wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział V

Szkolne opowieści: Mój nauczyciel- opowiadanie yaoi (część I)



Przeziębiłem się. Oczywiście to moja wina. Zamiast wracać do pustego mieszkania codziennie po szkole błąkałem się po mieście. Czekałem, aż Jade skończy zajęcia i odprowadzałem ją do domu. Spadł śnieg i zrobiło się bardzo zimno, ale nie zwracałem na to uwagi. Nie chciałem być sam ze swoimi myślami. Wolałem szkołę, centrum handlowe albo cokolwiek innego, gdzie byli ludzie. W piątek czułem się na tyle źle, że nie poszedłem do szkoły. Ucieszyłem się. Nie miałem siły na kolejną konfrontację z Willem.
Zadzwoniłem do mamy, bo liczyłem na to, że wrócą na weekend.
Synu jesteś już dorosły, chyba potrafisz poradzić sobie z przeziębieniem, prawda? Muszę kończyć, za chwilę zaczyna się konferencja.
- Mamo, kiedy wracacie?
- Kiedy? Nie wiem, pewnie pod koniec miesiąca. Pa.
Ostatnio rzadko widuję rodziców, naprawdę rzadko. W przeciągu godziny ojciec zrobił mi dodatkowy przelew na konto. Na wypadek, gdybym potrzebował pieniędzy na leki. W jego świecie pieniądze załatwiają wszystkie problemy. Otuliłem się kołdrą i przespałem cały dzień.
Może i jestem dorosły, ale nie potrafię poradzić sobie ze zwykłym przeziębieniem. Byłem tak chory i słaby, że przeleżałem w łóżku kolejny dzień. Duże spałem. Napisałem do rodziców z prośbą, aby wrócili. Nie zareagowali. Na co liczyłem?
Przeszukałem wszystkie szafki w domu. Nie mieliśmy żadnych leków ani witamin. Otworzyłem lodówkę. Była prawie pusta. Zrobiłem sobie herbatę, zabrałem dodatkowy koc i wróciłem do łóżka. Na szczęście, ktoś już wcześniej wpadł na pomysł, jak poradzić sobie w takiej sytuacji - zakupy przez internet. Uratowały mi życie. Dostawca przywiózł leki, soki oraz gotowe posiłki do przygotowania w kuchence mikrofalowej. Jednym słowem wszystko, czego mógłbym potrzebować.
Spędziłem sam ponad dwa tygodnie. Przez ten czas nie wychodziłem z mieszkania, leżałem w swoim łóżku albo w salonie na kanapie. Nikt mnie nie odwiedził.
Napisałem Jade o mojej sytuacji. Z początku to zignorowała. Potem życzyła mi szybkiego powrotu do zdrowia i żałowała, że nie mogę iść do klubu. Zapytała, czy mam coś przeciwko jeśli ona pójdzie. Zgodziłem się. Liczyłem na to, iż skoro wie, że jestem sam w domu, w dodatku chory, to przyjedzie. Nie przyjechała. Dostałem kilka smsów z zapytaniem, jak się czuję i to wszystko.
Po tygodniu, gdy ominęła mnie kolejna impreza, zadzwoniłem do niej i poprosiłem o spotkanie.
- Jesteś tylko przeziębiony. Zobaczymy się, gdy poczujesz się lepiej. Wcześniej nie ma mowy. A jeśli zarażę się od ciebie? Może to grypa? Teraz nie mogę być chora. Semestr się kończy, a w szkole dodatkowej mamy egzaminy. Nie mogę ich zawalić, bo rodzice mnie zabiją.
Ma rację. Przecież wiedziałem o egzaminach. Są dla niej ważne. Poza tym, nie chcę aby i ona była chora.
Obdzwoniłem wszystkich znajomych. Nie lubię się specjalnie uzewnętrzniać, dlatego nikomu nie mówiłem, że mieszkam praktycznie sam. Tylko Jade o tym wie. I jej rodzice. Na samym początku odbyłem z nimi „tradycyjną” rozmowę. Wypytywali o to kim są moi rodzice, gdzie pracują, czy mam rodzeństwo, psa, kota. Ostatni rok szkoły... Nagle zdałem sobie sprawę, iż z nikim nie nawiązałem bliższych relacji. Przecież nie powiem kumplom, że spędzam czas użalając się nad sobą i swoją samotnością. Co ich to obchodzi? Za kilka miesięcy każdy rozpocznie nowe życie.
Gdy po dwóch tygodniach w końcu poszedłem do szkoły, byłem wymęczony chorobą, blady i szczuplejszy. Był to także pierwszy raz, kiedy nie poszedłem spotkać się z Jade po szkole. Wtedy uważałem, że to dlatego, iż czułem się słabo po chorobie, ale to tylko część prawdy. Czułem się oszołomiony i zagubiony w tłumie, który nagle mnie otoczył. Po tak długim okresie samotności marzyłem tylko o tym, aby jak najszybciej wrócić do mieszkania. Ironia losu, bo przecież wydawało mi się, że tęsknię za tym wszystkim, za ludźmi, hałasem, rozmowami, śmiechem Jade. Tymczasem, jak na skrzydłach pognałem do domu, by schować się w swoim pokoju.
Zastanawiałem się, co zrobić z hiszpańskim. Bałem się nawet myśleć o Willu, który będzie się wściekał z powodu mojej nieobecności na tak wielu lekcjach. Nie wspominając już o tym, że z powodu zaległości i naszej niedokończonej rozmowy pewnie znowu popadnę w tarapaty. Na szczęście los mi sprzyjał. Niespodziewanie rodzice wrócili do domu. Postanowiłem, iż z dwojga złego lepiej jest spędzić czas z nimi, niż z nim. Zapomniałem już jakie to uczucie wrócić do mieszkania, w którym przebywają inni domownicy. Otworzyłem drzwi elektronicznym kluczem. Słyszałem głos mamy, która rozmawiała przez telefon. Na stole w jadalni leżało pełno papierów. Tata znowu zaanektował stół. Przywitałem się z rodzicami. Przywieźli mi różne prezenty, które piętrzyły się w moim pokoju. Moi rodzice nie są źli. To pracoholicy. Mimo to nie mogę powiedzieć, że nie dbają o mnie. Nie potrzebuję tych rzeczy, ale bardzo mnie ucieszyły. Postanowiłem nie otwierać wszystkich od razu. Zostawię kilka na wypadek, gdybym znowu był zdołowany po ich wyjeździe.
- Synu, ale wyrosłeś, jesteś już wyższy ode mnie - tata chyba zapomniał, że już od dawna jestem wyższych od niego. Za to on nic się nie zmienił. Nawet po kilkunastu spotkaniach i podroży samolotem wygląda idealnie. Tak samo jak mama.
- Ale schudłeś. Musisz mi koniecznie powiedzieć jak to zrobiłeś - mama przytula się do mnie. - Przebierz się, wychodzimy na kolację.
Nie jest to rodzinna kolacja, lecz kolejne spotkanie. Ubrany w garnitur przysłuchuję się rozmowie, obserwuję rodziców. Nic się nie zmienili. Widzę pasję w ich oczach. Kochają swoją pracę. Poświęcają się jej ciałem i duszą. Zawsze tacy byli. Nie znam ich innych. Zastanawiam się czy taka pasja jest dziedziczna? Czy i ja kiedyś taki będę? Czy za kilka lat poświęcę się czemuś równie mocno?
Wracamy do domu. Jestem zmęczony. Żegnam się z rodzicami. Nie idą spać. Dodają ostatnie poprawki do dokumentów. Przyglądam się im po raz ostatni. Czy będą tutaj, gdy wrócę jutro ze szkoły? Nie jestem w stanie zadać im tego pytania. Zamiast tego chowam się w swoim pokoju i sięgam po jeden z prezentów, opakowany z papier. To białe pudełko. W środku znajduję elegancką koszulę i pasujące do niej jeansy. Mama musiała o mnie myśleć w czasie zakupów. Przyglądam się pudełku, po czym odkładam je na wolne krzesło. Chętnie ubiorę te rzeczy. Tak samo, jak nowy sweter, który jest miękki, ciepły i przypomina mi ten, który Will miał na sobie. Will... Tak bardzo starałem się zignorować jego istnienie, że teraz, gdy pozwoliłem sobie na chwile słabości, jego obraz jest aż zbyt rzeczywisty. Znowu widzę granatowe oczy, ciemne włosy... Przypominam sobie sposób w jaki szczupłymi palcami trzyma podręcznik, jak zapalił papierosa w mojej obecności, jak... NIE! Tego nie chcę pamiętać. Kładę się spać.
Rodzice szybko wyjeżdżają. W piątek po szkole celowo nie idę na hiszpański. Mam za sobą ciężki tydzień. Obecność rodziców wytrąciła mnie dodatkowo z równowagi. Potrzebuję jeszcze trochę czasu bez Willa.
Piątek to wyjątkowy dzień. Moja dziewczyna zdaje po południu ostatni test, a potem mamy iść gdzieś razem i świętować. Nie mogę się doczekać. Jestem podekscytowany. Tak dawno się nie widzieliśmy. Tęskniłem za nią. Jade koniecznie chcę iść do klubu, w którym spotkałem Willa. Na szczęście jedna z jej koleżanek ma urodziny, więc odwiedzamy zupełnie nowe miejsce. Tańczę z Jade całą noc. Tego potrzebowałem. Sama jej obecność działa niczym balsam na boją zbolałą duszę. Poza tym klub położony jest na obrzeżach miasta, dlatego nie obawiam się, że Will nagle wpadnie na drinka. Dobrze mi. Wracam do domu nad ranem, zmęczony i zrelaksowany. Znowu jestem królem życia.
Ostatni tydzień przed przerwą świąteczną. Pora wrócić do gry. Mam świadomość tego, że w tym roku zostały dokładnie 2 spotkania z zaklinaczem węży, a potem dłuższe niż zazwyczaj ferie. 
Gdy pojawiam się w szkole, grupa zaczyna się żywo interesować moją nieobecnością. Chłopaki pozwalają mi zrobić zdjęcia swoich notatek. Wszyscy są dla mnie mili, pytają jak się czuję. Nawet ruda włącza się do rozmowy. Siadam z tyłu. Sama obecność w tej sali, w której on grasuje, pozbawia mnie pewności siebie.
Pojawia się lekko spóźniony. Tradycyjnie przynosi ze sobą podręcznik. Z satysfakcją stwierdzam, że nic się nie zmienił. Nadal ma te same czarne, lekko kręcone włosy. Jest ubrany w szarą koszulę i ciemny sweter. Pewnie chowa papierosy w kieszeni. Ma też czarne spodnie i swoje ulubione buty. Zgrabnym gestem zakłada okulary, które jeszcze przed chwilą miał założone na włosach. Jest tak samo skupiony i poważny. Jedno jego spojrzenie uświadamia mi, iż trochę za nim tęskniłem. Za tą niepewnością, za napięciem, które odczuwam tylko w jego obecności. Dostrzega mnie od razu, zupełnie jakby miał jakiś szósty zmysł.
- Proszę, proszę... Syn marnotrawny powrócił. - Słysząc lekką kpinę w jego aksamitnym głosie, czuję natychmiastowe uderzenie adrenaliny. Tak, zdecydowanie za nim tęskniłem.
- Daniel był chory proszę pana - ruda jak zawsze mnie wyręcza. Dziś jestem jej wdzięczny.
- Chory? Mógłbym przysiąc, że widziałem go w ostatni wtorek w pewnej restauracji... Wyglądał na znudzonego, a nie chorego. - Czy tylko ja mam wrażenie, że wypowiada słowa modulując głos aby brzmiał pieszczotliwie, a tymczasem ma się ochotę wbić mu pięść prosto między oczy.
- Śledzi mnie pan? - Nie dam się zapędzić do rogu, już nie.
William uśmiecha się. Wiem, że popełniłem błąd. Trzeba go był nie prowokować, tak samo jak nie wkłada się ręki do gniazda os.
- Możesz sobie pomarzyć - odpowiada drwiąco. Po jego słowach wszyscy wybuchają śmiechem. Will też się uśmiecha, lecz jego oczy pozostają zimne.
- Nie zamierzam - jestem dziś w bojowym nastroju, więc nie odpuszcza.
- Nie? Odniosłem inne wrażenie podczas jednego z naszych spotkań - to koniec. Nokaut przeciwnika. Wbijam wzrok w podręcznik. Przed oczami pojawia się scena, o której z całych sił nie chcę pamiętać.
Przez resztę zajęć ignoruje mnie. Zauważyłem, że nawiązał lepsze stosunki z grupą. Częściej się uśmiecha. Zna imiona wszystkich uczniów, lecz nadal niczego nie notuje na tablicy. Oni także zmienili swoje nastawienie. Są w niego ślepo zapatrzeni. Zwłaszcza dziewczyny. Gdyby tylko wiedziały jaki jest naprawdę.
Choć staram się ignorować jego obecność, tracę czujność, kiedy tłumacząc jedno z zagadnień przywołuje przykład ze swojego życia.
- Dawno temu, gdy byłem w waszym wieku …
- A mogę zapytać ile ma pan lat? - ruda, jak zawsze jest pewna siebie.
- Ile? A na ile wyglądam? - bawi się z nimi jak z dziećmi...
- Moim zdaniem - ruda lekko się czerwieni - nie ma pan więcej niż 30.
- A moim wygląda pan na znacznie młodszego, a prawda jest taka, że ma pan jakieś 35 - dodaje jeden z chłopaków. William po raz pierwszy wybucha głośnym śmiechem. Nie mogę oderwać od niego wzroku. Sposób w jaki się śmieje... Jedno jest pewne - zapamiętam to do końca życia.
- Pan nie jest taki stary - oburza się ruda, broniąc nauczyciela.
- Proszę nam powiedzieć ile ma pan lat - nalega kolejna dziewczyna, ośmielona luźniejszą atmosferą.
- 28 - odpowiada William - prawie zgadłaś - uśmiecha się do rudej, która robi się jeszcze bardziej czerwona na twarzy. Litości. Przecież oni już jedzą mu z ręki... William patrzy w moją stronę. Zauważył, że przysłuchuję się rozmowie z zaciekawieniem. Jego oczy znowu uśmiechają się w ten chytry sposób. Gdy wydaje mi się, że niczym mnie już nie zaskoczy, unosi dłoń i dotyka swojego policzka, naśladując pieszczotę, którą obdarzył go blondyn. Wpatruję się w niego z otwartymi ustami. Jak on mógł...
Zadaje nam bardzo dużo, po czym podchodzi do biurka, włącza komputer, aby zapisać temat i ogłasza koniec zajęć. Jestem na niego wściekły. Nie dosyć, że okazał się wredny, to na dodatek całkowicie bezwstydny. Zbieram swoje rzeczy i pośpiesznie opuszczam salę. To pomieszczenie jest zdecydowanie za małe, abyśmy mogli razem w nim przebywać...

13 komentarzy:

  1. Ubóstwiam tego nauczyciela *.* Tak się bawić biednym uczniem :D
    To opowiadania jest naprawdę świetne ^^ tylko ta jego dziewczyna ehhh co tu dużo gadać xD wredota jedna ;P
    Czekam na więcej! ~ zagorzała fanka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę spoilerować, ale Will się dopiero rozkręca hehehe :)
      Więcej już niedługo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Piękne, wspaniałe, CUDOWNE!!! Kobieto ty masz talent! Kocham twoje opowiadanie i mam szczerą nadzieję, że go nie zawiesisz. Jesteś moim bogiem *oddaje hołd* Jakby co to ni umiem pisać komentarzy XD Nie wyrobiłam se jeszcze skilla. No ale cóż. Chcę życzyć weny, weny i jeszcze raz weny ^^
    ~Dziwako

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nie zawieszę tego opowiadania, możesz być pewna. Postaram się je jak najszybciej skończyć.
      Jedna rzecz techniczna - jestem facetem :D
      Znamy się z Joleen bardzo dobrze i to ona namówiła mnie na bloga. Jako pierwsza czyta wszystkie rozdziały i ciągle mnie krytykuje:( Mam tylko nadzieje, że nic Wam nie zdradzi, bo chyba niechcący powiedziałem jej jak kończy się ta historia :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Gomenasai! *ukłon, ukłon, ukłon* Przepraszam, sorry, pardon! Wybacz mi proszę tą pomyłkę! TTvTT Przyzwyczaiłam się do blogów, które prowadzą dziewczyny. *pada do stóp i błaga o wybaczenie*
      A tak na marginesie to moimi ulubionymi blogami są ten Twój i Joleen < 3 Naprawdę obydwoje świetnie piszecie (nie to co ja XD) I jeszcze raz proszę przymknij oko na tamtą wpadkę. Mam nadzieję, że Ci się wena nigdy nie skończy i będziesz nadal pisał tak wspaniałe opowiadanka ^^
      ~Dziwako

      Usuń
    3. Nie przejmuj się, przecież nic się nie stało :) To było nawet zabawne :D
      Postaram się jeszcze dziś wrzucić kolejny rozdział - moim zdaniem najlepszy jak do tej pory, więc zapraszam później :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Na pewno przeczytam ^^ (Twojego blogami sprawdzam codziennie hehe) Poza tym wszystkie rozdziały są ekstra. To do zobaczonka~
    ~Dziwako

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak czytałam o stosunku rodziców do Daniela, to się popłakałam. Autentycznie ;---; jeszcze Will mu miesza, trzymam kciuku za Daniela😁

    ~Kuromi

    OdpowiedzUsuń
  5. Will jest smakowityyyyyy!!!! s-c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytasz szybciej niż ja? Niemożliwe :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Hej,
    z Jade to straszna wredota... a rodzice też szkoda słów po prostu,  jak Will może tak bawić się biednym uczniem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Mówiąc szczerze, to zupełnie zapomniałem o tym opowiadaniu, a aż dwie części powstały :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Hejka,
    wspaniały rozdział, z Jade to straszna wredota, a rodzice też szkoda słów, jak Will może tak się bawic biednym uczniem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń