wtorek, 23 stycznia 2018

Uparty jak Gilbert

Rozdział 12


Podczas gdy starszy z braci zażarcie bronił twierdzy, Gilbert powitał poranek w dość osobliwym nastroju. Próbował dociec co takiego się stało, iż jego oczy bezustannie ignorowały stół, na którym nocowała jego więźniarka. Poczucie winy? Nie, książę nigdy nie czuł się winny. Zazwyczaj wybierał najlepsze z możliwych rozwiązań. Inni polegali na jego zdaniu, a on nie bał się podejmować ryzyka. Zakup wróżki i próby zmuszenia jej do współpracy to konieczność. Nie zdecydowałby się na to, gdyby miał inne opcje. Ubierał się więc nieśpiesznie, wytężając słuch. W skrytości ducha wierzył, iż wróżka wkrótce się obudzi, o czym zaalarmuje go dźwięk złotego łańcuszka, przesuwającego się po drewnianym blacie, gdy dziewczyna zacznie się ruszać. Czas płynął, a nic takiego się nie stało.
Służąca z gospody przyniosła śniadanie. Gilbert odebrał od niej tacę, zagradzając możliwość wejścia do pokoju własnym ciałem, po czym nabrał powietrza do płuc i postanowił sprawdzić, czy złotooka nadal żyje. Nie chciał jej zabijać. Nie chciał jej także męczyć. Gdyby nie była tak krnąbrna i uparta… Nieco wściekły postawił jedzenie na stole. Hałas zaalarmował śpiącą kobietę, która niechętnie otworzyła oczy. Widząc Gilberta, zwinęła się ze strachu w ciasny kłębek. Jej twarz nadal była blada niczym pergamin. Kontrastowały z nią jedynie siniaki, zdobiące poranione ramiona. Kruchym ciałem wstrząsały silne dreszcze. „Nie jest dobrze…” – westchnął.
Książę postanowił, iż najpierw spróbuje nakarmić swą więźniarkę, a potem… Sam nie wiedział, co będzie potem. Sumienie podpowiadało mu, że powinien zaprzestać tych haniebnych praktyk, lecz z drugiej strony… Zaczynał żałować, iż los skrzyżował jego drogi z tą istotą. Jesli na jej miejscu znajdował się jakikolwiek inny mężczyzna, nie czułby się tak zagubiony. I nie zawahałby się poderżnąć mu gardła w razie potrzeby. „Gdyby się chociaż broniła lub cokolwiek powiedziała… Tylko piszczy i piszczy… Czemu nie umie mówić?”
Sięgnął po spodeczek od filiżanki i nalał na niego ciepłego mleka. Nie zamierzał kolejny raz ryzykować, iż umrze z powodu odwodnienia. Chleba też niewiele zjadła. Same problemy…
- Masz, pij – popchnął spodek w kierunku wróżki. Kobieta obdarzyła go zalęknionym spojrzeniem. – Pij, przecież nie jest zatrute – zirytował się. Jasnowłosa z trudem usiadła, po czym spróbowała wstać. Nie było to zbyt proste zadanie, ponieważ kajdany, które miała założone na nadgarstkach, utrudniały jej poruszanie się. Gilbert popchnął więc talerzyk nieco bliżej, by nie przedłużać jej cierpienia. Wróżka z zadowoleniem opadła na kolana i pochyliła się nad mlekiem. „Jak kot…” – mruknął zniesmaczony jej dziwnym zachowaniem. Dopiero po chwili zauważył, że sam jest odpowiedzialny za ten rażący brak manier. Łańcuszek ważył znacznie więcej, niż przywiązana do niego osóbka.
Po śniadaniu ponownie próbował zachęcić ją do współpracy. Tym razem nie uciekał się do przemocy. Wyjaśnił jej oględnie, iż zależy mu tylko na złamaniu szyfru. Złotooka wpatrywała się w znaki, lecz nie wydobyła z siebie ani słowa. „Ona nic nie wie… Niepotrzebnie ją kupiłem.” – zawyrokował, odkładając nieprzydatną więźniarkę z powrotem do klatki. Zziębnięta i wymęczona, z ulgą zamknęła oczy, opierając głowę o złote pręty.
Ciemnowłosy spojrzał na magiczną istotę z politowaniem. Bez skrzydeł rzeczywiście do niczego się nie nadawała. Najchętniej sprzedałby ją innej wiedźmie, by odzyskać część pieniędzy, lecz na samą myśl, iż miałby ponownie prowadzić jakieś szemrane interesy z jedną z tych przebiegłych kobiet, robiło mu się niedobrze.
Książę wstał ze swojego miejsca i wyjrzał przez okno. „Kolejna porażka… Zamiast ruszyć dalej w podróż, muszę czekać na tego chłopaka... Lior i jego pomysły… Niech nie myśli, że ujdzie mu to płazem. Coś mi się wydaje, że zasłużył na wyjątkowy prezent z podróży...” – wymownie spojrzał na swoją ofiarę. „Może powinienem ją uwolnić? Klatka jest ciasna. Ledwo się w niej mieści…”
Rozmyślania księcia przerwało pukanie do drzwi.
- Panie, przybył twój przyjaciel – właściciel gospody nie śmiał choćby musnąć klamki palcami. Bał się Gilberta – jego hardego spojrzenia i pewnego siebie sposobu bycia. Instynkt podpowiadał mu, iż od takich gości lepiej trzymać się z daleka.
- Poproś, by tu przeszedł – odpowiedział. - Czekałem na niego. A ty… - rzucił niezdecydowane spojrzenie złotookiej. – Pomyślę, co z tobą zrobić…

21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Kto? Chyba nie Gilbert. Jest uroczy po lisim tatusiu :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Że niby po tobie? Może racja. Też jesteś niedobry :p

      Usuń
    3. Ja? Ja jestem słodki i uroczy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Ruszyło go sumienie, słodko :)
    Jeśli chodzi o wróżkę to nadal zastanawiam się czy chodzi o te skrzydła. To wydaje się najbardziej prawdopodobne, ale przecież mam do czynienia z lisem! Niczego nie mogę być pewna :D

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skrzydła to wątek poboczny. Teraz pojawi się miłość yaoi :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Co-o? *szoczek* Ale jak to? :O A to nie miał być 100% romans? W sensie takie hetero-hetero? :O
      Ale nie narzekam! Oj nie narzekam :D

      Wegi

      Usuń
    3. Jedne romanse nie wykluczają drugich, prawda? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Tak! W sumie to mogłam się domyśleć, że małe yaoi będzie *szczęście*. Nie mogę się doczekać! Kto to będzie? Hmmm...

      Wegi
      Ps. dopiero teraz przeczytałam o walentynkowym opowiadaniu/bonusie! Jestem bardzo podekscytowana! *dziki taniec*

      Usuń
  3. Nie wierzę w sumienia księciunia, ale dobra zobaczymy co wymodzi:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gilbert jest cudowny. Wszystkie się w nim zakochacie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No nie wierzę. Nie wiem jaką duchową przeminą musi się pochwalić bo dla mnie cele wyższe nie usprawiedliwiają środków:-)

      Usuń
    3. A kto powiedział, że Gilbert się zmieni? :D Będzie, co ma być :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Gilbert jest spaczony swoimi dotychczasowymi obowiązkami. Tak mi wychodzi, bo chyba zapomniał, że ciężkich sań nie rusza się gwałtownie, tylko powolutku. Inaczej nie ruszą, a człowiek może się "zaszarpać" na śmierć. Jak dla mnie uzyskanie informacji od wróżki jest niczym ruszenie takich ciężkich sań. Ona jest bardzo nieufna, bo ludzie zrobili jej wielką krzywdę, a on jest cokolwiek gwałtowny. Ona się boi e ten ją jeszcze straszy.
    Wydaje mi się, że gdyby nie pochodzenie, nie zostałby generałem. Generał (mam na myśli sytuację wzorcową) powinien umieć wykorzystać cały arsenał, nie tylko ten najcięższy. Zamiast tak z buciora, to najpierw trochę aksamitu, jakaś zanęta, a dopiero jak to nie skutkuje to ciężki kaliber.
    Zakładam jednak, że jest jeszcze dla niego nadzieja. I tej wersji będę się trzymać, dopóki nie stanie się prawdą :) Aczkolwiek mam przeczucie, że to nie sumienie go ruszy ... Nie wiem dlaczego, no zupełnie nie wiem. ;)
    MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem, co będzie, ale lubię dręczyć innych :D
      Teraz skupimy się na wątku yaoi, a potem zobaczymy.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. To kiedy się dowie, że dostał wróża a nie wróżkę?
    Megakari

    OdpowiedzUsuń
  6. Co tu taka cisza? Kiedy jakiś rozdział?
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobre pytanie. Nie jestem leniwy. Nie mam czasu. Sesja, zabieg i zmęczenie dają mi się we znaki. Postaram się coś wrzucić jeszcze w ten weekend.

      Twój Kitsune

      Usuń