niedziela, 23 września 2018

mpreg 49

„Bezsenne Noce


Budzę się wcześniej niż zwykle. Unoszę powieki, zaalarmowany ciszą. Eli nie rysuje? Podpieram się na łokciu, by łatwiej mi było rozejrzeć się po naszej sypialni.
Jesteś…
Z prawdziwą przyjemnością odkrywam, iż moje złotowłose szczęście nadal pogrążone jest we śnie. Pasma długich włosów opadają mu na twarz, nieco się wijąc. Chłopak ma na sobie piżamę. Do tego przykryty jest kołdrą i kocem. Najwidoczniej wczoraj przemarzł, bo wtulony jest w pościel, która otula do niczym ciepły kokon.
Ile bym dał, by móc położyć się obok niego… Odsunąłbym jego włosy do tyłu, a następnie zaczął całować po smukłej szyi. Potem mógłbym…
Nie, nie mógłbym. Seks przed porodem jest surowo zabroniony!
By nie dać się całkowicie omotać, szybko uciekam z domu. Mam setki spraw do załatwienia. Kluczowe decyzje nadal nie zostały przeze mnie podjęte. W dodatku dzwoni moja agentka, która domaga się video-konferencji. Zwykle robi tak wyłącznie wtedy, gdy wie, że ugnę się pod jej srogim spojrzeniem. Denerwuję się. Poważna twarz kobiety pojawia się na ekranie monitora, a ja zostaję zalany gradem pytań. Nie, nie dokończyłem kolejnej książki, a prace nad nową serią utknęły w martwym punkcie. Najgorsze jest jednak to, że będę musiał spotkać się z wydawcą, a to oznacza kilka dni z dala od Króliczka.
Rozłąka to takie smutne słowo…
Mógłbym poprosić Eli, by pojechał razem ze mną. Kto wie, może udało by mi się go przekonać, ale… Kilkugodzinna podróż samochodem z pewnością byłaby dla niego męcząca. Na wsi ma ciszę i spokój. W dodatku mogę liczyć na to, że rodzice się nim zaopiekują. Spotkania biznesowe zwykle przeciągają się w nieskończoność. Mój ukochany musiałby spędzić ten czas samotnie. Nie chcę zostawiać go w mieszkaniu, które wiąże się z tak przykrymi wspomnieniami.
No cóż, chyba nie ma innego wyjścia. Trzeba pogodzić się z losem i podejść do tematu jak na prawdziwego pisarza przystało, czyli wykpić się jakimś kłamstwem. Moja agentka twierdzi, że w cztery, góra pięć dni, powinniśmy wszystko załatwić. Oby miała rację. Pięć godzin z dala od Eli to prawdziwa gehenna. Jak przetrwam blisko tydzień?
Dochodzi jedenasta. Przeciągam się leniwie. Nie mam ochoty na dalszą pracę. Przygnębiony wizją rychłej, niechcianej wycieczki, postanawiam wrócić do domu na śniadanie.
Po drodze zahaczam o pensjonat, gdzie kupuję spory zapas jogurtu sojowego. Eli wspominał, że dzidziuś bardzo go lubi. Miło jest spełnić zachciankę dziecka, lecz z drugiej strony zastanawia mnie, co sprawiłoby radość mojemu Króliczkowi? Przecież on także musi mieć jakieś kulinarne słabostki.
„Gdyby nie był taki uparty…” – ta myśl wypiera inną. Za wszelką cenę staram się ją zagłuszyć. On nic mi o sobie nie mówi, bo wiele razy usłyszał, że zupełnie mnie to nie obchodzi. Na takim fundamencie trudno cokolwiek wybudować…
W domu panuje idealna cisza. Mama i tata pojechali promować nasz region podczas jakiś zawodów w szyciu i wrócą dopiero wieczorem. Zabrali ze sobą panią Gertrudę, która z samego rana przyniosła cały zapas świeżutkich rogalików. Trzeba będzie się ich pozbyć. Eli nie zasłużył na to, by aż tak cierpieć. Wypieki najlepszej przyjaciółki mojej mamy smakują okropnie. Nie mówiąc już o tym, że rzadko mam okazję pobyć ukochanym sam na sam.
Zaglądam do ogrodu. Pusto… Czy to możliwe, że on nadal śpi? Wspinam się po schodach. W naszej sypialni również go nie ma? Łóżko Eli jest pościelone. Za to na stole wiele się dzieje. Króliczek ukończył już kilka szkiców. Szybki jest. I najwidoczniej ukrywa się w łazience. Drzwi się lekko uchylone.
- Skarbie? – wołam. Wolałbym go nie straszyć.
- Max? Szybko wróciłeś – odpowiada mi cichutki głos z wnętrza pomieszczenia.
- Co robisz? – staję blisko drzwi, lecz waham się, czy wolno mi wejść do środka. Eli może być nagi. Moje biedne serce nie zniesie tego zakazanego widoku.
- Obcinam włosy.
- Co?! – z impetem wpadam do środka. Mój ukochany stoi przed niewielkim lustrem. W prawej dłoni trzyma nożyczki… - Oddaj! – wyciągam dłoń, żądając zwrotu ostrego narzędzia zbrodni.
- Dlaczego? – Eli mruga kilka razy, wpatrując się we mnie jak w kosmitę. Jego jasne, miejmy nadzieję, że nadal nieobcięte pukle, upięte są w luźny kok. – Grzywka jest za długa, widzisz? Przeszkadza mi w czasie malowania – małolat odsuwa irytujące go kosmyki.
- No tak… - Uspokojony, biorę głęboki wdech. Lubię jego długie włosy. Bardzo je lubię… Są jedwabiście miękkie i takie seksowne…
- Przestraszyłeś się, że się ich pozbyłem, prawda?
- Ja?! Skądże znowu… - prycham, by się nie skompromitować.
- Kłamiesz – na twarzy mojego wybranka pojawia się drwiący uśmieszek.
- Nie! Wcale nie! – zaprzeczam gorączkowo, nieco się przy tym rumieniąc.
- Nie? – Eli odwraca się w kierunku lustra i oddziela niewielkie pasmo, które z wielką wprawą modeluje nożyczkami. – Tak trudno ci przyznać, że podobają ci się moje włosy? – droczy się ze mną, kontynuują swoje zajęcie.
Nastaje chwila niezręcznego milczenia. Co mam mu odpowiedzieć? Jeśli powiem prawdę, pomyśli, że próbuję go osaczyć i zacznie się przede mną bronić. Po mojej emocjonalnej reakcji głupio jest się wycofać. Wpadłem do łazienki jak burza, więc dalsze krętactwa są bez sensu.
- Gotowe! – Króliczek oświadcza z dumą, prezentując swoją perfekcyjną fryzurę. – I jak? Może być? – pyta, rozpuszczając jednocześnie resztę potarganych loków. 
- Jesteś piękny… - szepczę, nie umiejąc w porę ugryźć się w język.
Słysząc moje słowa, Eli uśmiecha się promiennie.
- Dziękuję – jest zadowolony z mojego komplementu.
Ciężarny sięga po szczotkę, którą mu kupiłem. Ma lekko rozmarzony wzrok. Jeśli wspomina chwilę, gdy podczas naszego zbliżenia poprosiłem, aby…
Dość! To się musi natychmiast skończyć!
- Idę do kuchni! Właśnie tak! – wycofuję się tyłem i uciekam do salonu, gdzie rozsiadam się na sofie. Przebywanie razem jest ponad moje siły! Od kiedy zrobił się ze mnie aż taki masochista? Nigdy się tak nie zachowywałem. To nie w moim stylu. Tymczasem minęło kilka minut, a ja już myślę wyłącznie o tym, by dobrowolnie poddać się torturom i do niego wrócić.Mam nawet pretekst, by to zrobić. Ostatecznie przywiozłem coś, co lubi.
Złotowłosy jest tak bardzo pochłonięty malowaniem, że nie zauważa, gdy bezszelestnie zakradam się bliżej. Pochylam się i obejmuję go ramionami.
- Jak się czujesz, mój skarbie? – uśmiecham się od ucha do ucha na samą myśl, że mogę mieć go tak blisko.
- Max, coś mi się przypomniało. Dlaczego mnie nie obudziłeś? Spałem prawie do dziesiątej! – fiołkowe oczy rzucają mi pełne wyrzutu spojrzenie.
- Wyglądałeś na zmęczonego, a w ciąży…
- Pan Robinson dzwonił z samego rana – Eli wygląda na rozdrażnionego. - Nie był zadowolony, że wyleguję się do późna.
- Masz do tego pełne prawo – zapewniam go. – Proszę – wręczam nastolatkowi mrożony jogurt.
- Dziękuję – odkłada ołówek i sięga po swój ulubiony przysmak.
- Resztę schowałem do zamrażalnika. Nad czym pracujesz? – przyglądam się szkicowi, który prezentuje się dość żałobnie. Ciemne barwy, połamane gałęzie… - Wygląda depresyjnie – zauważam, szukając wzrokiem szkicownika, w którym znajduje się portret naszego nienarodzonego synka. Eli obiecał, że będę mógł je oprawić. Nie chcę z tym czekać.
- Nic na to nie poradzę – wzdycha chłopak.
- Zjesz ze mną śniadanie? – pytam, próbując przechwycić go tylko dla siebie.
- Nie mogę. Mam bardzo ścisły grafik. Poza tym nie jestem głodny.
- To trochę dziwne – rozważam na głos, odsuwając się od Króliczka. Siadam za to na krześle obok niego, by móc obejrzeć pozostałe szkice. – Sądziłem, że apetyt będzie ci bardziej dopisywać, a ty jesz tyle, co nic.
- Mylisz się – protestuje. – Przed ciążą prawie nigdy nie jadłem śniadania. Prowadziłem intensywny tryb życia. Potrafiłem wrócić z pracy o czwartej nad ranem, a potem malować przez resztę nocy i od dziewiątej znowu pracować. To było kilka miesięcy temu, a wydaje się, że minęła wieczność – Eli uśmiecha się do swoich wspomnień, obejmując jednocześnie dzidziusia. Jest wobec niego tak czuły, że robię się zazdrosny. Ja także chciałbym zostać przytulony.
- Dużo pracowałeś – ostrożnie zmieniam temat.
- To prawda – blondyn przytakuje energicznie.
- Kiedyś pytałem, po co ci były pieniądze, które odkładałeś. Nie udzieliłeś jednoznacznej odpowiedzi – wypominam mu, podpierając głowę i obserwując reakcję ukochanego.
- Musiałem spłacić długi – uśmiecha się gorzko, dając mi do zrozumienia, że niczego więcej się nie dowiem.
- Skarbie, jeśli chcesz, żeby w czymś ci pomógł, to powiedz. Dobrze wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko. – Żałuję, że nasza znajomość nie rozpoczęła się od takiego stwierdzenia. Gdybym był bardziej powściągliwy i nie atakował go na każdym kroku, to kto wie, może już od dawna bylibyśmy małżeństwem…
- Nie, Max. To już przeszłość. Nie chcę do niej wracać.
- A ja nie chcę, abyś był smutny – muskam palcami brzoskwiniowy policzek. – Ani głodny – wskazuję mu na jogurt, którego nawet nie otworzył.
- Dziecko go uwielbia – Króliczek odrywa plastikową łyżeczkę i pozbywa się wieczka. Przede mną najgorsza chwila. Jeśli przymknie powieki i zacznie mruczeć z rozkoszy, skończy się na tym, że będziemy się turlać po podłodze, uprawiając dziki seks.
- Muszę… Muszę napić się kawy! – gwałtownie wstaję ze swojego miejsca i praktycznie wybiegam do kuchni. – Mało brakowało… - mamroczę do samego siebie, bezwiednie zaciskając dłonie na krawędzi blatu.
Podchodzę do ekspresu. Intensywny, ciężki smak, powinien mnie nieco ocucić. Otwieram także lodówkę w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
- Ugotowałem zupę – prawie podskakuję, słysząc ciche słowa Eli, który stoi za moimi plecami.
- Tak? – obracam się w jego stronę. – Zmieniłeś zdanie w kwestii śniadania? – pytam z nadzieją, by ukryć swoje zakłopotanie.
- Wolę to – wskazuje na wegański deser. – Nie lubisz jeść sam, więc dotrzymam ci towarzystwa. – Małolat siada przy stole, na który kładzie kilka arkuszy papieru. Będzie szkicować.
- A tobie to nie przeszkadza? – staram się, by ton mojego głosu brzmiał nonszalancko, choć przyspieszony rytm serca zdradza, że jego odpowiedź jest dla mnie bardzo ważna.
- Co takiego?
- No wiesz, bycie samemu… - Wstrzymuję oddech, płonąc z ciekawości. Marzę o tym, bo powiedział coś w stylu „mam ciebie, Max, już nie jestem samotny”, albo rzucił mi się w ramiona. Jednak nic takiego się nie dzieje. Rozczarowanie  boli.
- Niespecjalnie. Zresztą do wszystkiego można się przyzwyczaić. – Eli zakłada za ucho luźny kosmyk włosów, a następnie kreśli kilka linii. – Dobrze wiesz, że słabo pamiętam rodziców. Moja siostra dużo pracowała. Potem wyszła za mąż… - chłopak zamyśla się na chwilę, a ja umiejętnie ciągnę go za język.
- Czemu nie powiesz, że nie poświęcała ci czasu ani uwagi? – pytam. – Gdyby tak było, nie wyprowadziłbyś się z domu.
- Max… - Eli uśmiecha się lekko, nie przerywając szkicowania. – Wbrew temu, co sobie o mnie myślisz, odejście z domu ułatwiło mi wiele rzeczy. Nie czułem się jak zagubione dziecko, które nie wie, co dalej. Wprost przeciwnie. Potrafiłem całkiem nieźle o siebie zadbać. To doświadczenie miało w sobie coś wyzwalającego. Rozwinąłem skrzydła, rozumiesz?
Nie. Nie rozumiem. Nie rozumiałem tego wtedy i nadal mam z tym spory problem. Gdzie byli jego rodzice? Jak mogli go zostawić? A jego siostra? Przecież Eli nawet teraz wygląda tak dziecinnie! Jest młody, piękny… Wbrew temu co mówi, nie uniknął niebezpieczeństw. Ktoś wyrządził mu krzywdę i to na długo przed tym, zanim poznał mnie. Nie będę stał z boku i udawał, że tego nie widzę!
- Pora lądować, skarbie. Teraz masz mnie i dziecko. Należysz do nas. Razem tworzymy rodzinę, budujemy gniazdo… - celowo używam ptasiego porównania.
- Mówisz zupełnie jak twój ojciec – nastolatek zaczyna cicho chichotać.
- Możesz się śmiać do woli. Nie przeszkadza mi to. Jednak pamiętaj o jednym – grożę mu palcem – jesteś mój. Zatroszczę się o ciebie jak należy.
- Pięknie powiedziane – Eli udaje, że się wzruszył. – Nie dziwię się, że jesteś pisarzem. Potrafisz idealnie dobierać słowa.
- Ja nie żartuję, ty mały, rozbestwiony gnomie! Nie prowokuj mnie, bo przełożę cię przez kolano i…! – zbyt późno zdaję sobie sprawę z faktu, iż powinienem był zachować te uwagi dla siebie. Na szczęście złotowłosy parska głośno śmiechem, którego nie potrafi pohamować.
- Przepraszam… Ale zrobiłeś taką minę, że… - wesoły nastrój sprawia, że w jego oczach pojawiają się radosne ogniki. – Żałuję, że tego nie narysowałem…
- Śmiej się, śmiej – komentuję sytuację, wkładając jednocześnie chleb do tostera. – Jeszcze zmienisz zdanie.
- Max, nie obrażaj się – Króliczek robi skruszoną minę. – Wierzę, że zależy ci na dziecku. Za kilka dni mam wizytę kontrolną. Chcesz pójść razem ze mną?
- Oczywiście, że chcę! – odpowiadam z dumą. – Nasz syn… Znaczy nasze dziecko – poprawiam się automatycznie, bo wiem, że Eli nie lubi, gdy mówię tak o naszym maleństwie – jest dla mnie ważne i twoje samopoczucie także…
- Nadal nie zgadzam się na poznanie płci – zaznacza z góry.
- Wiem. Obiecuję, że nie będę na ciebie więcej naciskać – cedzę przez zęby, by nie prowokować między nami kolejnej sprzeczki.
- Naprawdę? – moja deklaracja sprawia, że chłopak spogląda na mnie zupełnie inaczej.
- Zrozum, proszę… Ja wiem, że urodzi się syn – przechwalam się moim jasnowidztwem. – Jeśli jednak nosisz dziewczynkę, to przysięgam, że pokocham ją jeszcze bardziej… - Wzruszony podchodzę bliżej i klękam przy moim ukochanym. – Nie traktuj moich słów zbyt poważnie – odsuwam nieco krzesło, by móc położyć głowę na jego kolanach i dotknąć brzuszka. – Nie ma rzeczy, której bym nie zrobił dla tej malutkiej kruszynki. I dla ciebie – dodaję, sięgając po drobną dłoń, by spleść nasze palce.
- Max… - moje emocje udzielają się Króliczkowi. W kącikach jego oczu dostrzegam błyszczące łzy.
- Nie płacz – zastrzegam z góry, podnosząc się z ziemi i całując go przelotnie w policzek. – Kiedy masz wizytę? Moja agentka upiera się, abym przyjechał uporządkować różne sprawy w wydawnictwie – markotnieję, wspominając o obowiązkach.
- Wyjedziesz? – Eli również nie jest tym zachwycony.
- Nie będzie mnie góra cztery, czy pięć dni. Poza tym nie zostaniesz sam. Moi rodzice będę nad tobą czuwać.
- Max, ja nie jestem niepełnosprawny…
- Wiem, wiem. Jesteś dorosły – głaszczę go po włosach. – Jeśli teraz nie zajmę się szczegółami dotyczącymi nowych książek, będą do mnie dzwonić od rana do nocy. A tak szybko to załatwię i następne miesiące będę udawać, że piszę. Sprytne, prawda?
- Bardzo – uśmiech Eli jest jak słońce. Od razu robi mi się cieplej na duszy. – Wizyta jest za dwa dni.
- To świetnie. Nie będę musiał niczego przekładać. W piątek mam się pojawić na jakimś nudnym przyjęciu – zaczynam narzekać na swój los.
- Z pewnością będziesz się dobrze bawić – mój wybranek próbuje zaszczepić we mnie optymizm, lecz z marnym skutkiem.
- Bez ciebie? To raczej mało prawdopodobne. Dobrze wiesz, że nasza randka to obecnie jedyna rzecz, jaka mnie interesuje.
- Zgodzę się na randkę, jeśli przedtem pojedziemy w jedno miejsce… - przebiegłe stworzenie rzuca mi wyzwanie.
- Przecież wiesz, że niczego ci nie odmówię. Śmiało, powiedz mi, co cię uszczęśliwi, Króliczku? – zachęcam chłopaka do większej otwartości.
- Znalazłem nowe mieszkanie i chciałbym je obejrzeć. Właściciel powiedział, że możemy wpaść zaraz po wizycie w szpitalu.
Mieszkanie… On nadal sądzi, że pozwolę mu się wyprowadzić… Nie, skarbie. Nie ma takiej opcji. Zostaniesz ze mną. Muszę mieć cię blisko aż do końca życia. Nie pozwolę, abyś znowu był sam. Dziecko także będzie mnie potrzebowało.
- Zgadzasz się…? – Eli nieśmiało spogląda mi prosto w oczy.
- Tak – rozpromieniam się.
- Żadnych restauracji – zostaję w porę upomniany.
- Obiecuję – kładę rękę na sercu. – Mam znacznie ciekawszy pomysł… - posyłam mu chytry uśmieszek. Po randce wszystko będzie inaczej…

36 komentarzy:

  1. O matko, co ten Max znowu wymyślił ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max? On jest teraz super-grzeczny :D Znaczy będzie. Do czasu...

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. On jest grzeczny na pokaz :) Ma nieczyste myśli ^^ Niesamowicie niewiarygodne pomysły ^^ No ale za to go kocham :D

      Usuń
    3. Nieczyste myśli to mam wyłącznie ja :D Za jakiś czas zrozumiesz dlaczego :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Że ty masz takie myśli to ja wiem ^^ Inaczej byś yaoi nie pisał :P

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że to się źle skończy... Max, błagam cię, jesteś na dobrej drodze do szczęśliwego życia z Elim i waszym dzieckiem, nie zepsuj tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mówi Magda Gessler "idziemy w dobrym kierunku" :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. No, chyba będzie klapa. Chyba przeczekam kilka odcinków i przeczytam je na jeden raz to może lepiej to zniosę.:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże jakie to jest zajebiste... nawet nie wiem co mam napisać oprócz: Pragnę już przeczytać następny ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale teraz opublikuję rozdział o wampirach :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Max bardzo się stara, ale mam nadzieję, że jego genialny plan okaże się być w rzeczywistości genialny :D dość kryzysów.
    Proszę niech to będzie chłopiec - Max tak ładnie rozpływa się nad dzidziusiem a później może być dziewczynka. Starszy syn będzie opiekował się młodszą siostrą :)
    Dużo pozytywnej energii! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś gotowa na to, co zrobi Max, wierz mi :D Zanim urodzi się dziecko, wszystko zostanie wywrócone do góry nogami.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Zaczynam się coraz bardziej bać tego pomysłu, a czytając twoje komentarze lisku to boje się jeszcze mocniej :D
    Czekam na kolejny rozdział, a im dłużej czekam tym dziwniejsze scenariusze sobie wyobrażam.
    Dużo czasu i weny!
    ~ Miriam

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry 😁 sprawy mają się tak, że przeczytałam wszystko co masz na blogu (szef wywali mnie z roboty
    😉) fajne opowiadania chociaż trochę ciężko było się odnaleźć na blogu bo nie we wszystkich podajesz o jakie chodzi tylko nr rozdziału. No ale dałam radę nie? 😁Trochę dużo literówek (przydałaby ci się beta) jeśli mogę wyrazić swoje zdanie to bardzo sprawnie piszesz a przynajmniej bardzo sprawnie się to czyta. Nie powtarzasz się chociaż trochę czasami byłam zdezorientowana bo szybko przeskakujesz z akcji do akcji. Nie mniej jednak doceniam talent i wyobraźnię 😁życzę powodzenia i dużo weny
    Pozdrawiam
    Anya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Staram się jak tylko mogę :)
      Wiem, że opowiadania wymagają poprawek, ale muszę sobie radzić bez bety. Jeśli mam do wyboru poprawianie błędów lub pisanie nowych historii, wybieram drugą opcję.
      Znalezienie dobrej bety graniczy z cudem. Ktoś musiałby naprawdę dobrze znać język polski, a to się rzadko zdarza, wierz mi.
      Przyznaję, że w opowiadaniach panuje pewien chaos, ale nigdy się nie spodziewałem, że będzie ich aż tyle :D Jedno jest pewne - będą nowe :D

      Twój Kitsune

      PS Pozdrawiam szefa :)

      Usuń
  8. Eee ... Noo...jakby Ci tu powiedzieć. Szef to ja😀 ale już dałam sobie naganę i obiecuję poprawę (do następnego opowiadania ) a ty pisz pisz pisz a ja będę czytać i czasem komentować 😉

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne jest te opowiadanie, aż nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, oraz te czekanie kiery urodzi się dziecku czuje jakby trwało w nieskończoność..
    Oraz Kitsune kiedy kolejny rozdział humorów Króla? Czy wgl będą kolejne rozdziały tego?

    /Su

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że będą kolejne rozdziały Humorów króla. Ja nie porzucam moich opowiadań. Po prostu zbyt wiele ich rozpocząłem i teraz ponoszę konsekwencje.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Tak bardzo się cieszę, że ktoś inny też ich wyczekuje!

      Wegi

      Usuń
  10. Ja czekam na kazde opowiadanie krore wychodzi z pod reki kitsune
    pozdro i weny do konca swiata:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lisku gdzie jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  12. Królu Lisie wróć proszę!
    Fancy

    OdpowiedzUsuń
  13. które opowiadania są zakończone??

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaczynam się martwić, wszystko w porządku u Ciebie??

    OdpowiedzUsuń
  15. Z Liskiem wszystko dobrze, nie martwcie się :)

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze ~ Dziękujemy za informacje ❤

      Usuń
  16. Lisku kiedy wrócisz?

    OdpowiedzUsuń
  17. Hejka,
    och jak bosko, ciekawe co wymyślił Max na tą randkę... i jaka panika że Eli ścina włosy ;D
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń