poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział II

Szkolne opowieści: Mój nauczyciel- opowiadanie yaoi (część I)



Środa i czwartek były dla mnie dosyć trudne. Zaparłem się i zdecydowałem, że nie pozwolę aby kolejna osoba poniżała mną tylko dlatego, że nie czuję hiszpańskiej pasji. A już z pewnością nie facet, który pojawia się znikąd i w dodatku spóźnia do pracy. Punktualność to rzecz święta. Nikt go tego nie nauczył? Pewnie nie. Obdarzony taką ilością pewności siebie nie musi się niczego obawiać. Ja też nie będę. Niech sobie nie myśli, że jeśli wydaję się spokojny, to może po mnie jeździć. O nie, tak nie będzie. Udowodnię mu, że nie jestem tchórzem. W szkole mam miano jednego z najzdolniejszych uczniów. Już dawno zostałem przyjęty na uniwersytet. Warunkiem rozpoczęcia studiów jest ukończenie obecnej szkoły. Dlatego nie pozwolę, aby ktoś taki, jak Rice uważał się za lepszego ode mnie.
Pierwszy raz NAPRAWDĘ uczę się hiszpańskiego. Przerobiłem wszystkie lekcje z poprzedniego roku, przeczytałem swoje notatki. Okazuje się, że nawet totalnie znudzony przykładałem się do zajęć, co bardzo mi pomogło. Jest kilka rzeczy, których nie rozumiem. Mówi się trudno. Nie mam nikogo, kto mógłby mi je wytłumaczyć. Nie poproszę kolegów z grupy, bo mówiąc delikatnie, nie przepadamy za sobą. Dziewczyny będą się ze mnie nabijać, że boję się nowego nauczyciela. Poszperałem trochę w internecie, ale na niewiele się to zdało. To co zrobiłem będzie musiało wystarczyć.
Mógłbym zapytać mamę, ale nie widziałem jej od zeszłego tygodnia... Dzwonić też do niej nie będę, bo i po co? Zrobiła mi dodatkowy przelew na konto w ramach zadośćuczynienia za ich nieobecność. Przyzwyczaiłem się, że w domu jest zawsze cicho. Chyba czułbym się nieswojo gdybyśmy mieli mieszkać razem jak dawniej. Nie rozumiem, czemu rodzice utrzymują tak duże mieszkanie? Najchętniej bym je sprzedał. Poza swoim pokojem, łazienką, kuchnią i czasami salonem do reszty pomieszczeń w ogóle nie wchodzę. Niepotrzebna przestrzeń, która się marnuje. Jedynym celem jest zamanifestowanie innym naszego statusu społecznego. Zupełnie bez sensu. Gdy będę w szkole jakieś obce osoby posprzątają i zrobią za mnie zakupy, odłożą rzeczy na miejsce, wyprasują pranie. Po lekcjach pojadę od razu na hiszpański. Idziemy dziś z Jade do nowego klubu. Chciałem spędzić z nią czas po lektoracie, ale powiedziała, że umówiła się z koleżankami i spotkamy się dopiero na miejscu. Będą się razem szykować. Nie lubię gdy moja dziewczyna ma na sobie tony makijażu i wyzywające stroje. Tyle razy jej mówiłem, że wygląda pięknie, ale ona albo jej przyjaciółki wiedzą lepiej. Założą beżowe szpilki i nie będą nic jadły przez 3 dni tylko po to aby wcisnąć się w za krótkie sukienki, które non stop obciągają, by inni nie oglądali ich majtek. Głupio się czuję w takich sytuacjach. Tak trudno kupić nieco dłuższą sukienkę?
Godziny spędzone w szkole szybko zleciały. Większość czasu wpatrywałem się w moje tłumaczenie, które nie wiedzieć czemu przez cały ten czas leżało przede mną. Kosztowało mnie mnóstwo wysiłku. Jest prawie idealne. Pewnie zawiera kilka drobnych błędów, ale z drugiej strony jestem z siebie bardzo dumny.
Po szkole przez dwie godziny włóczyłem się po mieście. Byłem w księgarni, zjadłem obiad, przeglądałem nowe gry. Wszytko po to, by zabić czas.

Na hiszpański dotarłem na ostatnią chwilę. Ruda patrzy na mnie z góry. Nie musi nic mówić. Widzę, jak z nieukrywaną satysfakcją czeka na pojawienie się nauczyciela, który będzie się nade mną pastwił. Siadam z tyłu, daleko od spojrzeń innych i celowo ich ignoruję. Wpatruję się w okno, przez które nic nie widać z powodu ciemności i światła latarni, które odbija się od szyb.
Zjawia się pan Rice. Dyskretnie spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Spóźnił się tylko 3 minuty, czyli jednak nie potrafi być punktualny. Biorąc pod uwagę cenę lektoratu robi to chyba celowo, zupełnie jakby rzucał wyzwanie rodzicom bogatych dzieciaków mówiąc „i co mi zrobicie?” Podchodzi do biurka i kładzie na nim podręcznik, który ze sobą przyniósł. Odsuwa krzesło i jak poprzednim razem nie raczy na nas nawet spojrzeć. Jego wyluzowanie to nie tylko sposób bycia. Jest nawet tak ubrany. Ma na sobie czarną koszulę i luźniejszy szary sweter, zapinany na guziki, czarne obcisłe spodnie i ciężkie wysokie buty motocyklowe. Jego zbyt długie, jak na mój gust, włosy lekko się kręcą. Wygląda raczej na modela niż na nauczyciela. Wydaje się wysoki, z pewnością wyższy ode mnie i szczupły. Ciekawe ile ma lat? Dałbym mu góra 30. Dobrze maskuje wiek sposobem w jaki się ubiera. Dziwne, że dostrzegam takie szczegóły. Co mnie to obchodzi ile ma lat czy w co się ubiera? Obserwuję go tylko dlatego, że jestem zdenerwowany.
- Na czym ostatnio skończyliśmy? - zapytał.
- Strona 37 proszę pana - podpowiedziała mu ruda słodkim głosikiem.
Rice szuka odpowiedniej strony. Powinniśmy zacząć przerabiać ćwiczenia dotyczące tekstu, a to z pewnością przypomni mu o moim dodatkowym zadaniu.
- No dobrze, zaczynamy od ćwiczenia pierwszego - oznajmia tym samym spokojnym głosem, nie odrywając wzroku od podręcznika.
- Proszę pana, a co z tłumaczeniem, które Daniel miał przygotować? - pyta ruda, złośliwie się uśmiechając. Pan Rice po raz pierwszy podnosi wzrok i patrzy na swoją grupę. Ruda triumfuje. Gdyby to ona miała przetłumaczyć ten tekst, nie potrzebowałaby na to aż 2 zarwanych nocy.
- Rzeczywiście. Daniel... - szuka mnie wzrokiem, a ja znowu czuję jak serce zaczyna mi walić - skoro koleżanka nalega, posłuchajmy twojego tłumaczenia.- Po raz kolejny moja taktyka by usiąść z tyłu nie zadziałała... Pan Rice już mnie namierzył i teraz bardzo uważnie obserwuje każdy ruch. Spokojnie Daniel, tylko spokojnie. Dasz sobie radę.
- Jak pan sobie życzy - odpowiadam, przyjmując jego wzrokowe wyzwanie. Nauczyciel podnosi się z krzesła, obchodzi biurko i nonszalancko się o nie opiera. Obejmuje się ramionami i czeka aż zacznę. Do dzieła.
Staram się zachowywać z równą obojętnością, lecz w środku cały aż się trzęsę. Mam świadomość tego, że bacznie mi się przygląda zza szkieł okularów. Mam spocone dłonie. Mój głos wydaje się niepewny. Nie, to nie tak miało wyglądać. Gdzie moja pewność siebie? Przecież włożyłem w to tyle pracy! Nie mogę tego teraz zaprzepaścić. 
Wydaje mi się, że minęły wieki od czasu gdy zacząłem czytać. Zdanie za zdaniem zagłębiam się w historię Carlosa, który przeprowadza się do Madrytu i poszukuje idealnego mieszkania blisko centrum. Decyduje się sprawdzić ogłoszenia na stronie internetowej swojej uczelni i udaje mu się znaleźć mały, lecz niedrogi pokój. Nareszcie koniec. Sam nie wierzę w to, że to zrobiłem. Wraca mi czucie w palcach, które z całych sił zaciskałem na delikatnym papierze. Już po wszystkim... Unoszę wzrok i niepewnie szukam oczu Rice'a. Przez ten czas nie ruszył się o milimetr. Świdrował mnie przerażającym spojrzeniem, a teraz nie odzywa się ani słowem. Nie wiem czemu, lecz gdy się tak w siebie wpatrujemy odczuwam jeszcze większy stres.
- Dziękuję Danielu. Jesteś świadomy błędów, które popełniłeś? - jego głos brzmi jak zawsze apodyktycznie, lecz mam wrażenie, że słowa, które wypowiada wibrują w moim wnętrzu.
- Jakich błędów? - odpowiadam pewny siebie. - Tłumaczenie jest praktycznie idealne.
Idealne? - sposób w jaki wypowiedział to słowo jest złowróżbny. - W takim razie zostań po zajęciach. Chciałbym z tobą porozmawiać. A teraz przechodzimy do ćwiczeń.
Jestem zbyt oszołomiony tym, co się przed chwilą stało. Ledwo udało mi się przebrnąć przez 2 strony tekstu, a teraz mam zostać po zajęciach? Z nim? Sam na sam? Z typem, który mógłby zabić swoją ofiarę tylko na nią patrząc? Dlaczego? Znowu ja? O co chodzi? Co się dzieje? „Zostań po zajęciach” - spodziewałem się wszystkiego, ale nie TEGO!
Do końca lekcji jestem niespokojny i zastanawiam się o czym będziemy rozmawiać na osobności. Może pan Rice każe mi zrezygnować? Taki obrót spraw rozwiązałby wszystkie moje problemy. Matka byłaby wściekła, ale z drugiej strony czy zauważy, że mnie wyrzucili? A może uznał, iż sobie nie radzę i zada mi więcej dodatkowych zadań? Z każdą minutą jestem coraz bardziej zdenerwowany. 
Notuję mechanicznie właściwe odpowiedzi w ćwiczeniach, bo nie chcę, aby miał dodatkowe argumenty przemawiające na moją niekorzyść. W końcu wszystkie ćwiczenia są rozwiązane. Jest punktualnie 19.00, co oznacza upragniony koniec. Uczniowie pakują swoje rzeczy i ubierają kurtki. Pan Rice siedzi przy biurku i zapisuje coś na komputerze. Rodzice co miesiąc dostają maile ze sprawozdaniem i postępami swoich pociech. Moi rodzice traktują je jako spam. Uważają, że jestem na tyle dorosły i odpowiedzialny, że nie muszą mnie pilnować. Przestali wieki temu. Skupiają się na wydawaniu poleceń - „oczekujemy, że będziesz w gronie najlepszych uczniów”, albo „masz się nauczyć hiszpańskiego”, i oczywiście moje ulubione, wypowiedziane głosem nie znoszącym sprzeciwu do 10-latka „jesteś już dorosły, chyba możesz się sobą zająć?” Wygląda na to, że sam siebie wychowałem. Dobra robota stary. Nieźle ci poszło.
- Daniel, zostań - głos nauczyciela sprawia, że wracam do rzeczywistości. Nie musi tego powtarzać, przecież pamiętam. Spakowałem wszystkie rzeczy do plecaka i czekam aż reszta wyjdzie z sali.
- Podejdź bliżej, musimy porozmawiać. - Zabieram plecak i powoli zbliżam się do jego biurka. Rice zamyka laptopa i kieruje swój wzrok od razu na mnie. Musze głupio wyglądać w jego oczach. Taki niepewny siebie, lekko zagubiony...
- Nie przykładasz się do nauki - mówi cicho, znacznie ciszej niż podczas zajęć. - To mi się nie podoba. Nie muszę ci przypominać, że ten semestr kończy się egzaminem, prawda? Wszyscy moi uczniowie osiągają wynik na poziomie co najmniej 90%. Zaniżasz średnią Danielu. - Gdy wypowiada moje imię, serce gwałtownie przyspiesza. I te oczy... Znowu tonę w tym lodowatym spojrzeniu. Nie umiem uciec. Ma mnie jak na widelcu. W tym świetle dostrzegam bursztynowe refleksy w jego włosach i ciemny zarost na jasnej skórze.
- Czy... czy to oznacza, że mam zrezygnować? - pytam z lekką nadzieją.
- Zrezygnować? Skądże znowu. Masz się zacząć uczyć! - uderza gwałtownie dłonią w biurko, a ja aż podskakuję. Gdzie się podział jego spokój? - Masz słuchać tego co mówię! Rozumiesz? - teraz serio się go boję. Ma rysy twarzy płatnego mordercy i doskonale o tym wie. Stoję przy jego biurku zupełnie sparaliżowany. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. Aby dobitniej podkreślić swoje słowa pan Rice sięga prawą dłonią do okularów, likwidując ostatnią dzielącą nas barierę. Teraz wiem co czuje zwierzyna patrząc na myśliwego tuż przed śmiercią W tym świetle i bez muru w postaci szkieł te oczy wydają się aż błyszczeć. Ich intensywny granatowy kolor sprawia, że jego skóra jest jeszcze jaśniejsza. Piękny. Przerażający, lecz piękny. O czym ja myślę? Nie, przestań, znowu uciekasz, skoncentruj się na konfrontacji, bo skończysz jako przystawka.
- Przecież się uczę. Przetłumaczyłem cały tekst...
- To nazywasz tłumaczeniem? - pyta kpiącym głosem.
- Może hiszpański nie jest mi przeznaczony proszę pana - odpowiadam.
- Jest czy nie, to twoja sprawa. Dopóki uczęszczasz na moje zajęcia, żądam, abyś dawał z siebie wszystko, a nie przyciągał tu swoje smętne zwłoki i wpatrywał się w okno, jasne?- A niech go… Nie, nic nie jest jasne. Jestem w takim szoku, że nie wiem co odpowiedzieć.
- Siadaj i wyjmij to nieszczęsne arcydzieło. Zaczniemy od początku. No dalej, nie wpatruj się we mnie tylko zacznij czytać. Od początku.
Jestem zupełnie oszołomiony. W dodatku przyłapał mnie na tym, że się na niego gapiłem. Jest mi głupio i czuję jak poliki mnie palą. Mimo to pośpiesznie siadam w jednej z pierwszych ławek oraz zaczynam czytać od początku.
Pan Rice wsłuchuje się w moje słowa, po czym poprawia błędy. KAŻDY BŁĄD. Nie chowa już oczu za okularami, których używa najwidoczniej tylko do czytania. Po pewnym czasie wstaje i zaczyna przechadzać się po sali. Jest cierpliwy. Jego zwięzłe wyjaśnienia sprawiają, że gramatyka po raz pierwszy układa się w jedną całość. Po pewnym czasie wkłada rękę do kieszeni swetra i wyjmuje papierosy. Zapala jednego i odwraca się w moją stronę.
- Chcesz? - pyta nagle.
- Nie dziękuję, nie palę.
- Tak myślałem - dodaje, po czym z prawdziwą przyjemnością zaciąga się dymem.
Spędziliśmy razem dodatkowe godzinę. Kiedy wreszcie dobrnąłem do końca tekstu i chciwie zapisałem ostatnie słowa nauczyciela, poczułem się totalnie wykończony i senny. Już dawno nie byłem tak mocno skoncentrowany. Zrobiło mi się słabo, miałem ochotę zwinąć się w kłębek na ławce i po prostu zasnąć. Nie zauważyłem, że pan Rice stoi za mną. Nagle pochylił się do przodu i zaczął czytać mi przez ramię. Pachniał papierosami. Dłuższe kosmyki jego włosów zasłaniałyby mu oczy gdyby nie to, że podtrzymywały je okulary. Odwróciłem się w jego stronę i zamarłem. Dzieliły nas centymetry. Był tak blisko, że widziałem czarne plamki ukryte w granatowych tęczówkach. Nieświadomie wstrzymałem oddech, wpatrując się w jego twarz. Pan Rice uważnie studiował moje notatki, po czym dodał - Widzisz, właśnie tak powinieneś się uczyć. Od teraz będziesz do mnie przychodzić z każdym problemem, jasne?
- Tak proszę pana - udało mi się wydukać.
- Widzimy się we wtorek. - rzucił przez ramię, zabrał laptopa i swój podręcznik, po czym zostawił mnie samego w sali. Dopiero wtedy nabrałem powietrza w płuca, które przesiąknięte było dymem papierosowym. Musiałem jak najszybciej wydostać się na zewnątrz. Wybiegłem na ulicę. Poczułem chłód, bo nie zdążyłem założyć kurtki. Bezpieczny, pomyślałem o sobie z ulgą. 
Choć powietrze było nieprzyjemnie zimne, nadal miałem wrażenie, że czuję aromat papierosów. „Przychodzić z każdym problemem”... To on jest teraz moim największym problemem? Drugie zajęcia, a już mam ostro przerąbane! Czym sobie na to zasłużyłem? Odwracam się by po raz ostatni spojrzeć na budynek. W świetle ulicznych latarni wydaje się ciemną bryłą, niczym więcej. 
Uczęszczam do tej szkoły tak długo, lecz nigdy nie czułem aż takiej presji. Nawet, gdy zdawałem egzaminy, byłem spokojny i pewny siebie, więc dlaczego teraz jestem zupełnie rozbity? Co on w sobie takie go ma? I jak przeżyję na tych zajęciach do końca roku szkolnego? Na szczęście już po wszystkim. Mam kilka dni spokoju, aby odzyskać równowagę. Dziś chcę się tylko bawić i zapomnieć o jego istnieniu.

3 komentarze:

  1. Hej,
    wspaniale, może dzięki temu pomoże mu z nauką, jak widać tłumaczy bardzo dobrze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  2. "Przychodzić z każdym problemem". Czy tylko ja mam gupie skojarzenia z tym ? xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka, hejka,
    fantastycznie, może właśnie dzięki temu pomoże Danielowi z nauką bo widać, że tłumaczy dobrze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń