wtorek, 7 listopada 2017

Uparty jak Gilbert

Rozdział 7


Książę Gilbert z uwagą spojrzał na niewielką, złotą klatkę, którą syn wiedźmy rzucił na kontuar. Z jej wnętrza dobiegło ciche piśnięcie. Wyciągnął dłoń, by móc bliżej przyjrzeć się magicznej istocie. Olbrzym ubiegł jego starania. Szczelnie osłonił ją dłonią, uniemożliwiając mężczyźnie obejrzenie znajdującej się w jej wnętrzu wróżki.
- Jest moja – warknął. – Zapłaciłem za nią – ponownie spróbował sięgnąć po swą własność, lecz Ark ani myślał ustąpić.
- Oddaj mu ją, synu – zaskrzeczała starucha, chowając woreczek wypełniony złotymi monetami między falbanami swej podniszczonej sukni. Pierworodny wydał z siebie jęk dezaprobaty. Książę, widząc, iż sytuacja nie układa się po jego myśli, odsunął swój czarny płaszcz, dając wiedźmie jednoznacznie do zrozumienia, iż będzie dochodzić swych praw za pomocą miecza. Kobieta wepchnęła się przed jedynaka i wyszeptała cicho kilka obco brzmiących słów. Książę poczuł lodowaty dreszcz, rozchodzący się nieprzyjemnie wzdłuż jego kręgosłupa. Przerośnięty potwór zaczął wpatrywać się w matkę tępym wzrokiem, po czym postawił klatkę na blacie i oddalił się na tyły sklepu. – Wybacz, panie – uśmiechnęła się przymilnie, licząc na to, że bogaty młodzieniec jeszcze nie raz odwiedzi jej przybytek.
Gilbert przybrał obojętny wyraz twarzy i zerknął do środka klatki. Znajdowała się w niej niewielka, zaledwie dziesięciocentymetrowa osóbka, odziana w kawał brudnej, poplamionej zaschniętą krwią szmaty, sięgającej jej do kolan. „Wszystko tu jest brudne i odpychające” – pomyślał, oceniając jej wygląd. Tymczasem malutka istotka zacisnęła drobne dłonie na złotych prętach i uniosła głowę do góry. „Więc tak wygląda wróżka…” – choć pierwszy raz miał przed oczami przedstawicielkę tego gatunku, odczuł rozczarowanie. Nie tak ją sobie wyobrażał. Co prawda widział szkice Liora, który, jak sam o sobie mówił, dostąpił zaszczytu goszczenia w Miniaturowym Królestwie aż przez miesiąc, jednak to, co kupił, zupełnie nie przypominało filigranowych kobiet z ilustracji.
Pierwsza różnica polegała na tym, że miała ona tęczówki w odcieniu płynnego miodu. Z notatek Liora wiedział, iż powinny być one czarne niczym węgiel. Jej długie włosy wydały się księciu zaledwie odrobinę ciemniejsze od dojrzałych kłosów zboża. Czemu nie były śnieżnobiałe? No i co najważniejsze – nie miała skrzydeł.
- Próbujesz mnie oszukać, wiedźmo – rzucił czarownicy pogardliwe spojrzenie. – Nie za to zapłaciłem – odepchnął od siebie klatkę.
- Panie… - kobieta podniosła ją do góry, by osobiście sprawdzić co nie podoba się kupcowi. – Zapewniam cię, że choćbyś odwiedził wszystkie wiedźmy w okolicy, nie znajdziesz lepszego towaru.
- Masz mnie za głupca?! To coś nie ma nawet skrzydeł! – krzyknął książę, uderzając jednocześnie pięścią w drewniany blat. – Chcę wróżki, a nie marnej imitacji!
- Masz rację, odcięłam jej skrzydła i sprzedałam z zyskiem… - zaczęła się tłumaczyć. Postawiła klatkę z powrotem na kontuarze i odblokowała zamknięcie. Następnie pociągnęła za złoty łańcuszek, którego Gilbert wcześniej nie zauważył. Jego górna część przytwierdzona była do solidnej kopuły. Dolna zaś zawierała malutkie kajdany, które założone były zarówno na nadgarstkach, jak i wokół kostek złotookiej. Starucha odczepiła łańcuszek od wieka i w ten sposób wyciągnęła przerażoną wróżkę na zewnątrz. Zakręciła ją w powietrzu, by łańcuszek owinął się ściśle wokół talii i ramion małego więźnia. Następnie wzięła ją do ręki i nie zważając na ciche protesty, pokazała księciu ciemnofioletową bliznę, znajdującą się między łopatkami dziewczyny. Miała ona kształt litery „V” i odznaczała się na tle porcelanowej skóry. – Spójrz, panie. Widzisz? To ślad po skrzydłach. Zabrałam je jej jakieś pół roku temu.
- A jak wytłumaczysz dziwny kolor jej oczu? Albo włosy? Dlaczego nie są białe? – dopytywał coraz bardziej zirytowany książę. Odkąd odebrał wezwanie od ojca, każda, nawet najbardziej oczywista sprawa, jak chociażby zakup wróżki, musiała się skomplikować…
- Po odcięciu skrzydeł, upodabniają się do ludzi. Zapewniam cię jednak, że w jakimkolwiek celu jest ci potrzebna, spełni swoje zadanie. Możesz pokroić ją na części i dodać do wielu eliksirów lub…
- Nie twoja rzecz, co z nią zrobię – odparł rozdrażniony Gilbert, godząc się z losem. „Co mnie obchodzi, że nie ma skrzydeł? Ma odczytać moją mapę”. Wiedźma w tym czasie odłożyła wróżkę do klatki i zamknęła zatrzask.
- Klucz do łańcuszka przytwierdzony jest tutaj – wskazała mężczyźnie na złotą kopułę. – Nie musisz się także obawiać, że cię zaatakuje. Bez skrzydeł pozbawiona jest magicznego pyłu. Za to może uciec, więc radzę ci zachować rozwag. Nie zdejmuj kajdan, jeśli to nie będzie absolutnie konieczne – ostrzegła na koniec.
- Dziękuję – Gilbert wziął klatkę do ręki. Choć nie była ona zbyt duża, wydała mu się znacznie cięższa, niż wskazywał na to jej wygląd. Skinął wiedźmie głową, po czym szybko opuścił sklep ze świecami.
Wyszedłszy na zewnątrz, poczuł ulgę. Zniknęło przykre uczucie, duszące go od wewnątrz. Czując na skórze promienie słońca oraz oddychając świeżym powietrzem, odzyskał spokój i poczucie bezpieczeństwa. Czym prędzej schował swój bezcenny zakup do niewielkiej torby, która była przytwierdzona do siodła jego wierzchowca, po czym ruszył w dalszą drogę.

12 komentarzy:

  1. No i czemu się nie przywitał z wróżką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przywitał? Hmm... Ty masz jakieś dziwne wyobrażenie o Gilbercie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Nie mam dziwnego wyobrażenia :P
      "Cześć, potem cię wykorzystam"
      Myślałam o czymś takim ^^

      Usuń
    3. Bo nie bierzesz pod uwagę prawdziwego oblicza Gilberta, ale o tym już jutro :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Już jest jutro, gdyby ktoś pytał :D
      Prawdziwe oblicze Gilberta? Aż mnie zaciekawiłeś

      Usuń
    5. Rozdział 8 już jest. Ciekawe co teraz powiesz o moim księciu? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Oooooooo jak jutro to czekam!

    OdpowiedzUsuń
  3. No ta wpadłam rozpędziłam się i zonk skończyło się mam nadzieję na dalaszy ciąg:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romans fantasy wymaga innego podejścia - wolę rozdziały krótkie, lecz konkretne. Liczę jednak na to, że przygody Gilberta przypadną Ci do gustu :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, ale czemu chociaż do wróżki nie powiedział hej, a ta wiedzma przerażająca jest...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, ale no czemu chociaż do tej wróżki nie powiedział "hej", a ta wiedzma bardzo przerażająca jest...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń