czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział VI

Szkolne opowieści: Mój nauczyciel- opowiadanie yaoi (część I)



Od czasu ostatniej imprezy nie widziałem Jade. Tęsknie za nią. Chciałbym zabrać ją do kina, na randkę, gdziekolwiek. Zaprosić do siebie do domu, a potem tulić i całować. Potrzebuję jej. To jedyna osoba, której na mnie zależy. Gdy jest obok czuję się potrzebny. Każdy piątek spędzamy razem. Ten piątek będzie wyjątkowy. Uczcimy zakończenie semestru. Zamierzam zabrać ją do jakiegoś klubu, ubrać się w rzeczy, które dostałem od rodziców, a potem szaleć na parkiecie. Tak, to właśnie mój plan. By nie tracić czasu od razu dzwonię, by zapytać, gdzie ma ochotę pójść. Wyjmuję telefon i odszukuję numer. Na wyświetlaczu pojawia się jej zdjęcie. Uśmiecha się. Zrobiłem je podczas naszej pierwszej randki. Zabrałem ją wtedy do mojej ulubionej księgarni. Kupiliśmy tony książek. Jade zaczynała właśnie naukę w szkole przygotowawczej. Ucieszyła się, że pomogę w zakupach. Potem poszliśmy na lody. To była idealna randka. Nasze pierwsze wspólne popołudnie. Od tamtej pory jesteśmy razem.
- Halo, Jade? O której mam po ciebie przyjechać? Wybrałaś już miejsce?
- Jeszcze nie.
- Nie? Nie wierzę. Myślałem, że masz już wszystko zaplanowane, łącznie z sukienką.
- Jestem zmęczona. Nie chcę dziś nigdzie wychodzić.
- Nie chcesz? - Jade nie chce iść do klubu... Gdyby ktoś mi powiedział, nie uwierzyłbym...
- Nie obraź się, ale wolę odpocząć w domu.
- No dobrze - zgadzam się niechętnie. - Spotkamy się po twoich zajęciach? Odprowadzę cię do domu.
- Nie musisz. Tata dziś po mnie przyjedzie. Akurat ma pacjenta w tej okolicy.
- Jasne.
- Pójdziemy w następny piątek, dobrze? - rzeczywiście musi być przemęczona. Rozumiem ją.
- Tęsknię za tobą.
- Ja za tobą też.
- To pa.
- Pa.
Nasza piątkowa tradycja. Dziwne. Jade imprezowała nawet, kiedy byłem chory, a teraz woli odpoczywać w domu, zamiast szaleć w klubie. Widać nauczyciele nieźle ich przycisnęli. Całe szczęście czekają nas prawie 3 tygodnie z dala od tego wszystkiego.
Uśmiecham się do swoich myśli. Ja także już wkrótce będę wolny. Ostatnie 2 godziny z psychopatą i mogę obmyślać plany na ferie świąteczne. Po pierwsze zamierzam zakopać podręcznik od hiszpańskiego bardzo głęboko pod łóżkiem. Z pewnością nie poświęcę ani minuty na naukę. Ostatnie zajęcia przed świętami oznaczają jedzenie słodyczy i oglądanie filmu. Dziewczyny pewnie już wszystko obmyśliły. Ostatnio upiekły ciasteczka. Biorąc pod uwagę, że naszym nauczycielem jest teraz Rice, to powinien się spodziewać co najmniej lodowych rzeźb ze swoim wizerunkiem... Takiemu to dobrze. Chłopaki olewają świąteczną lekcję. Sam chciałem pójść w ich ślady, ale mam znacznie lepszy pomysł. Niech nie myśli, że skoro widziałem jak całował innego faceta, to teraz będę przed nim uciekał. Zagadałem do rudej na fejsie i zaoferowałem, że przyniosę napoje. Ucieszyła się. Zamierzam też kupić czekoladki. Dziewczyny lubią takie klimaty. Będą idealnie pasowały do filmu, który wybrały. Tytuł nic mi nie mówi, ale ponoć to hiszpański romans. Rice, czekolada i romans... Dobrze mu tak. Zaangażowanie się w przygotowania to moja mała zemsta. Zrobię wszystko, aby tylko rzucić go im na pożarcie. Zasłużyły na chwilę radości, a on na 2 godziny jedzenia ciastek. Oby go brzuch rozbolał.
Dotarłem do szkoły obładowany butelkami. W sali unosił się słodki aromat. No proszę - obrusy, serwis, choinka i tony uroczo ozdobionych babeczek. Czuję, że to będą najlepsze zajęcia ze wszystkich. Tak jak przypuszczałem, nie pojawił się żaden chłopak. Nie szkodzi, poradzimy sobie. Ustawiłem sprzęt i obejrzałem okładkę filmu na dvd. Idealny. Dziewczyny nerwowo spoglądają na zegar i poprawiają sukienki. Sam także ubrałem się bardziej elegancko w rzeczy, które dostałem od rodziców. Uśmiecham się do nich, gdy pełne nadziei pytają jedna przez drugą czy panu będzie smakowała zagraniczna herbata, czy jednak woli sok? Okazuje im swoje pełne wsparcie. Wyglądają pięknie, upiekły ciastka. Jestem pewien, że pan Rice będzie równie wniebowzięty jak ja. 17.00. Rozsiadam się wygodnie z tyłu i czekam. Muszę się pilnować, by nie zacząć się złośliwie śmiać. A mam na to taką ochotę...
Oczekiwany przez grono wielbicielek nauczyciel pojawia się, jak zawsze lekko spóźniony. Zdziwienie malujące się na jego twarzy... Męcz się. Chciałbym uwiecznić to na zdjęciach. To byłaby świetna pamiątka. W sumie dlaczego nie?
- Może zróbmy zdjęcia? - proponuję nieśmiało. To było takie proste.
- Świetny pomysł - zawołała uszczęśliwiona ruda, która nawet nie próbuje ukryć jak wielką radość sprawiła jej moja propozycja. Mina Willa - bezcenna.
- Zrobisz zdjęcia? - pyta mnie od razu, poprawiając sukienkę.
- Oczywiście. Mogę moim telefonem? Ma świetny aparat. - To najnowszy model. Dostałem od rodziców. Muszę im podziękować przy najbliższej okazji.
- O tak, prosimy. - Dziewczyny są wniebowzięte. Ja także. Wspólna sesja z panem Ricem to jak powolne przypiekanie na rożnie. Poczekaj Will, nadchodzą ciekawsze atrakcje...
- Proszę pana, mógłby pan zdjąć okulary do zdjęcia? - pyta ruda. Uśmiecham się szeroko. Nie umiem się powstrzymać. Widzę jak mnie obserwuje, ale nie może nic zrobić.
- Uwaga, uśmiech - wołam zadowolony.
- I jak wyszło? - pytą rozentuzjazmowane.
- Zróbmy więcej zdjęć - proponuję od razu. - Proszę pana, proszę się uśmiechnąć. - Gdyby wzrok mógł zabijać, już byłbym martwy. Pan Rice to twardy zawodnik. Przytula je do siebie i dzielnie pozuje. Na zakończenie robimy sobie grupowe selfie, a ja obiecuję poprawić zdjęcia w programie graficznym i jeszcze w ten weekend przesłać każdej z nich. Cieszą się jak podlotki. Dzięki nim i ja uśmiecham się równie szczerze i szeroko. Zobacz, jak to jest Rice, gdy inni bawią się twoim kosztem.
Kolejna faza - karmienie. Nalewają mu herbatę i nakładają masę ciastek. Nie może odmówić ich zjedzenia, więc dzielnie walczy. Są na nim tak skupione, że zaczyna przypominać mi szczeniaczka, którego każdy chce pogłaskać. Brakuje mu tylko różowej kokardy na szyi... W końcu odpalam film. Nudny, długi i po hiszpańsku. Jakaś laska na zmianę albo spotyka się z brodatym facetem, albo z się z nim kłóci i płacze. Prawie nic nie rozumiem. Nie bardzo się tym jednak przejmuję. Większą frajdę mam z obserwowania Willa. Zjadł tyle lukrowanych babeczek, że ja na jego miejscu miałbym mdłości. Robię im więc jeszcze kilka zdjęć, rozkoszując się swoją zemstą. Film dobiega końca. Dziewczyny dziękują mu za świąteczną lekcję i dają jedno z pudełek czekoladek, które kupiłem zapewniając, że są pyszne.
- Daniel je dla nas wybrał - mówią uszczęśliwione. Pan Rice po raz kolejny rzuca mi mordercze spojrzenie. Ponieważ jest już dobrze po 19.00, musimy kończyć naszą imprezę. Pomagam odstawić sprzęt na miejsce. Razem z Willem ustawiamy ławki. Nie spodziewałem się, że będzie chciał pomagać przy tak prozaicznej czynności. Kolejny raz mnie zaskakuje. Gdy wszystko jest już na swoim miejscu, żegna się z dziewczynami i wychodzi. Obdarowany uśmiechami koleżanek z grupy oraz porcją ciastek, które spakowały mi do plecaka, życzę im wesołych świąt i także opuszczam salę. Czuję, że spełniłem dziś kilka najskrytszych marzeń. Mogę w glorii chwały opuścić budynek.
- Nie tak szybko - słyszę za sobą ściszony, lecz jakże lodowaty głos.
- Panu również życzę wesołych świąt - odpowiadam z uśmiechem.
- Przestań się wydurniać - syknął Rice. - Powiedz mi, wybierasz się dzisiaj do klubu? - pyta.
- Nie, wracam do domu.
- Ach tak. - Wyciąga z kieszeni okulary, które teatralnym gestem umieszcza we włosach, a także paczkę papierosów. - Na twoim miejscu poszedłbym jednak do klubu.
- Nie mam ochoty oglądać pana kolejnych popisów - odcinam mu się ostro, próbując go wyminąć, lecz ten skutecznie blokuje mi przejście.
- Moich popisów? - Rice uśmiecha się zadowolony z komplementu. - Wybacz, lecz dzisiaj chyba odpuszczę. Za to pewna blondynka w cekinowej sukience pewnie nie... - rzuca tajemniczo i odchodzi, zapalając papierosa.
- Jade... - wymawiam cicho jej imię.
- Wesołych świąt, Danielu - obraca się w moją stronę z jadowitym uśmiechem na ustach, po czym zaciąga papierosem i rozpływa z ciemności, pozostawiając za sobą jasną chmurę dymu. Palant.
Wracam do domu. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony przeglądam jeszcze raz zdjęcia, które dziś zrobiłem. Jedno jest pewne - zostawię je sobie na pamiątkę. Chwila mojego triumfu. Jakże bezcenna. Z drugiej strony dlaczego Will chciał, abym poszedł do klubu? Unikam tego miejsca jak diabeł wody święconej, bo wyczyny pana Rica za bardzo wżarły mi się w pamięć. Skąd wiedział o Jade? No proszę, już po zajęciach, a mimo to nadal o nim myślę? Czy plan nie polegał na tym, aby ignorować jego istnienie aż do rozpoczęcia nowego semestru?
Poprawiam zdjęcia, lekko je wyostrzając. Wyszły świetnie. Od razu rozsyłam je dziewczynom, które zasypują mnie masą wiadomości z podziękowaniami. Jedno jest pewne - lubią mnie. Czekolada serio czyni cuda.
Skąd wiedział o Jade? To pytanie nie daje mi spokoju. W końcu nie wytrzymuję i dzwonię do niej. Nie odbiera. Patrzę na zegarek. Dochodzi 22.00. Już dawno powinna być w domu. Może śpi? Cholerny Will... Dzwonię po taksówkę. Nie zasnę jeżeli nie dowiem się o co mu chodziło.
Klub jest pełny. Menadżer od razu mnie rozpoznaje, lecz z góry zaznacza, że wszystkie loże są już zajęte. Nie szkodzi. Nie wiem od czego mam zacząć, więc podchodzę do baru i zamawiam drinka. Nie mam na niego specjalnej ochoty, ale bar to idealne miejsce obserwacji. Rozpoznaję w tłumie kilka osób. Mimo to nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Cholerny Will. Dałem się podejść jak dziecko. Dopijam drinka i kieruję się w stronę wyjścia. Jestem wściekły, że dałem mu się tak sprowokować. I wtedy ją widzę. Stoi prawie dokładnie w tym samym miejscu, w który kiedyś się całowaliśmy. Teraz też się całuje, z chłopkiem z dodatkowej matematyki. Ma na sobie czerwoną, obcisłą sukienkę, którą jej kupiłem, a której nigdy nie chciała założyć twierdząc, że „poczeka na odpowiednią okazję”. Widać dzisiejszy wieczór jest szczególny. Powracają wspomnienia. Nasza pierwsza randka. Wspólne imprezy. W porównaniu z tą sytuacją wszystko wydaje mi się zupełnie bez znaczenia. Mój mózg potrzebuje dodatkowej chwili, by przyjąć do wiadomości co się dzieje. Jade odrywa się od niego i przytula. On błądzi rękoma po jej ciele, kładzie dłonie na szczupłej talii, a potem jeszcze niżej i jeszcze. Gdy przesuwa je na pośladki, nie wytrzymuję. Podchodzę bliżej. Przecież nie wypada ignorować własnej dziewczyny...
- Daniel! Co tu robisz? - pyta mnie zupełnie zaskoczona.
- Wpadłem na drinka - posyłam jej ironiczny uśmiech.
- To nie jest tak jak myślisz - próbuje się tłumaczyć.
- Przestań! Nie chcę tego słuchać. Ani na ciebie patrzeć. Nigdy więcej.
- Daniel! - woła za mną. Wychodzę na ulicę. Znowu pada śnieg. Jest zimno.
Ze wszystkich sił staram się nie myśleć o tym, co przed chwilą widziałem. Kilka minut na mrozie powoduje, że odzyskuję panowanie nad sobą. Wracam do klubu. Nie wiem czemu, ale nagle nabrałem wielkiej ochoty na zabawę. Więc zabaw się stary, skoro już tu jesteś...

9 komentarzy:

  1. Zawsze wiedziałam, że ta Jade jest podejrzana. Sucz jedna (przepraszam za wrażenie, ale bardzo emocjonuję się twoimi opowiadaniami). A Daniel taki przebiegły XD Pikna była mina Willa, którą sobie wyobraziłam. Jak zwykle zero jakichkolwiek błędów czy pomyłek. Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale geografia czeka... *ciężko wzdycha* Miałeś rację pisząc, że ten rozdział będzie ekstra! Jest mega ^^ Czekam na więcej~
    ~Dziwako

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli znajdę czas, to wrzucę jeszcze jeden rozdział w tym tygodniu. Chciałbym maksymalnie do końca marca zakończyć to opowiadanie, bo inne czekają na napisanie :)
      Poza tym po co Danielowi Jade, skoro Will jest tak blisko :D
      Ty masz geografię, ja egzamin... Zamiast się uczyć spędzamy czas tutaj. Niedobrze :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Haha! No prawda. Daniel & Will forever ^^ Powodzenia na egzaminie i dozobaczonka~
    ~Dziwako

    OdpowiedzUsuń
  3. Śledzę opowiadanie od początku, ale dopiero teraz zdobyłam się na skomentowanie go. Przepraszam, że tak późno :/

    Rozdział VI jak i wcześniejsze są świetne. ^^

    Czekałam na zemstę Daniela :D Hehe taka mała wredotka xD Mina Willa musiała być genialna xD

    Nigdy nie lubiłam Jade. Zawsze coś mi podpadała..

    Zapowiada się bardzo ciekawie. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy C;

    Życzę weny~ c:

    ~Alex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że to co się działo do tej pory to tylko wstęp, ale ciii ... Nie będę zdradzać zbyt wiele :P
      Mówiąc szczerze byłem bardziej nastawiony na krytykę, a tu taka miła niespodzianka. Dziękuję :) Obiecuję, że postaram się ze wszystkich sił nie zawieść, aż do samego końca :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Jezu ale się cieszę! ^^ wreszcie Daniel zobaczył jaka jest ta cała Jade *.* cieszę się jego nieszczęściem xD ta, wredna jestem :D
    Ooo kolego, powiem ci szczerze- wielki szacunek xD Jestem baaardzo wybredna co do opowiadań, a ty idealnie trafiłeś w mój gust *szczeży się jak głupi do sera* ^^ codziennie wchodzę i sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału ;P bohaterowie są cudni ( Ahh Will <3 )
    Weny, weny i jeszcze raz WENY ! *.*
    ~ zagorzała fanka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weny mi nie brakuje, gorzej z czasem. Gdybym mógł to wrzucałbym nowy rozdział codziennie. W sumie to niezły pomysł - może kiedyś urządzimy sobie taki tydzień z rozdziałami publikowanymi codziennie :)
      Zdradzę Ci w sekrecie, że sam czytałem bardzo niewiele i to się pewnie nie zmieni. Większość Joleen. Chyba jako jedyny nawet Losta nie przeczytałem w całości, chociaż znam już zakończenie. Sam jestem ciekawy jak mi to wyjdzie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Hej,
    wspaniały rozdział, no już jakiś czas miałam podejrzenia, że zdradza i teraz się potwierdziło, bardzo dobrze zrobił, że z nią zerwał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka, hejka,
    fantastyczny rozdział, już jakiś czas miałam przeczucie że zdradza, i sie potwierdzilo wszystko, dobrze że Daniel zerwał z nią...
    no nie wiem czy przeczytasz, ale odnośnie najnowszego zapytania, obie opcje są kuszące, ale chyba z perspektywy Eli jest bardziej kuszące...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń