piątek, 17 sierpnia 2018

mpreg 46

„Bezsenne Noce


Otwieram oczy. Jest kilka minut po szóstej. Nie muszę dodawać, że śnił mi się kolejny erotyczny sen z moim Króliczkiem w roli głównej, prawda? Na szczęście chłopaka nie ma już w pokoju. Pewnie przygotowuje śniadanie.
Niespiesznie wstaję z łóżka. Staram się przegonić reszki snu, lecz to takie trudne. Wokół mnie jest pełno rzeczy Eli. W powietrzu unosi się jego zapach. Jak mam o nim zapomnieć, skoro wszystko mi o nim przypomina?
Podchodzę do stołu, na którym piętrzą się stosy poukładanych teczek. Wydaje mi się, że jest ich więcej niż zazwyczaj. Kiedy on zdążył to zrobić?
Biorę prysznic, a następnie wyruszam po kawę. W kuchni wiele się dzieje. Rozbawiony tata opowiada Eli jakąś historię. Nastolatek wydaje się szczerze rozbawiony. Uśmiech rozświetla jego przemęczoną twarz. Widząc, że się zbliżam, obydwaj od razu milkną, wymieniając jedynie porozumiewawcze spojrzenia. Mają swoje sekrety?
- O co chodzi? – pytam, udając jednocześnie, że nie zauważyłem, iż ojciec przykłada palec wskazujący do ust i nakazuje fiołkowookiemu, by nie puścił pary z ust.
- O nic – tata ewidentnie nie ma ochoty wtajemniczać mnie w dyskusję. Bawi go sposób, w jaki reaguję.
- A ty? – zwracam się do Eli. – Też nic mi nie powiesz?
- Mam sporo pracy – blondyn próbuje uciec z kuchni, lecz mu na to nie pozwalam. Łapię go za nadgarstek i przyciągam bliżej siebie.
- Jak się czujesz? – celowo zniżam głos, by udowodnić tacie, że między ciężarnym a mną również istnieje sekretny świat, do którego on nie ma dostępu.
- Dobrze – Króliczek ma luźno związane włosy, które pachną szamponem. W prawej ręce trzyma kubek kakao. Tylko jego oczy wydają się nieco podkrążone.
- Na pewno? Wydaje mi się, że…
- Zostaw go w spokoju, Max – niedźwiedź kładzie swoją wielką dłoń na moim ramieniu.
- Przecież tylko rozmawiamy! – oburzam się z powodu niesprawiedliwego traktowania. Eli wykorzystuje chwilowe zamieszanie i czym prędzej oddala się w kierunku schodów.
- Dziękuję, panie Ford – chichocze.
- Zawsze do usług, mój mały – odpowiada tata, rzucając mi jednocześnie dość wymowne spojrzenie.
- Chciałem się tylko upewnić, że dobrze się czuje – warczę, rozdrażniony do granic możliwości.
- A czemu uważasz, że miałoby być inaczej? Zrobiłeś mu coś złego? – Peter Ford gotowy jest wcisnąć mnie w ziemię, by tylko zapewnić bezpieczeństwo swojemu ulubieńcowi.
- Eli dużo pracuje. Wygląda na przemęczonego, więc… - nie chcę, by ojciec pomyślał, że się przed nim tłumaczę, lecz co mam zrobić? Mieszkamy tu razem, wszystkim nam zależy na dobru dziecka. Jednak jego troska zawsze odrobinę wymyka się spod kontroli. Musi mi na każdym kroku udowadniać, że jest w tym lepszy.
- A czyja to wina? – przerywa mi ojciec,  zaciskając mocniej palce na moim ramieniu. – Poza tym nie musisz się o niego martwić. Mama i ja każdego dnia po kilka razy pytamy o jego samopoczucie.
- Nie wiedziałem o tym – przyznaję zawstydzony.
- No trudno – mężczyzna wzdycha głośno, okazując mi w tej sposób swoją dezaprobatę.
- Staram się! Naprawdę się staram, ale to nie jest takie proste! Boli mnie, jeśli uważasz, że chcę dla niego źle?! – wybucham, nie mogąc dłużej znieść napięcia.
- Po pierwsze, nie podnoś na mnie głosu. A po drugie… - ojciec robi pauzę. – To nie mnie powinieneś mówić takie rzeczy, a jemu. Chłopak nie dość, że nie może na ciebie liczyć, to jeszcze bezustannie jest atakowany przez właściciela galerii.
- Skąd pomysł, że nie może na mnie liczyć, co?! Zrobiłbym dla niego wszystko! Zależy mi na nim i… - tym razem to ja powstrzymuję się przed dokończeniem tego zdania. Nie chcę wykrzyczeć ojcu w twarz, że kocham Eli. Dobrze wiem, że od razu usłyszałbym komentarz w stylu „nie liczą się słowa, a czyny”. Poza tym sam zainteresowany również powinien usłyszeć moje wyznanie w nieco bardziej sprzyjających okolicznościach. Domowa awantura i poranne krzyki w kuchni nie należą do zbyt romantycznych. Wczorajszej nocy musiałem mu to powiedzieć. Miałem świadomość, że mnie nie słyszy. Po prostu natłok uczuć potrzebował ujścia. Następnym razem będę lepiej przygotowany. I wtedy Eli z pewnością nie potraktuje tego jako kiepskiego żartu. Będzie wiedział, że mówię szczerze i z głębi serca.
Po niezbyt przyjemnym poranku nadchodzi pora, by zająć się obowiązkami. Mój sekretny projekt z każdym dniem sprawia mi coraz więcej satysfakcji. Jeszcze kilka tygodni wytężonej pracy i będę mógł pochwalić się efektami. Wymaga to jednak wielkich nakładów pracy oraz determinacji, gdy nie wszystko przebiega zgodnie z planem. Dzisiejszy dzień nie jest wyjątkiem od tej reguły.
Wracam do domu dopiero późnym popołudniem. Wspólny czas z rodziną przebiega bez jakichkolwiek niespodzianek. Mama i tata zajęci są sobą, a Eli rysowaniem. Szkicuje od samego rana. Potrzebuje przerwy… Tylko kto ma go upomnieć? Ja? I tak mnie nie posłucha. Ostatecznie jutro ma przyjechać kurier, więc uparciuch zrobi co w jego mocy, by zadowolić pana Robinsona. Takim oto sposobem kładzie się spać po trzeciej nad ranem.
Dla mnie to także nie jest łatwa noc. Jak mam spokojnie spać, skoro moje życie uczuciowe jest w totalnej rozsypce? Co powinienem zrobić? Czemu zawsze trafiam na ślepy zaułek? Przecież mam za sobą kilka związków, w których całkiem nieźle sobie radziłem. Czemu tylko przy nim zachowuję się jak skończony kretyn? Eli jest ważniejszy niż dziecko. Jak mam mu to teraz okazać? Bezustannie dawałem mu odczuć, że gdyby nie dzidziuś, on sam nie ma dla mnie żadnej wartości. Jest tylko zbędnym dodatkiem. Rysą, która psuje obraz  „perfekcyjnej rodziny” – synek i tatuś. Życie brutalnie ze mnie zakpiło. Obecnie nie wyobrażam sobie, że Króliczka mogłoby zabraknąć przy moim boku.
Piąta rano… Eli wstaje z łóżka, by znowu rysować. Ani słowem nie odezwał się do dziecka. Czemu nic do niego nie mówi? Zamiast tego ziewa, przeciąga się, a następnie szkicuje i szkicuje. Nie mogę na niego patrzeć, bo mam ochotę zrobić coś bardzo głupiego. Szybko uciekam z domu.
Większość dnia zadręczają mnie wyrzuty sumienia. Czy to przeze mnie milczy? A jeśli zacznie zaniedbywać dzidziusia? Wracając do domu mijam się z kurierem. Co prawda zaniosłem wszystkie pudła z rysunkami do salonu. Eli nie powinien niczego dźwigać. Zostawiam zakupy, które mama kazała mi zrobić i idę sprawdzić, jak się czuje mój Króliczek. Nie ma go w ogrodzie? W takim razie jest na górze.
- Jestem zmęczony, a ty? – już na schodach wyraźnie słyszę, jak żali się naszemu synkowi. Całe szczęście, że pamięta o jego istnieniu. – Masz ochotę na drzemkę, mój kochany skarbie? - chłopak kładzie się na swoim łóżku i obejmuje brzuszek. – No tak, ty też masz swoje wymagania… - śmieje się. – Mrożony jogurt?  Przykro mi, ale nic z tego. Freddy jest bardzo zajęty. Szczerze wątpię, że znalazłby czas... – wzdycha smętnie. - Moglibyśmy później przespacerować się do pensjonatu… To wcale nie jest tak daleko… - Pensjonat nie jest daleko?! Czy on się dobrze czuje?! Tak daleki spacer w jego stanie jest absolutnie wykluczony! – Moje maleństwo… - mruczy sennie. Kilka zarwanych nocy daje mu się we znaki. Do tego upał, stres…
Ściskam w dłoni kluczyki od samochodu. Tak rzadko mam okazję, by spełnić jakąś zachciankę dzidziusia. Wcale mnie nie dziwi, że Eli nigdy nie porusza tego tematu. Kilka tygodni temu odmówiłbym mu jogurtu z obawy, że mu zaszkodzi. Na szczęście wyciągnąłem już wnioski z tamtych lekcji.
Podróż do miejscowego pensjonatu zajmuje kilkanaście minut. Dziwnie się czuję stojąc w kolejce za małolatami, które korzystają z lata i umawiają się tu na randki. Spacer brzegiem jeziora, słodki deser… Wierzyć mi się nie chce, że jeszcze nie tak dawno temu ja również robiłem takie głupstwa.
Max, jesteś idiotą! Dlaczego wcześniej nie pomyślałeś o tym, by…!
- Co dla pana? – przemiła nastolatka, ubrana w firmowy fartuszek, uśmiecha się do mnie przyjaźnie, przerywając moje rozmyślania.
- Poproszę jogurt – dukam oszołomiony, bo nadal nie potrafię się otrząsnąć po olśnieniu, którego doznałem.
- Wybrał pan smak? Ma być z dodatkami, czy bez?
Z dodatkami? Nie mam pojęcia, czy dziecko lubi takie rzeczy. Gdybym choć raz zainteresował się tym, czym Freddy ich karmi, decyzja byłaby oczywista.
- Wezmę wszystkie – odpowiadam spontanicznie.
- Płaci pan kartą, czy gotówką?
- Kartą – wyciągam portfel, by uregulować należność.
- Proszę podejść do mojej koleżanki. Za chwilę zrealizujemy pańskie zamówienie.
- Dziękuję.
Uzbrojony w papierową torbę, wypełnioną plastikowymi kubeczkami, wracam do domu pełen podekscytowania. Czy Eli będzie zadowolony? Czy chociaż raz uda mi się wykonać tak prostą czynność, jaką jest kupno jogurtu i nie zaliczyć przy okazji monstrualnej wpadki?
Serce bije mi jak szalone, gdy wbiegam po schodach na górę. Uda się. Musi się udać. Niech chociaż raz coś mi się uda. Proszę, bądź ze mnie zadowolony…
Tak jak się spodziewałem, Króliczek nadal śpi. Jest taki piękny… Jego rozpuszczone włosy nadają mu anielski wygląd. Do tego te brzoskwiniowe policzki, rozchylone usta… Wydaje się stworzony do tego, by tulić go bez końca…
Powinienem włożyć jogurty do zamrażalnika. Nie chcę, by się rozpuściły. Szkoda tylko, że stoję jak wryty i gapię się na śpiącego chłopaka, zamiast ruszyć tyłek do kuchni…
Odkładam torbę na podłogę i sięgam po koc. Okrywam nim moją złotowłosą miłosć. Pokusa, by dotknąć tego zakazanego ciała jest tak silna… Prędzej czy później zdobędę jego zaufanie, a wtedy…
- Max? – ciężarny unosi powieki. Wredna, papierowa torba narobiła zbędnego hałasu, gdy podnosiłem ją z ziemi.
- Przepraszam, nie chciałem cię budzić – szepczę, kierując się do wyjścia.
- Która godzina? – Eli sięga po swój telefon i przesuwa palcem po ekranie. – Już dwudziesta? – dziwi się, robiąc przy tym smutną minę. A co, jeśli serio ma w planach spacer do pensjonatu? Powinienem mu powiedzieć, że zdobyłem dla niego jogurt i jeśli tylko wyrazi takie życzenie, to może się nim delektować przez resztę wieczoru.
- Mam coś dla ciebie – siadam na skraju łóżka i kładę torbę tuż obok chłopaka. – Ponieważ nastolatek milczy, dystansując się ode mnie, próbuję dalej. –  Nie zajrzysz do środka?
- Szczerze? Trochę się boję – Eli nieśmiało wyciąga rękę, lecz równie szybko ją cofa, jakby się spodziewał, że w środku jest jadowity wąż.
- Przywiozłem ci mrożony jogurt – podpowiadam mu, nieco rozczarowany tak chłodną reakcją.
- Naprawdę?! Dziękuję! – już dawno nie widziałem, by coś go tak autentycznie ucieszyło.
- Drobiazg – uśmiecham się z zadowoleniem. – Który lubisz najbardziej?
- A który kupiłeś?
- Wszystkie – przechwalam się swoją zapobiegliwością. – Wybierz, który chcesz, a resztę zaniosę do lodówki.
- Dzidziuś chce waniliowy.
- Więc taki dostanie – zaglądam do środka, by wydobyć odpowiedni kubeczek. – Waniliowy… Skąd mam wiedzieć, który to jest? – irytuję się, szukając jakiejkolwiek wskazówki. Na opakowaniu nic nie jest napisane. Szlag by trafił Freddiego i jego tajemnicze jogurty.
- Na górze polany jest malinowym syropem – podpowiada mi Eli.
- Mam cię, ty wredny draniu! – wykrzykuję do ukrytego na samym dnie sojowego substytutu lodów. Mój ukochany zaczyna się głośno śmiać. – Przepraszam, nie powinienem tak mówić. Zwłaszcza przy dziecku – spoglądam ukradkiem na jego brzuszek.
- Dzidziuś wyjątkowo ci to wybaczy. Bardzo pragnie jogurtu… - Króliczek ponownie wyciąga rękę, by upragniony deser w końcu deser trafił w jego dłonie.
Obserwowanie, jak Eli przymyka powieki, rozkoszując się słodkim smakiem, będzie mi się śniło po nocach. Dlaczego wszystko co robi musi być przesiąknięte erotyzmem? Czy nie może po prostu tego zjeść, nie podnosząc mi jednocześnie ciśnienia?
- Chcesz spróbować? – nakłada niewielką porcję na łyżeczkę i czeka na moją reakcję. – Otwórz usta… - poucza mnie. Totalnie zahipnotyzowany, od razu spełniam jego zachciankę. – Dobre?
- Wolę lody – mamroczę pod nosem. – Zjesz jeszcze jeden? – wskazuję na torbę. Muszę stąd na chwilę wyjść, bo jeśli się nie ogarnę, to cały mój misterny plan zostanie zaprzepaszczony. „Spokojnie, Max. Przestań rozbierać go wzrokiem!”.
- A mogę? – dziwi się ciężarny. – Jeśli mi go dasz, nie zjem kolacji – ostrzega.
- Wybieraj – rzucam pewnym siebie tonem.
- Poproszę ten z wiórkami kokosowymi.
- Wiórki… Nie ma sprawy – oddaję z jego ręce jeszcze jeden kubeczek. – Schowam je w lodówce, ok? – pospiesznie wycofuję się z sypialni.
Potrzebuję kilku minut przerwy. Przygotowuję sobie kawę, choć o tej porze nie powinienem jej pić. Kolejna dawka kofeiny sprawi, że znowu będę miał problemy ze spaniem. Muszę jednak czymś zająć ręce. „Weź się w garść!” – nakazuję sobie ostro. „Przed nami trudna rozmowa, więc przestań fantazjować!”
O pewnych rzeczach łatwiej jest pomyśleć, niż je wykonać. Oparty o poduszki Eli gładzi swój nieco odstający brzuszek, uśmiechając się błogo. Jestem pewny, że gdybym go poprosił, pozwoliłby mi dotknąć dziecka. Nie robię tego. Krążę po naszej sypialni niczym złowrogi cień. Nie umiem znaleźć sobie miejsca. Chłopak od czasu do czasu zerka na mnie ukradkiem, lecz nic nie mówi. Zazdroszczę mu tych pokładów cierpliwości.
- Wybacz mi – przerywam ciążącą między nami ciszę, przechodząc od razu do sedna sprawy. – Nie chciałem cię skrzywdzić. Nie mam pojęcia, dlaczego zachowywałem się w stosunku do ciebie tak okropnie.
- Max…
- Daj mi skończyć – przerywam mu. – To dla mnie bardzo ważne. Wiem, że nie znasz większego dupka ode mnie, ale to nie jestem ja, rozumiesz?! To wszystko, co się do tej pory działo… To było złe! No, może nie wszystko – dodaję pospiesznie. – Zdarzały się miłe chwile, ale to były tylko chwile. Między nami powinno być inaczej! Powinniśmy dać sobie więcej czasu. Poznać się bliżej. Tymczasem nagle okazało się, że jesteś w ciąży i… - na chwilę wracam do mojej rozmowy z Ianem. Oby jego rady zadziałały. - Gdybym wtedy wiedział to, co wiem teraz, wszystko wyglądałoby inaczej. Miałbyś o mnie zupełnie inne zdanie. Nie nienawidziłbyś mnie za zło, które ci wyrządziłem. Kto wie, może nawet byś mnie polubił. W każdym razie ja… - ponownie podchodzę do łóżka i siadam obok mojego Króliczka. – Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę. Ostatnią. Przysięgam, że tym razem wszystko będzie inaczej.
Oczy Eli wyrażają tak wiele emocji. Dostrzegam w nich smutek, zakłopotanie, niedowierzanie, a także strach. Emocjonalna huśtawka to ostatnia rzecz, jakiej obecnie potrzebuje. Powinien skupić się na odpoczynku. Dziecko też z pewnością ma mnie serdecznie dosyć. Jednak nie mogę ot tak odpuścić. Muszę walczyć! Stawka jest za wysoka, abym mógł z nich zrezygnować.
- Nie nienawidzę cię. Czasami rzeczywiście nie należysz do grona moich ulubieńców, ale cię nie nienawidzę – odzywa się blondyn. Jego słowa jak zawsze są mądre i przemyślane.
- Dziękuję, skarbie. To wiele dla mnie znaczy.
Uczucie ulgi zalewa moje serce. Jest dobrze. Naprawimy to wszystko. Ja to naprawdę. Wystarczy, że Eli odrobinkę mi zaufa i otworzy przede mną swoje serce.
- Dziecku bardzo na tobie zależy, więc nie mógłbym tak o tobie myśleć.
- Nasze dziecko jeszcze się nie urodziło, a już góruje nade mną inteligencją – pozwalam sobie na żart, by rozładować napiętą sytuację.
- Powinieneś się przyzwyczajać, tatusiu – małolat drwi sobie ze mnie w najlepsze. Zasłużyłem.
- Pozwolisz mi wszystko naprawić? – dopytuję, by mieć stuprocentową pewność.
- A mam inny wybór? – Eli odpowiada pytaniem na moje pytanie.
- Nie.
- Tak przypuszczałem – Króliczek ucieka przede mną wzrokiem, a to jeszcze nie koniec naszej przeprawy.
- Żeby nie było tak, jak do tej pory, ty także musisz się odrobinę zmienić – wstrzymuję oddech, wypowiadając te słowa. Wstępuję na bardzo grząski grunt. Jeden fałszywy ruch i po mnie… - Jesteś skryty i zamknięty w sobie. Trzymasz mnie na dystans i niczym się ze mną nie dzielisz. Zresztą rozmawialiśmy już o tym. Sam widzisz, że nie należę do zbyt domyślnych. Niektóre sytuacje wyglądałyby zupełnie inaczej, gdybyś mi choć trochę zaufał, wiesz? – wyciągam rękę i czułością dotykam jego policzka.
- Starałem się, ale…
- To nie twoja wina. Rozumiem to – uśmiecham się do chłopaka. – Właściwie to zrozumiałem to dopiero dzisiaj, stojąc w kolejne po mrożony jogurt. Ty i ja praktycznie się nie znamy. Przytłoczyła nas informacja o ciąży, a potem… Mniejsza z tym, co było potem. Najwyższa pora, abyśmy się skupili na tym, co jest teraz.
- A co jest teraz? – Eli wygląda na zaintrygowanego. O to mi właśnie chodziło.
- Zaczniemy od początku.
- Od początku? Chyba trochę na to za późno, nie sądzisz? – czupurny i nieustępliwy… Powątpiewa w mój plan, a jeszcze nie poznał szczegółów.
- Mylisz się, mój drogi. Najpierw pojawiło się dziecko, które zazwyczaj jest kulminacyjnym punktem związku, a mi chodzi o to wszystko, co przegapiliśmy. Na przykład pierwsza randka – podpowiadam mu.
- To się nie uda – mój wybranek nie podziela mojego entuzjazmu. Nie szkodzi. Może jeszcze zmieni zdanie. Biorę głęboki wdech i kontynuuję podjęty temat.
- Uda się. Zobaczysz, że się uda. A przynajmniej ja zrobię co w mojej mocy, by tak właśnie było. Udowodnię ci, że nie jestem potworem, który potrafi jedynie chować cukierniczkę  – puszczam do Eli oko. – Pójdziemy na randkę. Później na kolejną i jeszcze jedną. Samo dziecko to za mało, abyśmy się do siebie zbliżyli. Musimy zbudować silną więź. Przed nami długie lata, które spędzimy w swoim towarzystwie, dlatego uważam, że warto zaryzykować. Zgadzasz się ze mną?
Króliczek przygryza dolną wargę i obejmuje swój brzuszek. Dobrze wiem, że jeśli zaryzykuje, to zrobi to wyłącznie dla dobra naszego synka. Nie bierze pod uwagę, że on i ja moglibyśmy być razem. Przykro mi z tego powodu, lecz sam jestem sobie winny.
- Randka… Z tobą… - rozważa na głos.
- Nie patrz na mnie, jak na kosmitę! Co jest dziwnego w tym, że pójdziemy razem do kina lub na kolację? Nie powiesz mi, że nie lubisz takich rzeczy! – zaczynam się irytować, bo tłumaczenie mu tak elementarnych spraw nieco mnie zawstydza. Do tego jest ode mnie młodszy. Spycha mnie do roli rodzica, który musi uświadamiać swoją pociechę.
- Lubię – Eli uśmiecha się delikatnie, potwierdzając tym samym moje wcześniejsze przypuszczenia. Nareszcie coś mi wychodzi! Nie potrzebowałem do tego niczyich porad. Idę za głosem serca i to jest najwspanialsze uczucie, jakiego dane mi zaznać od bardzo, bardzo dawna!
- Świetnie! – lewituję pod sufitem z radości. – Znam idealne miejsce. Jutro wieczorem…
- Max, przystopuj na chwilę – małolat znienacka wylewa na mnie kubeł lodowatej wody.
- Ja też wolałbym dzisiaj, ale jest już późno. Rysowałeś do późna, więc z pewnością będziesz chciał wcześniej położyć się spać… – oby moje słowa nie uraziły jego uczuć. Ja także aż się palę do tego, by zacząć z nim randkować, lecz nie możemy zapominać o dziecku. – Obiecuję ci, że jutro to sobie odbijemy. Wyszukałem w Internecie świetną restaurację. Tym razem dobrze wszystko sprawdziłem. Jestem pewny, że…
- Max, spokojnie, oddychaj – już sam sposób, w jaki wypowiada te słowa, wydaje mi się nieco podejrzany. Jego kpiący uśmieszek nie świadczy o tym, że podziela mój entuzjazm. Wprost przeciwnie. Ten mały diabełek ma swój własny plan…
- Wolisz kino, tak? – próbuję przewidzieć, co mi powie.
- Podoba mi się pomysł, by zacząć od samego początku – zostaję pochwalony. Zupełnie się tego nie spodziewałem. – Ale… - no i zaczynają się schody…
- Ale co?
- Z góry założyłeś, że przyjmę twoje zaproszenie, prawda?
- Tak – odpowiadam, nie bardzo rozumiejąc, do czego on zmierza. – To chyba oczywiste.
- Skoro to ma być prawdziwy początek naszej znajomości, powinieneś mnie najpierw przekonać, abym zechciał się z tobą umówić.
- Co?! Mam cię przekonać?! A sam fakt, że cię zapraszam to za mało?! – czuję, jak tracę grunt pod nogami. Co on wykombinował i czemu uśmiecha się w tak złośliwy sposób.
- Nie wiem jak ty, ale ja byłem na wielu randach z osobami, które zawsze zabiegały o moje względy, więc nie rozumiem dlaczego wobec ciebie miałbym zastosować taryfę ulgową.
- Eli… - otwieram usta ze zdziwienia, nie wiedząc co odpowiedzieć. – Wiesz, że koniecznie muszę poznać dane osób, to po pierwsze…
- Jesteś zazdrosny? – kokietuje mnie, bawiąc się plastikowym opakowaniem po jogurcie.
- Zazdrosny to mało powiedziane… Ja… Znaczy ty i ja… Znacznie łatwiej by było, gdybyś po prostu się zgodził – wracam do pierwotnego wątku naszej rozmowy. - Nie tracilibyśmy zbędnego czasu, zwłaszcza, że nasze dziecko…
- Sam powiedziałeś, że tylko zaczynając od początku, mamy szansę wszystko naprawić – wpadam we własne sidła, chociaż to nie on jest myśliwym.
- W takim razie nie utrudniaj i przyjmij moje zaproszenie. Ze swojej strony dołożę wszelkich starań, aby było miło. Wierzysz mi? – ze zdenerwowania aż pocą mi się dłonie. Czemu on to wszystko komplikuje? Odgrywa się na mnie? Jeśli tak, to wybrał perfekcyjny sposób.
- Tak, wierzę ci – fiołkowooki uśmiecha się promiennie, roztaczając wokół nas magiczny czar. – Jednakże biorąc pod uwagę wszystko to, co zdarzyło się do tej pory, nie mogę postąpić inaczej. Dam ci jedną szansę. Potraktuj mnie jak obcego i zrób co w twojej mocy, abym dał się oczarować i przyjął zaproszenie.
- Jedna szansa… - powtarzam po nim, by zyskać trochę na czasie. Mój mózg pracuje w tym czasie na pełnych obrotach. Co powinienem zrobić, by się zgodził?
- Nie martw się, Max. Poradzisz sobie. Ostatecznie jesteś doświadczonym mężczyzną, a ja dzieciakiem, prawda?
Nie, nie jesteś „dzieciakiem”, a spełnieniem moich marzeń i zrobię co w mojej mocy, abyś w końcu to pojął.

34 komentarze:

  1. Idealna lektura do kolacji ❤
    Na samym początku zrobiło mi się żal Maxa, gdy jego ojciec tak zareagował. Później miałam chwilę w której uwierzyłam, że nasz tatuś nareszcie sie czegoś nauczył, ale koniec końców zwątpiłam w jego intelekt - mimo wszystko Max ja wierze, nadal wierzę, że kiedyś Ci się uda ��
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!

    ~ Miriam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co było na kolację? :D
      Max odmienia swoje życie. Proszę go wspierać w tej trudnej chwili.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Tylko lekka kanapeczka bo rano na wesle ��
      Ja Maxa wspieram całym serduszkiem, ale jemu by się lekcję z bycia romantycznym przydały

      ~ Miriam

      Usuń
    3. Wesele? Super sprawa. Dobrej zabawy :)
      Mówisz tak, bo nie znasz romantycznej natury Maxa. Wszystko w swoim czasie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Ahhh kocham to ❤
    Czekam na nowy ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? To 46 rozdział. Nigdy wcześniej nie napisałem czegoś tak długiego, a końca nie widać. Coraz częściej zastanawiam się, czy Bezsenne Nocy nie zaczynają się Wam nudzić?

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ani trochę mi się nie nudzi ;) Wręcz przeciwnie, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Zarzucisz tak mniej więcej kiedy będzie kolejny?

      Usuń
    3. Dziękuję :)
      Sam nie wiem. We wszystkich opowiadaniach czekają nas przełomowe momenty. Eryk pochowa rodziców, Max kupi cukrownię, a Cassian... Aż strach się bać. Nie wiem, co mam opisać w pierwszej kolejności, bo wszystko wydaje mi się interesujące.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. ,,Max kupi cukrownię''? B) Zapowiada się interesująco :D
      ~ Asuna
      P.S. Czekam na pogrzeb :'D

      Usuń
    5. Wiem, wiem. Ja tez na to czekam, bo po pogrzebie pary książęcej akcja znacznie się rozwinie.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. To opowiadanie jest genialne, więc oczywiście ze się nie nudzi, natomiast w takim tempie skończy się za dwa lata, byłoby lepiej troszkę przyspieszyć tą akcję bo ciągnie się

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że mam swój plan i powoli go realizuję. Nie mogę niczego przyspieszyć, bo się nie da. Dlatego są też inne opowiadania, by każdy mógł wybrać coś dla siebie.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. A mi się już te ich podchody zaczynają nudzić. Ale może w końcu przełamują tą barierę i rusza dalej... O ile Fredi się nie wpierdzieli w wszystkiego nie zepsuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max zaczyna nowy rozdział życia. Czemu tego nie doceniasz? :D Czasami tak to już jest, że musi być bardzo źle, by było bardzo dobrze (lub jeszcze gorzej :D).

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. no maks to potrafi zmarnować szanse i wszystko zepsuć

      Usuń
  5. To opowiadanie zaczyna przypominać jakąś telenowelę hahah końca nie widać, a nie jesteśmy nawet w połowie!
    Max... Jak ja ci kochany współczuję! Trzymam kciuki, żebyś trafił z tym pomysłem na randkę :D
    Eli ty przebrzydła gnido :DDD Świetnie to wymyśliłeś hahahah

    Wegi
    Ps. Czekałam za żelkami, więc nie czytałam wcześniej. I wiesz co? Prawie się udławiłam! Chciałeś mnie zabić? Czy to przez moje rzadsze wizyty? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę kończyć Bezsennych Nocy. Po prostu liczę się z tym, że będę to pisać wyłącznie dla siebie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Och bejbe, nikt nie mówi, żebyś je kończył!

      Wegi

      Usuń
    3. Lubię mojego Króliczka. Mam do niego wielką słabość :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Zauważyłam :D Ja mu mogę co najwyżej marchewkę rzucić!

      Wegi

      Usuń
  6. Ojciec Maxa... Nie podoba mi się jego zachowanie. Nie ma to jak wspierać własne dziecko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby Max był moim synem, zabiłbym go :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. A może by tak szczera rozmowa i nauka? Rodzic powinien pomóc w naptawie problemu a nie kopać pod dzieckiem jeszcze większy dołek

      Usuń
    3. Max świetnie sobie radzi. Nie potrzebuje porad ojca. Poza tym co Peter może mu jeszcze powiedzieć? Kazał mu opiekować się Eli. Mówił o tym, że trzeba być odpowiedzialnym. Ma krnąbrnego syna i tyle.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Proszę mi tu nie uśmiercać ulubionych postaci na każdym kroku :D

      Wegi

      Usuń
    5. Przecież zabijanie to najfajniejsza część zabawy. Jest bohater, a za chwilę już go nie ma :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Bezcenne noce nigdy mi się nie znudzą, w każdym rozdziale dzieje się coś nowego :D Ciekawe co teraz Max wykombinuje xd A Eli to cwana bestia ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi chyba też nie :D Rozdziałów będzie całe mnóstwo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Cudne, już się cieszę na starania Maxa i Króliczka, który na pewno da mu popalić:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Króliczek nie byłby sobą, gdyby jakoś nie odegrał się na swoim prześladowcy :D Jego dalsze losy poznacie najpewniej za jakiś czas, bo najpierw zabawię się kosztem kogoś innego :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. przemarznie czekam na zakończenie powieści później ja czytam a ta mnie tak wciągnęła ze jestem na bieżąco.
    kitsune jesteś mistrzem pióra / klawiszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Wiem, że nie zasłużyłem, bo wewnętrzny głos bezustannie podpowiada, że stać mnie na wiele więcej.

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Chyba tym razem ojciec Maksa nie stanął na wysokości zadania. Co to za podejście że skoro on i matka Maksa pytają Ela o samopoczucie to Maks już nie musi?! Ojcu się rolę pomyliły czy co? Ciekawe, czy matki Maksa też nie pytał o samopoczucie, bo ktoś inny już to zrobił. Jak dla mnie, w tym rozdziale myślenie boli niedźwiedzia.MB

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    w końcu... brawo Max jestem taka dumna z Ciebie... dorastasz, i ta sprawa z jogurtem, w końcu zrobiłeś coś dobrego, pogadaj z Ianem jak zdobył zainteresowanie żony...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń