wtorek, 2 stycznia 2018

Humory króla - rozdział 1 (Prolog)



Eryk
 
Przez cała noc nie zmrużyłem oka. Na samą myśl, iż za cztery godziny będę musiał wsiąść do samolotu i wrócić do domu, robi mi się niedobrze ze zdenerwowania. „Nie dam sobie rady, to ponad moje siły!” – ten głos, raczej wewnętrzny krzyk, towarzyszy mi od chwili, gdy przyjechałem do Wiednia. Trzy lata… Wierzyć mi się nie chce, że minęły trzy lata…
Od kilkunastu minut stoję przed lustrem i próbuję uporać się z zapięciem guzików od koszuli. Moje dłonie drżą i są przeraźliwie zimne. Spoglądam na nie z przerażeniem. Nie dość, że nie nadają się do grania na skrzypcach, to jeszcze utrudniają tak prozaiczne czynności…
- Panie Johnes, nie jest pan ubrany? – rozbawiony Vee otwiera drzwi od pokoju, po czym obdarza mnie ciepłym spojrzeniem. Podchodzi bliżej, by sprawdzić, jak sobie radzę. Mam ochotę się rozpłakać i błagać go, by nie kazał mi wracać do królestwa. Zamiast tego spuszczam wzrok, by dla odmiany przyjrzeć się temu, co robi. Te ręce… Dotykały mnie, chroniły… Czułem się tak, jakby posklejał rozbite kawałki w jedną całość. Nie może mnie naprawić, ale zrobił coś, co… - Panie Johnes? – unoszę wzrok.
- Tak?
- Znowu mnie pan nie słuchał – wypomina mi, sięgając po spinki do mankietów, które leżą na łóżku, tuż obok krawata i marynarki.
- Przepraszam. Jestem zdenerwowany – wyznaję szczerze, bliski kolejnego ataku paniki.
- Rozmawialiśmy już o tym, prawda? Jest pan dobrze przygotowany, a dziadek obiecał panu bezpieczeństwo. – Choć ton głosu mężczyzny jest lekki, po sposobie, w jaki zaciska szczękę widzę, iż nasze rozstanie i dla niego nie jest proste.
- Tak, masz rację – przytakuję zrezygnowany.
- Przyniosłem telefon – Vee pokazuje mi niewielkie, czarne urządzenie, z którym mam się nigdy nie rozstawać. – Jak już wspominałem, jest zaszyfrowany. Wystarczy jeden sygnał i od razu po pana przyjadę, jasne? – Mam zbyt ściśnięte gardło, by mu odpowiedzieć, więc tylko kiwam głową. Vee wyciąga rękę i przeczesuje moje jasne włosy. – Obiecuję, że to nie potrwa długo.
- Pomyślisz, że zwariowałem, ale… - urywam w połowie zdania. Boję się, że jeśli wypowiem jeszcze choć jedno słowo, cała jego praca pójdzie na marne. Nie jestem już dzieckiem. Jestem dorosły i odpowiedzialny. Uratuję królestwo. To moje zadanie.
- Nie odejdę, jeśli to masz na myśli – ochroniarz łapie mnie za ramiona, a po chwili obejmuje. Przepełnia mnie poczucie ulgi. Nie wyobrażam sobie, by mogło go zabraknąć w moim życiu.  – Mówiłem ci już, że uważam cię za rodzinę, prawda? – szepcze w moje włosy, mocno mnie ściskając. – Przypominasz mi brata, którego straciłem. Drugi raz z pewnością do tego nie dopuszczę – Vee uwalnia mnie ze swoich ramion, po czym bardzo ostrożnie dotyka policzka. – Mamy jeszcze sporo czasu. Chodź, napijemy się herbaty – bierze mnie za rękę i prowadzi w stronę kuchni.
Lubię patrzeć, jak się krząta. Wyciąga z szafki moją ulubioną filiżankę. Nalewa wody do porcelanowego dzbanka. Choć jest wysoki i umięśniony, jego ruchy wydają się tak płynne i dokładne... Gdy zapytałem dlaczego tak jest odpowiedział, iż zawdzięcza to sztukom walki. Setki razy obserwowałem go podczas ćwiczeń. Zawsze wydawał mi się skoncentrowany i pewny siebie. Będzie mi go bardzo brakowało…
- Zjesz ciastko – stawia przede mną talerzyk. To nie prośba, lecz polecenie.
- A ty? Nie napijesz się ze mną? – pytam widząc tylko jedną filiżankę. Wiem, że nie przepada za herbatą, ale tym razem robi wyjątek, wzdychając cicho i mierzwiąc mi włosy dłonią.
- Wykorzystujesz sytuację do maksimum, wasza wysokość – śmieje się cicho.
- Nie chcę się z tobą rozstawać, Vee. Tylko dzięki tobie odzyskałem chęć do życia. Gdy wrócę do domu, to…
- Panie Johnes, wszystko będzie dobrze. Wytrzyma pan. To tylko kilka tygodni – kątem oka dostrzegam, jak z całej siły zaciska palce na rancie granitowego blatu. Gdyby nie to, że jest wyjątkowo twardy, chyba wyrwałby dwie dziury.
- Nie zawiodę. Możesz być tego pewien! Zostanę w domu dziadka tak długo, jak się da. Przysięgam! Zdobędę dowody i…
- Przede wszystkim nie daj się sprowokować – poucza mnie. – Cokolwiek się stanie, musisz zawsze panować nad emocjami. Jeśli zauważą, że jesteś zbyt wesoły, będą chcieli wiedzieć dlaczego. A jeśli okażesz słabość, złamią cię.
- Nie pozwolę na to. Będę się pilnował i schodził im z oczu. Dziadkowi zależy głównie na pieniądzach i kontraktach, a skoro mogę mu je zapewnić, chyba nie zrobi mi większej krzywdy. Sam wiesz, że musiałby się naprawdę wysilić, by przebić dzieło Alana – uśmiecham się smutno.
- Eryku, nawet tak nie żartuj! To nie jest śmieszne! – Vee uderza pięścią w blat.
- Przepraszam – kulę się w sobie, widząc go w takim stanie.
- Poradzisz sobie. Musisz tylko pamiętać o jedzeniu – po raz kolejny podsuwa mi talerzyk, by jak najszybciej zmienić temat. Nawet nie spoglądam w tym kierunku. Czuję, że mój żołądek zaciska się w ciasny węzeł. Bezustannie walczę z mdłościami, które towarzyszą mi od miesiąca. Staram się. Naprawdę się staram, by zachowywać się jak na księcia przystało, ale nie jestem silny. Moją siłą były skrzypce, a gdy zostały mi odebrane, wszystko straciło sens.
Spoglądam na walizkę, która stoi samotnie tuż przy drzwiach. Obok niej znajduje się neseser z komputerem oraz dyplomy. Nawet nie zapytałem co Vee zrobił ze swoimi. Wspominał, że odeśle je do Rzymu. Gdy to wszystko się skończy, zamieszkamy tam na stałe. Kto wie, może przedstawi mnie swojej rodzinie? Zauważyłem, że w każdą niedzielę dzwoni do kobiety, którą nazywa „babcią”. Nie są spokrewnieni, lecz z tego co mi opowiadał, to przemiła osoba. Chciałbym, by mnie polubiła.
Czas płynie dziś wyjątkowo szybko i nim się orientuję, muszę jechać na lotnisko. Odwiezie mnie ktoś obcy. Po raz ostatni rzucam okiem na nasze mieszkanie. Za chwilę to wszystko będzie wydawało mi się tylko pięknym snem.
Vee sięga po swoją kurtkę oraz okulary. Podchodzi do mnie i wyciąga rękę. Mam ją uścisnąć? To już koniec? Tak się pożegnamy? Broda mi się trzęsie, a po policzkach spływają niechciane łzy.
- Zawsze będę blisko, pamiętaj. Jeden sygnał i jestem… - chowa oczy za ciemnymi szkłami, po czym uśmiecha się w ten wyjątkowy sposób i odchodzi. Nie tego się spodziewałem. Spoglądam na zegarek. Do przyjazdu taksówki zostało pięć minut. Idę do łazienki i opłukuję twarz zimną wodą. Odbicie w lustrze przybiera wyuczony przez lata wyraz zobojętnienia. Telefon delikatnie wibruje. Już czas. Czas spojrzeć w oczy przeznaczeniu…
Podczas lotu koncentruję się tylko i wyłącznie na widoku chmur za oknem. Oddycham głęboko. Opanowuje mnie spokój, którego tak bardzo potrzebowałem. Nie ucieknę. Nie tym razem. Może nie jestem w stanie odparować ciosu podczas walki wręcz, lecz nie oznacza to, że do końca życia mam grać rolę ofiary. Chcę zemsty. Chcę jej bardziej, niż czegokolwiek innego… Zniszczę ich kawałek po kawałku, tak jak oni robili to ze mną. Różnica polega na tym, iż zanim się zorientują, że to byłem ja, będę już daleko stąd.
Ochrona lotniska odprowadza mnie do limuzyny, opatrzonej herbem królestwa. Serce bije mi jak oszalałe na widok otwierających się drzwi oraz wysiadającego z auta dziadka, który osobiście pofatygował się po swego „ukochanego” wnuka.
- Wasza wysokość… - kłaniam mu się, spoglądając prosto w oczy. Nie widzę w nich ani krztyny radości, którą obdarzyłby Alana.
- Eryku! Tak się cieszę, że wróciłeś! – starzec próbuje mnie objąć, lecz ze względu na to, że zna mój sekret, nie bardzo wie, czy może mnie dotknąć. Ogranicza się więc do poklepania mnie po ramieniu. Fałsz i obłuda biją z każdego jego gestu. – Jak ci minął lot? Mam nadzieję, że nie jesteś zbyt zmęczony, bo czeka cię dużo pracy. Razem dokonamy wielkich rzeczy – zapewnia mnie zapraszając, abym zajął miejsce w limuzynie.
- Nie mogę się doczekać… - mamroczę.
Już rozumiem, dlaczego nie potrafiłem oderwać wzroku od chmur i nieba. Wolność… Właśnie ją straciłem…

22 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Wiem, ja także nie mogłem się już doczekać :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. :D Cudowny! Cudowny rozdział, cudowny Eryk i cudowny Vee! To jak Vee się ‚opiekuje’ i pomaga Erykowi.. Tak silny a zarazem tak czuły i wrażliwy. Mój ideał :)
    Wspaniały prezent Lisku ! Czekam na kolejny rozdział :)

    Serdeczności
    K-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja też lubię Vee. Na pierwszy rzut oka wydaje się inny, lecz bardzo zyskuje przy bliższym poznaniu. Trochę go już znamy, a ile przed nami :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Nie!!!! Długo będziesz trzymał Eryka w kałuży własnej krwi? Naprawdę musisz być tak nieczuły?

    Rozdział fajny czekam na więcej.

    Ps. Tęsknie za Maxem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W rozdziale 2 zerkniemy jak wygląda sytuacja w sali tronowej :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. O to to. Ile w tej kałuży jeszcze ma leżeć, przeziębi się nam Eryk ;c

      Usuń
  4. Tak! Tak! Tak! Strasznie sie cieszę z tego opowiadania 😊
    Historia Eryka podbiła moje serduszko ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe, jak Eryk w tym wszystkim się odnajdzie. Nie jest mu łatwo, oj nie.
    I jak się ułoży między Vee a Erykiem? I czy wgl się ułoży cokolwiek? Eryk jest taki pokancerowany. A i Vee ma ciężki bagaż. Dwóch doświadczonych przez los mężczyzn. Trudne tematy, Kitsune. Trudne.
    A może ktoś trzeci i czwarty się objawi? MB

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej ale... a Simon?? Bo ja nie czaje? Umarl? Nie bedzie go?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cofneliśmy się w czasie do momentu przed zamieszkaniem Eryka u dziadka i poznaniem Simona

      Usuń
    2. Dokładnie tak :)
      Dopiero w rozdziale drugim wrócimy d sali tronowej. Jednak najpierw napiszę Bezsenne Noce.

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Okejka! Miałam być szybciej i frunąć z prędkością światła, ale postanowiłam najpierw przeczytać pierwszą część od początku. Tak Wegi! Przecież wyrobisz się w jeden wieczór!<- *sarkazm* Całe opowiadanie martwiłam się o Eryczka a Ty , draniu kochany, Lisie złowieszczy, nadal go w tej sali tronowej trzymasz! :O
    Ale za to zauważyłam coś śmiesznego czytając poprzednie humorki. Kiedy Vee i Simon (słoneczko moje) się kłócili to Simon zawsze obrywał od księcia-króla :'D Śmieszne, ale na jego miejscu to chyba bym coś rozniosła!
    A co do tego rozdziału to miło wiedzieć jak Eryczek rozstał się z Vee. Wcześniej mnie to trochę zastanawiało... Ale BORSUK NIE. Już się cieszyłam, że go nie zobaczę tak szybko :( Wstrętny dziadzio! Nagła śmierć wchodzi w rachubę w tej części? *pyta z nadzieją*

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że to piszę, ale kiedy rozdział Bezsennych Nocy 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś lub jutro. Musiałem skasować to, co napisałem i zacząłem jeszcze raz. Jestem w połowie rozdziału, więc to nie potrwa już długo.

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Witam pierwszy raz komentuję ale przeczytałam już kilka Twoich opowiadań Kitsune, czytam i strasznie mnie wciagają nie moge sie oderwać od monitora :D Z niecierpliwościa czekam na dalsze losy Maxa i Eli no i króla Eryka :) powodzenia w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Matko matko Kitsune wyjdź za mnie. Jak narazie jestem dopiero po "Czekoladzie" i "Humorach księcia" i mogę Cię tylko chwalić. Mam nadzieję że mój mały Eryczek będzie sobie nadal z Simonem ajjj tak sie cieszę że moge być na bieżąco z jakimś dobrym opowiadaniem. Kiedy planujesz 2 rozdział króla? KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, przyjmuję oświadczyny :D
      Nie wiem, 2 rozdział wrzucą na dniach, chociaż wiesz, jak to ze mną bywa. Napiszę coś, potem kasuję i znowu piszę. Wszyscy chcą Bezsennych Nocy. Jestem rozdarty :D Nic, tylko siedzieć i pisać.

      Twój Kitsune

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    wspaniale, uwielbiam postać Vee jest zawsze taki czuły w stosunku do Ericka ale i jednocześnie silny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń