wtorek, 24 stycznia 2017

Rozdział VII


„Kai

- Wygodnie ci?
- Zadałeś to pytanie chyba dziesiąty raz... - spoglądam na niego z dezaprobatą, niechętnie otwierając przymknięte powieki.
- Zapewniam cię, że jeszcze wiele razy je powtórzę – droczy się ze mną.
- To raczej o ciebie powinniśmy się martwić. Nie jesteś zmęczony? Prowadzisz samochód już... - wymownie odczytuję informację z deski rozdzielczej - dwie godziny i trzydzieści siedem minut – komputer bardzo dokładnie pokazuje czas trwania naszej wspólnej podróży.
- Musisz być taki złośliwy? - irytuje się, rzucając mi przelotne spojrzenie.
- A ty taki nadgorliwy? - odbijam piłeczkę, wyciągając się na skórzanym fotelu.
- Nic na to nie poradzę. Taki już jestem – próbuje się tłumaczyć. - Twoja mama mówiła, że mam cię pilnować.
- Ile ci za to płaci? Dam trzy razy tyle, pod warunkiem, że...
- Nie płaci mi! - zatrzymuje się na poboczu.
- Nie mów, że zabrakło nam benzyny...
- Wyjaśnijmy coś sobie... – opiera dłoń na moim fotelu. Wygląda na wkurzonego, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Wprost przeciwnie. Cieszę się, że jego uwaga skupiona jest tylko i wyłącznie na mnie. – Nie jestem twoim wrogiem. Wszystko co robię ma na celu uchronienie cię przez bólem. Jeśli coś ci się stanie, w żaden sposób nie będę mógł ci pomóc.
- Za bardzo się tym stresujesz – zbywam go.
- Kai, ja nie żartuję. Nie chcę, abyś cierpiał.
- Nic mi nie jest.
- Na pewno? - czekoladowe tęczówki przeszywają mnie na wylot. Robi mi się gorąco...
- Na pewno – przytakuję.
- Powiesz mi, gdyby coś było nie tak?
- Powiem. A ty zadzwonisz wtedy do mojej mamy, a ona...
- Kai! To nie są żarty! - przerywa mi ostro.
- Ja nie żartuję. Dałem ci słowo, obiecałem mamie. Czego jeszcze ode mnie chcecie? Mam podpisać jakiś cyrograf własną krwią?
- Teraz zachowujesz się dziecinnie – broni się.
- Przepraszam, Jared. Chciałem tylko zobaczyć to cholerne muzeum, zanim zamkną mnie w szpitalu na Bóg wie jak długo. Tak, jestem niepełnosprawny i czeka mnie operacja. Nie musisz mi o tym co chwilę przypominać, bo doskonale pamiętam. A jeśli musisz, to zabierz mnie do domu. Nie wytrzymam kolejnych dwóch dni twojego ględzenia!
- To ja przepraszam - spuszcza wzrok. - Głupio wyszło... Ale to wyłącznie twoja wina! Wszystkich trzymasz na dystans. Skąd mogę mieć pewność, że mi ufasz i mówisz prawdę?
Słuszna uwaga... Czy ja mu ufam? Czy poprosiłbym go o pomoc, gdyby zaszła taka potrzeba? Pewnie nie... W plecaku mam schowane ampułki ze środkami przeciwbólowymi. Potrafię sam zrobić zastrzyk. Od czasu wypadku wiem, że mogę liczyć tylko na siebie. Nie zmienię tego pstrykając palcami.
- Masz rację, nie powiedziałbym ci.
- Jeśli nie wypracujemy jakiegoś kompromisu, będzie nam ciężko.
- Więc przestań zachowywać się jak bliźniaczka mojej matki i zacznij być sobą!
- Bliźniaczka Alison... W twoich oczach jestem ekstra laską – zaczyna się śmiać. - No dobrze – poważnieje, widząc moją groźną minę. - Przestanę zachowywać się jak nadgorliwa mamuśka, jeśli w zamian obiecasz, że dasz znać, gdyby coś było nie tak. Może być?
- Może – mruczę pod nosem.
- Bliźniaczka Alison... - nie potrafi ukryć rozbawienia, ponownie odpalając silnik. - Twoja mama ma niezłe nogi.
- Jared...
- Nie powiesz, że nie zauważyłeś.
- Jest piękną kobietą, więc to oczywiste, że ma piękne nogi.
- Byłeś kiedyś zakochany z jakiejś kobiecie? - zaskakuje mnie swoim pytaniem.
- Nie.
- Ale kochasz Blue...
- Kocham – uśmiecham się mimowolnie na samo wspomnienie jego imienia.
- Opowiesz coś więcej?
- Na przykład co?
- Jak się poznaliście, za co go kochasz, kiedy zrozumiesz, że powinieneś być ze mną? Takie drobiazgi, które pomogą mi się odbić.
- To nie jest dobry pomysł – wycofuję się.
- Dlaczego?
- Nie chcę ranić twoich uczuć – szepczę.
- Jednak martwisz się o mnie... - cieszy się.
- Jak zapewne zauważyłeś, nie mam innych przyjaciół.
- A ci z poprzedniej szkoły?
- W poprzedniej szkole... Wszystko kręciło się wokół piłki. Gdy okazało się, że nie mogę już grać, zostałem w tyle. Najgorsze jest to, że nawet jeśli operacja się uda, a ja jakoś wytrwam miesiące tortur doktora Nedda, to i tak nie ma znaczenia. Już nigdy nie będę częścią drużyny. Nie wejdę na boisko, nie strzelę gola. Czasami wydaje mi się, że tamto życie tylko mi się śniło. Nie masz pojęcia jak żałuję, że to wszystko trwało zaledwie chwilę – zaskoczony zauważam, że brązowooki nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Nie śniło ci się. Musisz to potraktować jako jeden z etapów. Coś się skończyło, by mogło się zacząć coś nowego.
- Nowego?
- Chociażby architektura. Gdyby nie wypadek, pewnie nawet nie rozważyłbyś takiej opcji. Byłbyś zawodnikiem, potem trenerem, a tak skończysz ze mną w jakimś niewielkim biurze, spełniając marzenia innych o własnych domach lub tworząc budynki przyszłości. Co bardziej cię interesuje?
- Zdecydowanie domy.
- Chyba żartujesz! To nudne! - wyraźnie słyszę pasję w jego głosie. Poważnie podchodzi do przyszłości.
- Często pomagam mamie. Lubię to. Organizujesz innym przestrzeń, wprowadzasz ulepszenia, podpowiadasz rzeczy, których sami nie widzą.
- Nie wiedziałem, że pomagasz mamie. To stawia mnie w złym świetle. Jestem o krok do tyłu... - narzeka.
- Daj spokój, przecież ma tylko mnie. Ktoś musi jej doradzić.
- Domy jednorodzinne, szeregowe... Musisz zobaczyć moje szkice. Pokażę ci je w przyszłym tygodniu, jak przyjedziesz do mnie. Albo pojedziemy do rodziców do pracy. Bardzo chcą cię poznać. W każdym razie cieszę się na wspólne studia, a ty?
- Ja też.
- To dobrze – uśmiecha się.
Przytaknąłem mu... Sam nie wiem jak to się stało... Wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi... Czemu cieszy mnie perspektywa wspólnie spędzanego czasu? Jestem aż tak samotny? A może to wina tamtego pocałunku...?
- Kai? - wyrywa mnie z zamyślenia.
- Tak?
- Jak długo przemywałeś ostatnio w szpitalu?
- Prawie siedem miesięcy.
- Siedem miesięcy... - powtarza po mnie. - To szmat czasu.
- Owszem.
- Mama była przy tobie?
- Często mnie odwiedzała.
- Wiedziałeś, że uniwersytet jest niedaleko szpitala?
- Właśnie dlatego go wybrałem. Nie rozmawiajmy o tym, dobrze?
- Jak chcesz.
Przez kolejnych kilkanaście minut nie odzywamy się do siebie. On skupiony na prowadzeniu auta, a ja... Tamto siedem miesięcy wiele zmieniło. Nauczyłem się wtedy nie tylko ponownego siadania, czy chodzenia. Stałem się zupełnie innym człowiekiem. Zamkniętym w sobie. Cichym. Milczącym. Bliskość Jareda, albo maile Blue uświadomiły mi przepaść, która między nami powstała. Czy będę umiał zbudować most, by choć od czasu do czasu być taki jak dawniej?
- Napijemy się kawy? - dopiero teraz zauważyłem, że jesteśmy na stacji benzynowej.
- Nie, dziękuję.
- No chodź, nie daj się prosić.
- Skoro chcesz – otwieram drzwiczki czekając, aż chłopak wyciągnie mój wózek z bagażnika.
- Ładny widok – zwraca moją uwagę na otoczenie.
- To prawda – automatycznie przytakuję.
- O czym tak intensywnie myślisz?
- O niczym.
- Od rana chowasz się w swoim świecie. Co się dzieje?
- Nic.
- Znam cię już na tyle dobrze, że wiem, kiedy kłamiesz. Oczy cię zdradzają - podpowiada
- Tak? A ja o tobie nic nie wiem.
- Więc pytaj. O co tylko chcesz. Nie mam nic do ukrycia.
- Dlaczego upierasz się, by być blisko mnie? Znamy się kilka tygodni, w dodatku przelotnie i...
- Skończyłeś już? - uśmiecha się pobłażliwie, bawiąc się papierowym kubkiem.
- Jared, nie traktuj mnie tak!
- Co mam ci powiedzieć? Spojrzałeś mi prosto w oczy i stało się.
- Ale ty nic o mnie nie wiesz!
- To nieprawda. Dużo mi o sobie mówisz. Poza tym jestem niezłym obserwatorem. Nie myśl o tym. Zdaj się na mnie.
- Przeraża mnie, że z taką łatwością udaje ci się do mnie zbliżyć.
- Nie bój się, Kai. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Pewność siebie i spokój w jego głosie... Dlaczego tak mu wierzę?
- Śmiało, pytaj – zachęca.
- Co chciałeś studiować, zanim wpadłeś na genialny pomysł z architekturą?
- Nic – wybucha śmiechem, czym dodatkowo mnie wkurza. - Nie patrz tak na mnie. Mówię prawdę. Chciałem spakować rzeczy i wyruszyć w podróż. Miałem taki plan, by zwiedzić wszystkie ważniejsze miasta Ameryki. Mam odłożoną sporą sumę pieniędzy. Rok przerwy, podczas którego planowałem poznać nowych ludzi, odwiedzić ciekawe miejsca.
- Niezły pomysł. Dlaczego z niego zrezygnowałeś?
- Czy to nie oczywiste? - mruży oczy i podpiera głowę na dłoni, hipnotyzując swoim spojrzeniem. - Powiem tak. Nie mam ochoty się z tobą rozstawać. Wiem, że masz chłopaka. Obiecałem, że nie będę się narzucać i dotrzymam słowa.
- Serio?
- O tak. Poczekam, aż się nim znudzisz i sam do mnie przyjdziesz – puszcza do mnie oko. - Pamiętaj, moje ramiona przez cały czas są dla ciebie otwarte. Wystarczy jedno twoje słowo...
- Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie o studia.
- Rozkręcasz się, to mi się podoba. – Wstaje z miejsca i obchodzi stolik, by pomóc mi wyjechać na parking – Mam lepszy pomysł. Zagrajmy w grę.
- Grę?
- Pytanie za pytanie. To bardziej sprawiedliwy układ.
- Czemu nie – zgadzam się na jego warunki,  obserwując jak z niesamowitą łatwością pomaga mi wstać. - Jesteś bardzo silny – zauważam.
- Bo dawniej dużo ćwiczyłem.
- I zrezygnowałeś? Dlaczego?
- Chwileczkę, a moje pytania?
- Nie bądź taki!
- Obowiązują sztywne reguły. Nie ma odstępstw. Moja kolej. Na jakim filmie byłeś ostatnio w kinie?
- Nie pamiętam.
- Już się wyłamujesz?
- Wcale nie. To było dawno temu. Próbowałem wyciągnąć mamę na randkę miliony razy, ale nie była zainteresowana.
- Nadrobimy to. Jakie filmy lubisz?
- Łamiesz swoje własne zasady... – uśmiecham się złośliwie. - To moja kolej. Dlaczego zrezygnowałeś z treningów?
- Rodzice szybko przyzwyczaili się do tego, że wygrywałem, więc przestali okazywać zainteresowanie. Poczułem się odepchnięty. Wiesz, to był taki niewielki epizod zazdrości. Ich praca wygrała. Nie żałuję tego. Zyskałem mnóstwo czasu na inne przyjemności.
- Myślałem, że tylko ja walczę z wiatrakami...
- Zazdrość wiele o nas mówi. Nie potrafimy się dzielić ukochanymi osobami.
- Nawet nie będę udawał, że nie masz racji – wzdycham.
- Moja kolej...
Gramy w naszą grę aż do chwili, gdy Jared parkuje pod muzeum.
- Jesteśmy na miejscu – oświadcza, dumny niczym paw. - Jeszcze nigdy nie jechałem aż tak daleko.
- Teraz mi to mówisz?!
- Mamy GPS, więc nie panikuj. Z reszta szkoda czasu. Potrzeba kilku godzin, by wszystko dokładnie obejrzeć. Chodź – pogania mnie.
Muzeum Piłki Nożnej... Pięć kondygnacji, przeszklone ściany, tysiące eksponatów. Piłki z autografami największych gwiazd, filmy, najbardziej spektakularne chwile, gdy ułamki sekund decydowały o wygranych oraz gorzkich porażkach na murawie. No i najważniejsze - puchary, które tak bardzo pragnąłem zdobyć. Już sama bliskość tego miejsca sprawia, że brakuje mi tchu. Powietrze wokół budynku wydaje mi się naelektryzowane. Nie czułem tak silnych emocji od... ostatniego meczu... Powinienem poprosić Jareda, by mnie uszczypnął. Zamiast tego podaję nasze nazwiska, a miła pani wręcza nam imienne identyfikatory, dzięki którym bez problemu możemy zwiedzić całe to królestwo.
- Od czego zaczynamy? - brązowooki wydaje się nieco zagubiony. Widać jak na dłoni, że nigdy nie odwiedzał strony internetowej ósmego cudu świata. Nie szkodzi. Mógłbym się tu poruszać z zamkniętymi oczami.
- Od początku – ciągnę go za sobą.

Obawiałem się, że Jared szybko okaże swoje znudzenie i będzie chciał wracać. Tymczasem z ekscytacją chłonie zgromadzone eksponaty, zadaje mnóstwo pytań i ciągle się uśmiecha.
- Może chwilę odpoczniemy? - zatrzymuję się na środku holu.
- Mieliśmy zwiedzać najwyższy poziom. Czy nie na to najbardziej czekałeś?
- Za chwilę, dobrze? Muszę złapać oddech.
- Źle się czujesz? - od razu orientuje się w sytuacji.
- Nie, po prostu...
- Męczy cię tak długie siedzenie... Co tu zrobić... - zastanawia się na głos.
- Pójdziemy do restauracji? - proponuję.
- Świetny pomysł – przytakuje mi.
Rozsiadamy się na welurowych fotelach. Chłopak podkłada mi pod plecy ozdobne poduszki, a nawet pomaga ułożyć nogi w taki sposób, iż prawie leżę.
- Lepiej? - pyta, nie kryjąc troski o mój kręgosłup.
- Tak – odpowiadam uśmiechem na jego uśmiech. - Dobrze się bawisz?
- Ja? Świetnie! To niesamowite miejsce!
- Cieszę się.
- Kai, może pojedziemy do hotelu i przyjdziemy tu jutro?
- Nie możemy. Musielibyśmy zarezerwować nowe bilety. Najbliższy termin to przyszły miesiąc. Nie martw się. Nic mi nie jest. Mamy jeszcze cztery godziny. Potem mogę leżeć nawet przez tydzień.
- Jeśli o mnie chodzi, nie ma problemu. Możemy przyjeżdżać do LA w każdy weekend.
- W każdy? - parskam śmiechem.
- Nie jestem wielkim fanem, jak ty. Poza Messim czy Ronaldo, nie rozróżniam innych zawodników, ale musisz przyznać, że to miejsce robi wrażenie.
- Też tak sądzę.
- Jedz i sprawdzimy co kryje ostatnie piętro. - Nie jestem głodny, ale czujny Jared od razu złoży raport Alison, a tego nie chcę. Dyskretnie połykam kolejne dwie tabletki środków przeciwbólowych. Na szczęście nie zwraca na to uwagi, zaabsorbowany pisaniem smsmów.
Gdy opuszczamy restaurację zauważam znajomo wyglądającą marynarkę... Jeśli Łysol nas tu przyłapie, Jared może mieć poważne problemy.
- Nie tak szybko – upominam go, wskazując na naszego wychowawcę. - Za mną – uciekamy do głównej sali, którą zwiedzaliśmy jakiś czas temu. Na jej końcu znajdują się windy, więc zanim Martin nacieszy oczy ekspozycjami, znajdującymi się na niższych poziomach, my zdążymy się stąd ulotnić. Mój plan nie przewidział jednego, lecz jakże ważnego szczegółu. Windy w tym skrzydle zostały wyłączone z użytku.
- I co teraz? - pyta.
- Pora wracać do hotelu.
- Nie wyjdziemy stąd, jeśli nie obejrzymy wszystkiego – decyduje.
- Łysol się ucieszy na nasz widok. Nie będziemy ryzykować.
- Może nie będzie tak źle? - żartuje nerwowo.
- A śnieg spadnie w lipcu... Daj spokój. I tak sporo widziałem.
- Nie wierzę! Czy to nie nasz mały pupilek? - drwi Donovan, wychylający się zza szklanej kolumny. - W dodatku razem ze swoim kochasiem... Hej, Nathan! Chodź sobacz, kogo spotkałem!
- No proszę... A Martin przez cały dzień przeżywał, że cię nie ma – kapitan uśmiecha się z przekąsem.
- Tęskniliście? - patrzę mu prosto w oczy.
- Nowy, jestem pod wrażeniem. Zrobiłeś się bardzo odważny – komentuje Donovan. - Miłość cię tak uskrzydla?
- Moja sytuacja jest teraz inna. Nie wrócę już do szkoły, więc nie muszę chować się po kątach. Poza tym dobrze znam trenera Tanakę. Jedno słowo i przesiedzisz mecz na ławce rezerwowych.
- Daj spokój. Przecież nic ci nie zrobimy. Załatwiłeś nam spoko wyjazd. Czemu nie wybraliście się z nami autokarem?
- Hall stwierdził, że nie ma wolnych miejsc – Jared wtajemnicza go w naszą sytuację.
- To dziwne, jechałem tym autokarem i odniosłem przeciwne wrażenie – atakujący przeczesuje włosy dłonią. - Wie, że tu jesteście?
- Przekonajmy się. Biegnij i go zawołaj. Kto wie, może w ramach nagrody pozwoli ci  pocałować się w tyłek – celowo go prowokuję.
- Tak się składa, że mylisz się w stosunku do nas – broni się, opierając dłonie na poręczach wózka.
- Serio? Przez blisko dwa lata zdążyłem wyrobić zdanie na ten temat – nie odpuszczam.
- Pomogłeś nam z matmą, więc jeśli się zamkniesz, to może i my pomożemy tobie. - Wyciąga telefon i wybiera jakiś numer. - Ben, gdzie jesteś? Na dole? A jest z wami Martin? Dobra, przypilnuj go dla mnie, ok? Ma się trzymać z daleka od... Gdzie chcecie iść? - pyta Jareda i mnie.
- Na górę.
- Martin ma się trzymać z daleka od najwyższego poziomu, jasne? Jeśli ci się wymknie, powiem Tanace, że palisz... W razie czego od razu dzwońcie – rozłącza się. - Jest w barze na dole. Ben i Zack będą go śledzić. Możesz śmiało jechać na samą górę. Gdyby coś było nie tak, zadzwonię.
- Dlaczego to robisz? - przyglądam mu się nieufnie.
- Przysługa za przysługę. Tylko pamiętaj, to jednorazowa akcja – klepie mnie po ramieniu, po czym odwraca się plecami i oddala razem z Donovanem.
- Co to było? - liczę na to, że Jared wyjaśni mi sytuację, bo nadal jestem zaskoczony ich niecodziennym zachowaniem.
- Nie wiem, ale skoro mamy zielone światło, wykorzystajmy je.

Niecałe trzy godziny później, gdy siedzimy już w samochodzie, mój towarzysz przestawia GPS, by znaleźć hotel swojej ciotki, a ja piszę do mamy, która przez cały dzień zasypuje mnie gradem wiadomości. Wysyłam jej kilka zdjęć, za które mi dziękuje.
- Za niecałą godzinę powinniśmy być na miejscu.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że w końcu udało mi się zwiedzić to muzeum.
- A ja uważam, że powinniśmy tu przyjechać jeszcze raz i to na dłużej. Nie widziałem wszystkich filmów.
- Możesz je obejrzeć w internecie. Przypomnij mi, to podeślę ci odpowiedni link.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy.
- Jak się czujesz? Poprawić ustawienie fotela? - znowu zaczyna...
- Nie trzeba. Tak jest dobrze.
- Boli cię?
- Tych kilka godzin warte było każdego poświęcenia.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie mam ochoty na kolację z ciotką. Zawsze opowiada tylko o tym hotelu, albo swoich psach. Szczerze wątpię, że tym razem ktoś rzuci się nam z odsieczą.
- Obawiam się, że sam będziesz musiał stawić jej czoła.
- Nie ma takiej opcji. Powiem jej, że twoja mama płaci mi za doglądanie jej słodkiego pisklaczka.
- Zabiję cię za to, wiesz o tym?
- Nie porzuca się przyjaciół w potrzebie.

Gdy docieramy do hotelu, ból bardzo się nasila. Z ulgą przyjmuję wiadomość, że ciotce coś wypadło i spotka się z nami dopiero jutro. Marzę o tym, by się położyć. Nic innego mnie nie obchodzi. Jared przejmuje dowodzenie. Bez problemów odnajduje nasz pokój. Nie obchodzi mnie ani jak wygląda, ani jaki widok roztacza się z okna. Liczy się to, że kładę się na podłodze.
- Zamówiłem kolację.
- Jest jeszcze wcześnie. Nie musisz ze mną siedzieć. Wydrukowałem dla ciebie wejściówki, które...
- Nigdzie się stąd nie ruszę – zapewnia. - Na łóżku będzie ci wygodniej. Pomogę ci.
- Nie, tak jest dobrze. Chociaż... - przygryzam dolną wargę, zastanawiając się, czy mogę poprosić go o coś takiego...
- Chociaż?
- W plecaku mam takie specjalne ampułki. Mógłbyś mi je podać?
- Jasne – podnosi się z ziemi i sięga po mój bagaż. Odpina zamek i wyciąga niepotrzebne rzeczy. Gdy orientuje się co zamierzam zrobić, zaczyna się wahać. - Kai... O to ci chodziło? - zmartwiony spogląda raz na mnie, raz na strzykawki.
- Tak. Podaj mi to, proszę – siadam, opierając się plecami o łóżko i zdejmuję bluzę.
- Może powinniśmy pojechać do szpitala?
- Myślisz, że kto mnie tego nauczył? To nic takiego – zapewniam go, sprawnie przygotowując zastrzyk. - Jeśli tak cię to przeraża, nie patrz – próbuję umieścić opaskę uciskową w odpowiednim miejscu, co okazuje się trudniejsze niż myślałem.
- Daj – klęka obok mnie. Jego dłonie lekko drżą, gdy pomaga mi ją założyć.
- Musisz mocniej ścisnąć – instruuję go.
- Jesteś pewny?
- Tak, jestem – cała reszta przebiega szybko i sprawnie. - Widzisz, mam w tym niezłą wprawę – uśmiecham się lekko. Jaredowi nie jest jednak do śmiech. Łapie mnie delikatnie za ramiona i całuje. Spodziewałem się różnych reakcji z jego strony, ale nie takiej...
- Kai...
- Obiecałeś... - odsuwam go.
- Przepraszam... Poniosło mnie... Gdy zdałem sobie sprawę z tego, co robisz i jak to robisz...
- To drobiazg. Nie myśl o tym.
- Jak mam o tym nie myśleć?! Kocham cię, a ty tak bardzo cierpisz! To moja wina! Gdybym cię powstrzymał, to...!
- Sam tego chciałem. Jakiś czas temu obyłbym się bez zastrzyku, ale wiesz, jak jest. Przykro mi, że musiałeś na to patrzeć. Następnym razem...
- Nie będzie następnych razy!
- Będą... Dobrze wiesz, że będą.
- Jak możesz tak spokojnie o tym mówić?! - wyciąga rękę i przesuwa palcami po moim policzku.
- Przyzwyczaiłem się – wzruszam ramionami. - To tylko zastrzyk.

Przekonanie Jareda, że przesadza, zajmuje mi sporo czasu. Stopniowo jego emocje opadają. Uspokaja się, i co za tym idzie, odzyskuje panowanie nad sobą. Podkręca także ogrzewanie, bo dużo czasu spędzam leżąc na dywanie.
Nie ubrałem bluzy, a wiem, że koszulka z krótkim rękawem nie zasłania całej blizny, którą mam na ramieniu. Po części jest mi przykro, bo chłopak zmienił sposób, w jaki na mnie patrzy. W jego oczach nie ma już wesołych iskierek, które tak lubię. Poważny i zamyślony, bezustannie wodzi wzrokiem po moim poranionym ciele. Robi mi się przykro. Doskonale wiem, co będzie dalej. Tego wieczoru pogrzebałem nasze szanse na przyjaźń... Szybko mi poszło...
Blue... On nic o mnie nie wie. Jak mam wierzyć, że zaakceptuje mnie takiego, jakim jestem, skoro nawet silny i pewny siebie Jared, wymiękł... Ciągle powtarzał, że mnie kocha, że mu zależy, a tu proszę... Kilka minut i po jego gorącym uczuciu nie ma śladu. Wylałem mu na głowę wiadro lodowatej wody. Tak go to otrzeźwiło, że nawet słowem się nie odezwie...
Powinienem być mu wdzięczny za to, że mnie tu przywiózł. Tylko dzięki niemu zwiedziłem muzeum. Tych kilka godzin, które razem spędziliśmy... Śmialiśmy się i wygłupiali. Po raz pierwszy od dawna było mi dobrze. Beztrosko. Nie myślałem o tym, że nie mogę chodzić. Spędzałem czas z przyjacielem... Nigdy tego nie zapomnę.
Musiałem zasnąć, bo gdy się budzę, jest już po pierwszej w nocy. Powoli wstaję z podłogi, ściągam buty i kładę się na łóżku, chowając twarz w poduszce. Jestem pewny, że on także już dawno śpi, bo jego spokojny oddech wypełnia całe pomieszczenie. Niewygodnie mi, ale nawet nie drgnę. Chcę zapamiętać także i ten moment...
- Śpisz już?
- Nie – odwracam twarz w jego stronę.
- Nadal boli?
- Nie.
- Kłamiesz.
- Czuję lekki dyskomfort, ale to minie.
- Dyskomfort?
- Większość dnia siedziałem – przypominam mu.
- Co robisz, by tego uniknąć.
- Oprócz leżenia? Pływam, a Naomi robi mi masaże...
- Masaż? I to pomaga?
- Czasami.
- To świetny pomysł – podrywa się ze swojego łóżka. - Spróbujemy?
- Absolutnie nie! - niestety, w obecnej sytuacji mogę jedynie zaprotestować, ale Jared mnie nie słucha.
- Będziemy potrzebować jakiegoś olejku... Z pewnością jest w łazience – od razu kieruje się w tamtą stronę. - Znalazłem! - woła uradowany.
- Ani się waż! - wpadam w przerażenie.
- Nie denerwuj się tak. Wiem co robię – zapewnia mnie. Materac ugina się pod wpływem jego ciężaru. Ostrożnie przekłada nogę przez moje biodra. Jestem w pułapce! - Wygodnie ci? - dopytuje, zabierając moją poduszkę i zrzucając ją na podłogę.
- Jared! Zejdź!
- Spróbuj się zrelaksować... - mruczy mi do ucha, podciągając moją koszulkę w górę. - Musisz to zdjąć... - pomaga mi uwolnić się ze zbędnej odzieży, którą również odrzuca.
- Nie chcę tego! Słyszysz?! - podpieram się ramionami, lecz nie mam dość siły, by go zrzucić.
- Spokojnie. Zaufaj mi... Połóż się i... - nakrywa moje dłonie swoimi i układa na pościeli, po obu stronach mojej głowy. - Cii... Nie dzieje się nic złego... - jego kciuki zataczają drobne kółka.
- Nie możesz! Jesteś ciężki! Zostaw mnie! - walczę ze wszystkich sił. Chłopak pochyla się nade mną jeszcze bardziej i zaczyna całować po nagim karku.
- Kai... Uspokój się. Nie zrobię ci nic złego. Jutro czeka nas długa podróż do domu. Nie dopuszczę, abyś cierpiał z tego powodu. Proszę, pozwól mi.... - szepcze.
Moje ciało zdaje się decydować za mnie. Czuję drżenie, które wywołują jego ciepło i słowa. Przecież tego właśnie chcę... Dotyku... Jego uwagi... Zainteresowania...
Cofa swoje dłonie i sięga po niewielką buteleczkę. Wstrzymuję oddech, gdy odkręca korek i wylewa odrobinę dziwnie pachnącej substancji bezpośrednio na moją skórę.
- Zimne? - śmieje się. - Mam ciepłe dłonie. Ogrzeje cię... - Muska moją skórę samymi opuszkami... Cały drżę. To oczekiwanie na to, co się za chwilę stanie, jest gorsze niż... - Powiedz, gdyby bolało... - Przesuwa nimi bardzo powolutku do góry. Zagryzam mocno wargi, a on kontynuuje. Moja skóra staje się śliska od oliwki. Dociera aż do karku, a potem podąża w stronę ramion... O nie! Poparzenia! On nie może...! - Nie lubisz być dotykanym przez innych?
- Proszę... - skomlę cicho, licząc na to, że jednak się nade mną ulituje. Tymczasem on zaczyna badać łopatki, a potem żebra, aż ponownie cofa się do miejsca, w którym zaczął...
- Przyjemnie, prawda? Masz bardzo wrażliwą skórę. Domyślam się, że dla kogoś takiego jak ty, te rany musiały być istną torturą – opuszkami gładzi nacięcia, które zdobią moje plecy. Oczy zachodzą mi łzami... To ponad moje siły... - Cii... - powtarza tylko. - Nie skrzywdzę cię. Jesteś dla mnie najważniejszy. Nie musisz się niczego obawiać. Już dawniej zauważyłem, że chowasz się pod ubraniami. Nie musisz. Kocham cię takiego, jaki jesteś.
- Nie...
- Tak. Jesteś piękny.
- Kłamiesz!
- Nie kłamię. Udowodnię ci to... Wiele razy... Niestety, dziś nie będziemy się kochać...
- Co?! - próbuję się podnieść, lecz on od razu przyciska mnie z powrotem do materaca.
- To, co słyszałeś. Pragnę cię... Rozebrać, pieścić, patrzeć w oczy, gdy będziesz dochodzić... Krzyczeć z rozkoszy moje imię... Wtedy też nie będziemy się śpieszyć. Odbijemy to sobie później, gdy będziesz już po operacji. A do tego czasu...
- Jared, ty kompletnie oszalałeś! Zostaw mnie w spokoju! Ach...! - wyrywa mi się cichy krzyk, bo udaje mu się znaleźć miejsce, które najbardziej mnie boli.
- Tutaj, prawda? - uciska je delikatnie, próbując rozmasować. - Tak dobrze? Mam przestać?
- Nie... - powoli zaczynam mu się poddawać, zbyt oszołomiony. Wreszcie czuję ulgę. Ból praktycznie mija. Są tylko jego dłonie... Kwiatowo-pudrowy zapach... Aż w końcu senność.

Budzi mnie szept prowadzonej rozmowy, dochodzący gdzieś z oddali. Dźwięk przymykanych drzwi. Czyjeś kroki... Zapach kawy... Jest mi zbyt dobrze... Czuję się tak, jakbym znajdował się w jakimś kokonie, odcięty od wszelkich trosk i zmartwień. Jest tylko ciepło i dłonie, które...
- Kai... - gwałtownie otwieram oczy. - Przepraszam, myślałem, że już nie śpisz – uśmiecha się, a ja na jego widok zapominam jak się oddycha. Siedzi na podłodze przy łóżku. Ma lekko pochyloną na bok głowę, którą opiera na dłoni. Zmniejsza odległość między nami. Piętnaście centymetrów... dziesięć... pięć... Ociera się ustami o moje usta. Powoli... Boleśnie powoli... Rozchylam wargi, aby go skusić do czegoś więcej. Nie waha się. Od razu wykorzystuje okazję. Smakuje kawą i czymś, czego nie umiem jeszcze nazwać... Jego pocałunek jest agresywny, język zwinny, a ja całkowicie uległy... Czy Blue również by mnie tak całował? Zamieram, uświadamiając sobie, że to co robię, jest niczym innym jak podłą zdradą!
- Nie!
- Co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
- Nie rób tego nigdy więcej!
- Czego? - udaje niewiniątko, chociaż jest równie zasapany jak ja.
- Nie całuj mnie więcej.
- Dobrze wiesz, że nie mogę obiecać czegoś takiego. I tak bardzo się powstrzymuję, by cię bezustannie nie dotykać. W nocy mało brakowało, a...
Właśnie. W nocy... Mówił o tym, że mnie pragnie, a ja jak największy idiota, złapałem się na jego lep...
- Kai, nadal cię boli?
- Nie.
- Więc co się dzieje?
- Nie kocham cię! Zrozum to wreszcie!
- Przestraszyłem cię? Przepraszam. Więcej tak nie zrobię.
- Przedtem też tak mówiłeś... - wypominam mu.
- Bo jest mi ciężko... Masz pojęcie jak to jest, gdy dotykasz kogoś, kogo kochasz ponad wszystko? Twoja reakcja... To, jak stopniowo mi zaufałeś. Poddałeś się... Moje dłonie przyniosły ci ukojenie. Tak niewiele mogę dla ciebie zrobić. Czuję się bezsilny, bo ty tak bardzo cierpisz, a ja... - chowa twarz w dłoniach.
 - Jared... - sam nie wiem, co chciałbym mu powiedzieć. Boli mnie, gdy jest w takim stanie. Jego zachowanie i bliskość za bardzo mieszają mi w głowie. Mam już jednego chłopaka i tego powinienem się trzymać.
- Nic nie mów. Wiem, że mnie nie kochasz, ale nie możesz zabronisz walczyć o to uczucie. Masz ochotę na śniadanie? Rozmawiałem z ciotką. Czeka na nas około dziesiątej w restauracji.
- Która jest godzina?
- Dziewiąta. Jeśli wolisz zostać, to...
- Nie. Chcę pójść razem z tobą – siadam na łóżku. Brązowe tęczówki chłopaka kolejny raz przesuwają się po mojej skórze. - Przestań...
- Zabraniasz mi na siebie patrzeć? Jesteś okrutny!
- Nie potrzebuję twojej litości! - burczę na niego, szukając wzrokiem porzuconych ubrań.
- Nie nazwałbym tego litością – odpowiada rozbawiony.
- Nie? A czym?
- Pożądaniem. Mówiłem ci już wczoraj. Są setki rzeczy, których chciałbym z tobą spróbować. Wystarczy jedno słowo i... - Obserwuję, jak powoli wyciąga rękę, po czym sugestywnie przejeżdża palcami po mojej nagiej skórze.
- Nie! - strącam ją, czując jednocześnie zdradziecki płomień na polikach.
- Sam widzisz, nie mam z tobą lekko...

Wspólne śniadanie w towarzystwie uroczej, starszej pani, nastraja nas bardzo pozytywnie. Kobieta jest szczęśliwa z powodu odwiedzin i zmusza, abyśmy przedłużenie pobytu do niedzieli. Jared jest zachwycony. Zamiast wielogodzinnego zwiedzania, decydujemy się na spędzenie popołudnia leniąc się przy hotelowym basenie.
- Niedaleko stąd jest kino. Grają niezłe filmy. Masz ochotę się przejechać? - spogląda na mnie z nadzieją. - Możemy też pojechać do...
- Jedź, jeśli chcesz. Ja tu zostanę.
- Możemy pooglądać coś w pokoju.
- Nie musisz mnie niańczyć. Poradzę sobie.
- Zostaję tutaj, koniec tematu – decyduje, wpatrując się w niebo.
- Nie musisz...
- Koniec tematu!
- A ponoć to ja jestem nieznośny... - kpię z jego zachowania.
- Kai! - rzuca we mnie poduszką. Przez chwilę mierzymy się wzrokiem, lecz nie potrafię zachować powagi i obydwaj wybuchamy śmiechem.
- Może jednak wybiorę się  z tobą do kina.
- Słuszna decyzja – chwali mnie.
- Kai... ? - ten głos.... - Nie przywitasz się z własnym ojcem?

99 komentarzy:

  1. Aaaaa co to było?! Tyle słodyczy w jednym rozdziale! Cieszę się hak nigdy. Poprawiłeś mi bardzo humor :*
    Ale sprawa najważniejsza! Czekam jak się potoczy sprawa z okcem Kaia!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był nowy rozdział :D
      Z ojcem Kaia... Wolałbym o tym nie pisać, bo nie lubię dramatów rodzinnych, ale mówi się trudno.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Życie jest pełne rodzinnych dramatów, większy lub mniejszych. Niestety nie da się ich wyrzucić do kosza. W każdym razie trzymam kciuki za ciebie i kolejny rozdział :D

      Usuń
    3. Zostały 3 rozdziały do końca. Będzie dobrze :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. ...Z własnym ojcem?! :O
    .O
    .MÓJ
    .BOŻE :D

    :D akcja nadchodzi :D

    No i rozdzialik boa wyszedł bardzo dobrze. Czegoś się Lisku tak martwił? ;3

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się nie martwię, tylko przez te dodatkowe strony, musicie dłużej czekać na rozdziały.

      Z własnym ojcem? Ale o co chodzi?

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Spokojnie lisie, ona cytowała słowa ojca Kaia :'D

      Wegi

      Usuń
    3. Mi to nie przeszkadza ;) na twoje opowiadania mogę czekać nawet do końca świata ;D
      Poza tym, im dłużej się czeka tym większą ma się potem przyjemność z czytania :)

      To było złowieszcze echo ;D
      Brakuje tylko szeptów zagubionych dusz w tle~

      ~Suzy

      Usuń
    4. To może ja za dużo piszę? :D Albo za często :D Zauważyłem, że jesteście bardziej aktywne, gdy mnie nie ma. Może to jakaś tajna wiadomość? "Siedź cicho lisie i nic nie dodawaj"? Hmm... Ciekawe, ciekawe :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Wegi, nie przeszkadzaj mi wkręcać Suzy :D Tak dobrze mi szło... :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Nienienienienie!
      Częstotliwość i ilość jest idealna! Nie trzeba nic zmieniać! xD

      Ja osobiście zauważyłam, że mam więcej pomysłów na komentarze przy początkowych rozdziałach ;3 Nie wiem tylko dlaczego ;D

      ~Suzy

      Usuń
    7. To się zmieni, Suzy. Nadchodzi zło :D Seme-bdsm wywróci wszystko do góry nogami. I dosłownie, i w przenośni :D
      Postaram sie skończyć Kaia jeszcze w tym miesiącu, a potem... :D Część z Was odejdzie, bo nie będzie mogła tego czytać, ale to dobrze. Tak ma być.

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Mnie nie jesteś wstanie niczym odstraszyć. Owielbiam zło w opowiadaniach. A to BDSM działa na moją wyobraźnię ^^

      Usuń
    9. Naszą Suzy tak wkręcać? No wiesz? :D

      Mówiłam! Piszesz ZA DU-ŻO!

      Wegi

      Usuń
    10. Tak, tak... A śpię za mało. Zachowujesz się jak #mamaJared :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    11. Lubię kobitkę. Mam nawet koszulkę z #teamMamaKai'a Na plecach pisze Alison i Jared :'D

      Wegi
      Ps. Mam wyciągnąć chochlę? :'P

      Usuń
  3. Aby wszyscy przeczytali muszę wstawić linka tutaj :D Kitsuś kochanie, ty też musisz to przeczytać :D

    http://thegazetteyaoilovestory.blogspot.com/2017/01/lis-i-gaska.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już czytałem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ten shocik jest świetny! :D Zostawiłam Ci komentarz! Pamiętaj- ja to sobie wydrukuję :'D

      Wegi

      Usuń
    3. Drukuj, drukuj ^^
      Kitsuś ja nigdy nie żartuje, zapamiętaj to sobie buahahahaha ;)

      Usuń
    4. Czy ten śmiech był złowieszczy? :'D

      Wegi

      Usuń
  4. Wow! Duże wow! To naprawdę dobry rozdział! Widać, że się przy nim napracowałeś! Podobała mi się akcja chłopaków. Może za sobą nie przepadają, ale przysługa za przysługę :)
    A Jared! Jaki on był słodziachny w tym rozdziale! Kitsune, chcę takiego dla siebie. Powiedz, że jest pisany na wzór jakiegoś super faceta *^*
    Kai, za bardzo go odpychasz. Blue to co innego (wspominałam, że jest dla mnie bardzo neutralną postacią?) i Jared to też co innego. Daj się ponieść (~•-•)~ #makaronoweręce
    I jeszcze jedno! Sprawa…
    DAM
    DAM
    DAM!!!!
    OJCA KAIA! *ciche "Deeaaaam" w tle* Czy on ich śledził? Zauważył w muzemu? Dowiedział się od Łyska? Albo od… *przełyna ślinę* J-Jareda? ;-;

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wegi! Czy Ty mnie wkręcasz? Przecież dobrze wiesz, że WSZYSCY fajny faceci w opowiadaniach są wzorowani na mnie :D

      Ponieważ zbliżamy się do końca, więc coś Ci zdradzę. Tata i Kai spotkają się przez całkowity przypadek.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Kurde! Wiedziałam, że tak będzie. I co ja mam teraz zrobić? Jak już kiedyś powtarzałeś, że jesteś słodki i uroczy, to teraz przechodzisz samego siebie!

      Wegi

      Usuń
    3. Co ja za to mogę? Mogę tylko przeprosić, że taki jestem. Słodki, uroczy, fascynujący :D Kobiety na mnie lecą :D Właśnie dlatego potrzebujemy zmiany :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Ej,ej,ej a co z tradycją? Miałeś nic nie zdradzać!

      Usuń
    5. Teraz wszyscy mają na Ciebie lecieć? Kitsune :o Tego się nie spodziewałam :'D

      Wegi
      Ps. Jednak bawisz się w sadystę? :D

      Usuń
    6. Wegi, Kitsune to nasz ideał mężczyzny. Jako jedna z gąsek musisz o tym pamiętać, hihi^^

      Usuń
    7. (Kira, on wcale nie jest taki słodki i uroczy za jakiego się podaje! Miej się na baczności tak na wszelki wypadek!)

      Wegi :D

      Usuń
    8. Dziękuję za ostrzeżenie, ale zaryzykuje :) zobaczymy czy naprawdę nasz niewinny lisek para się zakazanymi technikami bdsm :p

      Usuń
    9. Proszę mnie nie obgadywać za plecami :D

      Jestem jak Bridget Jones - macie mnie kochać takiego, jakim jestem :D A jeśli chodzi o bdsm... Każdy ma jakieś mroczne pragnienia, prawda? Znudziły mnie opowiadania, gdzie wszystko jest słodkie. Pora na krew, przemoc, zemstę. I boskiego seme :D Będzie przystojny, pociągający. A samo opowiadanie długie i męczące :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
    10. Ale ja cie podziwiam takiego jakim jesteś (aczkolwiek nie wiem jak wyglądasz) co do bdsm to prawda :p

      Usuń
    11. Wiesz jaki jestem i jak wyglądam. Każdemu z bohaterów oddałem cząstkę siebie. Potrafisz oddzielić je drobne okruszki od fikcji? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    12. Coś da się z tym zrobić :D

      Wegi

      Usuń
    13. Hehe, czyli ogólny zarys już mam ^^

      Usuń
    14. I jak? Podobam Ci się? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    15. Mam nadzieję, iż było to pytanie retoryczne :*

      Twoja Kira^^

      Usuń
    16. Moja Kira :D Ale się porobiło :D Jak Wegi to zobaczy, to oberwę :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    17. Kitsuś myślę, że nie będzie tak źle ^^

      Usuń
    18. Pożyjemy, zobaczymy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    19. Niom... a co jeśli Prezes Wegi jest strrraszna!!!! Kira nie ryzykuj życiem Kitsune!!! Pliiiis !!!!! MB

      Usuń
    20. Ja się nie boję. Wegi jest przemiła :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    21. To prawda. Przemilutka, przesympatyczna i w ogóle. Ale... jeśli ma drugą naturę?!?!
      Wegi! Kochanasłodziutkamilutka! Jaka jesteś?! MB

      Usuń
    22. Wegi nie skrzywdzi Kitsune, bo nie miałby kto pisać opowiadań (ja mu do pięt nie dorastam) Tak więc z czystym sumieniem mogę pisać tak a nie inaczej ^^

      Twoja Kira

      Ps. To nawet fajnie brzmi i... o matko ja lepiej idę spać, bo po głowie chodzą mi dziwne myśli w stylu 50 twarzy Greya i pokoju zabaw.

      Usuń
    23. Stanowczo idź spać !!! :))) :))) MB

      Usuń
    24. … :)
      K-Kira? K-Kitsune?
      Co To Się Dzieje? :O
      MB, trzymaj mnie, bo padnę :o Mam być zazdrosna bardzo czy tylko trochę?
      Oczywiście, że mam drugą naturę. Ale wiesz, lepiej jej nie pokazywać ;-; Próbuję ją właśnie ogarnąć!

      "Kochanasłodziudkamilutka" (jak każda z gąsek) Wegi :D

      Usuń
    25. Na wszelki wypadek bardzo. Albo trochę. Bo to też gąska ze stadka i taki switaśny shocik napisała. Oj chyba jestem skorumpowana... No nie wiem. Jestem rozdarta.
      Wierzę Ci skarbie oj wierzę!!!! MB

      Usuń
    26. Ale ale... co złego to nie ja ^^

      Usuń
    27. Spokojnie, nie mogę nic zrobić naszym gąskom. Mimo wszystko, MB, bardzo dziękuję za ratunek *wzycha* *tuli* Idę po czekoladę :) Chce ktoś? (Tak, wiem lisku, dla ciebie żelki :D)

      Wegi

      Usuń
    28. Pokój zabaw? :D Hmm... :P Czy tylko ja od razu widzę te wszystkie "możliwości"? :D

      Wegi, nie musisz być zazdrosna. Dobrze wiesz, że może i kochliwy ze mnie lisek, za to lojalny i wierny :)

      Wasz Kitsune

      Usuń
    29. Tak myślę, że chyba mnie nie przebijesz w tych "możliwościach" ;) mojej psychiki nie da się już uratować. W głowie powstają pomysły nie z tej ziemi ^^

      Twoja Kira

      Usuń
    30. Tak, wiem, takich to ze świecą szukać *^*

      Wegi

      Usuń
    31. Kira, założymy się? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    32. Jak nie boisz się przegranej to możemy ^^ ja lubię wyzwania :D Buahahahaha

      Twoja Kira

      Usuń
    33. Nie proponowałbym takich rzeczy, gdybym nie był pewny swego :D Powiem nieskromnie, że nie masz ze mną żadnych szans :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    34. No dobrze Kitsuś to jak rozwiążemy nasz zakład? ^^

      Twoja Kira

      Usuń
    35. To chyba niemożliwe :D Nie napiszę o tym, co mam na myśli. Te rzeczy nie nadają się do opowiadań, a prywatnie jestem zbyt skromny. Musi Ci wystarczyć satysfakcja z faktu, że przegrałaś z lepszym (i starszym) od siebie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    36. Kitsuś, a skąd wiesz że starszy jesteś hmm? Bardzo mnie to ciekawi bo ja wieku nie podawałam :D i nie przyjmuje do wiadomości że przegrałam...:(

      Usuń
    37. Skąd wiem? Po sposobie, w jaki piszesz swoje opowiadania. Może jesteś pełnoletnia, ale od niedawna :D
      Nie chcesz przegrać. Dobrze, rozumiem. Ja też nie chcę. Co proponujesz, by udowodnić swoje racje? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    38. Kochany ja już pełnoletnia jestem od paru lat ^^ Chociaż wiem, że po moim sposobie pisania tego nie widać ^^ W głębi duszy jednak czuje się młodziutka :D Co do rozwiązania zakładu... Musimy coś wymyślić, może szefowa coś postanowi. WEGI! POTRZEBUJEMY RADY ^^

      Twoja Kira

      Usuń
    39. Jasne, jasne... Nie wierzę, że masz więcej niż 20 :D A jeśli chodzi o zakład, to ja i tak podążam w kierunku bdsm, więc... :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    40. Więc też będę musiała napisać bdsm i Wegi z MB ocenią kto wygrał :) Ale dla pewności to ma być romans bdsm? Czy raczej złoczyńca i jego ofiara? ^^ Co do mojego wieku to musisz uwierzyć bo mam ponad 20 lat i to sporo :p

      Usuń
    41. Ale się będzie działo!!!! :))) MB Taramtaramtaram (podskakuje nucąc wesoło)
      Ale tego, kochani moi, nie da się porównać. Piszecie absolutnie odmiennie i to jest najlepsze! MB

      Usuń
    42. Aaaa i jeszcze jedno! Kitsune jesteś gentlemanem! Aczkolwiek nieskromnym :)))
      I to jest urocze.
      Wegi, to ja się piszę na czekoladkę :)
      Ta-dam !!! taramparampaarm, hej!
      MB

      Usuń
    43. Łoł! Jeszcze sędzią zostałam! Powinnam sobie to zapisywać, żeby wiedzieć co robić w życiu :D
      MB, widzę, że skoczna dziś jesteś. Też tańczyłaś Belginkę (dobrze piszę, źle piszę? :P) ?
      Niestety nie każdy jest gentelmanem, jak tacy rok młodsi chłopacy, co się boją tańczyć za rękę. Przecież dziewczyny nie gryzą! -,-

      Wegi

      Usuń
    44. Wiem MB, że piszemy inaczej :D Ja piszę jak małe dziecko, a Kitsuś jak dorosły, poważny mężczyzna.

      Wasza Kira

      Usuń
    45. A czy romans wyklucza złoczyńcę i ofiarę? :D Relacje inne, niż romansowe, zupełnie mnie nie interesują. Na szczęście to dość pojemne słowo i zmieści wszystkie fantazje :)
      Gdyby Kituś był "dorosły i poważny", zmieniłby tematykę bloga na politykę lub finanse :D Tylko kto chciałby o tym czytać? Nie mówiąc już o pisaniu...

      Twój Kitsune

      Usuń
    46. Ja tam będę czytać wszystko, co napiszesz. Ale, ale...
      Ja bym chciała wiedzieć ile ty opowiadań na moim blogu przeczytałeś, że na ich podstawie wywnioskowałeś ile mam lat (tak nie daje mi to spokoju :p)

      Usuń
    47. To moja wina, bo nie wyraziłem się dość precyzyjnie. Nie miałem na myśli tego, że piszesz dziecinnie. Jeśli odniosłaś takie wrażenie, to przepraszam. Czasami wydaje mi się, że już wszystko o mnie wiecie i potraficie bezbłędnie odczytywać moje myśli, ale tak nie jest (na szczęście :D). Po prostu z Twoich tekstów bije taka "dziecięca radość" i to mnie zwiodło w kwestii Twojego wieku (teraz ciągle zastanawiam się ile dokładnie masz lat :D). Chociaż w sumie powinnaś być z siebie dumna. Nie każdy jest w stanie osiągnąć taki efekt :) Na przykład ja nie mam na to szans. Mieszka we mnie mrok, który powoli przebija się w opowiadaniach. Nie ma bezkresnej radości. Uśmiech zawsze okupiony jest łzami. Teraz lepiej mnie rozumiesz?

      Twój Kitsune

      Usuń
    48. Jestem tu nowa i jeszcze się uczę na twój temat :) "dziecięca radość" mówisz... Hmm może jest tak dlatego, że pisząc opowiadanie w mojej głowie pojawiają się postacie z anime. Dla mnie wtedy moje opowiadania są takie słodkie i urocze jak te postacie ^^ Co nie zmienia faktu, że opowiadanie mroczne z bdsm jestem wstanie napisać ^^ ale wpierw skończę te aktualne (Stars Nippon właśnie się pisze) Jak będziesz grzeczny to może ci mój wiek zdradzę, albo mam jeszcze lepszy pomysł... PODAJ MI TWÓJ WIEK, A JA CI POWIEM CZY JESTEŚ STARSZY ODE MNIE CZY MŁODSZY ^^

      Twoja Kircia :*

      Usuń
    49. Ja też wszystko "widzę" w wersji animowanej, więc doskonale rozumiem. Niestety, nie oznacza to, że jest słodko. Czasami bywało, ale teraz chcę czegoś innego. Dorosłego.

      Ile ja mam lat? Więcej, niż 20, ale to z pewnością już wiesz.

      Twój Kitsune

      Usuń
    50. Wiem, wiem :) a tak dokładniej? Chyba, że sie wstydzisz pisać na forum to napiszę do ciebie maila :p

      Twoja Kircia :*

      Usuń
    51. Nie powiem :) Anonimowość mi służy. Nie chcę się z nią rozstawać.

      Twój Kitsune

      Usuń
    52. Więc nasz wiek pozostanie wieczną tajemnicą :)

      Ps. Mam nadzieję że nie śpisz bo piszesz kolejny rozdział?

      Twoja Kircia

      Usuń
    53. Ach Kira, Ty podstępna bestyjko! Widzę jednak, że Kitsune trzyma gardę mocno, ale to dobrze. Licytujemy swoje lata? To ja zaczynam od 100..., no dobra, daję sobie 90 :)
      Kira, nie mogę dociec, skąd Ci się wzięło że piszesz dziecinnie? Ja nie jestem w stanie porównać waszych opowiadań, bo macie zupełnie inny styl pisania. Żaden nie jest dziecinny. Dziecinne pisanie nie byłoby w stanie przykuć uwagi tylu czytelników, a mojej na pewno (no, skromna jestem, żeby nie było).
      Wegi, Słońce Złote, oczywiście że skakałam w rytm muzyczki własnego wykonawstwa :) Na wszelki wypadek unikałam dziś sąsiadów z dołu.. Dobrze, że wpadłaś na pomysł notowania możliwości. Zobaczysz jak ich dużo! Notuj nawet te, które wydają się nieprawdopodobne. Nigdy nie wiesz, co będzie (hm... to tak jak w opowiadaniach Kitsune, co nie?)
      MB

      Usuń
    54. Własnego wykonastwa? Grasz na czymś? *^* Jak by co, to ja chętnie posłucham! Ja "na wszelki wypadek" wychodząc z klatki schodowej unikam kontaktów wzrokowych z dziewczynami. Mój blok, nie wiadomo dlaczego, ubzdurał sobie, że jestem lesbijką o.O Wiem, bo słyszę jak szepczą za plecami. No dobra, ja wiem, że z ZuSką zachowujemy się dziwnie, ale bez przesady! :o
      Notuję dużo, ale często to gubię. Czyli praca w biurze odpada! :'D

      Wegi

      Usuń
    55. Nieee, nie gram, niestety.
      Widzę, że ciekawe życie prowadzisz. A skoro gadają, tzn. że jesteś na tyle interesująca, żeby nie byli obojętni. :)))
      Znaczy, jest dobrze :) MB

      Usuń
    56. Mam nadzieję, że tak właśnie jest MB, mam nadzieję… :)

      Wegi

      Usuń
  5. No tak, oczywiście jestem na końcu i ... ja nie wiem czy ja tu czasem nie mam do czynienia z osobami, które wróżbiarstwo uskuteczniają i to z dużym sukcesem???!!!
    Co sobie pomyślałam , patrzę , czytam i buch - jest w komentarzu! Ale co tam! Takie wyśmienite towarzystwo to niech mi i w myślach czyta. Tak sobie myślę. Może i na mnie spadnie odium takiej wyśmienitości :)
    Wegi, o ile pamiętam, dysponujesz żółtą taśmą... sięgnij jeszcze po dalsze zapasy i owiń Kitsune razem z nami, wiernymi gąskami. Wprawiaj się w zdobywaniu rynku dla firmy. :)
    Kira - shocik rewelacyjny! Leciutki i zabawny! Też go zdrukuję, nie ma innej opcji.
    Kitsune, nigdy nie sądziłam, że nazwę Cię .... przerwa ... przerwa ... i: KITSUŚ KOCHANY!!! Ten rozdział jest absolutnie kawaiiiiiiii!!!!!
    Co będzie dalej! Niby złamałeś tradycję, ale nie na tyle, żeby coś się wyjaśniło. Że tak powiem, niedosyt posiadam. Ale jako ta grzeczna gąska cicho siedzę i liczę, że się doczekam w miarę szybko, bo stycznia zostało już mniej niż więcej :))) HA!!!
    Ja czuje przez skórę, ze nowy bohater już Ci się mocno wyklarował. Nie żałuj nam go, nie żałuj. Może być dłuuugie opowiadanie. Czytelniczek to ci raczej przybędzie niż ubędzie :))) Bo wiesz, tak w tajemnicy Ci powiem, że każda z nas ma swoją mroczną stronę, tylko nie każda się do niej przyznaje... MB
    no to zabieram się za czekanie ... już mi ciężko, nim skończyłam komentarz odczuwam silne braki w zapasach cierpliwości...MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę Kaia (właśnie pracuję nad nowym rozdziałem), ale w wyobraźni... Nowy seme totalnie mną owładnął :D Wybrałem mu piękne imię, ciekawy zawód, nadałem wredną osobowość. W sumie to od dłuższego czasu siedzi i czeka aż nadejdzie jego kolej. Jestem pewny, że skradnie serca moich słodkich Gąsek :D A jeśli nie, jest też uke (bez imienia, co mnie martwi) :D Nie mogę się doczekać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. To czekamy razem, tylko Ty bardziej czynnie... A my sobie będziemy w międzyczasie piórka wygładzać w oczekiwaniu na ... ah! ah! Twoją nowa odsłonę :))) MB

      Usuń
    3. Może się okazać, że nie warto czekać :D Moje szalone pomysły najbardziej oddziałują na mnie :) Cała reszta to skutki uboczne.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Kitsune, nie żartuj sobie! Jesli Twoje pomysły oddziałują na Ciebie, tzn że będzie ciekawiej :))) Tylko nas nie zjedz w komentarzach... Ha! Oj nie mogę! Co ja napisałam. Eeeh, (kiwa litościwie głową) MB, MB. Panuj nad sobą :)))
      Taaa, no to myślę sobie tak. Warto czekać i Ty oczywiście zaspokoisz... no nie , no znowu!.. spełnisz wszelkie pokładane w Tobie oczekiwania :) Skutki uboczne są dozwolone i do zaakceptowania :))) MB

      Usuń
    5. Nie wiem, nie wiem :D Problem jest taki, że jestem bardzo kochliwy. Uwielbiam moich chłopców :D Wyobraźnia podsuwa mi różne pomysły. A potem to samo się dzieje :D Czytacie na własną odpowiedzialność :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Zapewniam Cię, że damy radę udźwignąć ciężar tej odpowiedzialności... :) MB

      Usuń
    7. To się jeszcze okaże :)
      Wy nawet spać chodzicie za szybko, a gdzie miejsce na fantazje? :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Oczywiście oblkeję wszystkich, ale przy Naszym Kitsusiu zostaje 1 z 3 miejsc wolnych! Nadal czekamy na powrót Ruu :D Ja i Joleen już jesteśmy :D
      Kitsune, to, że jesteś kochliwy, można bardzo łatwo zauważyć! Tyle wyśmienitych postaci, a sam przygarniasz każdego po kolei :O

      Wegi
      Ps. Pamiętaj, że niektóry mają szkołę… i FIRMĘ na głowie! :D

      Usuń
    9. Wegi, czy zauważyłaś, że zagospodarowałaś Kitsune już całkiem?! Nic dla nas nie zostanie :((( A ja też chcę się tam znaleźć :) MB
      Kitsune, nie chodzimy spać za szybko. My po prostu bujamy w obłokach naszych fantazji.:) MB

      Usuń
    10. Nie, to nie tak *ukrywa chichot* chodzi o to, że przy samym lisku są 3 miejsca :D Dokleję wszystkich, spokojnie :D

      Wegi

      Usuń
    11. Tylko 3 miejsca? Skąd taki pomysł? Ja mam serce i ramiona otwarte dla WSZYSTKICH :D Chodźcie do mnie, moje małe Gąski :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
  6. Kurczę, nastawiłam się na bardzo długi rozdział, a tu moment i przeczytane xD
    Zaskoczyło mnie zachowanie klasowych gwiazdek sportowych, myślałam że doniosą Łysolowi. Fajnie z ich strony.
    Końcówka ciekawa, nie powiem, że nie, dlatego idę czytać dalej :D
    ~Pik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściaro, jesteś w tej dobrej sytuacji, że już ukończyłem całe opowiadanie :D Mam nadzieję, jeszcze nie raz uda mi się Ciebie zaskoczyć, zanim dobrniesz do rozdziału 10 :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Witam,
    rozdział słodki, Donovan im pomógł, mam nadzieję, ze zakończy się dobrze, nie lubię smutnych zakończeń...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    ok, ok, rozdział wspaniały, cieszę się, że Donovan im pomógł, zakończenie będzie szczęśliwe, prawda? nie lubię smutnych zakończeń...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    rozdział wspaniały, bardzo cieszę się, że Donovan im pomógł ;) miło z jego strony...nie lubię smutnych zakończeń...
    Dużo weny życzę, więc mam nadzieję, że szczęśliwie będzie dla nich...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń