi rodzice. Chcę, abyś spędził z nimi trochę czasu. Poza tym spójrz - ogród rzeczywiście robi niesamowite wrażenie. Pomijając fakt, iż jest bardzo duży, to znajdują się tu chyba wszystkie gatunki róż, o których kiedykolwiek słyszałem od mamy. Ma obsesję na ich punkcie. Zatrudnia kilku ogrodników, którzy o nie dbają. Ich słodki zapach unosi się w powietrzu. Całość uzupełniają szklarnie oraz wielka fontanna, ustawiona w centralnym punkcie ogrodu. Ona również ozdobiona jest różami.
- Tu jest jak w bajce - błękitnooki siada na jej skraju. - Są nawet złote rybki - wkłada rękę do chłodnej wody.
- Pomyśl życzenie, a ja je spełnię - proponuję mu.
- Mam ciebie, nie potrzebuję niczego więcej.
- Jesteś pewny? W prezencie ślubnym mógłbym ci kupić samolot, albo łódź. Możemy pojechać dokądkolwiek zechcesz.
- To o wiele za dużo - wzdycha. Wyraźnie widzę, iż nie jest zadowolony.
- O co chodzi, skarbie? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie, ale... Tristan, ja nie potrzebuję tych wszystkich rzeczy, by być szczęśliwym. Poza tym nie mam nic, co mógłbym dać ci w zamian. Nie pamiętam nawet kiedy się poznaliśmy ani naszego pierwszego pocałunku...
- Dajesz mi siebie, a to dla mnie najważniejsze. Mam cię na wyłączność. Jesteś tylko mój. Nie pozwolę, abyś o tym zapomniał. A teraz chodź, pojedziemy na przystań. Przy okazji pokażę ci kolekcję samochodów mojego ojca.
- Nie możemy się przejść? To blisko.
- Możemy - wyciągam telefon i każę szoferowi poczekać na nas na miejscu. Josh z niedowierzaniem kręci głową.
- To miał być spacer. Po co ci kierowca?
- Samochód może się przydać na wypadek, gdybyś poczuł się zmęczony.
- Nie jestem zmęczony. Obiecałeś mi różne atrakcje, których nie mogę się doczekać.
- Obiecałem i dotrzymam słowa. Tej nocy zrobię co tylko zechcesz.
- Więc spraw, by była już noc...
- Postaram się, abyś na długo ją zapamiętał - całuję go w policzek.

Idąc w kierunku przystani staram się nie myśleć o tym, co miało miejsce w apartamentowcu. Uspokaja mnie drobna dłoń Josha, którą delikatnie ściskam. Chłopak jest milczący, lecz co pewien czas unosi na mnie swój wzrok i uśmiecha się czule. Kocha mnie i tylko to się liczy.
- Znasz wszystkich sąsiadów? - niespodziewanie przerywa ciszę.
- Tak. Ty też ich poznasz. To sami przyjaciele moich rodziców, więc zaprosimy ich na ślub.
- Myślałem, że to będzie skromna uroczystość.
- Nie rozmawiałem jeszcze z mamą, ale dodatkowe sto, czy dwieście osób nie powinno robić różnicy. Sam widziałeś, że miejsca jest pod dostatkiem.
- Sto czy dwieście?! - gwałtownie się zatrzymuje.
- Nic się nie martw. Oni będą się bawić, a my dyskretnie wsiądziemy do samolotu i rozpoczniemy cudowną podróż poślubną - przytulam go do siebie.
- Nie wiem, czy jestem gotowy na coś takiego. Nawet nie znam twoich rodziców.
- I to jest w tym najlepsze. Jesteś tak słodki, iż zrobiliby wszystko, aby spędzić z tobą więcej czasu, a dzięki mojej przezorności, nic takiego się nie stanie.
- Skąd w tobie taka zaborczość? - pyta, dotykając mojego policzka.
- Nauczyłem się jej od ciebie, najdroższy.
- Ode mnie? Niemożliwe!
- Od samego początku trzymałeś mnie na krótkiej smyczy, a ja robiłem co tylko chciałeś. Nie pamiętasz tego, ale widzę to w twoich oczach. Pod tym względem nic się nie zmieniło.
- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo! - wyrywa mi się. - Mówisz takie rzeczy, by mocniej zawrócić mi w głowie, a tymczasem to ja robię to, czego ty chcesz.
- Bezustannie powtarzałeś, że mam mniej pracować, nie włóczyć się z Ronem do późna, dbać o siebie, jeść śniadanie, nie siedzieć po nocach. Brzmi znajomo?
- Może... - uśmiecha się. - Biedaku, nie miałeś ze mną łatwego życia. Dobrze przemyślałeś decyzję o ślubie? A jeśli stanę się bardziej wymagający?
- Właśnie na to liczę. Masz mi mówić czego pragniesz, a ja ci to dam.
- Jedyną rzeczą jakiej obecnie pragnę, to znaleźć się z tobą z powrotem w łóżku - mruczy, łapiąc mnie za rękę.
- Chcesz mnie tylko wykorzystać, tak?
- Chcę się znaleźć w twoich bezpiecznych ramionach, być całowanym i pieszczonym, aż zapomnę o całym świecie.
- Najpierw obowiązki, a potem przyjemności. Chodź, bo prom już jest. Dennis się na nas wkurzy.
Rzeczywiście, młody ochroniarz czeka w towarzystwie kilku innych mężczyzn. Ludzie zatrudnieni przez Harolda... Mam nadzieję, że sprawdzą się lepiej niż ci z agencji detektywistycznej. Poubierani są w czarne garnitury. Każdy z nich ma broń, schowaną pod marynarką.
- Znasz ich? - czarnowłosy jest nieco bojaźliwy.
- Będą dbali o twoje bezpieczeństwo - staram się zachowywać normalnie, by bardziej nie straszyć poddenerwowanego chłopaka.
- Dobry wieczór, jestem Craig. Dowódca grupy operacyjnej - łysy mężczyzna w ciemnych okularach ściska mi dłoń.
- Dziękuję za przybycie. Dennis przekazał panu wszystkie potrzebne informacje?
- Tak, panie Wood. Jeszcze dzisiaj zabezpieczymy cały teren. Dwóch moich ludzi będzie bez przerwy pilnowało pana Olsena.
- Bardzo panom dziękuję - uśmiecham się zadowolony.
- Nie zgadzam się! Nie chcę ochrony! - błękitnooki nie podziela mojego entuzjazmu.
- Rozmawialiśmy już o tym, prawda? - z dezaprobatą kręcę głową.
- Przestań traktować mnie jak dziecko! - wybucha.
- Więc nie zachowuj się dziecinnie. Dobrze wiesz, że nie mamy innego wyjścia.
- Oszukałeś mnie! Powiedziałeś, że przyjechaliśmy tutaj ze względu na ślub, a tak naprawdę to kolejna złota klatka!
- Skarbie, ktoś chce cię porwać i szybciej sam dam się zabić, niż pozwolę na to, abyś ponownie został skrzywdzony, rozumiesz? Ci panowie to profesjonaliści. Zapewnią ci bezpieczeństwo i...
- Chcę wrócić do miasta! - wścieka się.
- Josh, nie bój się. Wszystko będzie dobrze - niespodziewanie moim sojusznikiem w okiełznaniu krnąbrnego narzeczonego zostaje Dennis, któremu szybko udaje się go rozgryźć. - Dobrze ich znam. To moi przyjaciele.
- Nie wierzę ci! Wszyscy wykorzystujecie fakt, że niczego nie pamiętam!
- Zrobimy tak. Ja zostanę z tobą i panem Woodem, a chłopaki pojadą do domu, by zainstalować sprzęt.
- Dobry pomysł - decyduje Craig, zabierając swoją ekipę w stronę samochodu, którym odjeżdżają w kierunku posiadłości.
Próbuję odzyskać zaufanie mojego ukochanego biorąc go za rękę, lecz nie pozwala mi się dotknąć.
- Josh... Proszę cię, nie utrudniaj sprawy, bo nie ręczę za siebie - warczę przez zaciśnięte szczęki.
- Panie Wood, proszę pozwolić, że to ja będę go pilnował, tak jak do tej pory. Spędziliśmy razem sporo czasu, poza tym nigdy cię nie okłamałem. Ufasz mi, prawda? - Dennis jest dobrym obserwatorem. W ciągu tych kilku dni naprawdę udało mu się zdobyć zaufanie Josha, bo chłopak w końcu przystaje na jego propozycję.
- Tylko ty? A gdzie jest Randy? - rozgląda się za jego bratem.
- Musiał zostać na miejscu - odpowiada mu wymijająco.
- Mówiłeś, że zawsze pracujecie razem.
- To prawda. Jednak ktoś musi obserwować apartamentowiec, pilnować bezpieczeństwa Rose oraz Harolda, zanim tu przyjadą.
- Wszystko u nich w porządku? - dopytuje.
- Tak. Dołączą do nas za kilka dni.
- To moja wina! Nie chcę, abyście się dla mnie narażali - biedactwo, kolejny raz panikuje.
- Taką mamy pracę. Złapiemy tego szaleńca, a ty odzyskasz swoje dawne życie. To tylko i wyłącznie kwestia czasu - uśmiecha się do niego. - Oswoiłeś już Cynamona? - ochroniarz zgrabnie zmienia temat.
- Jeszcze nie. Jest bardzo uparty i pamiętliwy - mój ukochany codziennie zabiega o przebaczenie kociego księcia.
- Przejdzie mu. Codziennie podchodzi coraz bliżej, prawda?
- Ostatnio prawie udało mi się do dotknąć - chwali się.
- Czytałem gdzieś, że rasowe koty są znacznie bardziej uparte niż dachowce. Wiedziałeś o tym? - no proszę, kilka faktów o kotach i problem ochrony schodzi na dalszy plan.
- Nie.
- Pięknie tutaj. I raczej pusto - Dennis z zainteresowaniem lustruje okolicę.
- Tristan zna wszystkich sąsiadów.
- Ja też ich znam. Uważnie prześledziłem ich akta.
- Masz fotograficzną pamięć? - wpatruje się w niego z podziwem.
- Nie, praca tego ode mnie wymaga. Ty pewnie też nieźle sobie radziłeś. Byłeś jednym z najlepszych studentów na roku.
- Niewiele mi to dało. Teraz niczego nie pamiętam - wzdycha.
Przysłuchuję się ich rozmowie, choć trochę mnie boli, że zostałem zepchnięty na dalszy tor. Josh bardzo się zirytował gdy wspomnieliśmy, że będzie pilnowany przez dwóch obcych. Może Dennis ma rację, że po prostu się boi? Gdy dotarliśmy na przystań i zobaczył ich groźne miny, przez chwilę miałem wrażenie, że chowa się za moimi plecami.
- Nie wiem czy powinni panowie tak beztrosko spacerować po otwartej przestrzeni. Zwłaszcza w chwili, gdy prom wpływa do portu.
- Nie martw się. Wszystko jest pod kontrolą - odpowiadam, biorąc pod uwagę, iż Josh jest nieco przestraszony. - A jak w domu? - nie umiem się dłużej powstrzymać. Dennis ma tak kamienny wyraz twarzy, iż ciężko z niej cokolwiek wyczytać.
- Wszystko w porządku, panie Wood. Gdy tylko dowiem się czegoś nowego, od razu dam panu znać.
- Dziękuję - przez kilka sekund powracam myślami do chwili, gdy odnalazłem Josha w szpitalu. Siniaki zniknęły, lecz nadal wygląda jak cień człowieka. Co bym zrobił, gdyby porywacz postrzelił właśnie jego, a nie Randiego? A jeśli Josh by tego nie przeżył? Odruchowo mocniej zaciskam palce na jego dłoni. Czarnowłosy lekko się krzywi, lecz nie wyrywa ręki.
Wracamy do domu. W czasie gdy Ursula przygotowuje kolację, rozmawiam z Ronem, który nie brzmi dziś zbyt optymistycznie.
- Wydałeś już wszystkie pieniądze?
- Nie, skąd taki pomysł? - odpowiada mi tym samym, znudzonym tonem.
- Dużo zarobiliśmy, a ty się nie cieszysz. Martwię się.
- Mam trochę problemów w domu, z Abby i teściem. Sam wiesz jak jest.
- Znowu coś przeskrobałeś? - zgaduję.
- Nie... To znacznie poważniejsza sprawa - ton mojego przyjaciela brzmi dość poważnie.
- Potrzebujesz mojej pomocy? Wiesz, że w razie czego mogę porozmawiać z twoją żoną...
- Tristan - przerywa mi. W jego głosie słyszę napięcie. Wstrzymuje oddech czekając na jego dalsze słowa. - Nie wiem czy dalej chcę to ciągnąć.
- O czym ty mówisz?
- O moim małżeństwie.
- No coś ty, Ron! Przecież uwielbiasz Abby - to nie pierwszy raz, gdy rozważa tę opcję. Nie chcę, by się rozwodzili.
- To prawda. Jest moją przyjaciółką, bratnią duszą, ale coraz częściej łapie się na tym, że kocham ją bardziej jak siostrę, rozumiesz? Gdy na nią patrzę, widzę kogoś bliskiego, lecz gdy pomyślę, że mam jej dotykać, kochać się z nią... Nie mogę. Zupełnie mnie nie podnieca. Obojętne czy ma na sobie seksowną bieliznę, czy jest naga...
- A terapia małżeńska?
- Daj spokój, to nie dla mnie. Poza tym to nie wszystko... Przedtem zależało mi na małżeństwie, ale poznałem kogoś innego i...
- O cholera!
- Sam widzisz. Jestem w kropce.
- Mówiłeś Abby, że chcesz od niej odejść? - czemu choć przez chwilę nie może być dobrze? Ja szykuję się do ślubu, a Ron chce zakończyć swój związek.
- Tak. Nie potraktowała moich słów poważnie.
- Stary, nawet nie wiem co mam ci powiedzieć - zaczynam krążyć po bibliotece, by łatwiej zebrać myśli.
- Wiem - śmieje się cicho do słuchawki. - W każdym razie moje problemy osobiste nie powinny rzutować na twoją pracę. Masz sporo zleceń do wykonania, więc bierz się do roboty - popędza mnie.
- Pracuję bez przerwy - zapewniam go.
- A jak Josh?
- Bez zmian - zerkam w kierunku salonu, obserwując jak próbuje nakłonić Cynamona do zabawy. Rude kocisko rozsiada się na wielkiej kanapie i zaczyna lizać swoje futro, ignorując zaczepki. W tej samej chwili podchodzi do niego Dennis i zaczyna głaskać kota po łepku. Josh robi niepocieszoną minę. Gdy próbuje dotknąć zwierzaka, ten od razu zeskakuje z kanapy i biegnie w moją stronę. Podnoszę go z ziemi i przytulam.
- Dzwoń do mnie, gdybyś czegoś potrzebował. O każdej porze.
- Dziękuję, przyjacielu. Cieszę się, że jesteś po mojej stronie.
- Zawsze, przecież wiesz.
- Będziemy w kontakcie. Do jutra - żegna się ze mną.
- Do jutra - rozłączam się. Ron i Abby nie będą już razem... Trudno w to uwierzyć.

Podczas kolacji panuje bardzo wesoła atmosfera. Choć Ursula protestowała i próbowała mnie przekonać, iż powinniśmy przenieść się do jadalni, zostaliśmy w kuchni. Dzięki temu mam okazję poznać bliżej ochroniarzy, którym powierzam mój największy skarb. Słuchając ich opowieści o kłopotach innych klientów, powraca mój optymizm. Zapewniają mnie, że złapanie porywacza jest tylko kwestią czasu. Co pewien czas spoglądam w kierunku Josha. Jako jedyny nie wydaje się być zainteresowany własnym bezpieczeństwem. Grzebie widelcem w jedzeniu. Jest zmęczony. Po raz pierwszy od dawna spędził aż tyle czasu na świeżym powietrzu. Nic dziwnego, że oczy same mu się zamykają. W pewnym momencie jestem zmuszony wstać od stołu, by nie zsunął się z krzesła.
- Niezły refleks, panie Wood - chwali mnie Dennis.
- Mam spore doświadczenie w niańczeniu go - uśmiecham się w odpowiedzi. - Dobranoc - żegnam się z zebranymi, biorąc śpiącego narzeczonego na ręce.
- Może panu pomóc?
- Nie trzeba. Poradzę sobie - nie chcę, by go dotykał. Niebieskooki tak ufnie się do mnie przytula. W dodatku jest taki lekki. - Oddam ci go jutro po śniadaniu, bo mam sporo pracy.
- Oczywiście. Dobranoc - ochroniarz usłużnie otwiera mi drzwi, po czym wraca do swoich towarzyszy.
Gdy wchodzę do naszej sypialni, kocur zdążył już ułożyć się na mojej poduszce.
- Nic z tego. Śpię tylko z nim - uprzedzam rudzielca, układając Josha na pościeli. Od razu zwija się w kłębek i przesuwa jak najbliżej krawędzi. - Skarbie, uważaj, bo spadniesz - szepczę, próbując go rozebrać.
- Tristan...
- Dwie godziny na zewnątrz i jesteś nieprzytomny - przeczesuję dłonią jego miękkie włosy, siadając na brzegu łóżka, skąd mogę mu się przyglądać bez końca. Jest jeszcze taki słaby, taki kruchy... Cynamon chyba podziela moje obawy, bo bardzo ostrożnie podchodzi do śpiącego, by powąchać jego dłoń. Josh byłby zachwycony. - Uciekaj - przeganiam go z pościeli. Miauczy głośno niezadowolony z powodu takiego traktowania.
- Boję się... Tristan, gdzie jesteś? - znowu śnią mu się koszmary.
- To tylko zły sen - układam się obok niego, by czuł moją bliskość.
- On wróci... Wróci... - szamocze się.
- Kto wróci? - pytam, lecz nie uzyskuję żadnej odpowiedzi.
Przez kolejne godziny leżę wsłuchując się w jego spokojny oddech. Cynamon podejmuje kolejną próbę zaanektowania dla siebie sporej części łóżka, bo układa się tuż za moimi plecami, grzejąc niemiłosiernie swoim ciepłym futrem.
- Gorzej niż z dziećmi... - skarżę się sam do siebie. Jest mi za ciepło, a w dodatku ominęła mnie noc upojnego seksu. A mimo to jestem szczęśliwy. Ron powiedziałby, że się starzeję.

22 komentarze:

  1. Ten rozdział jest bardzo... hmmm... uroczy... Zaczynam nawet lubić tą zaborczą nianie... hehehe... Nie mogę się doczekać momntu aż biedactwo pozna prawdę...
    Powodzenia w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam słodkie momenty. Zwłaszcza gdy ta słodycz ma gorzki posmak...

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Takie z tego co widzę wychodzą ci najlepiej...
      :3

      Usuń
    3. Lubie romantyzm, chociaż tragediami też nie pogardzę. Moim marzeniem jest napisanie dramatu, w którym wszyscy giną z powodu miłości :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Nie wystarcz, że "Kai" wyciskał łzy? Chyba pierwszy raz tak bardzo wpłynęło na mnie jakieś opowiadanie...

      Usuń
    5. Uważam, że pomysł o umieraniu jest ciekawy. Przeczytałabym coś takiego. A Kai jest naprawdę lekką historią. Najgorsze są powieści, w których przywiązujesz się do bohatera/bohaterów, przez 5 tomów umiera tylko dwoje Twoich ulubionych, a w ostatnim wszyscy. To jest ból!

      Usuń
    6. Czasami właśnie takie człowieka nie ruszają... Choć zdarza mi się być strutym po nie których książkach, to chyba takie opowiadania jak "Kai" powodują, że robisię człowiekowi smutno... Ale to tylko moja opinia... :)

      Usuń
    7. Kaia ciężko mi się pisało. Wiedziałem, że na końcu umrze, a musiałem zrobić to tak, by jego historia wydała się Wam interesująca. Też było mi smutno, ale tak to już jest. Nie każdy może przeżyć :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Nei! Nei, nei, nei, nei!!
      Nigdzie wprost nie było napisane, że Kai umarł! A co jeśli Jared przeczytał tego maila, mimo udanej operacji?

      Usuń
    9. Jest taka opcja :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Słitaśne ☺ MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Landrynki Eli miały w tym swój udział :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Czekam na więcej :-)

    I na moment, kiedy dowiemy się wreszcie, kto jest zdrajcą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto nim nie jest? :D
      Pracuję nad więcej. Nowy rozdział pojawi się jutro lub w czwartek.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Rzygam tęczą. Za dużo cukru i miłości.
    Należy to interpretować jako dezaprobatę.
    Jeszcze jedna ważna kwestia. Nie wiem, czy to wina mojego telefonu, czy samego Blogspotu, lecz tekst został pocięty w taki sposób, że nie dało się go normalnie czytać. Przykłady poniżej.
    Polic
    zek
    Śniadan
    iu
    Itp. Jeśli jest taka możliwość, należy to poprawić.
    Tyle z mojej strony. Miło Cię znowu widzieć, Królu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że z tekstem stało się coś dziwnego. Mam nowy komputer i worda, którego wcześniej nie używałem. Po wklejeniu tekstu na bloga coś się pozmieniało, ale chyba udało mi się to poprawić.
      Tęcza musi być. Miłość również, tym bardziej, że granica między słodyczą a mrokiem jest bardzo cieniutka...

      Twój Kitsune

      PS Jak przygotowania do matury?

      Usuń
    2. Teraz wszystko ładnie działa. Dobrze, że to jednak nie była wina mojego telefonu.
      Osobiście tęczy stety-niestety nigdy nie porzucę. Chyba jestem jedyną na tym blogu homoseksualną dziewczyną, ale mniejsza z tym. Chodziło mi o to, że wyznania miłosne Tristana trochę rażą w oczy, są nienaturalne, przesadzone, zbyt piękne, by mogły być realne itd. Długo mogłabym się rozwodzić nad nietypowymi zachowaniami bohaterów, które ni jak mi nie przypominają reakcji prawdziwych mężczyzn. Jednak zostawiam to pod Twoją własną rozwagę. A może to wszystko wina mojego samopoczucia? Bycie singielką po raz kolejny okazało się być cudowne, więc to najprawdopodobniej z tego powodu pary rozczulające się nad tym, kto kogo bardziej kocha, mnie... dziwią? degustują? odrzucają? Nie wiem, jak to nazwać.
      "Granica między słodyczą, a mrokiem jest bardzo cienka". No właśnie, gdzie obiecany mrok?? BDSM jest tyle, co nic, o porywaczy nowych wieści nie ma (wczoraj jadł ze mną bezy). Nikt nie umarł... Jeszcze.

      Możecie już szukać czarnych ubrań, gdyż szykuje się mój pogrzeb. Za niewiele ponad tydzień matura. Jestem w głębokiej i bardzo ciemnej dupie. Zdać powinnam, ale z jakim wynikiem? Boję się ustnych. Ratunku!!!

      Usuń
    3. Lidka, nie martw się. Za tydzień będziemy się wspólnie śmiali z matury, zobaczysz :) Nie ma się czego bać. Posłuchaj starego i bardziej doświadczonego lisa :D
      Tristan musi być słodki. Nie zauważyłaś, że wpada ze skrajności w skrajność? Jego zachowanie dziwi nawet Josha, który z natury jest bardziej skryty i powściągliwy. Dlaczego tak jest? Nie powiem :D
      Nie panuję nad tym komputerem. Przyznaję. Jednak gdy na nią patrzę - kocham :D Ona i ja stworzymy razem różne rzeczy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Za dwa tygodnie... O ile w hotelu będzie Wi-Fi :P
      Nie podoba mi się zachowanie Tristana. Nie wiem co o nim sądzić. Możliwe, że jeśli dojdzie do jakichś sytuacji, działających na jego korzyść, polubię go. Póki co, mam mieszane uczucia. Do Josha też.

      Ona? ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°) Królowa nie jest zazdrosna? Á propos: co u niej? Dawno nic nie dodawała :(

      Usuń
    5. Królowa nie jest zazdrosna, bo też kupiła komputer :D Moja Asuna przybyła do mnie pod wpływem jej Asusa :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Przeczytałam i komentuję. Wierzę że to ich szczęście nie potrwa zbyt długo ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    naprawdę słodko, jak widać Josh ufa Dennisowi, oby nic się nie stało...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń