Rozdział 11
Smętny książę Gideon był właśnie w trakcie
inspekcji. Sprawdzał ustawienie żołnierzy na murze obronnym oraz ich
przygotowanie do walki, która miała się niedługo rozegrać. Podwładni Gilberta
nie darzyli księcia-zastępcy zaufaniem. Każdy jego rozkaz był szeroko
komentowany. Przeciwnicy będę próbowali odebrać mu jeden z ważniejszych zamków.
Jeśli Gideon poniesie porażkę… Nie, przegrana nie wchodziła w grę! Nie zbłaźni
się. Stanie na polu walki razem z innymi i udowodni swoją wartość.
Wszystko wydawało się być na swoim miejscu.
Mężczyzna odetchnął z ulgą i wrócił do swojej komnaty. Tęsknił za bratem i
swoim poprzednim, spokojnym życiem. Nie musiał wysłuchiwać niekończących się
sporów między sprzymierzeńcami, którzy brak Gilberta traktowali jedynie jako
możliwość powiększenia swoich wpływów. Lior bezustannie przypominał mu, by miał
się na baczności i nikomu nie ufał. To także bardzo go bolało. Jak to możliwe,
że Gilbert czuł się w tym świecie niczym ryba w wodzie? Konflikty, zdrady i
śmierć. W czasie szturmu zginą ludzie, za których jest odpowiedzialny. On też
może zginąć. Jeśli go zabraknie, wybuchnie wojna. Ojciec nie opanuje sytuacji,
a Gilbert? Strach pomyśleć jak zareaguje, gdy się dowie… Może przerwać misję i
wrócić do domu, a wtedy…
„Rzuciłbym wszystko i pognał do mojej ukochanej!” –
rozmarzył się, by uspokoić skołatane nerwy. Przez ułamek sekundy książę poczuł
dreszcze podniecenia. Ile by dał, by móc ją objąć i przytulić. Planowali razem
wspólne życie. Nie było w nim miejsca dla bezdusznych walk oraz chciwych
„przyjaciół”, a to dopiero początek…
Gideon usiadł przy stole, gdzie zwykle odbywały się
narady i sięgnął po pergamin. Zamierzał napisać list, do ukochanej. Kolejny
list. Na dwa poprzednie nie doczekał się odpowiedzi. Podejrzewał, iż winę za to
ponoszą posłańcy, którzy nie wiedzieli, że razem z Liorem przeniósł się do
ulubionej twierdzy brata.
Książę był mniej więcej w połowie opisu swoich uczyć
względem księżniczki, gdy usłyszał dziwny dźwięk. Brzmiało to trochę tak, jakby
kot wdrapywał się po murze. „Niemożliwe. Tu jest zbyt wysoko” – zganił sam siebie
za tak niedorzeczne myśli, po czym wrócił do pisania. Po kilku minutach znowu usłyszał ten sam dźwięk. „To nie może
być przypadek…” – ostrożnie wstał ze swojego miejsca i zakradł się w kierunku
okna. Gry rozważał, czy powinien wyciągnąć broń, jakiś obcy, ubrany na czarno,
wślizgnął się do środka!
Książę zaskoczył przeciwnika i chwycił go od tyłu za
ramię. Tajemniczy nieznajomy okazał się być znacznie szybszy i odparł atak, nie
dając się zaskoczyć. Gideon zachwiał się, po czym solidnym kopniakiem został
popchnięty na posadzkę. Oszołomiony takim obrotem sytuacji, próbował wstać,
lecz przeciwnik i to przewidział. Kolejny raz zaskoczył księcia, siadając mu na
biodrach i dociskając jego nadgarstki do podłogi.
- Kim jesteś? – syknął jasnowłosy, udając
pokonanego.
- Gdzie Lior? – odezwał się cichy głos, tłumiony
przez czarną maskę, która skrywała prawie całą twarz. Książę dostrzegł jedynie
zielone oczy, w których błyszczały złote ogniki oraz niespotykana u innych
odwaga i determinacja.
- Kim jesteś? – powtórzył pytanie.
- Będę rozmawiać wyłącznie z Liorem! To on mnie tu zaprosił
– butny nieznajomy wymagał nauczki… Szybka lekcja nauczy go odpowiadania na
pytania swego monarchy.
- Skoro tak… - Gideon wyrwał się ze słabego uścisku
i chwycił napastnika za ramiona. Zrzucił go z siebie, a następnie obrócił na
brzuch i uwięził miedzy swoimi udami. – To powinno załatwić sprawę – zaśmiał się,
słysząc wyraźny jęk bólu. – A teraz… – sięgnął do maski, którą natychmiast ściągnął
z twarzy włamywacza. Jego oczom ukazał się długi, złoty warkocz, starannie
upchnięty pod mocno przylegającym kapturem. – Kobieta! – krzyknął zaskoczony.
- Puszczaj! – rozwścieczona niewiasta zaczęła wić się
pod nim, próbując zepchnąć z siebie czterokrotnie cięższego generałą. –
Zgnieciesz mnie!
- Wybacz… - książę cofnął ręce, którymi ściskał
swoją zdobycz, po czym pomógł jej wstać. Gdy nieznajoma rozmasowywała swoje
obolałe ramiona, Gideon wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi ustami. Była
piękna. Naprawdę piękna. Jasne włosy kontrastowały z lekko opaloną skórą. Jej
idealną twarz wykrzywiał grymas niezadowolenia, a oczy… Pierwszy raz w życiu poczuł
co znaczy zatracić się w czyimś spojrzeniu.
- Brutal – prychnęła gniewnie, siadając na jego
fotelu. – No nie patrz tak. Sprowadź Liora – zażądała. Książę podszedł do drzwi
i uchylił je zaledwie odrobinę. Nie chciał bowiem, by ktoś jeszcze dostrzegł
jasnowłosą piękność, która wdrapała się po murze i zakłóciła mu spokój. Wydał
polecenie sprowadzenia kapłana, po czym natychmiast wrócił do stołu. – „Ukochana!
Moje serce usycha z tęsknoty za tobą…” – odczytała początek listu, mierząc
księcia kpiącym spojrzeniem. – Prawdziwy poeta…
- Oddaj! – wyrwał jej pergamin z rąk, a następnie
wrzucił go do ognia.
- Dlaczego to spaliłeś? Czyżbyś wstydził się swoich
uczuć? – zaśmiała się szyderczo.
- Ty mówisz o wstydzie, pani? W takim razie dlaczego
weszłaś oknem, a nie przez główną bramę?
- Przestraszyłam cię? – spytała z nadzieją.
- Nie. Wziąłem cię za kota. Masz szczęście, bo
równie dobrze mogłem złamać ci kark – książę złapał za oparcie krzesła, na
którym siedziała i pochylił się lekko do przodu.
- Lauro! – usłyszawszy za sobą szept Liora, odskoczył
od dziewczyny, jak poparzony.
- Czy możesz mi wytłumaczyć, co tu się u diabła
dzieje?! – skierował wymowne spojrzenie w kierunku starca.
- Nie pora na kłótnie, panie – Lior odsunął go na
bok, podchodząc od razu do kobiety. – Jakie wieści przynosisz?
- Wojska waszych wrogów są już dość blisko, lecz nie
będą atakować. Czekają na posiłki, które dotrą tu za dwa, trzy dni. To wasza jedyna
szansa. Musicie uderzyć jeszcze tej nocy! – kobieta wyciągnęła pomiętą mapę,
którą miała schowaną pod czarnym kaftanem, by pokazać im, z której strony mogą
spodziewać się natarcia.
- Nie mamy innego wyjścia, książę. Musimy atakować!
***
Moje Drogie Gąski!
Zupełnie zapomniałem o tym opowiadaniu :D Muszę szybko nadrobić zaległości, a Wy możecie spodziewać się kolejnych rozdziałów. Już niedługo opublikuję drugi rozdział Humorów króla. Eryk czeka :)
Wasz Kitsune
Gdy patrzysz z nadzieją na telefon i nie wiesz, co zrobić. Po chwili przełamujesz się i klikasz na bloga. Gdy wyświetla ci się strona twoja oczy robią się większe, a sama nie wiesz, co zrobić. Klikasz i sycisz oczy każdym słowem, które musisz przetrawić przynajmniej 2 razy. W skrócie: Kocham twoje opowiadania :-)
OdpowiedzUsuńMoja Droga, to styczeń i początek roku, a ja się dopiero rozkręcam :D
UsuńTwój Kitsune
Trzymam cię za słowo ;-) I czekam na następny rozdział z niecierpliwością
UsuńI tak powinno być. Moim celem na ten rok jest "rozpalić Gaski do czerwoności" :D
UsuńTwój Kitsune
Eryku ja też czekam!!!
OdpowiedzUsuńGideon czyżbyś zdradzał swą kobietę w myślach?
Zdrada? Jaka zdrada? Książę jest zajęty walką, jak sama zdążyłaś przeczytać :D
UsuńTwój Kitsune
Ja tam przeczytała cytuje "Pierwszy raz w życiu poczuł co znaczy zatracić się w czyimś spojrzeniu."
UsuńTo już jest zdrada mój drogi ^^
Zdrada? On tylko zerknął :D
UsuńTwój Kitsune
No właśnie! Niepowinien był tego robić ^^
UsuńGideon to facet. Pokaż mi faceta, który odwróciłby wzrok, widząc piękną kobietę, odwiedzającą go po zmroku i wkradającą się przez okno. Książę zareagował prawidłowo, wierz mi :D
UsuńTwój Kitsune
Nawet ja bym na taką panią spojrzała, fiu-fiu~
UsuńWegi
Szczerze Ci powiem że sama o nim zapomniałam! Nawet przeczytałam 2 poprzednie rozdziały :D
OdpowiedzUsuńWegi
Wegi, jak Ty mnie dobrze rozumiesz :D
UsuńTwój Kitsune