- Powiedz, że masz dla mnie dobre wieści – z
nadzieją spoglądam na Normana, który od dwóch dni przekopuje zawartość
królewskich archiwów.
- Panie… - mój służący bezradnie rozkłada ręce. –
Przejrzałem większość korespondencji twojego ojca, którą wymieniał tamtej zimy.
Nawet w listach do najbardziej zaufanych przyjaciół ani słowem nie wspominał o Nefrycie.
Co więcej, on nawet słowa „wampir” nie używał.
- Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! – uderzam dłonią
w blat biurka, okazując w ten sposób irytację. – Przecież pamiętasz równie
dobrze jak ja, że wezwał go do siebie. Kazał odśnieżać drogi żołnierzom i
bezustannie wypatrywać! Pokładał w nim tak wielkie nadzieje! Musiał się nimi z
kimś podzielić!
- Twój ojciec nie należał do skrytych, wasza
wysokość, a jednak tym razem wykazał się konsekwencją i zachował te sprawy dla
siebie.
- A co z ojcem Nefryta? – wzdycham ciężko, bo
przygniata mnie frustrująca bezsilność.
- Archiwum jest bardzo rozległe. Potrzebuję więcej
czasu.
- Prędzej czy później trafimy na jakiś ślad.
Sam już nie wiem, czy staram się pocieszyć jego, czy
siebie.
- Mam szukać dalej? – W tonie głosu Normana wyraźnie
słyszę zdziwienie. On także nie wierzy w powodzenie tej misji?
- Tak, masz szukać dalej. Chcę wiedzieć dlaczego
imię ojca Nefryta przepadło i jakie okoliczności towarzyszyły jego śmierci, a
także jak to się stało, że Nefryt pojawił się w naszym zamku krótko po śmierci swojego
stwórcy. – Obejmuję się ciasno ramionami i niechętnie wracam do przeszłości. Do
teraz pamiętam tamtą noc. Przeraźliwy krzyk mojej przyjaciółki, a także ciszę,
towarzyszącą jej odejściu…
Mam do siebie żal, że byłem zbyt skupiony na
podziwianiu niezwykłej urody wampira, przez co nie zapytałem ojca o tak wiele
rzeczy. Gdybym to zrobił, z pewnością podzieliłby się ze mną choć cząstką
prawdy. Cała ta sytuacja uświadomiła mi, że nie byłem zbyt dobrym synem. Miłość
mnie zmieniła. Oddaliłem się od rodziny. Sprawy królestwa także zeszły na drugi
plan. Za to Nefryt… On stał się dla mnie wszystkim. Pomimo upływu ponad stu
lat, kocham go znacznie intensywniej niż kiedykolwiek przedtem.
Moje uczucie także się zmieniło. Jest znacznie
bardziej złożone, przemyślane. Dojrzałe. Nie jestem zakochanym chłopakiem,
który skupia się wyłącznie na tym, by adorować obiekt swoich uczuć,
jednocześnie nie zwracając niczyjej uwagi. Poza tym Nefryt jest teraz mój.
Należy wyłącznie do mnie. Jego ciało, dusza, uśmiech…
Właśnie, uśmiech… Mój anioł od tak dawna się do mnie
nie uśmiechał. Brak wspomnień całkowicie go załamał. Przepłakał tak wiele
godzin, szukając ukojenia w moich ramionach. Biedactwo…
Wierzę w przeznaczenie. Wiem, że Nefryt i ja od
samego początku byliśmy sobie pisani. Jednak w świetle ostatnich wydarzeń,
nabrałem pewnych wątpliwości. Czy to aby na pewno jedynie zrządzenie losu
zdecydowało?
Mój ojciec był sprawiedliwym i uczciwym demonem,
który twardo stąpał po ziemi. Jestem pewny, że wygrałby wojnę nawet bez
wampirzych wizji. Chociaż nigdy nie rozmawialiśmy o tym wprost, zdawał sobie sprawę
z moich uczuć względem różowowłosego. Nie zabronił mi go kochać. Zresztą nawet
gdyby tak zrobił, nie posłuchałbym. Czasami, gdy zabiegałem o uwagę Nefryta,
czułem na sobie wzrok ojca. Zabrakło mi odwagi, by zawracać mu głowę swoimi uczuciami
w chwili, gdy prowadził wojnę.
- Panie, pozwól, że wrócę do swoich zajęć. –
Norman kłania mi się nisko i znika.
Spoglądam na zegarek. Dopiero południe… Lada chwila
eliksir powinien być gotowy do użytku. Mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj poznam
odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Zdrada króla to poważna sprawa. Baron nie
posiada zbyt dużych wpływów. Jego wojsko również wydaje się dość skromne w
porównaniu z moim. Ma garstkę oddanych sojuszników, lecz poza pisemnymi
groźbami, żaden z nich nie odważył się osobiście pofatygować do zamku.
Specjalnie mnie to nie dziwi. Zmiótłbym ich z powierzchni ziemi. Co prawda
mogliby połączyć siły. Niewykluczone, że ich wspólny zryw przysporzyłby mi
kłopotów. Pewnie zyskaliby kilku nowych
sojuszników. Kilku kolejnych wspierałoby spiskowców po cichu, by się
bezpośrednio nie narażać. Czy to wystarczy, by pozbawić mnie tronu?
Władza…
Mam dosyć walki. Przez całe życie nie robię nic
innego, tylko walczę. Gdybym miał pewność, że ktoś inny sprawdziłby się lepiej
na moim miejscu, bez mrugnięcia okiem oddałbym koronę. Niestety moim wrogom nie
zależy na utrzymaniu pokoju. Są oburzeni faktem, że koniec wojny definitywnie
ukrócił ich wewnętrzne rozgrywki.
Nefrycie, gdyby to ode mnie zależało, wziąłbym cię
za rękę i wyruszył w nieznane. Ty i ja. Prawdziwe szczęście składa się w
wyjątkowo prostych rzeczy…
Późnym popołudniem Norman przerywa jedno z poselstw
i wręcza mi list, napisany przez szwagra barona DiMarone. Ów mężczyzna żąda ode
mnie, abym natychmiast uwolnił jego krewnego. Odgraża się, że nie wierzy w
uczciwość procesu. Jego zdaniem sędziowie są przeze mnie zastraszeni, a wyrok
dawno już zapadł. Na zakończenie dodaje, że wkrótce przybędzie na zamek, aby
osobiście reprezentować interesy pokrzywdzonych. Chce wystąpić w roli ich
obrońcy…
- To chyba żart… - pokazuję pismo Normanowi, którzy
przyswaja sobie jego treść.
- Powinniśmy zareagować – szepcze mój służący,
zerkając niepewnie w kierunku podenerwowanych posłów, którzy rozpoznali
szwagrowską pieczęć i prowadzą między sobą zażartą dyskusję.
- Niby jak? – Mój kpiący ton daje Normanowi do
zrozumienia, że nie czuję się zagrożony.
- Panie, spójrz na swoich gości. Sam widok herbu wywołał
spore zamieszanie – zalękniony Norman upiera się przy swoim zdaniu.
- Tak sądzisz? – pytam, wracając do stołu, przy
którym negocjuję właśnie budowę kolejnych statków handlowych. W czasie wojny
większość z dotychczasowych została uszkodzona. Inne wymagają remontu.
Zdecydowałem więc, że najlepiej by było zamówić nowe. Część z przybyłych posłów
zgadza się ze mną w tym temacie. Dostawy drewna, zatrudnienie potrzebnych
robotników, a w efekcie, płynna wymiana handlowa znacznie ożywiłaby gospodarkę.
– Panowie – zwracam się do zebranych. – Byłbym wdzięczny, gdybyście otwarcie
podzielili się ze mną swoimi przemyśleniami.
Nastaje niezręczna cisza. Część z mężczyzn jest
zalęknionych. Inni nie kryją swojej wrogości. Mimo to nikt nie przerywa zmowy
milczenia.
- Proszę, możecie przeczytać – celowo kładę na stole
otrzymaną korespondencję, po czym cierpliwie czekam na reakcję moich gości.
- Wasza wysokość – jeden z mężczyzn wskazuje na
pieczęć, po czym nabiera głośno powietrza i decyduje się przemówić. – Masz moje
pełne poparcie, panie. Pomogę ci, jak tylko będę umiał. Stanę przy twoim boku,
jeśli znowu zaczną się walki.
- Ale? – przerywam mu niecierpliwie, bo mam dosyć
zamiatania problemów pod dywan. – Uważasz, hrabio, że powinienem ugiąć się pod
groźbami?
Mężczyzna spuszcza wzrok. Boi się. Inni także
wyglądają na dość zalęknieni.
- Proces będzie sprawiedliwy. Chyba nie muszę was o
tym zapewniać, prawda?
- Tu nie chodzi o proces, królu Cassianie – głos
zabiera najstarszy z obecnych, a jednocześnie najbardziej szanowany, dawny
generał armii królewskiej, sir Nolan. – Szwagier barona DiMarone… Zwą go
Wilbur. Znasz go, panie?
- Osobiście? Nie wydaje mi się, abym miał tę
przyjemność – odpowiadam spokojnym tonem.
- Zwykle trzyma się na uboczu. Baron DiMarone
reprezentuje interesy całej rodziny – podpowiada Norman.
- Zgadza się – przytakuje sir Nolan. – Widzę, że
twój doradca jest dobrze poinformowany. A czy wiesz także o konszachtach
Wilbura z mocami, które dawno temu zostały surowo zakazane?
W sali tronowej panuje grobowa cisza. Sir Nolan
wyciągnął najcięższe działa. Towarzyszący mu rozmówcy wydają się sparaliżowani
odczuwaną trwogą. Tajemniczy krewny oraz zakazane moce – wiedziałem, że będzie
ciekawie.
Zakazane moce stanowią jedną z legend i sięgają
odległych czasów, gdy na tronie zasiadał nieznany z imienia książę. Był on
dalekim krewnym mojego ojca. Ponoć był tak silny, iż nie potrafił okiełznać
czarnej energii. Przez przypadek pozbawił życia znaczną część swoich poddanych,
a także wywołał wielkie pożary oraz inne, równie wyniszczające kataklizmy. Niewiele
brakowało by zmiótł życie z powierzchni ziemi. Na szczęście pojawił się
śmiałek, który polecił księciu, by ten zgromadził całą swoją siłę, a następnie
podzielił ją na niewielkie cząstki i każdą opatrzył specjalnym zaklęciem. Od
tej chwili każdemu demonowi towarzyszy osobisty opiekun. Wymagane też jest by
nauczyć się jak największej liczby owych zaklęć. Nie muszę dodawać, że niektóre
z nich są piekielnie trudne. Mój nauczyciel często powtarzał, że dopiero
wypowiadając odpowiednią formułę tysiąc razy, czynimy ją swoją. Moje skromne
doświadczenie mówi, że tysiąc razy to zdecydowanie za mało…
Bezimienny Książę umarł w chwili, w której jego
doradca zapisał treść ostatniego zaklęcia. Od tamtej chwili żaden demon nie
ważył się, by pójść jego śladem i spróbować połączyć wszystkie zaklęcia w
jedno. Samo ich spisanie musiało być naprawdę żmudną pracą, bo w tajnej
bibliotece mojego ojca znajduje się ponad tysiąc oprawionych w skórę starych
woluminów, a i tak nie wiemy, czy to wszystkie egzemplarze. Ta wiedza
bezpowrotnie przepadła, tak samo jak imię księcia. Jego bezmyślne zachowanie
doczekało się potępienia, a co za tym idzie – został „zapomniany” przez
historię. Od tego czasu nad wejściem do biblioteki wygrawerowano napis „Wiedza
jest potęgą”.
Moim obowiązkiem jako następny tronu było przeczytanie
wszystkich tomów i nauczenie się ich na pamięć, co stanowi zaledwie połowę
sukcesu. Reszta to umiejętne wykorzystanie ich w praktyce.
Ojciec przyznał mi się kiedyś, że włada ponad połową
formuł. Podejrzewam, że opanowałem podobną ich ilość, co w tak młodym wieku
należy do rzadkości. Kosztowało mnie to sporo pracy i wyrzeczeń. Już jako młody
chłopak w sekrecie studiowałem tylko te silniejsze. Zależało mi, by Nefryt czuł
się przy mnie bezpiecznie. Determinacja zaprowadziła mnie do miejsca, w którym
jestem dzisiaj.
- Od czasów Bezimiennego Księcia, żaden demon nie
był tak silny jak ja. Skąd więc obawa, że zagraża mi szwagier barona? – pytam
zebranych pewnym siebie tonem.
- Panie… Mówią o nim straszne rzeczy. Są osoby,
które twierdzą, że ma on w posiadaniu księgi, których brakuje w kolekcji
królestwa – wtrąca się inny z uczestników negocjacji. Nie pamiętam jego
nazwiska. Musi więc być kupcem, który wzbogacił się w czasie wojny.
- Wiele osób powiela tego typu bzdury. Sami wiecie,
że wystarczy przejść się po targu, a minimum kilku handlarzy spróbuje sprzedać wam
zakazane księgi, których rzekomo brakuje w skarbcu. – Mój doradca nie dowierza słowom doświadczonego generała. Ja sam nie
wiem, co powinienem o tym wszystkim sądzić.
- Nawet jeśli ten cały Wilbur zdobył księgę zaklęć,
to niczego nie zmienia. Formuły są trudne do opanowania. Wiem, bo sam codziennie studiuję nowe.
Wyuczenie się jednej, czy nawet kilku ksiąg na pamięć, nie wystarczy – staram się
uspokoić sytuację.
- A jeśli rodzina DiMarone zaatakuje zamek? – Sir Nolan
nie należy do osób które zadowolą się byle czym. Drąży temat, by przewidzieć
wszystkie ruchy ewentualnego wroga.
- Wilburowi DiMarone zależy przede wszystkim na tym,
aby jego krewni uniknęli procesu. Podstępem próbowali wymóc na mnie ożenek z
lady Zaną, a gdy ich plan się nie powiódł, wlali mi do wina śmiertelną porcję
trucizny. Czy waszym zdaniem mam przymknąć na to oko i ich wypuścić?
Zdaję sobie sprawę z faktu, iż jest to wyłącznie
pytanie retoryczne. Prawo i porządek stanowią podstawę do utrzymania pokoju. Jeśli
okażę litość, moi wrogowie zaczną domagać się uwolnienia innych zbrodniarzy,
którzy zostali osądzeni i skazani.
- Prosimy cię, abyś postępował roztropnie i nie
narażał się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. – Sir Nolan wyraża opinię, z
którą zgadzają się pozostali mężczyźni.
- Wasza wysokość, skoro już rozmawiamy ze sobą
szczerze… - głos ponownie zabiera przedstawiciel kupców. – Czy prawdą jest, że
jednym z twoich najbliższych doradców jest wampir?
Oczy wszystkich zebranych wpatrzone są teraz we
mnie. Muszę podjąć decyzję. Czy powiedzieć prawdę i przyznać się do związku z
Nefrytem? Nie wstydzę się tego, że pokochałem wampira. Nie ma w tym nic złego.
Problem stanowi przysięga, którą złożyłem…
- Ja jestem jedynym doradcą króla Cassiana – Norman ucina
wszystkie domysły. – I z pewnością nie jestem wampirem – kończy swój wywód,
kierując uwagę posłów z powrotem na okręty oraz wyznaczanie nowych szlaków
handlowych. Mężczyźni zaczynają żywo dyskutować o potrzebie odremontowania
portów oraz snuć wizje dotyczące przyszłości.
***
Późnym popołudniem, gdy leżę w łóżku obok mojego
anioła i czekam, aż się obudzi, moje myśli nadal krążą wokół słów sir Nolana.
Czy powinienem się obawiać rodziny DiMarone i ewentualnych ksiąg, które ukryli?
Przecież gdyby szwagier barona umiał posłużyć się jakimś naprawdę mocnym
zaklęciem, użyłby go w czasie wojny, by zwiększyć wpływy swojej rodziny. Nie
czekałby do zakończenia walk. Nie musiałby także zmuszać lady Zany, by zgodziła
się nosić moje dziecko…
Dziecko… Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nigdy
nie będę go miał. Nie doczekam dziedzica, który kontynuowałby historię naszego
rodu. Przecież nie jestem taki jak Nefryt. Nie będę żył wiecznie…
Zostaje także problem „ukrywania” wampira na dworze.
Norman celowo wprowadził w błąd posłów, ale prawda prędzej czy później wyjdzie
na jaw. Moi wrogowie tylko czekają, by mieć na mnie jakiegoś „haka”. A jeśli
dowiedzą się o przysiędze? Czy zdołam…
- O czym tak dumasz, mój panie? – różowowłosy podpiera
głowę na dłoni, bacznie mnie przy tym obserwując.
- Obudziłeś się – uśmiecham się do ukochanego, by
ukryć zmieszanie. Nefryt ma dosyć swoich problemów. Nie wolno mi przysparzać mu
nowych zmartwień.
- Od blisko pół godziny próbuję zwrócić na siebie
twoją uwagę… - wampir wydyma usta i marszczy swój uroczy nosek. Chyba jest
urażony.
- Wybacz, mój piękny – obejmuję drobne ciało
ramieniem, by łatwiej mi było skraść pocałunek.
- Nie wybaczę, jeśli nie poznam szczegółów… - Nefryt
układa się na plecach i cierpliwie czeka na wyjaśnienia z mojej strony.
Zapatrzony w błękitne tęczówki, potrafię skupić się wyłącznie na podziwianiu
jego urody.
- Kocham cię – szepczę, ocierając się ustami o
chłodny policzek. Skóra nieśmiertelnego pachnie różami. Jego długie włosy
rozsypały się po poduszce… Pragnę go…
- Cassianie, co przede mną ukrywasz? –
zniecierpliwiony wampir nie daje się nabrać na czułe słówka. Układa dłoń na
moim policzku i spogląda mi głęboko w oczy. – Wyciągnę to z ciebie siłą, jeśli
będę musiał…
- Zastanawiałem się… - zaczynam ostrożnie, by nie
zdradzić zbędnych szczegółów, takich jak chociażby groźby czy szantaże.
- Tak? – ponagla mnie ukochany.
- Widzisz przyszłość, więc…
- Powiedz wreszcie! – Nefryt wyślizguje mi się z
objęć, po czym zmienia ułożenie mojego ciała. Tym razem to ja leżę na jego
miejscu, a on patrzy na mnie z góry.
- Czy jest ktoś, kto ma moc silniejszą od mojej? –
Zastygam w bezruchu. Moje mięśnie boleśnie sztywnieją. A jeśli plotki o
Wilburze okażą się prawdziwe? Czy odbierze mi tron? Czy zdołam go pokonać? Nie
chcę już walczyć. Wojna jest okropnym doświadczeniem, lecz jeśli zmuszą mnie do
tego okoliczności, to…
- Nikt nie jest, nie był i nie będzie silniejszy od
ciebie, Cassianie. Nie potrzebujesz moich wizji, by to wiedzieć. Serce ci to
podpowiada – ukochany kładzie rękę na mojej klatce piersiowej. – Jesteś
sprawiedliwy, oddany królestwu, tylko zbyt wrażliwy. Nie obnoś się ze swoimi
emocjami, bo inni potraktują to jako słabość i wykorzystają przeciwko tobie.
- Poza tobą nie mam innych słabości. – Chowam wampira
w swoich ramionach.
- Nie zgadzam się na takie traktowanie, wasza
wysokość! Przypominam, że jestem od ciebie o wiele starszy – długowieczny grozi
mi palcem, mrużąc przy tym swoje magiczne oczy. – Jeśli sądzisz, że będę
bezradnie stać za twoimi plecami i trząść się ze strachu, abyś mógł się wykazać
swoją siłą, to grubo się mylisz.
- Co z tym złego, że chcę cię chronić? Jesteś
bezbronny, mój aniele – wypominam mu, głaszcząc po głowie, jakbym obłaskawiał
małego kotka.
- Skąd pomysł, że jestem bezbronny? – Usta Nefryta
wykrzywiają się w kpiącym uśmieszku. – Moje moce są równie silne jak twoje –
przechwala się.
- Naprawdę? – udziela mi się wesoły nastrój mojego
najdroższego klejnotu.
- Oczywiście, że tak. – Nefryt jest wyjątkowo pewny
swego. – Jestem na tyle silny, że mogę wydawać rozkazy samemu królowi demonów,
a on zrobi co mu każę…
- Tylko pod warunkiem, że go zahipnotyzujesz –
całuję Nefryta w nos, by dać mu odczuć, że nie biorę jego słów na poważnie. –
Kocham cię ponad wszystko, lecz za nic na świecie nie pozwolę, abyś mnie aż tak
zdominował.
- To wyzwanie? – rozbawiony wampir kokietuje mnie
dziecinnym zachowaniem.
- Nie pokonasz mnie nie patrząc mi przy tym w oczy –
idę w zaparte, bo dobrze znam hipnotyzujące możliwości ukochanego. Czy to
możliwe, że posiada on jakieś inne moce, o których wcześniej nie wiedziałem?
- Nie spojrzę ci w oczy, a ty i tak mi ulegniesz –
wampir kładzie się wygodnie na poduszkach i zamyka powieki. – Gotowy? – pyta,
moszcząc się na pościeli.
- W każdej chwili – zapewniam go. – Bez hipnozy
jesteś na przegranej pozycji. Nie zmusisz mnie, abym choć tuszył palcem…
Czuję w ciele przypływ adrenaliny. Co prawda nie mam
na sobie zbroi, lecz szczerze wątpię, czy Nefryt zaskoczy mnie czarami. Sin to
genialny wojownik. Być może nauczył go kilku sztuczek, lecz to wszystko. Na nic
więcej nie liczę. Mój anioł z pewnością nie sprawi, że stanę się wobec niego
uległy.
- Cassianie, żądam, abyś mnie pieścił…
Przez całe moje ciało przechodzi iskra silnego
pożądania, które burzy krew w żyłach. Czuję nieoczekiwane uderzenie gorąca. Moje
oczy otwierają się szeroko, a oddech zostaje uwięziony wewnątrz klatki
piersiowej.
- Ty mały, przebiegły, rozpieszczony… - wyrzucam z
siebie wszystkie oszczerstwa, które przychodzą mi na myśl. Nefryt zaczyna
chichotać. Nadal nie otwiera oczu.
- Zemsta ma taki słodki smak… - mruczy. – Ponoć palcem
nie ruszysz, tak? Oprzyj się więc… - celowo akcentuje ostatni wyraz, po czym
rozchyla usta i przesuwa językiem po dolnej wardze.
Jeśli ulegnę… Jeśli teraz mu ulegnę… Nie mogę! Muszę
być silny! Nefryt nie może mi rozkazywać. Nie tak…
- Cassianie… Ja…
Nie daję mu dokończyć. Wpijam się w jego słodkie
usta, godząc się z przegraną. Nefryt seksownie jęczy, przyciągając mnie
zaborczo do siebie. Jego szczupłe nogi owijają się wokół moich bioder.
- Pragnę cię… Pragnę cię tak bardzo… - dyszę,
unosząc się nieco do góry, by moja czarna energia mogła uporać się ze zbędnym
odzieniem wampira. Najchętniej rozszarpałbym jedwabny szlafrok, lecz Nefryt nie
lubi, gdy niszczę jego ubrania.
- Jestem bezsilny, tak? Nie mam w sobie magii? – Te słowa
aż kipią od erotyzmu.
- Wybacz, że w ciebie wątpiłem, ukochany. Rozkazuj
mi. Zrobię co tylko zechcesz – oszołomiony szczęściem ignoruję pukanie do
drzwi.
- Wiem… - Nefryt odsłania szyję, abym mógł go po
niej całować.
- Wasza wysokość! Proszę mnie natychmiast wpuścić!
To ważne! – Norman wybrał naprawdę kiepski moment na odwiedziny.
- Każ mu odejść… - szepcze Nefryt, spoglądając w
stronę bariery, którą ochraniam mojego kochanka przed światłem słonecznym. –
Nie chcę go tutaj.
- Panie! Wiem, że tam jesteś! To naprawdę ważne! –
Mój służący nawet na chwilę nie rezygnuje. Dobija się z całych sił,
doprowadzając mnie do białej gorączki.
- Cassianie… Pozbądź się tego intruza –
niezadowolony wampir odpycha mnie od siebie.
- Poczekaj tu na mnie. Za chwilę wracam – całuję Nefryta
w obojczyk, po czym przenoszę się na korytarz. – Przeszkadzasz nam… - warczę na
Normana, piorunując go swoim złowrogim spojrzeniem.
- Panie, to ważne. Proszę, chodź ze mną!
- To nie jest najlepszy moment… - cedzę słowa, by
nie wypowiedzieć ich zbyt wiele. Moje zmierzwione włosy oraz na wpół rozpięta
koszula powinny dać mu do myślenia.
- Eliksir zmienił kolor! To nasza jedyna szansa, by
porozmawiać z baronem zanim rozpocznie się proces!
Norman ma rację. Jego szwagier jest w drodze.
Prawdopodobnie zażąda widzenia z więźniem, skoro chce odegrać rolę jego
obrońcy.
- Poczekaj na mnie w lochach – rzucam szybko,
przenosząc się z powrotem do sypialni. Z bólem serca obserwuję nagiego Nefryta,
który leży na brzuchu, wpatrując się we mnie z niesmakiem.
- Widzę, że nie tylko ja mogę ci rozkazywać… -
cierpko komentuje sytuację.
- Aniele, błagam, zrozum mnie. To wyjątkowa sytuacja!
DiMarone czeka proces, a jego szwagier…
- Idź, skoro musisz. – Wampir sięga po jedną z poduszek,
do której przytula twarz. Jest smutny i rozgoryczony.
- Nefrycie, nie masz pojęcia, jak jest mi ciężko.
Proszę, nie gniewaj się na mnie. Nie mogę zaprzepaścić takiej szansy! Wrogowie
królestwa…
- Nie musisz mi tego tłumaczyć, mój panie. Doskonale
to rozumiem. – Gorzki ton jego słów zdradza coś zupełnie przeciwnego.
- Aniele… - podchodzę do łóżka, lecz wampir mnie
powstrzymuje.
- Norman nie będzie zadowolony, że tracisz ze mną
czas.
- Nie pójdziesz ze mną? – dopytuję zdziwiony.
- Nie mam ochoty.
- Mówiłeś, że nawet na chwilę nie zostawisz mnie
samego – wypominam mu.
- Troje to już tłok. Tylko bym przeszkadzał… -
Nefryt korzysta ze swojej szybkości i chowa się w garderobie, gdzie nakłada na
siebie wyjątkowo efektowną suknię o barwie czerwonego wina, po czym siada przed
lustrem, by rozczesać włosy.
- Niedługo wrócę, obiecuję – szepczę mu do ucha,
jednocześnie mocno obejmując. – Wtedy moglibyśmy…
- Mam swoje plany – zostaję odepchnięty.
- Wybacz mi, skarbie. Jako król muszę przedkładać
dobro królestwa nad swoje własne.
Po raz ostatni całuję milczącego i obrażonego
Nefryta w kark, po czym nakładam zbroję i przenoszę się do lochów.
Widzę tu dużo wskazówek! Lubię to! Fuhuhuhuh
OdpowiedzUsuńWegi
Alfę? To będzie o wilkołakach?! 😍
OdpowiedzUsuńWilk, wilczek, wilczuś! ��
UsuńMegakari
Celuję bardziej w alfę i omegę :D
UsuńWegi
Zwracam honor, to to samo :DD
UsuńWegi
:)Zapowiada się ciekawie
OdpowiedzUsuńOj, czekam niecierpliwie na tę nowość. Wieści brzmią intrygująco :D
OdpowiedzUsuńLisku, czekam, kiedy wrzucisz coś?
OdpowiedzUsuńMoje Drogie,
OdpowiedzUsuńBy nie siać dodatkowego zamętu w tekście dodam tylko, że będę się bardzo starać, by Bezsenne Noce pojawiły się jak najszybciej. Dziękuję za Wasze wsparcie. To wiele dla mnie znaczy, bo ostatnie dni miałem naprawdę trudne. Uciekam pisać :)
Wasz Kitsune
Ach te fochy! Już myślałam, że dawno ich nie było :D
OdpowiedzUsuńEliksir! Chcę wiedzieć co się stało! *Pisk ekscytacji*
Wegi
super, teraz czekam na króliczka i maxa
OdpowiedzUsuńRobię co mogę, by rozdział pojawił się już jutro :)
UsuńTwój Kitsune
Czekamy lisku ❤
OdpowiedzUsuńSprawa wygląda tak, że mam napisaną połowę rozdziału, który ukończę najprawdopodobniej dzisiejszej nocy. Podziękowania można składać ekipie stolarzy, której pojemnik z pianką montażową wybuchł dziś w naszym salonie :D
UsuńTwój Kitsune
Oh ciekawie tam masz lisie :D
UsuńCierpliwie czekamy na rozdział
Za chwilę wstawię Bezsenne Noce :)
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, zastanawiające czy naprawdę ten Wilburg jest tak niebezpieczny jak mówią, a Nefryt jak widać ma bardzo duży wpływ na Cassiana...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga