czwartek, 22 czerwca 2017

Rozdział XXXII

„Zdrajca


Poniedziałek. Nasza uroczystość zaplanowana jest na sobotę. Rodzice pojawią się w czwartek rano. Moja ekscytacja sięga zenitu. Niecierpliwie doglądam wszystkich szczegółów. Cieszy mnie, że pracownicy odpowiedzialni za przygotowania zajmują się rozkładaniem białych namiotów w ogrodzie, że pojawiły się już krzesła i stoły, a także przywieziono całą masę dodatków, w tym doniczki z krzewami róż, które wydają subtelny, lecz jakże cudowny zapach.
Josh, który został mi podrzucony przez Dennisa, przygląda się pracom w ogrodzie z dziwnym wyrazem twarz. Trudno tu mówić o radości. Przyjmuje to wszystko z obojętnością, która mnie martwi.
- Głowa nadal boli? - przełamuję ciszę między nami.
- Tylko trochę.
- Chcesz się położyć?
- A będziesz mi towarzyszyć? - odpowiada pytaniem na moje pytanie.
- Nie mogę - podchodzę bliżej, by pocałować go w policzek. - Za to z przyjemnością zjem z tobą śniadanie - uśmiecham się.
- Nie jestem głodny.
- Właśnie dlatego będę ci towarzyszył. Muszę mieć pewność, że coś zjadłeś. Chyba nie chcesz zrobić przykrości Rose, prawda?
- Nie. Chodź - bierze mnie za rękę - miejmy to już za sobą.
Posiłek mija w przemiłej atmosferze. Zarówno Rose, jak i Ursula, nie przestają mówić o przygotowaniach. Zachwycają się kwiatami, ozdobami i porcelaną. Nawet Harold włącza się do rozmowy. Tylko mój narzeczony sprawia wrażenie smutnego i zamyślonego.
- Co się dzieje, skarbie? Dlaczego jesteś taki cichy? - chłopak ma świadomość, że każde z nas wpatruje się w niego w napięciu. Zrobiłbym wszystko by go uszczęśliwić.
- Panie Wood, proszę go nie dręczyć. Nie widzi pan, że jest już wystarczająco zdenerwowany? Od samego początku powtarzałam panu, że spraszanie wszystkich znajomych to zły pomysł - grzmi Meksykanka.
- Wcale nie! - bronie się. - Chcę, żeby wszyscy bliscy mogli cieszyć się naszym szczęściem.
- Josh nie wygląda na specjalnie szczęśliwego - zauważa zgryźliwie.
- Skarbie...? - liczę na to, że rozwieje moje wątpliwości i powie, ze on też się cieszy.
- Przepraszam, ale możemy zmienić temat? Nie chcę rozmawiać o ślubie - odzywa się wreszcie.
- Nie chcesz? To ma być najszczęśliwszy dzień naszego życia. Bardzo się z Ronem staraliśmy, by wszystko wypadło idealnie.
- Więc poproś Rona, by zachwycał się kwiatami i balonami, bo mnie to zupełnie nie rusza - odkłada serwetkę obok swojego talerza. - Dziękuje za śniadanie. Było pyszne - posyła kobietom blady uśmiech, po czym wstaje ze swojego miejsca i opuszcza kuchnię.
- Gdzie idziesz? Nic nie zjadłeś - wołam za nim.
- Jednak muszę się położyć. Głowa bardzo mnie boli - wykorzystuje swoją ulubioną wymówkę.
Ursula i Rose wymieniają miedzy sobą porozumiewawcze spojrzenia. Jestem pewny, że do perfekcji opracowały telepatyczną wymianę myśli i teraz besztają mnie bez ograniczeń. Tylko Harold spogląda na wyświetlacz swojego telefonu udając, że czyta jakieś ważne informacje, które dostarczył mu szef ochrony.
- Sprawdzę, jak on się czuje - podnoszę się z miejsca.
- Panie Wood... - tego najbardziej się obawiałem. Przestraszony unoszę wzrok, napotykając groźnie zmrużone oczy mojej gospodyni. - Musimy porozmawiać - cedzi przez zaciśnięte zęby.
- Teraz? - opadam bezwolnie na krzesło, domyślając się odpowiedzi.
- Teraz... - potwierdza moje najgorsze przypuszczenia.
- Przepraszam, ale coś mi się właśnie przypomniało - jej małżonek pośpiesznie ucieka z tonącego okrętu.
- Idziesz do ogrodu sprawdzić dostawę, prawda? - Ursula również dezerteruje? - Pójdę z tobą.
- Tchórze - mamroczę pod nosem obserwując, jak szczelnie zamykają za sobą drzwi. - Zostaliśmy sami - śmieję się nerwowo, licząc na to, że uda mi się rozładować napiętą atmosferę.
- Rzeczywiście - kobieta odsuwa od siebie naczynia, jakby próbowała zaanektować dla siebie większą przestrzeń, potrzebną by rzucić się na mnie i rozerwać gardło pomalowanymi na czerwono paznokciami.
- Znowu zrobiłem coś nie tak? - nie ma co tego przedłużać. Trzeba spojrzeć w oczy przeznaczeniu...
- Lista jest całkiem spora, ale skupmy się na najważniejszym.
- Tak? - przełykam głośno ślinę, gotowy na jej atak.
- Chodzi mi o pańskiego wspólnika.
- O Rona? - dziwię się. - A co on ma z tym wspólnego? Josh zażądał, abym się go pozbył. Spełniłem jego prośbę. Muszę z nim rozmawiać, bo prowadzimy razem firmę i...
- Nie o tym mówię - przerywa mi oschle.
- A o czym?
- Poprosił go pan o pomoc w przygotowaniach do ślubu?
- Tak. Sama wiesz, że tak duże przyjęcie wymaga podjęcia setek decyzji. Ron wspaniałomyślnie...
- Wspaniałomyślnie? - ponownie mi przerywa.
- Nie rozumiem o co ci chodzi? Przecież to mój przyjaciel...
- Którego pański narzeczony nie lubi, delikatnie mówiąc.
- Nie cofnę jego zaproszenia, jeśli do tego zmierzasz - irytuję się.
- Pan nadal nie rozumie, prawda? - z niedowierzaniem kręci głową.
- Nie rozumiem - przyznaję szczerze. - O co chodzi, Rose?
- To może zapytam inaczej. Kto jest dla pana najważniejszy?
- Josh, przecież to oczywiste.
- Z kim bierze pan ślub?
- Nie pomagasz mi... - warczę.
- Josh jest najważniejszy. To z nim bierze pan ślub. Skoro to jest dla pana takie oczywiste, to proszę mi powiedzieć, które decyzje dotyczące ceremonii skonsultował pan z narzeczonym?
- Ja...
- Zapytał go pan o to, jak chciałby, by wyglądało to wydarzenie?
- Nie, ale...
- A przyjęcie? Kwiaty? Menu? Goście? - jej pytania są jak seria z karabinu maszynowego. Nie można ich zatrzymać, ani się przed nimi uchylić. Wszystkie naboje celnie trafiają do celu...
- Też nie, jednak...
- To może chociaż smoking? - zabija mnie tym pytaniem. Wypuszczam powietrze z płuc z głośnym świstem. - Panie Wood?
- Nie.
- Już pan rozumie, czy mam kontynuować?
- Uważasz, że Josh nie cieszy się ze ślubu, bo podjąłem za niego wszystkie decyzje? Chciałem go chronić. Był pobity, wychudzony, niczego nie pamiętał. Myślałem, że w ten sposób mu pomagam.
- Źle pan myślał! - uderza dłonią w stół. - W dodatku o pomoc poprosił pan wspólnika, a nie narzeczonego!
- Nie sądziłem, że się za to obrazi, przysięgam! Poza tym skoro źle robiłem, czemu nic nie powiedziałaś? Czemu czekałaś do ostatniej chwili?!
- A co miałam powiedzieć? Zamknął się pan w gabinecie z konsultantką i wspólnikiem, nic nikomu nie mówiąc! Zwłaszcza Joshowi.
- To co mam teraz zrobić?! Do ślubu zostało kilka dni!
- Nie wiem. Proszę zapytać Josha. To także jego wielki dzień, a został on przez pana zepchnięty do roli marionetki. Nie zdziwiłabym się, gdyby poprosił o odwołanie ceremonii.
- To absolutnie wykluczone!
- Ma pan kilka dni, by jakoś naprawić zaistniałą sytuację. Proszę tego nie spieprzyć - wstaje ze swojego miejsca i kładzie mi rękę na ramieniu.
- A ty mów mi od razu takie rzeczy. Nie czekaj. Sama widzisz, że bez ciebie gubię się jak dziecko we mgle - całuję kobietę w rękę.
- Narzeczony na pana czeka.
Biegnę na górę, by jak najszybciej wyjaśnić to nieporozumienie. Tak jak przypuszczałem, Josh leży zwinięty w kłębek na swoim ulubionym miejscu. Obok, na fotelu, śpi Cynamon. Ściągam buty i bardzo ostrożnie przytulam się do jego pleców.
- Nadal boli? - całuję go za uchem.
- Co tu robisz? Miałeś pracować - nie obraca się w moją stronę, lecz korzysta z okazji i wtula się we mnie, gdy obejmuję go ramieniem.
- Bardzo cię kocham.
- Wiem. Ja ciebie też. Zostań ze mną chociaż na chwilę. Przy tobie łatwiej mi się zasypia - prosi.
- Zostanę. Zostanę tak długo, jak będziesz chciał - zapewniam go. Odłożę naszą rozmowę na później, gdy będzie się lepiej czuł, a do tego czasu...

Cierpliwie czekam, aż mój ukochany otworzy oczy. Nie śpieszy się. Zamiast tego szczelniej przylega do mojej klatki piersiowej.
- Która godzina? - pyta mocno zaspanym głosem.
- Nie wiem.
- Mam wrażenie, że bardzo długo spałem, a ty byłeś tu cały czas... - spogląda na mnie, po czym uśmiecha się delikatnie.
- Potrzebowałeś mnie.
- Jesteś kochany - obejmuje mnie mocno.
- Jak głowa?
- Już nie boli.
- To dobrze, bo mam dla ciebie niespodzianki - uśmiecham się tajemniczo, gdy stara się mnie rozgryźć.
- Nie lubię niespodzianek.
- Te ci się spodobają, zobaczysz. Pierwsza jest taka, że wymusiłem na Ronie więcej wolnego. Czas do ślubu zamierzam spędzić tylko i wyłącznie z tobą.
- Naprawdę? To rzeczywiście dobra wiadomość - cieszy się.
- Widzisz, mówiłem, że będziesz zadowolony. Powinieneś mieć więcej wiary w swojego przyszłego męża.
- Jeszcze do mnie nie dociera, że nim będziesz. Ślub wydaje mi się taką samą abstrakcją jak to, że wiodłem kiedyś inne życie.
- To akurat moja wina... Odsunąłem cię od wszystkich przygotowań. Tak bardzo chciałem cię chronić, a tymczasem wszystko popsułem - tłumaczę się, licząc na to, że okaże mi choć odrobinę zrozumienia.
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda. O nic cię nie zapytałem. Do uroczystości zostało niewiele czasu, ale nie jest jeszcze za późno. Zrobię co w mojej mocy, by zmienić wszystko tak, abyś był zadowolony. Musisz mi tylko powiedzieć... - Josh unosi się do góry i całuje mnie w usta.
- Za dużo gadasz, wiesz? - jego pieszczoty zawsze przepełnione są czułością. Ponownie mości się w moich ramionach, układając głowę na mojej klatce piersiowej.
- Przepraszam, skarbie. Nie chciałem cię zranić - gładzę go po plecach, czekając na to, co odpowie.
- Chyba przyzwyczaiłem się do tego, że bywasz egoistycznym dupkiem - śmieje się cicho.
- Kochasz mnie, prawda? - upewniam się.
- Kocham cię tak bardzo, że aż się tego boję.
- Nie musisz się niczego bać. Zawsze będę blisko. Ochronię cię.
- Lepiej kup Rose naprawdę duży bukiet kwiatów.
- Wiedziałeś?! - spoglądam na niego z niedowierzaniem.
- Przez ten krótki czas zdążyłem cię całkiem nieźle poznać, zwłaszcza twoje słabości.
- Jesteś moją jedyną słabością. Za to najukochańszą.
- I tak ma zostać - poucza mnie, mocno mnie obejmując.
W ogrodzie słychać dźwięk lądującego śmigłowca. W tej samej chwili dostaję wiadomość od Dennisa, któremu zleciłem to nietypowe zadanie.
- Pora na kolejną niespodziankę - cieszę się jak dziecko, uciekając z łóżka.
- Ja nie wstaję - zastrzega z góry, zakopując się w pościeli.
- Kochanie, nie rób mi tego. Pozwól się rozpieszczać - spoglądam na niego z nadzieją, wyciągając rękę, by pomóc mu wstać.
- Jeśli zaprosiłeś Rona, to...
- Nie, to nie on. Przysięgam. To pan Berrardi. Jest bardzo zajętym człowiekiem, ale dla ciebie zrobił wyjątek.
- Powinienem wiedzieć, kim on jest?
- Nie, bo to niespodzianka. No chodź - nakładam buty i wyciągam go z pokoju na zewnątrz.
Zabieram go na parter, do salonu, gdzie Ursula zdążyła już zaproponować naszemu gościowi coś do picia.
- Dziękuję bardzo, ale mam niewiele czasu. Panie Wood, możemy zaczynać? - ubrany w elegancji, szary garnitur mężczyzna, uśmiecha się do nas ciepło, po czym układa czarny neseser na stole i sięga po niewielki kluczyk, którym odpina łańcuszek, przytwierdzony do nadgarstka. - To ze względów bezpieczeństwa - informuje zaintrygowanego czarnowłosego, który woli zachować dystans, chowając się za moimi plecami.
- Może być pan pewny, że na terenie posiadłości nic panu nie grozi. Moi ludzie odeskortują pana z powrotem do pańskiej pracowni, tak jak się umawialiśmy.
- Bardzo dziękuję. Gotowi? - spogląda na nas dobrotliwie, wprowadzając kod do zamka.
- Tak. Usiądź, proszę - odsuwam Joshowi krzesło, a sam zajmuję miejsce z boku, by móc go obserwować.
- Denerwuje się pan? Zapewniam, że nie ma czym - mężczyzna zakłada okulary z czarnych oprawkach.
- Tristan, ja nie rozumiem... - Josh szuka u mnie pomocy, lecz nie zamierzam psuć mu zabawy.
- To nie będzie bolało - śmieje się pan Berrardi. - No, może trochę, ale pan Wood wyraźnie stwierdził, że nie mamy ograniczeń. Proszę bardzo - kładzie przed Joshem kwadratowe pudełko z tłoczonymi na aksamicie inicjałami oraz nazwą swojej rodzinnej firmy. Na jego widok chłopak robi się nieco blady. Mam ochotę parsknąć śmiechem. Biedactwo, to nie to, o czym myślisz. - Śmiało - zachęca go - proszę otworzyć. Błękitnooki waha się przez kilka sekund, po czym drżącą dłonią dotyka aksamitu. Ostrożnie unosi wieko, nie spuszczając wzroku z tajemniczego przybysza.
- Obrączki? - szepcze zaskoczony.
- Proszę wybrać te, które się panu najbardziej podobają. Później przymierzymy. Poprawek dokonam w pracowni, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Pan Berrardi jest prawdziwym mistrzem - chwalę jubilera. - To wyjątkowy zaszczyt, że zgodził się osobiście pofatygować.
- Przysługa za przysługę, panie Wood - kilka lat temu pomogłem mu w bardzo nietypowej sytuacji. Syn jubilera siedział obok mnie w samolocie i zostawił podobny neseser, którego powinien pilnować ze względu na bezcenną zawartość. Odwiozłem zgubę do ich pracowni i tak się poznaliśmy. - Pański narzeczony jest chyba nieco zaskoczony.
- Skarbie, co się dzieje? Nie podobają ci się? Wolałbyś coś innego? - martwi mnie jego reakcja. W tak krótkim czasie nie sprowadzę nikogo innego, kto tak dobrze zna się na biżuterii.
- Nie, nie! Są naprawdę śliczne, ale dlaczego to ja mam wybrać? - jego cichy głos zdradza niepewność.
- Bo ja już dawno wyczerpałem limit - przysuwam pudełko bliżej, by go ośmielić. - Od chwili, w której założysz mi jedną z nich, aż do końca życia, nigdy jej nie zdejmę. Chcę, żeby ci się podobała, bo to symbol naszej miłości, a także oddania.
- Ale...
- Ja panu pomogę - wtrąca się jubiler. - To nasz najpopularniejszy model. Jest grawerowany i ozdobiony brylantami.
- Wolałbym bez brylantów - ciemnowłosy peszy się, na widok miny mężczyzny.
- Jesteś pewny? Ja nie miałby nic przeciwko - jeśli nie chce brylantów ze względu na ich cenę, tym bardziej muszę zareagować.
- Jestem pewny - mój ukochany piorunuje mnie spojrzeniem. No dobrze, więc brylanty odpadają.
- Zgodnie z najnowszymi trendami, obrączki nie muszą do siebie pasować. Mogą panowie wybrać różne modele.
- Ach tak? - te słowa niezbyt go przekonują. Mnie z resztą też.
- Wolałbym takie same, a ty? - nie chcę tego przyznać przed obcym, lecz odwlekałem moment wyboru obrączek, bo są dla mnie bardzo ważne.
- Te są ładne - mój ukochany wskazuje na jedną ze skromniejszych, lecz jednocześnie bardziej eleganckich par.
- Zechce pan przymierzyć? - Berrardi podaje Joshowi wybrany model, by mógł mu się bliżej przyjrzeć.
- Są idealne - uśmiecha się, przesuwając opuszką palca po krawędzi. - Jak sądzisz?
- Jeśli tobie się podobają, to m też - odpowiadam.
- W takim razie bardzo panom dziękuję. Tak jak mówiłem wcześniej, będą do odbioru jutro. Reszta tak, jak się umawialiśmy, prawda? - jubiler przypomina mi o grawerze, którym ma je ozdobić po wewnętrznej stronie. Nie chcę o tym mówić narzeczonemu. To również ma być niespodzianka.
Nasz gość szybko pakuje pudełko do nesesera, który przypina do ręki. Składa nam także życzenia na dalszą drogę życia, po czym wychodzi, eskortowany przez Dennisa.
- Dziękuję - Josh niespodziewanie przytula się do mnie i całuje w usta.
- To ja ci dziękuję, najdroższy. Dopiero przy tobie poczułem, co znaczy kochać i być kochanym.
- Ja kocham cię bardziej - przekomarza się ze mną.
- Nie prowokuj mnie...
- Lubię cię prowokować. Jesteś później znacznie bardziej namiętny - ociera się o mnie.
- Nic z tego. Pora na obiad. Chociaż w twoim wypadku to raczej śniadanie. Jesteś głodny, prawda?
- Tak, jestem - przytakuje mi.
- Powinienem to gdzieś zapisać... - żartuję. - Kazałem przygotować coś wyjątkowego. Chodź ze mną.
- Nie idziemy do kuchni? - spogląda w znajomym kierunku, lecz ja zabieram go gdzieś indziej.
- Nie - korci mnie, by wyjawić prawdę.
- Tristan?
- Mamy ciekawsze plany, wierz mi. Ubierz kurtkę, dobrze?
- Jak chcesz - pełen rezerwy wykonuje moje polecenie. Splatam nasze palce i wyciągam go do ogrodu. Mijamy pracujących tam ludzi, którzy uśmiechają się na nasz widok.
- Są już namioty - zauważa Josh, lecz nie pozwalam mu się zatrzymać.
- To nie tutaj - ponaglam go.
- A gdzie?
- Zobaczysz.
Po drugiej stronie domu mama do spółki z ogrodnikiem starają się, by powstał tam sad. Drzewa owocowe mało mnie obchodzą. Nie traktowałem ich jako „części dziedzictwa, które posłuży do przygotowania moim dzieciom musu jabłkowego na zimę”, bo nigdy nie myślałem o dzieciach. Poza dżemami, odkryłem w tym miejscu znacznie ciekawszy potencjał.
- Co powiesz na piknik? - wskazuję na osobny, znacznie mniejszy namiot, rozstawiony między jabłoniami.
- Możemy...? - jego oczy przepełnia szczęście.
- My wszystko możemy. To jest w tym najlepsze - odpowiadam z dumą.
- Postarałeś się o to specjalnie dla mnie? - przygląda się przepięknie nakrytemu stołowi, na którym dla ozdoby porozkładano czerwone jabłka oraz gałązki drobnych, herbacianych różyczek. - Nie musiałeś...
- Czułem i czuję się bardzo winny, dlatego wynagrodzenie ci cierpień to obecnie mój priorytet - owijam ramiona wokół jego szczupłego ciała.
- Za szybko ci wybaczyłem - Josh obraca głowę, by mnie pocałować.
- Też tak uważam - mruczę z zadowolenia. - A teraz przestań tak na mnie patrzeć, bo zamiast obiadu, skończymy w łóżku.
- O nie! - ucieka mi, siadając po drugiej stronie stołu.
- Nagle zrobiłeś się aż taki głodny, że odmawiasz powrotu do domu? - drwię, układając dłonie na biodrach.
- Sam mówiłeś, że za szybko ci wybaczyłem. Z przyjemnością poczekam do później, gdy zaczniesz mnie błagać...
- Jeszcze chwilę, a nie będę się fatygował tak daleko. Wezmę cię tutaj.
- Na oczach tych wszystkich ludzi? Nie zrobisz tego... - jego zaróżowione od wiatru policzki i błyszczące oczy są nagrodą za moje starania.
- Masz rację, nie zrobię. Jeszcze ktoś by zobaczył, jaki jesteś cudowny i miałbym kłopot.
- Tak? A co byś zrobił?
- Gdyby ktoś cię dotknął? Zabiłbym - poważnieję.
- Tristan! To nie jest śmieszne!
- Chciałeś wiedzieć, więc ci powiedziałem. A teraz jedz, bo za chwilę mogę zmienić zdanie.

Po posiłku Josh żąda ode mnie spaceru. Jest w doskonałym humorze. Często się do mnie przytula i bez przerwy trzyma za rękę. Jest mój. Jego dusza i ciało należą wyłącznie do mnie. Dlaczego nadal czuję niepokój? Czy jest to związane z tym, iż mój ślubny pośpiech ma swoje drugie dno? Nie powiedziałem mu o nas wielu istotnych szczegółów. Nie ma pojęcia o zdradzie, ani tym bardziej o konsekwencjach, jakie za sobą pociągnęła. Część mnie chce, by pozostał taki na zawsze. Być może nie odbędziemy już nigdy żadnej z naszych rozmów na temat prawa, rozwoju firmy i wspólnej pracy. Josh i Ron nie będą najlepszymi przyjaciółmi, a ja na zawsze pozostanę nieufny. Każę go pilnować ze względu na porywacza, a gdy ten drań zostanie złapany, ktoś ciągle będzie go miał na oku, by nie powtórzyła się sytuacja z Randalem. Ale to przyszłość. Najpierw czeka nas wyjątkowy miesiąc miodowy na drugim końcu świata, poprzedzony najcudowniejszą uroczystością. Nikt i nic nie zakłóci naszego szczęścia.

51 komentarzy:

  1. No i niby wszystko słodko i piękne ale ....
    Coś mi się wydaje że na ślubie będzie się coś działo :D juz widzę tą scenę przy ołtarzu czy czymś takim :)
    Pozdrawiam vip :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz mnie za złego lisa, który zepsuje uroczystość? :D Nie potwierdzam, ale i nie zaprzeczam :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Z tobą to nigdy nie wiadomo hahahha:D
    Śmiem twierdzić że na pewno coś wymyślisz :D
    Pozdrawiam vip:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wymyśliłem. Zawsze zaczynam od zakończenia, które wkrótce poznacie.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. A tak mniej więcej to kiedy to zakończenie nastąpi??
    Pozdrawiam vip :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na 35-36 rozdziale. Nie wiem dokładnie, bo jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Będę bardzo tęsknił za Tristanem i Joshem.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Raczej nie znajdziesz osoby która nie będzie tęsknić :D:D:D
    Pozdrawiam vip :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja wiem? Odnoszę wrażenie, że Bezsenne Noce bardziej przypadły Wam do gustu. To miłe, lecz ja przede wszystkim opiszę te historie, które najgłośniej do mnie mówią, a Tristan aż krzyczał :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Dla mnie nie ma znaczenia czy to Mpreg,sensacja,magia itp.
    Jesli coś jest dobre to poprostu czytam :D u ciebie tylko jednego opowiadanie nie przeczytałam ,jakoś nie przemówiło do mnie :D ale może kiedyś :D
    Może powinieneś urządzić ankietę kto co lubi:D
    Ale z drugiej strony to ty jesteś autorem i piszesz to na co wena cię natchnęła :D
    Pozdrawiam vip :D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ominęłaś? Zdradzisz mi?
      Ankiety nie będzie. Mam zaplanowanych co najmniej 5 kolejnych opowiadań, więc jest co pisać.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Czekoladę :(
    Poprostu nie wiem ,nie wciąga mnie :)
    Natomiast Kai ryczałam jak nie normalna :)
    Pozdrawiam vip:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Sie trudno mówi hahhahah;)
    Pozdrawiam VIP :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie da się ukryć, że Tristan dał ciała z przygotowaniami .��
    Z drugiej strony ja osobiście wolę przyjść na gotowe -oczywiście rzecz o imprezach - przygotowania są takie męczące!!! A do ślubu w szczególności! Masakra�� MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz jakieś doświadczenia? Może się ze mną podzielisz, zanim opiszę sam ślub? :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Nie chcesz ich poznać :) MB

      Usuń
    3. Skoro nie chcę, to trudno. Sam sobie poradzę :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Z całą pewnością!!! Kto, jeśli nie Ty?! Chociaż sam ślub wydaje mi się mniej interesujący z punktu widzenia organizacyjnego, bardziej mnie interesuje i czekam niecierpliwie na - że tak powiem -
      okoliczności towarzyszące i rozwiązanie zagadki. :))) MB

      Usuń
  9. Tak się zastanawiam ma być tyle osób na tym weselu id strony Tristana :D
    A od Josha nie będzie nikogo ?? :/
    Trochę to smutne :(
    Liczne że juterko pojawi się rozdział jaki kolejek bom z natury nie wybredna wiec przeczytam co dasz :D
    Pozdrawiam VIP :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Josh nie ma rodziny. Poza tym ślub będzie obfitował w inne atrakcje :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Nikt i nic nie zakłóci naszego szczęścia...
    Tak tak Tristan, pomarzyć zawsze możesz ^^ a ja już wiem, że pewien lis w tym szczęściu namąci ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę wiary w ludzi... I lisy :D Przecież tego właśnie chcecie - prawdziwych dramatów, łez i nieszczęść. Ja tylko spełniam te zachcianki.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Szczerze to nie wiem czy chcę dramatu :/
      A tak swoją drogą to rodzice Tristana już pokochali Josha ?
      Chociaż na oczy go nie widzieli:)
      Wcale bym się nie zdziwiła :)
      A może Josh jest synem jakiegoś starego rywala Ojca Tristana , I Josh kradnąc te dane z komputera chciał się zemścić czy coś takiego :)
      Rany mam tyle teorii że szok
      Pozdrawiam vip:D

      Usuń
    3. Lisku ja właśnie w ciebie wierzę ^^

      Usuń
    4. Kitsune zlituj się lisku kochany:D i wstaw jakiś rozdzialik ładnie proszę ��
      Pozdrawiam VIP :D

      Usuń
    5. Dzisiaj nie będzie rozdziału. Nie mam nastroju na pisanie. Wybacz, Vip.

      Twój Kitsune

      Usuń
  11. Oczywiście rozumiem :D
    Pozdrawiam VIp :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dziś coś wstawię, ale nie obiecuję :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Kochany mój, naprawdę nie możesz obiecać?! :( Jakbyś obiecał to bym była spokojniejsza, bo odbieram Cię jako kogoś, kto dotrzymuje słowa i wtedy ja bym nie myślała o Tobie tak intensywnie :)))
      No bo wiesz, nie chcę naciskać, żeby Cię nie daj Boże nie zdenerwować. W końcu, tak jak już wyznałam Ci to nie raz, kocham Cię nieprzytomnie i denerwowanie Cię nie leży w moim interesie :))) A jakbyś obiecał, to naciskałbyś na siebie sam, wykonując za mnie tę część pracy i ja bym wtedy mogła myśleć o innych rzeczach, np takich jak wymiana mebli. A tak to zaprzątasz mi myśli cały czas :)))
      ps przy okazji, w tv leci program o remoncie , patrzę, a tam dwa ciacha i oczywiście straceni dla kobiet!!! Nie ma sprawiedliwości!!!! Ja chyba naprawdę zmienię płeć!!! :)))) MB

      Usuń
    3. Piękna, Ty nie jesteś w stanie mnie zdenerwować, bo ja jestem bardzo cierpliwym i spokojnym liskiem. Zarówno Ty, jak i inne Gąski, możecie mnie naciskać w sprawie rozdziałów do woli. Wczoraj nic nie napisałem, bo spędziłem cały dzień w sklepach, a dziś jeszcze nic nie napisałem, ale napiszę. Pytanie brzmi, czy zdołam wyprodukować wystarczającą ilość stron, która Was zadowoli :) Nastawiam się na Bezsenne Noce.
      W sumie z rozdziałami może być teraz problem. W przyszłym tygodniu muszę wyjechać na kilka dni na wieś, a po tym, jak gmina przestawiła antenę, zostanę bez internetu, więc nawet jak coś napiszę, to i tak nie będę miał jak opublikować. To może być problem...

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Kochany, pomyśl sobie, że jeżeli chociaż połowa Gąsek myśli o Tobie równie intensywnie jak ja, to jeżeli będziemy to przelewać na neta, to się nie wygrzebiesz z komentarzy, na które zapewne chciałbyś odpowiedzieć. I wtedy nawet Twoja cierpliwość może się wyczerpać :) W każdym razie czuj się naciskany i to mocno :)))) !!!!
      Prawie obiecałeś że coś wrzucisz :) Byłoby nadzwyczajnie gdyby tak człowiek miał coś na przyszły tydzień do przeżywania i analizowania. Ale "prawie" to "prawie" :(
      W zamian za to, na tej wsi spokojnej, będziesz mógł przy różnych zajęciach rozmyślać nad kolejnymi rozdziałami opowiadań, nowymi historiami i.... oczywiście będziesz też myślał o Stadku :))))
      Mając na uwadze tę opcję stwierdzam, że nie będę wrogo myśleć o władzach Twojej gminy :)W zamian za to będę czekać na Twoje historie po przerwie tym bardziej niecierpliwie, że ilość Twoich publikacji może być wprost proporcjonalna do czasu trwania przerwy. Tylko - Kitsune kochany - proszę, aby nie za długo... :))) MB

      Usuń
    5. Mylisz się. Mnie żadna ilość Gasek nie przeraża :D Wszystkie są dla mnie tak samo ważne :)
      Będę się starał coś wrzucić jeszcze dzisiaj. Wszystko zależy od tego, jak szybko ukończę to, czego jeszcze nawet nie zacząłem :D Ostatnio sporo czasu poświęcam na moją nową perełkę, stąd mniej rozdziałów. A pomysłów nie brakuje, wierz mi :)
      Na wieś zamierzam zabrać zestawy startowe z innych sieci. Może to mi w czymś pomoże. A jak nie, to trudno. Nie wiem jak długo potrwa wyjazd. Pewnie kilka dni. Ostatnio odwiedziłem kilka blogów innych osób i stwierdzam, że należę do mniejszości, która tyle pisze. Inni wrzucają 1-2 rozdziały miesięcznie i czytelnicy są zadowoleni. Może ja też powinienem tak robić? Sam nie wiem.

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Oczywiście, że wszystkie Gąski są dla Ciebie jednakowo ważne. Na ten temat nie ma wgl dyskusji :)
      No nie strasz człowieku! Ty tak na poważnie z tymi wnioskami co do wrzutek?!?! Litości nie masz?! MB

      Usuń
    7. No właśnie mam. Okazuje się, że dla części osób piszę po prostu za dużo. Taka prawda.

      Twój Kitsune

      Usuń
  12. Kitsune naprawdę nie strasz :/
    Ty wiesz jako to radość dla mnie i nie tylko jesli zaglondam i widzę nowy rozdział :D
    Pozatym jesteś jedyny który pisze kilka opowiadań i nie robisz przerw w stawianiu ich :D (ku mojej radość i nie tylko :))
    Niestety ale nie wszyscy sa tacy jak ty ja na niektóre rozdziały u innych autorów muszę czekać po 1 miesiąc jak nie lepiej:)
    Pozatym myślę że jesli poczebujesz odpoczynku i przerwy to wszystkie gąski to zrozumieją :D
    Pozdrawiam VIP :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie potrzebuję przerw, bo odkąd założyłem bloga, jestem tu cały czas, co znaczy, że potrafię pogodzić pisanie z innymi pasjami. Nie zmienia to jednak faktu, że chcę czegoś więcej. Znacznie więcej. Wszystko, albo nic :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  13. To znaczy co byś chciał???
    Jestem bardzo ciekawa :D
    Chyba ze chcesz sprzedawać swoje opowiadania w formie ebook jak większość autorów którzy twierdzą że wspomaga to ich wenę i twórczości
    Pozdrawiam VIP :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele rzeczy bym chciał. Mam różne plany, marzenia, także te dotyczące bloga.
      Masz rację, prawdopodobnie sprzedam opowiadanie, nad którym obecnie pracuję. Najpierw muszę je skończyć, a to zupełnie inna sprawa :D Chcę zobaczyć, jak to jest. Ciekawią mnie takie rzeczy. Z tego samego powodu miałem kiedyś kanał na YouTube. Nie wiem, co kieruje innymi autorami. Każdy jest inny, a życie krótkie.

      Twój Kitsune

      Usuń
  14. Wiem ze u ciebie z weną nie ma problemów :D bo nieraz to pisałeś :D
    Pozdrawiam vip:D

    OdpowiedzUsuń
  15. A marzenia są po to by je realizować :D
    Wiec życzę ci żeby się spełniły :D
    Pozdrawiam vip:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję :)
      Swoją drogą bierz ze mnie przykład i do boju :D Marzenia trzeba spełniać, a nie tylko snuć.

      Twój Kitsune

      Usuń
  16. Kitsune, bierz wszystko!!! Życzę Ci z całego serca nie tylko e-booków ale także wydań tradycyjnych w ogromnych nakładach i w wielu krajach!!!☺MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, Piękna :) Coś takiego raczej nie będzie miało miejsca. Przebicie się na rynek wydawniczy jest równie realne, jak wygranie szóstki w lotto. Poza tym traktuję pisanie jako zabawę. By pisać "zawodowo" musiałbym być o wiele lepszy. Staram się, lecz to za mało. W tej chwili chodzi mi o to, że kiedy spotkam się ze znajomymi po wakacjach i oni zapytają "co robiłeś?", to zamiast typowej odpowiedzi, usłyszą ode mnie "wydałem książkę" :D To nic, że to tylko e-book, którego nikt nie przeczyta. Ich miny będą bezcenne :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. TYLKO?!?!?!?! Człowieku przeczytaj się sam!!!!!! TYLKO?!?!?!?!?! No NIE WIERZĘ!!!!! Powoli, konsekwentnie i naprzód!!! Jeszcze raz Ci mówię: BIERZ WSZYSTKO!!!! Nawet nie waż się myśleć o mniejszym, kiedy większe jest w Twoim zasięgu!!!! MB

      Usuń
    3. Nie jestem zachłanny. To wszystko jest fajną przygodą i tak to traktuję.

      Twój Kitsune

      Usuń
  17. O czy to ja miałam pisac... ? Aaaa!
    Ło jejuśkuu! Nie wierze!!!!! NIE WIERZE!!! W opowiadaniu Kitsuna było przekleńtwo!!!!!! Wooooow!!! Z drugiej strony... co będzie potem ??? Cale wiązanki? Bedą sie wyzywać?!! Nooo, akcja sie rozkręca
    ~ Cyziowate Ciastko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie żadnych wiązanek, wierz mi :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  18. Witam mam pytanko czy dzisaj będzie jakiś rozdziału czy raczej nie :)
    Pozdrawiam vip:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na chwile obecną mam napisanych 5 stron Bezsennych Nocy. Będę się starał opublikować nowy rozdział wieczorem :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  19. Witam,
    bardzo uwielbiam Rose, zawsze to da Tristianowi do zrozumienia kilka rzeczy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń