niedziela, 15 stycznia 2017

Rozdział V

„Kai


Nowa wiadomość : czwartek, godzina 4:57

Do : BlueMoon
Temat : Bezsenne noce

„Mój Kochany... Jak to robisz, że Twoje wiadomości zawsze przepełnione są samymi dobrymi rzeczami? Wszystko Cię cieszy. Czasami bardzo Ci tego zazdroszczę. Ja tak nie potrafię. Staram się, ale to wszystko mnie przerasta. Dziś w szkole... Dziś w szkole spotkało mnie coś bardzo przykrego. Wydawało mi się, że jestem silny i nic mnie nie złamie, ale to nieprawda. Mam wrażenie, że jestem pusty w środku. Nic już ze mnie nie pozostało. Czuję, że Cię zawiodłem. Nie mam co Ci dać.
Kiedyś, gdy byłem dzieckiem, ojciec wielokrotnie obiecywał, że zabierze mnie do największego na świecie muzeum piłki nożnej. Od zawsze czekałem na ten moment. Często mu o tym przypominałem, ale wynajdywał masę różnych wymówek. Praca, wyjazdy służbowe, ważne konferencje. Powtarzał, że pewnego dnia stanę się częścią tego miejsca. Tak bardzo chciałem sprostać jego wymaganiom. Byłem już tak blisko... Marzenia zdawały się na wyciągnięcie ręki... Jedna chwila, parę sekund i wszystko się skończyło. Już nigdy nie zagram w piłkę, ojciec odszedł, a wychowawca każe mi zrezygnować z wycieczki. Gorzka ironia losu.
Codziennie rano wmawiam sobie, że wszystko będzie dobrze. Wychodzę z domu z wysoko podniesioną głową. Nie jestem z kamienia. Mur, którym się otoczyłem, nie wytrzyma tak zmasowanego oblężenia, a ja, jak ostatni idiota powtarzam, że jutro będzie lepiej. Co więcej, serio w to wierzę. Ale nie dziś.
Punkt kulminacyjny dopiero przede mną... Powinienem Ci napisać prawdę o sobie, o tym, kim jestem i jaki jestem. Zrobię to. Przysięgam. Nie chcę niczego przed Tobą ukrywać. Tylko... Pozwól mi jeszcze przez chwilę być tchórzem, który chowa się w ciemnościach. Nie mam siły, by teraz to zrobić.
W skrytości ducha wierzę, że otworzysz dla mnie swoje ramiona, albo powiesz „wszystko będzie dobrze”. Nie uwierzę, a mimo to bardzo tego potrzebuję. Nie należę do grona szczęściarzy, którzy mogą wypłakać się komuś w rękaw. Mam tylko Ciebie i mamę. Stoję między młotem, a kowadłem. Jeśli powiem jej prawdę, wpadnie w panikę. Nie chcę jej smucić. Ma zbyt wiele zmartwień z mojego powodu i uśmiecha się zdecydowanie za rzadko. A Ty... Nie mogę Cię stracić. Jeszcze nie teraz... Nie dzisiaj... Pozwól mi być egoistą, który karmi się marzeniami. Chcę mieć Cię tylko dla siebie, wierzyć, że bez względu na wszystko, jesteś mój. Nie odepchniesz mnie, nie ocenisz, nie poniżysz. Po prostu będziesz.”

Odkładam komputer na łóżko. Co o mnie pomyśli, gdy to przeczyta? Bezgraniczne zaufanie... Skąd się we mnie bierze tak silne przekonanie, że mogę mu wszystko powiedzieć? Tępy ból pleców niepotrzebnie potęguje uczucie osamotnienia... Tak bym chciał, by ktoś mnie teraz przytulił... Tęsknie spoglądam na laptopa. Blue... Z każdym dniem zależy mi na tobie coraz mocniej. Dotąd byłem skupiony wyłącznie na swoich celach. Tata chciał widzieć we mnie najlepszego piłkarza, mama architekta. A ja? Oddałbym to wszystko za pięć minut obok ciebie... Chciałbym zobaczyć jak się uśmiechasz. Usłyszeć jak wypowiadasz moje imię.
Niechętnie sięgam po kolejną porcję leków przeciwbólowych. Basen przynosi ulgę tylko na kilka godzin. Jak tak dalej pójdzie, czeka mnie kolejna operacja, której nie chcę... Zniechęcony popijam tabletki wodą i próbuję wyłączyć komputer. BlueMoon już zdążył napisać? Szybki jest.


Nowa wiadomość : czwartek, godzina 5:33

Do : BlueMoon
Temat : Re: Bezsenne noce

„Cokolwiek zrobisz, czy powiesz, to już nie ma znaczenia. Kocham Cię. Najbardziej na świecie. Wiem, że nadal niewiele o sobie wiemy, że dzieli nas więcej niż łączy, ale jakie to ma znaczenie? Odkrywam Cię powoli, warstwa po warstwie, a im więcej mi pokazujesz, tym bardziej za Tobą szaleję. Mamy dokładnie po 19 lat. Mógłbyś mi zarzucić, że nasze życie zaczęło się przed chwilą i jestem za młody, by znać smak miłości, ale to nieprawda. Czekałem na Ciebie. Codziennie wierzyłem, że Cię znajdę. I w końcu jesteś. Przysięgam, że zrobię wszystko, abyś był szczęśliwy. Chcę spędzić z Tobą resztę życia. Patrzeć, jak się budzisz i zasypiasz. Wywoływać uśmiech na Twojej twarzy. Wspierać w trudnych chwilach. Nie musisz się mnie bać. Nie ma takiej rzeczy, która mogłaby wpłynąć na to, co do Ciebie czuję.
Postaraj się zasnąć. Ostatnio coraz częściej zarywasz noce. Napiszę rano.”

Ma rację... Powinienem chociaż chwilę odpocząć. Układam się na poduszkach i zamykam oczy. Silna fala bólu atakuje pokiereszowany kręgosłup. Kładę się na brzuchu, ale nie jest lepiej. Dziś nici ze spania... Postanawiam zacząć szykować się do szkoły. Mycie i ubieranie będzie wymagało znacznie więcej czasu.
- Spałeś choć trochę? - zmartwiony głos mamy, która próbuje wepchnąć we mnie coś do zjedzenia wywołuje we mnie silne poczucie winy.
- Tak, spałem.
- Nie wyglądasz najlepiej. Zadzwonię do lekarza i poproszę, by przyspieszył twoją wizytę.
- Nie dzwoń. Wystarczą silniejsze tabletki. Za jakiś czas samo minie, zobaczysz – próbuję ją przekonać, lecz mnie nie słucha.
- Kai, jesteś dorosły, a zachowujesz się jak dziecko. Musimy jechać do lekarza. Nie ma na co czekać, skoro tak się męczysz.
- Nie męczę się... Po prostu... - jestem coraz bardziej rozdrażniony.
- Wiem, że wolałbyś tego uniknąć, ale sam widzisz, że jest tylko gorzej – przeczesuje moje włosy palcami. - Proszę cię, postaraj się mnie zrozumieć. Nie mogę patrzeć jak moje jedyne dziecko cierpi.
- Wiem mamo, przepraszam.
- Znowu prawie nic nie zjadłeś – z dezaprobatą spogląda na mój talerz. - Może wolałbyś zostać w domu? Odpocząłbyś sobie, pospał.
- Nie mogę. Obiecałem kolegom, że pomogę im przed sprawdzianem z matematyki. To dla nich bardzo ważne.
- Pomagasz kolegom? - oczy Alison rozbłyskają szczęściem. - Wreszcie zdobyłeś nowych przyjaciół! Tak bardzo się cieszę! - rzuca mi się na szyję.
- Mamo... To nie tak...
- Kiedy się tutaj przeprowadziliśmy, byłeś taki samotny. Ucieszyłam się, gdy Jared cię odwiedził, a dziś dowiaduję się, że masz nowych kolegów. To cudownie! Koniecznie zaproś ich do nas do domu! - szczebiocze.
- Nie zaproszę ich.
- Dlaczego? - wydaje się mocno zawiedziona.
- Nie chcę o tym rozmawiać. Jedziemy?
- Tak. Weź swoje rzeczy i spotkamy się przy samochodzie.

Gdy mama odjeżdża do pracy uświadamiam sobie, że zapomniałem sprawdzić pocztę. Super... Może być gorzej?
- Cześć – uśmiechnięty Jared siada na wprost mnie.
- Idź sobie.
- Warczysz na mnie od samego rana? Co się stało? - udaje zaskoczonego moją niechęcią.
- Tak trudno zrozumieć, że nie przepadam za twoim towarzystwem?
- Nie kłam. Lubisz mnie – szczerzy idealne, białe zęby.
- Jared... Proszę, zostaw mnie w spokoju. Jestem zmęczony i obolały. Nie mam ochoty na twoje gierki.
- Masz rację. Pora przejść do konkretów – wstaje z krzesła i odsuwa mój wózek.
- Co robisz? - spoglądam na niego nieufnie, gdy zaczyna kierować się w stronę wyjścia.
- Niewygodnie ci. Mamy jeszcze sporo czasu, więc pojedziemy do mnie do domu.
- Co?! Mowy nie ma! - zaczynam protestować, ale on zdążył już wyciągnąć kluczyki od samochodu i odblokować alarm.
- Nie denerwuj się. Będziemy sami. Moi rodzice żyją pracą. Napijemy się kakao, a ty sobie poleżysz – pomaga mi wstać.
- Nie chcę nigdzie jechać! Wolę zostać w szkole!
- Kai... Albo sam wsiądziesz – wskazuje na otwarte drzwiczki - albo... - groźny błysk pojawia się w jego oczach. Nie mam innego wyjścia. Zagryzam wargi i spełniam polecenie. Chłopak uśmiecha się lekko, po czym pakuje mój wózek do bagażnika i odpala silnik.
- Zauważyłeś, że z dnia na dzień jest coraz zimniej? - jakby nigdy nic prowadzi ze mną normalną rozmowę, w której nie chcę brać udziału. Jego to nie zraża. Mówi i mówi.
Miasteczko jest niewielkie, a dom jego rodziców znajduje się na głównej ulicy, więc po niecałych pięciu minutach jesteśmy na miejscu.
Jared pomaga mi wjechać do środka. Panuje idealna cisza. Chyba rzeczywiście jesteśmy sami.
- Tu jest salon – wskazuje na duże pomieszczenie, połączone z kuchnią – a dalej mój pokój. Zostawiłem rodzicom górę, by nie rozrzucali papierów po całym mieszkaniu. Musisz przyznać, że to genialne rozwiązanie – rozpromienia się, zapraszając mnie do swojego pokoju. Nie jest tak duży jak mój. I z pewnością nie ma tak pięknego widoku. - Śmiało, połóż się, a ja wstawię wodę – po raz pierwszy od dłuższego czasu zostawia mnie samego. Powoli wstaję z wózka, lecz kładę się na dywanie, a nie na idealnie pościelonym i okrytym kapą łóżku. Tak jest mi o wiele wygodniej. Ból nieco łagodnieje.
- Coś jest nie tak z moim łóżkiem? - dziwi się.
- Tak jest dobrze – unoszę lekko głowę. Jared zabiera kilka ozdobnych poduszek i podkłada mi pod głowę. - Dziękuję – mruczę pod nosem, nadal nie potrafiąc go rozgryźć.
- Lena, nasza gospodyni, upiekła wczoraj ciasteczka migdałowe. Masz ochotę?
- Nie, dziękuję.
- Jadłeś coś rano? Ostatnio nie wyglądasz najlepiej.
- Przestań zachowywać się jak moja matka! - unoszę się wyżej, co nie jest dobrym pomysłem...
- Mogę ci jakoś pomóc? - przerażony siada obok, ignorując wzywający go z kuchni czajnik.
- Nic mi nie jest – kłamię.
- Skoro tak mówisz... - wychodzi do kuchni, skąd powraca niosąc dwa parujące kubki.
- Wczoraj w szkole coś zaszło między tobą, a Martinem. Opowiedz mi o tym – domaga się.
- Nie ma o czym mówić – ucinam temat. Nie chcę wracać do tych przykrych wydarzeń. Wyżaliłem się BlueMoon i to wystarczy. Koniec z użalaniem się na swój los.
- Kai... Przyjaźń buduje się na zaufaniu. Nie bądź taki, bo nie będę mógł ci pomóc.
- Nie prosiłem cię o pomoc.
- No dobrze, w takim razie sam pcham się z butami w twoje życie, ale zależy mi na tobie.
- W moim życiu jest już ktoś bliski, więc odpuść.
- Masz kogoś innego? - nie wydaje się zaskoczony tym faktem. Wprost przeciwnie. Cieszy go to... - Lubię konkurencję –  posyła mi przebiegły uśmieszek, ściągając granatową kapę z łóżka i wyciągając się obok mnie na dywanie. - Nie wiem jak ciebie, ale wykańcza mnie to wczesne wstawanie.
- To po co to robisz?
- Sam nie wiem. Czuję silną potrzebę, by być blisko ciebie – wpycha mi do ust jedno z ciastek. - Widzisz, mówiłem, że są dobre – wydaje się dobrze bawić. - Jesteś bardzo nieufny. Zawsze taki byłeś, czy to wypadek cię zmienił?
- Jakie to ma znaczenie? - jego spojrzenie jest zbyt intensywne, a ja nie mam się przed nim jak schować.
- Czyli to nie wypadek.
- Nie, to nie wypadek – przyznaję.
- Kai?
- Tak?
- Opowiedz mi o Martinie.
- Zaliczyłeś testy?
- Nie zmieniaj tematu.
- Czyli nie zaliczyłeś...
- Zabrakło mi jednej poprawnej odpowiedzi – układa głowę na poduszce.
- Przejrzałeś moje notatki? - nie wiem czemu robię się senny, a przecież niedługo powinniśmy wracać...
- Mogę? - Jared przysuwa się bliżej, zabierając mi kubek z ręki i odstawiając na bok. - Śpij – szepcze.
- Ale szkoła...
- Obudzę cię – jego oczy również same się zamykają. Co ja wyrabiam? Jak mogę tak beztrosko zasypiać w obcym miejscu? Sam proszę się o kłopoty...

- Wiesz która jest godzina? - zaspany Jared z niedowierzaniem spogląda na swój zegarek.
- Późna – domyślam się.
- Dochodzi 11:00.
- Świetnie. Łysol mnie za to zabije...
- Łysol? - parska śmiechem.
- Miałeś mnie obudzić – wypominam mu.
- Chciałem to zrobić, serio, ale wyglądałeś na wyczerpanego. Poza tym patrzenie na ciebie sprawiło mi dużo przyjemności.
- Za którą zostanę ukarany – pozbywam się ciepłej kapy i powoli staram się usiąść. Znowu boli... Szlag by to wszystko trafił!
- Pomogę ci – brązowooki bez najmniejszego problemu podnosi mnie do góry, abym mógł stanąć na nogach. Gdy wyciąga rękę, by przysunąć wózek, tracę równowagę i mocniej się w niego wtulam, by nie upaść. Natychmiast to wykorzystuje, odwzajemniając uścisk.
- Puść – syczę wściekły.
- Jeszcze nie... - ociera się o mnie policzkiem.
- Jared...
- Gdybyś był mój, mógłbym się o ciebie znacznie lepiej zatroszczyć.
- Nie potrzebuję twojej troski.
- Wiem. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo tego pragnę – przez kilka sekund spoglądamy sobie prosto w oczy. Skłamałbym twierdząc, że jego nie są piękne. Ich głęboki, czekoladowy odcień sprawia, że aż nabieram ochoty, by odwzajemnić uśmiech, który nie schodzi mu z twarzy. Zachowuje się tak, jakby się cieszył, że jest obok. Dziwak z niego i tyle.
- Wystarczy – odzyskuję równowagę.
- A było tak miło... - marudzi. - Masz ochotę coś zjeść? Angielski możemy sobie odpuścić. Lekcja już się zaczęła.
- Nie jestem głodny.
- Jadłeś coś dzisiaj?
- Skończ wreszcie z tym jedzeniem! - irytuję się, sięgając po plecak i wyciągając z niego kolejną porcję tabletek.
- Dużo ich ostatnio bierzesz – zauważa.
- Bo bardzo mnie boli.
- Nic nie da się z tym zrobić?
- Nie wiem. Lekarz wspominał o operacji, ale to nic pewnego.
- Rozumiem. Coś słodkiego poprawi ci humor. Co powiesz na naleśnika? - pyta z nadzieją w głosie.
- Nie, dziękuję.
- Łamiesz mi serce. Każdy je lubi. To może kanapkę z masłem orzechowym?
- Jared...
- Nie wyjdziemy stąd, dopóki czegoś nie zjesz. Nie chcę, abyś zemdlał.
- Jestem pewny, że od razu rzuciłbyś się na ratunek – drwię.
- Skąd wiedziałeś?
- Strzelałem.
- Nieprawda. Jesteś dobrym obserwatorem. Nie musisz się z tym kryć. Chcę, abyś mnie dobrze poznał. Dzięki temu ja lepiej poznam ciebie.
- Super... Nie mogę się doczekać...
- Twój energia wróci po śniadaniu, zobaczysz! - ciągnie mnie do kuchni. Otwiera wielką chromowaną lodówkę i zaczyna przeglądać zawartość. - Co powiesz na...
- Mówiłem ci, że nie jestem głodny! - krzyczę na niego.
- No dobrze, nie będę naciskać. Kolejne minuty spędzamy w kompletnej ciszy. Milczymy, gdy Jared pije kawę, na którą ja nie mam ochoty, a potem w drodze do szkoły. Powinienem być mu wdzięczny. Gdyby nie on, pewnie teraz zwijałbym się z bólu w jakimś kącie... Nienawidzę bycia zależnym od innych...
- Przepraszam. Nie chciałem na ciebie naskakiwać.
- Nic się nie stało – odpowiada automatycznie, nie odwracając wzroku od przedniej szyby.
Przyznałem mu rację, ale nie czuję się lepiej z tego powodu. Przytłacza mnie swoją obecnością. Odzwyczaiłem się od tego uczucia.
Dawniej miałem wielu przyjaciół i znajomych. A potem to się urwało. Ja obudziłem się w szpitalu z bezwładnymi nogami, a oni... Na palcach jednej ręki mogę policzyć ich odwiedziny. Ktoś zadzwonił, ktoś napisał smsa. Zachowywali się tak, jakbym nigdy nie istniał. Skasowałem swoje konta na profilach społecznościowych, zmieniłem numer telefonu... Przyjechałem tutaj z czystą kartą. Wiedziałem, że będzie ciężko. Niewielka szkoła. Wszyscy znają się od dziecka. Nie sądziłem jednak, że z miejsca zostanę odrzucony. To dzięki „nowym kolegom” stałem się zamknięty w sobie. Jared chciałby wyciągnąć mnie z tej skorupy, tylko po co? Już nie pamięta jak pierwszego dnia wyraźnie zaznaczył, że mnie nie chce? Nie zawahał się wycofać zaproszenia. A potem wyskakuje ze swoim wyznaniem i jest zaskoczony, że nie skaczę z radości. Ten to ma pomysły...
Korzystamy z zamieszania podczas przerwy, by dołączyć do naszej klasy przed matematyką.
- Jesteś wreszcie! - zaniepokojony Donovan od razu do mnie podchodzi. - Gdybyś się nie pojawił, musiałbym cię uszkodzić.
- Trochę się spóźniłeś – odpowiadam, wyciągając zeszyt.
- Ręce masz wciąż sprawne – zaczyna się śmiać. - Przełożyliśmy trening z trenerem Tanaką, więc możemy zostać dłużej po lekcjach. Przygotowałeś zadania?
- Tak.
- Pamiętaj, jeśli któryś z nas nie zda jutrzejszego testu, nie masz tu po co wracać – jego groźby są zupełnie zbędne. Dobrze wiem jakie są konsekwencje.
- Ty w sumie też nie. Profesor Hall nie należy do wyrozumiałych – bezczelnie wpatruję się w jego oczy.
- Dlatego dobrze ci radzę, abyś nie zawalił sprawy – grozi mi palcem, po czym wraca do reszty.
Przez kolejne dwie godziny lekcyjne bardzo się nudzę. Nauczyciel dwoi się i troi, by wlać chociaż odrobinę wiedzy w ptasie móżdżki ulubieńców szkoły. Po raz kolejny przeglądam zbiory zadań oraz testy, które każe im powtórzyć przed jutrzejszym sprawdzianem. Wybrał najprostsze z możliwych przykładów. Teraz wystarczy, że opanują trzy wzory. Jemu ta sztuka nie udała się przez kilka miesięcy. Jak ja mam tego dokonać? Nie mam doświadczenia w nauczaniu innych. Nie potrafię ich zmotywować, anie sprawić, by chociaż zechcieli posłuchać tego, co mam do powiedzenia.
Martin również odczuwa presję, bo wpada do sali zdenerwowany bardziej niż zwykle. Coś mi się wydaje, że dzisiaj nie będzie opowieści o wspólnych wieczorach w towarzystwie teściowej.
- Jutro wielki dzień - przechadza się między rzędami, lecz spogląda głównie na mnie. - Jedna, jedyna szansa... Jeśli nie uzyskacie dobrych ocen i nie weźmiecie udziału w meczu, obedrę was ze skóry! - wrzeszczy. - Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie – sięga po chusteczkę i ociera pot z czoła. - Wybrańcy zostają w sali, razem z waszym ulubionym matematykiem, a reszta idzie ze mną do biblioteki. Szybciej, ruszać się! -  pogania zaskoczonych takim obrotem sprawy uczniów. - Masz cztery godziny, aby ich przygotować. Wszyscy mają zaliczyć test co najmniej na 70%, jasne? - wydaje mi polecenie.
- Tak, panie profesorze – odpowiadam cicho.
- Mam nadzieję. Jared, idziesz ze mną. Dyrektor wzywa cię na rozmowę. Ponoć odmawiasz wzięcia udziału w zimowym turnieju. Chyba nie muszę ci tłumaczyć powagi sytuacji, prawda?
- Nie mam czasu na treningi. Przygotowuję się do egzaminów wstępnych na studia – odpowiada mu, nie ruszając się z miejsca.
- Egzaminy?! Egzaminy są ważniejsze niż dobro szkoły?! Jak śmiesz?! Natychmiast idziemy do dyrektora! Dopilnuję, abyś został zawieszony za twoją bezczelną postawę! – Chłopak nieśpiesznie zabiera swoją torbę.
- Widzimy się jutro – żegna nas wychowawca, trzaskając za sobą drzwiami.
- No, no, no... Martin nie żartuje. Jeśli nie wygramy dla niego tego pucharu, gotów jest eksplodować – Ben stara się rozładować napięcie, które udziela się wszystkim obecnym.
- Czy przejrzeliście zadania, które rozwiązywaliśmy wczoraj? - spoglądam na zebranych licząc na to, że przyswoili choć jeden z tematów.
- Nie bardzo. Pokaż nam jeszcze raz, jak obliczyć te zadania.
Przepisuję trzy wzory, które powinni już znać, po czym zabieram się za powtórkę.
Po trzeciej godzinie nie mam już siły, by po raz kolejny tłumaczyć im to samo. Bez końca robimy to samo.
- Zostało czterdzieści minut, a ja nadal nic nie rozumiem! - żali się Nathan.
- Bo jesteś idiotą – odpowiada mu Ben. - Jutro usiądziesz za mną i spiszesz odpowiedzi.
- To nie moja wina, a jego – rzuca we mnie papierową kulką. - Niczego nas nie nauczył! Tracimy tu tylko czas! - próbuje wyjść z sali, ale Ben łapie go za rękaw i zmusza, by usiadł na swoje miejsce.
- Ja tam wszystko załapałem. Na jutro zrobię ściągę z tych wzorów i zdobędę 70% - przechwala się.
- Jasne, już to widzę... Nowy, nie obijaj się i pisz – popędza mnie, rzucając kolejną kulką.
- Przeszkadzasz mi – upominam go, kontynuując rozpisywanie zadania.
- Przeszkadzam? Dopiero się rozkręcam... - celowo wyrywa kilka stron z podręcznika, lecz z tej samej chwili Donovan podnosi się ze swojego miejsca, by go powstrzymać.
- Odpuść. My też jesteśmy zmęczeni, a jednak walczymy do końca.
- To nam i tak nic nie da!
- Skąd możesz to wiedzieć? - wtrąca się Ben. - Nowy, wytłumacz mu jeszcze raz...
- Nie chcę! - oporny na wiedzę kapitan opada ciężko na ławkę.
- Spokojnie, Nathan. To nie jest trudne. Zobacz, najpierw sprawdzasz jaki to rodzaj zadania i wybierasz jeden z trzech wzorów, by je rozwiązać... - i tak bez końca... Opuszczając budynek szkoły, jestem wykończony. Na szczęście pod sam koniec wszyscy „uczniowie” stwierdzili, że dadzą sobie jutro radę. Mam szczerą nadzieję, że tak właśnie będzie.

- Jak był w szkole? Pomogłeś kolegom? - żałuję, że pasja mamy do wszystkiego, czego się podejmuje, nie jest zaraźliwa...
- Pomogłem.
- Jestem z ciebie dumna – całuje mnie w policzek.
- Mamo... Dziś rano uciekłem z kilku pierwszych lekcji.
- Tak? Coś się stało?
- Jared zaprosił mnie do siebie do domu. Nie czułem się najlepiej i zasnąłem...
- Jared cię zaprosił? No proszę... Ty i on... - zaczyna chichotać.
- Mamo... Błagam cię! To nie jest tak jak myślisz!
- Nie przypominam sobie, abyś przedtem uciekał z lekcji, by odwiedzać chłopaków... - stawia przede mną talerz ulubionej zupy dyniowej, o którą od dawna ją zamęczałem.
- To była wyjątkowa sytuacja. Więcej tak nie zrobię.
- Daj spokój. Jesteś dorosły. Nie musisz mi się ze wszystkiego tłumaczyć – klepie mnie po ramieniu. - Ja też mam dla ciebie dobrą wiadomość. Dzwoniłam do doktora Nedda. Przyjmie cię we wtorek rano. Rozmawiałam już z szefem. Dał mi dzień wolnego. W poniedziałek po pracy wyruszamy – cieszy się.
- Nie musiałaś... Mówiłem ci przecież, że ból wkrótce minie.
- Kai, gaśniesz w oczach. Mało jesz, nie śpisz. Nie ma na co czekać.
- Ale mamo...
-  Nie martw się. Zobaczysz, że pan doktor z pewnością coś poradzi. A teraz jedz – przysuwa mi łyżkę. Nie jestem głodny. Od nadużywania środków przeciwbólowych jest mi tylko niedobrze, jednak staram się wmusić w siebie całą porcję, by nie sprawić jej przykrości i jak najszybciej wrócić do swojego pokoju.
BlueMoon spełnił obietnice. Napisał do mnie wcześnie rano, a potem kolejny raz, gdy byłem u Jareda. On też się o mnie martwi... Powinienem odrobić lekcje, ale nie mam na to siły. Maraton matematyczny, który mi dziś zafundowali sprawił, że czuję się wyczerpany. Marzę o tym, by położyć się do łóżka i odpocząć.
Jeśli banda tych półgłówków nie zda jutrzejszego testu, Łysol mi tego nie daruje... Był tak zaaferowany karaniem Jareda, że nie zapytał o wycieczkę. Czy powinienem na nią jechać? Blue uważa, że tak... To może być moja ostatnia szansa. I jeszcze spotkanie z doktorem... Zasypiam, nie potrafiwszy ocenić, która z tych rzeczy jest obecnie najważniejsza.

Piątkowy poranek spędzam sam. Powtarzam historię. Martin z przyjemnością odpyta mnie z kilku ostatnich lekcji, bo przecież coś musi robić, a skoro reszta tak pilnie się uczy... I oczywiście mam rację. Przez godzinę próbuje mnie na czymś zagiąć. Niestety, bez powodzenia. Zbyt wiele razy czytałem ten przeklęty podręcznik. W ramach rekompensaty za poniesione straty moralne, nie wstawia mi żadnej oceny. Kolejny pedagogiczny sukces w jego wykonaniu...
Kątem oka obserwuję chłopaków, którzy do ostatniej chwili powtarzają matematykę. Jestem szczerze zdziwiony, gdy podczas przerwy podchodzi do mnie Nathan.
- Tak dobrze? - niepewnie podaje pomiętą kartkę, abym zerknął na jego obliczenia.
- Tak, wreszcie załapałeś – cieszę się. - Musisz pamiętać, że tego najdłuższego wzoru używamy...
- Tylko w ostateczności – cytuje moje własne słowa.
- Będzie dobrze. Zaliczycie matematykę i weźmiecie udział w turnieju – staram się go pocieszyć.
- Jeśli nie, osobiście zamienię twoje życie w koszmar.
- Uważasz, że może być jeszcze gorzej? - czule dotykam dłonią wózka.
- Przekonamy się...
- Oby nie – szepczę, gdy Nathan idzie zapalić ostatniego papierosa.
Zadania przygotowane przez naszego matematyka są banalnie proste. Powinien przyznać im dodatkowe punkty za znajomość tabliczki mnożenia. Szybko rozwiązuję wszystkie przykłady, celowo wpisując odpowiedzi sporymi cyframi, by ułatwić im ściąganie. Jared, jako jedyny, jest dziś nieobecny. Ciekawe, czy Łysol dopiął swego i zawiesił go w prawach ucznia? Nie mam zbytnio czasu, by o tym rozmyślać. Po szkole mam dodatkowe zajęcia z Naomi, która zaalarmowana przez mamę, zabiera mnie na basen, a potem ciągnie do centrum rehabilitacyjnego, w którym pastwi się nad moim obolałym kręgosłupem.

Weekend spędzam samotnie w domu, bo mama musi nadgonić pracę, abyśmy mogli wyjechać. Mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Ja leżę sobie w łóżku, a ona w tym samym czasie ślęczy nad papierami. Korzystam z okazji i skupiam się na zamęczm Blue różnymi pytaniami, na które chętnie odpowiada. Dzieli się ze mną swoimi wspomnieniami, opisuje rodziców, nową szkołę, a nawet streszcza ulubione seriale. Z początku wahałem się, czy nie odwdzięczyć mu się tym samym, bo to on mówi mi o sobie, a ja tylko chłonę tą magiczną wiedzę. Jest cudowny. Nie naciska. Pozwala mi być sobą, tak jak obiecał.
W niedzielny wieczór czuję się na tyle dobrze, że udaje mi się ugotować kolację. Jestem z siebie bardzo dumny. Nakrywam właśnie do stołu, gdyż mama powinna pojawić się w każdej chwili, gdy dzwoni mój telefon.
- Proszę, nie mów, że jeszcze nie skończyłaś – jęczę do słuchawki, spodziewając się kolejnej serii wymówek z jej strony.
- Cześć, Kai – znajomy, męski głos...
- Skąd masz mój numer?
- Wiedziałeś, że Alison pomaga moim rodzicom? - wesołość w głosie Jareda mówi mi wszystko.
- Nie wiedziałem.
- Szczęśliwy zbieg okoliczności. Mama zapomniała zabrać jakichś ważnych dokumentów. Na miejscu spotkałem w ich biurze twoją mamę. Przemiła kobieta. O nic nie pytała i od razu podała mi twój numer. Wiesz, co to oznacza?
- Nie.
- Mówiłeś jej o mnie coś miłego, prawda? - zgaduje.
- Nie. Alison jest miła dla wszystkich.
- Nie tylko dla mnie? Szkoda... Z początku chciałem jej powiedzieć co do ciebie czuję, lecz wydaje mi się, że ona już wie. Jak sądzisz?
- Trzeba ją było zapytać, gdy miałeś okazję.
- Zrobię to przy najbliższej okazji.
- Powodzenia – próbuję się rozłączyć.
- Kai?
- Tak?
- Lepiej się czujesz?
- Tak.
- Cieszę się – czy to możliwe? Odnoszę wrażenie, że w jego głosie słychać ulgę.
- Zostałeś zawieszony? - nie umiem powstrzymać ciekawości.
- Nie – wzdycha ciężko. - Martin to niezły palant. Każe mi napisać pięć prac przekrojowych, a także zmusza do udziału w zawodach.
- Nie musisz tego robić, skoro nie chcesz.
- Problem polega na tym, że jeśli mu odmówię, złoży na mnie oficjalną skargę, co zostanie wpisane w papiery. Będę miał problem, by przyjęli mnie na wybrany uniwersytet.
- Ostrzegałem cię. Lepiej go nie rozdrażniać.
- To nie wszystko...
- Kochanie, już jestem! - głos mojej mamy przerywa Jaredowi.
- No nic, pogadamy o tym jutro, ok? Poproś mamę, by przywiozła cię do mnie do domu.
- To nie jest dobry pomysł.
- Kai, jutro rano zjesz ze mną śniadanie. Koniec dyskusji – rozłącza się, zanim udaje mi się wybić mu to z głowy.
- To był Jared? Zadzwonił do ciebie? - rozanielona kobieta rzuca swoje rzeczy gdzie popadnie. - Coś ładnie pachnie. Ugotowałeś kolację? Umieram z głodu.
- Dzięki, że mnie wkopałaś. Teraz Jared żąda, abym przyjechał do niego na śniadanie.
- To dobry pomysł, podwiozę cię.
- Nie, mamo!
- Kai, to twój jedyny kolega. Nie bądź dla niego taki przykry. Bardzo się stara, by zdobyć twoje zaufanie.
- Mam Blue, nie potrzebuję Jareda – oburzam się.
- Twój internetowy chłopak... Przecież nie muszę ci tłumaczyć, jakie niebezpieczeństwa czyhają w sieci, prawda? To może być jakiś morderca, zboczeniec, albo jeszcze gorzej! - podnieca się. -  Nie wiesz gdzie mieszka, ani jak ma na imię. A Jared... Jest miły i troskliwy. Bardzo mu na tobie zależy.
- Sama nie wierzysz w to, co mówisz! Kocham Blue! Jest dla mnie najważniejszy!
- Blue może być każdym. Zamiast się oszukiwać, że łączy was prawdziwe uczucie, powinieneś chociaż spróbować ułożyć sobie życie z kimś, wobec kogo nie masz żadnych wątpliwości. Tego przystojniaka masz na wyciągnięcie ręki. Po co komplikujesz sobie życie?
- Twój nowy ulubieniec nie zaprosił mnie do siebie do domu, bo uważał, że nakablowałem na niego do wychowawcy. Nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa, a on upokorzył mnie przy całej klasie. To nazywasz troską? Blue może i jest obcy, ale nigdy by tak nie postąpił.
- On cię nie zna!
- Ale mnie pozna. Nie zrezygnuję z niego!
Przez resztę wieczoru nie rozmawiamy już o moich miłosnych wyborach. Mama skupia się na planowaniu wyjazdu, a ja udaję, że jej słucham. Po części ma rację. Nie jestem aż tak zaślepiony, by ignorować fakt, że BlueMoon jest tylko nieznajomym, o którym wiem tyle, co nic. Z drugiej strony ufam swojej intuicji, która nigdy mnie nie zawiodła. Gdybym jej posłuchał, nie siedziałbym teraz na wózku... Chociaż targają mną różne sprzeczności, to wewnętrzny głos powtarza mi, że nie mam się czego obawiać. Kocham i jestem kochany. Tylko to się dla mnie liczy.

W poniedziałek rano ból nasila się do tego stopnia, że nie wstaję z łóżka. Jared wysyła mi setki wiadomości. Gdy proszę, aby dał mi spokój, chyba się obraża, bo przestaje pisać. Nie rozumie, że w takiej chwili nie mam ochoty na towarzystwo? Znieczulam się garścią tabletek i zakopuję w pościeli, a powinienem skupić się na pakowaniu. Doktor Nedd może zatrzymać mnie w szpitalu na dłużej.
Około trzynastej wpadam w panikę. Matematyk z pewnością zdążył już podać chłopakom wyniki testu... Co zrobię, jeśli nie zostaną dopuszczeni do grudniowego meczu? Czy w tak niewielkiej miejscowości są jeszcze jakieś dziury, o istnieniu których mieszkańcy zdążyli zapomnieć, na wypadek podobnych sytuacji? Pewnie nie... Znienawidzą mnie za odwołanie meczu.
Sięgam po telefon, którym zaczynam się nerwowo bawić. Jared zna już odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Napisać do niego? Z drugiej strony, gdyby ich oceny były pozytywne, nie zwlekałby i sam mi o tym powiedział... Nie umiem podjąć decyzji... Układam się na dywanie i wpatruję w ocean. Stalowy odcień fal hipnotyzuje mnie swoim spokojem.
- Kai? Co robisz? - zdziwiony brązowooki siada obok mnie na dywanie. - Pukałem, ale nie słyszałeś – uprzedza moje pytanie.
- Zdali?
- Może – chytry uśmieszek pojawia się na jego ustach.
- Może? To żadna odpowiedź.
- Specjalnie dla ciebie zostałem dłużej w szkole. Nie sądzisz, że należy mi się coś więcej?
- Proszę, powiedz mi – nalegam, wpatrując się w niego w napięciu.
- Powiem... Pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Pozwolisz mi się pocałować.
- Oszalałeś?! - próbuję się podnieść, lecz chłopak mnie uprzedza, przytrzymując za ramiona, abym nie mógł się ruszyć.
- Nie oszalałem. Od twojej mamy wiem, że jedziesz do lekarza, a to oznacza, że zobaczymy się dopiero w środę. Będę tęsknił.
- Nie drażnij się ze mną. Wiesz, że od tych wyników wiele zależy.
- Szczerze? Nic mnie to nie obchodzi. Dla mnie liczysz się tylko ty – dotyka mojego policzka palcami.
- Nie chcę! - spryciarz tak się ułożył, że nie mam się jak ruszyć. Jestem w potrzasku!
- Tym razem nie zadowolę się byle czym. Pragnę prawdziwego pocałunku, w który się zaangażujesz – przesuwa kciukiem po mojej dolnej wardze.
- Nie zrobisz tego... - wpadam w panikę, zawstydzony.
- Musisz wybrać, co jest dla ciebie ważniejsze. Wyniki testu, czy kolejne godziny domysłów...?
- Nie kocham cię i...
- Nie obchodzi mnie, czy mnie kochasz. Mam coraz mniej czasu. To tylko jeden pocałunek. Może się okazać, że nic nie poczuję, a wtedy się poddam, więc będziesz miał podwójną korzyść.
- Jeśli... Jeśli nic nie poczujesz? Przestaniesz mnie nękać? - upewniam się.
- Dokładnie tak. Więc jak będzie? Ryzykujesz?
Co mam zrobić?! Co wybrać?! Nie kocham go, to pewne. Nie ma szansy zdobyć mojego serca. Bardzo mi zależy na tych wynikach, a jeśli przy okazji mógłbym ostudzić jego zapał, chyba warto spróbować...
- T-Tak... - szepczę.
- Powtórz, proszę. Nie słyszałem cię – wredny typ!
- Zgadzam się. Pocałuj mnie! - jego oczy momentalnie ciemnieją. Wpatruje się we mnie tak intensywnie, jakbym był dla niego najważniejszy na świecie.
- Z przyjemnością... - odpowiada, powoli przymykając powieki.
Jego usta są ciepłe i miękkie. Zupełnie inne, niż zapamiętałem. Nie wiem co mam zrobić i jak daleko się posunąć, aby Jared mógł ocenić, czy to na niego działa, czy nie. Decyduję więc, że nie zrobię nic. Poczekam na jego reakcję... Nie udaje mi się nawet zamknąć oczu, i wtedy to się dzieje... Ciemnowłosy przesuwa swoim językiem po mojej dolnej wardze, zachęcając, abym rozchylił usta. Gdy to robię, zakrada się do środka, mrucząc z zadowoleniem. Przez całe moje ciało przechodzi silny dreszcz. Nie wiem, czy jest mi zimno, czy gorąco. Wiem za to, że perfekcyjnie steruje źródłem tych doznań, wymuszając, abym dołączył do zabawy. Jego zwinny język kusi i wabi, a ja nie potrafię mu się oprzeć. Nie chcę być bierny... Odpowiadam z równą intensywnością.
Po pewnym czasie, gdy mocno zdyszani odklejamy się od siebie, otwiera oczy i z satysfakcją ponownie raczy mnie równie niesamowitym, przenikliwym spojrzeniem.
- Zdali? - pytam, czując jak moje poliki płoną żywym ogniem, podsycanym przez jego czekoladowe tęczówki.
- Oczywiście, że zdali. Nie powinieneś w siebie wątpić – nagradza mnie uśmiechem, pod wpływem którego czuję, jak miękną mi kolana.
- To dobrze. A ty? Dasz mi spokój?
- Kocham cię jeszcze bardziej niż przedtem – jego opuszki tańczą czuje po rozgrzanej skórze... Szczerość, jaką włożył w te słowa sprawia, iż wiem, że nie kłamie. - Jesteś zaskoczony? Dlaczego?
- Bo...
- Nie wierzyłeś mi, prawda?
- Nie, nie wierzyłem – przyznaję mu rację.
- Ale teraz mi wierzysz...
- Tak...
- Pocałuj mnie jeszcze raz – prosi, ponownie przymykając powieki.
- Nie – powstrzymuję go, przykładając palce do natrętnych warg. Natychmiast zaczyna je całować, zupełnie nie zrażając się faktem, że odmówiłem. Wprost przeciwnie. Jego pieszczoty stają się jeszcze bardziej intymne... - Nie kocham cię – cofam rękę i odwracam głowę w bok.
- Nie kochasz... - powtarza po mnie.
- Kocham Blue...
- Kochasz Blue? Kim on jest? Chcę go poznać.
- Nie wiem.
- Nie wiesz? Jak mam cię zabrać komuś, kogo nawet nie znasz? - palcem wskazującym zaznacza linię mojej żuchwy, aż zjeżdża do podbródka i ponownie zmusza mnie, abym spojrzał mu w oczy. - Odpowiedz. W czym on jest lepszy ode mnie? Myślisz, że kocha cię bardziej? Że jest przystojniejszy? Że zatroszczy się o ciebie lepiej niż ja?
- Nie wiem... - powtarzam ponownie
- Wielu rzeczy nie wiesz... - ponownie wpija się w moje usta, tym razem znacznie bardziej agresywnie, jakby chciał mnie zdominować... podporządkować tylko sobie... Doprowadza nas do stanu, w którym nie ma mowy o oddychaniu. Mocno wczepiam się w niego palcami, bo chcę, by był bliżej. - Będziesz miał sporo czasu, by się zastanowić nad naszą sytuacją w czasie wyjazdu – podnosi się, zbierając do wyjścia.
- Już idziesz? - dlaczego to powiedziałem? Zabrzmiało to tak, jakby mi na nim zależało...
- Jeśli tu zostanę, a ty nadal będziesz się zachowywać w ten sposób, nie skończy się na samych pocałunkach, więc nie patrz na mnie tak bezradnym wzrokiem, chyba, że jesteś gotowy iść na całość – szokują mnie jego słowa. On chciałby...? Ze mną...? Przecież jestem niepełnosprawny, a moje ciało pokrywają straszne blizny... To niemożliwe... Powiedział tak tylko dlatego, by ze mnie zakpić. - Kai! - unoszę na niego wzrok. Wydaje mi się teraz znacznie większy i wyższy. Zaciska dłonie w pięści. Jest zdenerwowany. To oczywiste. Jak najszybciej chce stąd uciec.
- Idź już – popędzam go.
- Potem zadzwonię – wychodzi, zostawiając mnie samego.

87 komentarzy:

  1. Aaaaaa!!! Kocham Jareda:) Kai jak go nie chcesz to ja go pocieszę :) ten rozdział bardzo mi się podobał. Trzymam kciuki za Kaia i wizytę u lekarza. Oby się mu przez to poprawiło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wierzę w to co widzę! Jestem pierwsza!

      Usuń
    2. Gratuluję pierwszego miejsca :)

      Ja mogę pocieszać Alison :D
      Wizytę u lekarza opiszę w kolejnym rozdziale. Znowu wszystko pozmieniałem i teraz się waham co będzie najpierw, a co potem. W każdym razie już za nami :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. A dziękuję, dziękuję :D Myślałam, że jest to niemożliwe na twoim blogu, bo zawsze ledwo co wejdę,to już komentarze masz :D A tu niespodzianka :D

      Weny życzę bardzo dużej i nie każ mi znowu tyle czekać :D

      Usuń
    4. Jak widzisz, rozdział był bardzo długi. Napisanie go zajęło mi kilka dni. Musicie uzbroić się w cierpliwość. Jeszcze 5 rozdziałów i zacznę inne opowiadanie.

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Ja prowadzę aktualnie dwa opowiadania naraz i jeszcze trzecie zaczęłam ale chwilowo go nie publikuję :)

      Usuń
    6. W moim wypadku to nie przejdzie. Próbowałem, ale czuję się wtedy zbyt rozdarty i ciężko mi się skupić. Mam nadzieję, że z Tobą jest inaczej i skończysz wszystkie trzy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    7. Skończę na pewno :) Inaczej mnie mój nowy czytelnik zabije (MB)

      Usuń
    8. Święta prawda!!!! :) MB

      Usuń
  2. Każdy kolejny rozdział jest coraz lepszy Kitsune!. Nie wiem jak wytrzymam do końca! Zejdę do tej pory. Śmiertelnie :D Ubędzie Ci czytelniczka, zobaczysz. Tzn. nie zobaczysz, bo nie będzie moich wpisów. Ale będę czytać bloga w zaświatach, tylko jakiegoś linka będę potrzebować.
    W trakcie czytania przyszedł mi do głowy tak niesamowity pomysł, dlaczego Jared w ogóle znalazł się w tej samej szkole co Kai i dlaczego rodzice Jareda akurat tu się przeprowadzili, że na moment zabrakło mi tchu. Kurczękurczękurczę!!!
    Nie wytrzymam: naciskam i to mocno!!! MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę, nie odchodź w tak młodym wieku :) Kto mnie będzie wspierać i motywować? Wiesz jakie mam plany na ten rok? :D Zostań ze mną jak najdłużej, a Cię nie zawiodę :)
      W zaświatach zawsze może się okazać, że yaoi jest zabronione i co wtedy? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Taaa, wszyscy żyjemy w wieku XXI ! :D
      Z zaświatami sobie poradzę! Jak nie wiedzą co dobre, to , kurnia, nauczę!!! REWOLUCJA! REWOLUCJA! REWOLUCJA! Miłość jest dobrem ponadczasowym, uniwersalnym i niezależnym od płci!
      ps. Na wszelki wypadek zabiorę ze sobą przekonujące argumenty (młoty, topory, kije specjalnego przeznaczenia...) Nie to żebym szczególnie krwiożercza była :D MB

      Usuń
    3. A co do motywacji dla Ciebie... widzę w zaświatach nowe możliwości :D MB

      Usuń
    4. No widzisz, a ja będąc dziś w kościele zastanawiałem się czy powinienem pisać yaoi. I czy powinienem pisać. Takie tak lisie przemyślenia :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Kitsune, moja mama ciagle mi powtarza, że to grzech i powinnam się z tego wyspowiadać ^^

      Usuń
    6. To już chyba nie masz wątpliwości ?! MB
      ps. A jakbyś miał to...zawsze możesz sobie mnie wyobrazić jako wściekłą duszycę z toporem lecącą prosto na Ciebie i wrzeszczącą: "MOTYWACJA KITSUNE, MOTYWACJA I INSPIRACJA !!! Huuu Huuu !!!" (takie wiesz, zawodzące "huuu"):D MB

      Usuń
    7. MB kochanie czytałaś stormy night?

      Usuń
    8. Kitsune , abym była dobrze zrozumiana: pisz człowieku bo dajesz wytchnienie zapracowanym ludziom!!! A przede wszystkim tym uczącym się, a to jest ciężka praca.
      Kira Sakamoto - o miłości piszesz, nie o grzechu.MB

      Usuń
    9. Oczywiście Kira. Masz tam mój komentarz:)MB

      Usuń
    10. A dziękuję :) Wiem, że o miłości, ale takiej nietypowej. A wiadomo jak księża podchodzą do takich rzeczy.

      Usuń
    11. Nietypowej powiadasz... Osobiście uważam, że tak naprawdę ocena, co jest typowe a co nie, jest tylko swoistą umową społeczną? Do każdej umowy można sporządzić aneks, trzeba tylko chcieć. Przykładowo zauważ, jak zmieniało się w zależności od czasu i okoliczności chociażby podejście do osób ułomnych. Co czynili Spartanie? Jak w średniowieczu traktowano narodziny takiego dziecka? Jak jest dziś? Co ciekawe, wydaje mi się, że dziś zaczynamy po prostu to traktować jako część natury przez duże N. Albo jak było z dostępem kobiet do wiedzy? Myślę, że także kwestia orientacji dojdzie do takiego punktu. Ale jak zawsze w takich przypadkach, zacząć muszą jednostki.
      Ale powiało powagą... no nie mogę. Kitsune nie gniewaj się proszę. Już się w temacie nie odzywam. MB

      Usuń
    12. A tak w ogóle Kira Sakamoto bierz się za Stars Nippon, jak chcesz mieć spokojne sny!!!! Obiecałaś !!! I ja tez obiecałam. Bój się!!! MB

      Usuń
    13. Dlaczego? Właśnie dobrze, uważam, że o pewnych rzeczach trzeba mówić głośno i wyraźnie. I co ważniejsze, nie wstydzić się swojego zdania, czy wiedzy.

      Twój Kitsune

      Usuń
    14. Eee bo ten... za stara jestem, żeby się swojej wiedzy czy poglądów wstydzić, mogłabym ewentualnie wstydzić się niewiedzy, ale na to też już jestem za stara :D Po prostu rzecz w tym, żeby nie przekształcić zwykłej rozmowy w poważną dyskusję :D Po co ludzi straszyć. Tzn straszyć mogę, ale nie tak... MB

      Usuń
    15. Sugerujesz, że jesteś starsza ode mnie? :D Niemożliwe :D
      Jeśli nawet podejmiemy jakieś poważne tematy, to tym lepiej. Ostatecznie ile można zajmować się tylko smętnym Kaiem? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    16. Ja to wiem.
      Kai nie jest smętny! Hej hello! Tu Czytelnik do Autora!!! (wkurzona) MB

      Usuń
    17. Ja lubię poważne tematy. Chętnie takie poprowadzę :) Możemy zrobić konwersację na gg bądź facebooku ^^. MB spokojnie ja piszę w nocy pojawi się rozdział ^^

      Usuń
    18. Nie mam ani gg, ani fejsa. Nie przepadam za takimi rzeczami.

      Twój Kitsune

      Usuń
    19. No to zróbmy sobie konferencje tutaj buahahahaha :D

      Usuń
    20. My ciągle o czymś konferujemy :D Damy radę, nawet bez tych nowoczesnych bajerów :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Jared, słońce Ty moje (Simon, nie bierz tego do siebie <3)! Muszę Ci nadać jakieś fajne przezwisko. Dobre postacie zawsze je mają. Tylko… Nie wiem co będzie pasować T^T
    Czaruś brzmi fajnie. W sumie? Czemu nie :D Czarujący taki ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ale mi do niego nie pasuje :( A kapitan to koksu. Bo tak :D
    Poza tym rozdział cud, miód, malina!
    Ja też stojąc w kościele zastanawiam się jak Ci na górze mi wybaczą moją wyjątkowo zboczoną suszę. Ewentualnie jak w piekle mają Wi-Fi, to spoko :P I zastanawiałam się jeszcze, jaki cosplay zrobić na Pyrkon. Może coś uszyję? :D Może Asuna z SAO? Albo Mabel z Au!Gravity Falls? Zobaczymy :D

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wegi wybierz Asune! Ona jest fajna :)

      Usuń
    2. Wegi jako Asuna... Hmm... :D Chciałbym to zobaczyć :) W sumie zauważyłem, że masz słabość do przebieranek. Nadal pamiętam taką uroczą piżamkę :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Ej, ej czy wy się znacie w realu? ;>

      Usuń
    4. Osobiście znam tylko Joleen, bo mieszka blisko.

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. To o jakiej ty piżamce mówisz hmm?:)

      Usuń
    6. Kitsune pozdrów Królową. Jej Selfie jest boskie!!! Otwartym tekstem i bez krępacji proszę Cię o wykorzystanie tej znajomości i poinformowanie Królowej, że są tacy, co tęsknią za jej opowiadaniami i wspierają ją duchowo w zbliżającej się wielkimi krokami sesji :) MB

      Usuń
    7. Joleen ma inny system pisania niż ja. W tej chwili tworzy nowe opowiadanie o pajączku i kończy Losta. Publikuje dopiero mając napisanych kilka rozdziałów. To będzie dla niej trudny tydzień, bo ma same zaliczenia, ale pomysłów jej nie brakuje i ciągle dzieli się ze mną różnymi pomysłami. Nic nie zdradzę, ale warto na nie czekać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. AJJJJ CZEKAM CZEKAM!!!! Nie popędzam, nie śmiem (yhm), wiedza to bardzo ważna rzecz! Ale i tak Ją pozdrów :) MB

      Usuń
    9. Pozdrowię :) Nawet dzisiaj. Muszę przepisać recenzję, bo jeśli tego nie zrobię, nie będę mógł pokazać się jej na oczy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. Dzięki:)
      Oj to byłby wstyd!!!!MB

      Usuń
    11. Teraz czytałam mój komentarz i zaczęłam się śmiać. No bo "wyjątkowo zboczona susza"? Na dragach to pisałam czy jak? :D Chodziło mi o duszę. Jak na przykład DUSZĘ się ze śmiechu, bo niezła konwersacja o tej piżamce wyszła ( ͡° ͜ʖ ͡°) Prawda jest całkowicie inna niż pewnie sądzicie, ale zostawiam to waszym również zboczonym Suszą :'D

      Wegi
      Ps. No to, witajcie długi u rodziców! Witaj męczarnio, żeby zrobić się na Asunę! :D

      Usuń
    12. Obejrzałem sobie jej strój i powiem Ci, że to rzeczywiście może być męczarnia :D

      Prawda o piżamce rozwali system :D (teraz ja duszę się ze śmiechu)

      Twój Kitsune
      specjalista od damskiej konfekcji

      Usuń
    13. Jak szaleć to szaleć! :D

      Dajmy im jeszcze trochę czasu :'D (turla się ze śmiechu) Chcę usłyszeć wasze sugestie, a wtedy powiem o co chodziło :D

      Wegi
      Ps. O kurde, kiedy specjalistyke ogarnąłeś? Jak tak szybko Ci idzie to napisz za mnie działówkę z geografii :'D

      Suchar time
      Kąt odpowiadający - A na pytanie z fizy już nie odpowie cwaniaczek :'D

      Usuń
    14. Nic im nie mówmy, to nasz sekret :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    15. Sekret powiadasz… Mówisz i masz! :D

      Wegi

      Usuń
    16. Nie błagam! Ja chcę znać prawdę! pamiętajcie, że ja piszę opowiadanie o was i muszę znać wszystkie szczegóły!

      Usuń
    17. Niestety Kira, możesz się tylko domyślać ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Wegi

      Usuń
  4. Jestem po przeczytaniu "Małego księcia" i jestem ciut rozbita emocjonalnie.... (._.) Ojć...

    Jak czytałam, to prawie płakałam. Najpierw ze wzruszenia, potem ze śmiechu, a na końcu z... sama nie wiem czego... (nie umiem tego nazwać X_X)

    A tak btw, ja w kościele też mam takie rozkminy, ale zawsze tłumaczę sobie, że Bóg kazał nam kochać bliźniego, lecz nie powiedział w jaki sposób, więc w teoretycznie homo nie powinno być aż tak dyskryminowane przez Kościół. Ale to tylko moje zdanie, więc no :')

    A tak w ogóle to w 100% popieram MB :) zróbmy rewolucje!!!

    ~Emy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz wyjdę na ignoranta, ale mnie Mały książę jakoś nie wzruszył. Nudna książka o niczym. Nie rozumiem tego fenomenu. Wszyscy mdleją z zachwytu, ale nad czym? Tam się nic nie działo. Zupełnie nic.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No to mój Kitsune (:D) pocieszyłeś mnie ogromnie, bo wychodziło mi że Mały Książę jest ździebko przereklamowany. Przynajmniej nie jestem osamotniona w swej ignorancji. Przyznam, ze zgłębiałam ... temat, oczywiście , nie Księcia, ale mimo "obczytania" się wypowiedzi różnych mądrych ludzi nie mogłam zrozumieć ich zachwytu, a podobno sama nie jestem jakoś niekumata... MB

      Usuń
    3. Pamiętam to jak dziś - polonistka mdlała :D Moja koleżanka wygrała jakiś super-konkurs, bo opisała przeżycia Księcia. Może po prostu nie zrozumiałem przesłania tej książki? Trudno powiedzieć.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. No to jest nas dwoje... MB

      Usuń
    5. Mi się ta książka spodobała, bo nie rozumiem zbyt terminu "dorosłość" :') A poza tym może zytnio się utożsamiłam z tym księciem, gdyż zauważyłam w nim taką małą mnie :) Poza tym rozumiem dlaczego uważasz tę książkę, że jest o niczym. Bo ona taka jest :) i chyba dlatego mi się spodobała. Za to poszukiwanie sensu w bezsensie (czyli typowa ja :D) ale to moje zdanie, więc...

      ~Emy

      Usuń
    6. Emy, nie martw się. Do dobrze, jeśli Tobie ta książka się podoba. Byłem pewny, że za brak zrozumienia tematu zostanę zlinczowany, ostatecznie rzuciłem się na Małego Księcia. Zaskoczyło mnie bardzo, że ktoś jeszcze podziela moje zdanie.
      Nie oznacza to jednak, że skoro Ty jesteś poruszona lekturą, to robisz źle. Fajne jest to, że każdy z nas ma zupełnie inne spojrzenie na sprawę :) Oby tak dalej :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    7. Emy, zgadzam się w pełni z Kitsune. Książki, takie jak Mały Książę, czyta się sercem, nie rozumem. Ja tej książki "nie złapałam", ale to pewnie dlatego, że zgodnie z utrwaloną już opinią mojego otoczenia to ja serca podobno nie mam, tylko drugi mózg co najwyżej... Ale mnie osobiście ta opinia właściwie nie przeszkadza. Moje emocje pozostają wtedy tylko dla mnie. Ale i tak Księcia nie chwytam. MB

      Usuń
    8. Ja nie pamiętam nawet o czym ta książka była haha

      Usuń
    9. Witaj z klubie, Droga MB :) Ja też jestem bez serca :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. Dlatego Kitsusiu nadrabiasz swój brak serca w swoich opowiadaniach?

      ~Emy

      Usuń
    11. Nooo, tak mi się zdawało :)
      W szczególności jak podsycasz atmosferę w odpowiedziach do komentarzy. Tajemnice i sekrety, nie piśniesz słówkiem co będzie dalej, a my tu sobie włosy z głów wyrywamy (prawda dziewczyny?)Grilujesz nas. Powolutku. Bez pośpiechu. A potem rozpieszczasz opowiadaniem. Rzekłabym, że nie tylko bez serca jesteś, ale masz w krwi kilka kropli sadysty :) Aj niedobry Ty, niedobry. :) MB

      Usuń
    12. Czy opowiadania mi to rekompensują? Nie wiem. Dla mnie najważniejsza jest relacja między bohaterami. Coś, co należy tylko do nich. Coś silnego, a jednocześnie niewidocznego i głębokiego. Trudno to wytłumaczyć. Ja tak nie tylko piszę, ale i żyję. Jeśli ktoś jest mi przyjacielem, to będzie nim do końca życia, ale jeśli mnie wkurzy, nie wybaczę. Właśnie z powodu braku wybaczenia uważają, że nie mam serca.

      Wcale Was nie grilluję. Wszystko wiadomo z opowiadania. Kai odwiedzi lekarza, zdecyduje czy pojechać na wycieczkę, czy lepiej zostać w domu. No i w życiu miłosnym też mu trochę namieszałem :D Pięć rozdziałów szybko zleci :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
  5. Słodziaki na dywanie c:

    Kai musi mieć bardzo wygodny dywan.
    Też chcę taki ;-; mój jest niewielki i mało puszysty...

    ~chora Suzy T^T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna, mała Suzy. Zdrowiej szybciutko. Ferie tuż tuż :)

      Owszem, dywan jest wygodny :) Chociaż to nie jest szczyt moich możliwości. W innym opowiadaniu postaram się o coś znacznie bardziej puszystego :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Niby tylko miesiąc a czuję się jakby to miało być całe stulecie ;-;

      Jak to? ;o Czy na tym marnym świecie istnieje coś bardziej puszystego i kuszącego swą wygodną powierzchnią niż niesamowicie mięciuchne dywany z Ikea? ;D (no może nie licząc puchatych zwierzaczków <3)

      ~Suzy

      Usuń
    3. Nie powiem Ci co mam na myśli, bo zamierzam użyć tego puszystego czegoś w opowiadaniu, które pojawi się później :D

      Jeszcze miesiąc... A ja nie mam ferii :( Zamierzam to sobie odbić, pisząc dla Was nowe rozdziały :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. SZCZENIACZEK!

      Wegi

      Usuń
    5. Szczeniaczek? Nie.
      Magia + coś puszystego =... Zgadniesz co mam na myśli? :D
      A mówili, że jestem kiepski z matematyki :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Kitsune uwielbiam Twoją wizję surogatu ferii :D Jestem absolutnie zachwycona, bo ja też nie mam ferii i w wolnych chwilach będę tu lampiaki zapuszczać :))) MB

      Usuń
    7. Powiem Ci więcej - plan jest taki, że w tym tygodniu pojawi się więcej rozdziałów :D Zaczniemy szybciej świętować :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. YES YES YES YYYEEEEESS!!!! MB

    OdpowiedzUsuń
  7. Em. To ja. Wróciłam. Ten rozdział był już dwa dni temu (w sumie to trzy). Nie było mnie tu więc przeczytałam dopiero teraz. Historia jest spoko ale tak jakoś um... Wiem jak to się potoczy znaczy domyślam się bo Ty Lisku zapewne mnie zaskoczysz aaale jeśli to się skończy tak że Jared będzie z Kaiem to nie będę usatysfakcjonowana. Wolę żeby Kai go odrzucił i był z Blue który pewnie i tak okaże się jego ojcem. Nooo i nadal nie lubię Jareda. Może i kocha Kaia ale ja po prostu go nie chcę. Może dlatego że jest upierdliwy jak pewien chłopak który nie daje mi spokoju mimo jasnych słów "daj mi spokój nie interesujesz mnie". Nie wiem nie wiem czekam na dalszą część i życzę zdrówka i weny. ~Usagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jared to moje słoneczko (/•-•)/
      Jared jest kochany.
      Jared to nie taki Alan z Humorów Księcia.
      Jared będzie się troszczył o Kai'a
      #teamJared

      Wegi

      Usuń
    2. Zostało za mało rozdziałów, by coś zmienić :D Przykro mi, Króliczku, ale nie powiem kogo wybierze Kai i co się dalej stanie. Wspominałem już gdzieś wyżej, że w kolejnym rozdziale przyjrzymy się jego sytuacji zdrowotnej, podejmiemy kilka decyzji i trochę sobie pośpimy :D Zdaję sobie sprawę, że to nie jest opowiadanie dla wszystkich. Zwłaszcza, gdy przeczytacie zakończenie.

      Mnie też Jared coraz bardziej do siebie przekonuje :D Jednak gdy wróci Alan... Wegi, gdy wróci Alan, zakochasz się jak nigdy :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
    3. To ja proponuję byś wstawił szybko nowy rozdział:) Czekam grzecznie ale już chcę czytać :D

      Usuń
    4. Postaram się go wrzucić dziś wieczorem. Jestem w połowie i nie wiem ile mi to zajmie. Jeśli nie dziś, to zawsze jest jeszcze jutro :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Och skąd ja to znam, ale pomyśl że uszczęśliwisz tyle kobiet jak wstawisz dzisiaj :*

      Usuń
    6. Bardzo mi zależy na Waszym szczęściu, naprawdę. Staram się jak mogę. Jeśli tylko dam radę, rozdział pojawi się wieczorem.

      Twój Kitsune

      Usuń
    7. Nie! Mama Wegi się nie zgadza! Wstawiasz jutro, a jak pisałeś wyżej, trochę sobie pośpimy… :D Przegłosowane! (mama Wegi liczy się jak 3 :'D)
      Alan? Rozkocha siebie we mnie? WE MNIE?! Kitsune, bejbe, nie. Nie, poprostu nie.

      Wegi

      Usuń
    8. Rozdział będzie dzisiaj. Muszę jeszcze raz przeczytać i lecimy z tym koksem :D

      Alan... Alan się zmieni, zobaczysz :) Każda będzie go chciała mieć :D Jednak najpierw pojawi się mój seme- bdsm :D Jeszcze bezimienny, ale jaki gorący :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    9. Wiem że nie ma czasu na zmiany. Nie każde opowiadanie musi iść po mojej myśli wiem to i się z tym zgadzam. Czekam dzisiaj na rozdział do godziny 24 bo jutro szkoła i trzeba spać :3 ~Usagi

      Usuń
  8. Mimo, że zirytował mnie ten śmieszny kapitan, to rozdział czytało mi się przyjemnie. Już nie wspomnę o końcówce, cudo :)
    Ciekawa jestem, co Kai zrobi i nie kogo wybierze.
    ~Pik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapitan odegra jeszcze swoją rolę :) A Kai? Prędzej czy później (zostały 4 rozdziały, więc raczej prędzej) będzie musiał dokonać wyboru. Nic się nie martw. Pomogę mu :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Witam,
    bardzo ciekawi mnie postać Blood Moon, czy to przypadkiem nie będzie właśnie Jared,czemu Kai nic nie mówi o tym jak jest naprawdę w szkole, jak inni się nad nim znęcają...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    fantastyczny rozdział, ciekawi mnie bardzo postać Blood Moon'a, czy to przypadkiem nie jest  właśnie Jared? agrh... czemu Kai nic nie mówi o tym jak jest naprawdę w szkole, jak inni się nad nim znęcają... przykro mi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    fantastyczny rozdział, postać Blood Moon'a mnie ciekawi czy to może być właśnie Jared? agrh... wkurza mnie to... czemu Kai nic nie mówi o tym jak jest naprawdę w szkole, jak inni się nad nim znęcają...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń