wtorek, 8 sierpnia 2017

mpreg 13


„Bezsenne Noce


Nasze wieczorne spięcie sprawia, że zupełnie odechciewa mi się spać. Spędzam w kuchni jeszcze trochę czasu, a potem zakradam się na górę. W pokoju jest ciemno. Zapalam nocną lampkę. Eli schował się pod kołdrą i odwrócił do mnie plecami. Wrzucam komputer do torby i siadam na brzegu jego łóżka.
- Śpisz? – cierpliwie czekam na jego reakcję, lecz nie odpowiada. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam na kilka dni. Mam trochę zaległych spraw do załatwienia… To wszystko jest dla mnie trudne… Bardzo trudne… Chyba najlepiej będzie, jeśli troszeczkę od siebie odpoczniemy… – wstaję z łóżka i kieruję się w stronę drzwi. – Uważaj na siebie – szepczę.

Całonocna podróż na niewiele się zdała. Nadal czuję w głowie mętlik i sam już nie wiem, co powinienem myśleć o Eli, dziecku, naszych pokręconych relacjach, kłamstwach, w które rodzice tak łatwo uwierzyli. To nie powinno tak wyglądać. Miałem zapłacić za maleństwo, które odebrałbym ze szpitala po dziewięciu miesiącach i to wszystko. Pieniądze w zamian za usługę. Tymczasem pojawienie się chłopaka wszystko rozregulowało. A najgorsze jest to, że powoli przyzwyczajam się do jego obecności. Nawet teraz, kładąc się spać o świcie, spodziewam się usłyszeć ten charakterystyczny dźwięk, towarzyszący szkicowaniu, a przecież dzieli nas kilkaset kilometrów…  To wszystko jego wina. Gdyby nie był taki uparty i zgodził się na mój układ, albo chociaż pozwolił dotykać dziecka, ale nie… Zawsze musi postawić na swoim! Najchętniej przełożyłbym go przez kolano i zbił ten jego chudy tyłem na kwaśne jabłko! Aż mnie ręka świerzbi! Wspominał, że od piętnastego roku życia mieszka sam. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Rodzice niczego go nie nauczyli… W sumie czego mieli go nauczyć, skoro wylądował pod opieką starszej siostry. Nawet to nie daje mi spokoju! Wszystko jest w nim nienormalne. Nie ma rodziny, nie skończył szkoły, pracował pozując nago… Strach pomyśleć, co jeszcze ukrywa. A do tego ciągle podlizuje się mamie i tacie. Już teraz są w niego zapatrzeni. Jak tak dalej pójdzie, przywiążą się do niego na dobre. Nie chcę go w naszej rodzinie! Przyczepił się jak rzep, który nieco uwiera, lecz nie na tyle, by zatrzymywać się w połowie drogi, by go wyjąć. Niby potrafi być miły, lecz nie umiem go polubić.

- Synku, jak było na spotkaniu w wydawnictwie? Uporasz się z nową książką do końca roku?
- Nie wiem, mamo. Wszyscy bardzo na mnie naciskają, ale prace nad scenariuszem jeszcze trochę się przedłuży, a ja nie mam obecnie głowy do pisania – celowo narzekam na swój los, by uporać się z narastającym rozdrażnieniem. Sądziłem, że te kilka dni spokoju pozwoli mi odzyskać równowagę, a jest gorzej, niż było. Cały wolny czas poświęcam na czytanie o ciąży. Kobiety i mężczyźni na różnych forach internetowych przechwalają się swoim przesłodzonym szczęściem. Planują przyszłość swoich dzieci, wybierają imiona. Niepotrzebnie próbowałem zgłębić tę wiedzę, która i tak do niczego mi się nie przyda.
- Nie martw się, synku. Wszystko się ułoży – pociesz mnie.
- Mamo… - zaczynam niepewnym tonem, nie bardzo wiedząc jak mam ją o to zapytać. - Ja chciałbym…
- Nic mu nie jest. Dziecko też ma się dobrze – zapewnia mnie.
- Mogłabyś poprosić go do telefonu? Dzwoniłem kilka razy, ale znowu się na mnie obraził i…
- Nie, nie mogłabym.
- Proszę cię, tylko na chwilę. Ja muszę mieć pewność, rozumiesz? Chcę to od niego usłyszeć. Tylko tyle…
- Max, nie mogę tego zrobić, bo wyszedł.
- Nie ma go? – dziwię się, spoglądając na zegarek. – Dochodzi dwudziesta trzecia, a on jest poza domem? W dodatku sam?!
- Synku, uspokój się – zaczyna się ze mnie śmiać. – Nie jest sam. Pomaga Freddiemu w jego projekcie. Ostatnio prawie go nie widuję, bo albo rysuje, albo spędza czas w pensjonacie.
- To skąd wiesz, że dobrze się czuje?!  A jeśli… - w mojej głowie pojawiają się najczarniejsze wizje.
- Pytałam. Dobrze wiesz, że tata i ja bardzo dbamy o naszego wnuka. To miłe, że Eli chce pomagać przyjacielowi. Freddy jest wobec niego bardzo opiekuńczy i jestem pewna, że dokłada wszelkich starań, żeby…
- Nie chcę tego słuchać! – przerywam jej ostro. Na sama myśl o zestawieniu wyrazów typu „opiekuńczy” i „Freddy”, robi mi się niedobrze.
- Max, nie bądź zazdrosny. Oni mają się ku sobie. Nic na to nie poradzisz. Ty też miałeś swoją szansę, nie skorzystałeś z niej, ale to nie oznacza, że Eli nie może być szczęśliwy.
- Eli i Freddy?! Mowy nie ma! Mamo, jak możesz wygadywać takie głupoty?! Nie i koniec! Jak tylko wróci, już ja mu powiem, co o tym wszystkim myślę! – biały ze złości najchętniej rozszarpałbym blondyna na kawałki, gdyby znalazł się w zasięgu moich rąk.
- Maxwell! Uspokój się! Jak ty się zachowujesz? – strofuje mnie, jakbym był nieposłusznym dzieckiem, a nie wściekłym mężczyzną, który chciałby zadbać o syna, lecz na związane ręce.
- Mamo, ale oni…! – a co, jeśli my tu sobie beztrosko rozmawiamy, a ta świnia Freddy korzysta z okazji i…! Fuj! Na samą myśl, że miałby dotykać tej jasnej skóry, całować go, albo… Jeszcze zrobi mu krzywdę! Uszkodzi! A co gorsze, może wyrządzić krzywdę dziecku! Sam Eli też jest jak dziecko! Przy tak niedoświadczonym kochanku nabawi się jakiś traumatycznych wspomnień! Co taki nabuzowany palant może wiedzieć?! Wykorzysta chłopaka, zmuszając do rzeczy, których ten nie dość, że nie chce, to pewnie nawet nie zrozumie!
- Max, zapewniam cię, że…
- Dość! Nie chcę o tym więcej słuchać! – rozłączam się, sapiąc niczym nosorożec, gotowy do ataku. Ty podły draniu! Odczekałeś, aż wyjadę, by rzucić się na niego, tak?! O poczekaj, bratku! Już ja ci dam nauczkę! Z połamanymi rękoma nie będziesz miał jak go dotknąć… Nogi też powinienem mu połamać, tak dla pewności, by do nas nie przychodził…
Jestem gotowy wcielić mój szatański plan w życie, lecz dość szybko przychodzi otrzeźwienie. Przecież mama ma rację. Jeśli Eli chce z nim być, nic na to nie poradzę… Gdybym przepędził Freddiego, to oznaczałoby, że zależy mi na jasnowłosym, a tak nie jest. Chcę tylko dobra dziecka. Tylko ono się dla mnie liczy, prawda?
Tej nocy śnią mi się same koszmary. Za każdym razem, gdy zamykam oczy, widzę Freddiego. Jego obleśne palce przesuwają się po skórze Eli, zostawiając na niej lepkie ślady. Chłopak wyrywa mu się, prosi by przestał, ale ten nie przestaje. W końcu nad ranem śni mi się inny sen. Tym razem to ja staję się oprawcą. To moje dłonie pieszczą najpierw jego wypukły brzuch, a potem… „Proszę, Max… Proszę…” – jego cichy szept elektryzuje całe moje ciało. Jestem delikatny, cierpliwy, nie śpieszę się, a on… Gdy wsuwam się w jego wnętrze, na twarzy pojawia się grymas niezadowolenia, który niweluję serią pocałunków. Chłopak obejmuje mnie mocno za szyję ramionami. Odpręża się i pozwala na więcej. Mój członek przesuwa się w jego ciasnym wnętrzu, a gdy jestem cały w środku, zachęcam go, by oplótł moje biodra swoimi nogami, aby mógł być bliżej. Odchylam jego głowę do tyłu i całuję po szyi. Jest mi zupełnie uległy. Mógłbym  z nim zrobić, co tylko zechcę. Im bardziej jest podniecony, tym głośniej jęczy, domagając się spełnienia. Jego fiołkowe oczy robią się zamglone, nabiera głośno powietrza i dochodzi… Oszołomiony, zaspokojony, absolutnie cudowny…
Budzę się gwałtownie i siadam na łóżku. Jestem zlany potem i dyszę ciężko, zupełnie jakbym przed chwilą naprawdę uprawiał z nim seks.
- Oszaleję przez ciebie… - warczę, po czym wstaję z łóżka i funduję sobie bardzo zimny prysznic. Gdyby tak miał wyglądać nasz stosunek, nie odmówiłbym… Wprost przeciwnie. Pieściłbym go bez końca, by móc patrzeć jak wije się z rozkoszy… A gdy byłby już zbyt zmęczony, pozwoliłbym mu zasnąć, by po pewnym czasie ponownie go torturować… - Max, to przecież Eli! Uspokój się! – nakazuję sobie, uderzając dłonią w wykafelkowaną ścianę! – Do niczego takiego nigdy nie dojdzie, słyszysz?! Poza tym on jest w ciąży, a dziecko… Tylko ono się liczy, tylko ono…
Dziecko… Dla niego zrobiłbym wszystko. To, że pozwolę Eli się nim zajmować, powinno być wystarczającą nagrodą. Ostatecznie on też bardzo się o nie troszczy. Był gotowy chronić je za wszelką cenę, gdy tamten typ szarpał nim bez opamiętania w biurze mamy. Przyłożył mu nawet nóż do gardła. Gdyby coś mu się stało… Dzidziuś jest za malutki, bo poradzić sobie bez niego. Musi jak najdłużej zostać w jego brzuchu. Urodzić się silnym i zdrowym, a ja mu w tym pomogę. W zamian za to nie będę taki restrykcyjny. Kto wie, może dam mu potrzymać mojego synka, albo pozwolę zabrać na spacer. Zanim to jednak nastąpi, dołożę wszelkich starań, by nic złego mu się nie stało. A to oznacza, że jeszcze dzisiaj muszę wrócić do domu! Powinienem zostać w mieście co najmniej trzy kolejne dni, lecz coś mi mówi, że trzeba wsiąść do auta i gnać przed siebie.
Nie dzwonię do rodziców i nie informuję ich o zmianie planów. Wolę im zrobić niespodziankę. A właściwie nie im, lecz pewnemu wkurzającemu mnie studentowi, który kręci się obok Eli. Przez spontaniczną zmianę planów, wyruszam dopiero wieczorem, więc docieram na miejsce około północy. Niewyspany, przemęczony i obarczony masą rzeczy, które powinienem był zrobić lub napisać dawno temu, parkuję samochód na podjeździe. Wszystkie światła w domu są zgaszone, lecz drzwi wejściowe otwarte, co może oznaczać, że Eli jeszcze nie wrócił. To dobrze. Poczekam tu na niego.
Noc jest wyjątkowo ciepła i przyjemna. Spaceruję po ulicy, czekając na moje gołąbki. Czekam i czekam, a oni nie wracają. Dopiero po godzinie, dostrzegam światła samochodu tego delikwenta. Postanawiam zrobić im niespodziankę i chowam się w cieniu, by mnie nie zauważyli. Freddy jakby nigdy nic, parkuje swoje auto na ulicy i pomaga Eli wysiąść. Chłopak jest zmęczony. Wcale mu się nie dziwię. Już od dawna powinien spać, a nie włóczyć się nie wiadomo gdzie, w dodatku w podejrzanym towarzystwie.
- Dobranoc – żegna się z Freddym, ziewając.
- Poczekaj – starszy chłopak łapie go za ramię. – Nie idź jeszcze.
- Freddy, ja… - jego zachowanie nam obu nie przypada do gustu. Jednak by mieć pewność, jak naprawdę między nimi jest, muszę wytrzymać i sprawdzić, co będzie się dalej działo.
- Gdyby nie twoja pomoc… Dobrze wiesz, że sam bym sobie nie poradził.
- To drobiazg – ziewa Eli, zasłaniając dłonią usta. Czy ten palant nie widzi, że on się za chwilę osunie na ziemię?! Daj mu spać!
- Eli… - kładzie mu obie ręce na ramionach. Jasnowłosy mruka kilka razy, zdziwiony jego zachowaniem. Freddy, nawet o tym nie myśl… Hotelowy dziedzic pochyla się nad nim, zmniejszając odległość miedzy ich ustami. Zszokowany wstrzymuję oddech. Za późno! Za chwile zobaczę coś, o czym już nigdy więcej nie uda mi się zapomnieć.
- Nie – złotowłosy odpycha go dosłownie w ostatniej sekundzie.
- Dlaczego nie? Przecież mnie lubisz… Nie przeszkadza mi, że jesteś w ciąży…
- Tu nie chodzi o dziecko, dobrze wiesz.
- A o co? – czy on nie rozumie słowa „nie”? Co za debil! – Ty i Max? Sam mówiłeś, że nic was nie łączy. Widziałem, jak patrzy na ciebie pełen obrzydzenia. Chyba nie powiesz mi, że nagle zmieniłeś zdanie i znowu chcesz z nim być, co? – wzdycha niezadowolony, choć nie puszcza chłopaka ze swojego uścisku.
- Max nie ma z tym nic wspólnego – broni się blondyn.
- Więc powiedz mi o co chodzi, bo nic z tego nie rozumiem! Lubisz spędzać ze mną czas, rozmawiać, ale pocałować się nie dajesz. Dlaczego? Nie podobam ci się? A może wolisz starszych?
- Nie lubię tego. Mówiłem ci już – Eli spuszcza wzrok na chodnik.
- Nie lubisz? Jak można nie lubić pocałunków?! – jego ton zmienia się na znacznie ostrzejszy. Wiem, co za chwilę zrobi i tym razem muszę go powstrzymać. – Może nikt nie pocałował cię jak należy? – unosi jego brodę do góry. – Pokażę ci, jak się to robi… - zaskoczony takim obrotem sytuacji, nie ma mu jak uciec. Wychodzę więc z cienia i wkraczam do akcji.
- Freddy! – na dźwięk mojego złowróżbnego głosu aż podskakuje, cofając dłonie i uwalniając blondyna ze swojego uścisku.
- Ja właśnie… Bo my… - jąka się, nie wiedząc, czy widziałem, co przed chwilą wyczyniał.
- Bo wy? – powtarzam po nim, podchodząc do ciężarnego, którego obejmuję od tyłu ramionami. - Jesteś zmęczony… - komentuje jego stan. Nie umyka mi także lekkie drżenie. Nie broni się, gdy zagarniam go w swoje ramiona. Wprost przeciwnie. Szuka w nich schronienia. Nie bój się, malutki. Ja się nim zajmę…
- Eli pomagał mi dokończyć projekt i trochę się zasiedzieliśmy – bezczelny… Jestem pewien, że planował to od samego początku.
- Pora położyć cię do łóżka – wygląda jak króliczek, schowany przed wilkiem w ramionach tygrysa. – Dobranoc, Freddy – nie zaszczycam go swoim spojrzeniem. Wolę wpatrywać się w nieco przestraszone, fiołkowe tęczówki, które mienią się pod wpływem światła, pochodzącego z samochodowych reflektorów.
- Dobranoc – niedoszły gwałciciel przełyka swoją porażkę.
- Freddy, zapomniałbym – wołam za nim, gdy otwiera drzwi od auta. – Zrób tak jeszcze raz, a twoje zwłoki wyłowią z jeziora, jasne? – Nie odpowiada. Jego mina mówi mi wszystko.
- Max… Puść mnie – dopiero teraz przypominam sobie o filigranowym zakładniku.
- Przepraszam – zwracam mu wolność.
- Nie szkodzi – automatycznie oplata brzuch. – Chyba straciłem przyjaciela… - spogląda w kierunku znikającego za zakrętem pojazdu.
- Przyjaciele nie wymuszają rzeczy, na które druga strona nie ma ochoty. – Powinienem mu coś jeszcze powiedzieć? Jakoś pocieszyć? Chłopak stoi przede mną ze spuszczoną głową. Żal mi go. – Chodź, pora spać – popycham go w kierunku wejścia. Niechętnie rusza do przodu. Gdy docieramy na górę, siada na swoim łóżku i układa dłonie na kolanach. – Hej, co się dzieje? – klękam przed nim, by spojrzeć mu w oczy.
- Nic.
- Nic? Możesz mi powiedzieć. Nikomu nie powtórzę – zachęcam go.
- Z mojego powodu znowu groziłeś komuś śmiercią… - wypomina mi, marszcząc nosek.
- Eli… - wzdycham, siadając obok niego na łóżku. – Tak długo, jak jesteś w ciąży, nikt obcy nie ma prawa tknąć cię palcem, rozumiesz?
- Dziecku nic nie jest.
- Nie mówimy teraz o dziecku, a o tobie.
- O mnie? – odwraca głowę w moją stronę.
- Tak, o tobie. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Zwłaszcza teraz. To, czyje to dziecko, nie ma znaczenia. Potrzebujesz opieki, bezpieczeństwa. To moje zadanie. Wiesz, że nie rzucam słów na wiatr, prawda? - Przez kilka sekund miedzy nami nastaje cisza. Najwidoczniej potrzebuje chwili, by przetrawić te słowa, po czym robi coś zupełnie zaskakującego. Bierze mnie za rękę i układa ją na swoim brzuchu.
- Dziecko jest twoje – szepcze. – Dziękuję, że tak się o nas troszczysz – zeskakuje z łóżka i uśmiecha się smutno, idąc do łazienki. Nie mogę się ruszyć ze swojego miejsca. Siedzę tam jak sparaliżowany. Co to było… Ten dziwny impuls, który poczułem, to ciepło, bijące od jego drobnej postaci… Eli, ty naprawdę jesteś …

20 komentarzy:

  1. Jeejku, nie wiem czemu, ale uwielbiam to opowiadanie ;D jak mogę przeczytać nowy rozdział, to od razu mam lepszy humor. Eli jest taki słodziutki i biedny... nie mogę się doczekać aż w końcu z Maxem się do siebie przekonają i będzie miłość, choć czytanie o tym jak się nie do końca rozumieją i nieświadomie krzywdzą czasami też jest super ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam to opowiadanie :) Mam mnóstwo pomysłów i scen do opisania, więc będzie się jeszcze dużo działo. Kto wie, może jeszcze w tym tygodniu wrzucę jakiś rozdział.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. No nareszcie! Przeczytałam całość w pracy. Nie ma to jak schować się w toalecie i czytać o wybrykach Maxa ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kira, płacą Ci za czytanie? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Oczywiście że tak jeśli robię to w toalecie ^^

      Usuń
    3. Skoro tak, to ok :D Muszę więcej wrzucać, to może wyrobisz jakieś nadgodziny :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Jestem jak najbardziej za ^^ jutro idę do pracy tak więc czekam na kolejny rozdział :D

      Usuń
    5. Dobrze się składa, to może coś wrzucę :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. O boszzzz to było takie słodkie!
    ~Nyaaa!
    Kocham to opowiadanie, a tej sceny z freedym to się w sumie spodziewałam.
    Powiesze kolesia xDDD
    Czekam na kolejne części bezsennych nocy i najlepszego!

    Yumiko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu mam fazę na Bezsenne noce i zacząłem pisać nowy rozdział, więc pojawi się już niedługo. Nie mogę się doczekać chwili, gdy opiszę genialny pomysł Maxa, na który wkrótce wpadnie :D To dopiero będzie zaskoczenie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Ta~ak :D *tańczy taniec zwycięstwa* Czyżby Maxwell w końcu coś zrozumiał? Przekonuje się do blondaska :D
    A Freddiego i tak go nie lubiłam. Za bardzo kojarzył mi się z Fnaf'em... W razie czego czekam na te zwłoki w rzece :D

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, dobre zwłoki nie są złe :D Poziom dramatyzmu od razu idzie w górę, a przecież o to w tym wszystkim chodzi. Ktoś odchodzi, a potem jest płacz. Dużo płaczu :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Już niecierpliwiłam się, że tak długo nie ma rozdziału :) tadam jest :) co mnie bardzo cieszy! Max to mój nr 1 w byciu superbohaterem :)
    I myślę, że kolejny będzie szybciej :)
    A i tak w ogóle to ile przewidujesz części?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam Maxa. Jest super gościem :)
      Ile będzie części? Nie wiem. 30? Jesteśmy mniej więcej w połowie opowiadania. Chyba :D
      Nowy rozdział powinien się pojawić jeszcze w tym tygodniu, bo już połowę mam napisaną.

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Z rozdziału na rozdział co raz bardziej nie mogę się doczekać, żeby poznać płeć dziecka. Fajnie by było, gdyby to była dziewczynka. Chociaż nie. Współczułabym temu dziecku bycia niespełnionym planem. Co nie zmienia faktu, że jestem bardzo ciekawa, co Eli wyda na świat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już wiem, ale nie powiem :D Nie chcę Wam psuć niespodzianki :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. No w końcu Max nie spieprzył XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    jednak Freddy coś czuje do Eli, ocho Maxowi coś za bardzo przeszkadzają inni kręcący się ludzie koło Eli... no i sama końcówka...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    cudownie, a jednak Freddy coś czuje do Eli, Maxowi coś bardzo przeszkadzają inni kręcący się koło Eli...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń