sobota, 10 listopada 2018

Prawdziwy Romantyk, część XII


- Powiedz, że masz dla mnie dobre wieści – z nadzieją spoglądam na Normana, który od dwóch dni przekopuje zawartość królewskich archiwów.
- Panie… - mój służący bezradnie rozkłada ręce. – Przejrzałem większość korespondencji twojego ojca, którą wymieniał tamtej zimy. Nawet w listach do najbardziej zaufanych przyjaciół ani słowem nie wspominał o Nefrycie. Co więcej, on nawet słowa „wampir” nie używał.
- Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! – uderzam dłonią w blat biurka, okazując w ten sposób irytację. – Przecież pamiętasz równie dobrze jak ja, że wezwał go do siebie. Kazał odśnieżać drogi żołnierzom i bezustannie wypatrywać! Pokładał w nim tak wielkie nadzieje! Musiał się nimi z kimś podzielić!
- Twój ojciec nie należał do skrytych, wasza wysokość, a jednak tym razem wykazał się konsekwencją i zachował te sprawy dla siebie.
- A co z ojcem Nefryta? – wzdycham ciężko, bo przygniata mnie frustrująca bezsilność.
- Archiwum jest bardzo rozległe. Potrzebuję więcej czasu.
- Prędzej czy później trafimy na jakiś ślad.
Sam już nie wiem, czy staram się pocieszyć jego, czy siebie.
- Mam szukać dalej? – W tonie głosu Normana wyraźnie słyszę zdziwienie. On także nie wierzy w powodzenie tej misji?
- Tak, masz szukać dalej. Chcę wiedzieć dlaczego imię ojca Nefryta przepadło i jakie okoliczności towarzyszyły jego śmierci, a także jak to się stało, że Nefryt pojawił się w naszym zamku krótko po śmierci swojego stwórcy. – Obejmuję się ciasno ramionami i niechętnie wracam do przeszłości. Do teraz pamiętam tamtą noc. Przeraźliwy krzyk mojej przyjaciółki, a także ciszę, towarzyszącą jej odejściu…
Mam do siebie żal, że byłem zbyt skupiony na podziwianiu niezwykłej urody wampira, przez co nie zapytałem ojca o tak wiele rzeczy. Gdybym to zrobił, z pewnością podzieliłby się ze mną choć cząstką prawdy. Cała ta sytuacja uświadomiła mi, że nie byłem zbyt dobrym synem. Miłość mnie zmieniła. Oddaliłem się od rodziny. Sprawy królestwa także zeszły na drugi plan. Za to Nefryt… On stał się dla mnie wszystkim. Pomimo upływu ponad stu lat, kocham go znacznie intensywniej niż kiedykolwiek przedtem.
Moje uczucie także się zmieniło. Jest znacznie bardziej złożone, przemyślane. Dojrzałe. Nie jestem zakochanym chłopakiem, który skupia się wyłącznie na tym, by adorować obiekt swoich uczuć, jednocześnie nie zwracając niczyjej uwagi. Poza tym Nefryt jest teraz mój. Należy wyłącznie do mnie. Jego ciało, dusza, uśmiech…
Właśnie, uśmiech… Mój anioł od tak dawna się do mnie nie uśmiechał. Brak wspomnień całkowicie go załamał. Przepłakał tak wiele godzin, szukając ukojenia w moich ramionach. Biedactwo…
Wierzę w przeznaczenie. Wiem, że Nefryt i ja od samego początku byliśmy sobie pisani. Jednak w świetle ostatnich wydarzeń, nabrałem pewnych wątpliwości. Czy to aby na pewno jedynie zrządzenie losu zdecydowało?
Mój ojciec był sprawiedliwym i uczciwym demonem, który twardo stąpał po ziemi. Jestem pewny, że wygrałby wojnę nawet bez wampirzych wizji. Chociaż nigdy nie rozmawialiśmy o tym wprost, zdawał sobie sprawę z moich uczuć względem różowowłosego. Nie zabronił mi go kochać. Zresztą nawet gdyby tak zrobił, nie posłuchałbym. Czasami, gdy zabiegałem o uwagę Nefryta, czułem na sobie wzrok ojca. Zabrakło mi odwagi, by zawracać mu głowę swoimi uczuciami w chwili, gdy prowadził wojnę.
- Panie, pozwól, że wrócę do swoich zajęć. – Norman  kłania mi się nisko i znika.
Spoglądam na zegarek. Dopiero południe… Lada chwila eliksir powinien być gotowy do użytku. Mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj poznam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Zdrada króla to poważna sprawa. Baron nie posiada zbyt dużych wpływów. Jego wojsko również wydaje się dość skromne w porównaniu z moim. Ma garstkę oddanych sojuszników, lecz poza pisemnymi groźbami, żaden z nich nie odważył się osobiście pofatygować do zamku. Specjalnie mnie to nie dziwi. Zmiótłbym ich z powierzchni ziemi. Co prawda mogliby połączyć siły. Niewykluczone, że ich wspólny zryw przysporzyłby mi kłopotów.  Pewnie zyskaliby kilku nowych sojuszników. Kilku kolejnych wspierałoby spiskowców po cichu, by się bezpośrednio nie narażać. Czy to wystarczy, by pozbawić mnie tronu?
Władza…
Mam dosyć walki. Przez całe życie nie robię nic innego, tylko walczę. Gdybym miał pewność, że ktoś inny sprawdziłby się lepiej na moim miejscu, bez mrugnięcia okiem oddałbym koronę. Niestety moim wrogom nie zależy na utrzymaniu pokoju. Są oburzeni faktem, że koniec wojny definitywnie ukrócił ich wewnętrzne rozgrywki.
Nefrycie, gdyby to ode mnie zależało, wziąłbym cię za rękę i wyruszył w nieznane. Ty i ja. Prawdziwe szczęście składa się w wyjątkowo prostych rzeczy…
Późnym popołudniem Norman przerywa jedno z poselstw i wręcza mi list, napisany przez szwagra barona DiMarone. Ów mężczyzna żąda ode mnie, abym natychmiast uwolnił jego krewnego. Odgraża się, że nie wierzy w uczciwość procesu. Jego zdaniem sędziowie są przeze mnie zastraszeni, a wyrok dawno już zapadł. Na zakończenie dodaje, że wkrótce przybędzie na zamek, aby osobiście reprezentować interesy pokrzywdzonych. Chce wystąpić w roli ich obrońcy…
- To chyba żart… - pokazuję pismo Normanowi, którzy przyswaja sobie jego treść.
- Powinniśmy zareagować – szepcze mój służący, zerkając niepewnie w kierunku podenerwowanych posłów, którzy rozpoznali szwagrowską pieczęć i prowadzą między sobą zażartą dyskusję.
- Niby jak? – Mój kpiący ton daje Normanowi do zrozumienia, że nie czuję się zagrożony.
- Panie, spójrz na swoich gości. Sam widok herbu wywołał spore zamieszanie – zalękniony Norman upiera się przy swoim zdaniu.
- Tak sądzisz? – pytam, wracając do stołu, przy którym negocjuję właśnie budowę kolejnych statków handlowych. W czasie wojny większość z dotychczasowych została uszkodzona. Inne wymagają remontu. Zdecydowałem więc, że najlepiej by było zamówić nowe. Część z przybyłych posłów zgadza się ze mną w tym temacie. Dostawy drewna, zatrudnienie potrzebnych robotników, a w efekcie, płynna wymiana handlowa znacznie ożywiłaby gospodarkę. – Panowie – zwracam się do zebranych. – Byłbym wdzięczny, gdybyście otwarcie podzielili się ze mną swoimi przemyśleniami.
Nastaje niezręczna cisza. Część z mężczyzn jest zalęknionych. Inni nie kryją swojej wrogości. Mimo to nikt nie przerywa zmowy milczenia.
- Proszę, możecie przeczytać – celowo kładę na stole otrzymaną korespondencję, po czym cierpliwie czekam na reakcję moich gości.
- Wasza wysokość – jeden z mężczyzn wskazuje na pieczęć, po czym nabiera głośno powietrza i decyduje się przemówić. – Masz moje pełne poparcie, panie. Pomogę ci, jak tylko będę umiał. Stanę przy twoim boku, jeśli znowu zaczną się walki.
- Ale? – przerywam mu niecierpliwie, bo mam dosyć zamiatania problemów pod dywan. – Uważasz, hrabio, że powinienem ugiąć się pod groźbami?
Mężczyzna spuszcza wzrok. Boi się. Inni także wyglądają na dość zalęknieni.
- Proces będzie sprawiedliwy. Chyba nie muszę was o tym zapewniać, prawda?
- Tu nie chodzi o proces, królu Cassianie – głos zabiera najstarszy z obecnych, a jednocześnie najbardziej szanowany, dawny generał armii królewskiej, sir Nolan. – Szwagier barona DiMarone… Zwą go Wilbur. Znasz go, panie?
- Osobiście? Nie wydaje mi się, abym miał tę przyjemność – odpowiadam spokojnym tonem.
- Zwykle trzyma się na uboczu. Baron DiMarone reprezentuje interesy całej rodziny – podpowiada Norman.
- Zgadza się – przytakuje sir Nolan. – Widzę, że twój doradca jest dobrze poinformowany. A czy wiesz także o konszachtach Wilbura z mocami, które dawno temu zostały surowo zakazane?
W sali tronowej panuje grobowa cisza. Sir Nolan wyciągnął najcięższe działa. Towarzyszący mu rozmówcy wydają się sparaliżowani odczuwaną trwogą. Tajemniczy krewny oraz zakazane moce – wiedziałem, że będzie ciekawie.
Zakazane moce stanowią jedną z legend i sięgają odległych czasów, gdy na tronie zasiadał nieznany z imienia książę. Był on dalekim krewnym mojego ojca. Ponoć był tak silny, iż nie potrafił okiełznać czarnej energii. Przez przypadek pozbawił życia znaczną część swoich poddanych, a także wywołał wielkie pożary oraz inne, równie wyniszczające kataklizmy. Niewiele brakowało by zmiótł życie z powierzchni ziemi. Na szczęście pojawił się śmiałek, który polecił księciu, by ten zgromadził całą swoją siłę, a następnie podzielił ją na niewielkie cząstki i każdą opatrzył specjalnym zaklęciem. Od tej chwili każdemu demonowi towarzyszy osobisty opiekun. Wymagane też jest by nauczyć się jak największej liczby owych zaklęć. Nie muszę dodawać, że niektóre z nich są piekielnie trudne. Mój nauczyciel często powtarzał, że dopiero wypowiadając odpowiednią formułę tysiąc razy, czynimy ją swoją. Moje skromne doświadczenie mówi, że tysiąc razy to zdecydowanie za mało…
Bezimienny Książę umarł w chwili, w której jego doradca zapisał treść ostatniego zaklęcia. Od tamtej chwili żaden demon nie ważył się, by pójść jego śladem i spróbować połączyć wszystkie zaklęcia w jedno. Samo ich spisanie musiało być naprawdę żmudną pracą, bo w tajnej bibliotece mojego ojca znajduje się ponad tysiąc oprawionych w skórę starych woluminów, a i tak nie wiemy, czy to wszystkie egzemplarze. Ta wiedza bezpowrotnie przepadła, tak samo jak imię księcia. Jego bezmyślne zachowanie doczekało się potępienia, a co za tym idzie – został „zapomniany” przez historię. Od tego czasu nad wejściem do biblioteki wygrawerowano napis „Wiedza jest potęgą”.
Moim obowiązkiem jako następny tronu było przeczytanie wszystkich tomów i nauczenie się ich na pamięć, co stanowi zaledwie połowę sukcesu. Reszta to umiejętne wykorzystanie ich w praktyce.
Ojciec przyznał mi się kiedyś, że włada ponad połową formuł. Podejrzewam, że opanowałem podobną ich ilość, co w tak młodym wieku należy do rzadkości. Kosztowało mnie to sporo pracy i wyrzeczeń. Już jako młody chłopak w sekrecie studiowałem tylko te silniejsze. Zależało mi, by Nefryt czuł się przy mnie bezpiecznie. Determinacja zaprowadziła mnie do miejsca, w którym jestem dzisiaj.
- Od czasów Bezimiennego Księcia, żaden demon nie był tak silny jak ja. Skąd więc obawa, że zagraża mi szwagier barona? – pytam zebranych pewnym siebie tonem.
- Panie… Mówią o nim straszne rzeczy. Są osoby, które twierdzą, że ma on w posiadaniu księgi, których brakuje w kolekcji królestwa – wtrąca się inny z uczestników negocjacji. Nie pamiętam jego nazwiska. Musi więc być kupcem, który wzbogacił się w czasie wojny.
- Wiele osób powiela tego typu bzdury. Sami wiecie, że wystarczy przejść się po targu, a minimum kilku handlarzy spróbuje sprzedać wam zakazane księgi, których rzekomo brakuje w skarbcu. – Mój doradca nie dowierza  słowom doświadczonego generała. Ja sam nie wiem, co powinienem o tym wszystkim sądzić.
- Nawet jeśli ten cały Wilbur zdobył księgę zaklęć, to niczego nie zmienia. Formuły są trudne do opanowania.  Wiem, bo sam codziennie studiuję nowe. Wyuczenie się jednej, czy nawet kilku ksiąg na pamięć, nie wystarczy – staram się uspokoić sytuację.
- A jeśli rodzina DiMarone zaatakuje zamek? – Sir Nolan nie należy do osób które zadowolą się byle czym. Drąży temat, by przewidzieć wszystkie ruchy ewentualnego wroga.
- Wilburowi DiMarone zależy przede wszystkim na tym, aby jego krewni uniknęli procesu. Podstępem próbowali wymóc na mnie ożenek z lady Zaną, a gdy ich plan się nie powiódł, wlali mi do wina śmiertelną porcję trucizny. Czy waszym zdaniem mam przymknąć na to oko i ich wypuścić?
Zdaję sobie sprawę z faktu, iż jest to wyłącznie pytanie retoryczne. Prawo i porządek stanowią podstawę do utrzymania pokoju. Jeśli okażę litość, moi wrogowie zaczną domagać się uwolnienia innych zbrodniarzy, którzy zostali osądzeni i skazani.
- Prosimy cię, abyś postępował roztropnie i nie narażał się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. – Sir Nolan wyraża opinię, z którą zgadzają się pozostali mężczyźni.
- Wasza wysokość, skoro już rozmawiamy ze sobą szczerze… - głos ponownie zabiera przedstawiciel kupców. – Czy prawdą jest, że jednym z twoich najbliższych doradców jest wampir?
Oczy wszystkich zebranych wpatrzone są teraz we mnie. Muszę podjąć decyzję. Czy powiedzieć prawdę i przyznać się do związku z Nefrytem? Nie wstydzę się tego, że pokochałem wampira. Nie ma w tym nic złego. Problem stanowi przysięga, którą złożyłem…
- Ja jestem jedynym doradcą króla Cassiana – Norman ucina wszystkie domysły. – I z pewnością nie jestem wampirem – kończy swój wywód, kierując uwagę posłów z powrotem na okręty oraz wyznaczanie nowych szlaków handlowych. Mężczyźni zaczynają żywo dyskutować o potrzebie odremontowania portów oraz snuć wizje dotyczące przyszłości.

***

Późnym popołudniem, gdy leżę w łóżku obok mojego anioła i czekam, aż się obudzi, moje myśli nadal krążą wokół słów sir Nolana. Czy powinienem się obawiać rodziny DiMarone i ewentualnych ksiąg, które ukryli? Przecież gdyby szwagier barona umiał posłużyć się jakimś naprawdę mocnym zaklęciem, użyłby go w czasie wojny, by zwiększyć wpływy swojej rodziny. Nie czekałby do zakończenia walk. Nie musiałby także zmuszać lady Zany, by zgodziła się nosić moje dziecko…
Dziecko… Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nigdy nie będę go miał. Nie doczekam dziedzica, który kontynuowałby historię naszego rodu. Przecież nie jestem taki jak Nefryt. Nie będę żył wiecznie…
Zostaje także problem „ukrywania” wampira na dworze. Norman celowo wprowadził w błąd posłów, ale prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw. Moi wrogowie tylko czekają, by mieć na mnie jakiegoś „haka”. A jeśli dowiedzą się o przysiędze? Czy zdołam…
- O czym tak dumasz, mój panie? – różowowłosy podpiera głowę na dłoni, bacznie mnie przy tym obserwując.
- Obudziłeś się – uśmiecham się do ukochanego, by ukryć zmieszanie. Nefryt ma dosyć swoich problemów. Nie wolno mi przysparzać mu nowych zmartwień.
- Od blisko pół godziny próbuję zwrócić na siebie twoją uwagę… - wampir wydyma usta i marszczy swój uroczy nosek. Chyba jest urażony.
- Wybacz, mój piękny – obejmuję drobne ciało ramieniem, by łatwiej mi było skraść pocałunek.
- Nie wybaczę, jeśli nie poznam szczegółów… - Nefryt układa się na plecach i cierpliwie czeka na wyjaśnienia z mojej strony. Zapatrzony w błękitne tęczówki, potrafię skupić się wyłącznie na podziwianiu jego urody.
- Kocham cię – szepczę, ocierając się ustami o chłodny policzek. Skóra nieśmiertelnego pachnie różami. Jego długie włosy rozsypały się po poduszce… Pragnę go…
- Cassianie, co przede mną ukrywasz? – zniecierpliwiony wampir nie daje się nabrać na czułe słówka. Układa dłoń na moim policzku i spogląda mi głęboko w oczy. – Wyciągnę to z ciebie siłą, jeśli będę musiał…
- Zastanawiałem się… - zaczynam ostrożnie, by nie zdradzić zbędnych szczegółów, takich jak chociażby groźby czy szantaże.
- Tak? – ponagla mnie ukochany.
- Widzisz przyszłość, więc…
- Powiedz wreszcie! – Nefryt wyślizguje mi się z objęć, po czym zmienia ułożenie mojego ciała. Tym razem to ja leżę na jego miejscu, a on patrzy na mnie z góry.
- Czy jest ktoś, kto ma moc silniejszą od mojej? – Zastygam w bezruchu. Moje mięśnie boleśnie sztywnieją. A jeśli plotki o Wilburze okażą się prawdziwe? Czy odbierze mi tron? Czy zdołam go pokonać? Nie chcę już walczyć. Wojna jest okropnym doświadczeniem, lecz jeśli zmuszą mnie do tego okoliczności, to…
- Nikt nie jest, nie był i nie będzie silniejszy od ciebie, Cassianie. Nie potrzebujesz moich wizji, by to wiedzieć. Serce ci to podpowiada – ukochany kładzie rękę na mojej klatce piersiowej. – Jesteś sprawiedliwy, oddany królestwu, tylko zbyt wrażliwy. Nie obnoś się ze swoimi emocjami, bo inni potraktują to jako słabość i wykorzystają przeciwko tobie.
- Poza tobą nie mam innych słabości. – Chowam wampira w swoich ramionach.
- Nie zgadzam się na takie traktowanie, wasza wysokość! Przypominam, że jestem od ciebie o wiele starszy – długowieczny grozi mi palcem, mrużąc przy tym swoje magiczne oczy. – Jeśli sądzisz, że będę bezradnie stać za twoimi plecami i trząść się ze strachu, abyś mógł się wykazać swoją siłą, to grubo się mylisz.
- Co z tym złego, że chcę cię chronić? Jesteś bezbronny, mój aniele – wypominam mu, głaszcząc po głowie, jakbym obłaskawiał małego kotka.
- Skąd pomysł, że jestem bezbronny? – Usta Nefryta wykrzywiają się w kpiącym uśmieszku. – Moje moce są równie silne jak twoje – przechwala się.
- Naprawdę? – udziela mi się wesoły nastrój mojego najdroższego klejnotu.
- Oczywiście, że tak. – Nefryt jest wyjątkowo pewny swego. – Jestem na tyle silny, że mogę wydawać rozkazy samemu królowi demonów, a on zrobi co mu każę…
- Tylko pod warunkiem, że go zahipnotyzujesz – całuję Nefryta w nos, by dać mu odczuć, że nie biorę jego słów na poważnie. – Kocham cię ponad wszystko, lecz za nic na świecie nie pozwolę, abyś mnie aż tak zdominował.
- To wyzwanie? – rozbawiony wampir kokietuje mnie dziecinnym zachowaniem.
- Nie pokonasz mnie nie patrząc mi przy tym w oczy – idę w zaparte, bo dobrze znam hipnotyzujące możliwości ukochanego. Czy to możliwe, że posiada on jakieś inne moce, o których wcześniej nie wiedziałem?
- Nie spojrzę ci w oczy, a ty i tak mi ulegniesz – wampir kładzie się wygodnie na poduszkach i zamyka powieki. – Gotowy? – pyta, moszcząc się na pościeli.
- W każdej chwili – zapewniam go. – Bez hipnozy jesteś na przegranej pozycji. Nie zmusisz mnie, abym choć tuszył palcem…
Czuję w ciele przypływ adrenaliny. Co prawda nie mam na sobie zbroi, lecz szczerze wątpię, czy Nefryt zaskoczy mnie czarami. Sin to genialny wojownik. Być może nauczył go kilku sztuczek, lecz to wszystko. Na nic więcej nie liczę. Mój anioł z pewnością nie sprawi, że stanę się wobec niego uległy.
- Cassianie, żądam, abyś mnie pieścił…
Przez całe moje ciało przechodzi iskra silnego pożądania, które burzy krew w żyłach. Czuję nieoczekiwane uderzenie gorąca. Moje oczy otwierają się szeroko, a oddech zostaje uwięziony wewnątrz klatki piersiowej.
- Ty mały, przebiegły, rozpieszczony… - wyrzucam z siebie wszystkie oszczerstwa, które przychodzą mi na myśl. Nefryt zaczyna chichotać. Nadal nie otwiera oczu.
- Zemsta ma taki słodki smak… - mruczy. – Ponoć palcem nie ruszysz, tak? Oprzyj się więc… - celowo akcentuje ostatni wyraz, po czym rozchyla usta i przesuwa językiem po dolnej wardze.
Jeśli ulegnę… Jeśli teraz mu ulegnę… Nie mogę! Muszę być silny! Nefryt nie może mi rozkazywać. Nie tak…
- Cassianie… Ja…
Nie daję mu dokończyć. Wpijam się w jego słodkie usta, godząc się z przegraną. Nefryt seksownie jęczy, przyciągając mnie zaborczo do siebie. Jego szczupłe nogi owijają się wokół moich bioder.
- Pragnę cię… Pragnę cię tak bardzo… - dyszę, unosząc się nieco do góry, by moja czarna energia mogła uporać się ze zbędnym odzieniem wampira. Najchętniej rozszarpałbym jedwabny szlafrok, lecz Nefryt nie lubi, gdy niszczę jego ubrania.
- Jestem bezsilny, tak? Nie mam w sobie magii? – Te słowa aż kipią od erotyzmu.
- Wybacz, że w ciebie wątpiłem, ukochany. Rozkazuj mi. Zrobię co tylko zechcesz – oszołomiony szczęściem ignoruję pukanie do drzwi.
- Wiem… - Nefryt odsłania szyję, abym mógł go po niej całować.
- Wasza wysokość! Proszę mnie natychmiast wpuścić! To ważne! – Norman wybrał naprawdę kiepski moment na odwiedziny.
- Każ mu odejść… - szepcze Nefryt, spoglądając w stronę bariery, którą ochraniam mojego kochanka przed światłem słonecznym. – Nie chcę go tutaj.
- Panie! Wiem, że tam jesteś! To naprawdę ważne! – Mój służący nawet na chwilę nie rezygnuje. Dobija się z całych sił, doprowadzając mnie do białej gorączki.
- Cassianie… Pozbądź się tego intruza – niezadowolony wampir odpycha mnie od siebie.
- Poczekaj tu na mnie. Za chwilę wracam – całuję Nefryta w obojczyk, po czym przenoszę się na korytarz. – Przeszkadzasz nam… - warczę na Normana, piorunując go swoim złowrogim spojrzeniem.
- Panie, to ważne. Proszę, chodź ze mną!
- To nie jest najlepszy moment… - cedzę słowa, by nie wypowiedzieć ich zbyt wiele. Moje zmierzwione włosy oraz na wpół rozpięta koszula powinny dać mu do myślenia.
- Eliksir zmienił kolor! To nasza jedyna szansa, by porozmawiać z baronem zanim rozpocznie się proces!
Norman ma rację. Jego szwagier jest w drodze. Prawdopodobnie zażąda widzenia z więźniem, skoro chce odegrać rolę jego obrońcy.
- Poczekaj na mnie w lochach – rzucam szybko, przenosząc się z powrotem do sypialni. Z bólem serca obserwuję nagiego Nefryta, który leży na brzuchu, wpatrując się we mnie z niesmakiem.
- Widzę, że nie tylko ja mogę ci rozkazywać… - cierpko komentuje sytuację.
- Aniele, błagam, zrozum mnie. To wyjątkowa sytuacja! DiMarone czeka proces, a jego szwagier…
- Idź, skoro musisz. – Wampir sięga po jedną z poduszek, do której przytula twarz. Jest smutny i rozgoryczony.
- Nefrycie, nie masz pojęcia, jak jest mi ciężko. Proszę, nie gniewaj się na mnie. Nie mogę zaprzepaścić takiej szansy! Wrogowie królestwa…
- Nie musisz mi tego tłumaczyć, mój panie. Doskonale to rozumiem. – Gorzki ton jego słów zdradza coś zupełnie przeciwnego.
- Aniele… - podchodzę do łóżka, lecz wampir mnie powstrzymuje.
- Norman nie będzie zadowolony, że tracisz ze mną czas.
- Nie pójdziesz ze mną? – dopytuję zdziwiony.
- Nie mam ochoty.
- Mówiłeś, że nawet na chwilę nie zostawisz mnie samego – wypominam mu.
- Troje to już tłok. Tylko bym przeszkadzał… - Nefryt korzysta ze swojej szybkości i chowa się w garderobie, gdzie nakłada na siebie wyjątkowo efektowną suknię o barwie czerwonego wina, po czym siada przed lustrem, by rozczesać włosy.
- Niedługo wrócę, obiecuję – szepczę mu do ucha, jednocześnie mocno obejmując. – Wtedy moglibyśmy…
- Mam swoje plany – zostaję odepchnięty.
- Wybacz mi, skarbie. Jako król muszę przedkładać dobro królestwa nad swoje własne.
Po raz ostatni całuję milczącego i obrażonego Nefryta w kark, po czym nakładam zbroję i przenoszę się do lochów.

17 komentarzy:

  1. Widzę tu dużo wskazówek! Lubię to! Fuhuhuhuh

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
  2. Alfę? To będzie o wilkołakach?! 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wilk, wilczek, wilczuś! ��
      Megakari

      Usuń
    2. Celuję bardziej w alfę i omegę :D

      Wegi

      Usuń
    3. Zwracam honor, to to samo :DD

      Wegi

      Usuń
  3. Oj, czekam niecierpliwie na tę nowość. Wieści brzmią intrygująco :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Lisku, czekam, kiedy wrzucisz coś?

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje Drogie,

    By nie siać dodatkowego zamętu w tekście dodam tylko, że będę się bardzo starać, by Bezsenne Noce pojawiły się jak najszybciej. Dziękuję za Wasze wsparcie. To wiele dla mnie znaczy, bo ostatnie dni miałem naprawdę trudne. Uciekam pisać :)

    Wasz Kitsune

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach te fochy! Już myślałam, że dawno ich nie było :D
    Eliksir! Chcę wiedzieć co się stało! *Pisk ekscytacji*

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
  7. super, teraz czekam na króliczka i maxa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię co mogę, by rozdział pojawił się już jutro :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Czekamy lisku ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa wygląda tak, że mam napisaną połowę rozdziału, który ukończę najprawdopodobniej dzisiejszej nocy. Podziękowania można składać ekipie stolarzy, której pojemnik z pianką montażową wybuchł dziś w naszym salonie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Oh ciekawie tam masz lisie :D
      Cierpliwie czekamy na rozdział

      Usuń
    3. Za chwilę wstawię Bezsenne Noce :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Hejeczka,
    wspaniale, zastanawiające czy naprawdę ten Wilburg jest tak niebezpieczny jak mówią, a Nefryt jak widać ma bardzo duży wpływ na Cassiana...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń