sobota, 11 sierpnia 2018

Prawdziwy Romantyk, część VI


Ze zniecierpliwieniem oczekuję zachodu słońca. Co prawda jestem właśnie w trakcie ważnych negocjacji i nie mogę obserwować, jak szczęście mojego życia budzi się ze snu, lecz z drugiej strony trochę mu zazdroszczę. Żyję w ciągłym stresie. Mam tysiące obowiązków. Najchętniej wsunąłbym się pod kołdrę obok Nefryta i zdrzemnął przez krótką chwilę. Sen wampira jest kamienny. Żadne zaklęcia nie są w stanie go przebudzić.
- Panie, wiesz, że ze względu na szacunek, jaki żywiłem do twojego ojca, jak dotąd nie podnosiłem ceny za swoje usługi, ale sytuacja uległa zmianie i…
- Masz rację – przerywam mu. – Mój ojciec odszedł, a ja zostałem królem. Jeśli uważasz, że ktoś bardziej doceni twoją pracę, droga wolna. Możesz odejść – spoglądam w oczy zalęknionemu aptekarzowi, którego smutna i przerażona postać wydaje się wyłącznie złowieszczym cieniem, niknącym wśród chowających się promieni. Mężczyzna ściska w dłoniach swój kapelusz i przystępuje z nogi na nogę. Boi się mnie. I słusznie. Gardzę takimi jak on. Nie mają w sobie za grosz honoru. Bez skrupułów sprzedadzą się tym, którzy zapłacą więcej. Mają pecha. Poprzedni władca wiecznie się przed nimi płaszczył, aż w końcu banda idiotów, podobnych do tego wijącego się padalca, pozbawiła go życia. – Na twoją decyzję czekam do rana. Możesz odejść – wykonuję ruch ręką, dając Normanowi do zrozumienia, iż pora odprawić intruza.
- O audiencję prosi minister skarbu – informuje mój doradca, uważnie wczytując się w swoje notatki. – Trzeba także dopilnować rzemieślników. Złożyliśmy spore zamówienie dla żołnierzy. Część z nich nadal czeka na nowy ekwipunek.
- Zajmij się tym – zbywam go. – Mam ważniejsze sprawy na głowie.
- Masz na myśli barona i jego dzieci, panie? – Norman ponownie zaczyna drążyć temat antidotum. Pewnie sądzi, że Nefryt nie pisnął na ten temat ani słowem. Bardzo się myli.
- Tak. Ujęcie spiskowców to priorytet. Reszta może poczekać – ziewam.
- Jesteś zmęczony, wasza wysokość. Może zrobimy przerwę, abyś choć trochę odpoczął… - wierny opiekun zna mnie równie dobrze, jak mój ukochany. Czyta ze mnie, jak z otwartej księgi. Czy to przez tumu podobne drobiazgi mój anioł aż tak go nienawidzi?
- Nie, żadnych przerw. Jeszcze dzisiaj wyruszamy po odtrutkę. Chciałbym także spędzić trochę czasu z Nefrytem – dodaję nieco bardziej zrelaksowanym tonem. Nic na to nie poradzę. Tak długo czekałem na to, by móc kochać i być kochanym.
- Panie, to z winy wampira gorzej się czujesz. Karmisz go swoją krwią, stąd twoje gorsze samopoczucie i brak energii – mój doradca nie byłby sobą, gdyby nie znalazł czegoś, czym mógłby zdyskredytować swojego wroga. Tym razem ostro przesadził.
- Mylisz się. Nefryt…
- Każ mu odejść! – różowowłosy materializuje się przy drzwiach, które zostawia szeroko otwarte. Chce w ten sposób wyprosić mojego doradcę. Norman spogląda na niego z niechęcią.
- Możesz być z siebie dumny, krwiopijco. Jak tak dalej pójdzie, król Cassian wykończy się przez ciebie i twoje wieczne nienasycenie – rzuca oschle, po czym spełnia życzenie wampira, zostawiając nas samych.
Przez kilka sekund Nefryt wpatruje się w przestrzeń, rozważając przykre słowa. Nie chcę, by był smutny. Podchodzę do niego i wpijam się w jego ponętne wargi. Od razu ogarnia mnie upragniona błogość.
- Dzień dobry – szepczę między pocałunkami, przytulając do siebie mojego wybranka. Te starania na niewiele się zdają. Ukochany jest zbyt przybity, by odwzajemnić uśmiech. Zraniony do żywego, gryzie się w nadgarstek, by napoić mnie swoją krwią.
- Proszę – podtyka mi drobną dłoń. Nie mogę jej odtrącić, choć trudno jest mi się przełamać. Nie jestem wampirem…
Staram się scałować krwawe ślady. Tak cenny dar nie sprawi, że nie będę czuł głodu, czy pragnienia. Krew Nefryta przedłuży moje życie, uchroni przed chorobami, ale to wszystko. „Krew za krew” znaczy mniej więcej tyle, co „życie za życie”. On potrzebuje jej znacznie bardziej niż ja.
- Kocham cię… - mruczę, opadając na fotel i zmuszając wampira, by usiadł na moich kolanach.
- Wiem – długowłosy odpowiada niepocieszony.
- Skarbie, nie słuchaj Normana. Celowo mówi te przykre rzeczy, żeby…
- Skończ pracę – przerywa mi, podnosząc się ze swojego miejsca. – Po północy spotkamy się w ogrodzie - zanim udaje mi się  dodać coś więcej, Nefryt po prostu znika.
Przez kolejne kilka godzin cały czas zastanawiam się, w jaki sposób mógłbym poprawić humor mojemu kochankowi. Odwiedzam w tym celu królewski skarbiec, by przekopać znajdujące się w nim bogactwa. Otwieram wszystkie szkatułki z biżuterią, lecz żadna z tych błyskotek nie wydaje mi się do niego pasować. Nie chcę, by Nefryt pomyślał, że zbywam go byle czym. Mój prezent ma świadczyć o bezgranicznej miłości, a także przywrócić uśmiech na jego twarzy. Nic nie raduje mnie bardziej, niż te rozpromienione, błękitne oczy, które wpatrują się we mnie z czystym uwielbieniem.
- Tracisz tylko czas! – karcę samego siebie. – Już prawie północ. Powinieneś się pospieszyć! – chwytam więc kilka bransoletek i za pomocą magii łączę je w taki sposób, by na grubym, złotym łańcuszku, umieścić jak największą ilość kamieni. – To wygląda strasznie! – odrzucam od siebie ten projekt, bo nie spełnił on moich oczekiwań. Zamiast tego znajduję prześliczną broszkę, wysadzaną perłami. Dodaję do niej kilka brylantów, by bardziej się mieniła. – Po powrocie postaram się o coś znacznie piękniejszego…
W tej samej chwili moją uwagę przykuwa niewielkie, srebrne pudełeczko. Ostrożnie biorę je do ręki. Dostałem je od ojca, na krótko przed jego śmiercią. Ostatni prezent. Staruszek to jedyna osoba, która szczerze wierzyła, że kiedyś będę prawdziwie szczęśliwy.
Moje rozmyślania przerywa dźwięk zegara. Północ. Chowam pudełko do kieszeni. Jego zawartość wkrótce będzie mi bardzo potrzebna.
Znalezienie Nefryta w ogrodowym labiryncie nie jest specjalnie trudne. Wampir codziennie próbuje przekonać do siebie jednorożca. Rozsypuje tony cukrowych gwiazdek, lecz ogier woli trzymać dystans. Rozkoszuje się cukierkami wyłącznie wtedy, gdy jego właściciel odchodzi na odległość kilku metrów. Boi się mrocznych mocy mojego anioła.
- Najdroższy – obejmuję szczelnie ukochanego, całując go jednocześnie w policzek.
- Spóźniłeś się… - wypomina mi wampir, nadymając usta, na widok których robi mi się odrobinę zbyt gorąco.
- Mam dla ciebie prezent – sięgam do kieszeni, lecz mój wybranek łapie mnie za rękę.
- Nie - zostaję powstrzymany przed wyjęciem broszki.
- Nie chcesz? – dziwię się jego reakcji. – Jest jedyna w swoim rodzaju. Zupełnie jak ty… - uśmiecham się czule, dotykając chłodnej i niezwykle gładkiej skóry.
- Cassianie, nie musisz mi dawać prezentów tylko dlatego, że twój doradca powiedział kilka słów prawdy na mój temat. Dobrze wiesz, że miał rację. Ty i ja…
- Dość! – irytuję się. Porywam Nefryta w swoje ramiona i przenoszę nas prosto do sypialni. – Ani słowa więcej – ostrzegam, kładąc go na środku idealnie pościelonego łóżka.
- Nie pora na takie rzeczy, wasza wysokość – upomina mnie nieśmiertelny, odwracając głowę, gdy chcę go pocałować.
- Skarbie, dlaczego stale mnie odtrącasz? Przecież wiesz, że poza tobą nic innego się dla mnie nie liczy. Pozwól mi, abym ci pokazał, jak bardzo cię kocham.
- Ja też cię kocham, ale odpowiedź brzmi nie. – Nefryt ucieka z łóżka jak poparzony. Rozprostowuje niewielkie zagniecenia, by jego strój wyglądał nienagannie.
- Aniele… - jęk bezsilności opuszcza moje gardło. Mimo to wampir pozostaje niewzruszony.
- Sin i Jack na nas czekają.
- To niech czekają! Cały świat może na nas poczekać! Nie rozumiesz, że tylko ty…! – poziom mojej frustracji sięga zenitu. Dlaczego?! Dlaczego jest taki uparty?!
- Rozumiem – Nefryt podchodzi bliżej i siada na skraju materaca. – Rozumiem znacznie bardziej, niż sądzisz – delikatnie przeczesuje moje włosy palcami. Topię się pod wpływem jego dotyku.
- Chcę cię całować. I kochać się z tobą. Potrzebuję cię. Za każdym razem, gdy mnie odpychasz…
- Cassianie, obiecałeś – różowowłosy przypomina mi o głupim przyrzeczeniu, które mu złożyłem.
- Wiem, że obiecałem! – zaciskam dłonie na pościeli, choć najchętniej rozerwał bym ją na strzępy. – Kocham cię tak mocno, że trzymanie rąk przy sobie boli!
- Skoro tak, to może lepiej będzie, jeśli przeniosę się do moich pokoi… - rozważa na głos, mierząc mnie zatroskanym spojrzeniem.
- Nie! – protestuję, słysząc tak niedorzeczny pomysł. Obejmuję Nefryta w pasie i układam głowę na jego kolanach. – Nie – powtarzam znacznie spokojniej. – Nie zostawiaj mnie samego. Nie umiem bez ciebie żyć. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy to, że mogę cię przytulić, gdy zasypiasz, lub gdy się obok mnie budzisz. Tak długo na to czekałem.
- Ja też bardzo na to czekałem – szepcze Nefryt, po czym pochyla się i całuje mnie w usta. – Chcę się nacieszyć tym uczuciem. Twoją bliskością. Tym, że ci na mnie zależy.
- Zawsze mi na tobie zależało – naburmuszony, staram się wymusić kolejny pocałunek. – Od chwili, w której cię ujrzałem. Byłeś taki majestatyczny i piękny. Skradłeś moje serce jednym spojrzeniem.
- Wiem – Nefryt zaczyna chichotać. – Poczekasz, prawda? – nagle poważnieje. Moja odpowiedź jest dla niego bardzo ważna.
- Poczekam – mówię mu to, co pragnie usłyszeć.
- Dziękuję, mój panie – mój skarb uśmiecha się do mnie tak, że odbiera mi mowę.
- Pora na prezenty – zmieniam temat, by odwrócić uwagę od seksownego ciała mojego kochanka. – Mam dla ciebie to… - wyciągam z kieszeni broszkę, którą od razu przypinam do jego granatowej koszuli.
- Jest piękna. Dziękuję – wampir całuje mnie w rękę, by po chwili wtulić w nią swoją twarz.
- Ty jesteś najpiękniejszy – zapewniam go. – Czasami nie wierzę własnemu szczęściu. Jesteś ucieleśnieniem moich najskrytszych marzeń.
- Nie zawstydzaj mnie – prosi nieśmiało, gładząc mnie po twarzy opuszkami.
- Nie zamierzam – siadam obok Nefryta i pochylam się, by szeptać mu do ucha. – Zawstydzanie zostawimy sobie na później. Pozwolisz, abym cię nad ranem rozebrał?
Ta śmiała propozycja zaskakuje wampira. Otwiera szeroko oczy, po czym mruga kilka razy, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu. W końcu decyduje się odpowiedzieć.
- Może… - kokieteryjnie wraca przed lustro, by sprawdzić jak nowa ozdoba komponuje się z resztą stroju.
- Potraktuję to jako twoją zgodę – z zadowoleniem obserwuję, jak Nefryt sięga po swój czarny płaszcz, którym pozwala mi się szczelnie otulić. – Co cię tak cieszy, najdroższy?
- Nie mogę się doczekać, aż spotkam się z Sinem! Mam mu tyle do opowiedzenia! – ekscytacja rozpala oczy Nefryta. Gdy go dotykam, wyglądają bardzo podobnie.
- Gotowy? – pytam, upewniając się, że zabrałem wszystko, co powinienem.
- Tak – potwierdza mój ukochany.
- Zamknij oczy – chowam drobne ciało w moich ramionach i pozwalam, by magia przeniosła nas daleko poza królestwo.
Posiadłość Jacka i Sina przeszła w ostatnim czasie sporą metamorfozę. W czasie naszej ostatniej wizyty dom bardzo ucierpiał. Jednak Sin i Jack specjalnie się tym nie przejęli. Postanowili, że odbudują posiadłość. Zwłaszcza Sin mocno zaangażował się w ten projekt. Dla niego to szansa, by wreszcie móc nazywać to miejsce swoim domem. Jego życie w cieniu zmieniających się opiekunów nie należało to najprostszych. Jack stara się ze wszystkich sił, by wynagrodzić mu cierpienia. Zgadza się więc na wszystkie zachcianki. Niestety, na finalny efekt trzeba będzie jeszcze troszeczkę poczekać.
Rozglądam się po olbrzymim placu budowy. Tony cegieł, drewna i jeszcze więcej sprzętu. Podejrzewam, że gdyby Nefryt kazał mi przebudować pałac, musiałbym się zmagać z podobnymi problemami.
- Robi wrażenie, prawda? – uśmiecham się do mojego kochanka, który z uwagą podziwia wszystkie zmiany. Bardziej niż plac budowy interesuje go ogród. Prawie tam zginął, ratując mi życie. Przyjął na siebie śmiertelny cios Satiela. Gdyby nie magiczny kontrakt, straciłbym go na zawsze… - Skarbie? – odwracam Nefryta twarzą do siebie. – Przeszłość nie ma znaczenia. Liczy się tylko przyszłość.
- Nefrycie! – pełen radości krzyk Sina odbija się głośnym echem po okolicy. Zanim udaje mi wypatrzeć drugiego wampira, ognistowłosy pojawia się znikąd i mocno obejmuje mojego ukochanego. – Nefrycie! Nefrycie! – powtarza bez końca, wirując z nim w kółko. – Tak się o ciebie martwiłem!
- Nic mu nie jest – wtrącam swoje trzy grosze. To pierwszy raz od czasu zawarcia przez nas kontraktu, gdy ktoś tak bezceremonialnie pozwolił sobie na dotykanie mojego anioła! Choć znam Sina od bardzo dawna i nieraz byłem świadkiem podobnych scen, zazdrość zalewa mnie od środka. Jest niczym kwas, wypalający metal. Jeszcze kilka sekund i będę zmuszony zareagować! Nie chcę, by ktokolwiek dotykał mojego ukochanego! Nawet jeśli to jego najwierniejszy przyjaciel.
- Nefryt jest dla mnie jak młodszy brat – Sin bierze go za ręce i wpatruje się w cudowne, błękitne oczy mojego wybranka. – Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się stało.
- Nie musisz się o niego martwić – zagarniam różowowłosego w swoje ramiona. – Nie pozwoliłbym na to – dodaję z powagą.
- Twoje zachowanie zupełnie mnie nie dziwi. Zawsze miałeś obsesję na jego punkcie – nasz przyjaciel od razu wykłada karty na stół. – Wpatrywałeś się w niego bez końca, troszczyłeś. Jako jedyny znosiłeś niezliczone humory… - Sin zaczyna się szczerze śmiać. Jestem pewny, iż przypomniał sobie którąś z naszych wspólnych podróży.
- Skoro już wtedy wiedziałeś, to chyba rozumiesz, dlaczego teraz jestem taki zaborczy, prawda? - próbuję się bronić.
- Nie zwracaj uwagi na Cassiana. Nałykał się czarnej magii po drodze – Nefryt spogląda na mnie z wyrzutem.
- Nie martw się, mój drogi – odpowiada konspiracyjnym szeptem Sin. – Ty masz swoje zmartwienie - puszcza do mnie oko – a ja swoje…
- No właśnie, gdzie wampir-Jack? Nie mogę się doczekać, aż go zobaczę w nowym wcieleniu – Nefryt uśmiecha się złośliwie, spoglądając w ciemną noc. – Chodź, Jack. Nie wstydź się! – nawołuje dawnego opiekuna.
Ja również nie mogę się doczekać tego spotkania. Jack wampirem? Tej nocy z pewnością nie da się zapomnieć…

8 komentarzy:

  1. Nareszcie zabrałam się za napisanie komentarza...
    Czytam Twojego bloga już przynajmniej pół roku, ale zawsze brakowało mi odwagi.
    Przyciągnęło mnie tu opowiadanie " Bezsenne noce", jednak dość szybko przekonałam się też do innych twoich dzieł i aktualnie czuję ogromny niedosyt wszystkiego.
    Co do samego opowiadania o ciężarnym chłopcu to muszę powiedzieć Ci, że jesteś chyba jedyną osobą, która pisze porządne opowiadanie o tematyce męskiej ciąży na polskim Internecie; uwielbiam czytać dzieła tej treści jednak na polskich stronach znajduję jedynie albo opowiadania z kpopem w roli głównej, albo z One Directon. Przysięgam, że nie znalazłam ani jednego tak dobrego opowiadania ( skrycie liczę, że jeszcze kiedyś napiszesz coś z męską ciążą)
    Kolejnym opowiadaniem, które pokochałam było Moj Nauczyciel/ Uczeń - nawet nie wiesz jak ja to przeżywałam.
    Ponadto kocham chyba wszysyko co piszesz, ponieważ Twoje opowiadaia są przyjemne, łatwe ( ale nie banalne) i oryginalne.

    No to się rozpisałam o wszystkim tylko nie o rozdziale ( ale mogłabym napisać więcej )...

    Co do dzisiejszego wpisu mogę powiedzieć tylko jedno zdanie - niecierpliwie czekam na kolejną część z moim ukochanym wampirkiem ❤


    Lisku, życzę Ci dużo weny i jeszcze więcej czasu. Nie obiecuje, że zawsze będę pisać komentarze( jeśli już to z anonimka, bo się wstydze), ale na pewno będę dalej zaglądać tu dzień w dzień z nadzieją na nowe rozdziały

    ~Miriam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Miriam, nie musisz się wstydzić. Ja nie gryzę :D Zwłaszcza po przeczytaniu takiej masy komplementów :)
      Cieszę się, że lubisz czytać moje opowiadania. Wymyślanie fabuły i opisywanie tych wszystkich scen sprawia mi wiele radości.
      Oczywiście, że pojawi się inny mpreg. Waham się, czy ma to być zupełnie nowa opowieść, czy też uszczęśliwić dzieckiem kogoś, kogo już znacie... Nie mówiąc już o tych opowiadaniach, które mam zaplanowane. Dzieci, elfy, pustynia, porwania, operacje, zdrady - oj będzie się działo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. W takim momencie koniec?! Ja chcę Jacka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo ^^ tęskniłam za Jackem i Sinem ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaaak uwielbiam <3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. JAAAAACK! <3 Chcę go widzieć! :( Dlaczego tak brutalnie to przerwałeś Lisie?! Teraz będę czekać całą wieczność na kolejny rozdział, bo czas będzie mi się dłużył...
    Ale doradca wygarnął pijawce *gwizd* Aż się dymiło!

    Wegi
    Ps. Nie chcę poganiać, bo nie lubię tego robić, ale kiedy (tak orientacyjnie) będą Humorki?

    OdpowiedzUsuń
  6. Super. Dawno się nie odzywałam i niestety nie mogłam poświęcić należytej uwagi Twojej twórczości, ale się zabieram za nadrabianie zaległości. Ach ile przyjemności mnie czeka☺MB

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, ja też jestem bardzo ciekawa wygladu Jacka, a Cass jaki zazdrosny jest...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń