poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział VII

Szkolne opowieści: Mój nauczyciel- opowiadanie yaoi(część I)




Impreza w klubie dopiero się rozkręca. Wypiłem morze alkoholu. Nie rozumiem, jak mogłem go unikać? Dawno nie byłem taki wyluzowany i wesoły. Kilka drinków sprawiło, że zupełnie zapomniałem o Jade i o tym, iż obściskiwała się z pierwszym lepszym w naszym miejscu. Kogo to teraz obchodzi? Z pewnością nie mnie. Reszta zaskoczonego towarzystwa szybko się zwinęła. Wspólnych znajomych nie zdziwił fakt, że MOJA dziewczyna przyszła na imprezę w towarzystwie INNEGO. Wszyscy wiedzieli, tylko nie ja... Oddani przyjaciele, nie ma co...
Zamawiam kolejne drinki. Jest mi wszystko jedno czy są kolorowe, czy nie. Chcę wypić więcej. Tańczę z dziewczynami, które niedawno poznałem. Niezłe są. Gdy po raz kolejny kieruję się w kierunku baru ktoś brutalnie chwyta mnie za ramię. Odwracam się w kierunku napastnika.
- Czego chcesz? - pytam zaskoczony widząc przed sobą Willa.
- Chodź ze mną - mówi tym swoim nie znoszącym sprzeciwu głosem.
- Nie chce.
- Powiedziałem CHODŹ - powtarza Will, patrząc na mnie w taki sposób, że nie mogę mu odmówić. Próbuję się uwolnić, lecz zaciska palce jeszcze mocniej. Boli mnie ramię, o czym doskonale wie, więc chyba nie mam innego wyjścia. Sadza mnie na sofie w loży.
- Nawet nie próbuj - ostrzega, zanim jeszcze zdążyłem pomyśleć o ucieczce. Niech mu będzie. Mogę poświęcić mu chwilę.
Podchodzi kelnerka. Chcę zamówić wódkę, ale Will mnie powstrzymuje.
- Poprosimy wodę - mówi słodkim głosem. Dziewczyna lekko się rumieni i odchodzi.
Bezczelnie mu się przypatruję. Wlepia we mnie te niesamowicie granatowe oczy.
- Jak impreza? - pyta.
- Dawno nie bawiłem się aż tak dobrze - odpowiadam ironią na jego ironię.
- Tak? To dobrze. - Przeczesuje włosy palcami. Zbędny wysiłek. Skubany i tak wygląda idealnie. - Widziałeś swoją dziewczynę?
- Widziałem. Obściskiwała się z nowym chłopakiem.
- Cóż - chce coś powiedzieć, lecz nie daję mu szansy.
- Nie udawaj niewiniątka. Przecież sam kazałeś mi tu przyjść, a teraz puszysz się niczym paw. Jesteś żałosny! - krzyczę mu prosto w twarz.
Męczy mnie jego obecność. Nie mam ochoty na rozmowę i rozpamiętywanie przeszłości, a związek z Jade, chociaż zakończył się zaledwie kilka godzin temu, należy do przeszłości. W dodatku sonduje mnie tym swoim wzrokiem. Ma pecha. Nie jestem w nastroju.
- Udowodniłeś mi swoją rację. Mogę już iść? - pytam zniecierpliwiony.
- Nie - odpowiada natychmiast zimnym i władczym tonem.
- Nie masz prawa mówić mi co mam robić - próbuję wstać, lecz on jest szybszy i po raz kolejny boleśnie zaciska swoje bezlitosne palce na mojej ręce. Grzecznie siadam.
- Jak się czujesz? - spodziewałem się po nim wszystkiego, ale nie pytania pełnego troski. Oszalał? A może też jest pijany?
- Cudownie, nie widzisz?
- Widzę, obserwuję cię od dawna.
Zaskoczył mnie swoją odpowiedzią, ale nie zamierzam okazać zainteresowania. Zamiast tego ignoruję go. Jestem dziwnie nabuzowany. On chyba także to zauważa. Gdy kelnerka przynosi wodę, daje jej swoją kartę kredytową i każe zamówić taksówkę. Wraca do domu. To dobrze. Jak tylko sobie pójdzie, będę mógł dalej pić i tańczyć. Siedzimy nie odzywając się do siebie. Will podsuwa mi wodę, ale nie mam na nią ochoty.
- Wypij - każe mi.
- Nie chcę.
- Rób co mówię.
- A jak nie to co? Zmusisz mnie? - nie mogę się powstrzymać. Alkohol oraz fakt, że za chwilę sobie pójdzie dodają mi odwagi.
- Ale z ciebie dzieciak - rzuca od niechcenia.
Kelnerka powraca. Oddaje Willowi złoty plastik i informuje, że taksówka już czeka. Ciemnowłosy obdarza ją szybkim uśmiechem. Gdy odchodzi, jego wzrok, niczym w kalejdoskopie, od razu się zmienia. Nie jest już milutki i czarujący.
- Kazałem ci wypić wodę - powtarza z naciskiem. Jeśli ją wypiję, pójdzie sobie. Co mi szkodzi. Podnoszę szklankę i opróżniam jej zawartość. Jest zimna i smakuje limonką. Odstawiam ją z wściekłością na stolik. Prawie rozpadła mi się w dłoni. Will patrzy na mnie z dezaprobatą, po czym wstaje.
- Na co czekasz? Wychodzimy.
- My? Ja nigdzie nie idę.
- Nie rób scen Daniel, bo będę musiał cię zmusić, a nie chcę tego.
- Zmusić mnie? Nie żartuj. - Tak naprawdę mam świadomość tego, że byłby w stanie to zrobić. Widzę to w sposobie jaki na mnie patrzy. Nie znosi sprzeciwu.
- Daniel... - wypowiada moje imię znacznie ciszej, a potem zbliża się do mnie niebezpiecznie blisko - wiesz do czego jestem zdolny, gdy ktoś stawia mi opór, prawda? Więc nie prowokuj mnie i chodź.
Nagle zaschło mi w gardle. Doskonale wiem co ma na myśli. Jak zły sen powraca scena pocałunku. Jest tak blisko, że czuję ciepło jego ciała i chociaż światło jest przyciemnione, jego oczy błyszczą niczym u dzikiego kota.
- Psujesz mi całą zabawę - dąsam się, lecz posłusznie wstaję. Trochę kręci mi się w głowie i mam problem z utrzymaniem równowagi. Niedobrze. Chyba upadnę, lecz on mnie podtrzymuje. Jest zadziwiająco silny, a zupełnie na takiego nie wygląda.
- Chodź - prowadzi mnie w kierunku wyjścia. Towarzyszą mi dziwne uczucia. Z jednej strony ściany klubu i podłoga wydają się wirować, a z drugiej czuję niesamowity żar bijący od jego ciała. Za każdym razem gdy mnie dotyka lub gdy ocieram się o niego, jego ciepło przechodzi na mnie. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Will ubiera mi kurtkę i wyprowadza na zewnątrz, do czekającej na nas taksówki. Wsiadamy.
- Jaki adres, proszę pana?
- Podaj adres - każe. Bez chwili wahania mamroczę pod nosem gdzie mieszkam. Taksówkarz szybko pokonuje trasę. Zanim zdążę się przyzwyczaić do oślepiających świateł latarni, jesteśmy na miejscu. Will płaci kierowcy, który natychmiast odjeżdża. Pomaga mi wejść do budynku.
- Pan Daniel... - stróż jest w lekkim szoku widząc w jakim jestem stanie. Na szczęście drzwi windy szybko się otwierają, więc macham mu nieśmiało na pożegnanie. Ledwo trzymam się na nogach, a Will ciągle czegoś chce.
- Które piętro? - pyta, gdy przypadkowo naciskam kilka numerów na panelu windy.
- Ostatnie - odpowiadam nieco wkurzony, że nawet tak prosta czynność jest poza moim zasięgiem. Odsuwa moją dłoń i wybiera właściwy numer. Nie licząc kilku postojów, jazda windą przypomina koszmar. Drażni mnie nasz wspólny widok. On wygląda tak jak zawsze, a ja … Zupełnie siebie nie poznaję. Zanim udaje mi się wychwycić zmiany, które we mnie zaszły, jesteśmy na górze. Znajdują się tu 4 mieszkania, lecz 3 z nich są puste. Zdaniem portiera czynsz jest zbyt wysoki i tylko na moich rodzicach nie robi to żadnego wrażenia.
- Podaj kod - znowu mi rozkazuje. Nie mam innego wyjścia. Dzielę się z nieznajomym tajnym kodem, którego nie powinienem nikomu podawać. Nareszcie w domu. Jest ciemno, więc szukam kontaktu. Gdy udaje mi się go wymacać, wpadam na mojego prześladowcę. Trzyma mnie mocno za ramiona, bo inaczej upadłbym. Patrzę mu prosto w oczy. Nie są już rozgniewane, tak jak w klubie. Wyrażają coś, czego nie rozumiem... Gdy to sobie uświadamiam, próbuję ponownie wyrwać się z żelaznego uścisku.
- Przestań się szamotać - uspokaja mnie.
- Puszczaj.
- Jeśli to zrobię, upadniesz. Nie chcę abyś coś sobie zrobił.
- A co cię to obchodzi. Idź sobie. - Jestem coraz bardziej wkurzony. Mam dosyć tego, że traktuje mnie jak dziecko. No i co z tego, że upadnę? To nie jego sprawa.
- Już mnie wyrzucasz? Dopiero przyszedłem - uśmiech ciemnowłosego przesączony jest ironią.
- Wynoś się - odpowiadam bardziej stanowczo. Will przestaje się uśmiechać i ciągnie mnie za sobą do salonu. Rozpina mi kurtkę. Gdy udaje mu się uwolnić moje ręce z rękawów, odpycham go od siebie. Traci równowagę, lecz nie upada. Jest wściekły.
- Przestań, bo pożałujesz - mówi bardzo poważnie. Wiem, że nie żartuje. Może i oszalałem, ale to jest mój cel. Chcę go sprowokować, tak jak on sprowokował mnie.
- Wynoś się - powtarzam głośniej, lecz nie reaguje. Zaciskam dłonie w pięści i rzucam się do ataku. Jest szybki i zanim zdążę cokolwiek zrobić, popycha mnie na sofę, z daleka od siebie. Patrzy na mnie z góry. Zaskoczyłem go. Dobrze mu tak.
- Daniel, opanuj się, jesteś pijany. Zrobisz sobie krzywdę.
- To twoja wina! - krzyczę. - To wszystko przez ciebie! Gdyby nie ty i te twoje cholerne gierki Jade i ja... Nienawidzę cię! To wszystko przez ciebie! To ty zmieniłeś moje życie w koszmar swoimi głupimi zaczepkami! A teraz straciłem Jade! Moją Jade!! - tracę nad sobą panowanie.
- To nie ja ci ją zabrałem - odpowiada spokojnie. - Już podczas tamtej imprezy obściskiwała się z innym. Nie wiedziałeś?
- Nie wierzę! Jesteś zwykłym kłamcą! Co ktoś taki jak ty może o mnie wiedzieć?! Jade była wtedy ze mną, byliśmy szczęśliwi!
William wybucha śmiechem.
- Jesteś taki zabawny, Danielu. Przepraszam, nie powinienem się śmiać, ale czy tak twoim zdaniem wygląda szczęście? Oszukiwanie siebie i innych nazywasz szczęściem?
- To nie twoja sprawa - kolejny już raz podnoszę niego głos. - Nie masz prawa się wtrącać.
- A kto mi zabroni? Ty? Spójrz na siebie, nie jesteś w stanie ustać na nogach. -
Jestem na niego tak bardzo zły, że jeszcze chwilę i serio zrobię mu coś złego. Jego słowa ranią mnie podwójnie. Przypominam sobie dzisiejszy wieczór. Jade w sukience, którą dostała ode mnie i tamten koleś, który wygląda jak jej młodszy braciszek... Choć tak bardzo starałem się zapomnieć, on sprawia, że nie mogę. Dręczy mnie, prowokuje.
- Wynoś się - powtarzam, starając się by moje słowa zabrzmiały jak najbardziej jadowicie.
- Nie - odpowiada cicho.
Patrzę mu w oczy. Najchętniej własnymi pięściami starłbym mu ten wredny uśmieszek z twarzy. Pewnie gdybym tyle nie wypił, to głos rozsądku przypomniałby mi, że na nikogo nie mogę liczyć, że wszyscy mnie oszukiwali. Tylko on powiedział mi prawdę. Cholerną prawdę, której wcale nie chciałem znać.
Uspokajam się i po chwili ponownie próbuję wstać. Will stara się mnie powstrzymać.
- Możesz już iść. Sam sobie poradzę - powoli ruszam w stronę swojego pokoju nie oglądając się za siebie. Chcę się położyć i zapomnieć o wszystkim co się dzisiaj stało. Gdy w końcu odnajduję właściwe drzwi i zapalam światło, widzę, że stoi za mną jak cień. Podchodzi bliżej. Jestem wyprany z wszelkich emocji, więc wpatruję się w podłogę, unikając konfrontacji.
- Spójrz na mnie - prosi cicho. Nie reaguję. Słyszę, jak głośno wzdycha. Czuję jego ciepłe palce na brodzie. Bardzo powoli unosi moją twarz. Sposób w jaki na mnie patrzy jest pełen współczucia. Wolałem gdy był zły lub gdy rzucał swoje lodowate spojrzenia. Tymczasem jest mi ciężko, tak cholernie ciężko... Przygniata mnie samotność, przed którą się broniłem. Chyba się rozpłaczę... Nie chcę tego. Nie w jego obecności. Zamykam oczy, a on mnie całuje. Dziwne uczucie. Jest taki delikatny... Po chwili przypominam sobie scenę między nim a tamtym blondynem i próbuję się odsunąć, ale William mi nie pozwala. Czuję większy nacisk ciepłych warg na moje. To niemożliwe... A drugiej strony takie przyjemne. Nie mam siły by z nim walczyć, więc poddaję się... Ulegam jego ustom, jego sile, jego obecności w moim życiu. Pozwalam, aby przytulił mnie mocno do siebie. Nie rozumiem, dlaczego to wszystko, co się dziś stało, zdrada Jade i moje oskarżenia spowodowały, że czuję się z nim tak blisko związany. Gorący język drażni moją dolną wargę. Czy to jest to czego chcę? Tak... Pocałuj mnie, ale nie tak jak jego... Naprawdę mnie pocałuj.
Tulę się, szukając siły i oparcia. Powolne pieszczoty jego języka zupełnie mnie zniewoliły. Chcę więcej, znacznie więcej... Obejmuje mnie w pasie. Pachnie papierosami i...? Sam nie wiem... Smakuje inaczej. Pocałunki Willa odurzają. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa... Ale on nawet o tym wie i zanim się spostrzegam, leżymy na moim łóżku.
Jego twarz tak blisko mojej... Nasze przyspieszone oddechy... Jeszcze... William gładzi mnie lekko po policzku. Granatowe oczy są pełne pasji, a skóra taka ciepła. Mam ochotę zanurzyć palce w ciemnych włosach, lecz boję się choćby drgnąć. On się nie boi. Doskonale wie czego chce. Całuje mnie po twarzy, a każde muśnięcie jego ust wtapia się w moją skórę niczym tatuaż. Przymykam powieki. Jest mi tak dobrze...! Spokojnie... Nie jestem w stanie nic zrobić, tylko się poddać...
Nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś tak intymnego. To uczucie zupełnie mnie obezwładnia. On mnie obezwładnia. Nie chcę walczyć, chcę aby zrobił ze mną na co tylko ma ochotę. Od zawsze tego pragnąłem, od pierwszej chwili, gdy nasze oczy się spotkały wiedziałem, że dojdzie do czegoś takiego. Nie przypuszczałem jednak, że to będzie tak słodkie... Zupełnie wyjątkowe... Jak on.

13 komentarzy:

  1. Kocham <3
    Najlepszy rozdział łaaaa ^^ aż się jakoś cieplej robi xD
    Naprawdę świetnie piszesz, nic tylko czekać na więcej! *.*
    ~zagorzała fanka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu, ale Twój komentarz nie wyświetla się. Sprawdzałem na 4 różnych urządzeniach i nic.
      Dziękuję :) Miłe słowa bardzo motywują mnie do dalszej pracy. W tym tygodniu planuję wrzucić jeszcze 2 rozdziały, więc zapraszam.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Cudo <3 wreszcie coś się pomiędzy nimi dzieje yay! *.*
    Uwielbiam ich, naprawdę dobrze się to czyta ! ^^
    Czekam na next! >.>
    ~zagorzała fanka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Jeśli nie zdarzy się nic nieoczekiwanego, czyli brak prądu lub internetu, następny rozdział wrzucę jutro wieczorem.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Świetny rozdział *q*

    Coś podejrzewałam, że tak się skończy ;)
    Byłam pewna, że Will pocałuje Daniela już w klubie, a tu nagle surprise i on go do domu odwozi *^*

    Jest coraz ciekawiej i już coś zaczęło się między nimi dziać c:

    Weny życzę~ ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Między nimi cały czas coś się dzieje. Powoli... Bardzo powoli... :) Nie chcę zdradzać zbyt wiele... :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Joleen wie co dobre *,*

    Swoją drogą faceci chyba lepiej piszą te całe lofcianie (bez urazy ofkors)

    Ja panu życzę powodzenia bo idealnie trafiłeś w mój gust
    I-D-E-A-L-N-I-E >\\\\<

    A tak btw. Interesuje pana bardziej rzesza fanek czy fanów? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pisz do mnie "pan", bo czuję się bardzo staro hehehe :)

      Zarówno Joleen, jak i ja, traktujemy moje opowiadanie jako poligon doświadczalny. W sumie nie wiemy co z tego wyjdzie. To był jej pomysł, nie mój.

      Czy wolę fanów czy fanki? Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Jestem teraz na takim etapie, że fascynuje mnie pisanie. Nie dbam specjalnie o to kto przeczyta moje słowa i czy je przeczyta. Będę pisać, bo chcę i lubię. Wychodzi na to, że robię to dla siebie, a nie po to, by zyskać czytelników. Jeśli ktoś ma ochotę odwiedzać bloga - zapraszam, jeśli nie - też ok.

      Twój Kitsune

      P.S. Zainteresowanym przypominam, że nowy rozdział pojawi się dzisiaj wieczorem :)

      Usuń
    2. Wybacz! Takie przyzwyczajenie.

      W sumie dobrze robi.
      Przynajmniej będzie ktoś kto kopnie cie w tylek jak będzie potrzeba (i vice versa)^^

      I powiem ci ,że to dobre nastawienie jest!
      Pisanie (czy robienie) innych rzeczy pod publikę jest meh~
      Póki masz dobre nastawienie będzie git!

      Usuń
  5. Takie słodkie, takie czułe, takie awwwwww~~~ Znaczy końcóweczka :P
    Nie no całość świetna (jak zwykle ^^). Powalił mnie pijany Daniel i troskliwy Will. Super, świetnie, nic dodać nic ująć (czemu ty jesteś taki idealny TTvTT). Nie umiem pisać komentarzy, ale próbuję i mam nadzieję, że nie załamuję. O... sama nie czuję jak mi się rymuje XD. W każdym razie życzę lekkiego pióra.
    ~Dziwako

    PS. Też nie lubię jak ktoś do mnie mówi per "pani". Czuję się wtedy bardzo staro...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bądź taka skromna - umiesz pisać komentarze i dobrze sobie radzisz :)

      Ja tu mam monopol na bycie i czucie się starym. Jestem pewny, że jestem starszy od Ciebie i co mam biedny zrobić?

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Hej,
    cudownie był w tym klubie i obserwował Daniela a potem słodko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    naprawdę fantastycznie,  był w tym6m klubie i obserwował Daniela, a potem słodko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń